Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

„Dół” to antyutopijny „Wykop” Płatonowa w nowym tłumaczeniu Adama Pomorskiego. Powieść antysowiecka i antytotalitarna. Uwspółcześniony język moim zdaniem zdecydowanie dodaje jej polotu. Miałam wrażenie, że czyta się płynniej od przekładu Andrzeja Drawicza, który nie dysponował zwartym tekstem, będącym podstawą tego tłumaczenia, tylko kompilacją kilku różnych wydań. Zastanawia mnie natomiast idea tłumaczenia samego tytułu książki, która jako "Wykop" stała się powieścią kultową i pod tym tytułem jest znana. No i bardziej podobał mi się dwuznaczny, a może nawet wieloznaczny – wykop, od raczej jednoznacznego - dołu. Jest on może bardziej adekwatny do treści, ale czy o to chodzi w tytule książki? Tłumacz wyłuszcza argumenty, które dla mnie są mało przekonywujące: zamysł autora, błędy translatoryki, a już najmniej ten z wywołującym "niepożądane skojarzenia z dzisiejszym użyciem wyrazu "wykop" w internecie". Idąc tą drogą, należałoby w takim razie zastanawiać się nad wszystkimi tytułami podczas kolejnych wznowień. Przychodzi mi na myśl "Lalka" (1890), bo być może skojarzy się komuś z pewnymi serwisami. A "W pustyni i w puszczy" (1911)? Przecież już małe dziecko wie, że mówi się "na pustyni". No, ale skoro zamieniono "Lamparta" (1958) Lampedusy na "Geparda" (2009), to może przesuńmy także datę w "Roku 1984", Orwell'a, bo tytuł się zestarzał i jest nieadekwatny do intencji autora, czyli wizji futurystycznej świata ... Tyle dygresji na temat tytułu, bo pewnie się czepiam.

Powieść wciąga nawet na poziomie zwykłym poznawczym, jeśli nastawimy się na groteskę i będziemy świadomi tego, co bierzemy do ręki. By w pełni docenić wybitność dzieła warto wcześniej dowiedzieć się więcej, przynajmniej ze wstępu Andrzeja Stasiuka. Poszukujący czytelnik wczyta się w podteksty, zauważy niuanse, a przede wszystkim doceni ekwilibrystykę słowno-logiczną Płatonowa. Więcej o treści napisałam w opinii pod tytułem "Wykop".

Daję dziewięć gwiazdek za stworzenia świata, który stawiając na głowie zasady prawomyślności i praworządności zmusza do myślenia, za odwagę i za „szaleństwo” tego przekazu.

„Dół” to antyutopijny „Wykop” Płatonowa w nowym tłumaczeniu Adama Pomorskiego. Powieść antysowiecka i antytotalitarna. Uwspółcześniony język moim zdaniem zdecydowanie dodaje jej polotu. Miałam wrażenie, że czyta się płynniej od przekładu Andrzeja Drawicza, który nie dysponował zwartym tekstem, będącym podstawą tego tłumaczenia, tylko kompilacją kilku różnych wydań....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

FANTASMAGORIE MROCZNEJ LIZBONY

Impulsem do napisania historii stał się sen. Tabucchi śnił zmarłego ojca i rozmowę z nim w języku portugalskim. Języku, którego ojciec nie znał. Przytacza ten sen w opowiadaniu i staje się on jedną z kilku rozmów. Ewokuje postaci z pamięci i z zaświatów, by jeszcze raz z nimi porozmawiać, bardziej ustalić pewne fakty, niż rozliczyć. Spotkania odbywają się w mrocznych miejscach Lizbony: cmentarz, walący się dom przy latarni morskiej, hotel którego dni świetności minęły. Wszystko to daje obraz miasta pozbawionego słońca. Pozostało jedzenie, tak samo pyszne, jak kiedyś i ludzie uczynni i przyjacielscy, jak zwykle.

