-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Biblioteczka
„Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś na nią zachorować?”
Tak, każdy z nas ma z nią kłopoty. Tak, większość z nas uważa ją za coś pięknego. Tak, powstaje wiele książek w których ona jest główną tematyką. Co jednak wyróżnia „Delirium” spośród tysiąca innych książek? Co sprawia, że właśnie ta antyutopia wzbudziła aż takie zainteresowanie czytelników? Właśnie z tych powodów sięgnęłam po Delirium. Musi być w tej książce coś pięknego, skoro tyle bloggerek z zachwytem opisuje tę powieść.
Mówili, że bez [miłości] będę szczęśliwa.
Mówili, że lekarstwo na [miłość] sprawi, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez
ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie.
Dawniej wierzono, że [miłość] jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię [miłości] ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na [miłość]…
Jak wyróżnić dobrą książkę wśród tysiąca innych? Jak sprawić, aby czytelnicy zechcieli przeczytać dzieło autora? Z pewnością potrzebny jest dobry, często niebanalny temat, który zachęci ludzi, aby sięgnęli po to, a nie inne dzieło. Ostatnio tematem przewodnim wielu książek stała się miłość. Czy nie jest już ona przereklamowana? Na to pytanie próbowało dać odpowiedź wielu autorów, niewielu jednak udaje się wybić w podobnej tematyce. Delirium jednak odniosło pod tym względem ogromny sukces. Książka dotarła do czytelników, którzy w mig pochłaniają lekturę i zachwycają się jej niebanalną tematyką. Trzeba przyznać Lauren Oliver, że podołała zadaniu. Stworzyła nowy świat, nowy system prawny- zupełnie nową rzeczywistość, w której nie ma miejsca na [miłość]. Można by się zapytać- Jak to? Przecież miłość w naszym życiu stała się wręcz codziennością. A jednak, czy miłość może być chorobą umysłową? Podczas czytania powieści pani Oliver można całkiem poważnie zastanowić się nad tym pytaniem, a w tym przypadku naprawdę nie żartuję. To już wystarczy, aby książka wzbudziła tak spore zainteresowanie.
Amor deliria nervosa… Nie kryjmy, większość z nas chciałaby się zarazić tą chorobą. W tym państwie jednak jest to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić. Remedium. To jedyny sposób, aby choroba się nie rozprzestrzeniała. Wiele osób boi się zabiegu, ale większa część po prostu nie może się go doczekać. Jest to jedyny skuteczny sposób na powstrzymanie choroby, na powstrzymanie delirii. Tak twierdzą władze i naukowcy.
„Najgorsze ze wszystkich chorób są te,
które pozwalają człowiekowi uwierzyć, że ma się dobrze”
Zaczynając czytać książkę miałam nadzieję na coś wielkiego. Po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji, miałam wrażenie, że będzie to coś zupełnie nowego, kompletnie różniącego się od pozostałych powieści. Niestety się myliłam. Choć temat jest bardzo dobry, wykonanie również niczego sobie, książka mnie do siebie nie przekonała. Dlaczego? Powiem tak, wielokrotnie odkładałam ją w środku rozdziału, ba, nawet w czasie trwania szybkiej akcji. Nie było to dla mnie żadnym problemem. Powiem nawet, że momentami wydawała mi się nużąca, pospolita. Kolejnym minusem było to, że była przewidywalna, tak, niestety muszę to przyznać. Dopiero sama końcówka zdołała mi zaimponować, gdyż nie spodziewałam się tak nagłego i zaskakującego zakończenia. A co do romantyzmu… no cóż, cała książka opiera się na [miłości], jednak w wielu antyutopiach zdążyłam zagłębić się w bardziej rozbudowany i „romantyczny” wątek miłosny.
Odkąd przeczytałam książkę, zastanawiałam się, co jeszcze mi przypomina. Wiedziałam, że wcześniej przeczytałam coś podobnego i w końcu na to wpadłam. „Dobrani”. Właśnie do tej książki wydawało mi się podobne Delirium, a im dłużej nad tym myślę, tym więcej podobieństw zauważam.
To chyba wszystko do czego mogłabym się przyczepić. Książka jest bowiem bardzo ładnie napisana, ma znakomitą oprawę graficzną, a przed każdym rozdziałem znajdziemy cytaty z wielu ksiąg totalitarnego państwa, które przytacza nam autorka w „Delirium”.
Myślę, że wielu osobom może się książka spodobać. Ze względu na charakter emocjonalny, każdy odbierze ją po swojemu, więc chociaż ja się zawiodłam, myślę, że warto dać szansę tej antyutopii :)
„Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś na nią zachorować?”
