-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2015-05-21
2016-09-30
"Dojrzałe samce są wędrowcami i gdy znajdą partnerkę sygnalizują swe zamiary miłosne, tupiąc pierwszą parą odnóży w podłoże. Samica, jeśli jest gotowa na jego przyjęcie odpowiada mu w ten sam sposób. Wówczas samiec blokuje jej szczękoczułki kolcami na pierwszej parze nóg, unosi ją do góry i narządami kopulacyjnymi na nogogłaszczkach umieszcza nasienie w jej otworze płciowym. Po zakończeniu aktu, jeżeli dopisze mu szczęście, samiec oddala się w poszukiwaniu następnej partnerki".
A jeżeli nie dopisze, to zostaje dołączony do karty dań samiczki, czy to nie urocze?
Jakiś czas temu w odmętach internetu natrafiłam na filmy o amatorskich hodowlach ptaszników. Zaczęło się od filmu, w którym autor wypakowuje takiego pajączka (a dokładniej bydlę wielkości ciężarówki) z... paczki pocztowej. Chociaż strachliwa nie jestem, szczególnie jeżeli w grę wchodzi wróg dający się zgnieść glanem, to trochę pobladłam na widok tych praktyk. A jak na poczcie ktoś się kiedyś pomyli i z paczki zamiast książeczki wyciągnę pudełko z wielkim, owłosionym pająkiem?
Gdy pierwszy szok minął zaczęłam oglądać coraz to kolejne filmiki i szczerze mówiąc zaczęło mnie to fascynować. Nawet gatunki już zaczęłam trochę rozpoznawać: Brachypelma, Avicularia, Lasiodora parahybana, a nawet ten wredny Pterinochilus murinus. Najładniejszym zaś jest dla mnie Heteroscodra maculata, w końcu to ptasznik śnieżny, musiał mi się spodobać. Wiem, wiem, ocenianie ptasznika po "wyglądzie" wydaje się być dość dziwne, ale one naprawdę nie są aż takie obrzydliwe, jakie się mogą w pierwszej chwili wydawać. Nawet trochę futerka mają, to nic, że jak sobie je ze stresu wyczeszą to bywa nieprzyjemnie.
Hodowli ptaszników nie zamierzam zakładać, ale z zainteresowaniem przeczytałam tę książkę, uzupełniła ona moją wiedzę na temat. Można się z niej dowiedzieć kilku ciekawostek. Wiecie, że w Polsce w naturze żyją ptaszniki? Taki Gryziel tapetnik (Atypus piceus) na przykład, dość ohydna to poczwara, szczególnie dla arachnofobów, odważnym polecam wpisać jego nazwę w google, można zobaczyć jaki to straszny zwierz.
Ja jednak zostanę przy hodowli kotów, wolę się obudzić rano z czterema kończynami na twarzy i mruczeniem w gratisie.
"Dojrzałe samce są wędrowcami i gdy znajdą partnerkę sygnalizują swe zamiary miłosne, tupiąc pierwszą parą odnóży w podłoże. Samica, jeśli jest gotowa na jego przyjęcie odpowiada mu w ten sam sposób. Wówczas samiec blokuje jej szczękoczułki kolcami na pierwszej parze nóg, unosi ją do góry i narządami kopulacyjnymi na nogogłaszczkach umieszcza nasienie w jej otworze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-04
Po przyjemnym wieczorze z "Botanicum" zakupiłam od razu zwierzęcą wersję przenośnego muzeum i również miło spędziłam czas. Tym razem dane mi było przypomnieć sobie trochę informacji o zwierzętach, od gąbek i innych bezkręgowców po różnego kształtu i maści ssaki.
Przy okazji wspomniano o różnorodnych środowiskach naturalnych takich jak wody przybrzeżne, rafy koralowe, lasy deszczowe czy pustynie.
Moja ocena jest taka sama jak w przypadku książki o roślinach - 7 gwiazdek za piękne wydanie i wspaniałe ilustracje. Żałuję, że jest to tak okrojona wersja, bo nie zdąży człowiek się porządnie naoglądać, a już koniec książki. Chciałoby się więcej.
Po przyjemnym wieczorze z "Botanicum" zakupiłam od razu zwierzęcą wersję przenośnego muzeum i również miło spędziłam czas. Tym razem dane mi było przypomnieć sobie trochę informacji o zwierzętach, od gąbek i innych bezkręgowców po różnego kształtu i maści ssaki.
Przy okazji wspomniano o różnorodnych środowiskach naturalnych takich jak wody przybrzeżne, rafy koralowe,...
2016-12-26
Jako dziecko uwielbiałam wszystko, co dotyczy przyrody. Czytałam tony książek o roślinach i zwierzętach, z zapartym tchem oglądałam "Zwierzęta świata", a w "Poradniku weterynaryjnym" mojego dziadka miałam pozaznaczane ulubione fragmenty (wąglik, wścieklizna i te sprawy).
