-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2023-12-30
2022-06-23
2023-01-11
2022-09-02
2020-10-19
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron byłem zdecydowany, że wystawię ocenę i że nie będzie zbyt wysoka. Miałem napisać, że gdybym nie czytał "Stu lat samotności" Marquez'a lub gdybym sądził że pani Tokarczuk nie czytała to mielibyśmy małe arcydzieło, a mamy coś pomiędzy mocną inspiracją, a plagiatem.
Kiedy skończyłem czytać nie byłem już taki pewny. To uczucie smutku i nostalgia jakie we mnie wywołała, zmuszają mnie do rewizji poglądu. Tak, to bardzo przypomina "Sto lat...". Podobny styl, realizm magiczny, rytm snucia opowieści. A jednak gdybym miał wybierać co jest mi bliższe, "Sto lat samotności" Marquez'a czy "Prawiek...", chyba wybrałbym to drugie.
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron byłem zdecydowany, że wystawię ocenę i że nie będzie zbyt wysoka. Miałem napisać, że gdybym nie czytał "Stu lat samotności" Marquez'a lub gdybym sądził że pani Tokarczuk nie czytała to mielibyśmy małe arcydzieło, a mamy coś pomiędzy mocną inspiracją, a plagiatem.
Kiedy skończyłem czytać nie byłem już taki pewny. To uczucie smutku i...
2020-02-29
2020-02-08
2019-12-25
2019-12-05
2019-11-26
2019-10-26
2019-09-03
2019-08-19
Pan Gregory David Roberts na pewno jest sprytny i tym swoim ulicznym sprytem wymyślił przepis na bestseller.
1) Aby książka się sprzedała w dużej ilości egzemplarzy, trzeba przyciągnąć do niej ludzi którzy na co dzień nie obcują z literaturą. Wniosek: książka nie może być trudna. Proste historyjki, papierowe postaci, niezbyt skomplikowana fabuła, a najlepiej jej brak czyli poziom powieści przygodowej dla młodzieży i dzieci.
2) Czytelnicy muszą się dowartościować i mieć poczucie że obcują z literaturą wyższego lotu. Wniosek: dodajmy banały z wydumanym słownictwem i parę miałkich wywodów filozoficznych nad sensem życia, miłości i celem istnienia. Oczywiście wszystko na takim poziomie, żeby nikomu się mózg nie zagrzał.
3) Trzeba przyciągnąć czytelnika. Wniosek: szczypta kontrowersji i sensacji. Najlepiej na faktach, z rąk byłego bandyty, który i z więzienia uciekł i w Afganistanie był.
W wyniku tego powstaje Shantaram czyli Jarosław "Masa" Sokołowski pisze powieść z pomocą generatora coelhizmów. 600 stron to dość miałka historia przygodowa, złożona bardziej z jakichś wycinków luźno połączonych postacią autora. Pozostałe 200 to zbiór aforyzmów bardzo niskich lotów. A wszystko okraszone grafomańskimi fragmentami.
Pan Gregory David Roberts na pewno jest sprytny i tym swoim ulicznym sprytem wymyślił przepis na bestseller.
1) Aby książka się sprzedała w dużej ilości egzemplarzy, trzeba przyciągnąć do niej ludzi którzy na co dzień nie obcują z literaturą. Wniosek: książka nie może być trudna. Proste historyjki, papierowe postaci, niezbyt skomplikowana fabuła, a najlepiej jej brak czyli...
2019-06-21
2019-06-04
2019-05-13
2019-05-12
2019-05-07
2019-04-30
2019-04-23
Problem z książkami traktującymi o poważnych, opartych na faktach tematach jest taki, że nie wypada skrytykować. Ja uważam odwrotnie. Jak ktoś się zabiera za poważne rzeczy i próbuje edukować to niech to zrobi dobrze, a jeśli brakuje mu warsztatu to niech lepiej strzeli Harlequin'a.
Tę pozycję można opisać jednym słowem: infantylna. Może gdyby była dedykowana dla dzieci, ale temat za poważny, więc...
Historia niewiarygodna, postaci papierowe, prosta jak cep filozofia pokoju wciskana tak ordynarnie, że człowiek zaczyna pragnąć wojny.
Pierwsza połowa to gore z trupami i nieszczęściami sypiącymi się z lewa i prawa. Jak ktoś dobry - to krystalicznie, jak ktoś zły - to nieskończenie i bez powodu. Druga połowa to boolywodzki romans z finansowym happy endem. Zmiany poglądów bohaterów - tak szybkie i bezpodstawne, że bajki Disneya mają lepsze uzasadnienie. Wg autorki każdego złego da się nawrócić bo 1) błądzi, bo nie zna drugiej strony 2) wystarczy z nim pogadać, żeby zrozumiał że błądzi i radośnie się nawrócił. Czyli standardowe amerykańskie, idealistycznie podejście, które może zadziała na 5 latków. Ale jakoś od tysięcy lat ludzie z różnymi poglądami zarzynają się na wojnach i amerykański wynalazek terapii grupowej nie wyleczył ich samych z prostego rasizmu. Nie wspominając o konfliktach które mają bardziej realne podstawy.
Czego w tej powieści nie ma: bomby, wojny, seks, śluby z białym koniem, mercedesy, helikoptery... Czekałem aż pojawią się hindusi i zaczną śpiewać i tańczyć, a potem wszyscy odjadą na jednorożcach w kierunku tęczy. Niestety skończyło się normalnie. A ten kto przyrównał to do "Chłopca z latawcem" powinien się smażyć w piekle.
Problem z książkami traktującymi o poważnych, opartych na faktach tematach jest taki, że nie wypada skrytykować. Ja uważam odwrotnie. Jak ktoś się zabiera za poważne rzeczy i próbuje edukować to niech to zrobi dobrze, a jeśli brakuje mu warsztatu to niech lepiej strzeli Harlequin'a.
więcej Pokaż mimo toTę pozycję można opisać jednym słowem: infantylna. Może gdyby była dedykowana dla dzieci,...