Tak, każdy z nas ma z nią kłopoty. Tak, większość z nas uważa ją za coś pięknego. Tak, powstaje wiele książek w których ona jest główną tematyką. Co jednak wyróżnia „Delirium” spośród tysiąca innych książek? Co sprawia, że właśnie ta antyutopia wzbudziła aż takie zainteresowanie czytelników? Właśnie z...
2012-11-03
Dzieci Cienie to książka niewątpliwie wciągająca. Sama fabuła jest już interesująca, a wykonanie również mistrzowskie. Nie jest to jedna z książek akcji, gdzie cały czas się coś dzieje, są nieoczekiwane zwroty akcji, czy paranormalne postaci. Wśród Ukrytych Wśród Oszustów silnie jednak działa na emocje. Czytelnik nie jest w stanie pojąć zaistniałych sytuacji, wykazuje oburzenie dla totalitarnego państwa oraz chciałby coś zmienić. Boi się razem z małym chłopcem, dla którego świat wygląda zupełnie inaczej. W zasadzie można by tą książkę opisać tylko jednym słowem: poruszająca.
Pani Margaret Peterson Haddix znakomicie oddała charakter państwa totalitarnego. Względnie wszystko wydaje się dobre, społeczeństwo ma zapasy żywności, władze kontrolują ludzi, aby wszystko szło właściwym rytmem. Chcą dobrego życia dla wszystkich, prawda? Dlaczego ktoś miałby się im przeciwstawić, wszystko przecież idzie dobrą drogą. Niestety konieczne są również zmiany. Jeśli rodzina będzie miała więcej niż dwójkę dzieci, nie będzie można ich wykarmić, dlatego zdecydowano zażądzić zakaz. Od tej pory każde trzecie dziecko, będzie mordowane. Oczywiście tylko jeśli dojdzie do takiego wykroczenia, ale chyba nie ma potrzeby się tym martwić. Przecież dla wszystkich lepiej jest, kiedy dzieci urodzi się tylko dwoje.
Jednak jeśli już do tego dojdzie.. lepiej nie myśleć co by było gdyby. Niestety mały Luke jest właśnie trzecim dzieckiem. Dzieckiem Cieniem. Musi się ukrywać, nikt nie może o nim wiedzieć. Taki świat zdecydowanie nie odpowiadałby żadnemu z nas. Co jednak zrobić z totalitarną władzą? Tak postanowili i koniec. Musi tak być, a wszyscy muszą się pogodzić ze swoim losem. Muszą, ale nie chcą. Dzieci Cienie się nie poddadzą.
Głównym bohaterem jest tutaj Luke. Dosyć naiwne, niewiele wiedzące o świecie dziecko. Trzeba mu jednak przyznać, że wykazał się wielką odwagą sam decydując się na wyjście w poszukiwaniu innych dzieci takich jak on. Może i nie dorównywał swojej pierwszej prawdziwej przyjaciółce Jennifer, która może i była bardzo impulsywna, ale wykazała się wręcz nadzwyczajną odwagą, to Luke miał wielkie serce i starał się jak mógł przeżyć w tak okrutnym i bezwzględnym świecie.
Styl pisania autorki również przypadł mi do gustu. Był on zarazem lekki i prosty, ale jednocześnie oddawał bardzo dobrze klimat powieści i pokazywał punkt widzenia chłopca, który nigdy w życiu nie zetknął się z prawdziwym światem. Dzięki temu książkę bardzo dobrze się czytało i można było się znakomicie wczuć w sytuację w jakiej znalazł się chłopiec.
Nie znalazłam większych minusów w tej książce. Może jedynie momentami trochę mi się dłużyła, ale zdecydowanie mam na jej temat pozytywną opinię. Ostatnio bardzo interesuję się tematyką antyutopijną i wszelkimi historiami o państwach totalitarnych. Wielokrotnie porównywałam tę powieść do "Dobranych", czy "Igrzysk Śmierci", ale każda z tych książek jest zupełnie inna, przedstawia inne sytuacje i odnosi się do innych prawd. Dzieci Cienie polecam wszystkim, można spędzić przy niej bardzo miły czas.
Dzieci Cienie to książka niewątpliwie wciągająca. Sama fabuła jest już interesująca, a wykonanie również mistrzowskie. Nie jest to jedna z książek akcji, gdzie cały czas się coś dzieje, są nieoczekiwane zwroty akcji, czy paranormalne postaci. Wśród Ukrytych Wśród Oszustów silnie jednak działa na emocje. Czytelnik nie jest w stanie pojąć zaistniałych sytuacji, wykazuje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba wszyscy, przeczytawszy poprzednie części trylogii czasu, wyczekiwali ze zniecierpliwieniem na ostatnią część. Ta niezwykle romantyczna powieść o podróżach w czasie wciąga niesamowicie już od pierwszego momentu. Pochłania się ją wręcz za szybko, a gdy dochodzi się do ostatniej strony, jedyne myśli to "Jak to, tak szybko?". Ja pragnę jeszcze więcej, pragnę kolejnej części, więcej Gideona, więcej podróży do Wiktoriańskiej Anglii, więcej tych nieszczęśliwych związków i pięknych sukien.