Historia napisana żywym, ciekawym językiem wciąga od samego początku. Czyta się szybko nie wiedząc do końca, w którym kierunku pójdzie balansowanie na styku jawy, snu i fantastyki i czy granica ta nie zostanie przekroczona. Dla mnie to połączenie hołdu oddanego miastu z odwieczną potrzebą jeszcze jednego spotkania z tymi, którzy odeszli.

FANTASMAGORIE MROCZNEJ LIZBONY

Impulsem do napisania historii stał się sen. Tabucchi śnił zmarłego ojca i rozmowę z nim w języku portugalskim. Języku, którego ojciec nie znał. Przytacza ten sen w opowiadaniu i staje się on jedną z kilku rozmów. Ewokuje postaci z pamięci i z zaświatów, by jeszcze raz z nimi porozmawiać, bardziej ustalić pewne fakty, niż rozliczyć. Spotkania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

ZMYSŁOWA DOLINA NUDY

Miłosz o Dolinie Issy mówił, że nie jest powieścią biograficzną, choć zawiera wiele wątków z jego dzieciństwa. Tomasz jest jego alter ego, choć nie wszystko, co go spotyka wydarzyło się naprawdę. Traktuję zatem książkę, jako fikcję literacką i mam zastrzeżenia do "opowieści w powieści". Historia zbudowana głównie z opisów przyrody, tchnie eterycznością i rozmarzeniem, ale trzeba się przygotować na to, że zdecydowanie dominuje nad treścią. Młody bohater żyjący w świecie zabobonów, metafor i fantazmatów jest prawie zupełnie pozbawiony emocji. Trudno mu kibicować, bo najwięcej o jego uczuciach i nim samym dowiadujemy się z relacji polowań na cietrzewie i młode jelonki. Proceder cykliczny, niestety nie mający charakteru piętnującego.
Kilka dosłownie silniejszych akcentów to m.in. rozmowa z matką i ... śmierć wiewiórki.
Powieść wyzwoliła u mnie nostalgię, ale nie poruszyła. Może Pan Czesław przesadził w dbałości o słowo i kunszt pisarski? Skupiając się na tym, by ładnie brzmiało i było mądrze, pozostawił bohaterów samym sobie? Tomasz, jest dla mnie jedną z najbardziej papierowych postaci, jakie w literaturze pięknej spotkałam. Za mało Tomasza w Tomaszu. Zatem - pięknie i nudno równocześnie.

ZMYSŁOWA DOLINA NUDY

Miłosz o Dolinie Issy mówił, że nie jest powieścią biograficzną, choć zawiera wiele wątków z jego dzieciństwa. Tomasz jest jego alter ego, choć nie wszystko, co go spotyka wydarzyło się naprawdę. Traktuję zatem książkę, jako fikcję literacką i mam zastrzeżenia do "opowieści w powieści". Historia zbudowana głównie z opisów przyrody, tchnie eterycznością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

LIZBONA W RYTMIE FADO

„Portugalski blues”, czy „miejski folk”- jak, kto woli - na kartach książki jest wszechobecny. Gdyby nie Lizbona, która determinuje opowieść, mógłby to być informator o fado. Kydryński świadomie przyjmuje dygresyjny styl pisania, za co nawet w pewnym miejscu przeprasza i oddaje nam tekst pozbawiony cech tradycyjnego przewodnika. Nie uświadczymy alfabetycznego wykazu restauracji, czy zabytków, za to Pan Marcin pożegna się z nami bibliograficznym spisem książek tematycznie związanych z Lizboną. Dużo klimatycznych zdjęć, które zatrzymały w kadrze nie tylko miasto, ale i ludzi. Może przede wszystkim ich. Dzięki twarzom i postaciom miasto Pessoa żyje i nie przybiera formy architektonicznego albumu. Dużo cytowanej literatury: Barthes, Saramago, Tabucchi, Luis de Camoes, Sontag - korespondują z przemyśleniami Autora. W tle słychać kroki na bruku, jadące tramwaje, przycupniętych tu i tam grających i śpiewających. Jest graffiti z Saramago, łuszczące tynki i kolory przyprawiające o zawrót głowy. Owoce morza, dobre wino i dużo, dużo słońca. W tym miejscu ogłoszenie o rozdawaniu szczęścia, nie dziwi i brzmi, jak bajkowa normalność. Smakowita lektura dla wielbicieli „trójkowej” Sjesty, ale myślę, że również dla spragnionych duchowej i wizualnej strawy. Saudade Lizbona…