Trzy lata na biol-chem-fizie w liceum i rozszerzona matura z biologii sprawiły jednak, że przestałam sięgać po książki o tej tematyce. Zbyt dogłębnie poznałam temat, dopadło mnie zmęczenie materiału. Lata jednak lecą i ostatnio skusiłam się na "Botanicum. Muzeum roślin".
Książka jest pięknie wydana, wielka, z wieloma wspaniałymi ilustracjami. Tekstu i wiedzy jest w niej niestety stosunkowo mało, dlatego tylko 7 gwiazdek. Za to porusza ona wiele zagadnień i podaje trochę ciekawostek. Można z nią spędzić przyjemne chwile, o ile lubi się rośliny.
Chętnie sięgnę też po "Animalium. Muzeum Zwierząt", które z resztą już sobie zamówiłam, w związku ze zbliżającą się datą mych urodzin.
Jako dziecko uwielbiałam wszystko, co dotyczy przyrody. Czytałam tony książek o roślinach i zwierzętach, z zapartym tchem oglądałam "Zwierzęta świata", a w "Poradniku weterynaryjnym" mojego dziadka miałam pozaznaczane ulubione fragmenty (wąglik, wścieklizna i te sprawy).
Trzy lata na biol-chem-fizie w liceum i rozszerzona matura z biologii sprawiły jednak, że przestałam...
2017-04-07
Traktat arachnologiczno-filozoficzny, czyli trochę wymyślniej o pająkach.
Wychowałam się na wsi, więc z każdym z opisywanych przez pana Roberta pająków, miałam większą lub mniejszą przyjemność się spotkać. Za oknem bardzo często miałam dość sporą sieć Araneus diadematus (czyli po prostu Krzyżaka ogrodowego, ale używanie ładniejszych nazw łacińskich uważam za trochę rozczulające). W pokoju bywał często Pholcus phalangioides - po naszemu Nasosznik trzęś, którego, przykro mi, mama często likwidowała odkurzaczem. Znany jest mi z ogrodowych rabatek kolorowy piękniś Misumena vatia (po prostu Kwietnik). Często też spotykałam ładne Argiope bruennichi (Tygrzyki paskowane).
Oprócz poznania prawidłowych nazw tej różnorodnej, ośmionogiej menażerii zamieszkującej moje otoczenie, dowiedziałam się wielu ciekawostek - np. o dość specyficznym rytuale godowym pająków z gatunku Pisaura mirabilis. Po naszemu to Darownik przedziwny, a jego nazwa wiąże się z faktem, że samiec tego gatunku to prawdziwy dżentelmen - przynosi swojej kobiecie na randkę prezent. Cóż, jest to tylko owad zawinięty w jedwab, ale pajęczyca wydaje się być nim zachwycona.
A wiecie, że istnieje pająk, który nazywa się Zyzuś tłuścioch? Ktoś musiał mieć fantazję żeby go tak nazwać, chociaż aparycja owego zwierza trochę wyjaśnia ten pomysł.
Więcej już nie zdradzam, bo mogę popsuć komuś przyjemność z czytania. Bardzo sympatyczna książeczka, napisana z humorem, w stylu, który raczej nie przypomina książek biologicznych. I to jest spory plus, szczególnie dla ludzi, którzy suchych faktów nie znoszą, a chcieliby poczytać trochę o rodzimych pająkach.
Traktat arachnologiczno-filozoficzny, czyli trochę wymyślniej o pająkach.
Wychowałam się na wsi, więc z każdym z opisywanych przez pana Roberta pająków, miałam większą lub mniejszą przyjemność się spotkać. Za oknem bardzo często miałam dość sporą sieć Araneus diadematus (czyli po prostu Krzyżaka ogrodowego, ale używanie ładniejszych nazw łacińskich uważam za trochę...
2018-04-14
Po "Galerii kotów" spodziewałam się troszeczkę czegoś innego. Kocica na okładce właściwie sugerowała zawartość, ale z niewiadomych przyczyn liczyłam na coś w stylu wyboru kotów z oryginalnych obrazów i filmów. Ta galeria zawiera jednak kocie improwizacje na temat znanych dzieł sztuki. Kocia Mona Lisa, futrzaste Stworzenie Adama, Vincent Van Kot, Clint Eastfuur i inne takie mruczące niespodzianki.