Pani Kerstin Gier doskonale wykreowała i przemyślała świat przedstawiony nam w trylogii. Był skomplikowany, ale tak podany, aby czytelnicy zrozumieli przesłanie. Bardzo dobrze skonstruowany był wątek podróży w czasie. Niewiele osób ma odwagę poruszyć ten temat, gdyż jest niezrozumiały oraz trudno utrzymać w nim chronologię. Autorka jedna spisała się znakomicie i bez problemy wymknęła się z tych problemów, podsuwając nam logiczne oraz jasne rozwiązania.
Dodatkowo, przy podróżach w czasie, warto wspomnieć o wiedzy historycznej oraz postaciach, które żyły w rzeczywistości. Oczywiście wiele wydarzeń jest fikcją, jednak takie osoby jak na przykład słynny hrabia de Saint Germain, miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. Dzięki takim właśnie postaciom książka nabierała charakteru tajemniczości, a niekiedy nawet grozy.
Nie tylko genialnie wykreowany świat sprawia na czytelnikach wrażenie, ale również postacie. Arogancki i zarozumiały Gideon potrafi zaskarbić sobie serce każdej kobiety, a delikatna, niekiedy naiwna, ale i pełna temperamentu Gwendolyn, stanowią niesamowitą mieszankę wybuchową, która tylko czeka na kolejny wybuch. Z kolei jasno myśląca, kochająca wszelkie zagadki i oddana przyjaciółce Leslie, zawsze znajdzie rozwiązanie. Jednak i tak najbardziej "rozbrajającą" i niezwykłą postaciom jest Xemerius. Ten duch, demon, kot, czy kim on jeszcze nie mógłby być, potrafi rozładować każdą sytuację i wywołuje uśmiech czytelnika. Z taką gromadkę nietrudno stracić poczucie czasu i oddalić się od spraw przyziemnych. Każdy z nas chciałby mieć takich właśnie przyjaciół.
"Choć w teraźniejszości to, co przeszłe, już się wydarzyło, należy zachować wszelką ostrożność, aby nie zagrozić teraźniejszości przeszłością, jak się to obecnie dzieje"
Kolejną sprawą jest język, którym posługuje się pani Gier. Jest on bardzo zrozumiały i prosty w odbiorze, przez co lekturę bardzo szybko się czyta, powiedziałabym nawet połyka. Wstrząsająca prawda, zwroty akcji, oraz wszelkie zaskakujące momenty, również nie są obce autorce. W tym wypadku również spisała się mistrzowsko, chociaż muszę przyznać, że nie zawsze byłam zaskoczona. Chyba jest tylko jedna rzecz do której mogę się przyczepić. Powiem tylko: Wieczność jest przereklamowana.
Tak więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Trylogia Czasu ląduje na półkę z napisem: Ulubione. Niesamowita, tajemnicza, romantyczna. Jak najbardziej moje klimaty. Do tego urok Gideona, który już na stałe zagościł w moim sercu, zaraz koło D'Artagnana, który do tej pory był moim numerem jeden. Naprawdę wczułam się w klimat książki i ciąg wydarzeń. Bardzo dziękuję pani Gier, że wykreowała tak wspaniałą książkę i bardzo cieszę się, że mogłam ją przeczytać.
Na koniec dodam jeszcze, że nie wszystkie tajemnice znalazły swoje rozwiązanie.. czy to może oznaczać, że autorka zaszczyci nas jeszcze jakąś kontynuacją? Mam wielką nadzieję! :)
Chyba wszyscy, przeczytawszy poprzednie części trylogii czasu, wyczekiwali ze zniecierpliwieniem na ostatnią część. Ta niezwykle romantyczna powieść o podróżach w czasie wciąga niesamowicie już od pierwszego momentu. Pochłania się ją wręcz za szybko, a gdy dochodzi się do ostatniej strony, jedyne myśli to "Jak to, tak szybko?". Ja pragnę jeszcze więcej, pragnę kolejnej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy na półkach księgarni pojawia się kolejna książka jednego z ciekawszych autorów literatury młodzieżowej ostatnich lat, trudno byłoby po nią nie sięgnąć. Czytelnicy, którzy zdążyli już wcześniej poznać styl, z jakim pisze John Flanagan, zapewne niewiele myśląc sięgają po jego książki, nie wspominając już o tym, że zagłębiając się w tę lekturę, będą mogli śledzić losy kolejnej (dobrze znanej fanom literatury Flanagana) krainy- Skandii. Na słowa zachęty dodam, że mimo nieciekawej oprawy graficznej, którą szczerze powiedziawszy można się zniechęcić, że z Johnem Flanaganem możemy już z samego początku połączyć dobry humor i znakomicie rozbudowaną fabułę. Tak więc zamiast się zawczasu zniechęcać, proponuję samemu zajrzeć do „Wyrzutków”.