LIZBONA W RYTMIE FADO

„Portugalski blues”, czy „miejski folk”- jak, kto woli - na kartach książki jest wszechobecny. Gdyby nie Lizbona, która determinuje opowieść, mógłby to być informator o fado. Kydryński świadomie przyjmuje dygresyjny styl pisania, za co nawet w pewnym miejscu przeprasza i oddaje nam tekst pozbawiony cech tradycyjnego przewodnika. Nie uświadczymy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Życie Lali przez nią samą opowiedziane Jacek Dehnel, Helena Karpińska
Ocena 7,0
Życie Lali prz... Jacek Dehnel, Helen...

Na półkach: ,

Przedwojenny urok w krótkich formach

Dehnel zredagował teksty swojej babci - postaci, którą brawurowo wszedł do świata polskiej literatury. Tym razem w opowieściach o latach minionych i ludziach zaprzeszłych "Lala" mówi swoim głosem. Wprowadza w świat przeróżnych postaci i zdarzeń nienachalnym dydaktyzmem. Kończy opowieści niebanalną puentą. Uczucie, że słucham mojej własnej babci snującej historie, które miały mi coś wyjaśnić, tak nie wprost poprowadzić dobrą drogą, pozostało ze mną do końca książki. Gorąco polecam lubiącym przenosić się do czasów, gdy wieś była autentycznym mikrokosmosem i lubiącym posłuchać mądrości ludowych w dużej dawce.

Przedwojenny urok w krótkich formach

Dehnel zredagował teksty swojej babci - postaci, którą brawurowo wszedł do świata polskiej literatury. Tym razem w opowieściach o latach minionych i ludziach zaprzeszłych "Lala" mówi swoim głosem. Wprowadza w świat przeróżnych postaci i zdarzeń nienachalnym dydaktyzmem. Kończy opowieści niebanalną puentą. Uczucie, że słucham mojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Filozoficzno - mityczna głębia. Nowe otwarcie na to co znamy i co jest nam bliskie. Prostota. Dużo nostalgii. Płynność słowa.

Filozoficzno - mityczna głębia. Nowe otwarcie na to co znamy i co jest nam bliskie. Prostota. Dużo nostalgii. Płynność słowa.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dziesięć obszernych wywiadów z osobami, które pod koniec lat sześćdziesiątych wyemigrowały z Polski do Szwecji. Otwarciem wszystkich wypowiedzi jest wyjazd i początki w nowej rzeczywistości. Naszkowska przepytała osoby znane i cenione w swojej profesji m.in. Joannę Helander, prof. Jerzego Sarneckiego, Macieja Zarembę Bielawskiego. Środek ciężkości z opisu pierwszych przeżyć i wspomnień, pytań o antysemityzm i tożsamość przenosi się w rozmowach na sprawy istotne w życiu każdego z nich i staje się nie tylko rozmową o przekraczaniu siebie, ale przede wszystkim o ich życiowych pasjach. W zależności od profesji opowiadają o architekturze, wydawaniu książek, medycynie, kryminologii, fotografii czy dziennikarstwie. Wypowiedzi są dość mocno pogłębione i w rezultacie stają się egzemplifikacją sukcesu każdego z bohaterów.

Książka jest głosem przeciwko dyskryminacji rasowej i głosem w sprawie geopolityki emigracyjnej. Dzięki wypowiedziom ludzi, których los uchodźcy dotyczy bezpośrednio, przyglądamy się asymilacji od środka, czyli kosztom emocjonalnym i ekonomicznym, jakie muszą ponieść obie strony. Przedstawione w książce historie nie są receptą na obecną sytuację. Są przykładem rozwiązań i poszerzają spektrum patrzenia na jeden z większych problemów współczesnego świata.