Książkę pozostawiam bez oceny, bo czytania w niej tyle, ile kot napłakał, ale dla miłośników tych zwierzątek zapoznanie się z nią będzie na pewno przyjemnością. W końcu każda nowa porcja mruczących kulek jest mile widziana :)
Po "Galerii kotów" spodziewałam się troszeczkę czegoś innego. Kocica na okładce właściwie sugerowała zawartość, ale z niewiadomych przyczyn liczyłam na coś w stylu wyboru kotów z oryginalnych obrazów i filmów. Ta galeria zawiera jednak kocie improwizacje na temat znanych dzieł sztuki. Kocia Mona Lisa, futrzaste Stworzenie Adama, Vincent Van Kot, Clint Eastfuur i inne takie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-22
"Wilk jest więc w naszej kulturze demonem, symbolem dzikości, nienasycenia, ciemności, krwiożerczości. Nawet jak się nad tym nie zastanawiamy, ten przekaz powoli do nas trafia i osadza się w najdalszych zakątkach mózgu".
Ja też boję się wilków, chociaż żadnego na żywo nie widziałam (poza tymi w ZOO). W trakcie swoich leśnych wycieczek spotykałam wiele dzikich zwierząt, ale najniebezpieczniejsza była chyba locha z młodymi (nigdy nie zapomnę tej chwili, akurat karmiła w jakimś zagłębieniu i gdy je w końcu zobaczyłam dzieliły nas centymetry, oczywiście natychmiast włączyłam cichy wsteczny, a w mojej głowie jak wielki neon świeciło "błagam, tylko nie zapiszcz" skierowanie do właśnie ucztujących, ślicznych, małych ryjkowatych pasiaczków :D). Wilka w naturze nie widziałam nigdy. Może i lepiej, bo pewnie zeszłabym na zawał ;)
Mimo strachu uważam je za piękne zwierzęta i czytanie tej książki było dla mnie wielką przyjemnością, poza kilkoma smutnymi momentami, najgorszym z nich chyba był widok zaplątanej we wnyki wilczycy.
"Sarenka ma mieszkać w lesie, w którym nie czyha na nią zły wilk, bo strzeże jej leśniczy z dubeltówką i całą masą innych narzędzi, żeby w razie czego złego wilka wykończyć. [...]Sarenka jeżeli ma zakończyć żywot, to tylko z ręki etycznego myśliwego, który następnie ją wypcha, ewentualnie odetnie jej główkę, którą następnie powiesi na ścianie w pałacyku. Tu będzie można ją bezpiecznie obejrzeć i pogłaskać".
Natura ma swoje prawa i wilki też muszą jeść, a że ich polowanie nie należy do najbardziej estetycznych - trudno, dopóki nie biorą się za owieczki i krówki - mają takie same prawa do życia jak urocze sarenki.
Tak dawno nie czytałam żadnej książki o zwierzętach, że już zapomniałam jaka to wspaniała przygoda. Polecam każdemu i chętnie sięgnę po inne książki autora.
"Wilk jest więc w naszej kulturze demonem, symbolem dzikości, nienasycenia, ciemności, krwiożerczości. Nawet jak się nad tym nie zastanawiamy, ten przekaz powoli do nas trafia i osadza się w najdalszych zakątkach mózgu".
Ja też boję się wilków, chociaż żadnego na żywo nie widziałam (poza tymi w ZOO). W trakcie swoich leśnych wycieczek spotykałam wiele dzikich zwierząt, ale...
Książeczka na szczęście została kupiona za grosze przy okazji innych książkowych zakupów. Miało być bardzo zabawnie, a wyszło jak zwykle.
Zaprawionego w bojach właściciela kota/kotów nic w niej nie zaskoczy, sama przez lata posiadania kota - sztuk obecnie dwa, rozważyłam już jakieś 99% pomysłów w niej zamieszczonych - jak widać książeczka do bardzo odkrywczych nie należy. Przeglądana po raz pierwszy może wywołać kilka uśmiechów, ale nic poza tym.
Część z pomysłów musiała wymyślać osoba, która kota w domu nie nie miała nigdy. Przecież każdy posiadacz kota wie, że jedynym skutecznym sposobem na kocią sierść jest nauka jej ignorowania - dopóki nie zacznie formować bardziej zorganizowanych form życia typu dywan lub po domu nie zacznie spacerować nam kocia Chewbacca nie należy zwracać na nią uwagi.
Na okładce widnieje: "ta wszechstronna instrukcja jest absolutną koniecznością - nie przetrwacie bez niej tygodnia!" - myślę, że raczej powinna to być książeczka przeznaczona dla osób planujących posiadanie kota - niech mają przedsmak tego co ich czeka, a wierzcie mi - czeka ich wiele ciekawych przygód.
Książeczka na szczęście została kupiona za grosze przy okazji innych książkowych zakupów. Miało być bardzo zabawnie, a wyszło jak zwykle.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZaprawionego w bojach właściciela kota/kotów nic w niej nie zaskoczy, sama przez lata posiadania kota - sztuk obecnie dwa, rozważyłam już jakieś 99% pomysłów w niej zamieszczonych - jak widać książeczka do bardzo odkrywczych nie należy....