Mając już wcześniej do czynienia z autorem, czytelnik szybko przyzwyczai się do jego niezwykle przystępnego stylu pisania. Od razu trzeba zaznaczyć, że nie jest to lektura dla bardzo wymagającego czytelnika, który oczekuje od książki niezwykle poetyckiego języka i głębokich metafor. Nie, „Wyrzutki” jest czymś w rodzaju wspaniałej bajki, historii, która wciąga, jest przyjemna i jest idealną lekturą na wakacje, czy wolną chwilę. Podczas czytania czytelnik przenosi się w odległe krainy, których zwyczaje bardzo różnią się od naszych przyzwyczajeń. Skandia jest bowiem krajem wojowników, w którym odwaga i poświęcenie są nie tylko mile widziane, są wymagane. Chłopcy szkoleni są od dzieciństwa po to, aby przynieść chwałę sobie i swojej ojczyźnie. Zaczyna się również selekcja. Nastolatkowie dzieleni są na drużyny, są poddawani ciężkim próbą i szkoleni na dobrych wojowników. Zaczyna się ostra rywalizacja, wszyscy wiedzą, że od tej próby zależą ich dalsze losy. Na drodze czeka jednak wiele przeszkód i prywatnych potyczek poszczególnych członków drużyn. Niestety duma skirla często równa się niepowodzeniu całej grupy…
Co trzeba przyznać autorowi, każdy bohater, którego on tworzy, ma w sobie coś niepowtarzalnego. Hal, syn poległego w walce skandyjskieo bohatera i aralueńskiej matki, nie ma łatwo w świecie wojowników. Nie odziedziczył po ojcu ciężkiej postury, czy imponujących mięśni, a rówieśnicy bardzo dobrze się bawią, szydząc z mniejszego i słabszego od siebie. Kiedy nagle chłopak zostaje skirlem drużyny, nikt nie ma wątpliwości co do tego, kto zajmie miejsce przegranych. W nietuzinkowej grupie „tych niechcianych” znajdują się jeszcze kłótliwi bliźniacy, którzy nigdy nie mogą dojść do porozumienia, Jesper, zwykły złodziejaszek, Ingvar o bardzo kiepskim wzroku, oraz najlepszy przyjaciel Hala- Stig. Stig, choć może bardzo silny i odważny, bardzo szybko daje wyprowadzić się z równowagi, co jest jego podstawową wadą. Czy uda im się dowieść, że jednak stać ich na więcej niż pewnych siebie rówieśników? Wszyscy w nich wątpią, jednak pomysłowość jest bardzo ważną cechą dobrego wojownika, a tego akurat nie brakuje drużynie Hala.
Pomysłowość. Jest to również cecha, której nie brakuje autorowi. Skandyjskie klimaty i przeżycia bohaterów potrafią pochłonąć czytelnika w całości. Cała książka podzielona jest na kilka części, które opowiadają różne historie, ściśle ze sobą powiązane. Trudno powiedzieć, czy powinno się to uznać za plus, czy za minus, kwestia gustu. Natomiast wielkim plusem powieści jest jej zakończenie. Nie powiem, że się tego nie spodziewałam. John Flanagan w każdej ze swoich książek buduje znakomite i zaskakujące zakończenie, a i tym razem nie było inaczej.
Nie mogłabym nie wspomnieć tutaj o jeszcze jednej sprawie, a mianowicie podobieństwu pomiędzy Drużyną, a serią Zwiadowcy. Mogłabym wymienić kilka drobnych, ale nieistotnych rzeczy, które mi, jako niesamowicie zaczytanej w Zwiadowcach czytelniczce, rzuciły się w oczy. Warto tutaj wspomnieć o cechach postaci, które są dosyć mocno podobne do bohaterów poprzedniej serii Johna Flanagana.
Osobiście świetnie bawiłam się czytając "Wyrzutki". Powiem nawet, że jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów Johna Flanagana, a tych którzy jeszcze autora nie zdążyli poznać, serdecznie do tego namawiam. Ta książka to świetna ku temu okazja :)
Kiedy na półkach księgarni pojawia się kolejna książka jednego z ciekawszych autorów literatury młodzieżowej ostatnich lat, trudno byłoby po nią nie sięgnąć. Czytelnicy, którzy zdążyli już wcześniej poznać styl, z jakim pisze John Flanagan, zapewne niewiele myśląc sięgają po jego książki, nie wspominając już o tym, że zagłębiając się w tę lekturę, będą mogli śledzić losy...
więcej Pokaż mimo to