Dziesięć obszernych wywiadów z osobami, które pod koniec lat sześćdziesiątych wyemigrowały z Polski do Szwecji. Otwarciem wszystkich wypowiedzi jest wyjazd i początki w nowej rzeczywistości. Naszkowska przepytała osoby znane i cenione w swojej profesji m.in. Joannę Helander, prof. Jerzego Sarneckiego, Macieja Zarembę Bielawskiego. Środek ciężkości z opisu pierwszych przeżyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cichy pisze o mieście, jak Stasiuk o przyrodzie w Wołowcu: wnikliwie, błyskotliwie, z poetycką nutą. Wszystkie przejawy życia miejskiego leżą w orbicie jego opisu, zaczynając od życia społecznego ulicy ( tego bliskiego śmietnikowi również), poprzez architekturę i naturę, której jest w książce zdecydowanie najwięcej. Część zapisków poprzedza datą, jak w dzienniku. Pozbawia je jednak rocznej adnotacji, pozostawiając tylko dzienne i miesięczne oznaczenie. Zabieg ten daje orientację w porze roku i potęguje wrażenie powtarzalności. Ze strony na stronę czytało mi się lepiej i cieszę się, że zniechęcona początkiem jednak do książki wróciłam. Największy minus to jakby na siłę dorobione zakończenie, poza tym fajna, kontemplacyjna lektura. Powinna się spodobać mieszczuchom spełnionym w miejscu zamieszkania, jednocześnie czującym związek z przyrodniczą przemijalnością otoczenia. Mogą sobie coś nie coś przemyśleć. Żyjący na łonie natury, też mogą ;)

Cichy pisze o mieście, jak Stasiuk o przyrodzie w Wołowcu: wnikliwie, błyskotliwie, z poetycką nutą. Wszystkie przejawy życia miejskiego leżą w orbicie jego opisu, zaczynając od życia społecznego ulicy ( tego bliskiego śmietnikowi również), poprzez architekturę i naturę, której jest w książce zdecydowanie najwięcej. Część zapisków poprzedza datą, jak w dzienniku. Pozbawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kanwą reportażu są dwadzieścia cztery historie kryminalne, które zdarzyły się w Polsce w ostatnich latach (od przestępstw medycznych, finansowych przekrętów, po zabójstwa i molestowania, także wśród kleru - szeroki wachlarz).
Wbrew pytaniu, które stawia Kącki na początku reportażu, jak tezę ze znakiem zapytania - „czy mógłbyś stać się jednym z bohaterów tej książki?” - nie wykonuje żadnych gestów, by zabawić się z czytelnikiem w psychologiczne podchody. Postawił je, w moim odczuciu, na siłę, by jakiś mianownik zaistniał i powiązał napisane (ciekawie - tego nie można autorowi odmówić) dla Gazety Wyborczej reportaże. Natomiast duża ilość przywołanych historii powoduje, że wszystkie są potraktowane trochę skrótowo. Przynajmniej takie robią wrażenie na kartach książki, już nie czasopisma. Na plus "Plaży za szafą" należy zaliczyć wciągający sposób narracji, sprawiający wrażenie rzetelnego śledztwa. Całość jednak, jako zbiór bez komentarza i poważniejszej tezy, pozostawia niedosyt.

Kanwą reportażu są dwadzieścia cztery historie kryminalne, które zdarzyły się w Polsce w ostatnich latach (od przestępstw medycznych, finansowych przekrętów, po zabójstwa i molestowania, także wśród kleru - szeroki wachlarz).
Wbrew pytaniu, które stawia Kącki na początku reportażu, jak tezę ze znakiem zapytania - „czy mógłbyś stać się jednym z bohaterów tej książki?” - nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe Wojciech Bonowicz, Wojciech Waglewski
Ocena 7,4
Wagiel. Jeszcz... Wojciech Bonowicz, ...

Na półkach: , ,

Piękny wywiad. Wartościowy pod względem merytorycznym i językowym. O muzyce, rodzinie i świecie. O wytrwałości, nieustannym poszukiwaniu „opakowania” dla artystycznego „ja”, życiu w zgodzie z samym sobą. W swojej szczerości nie przekracza granic, odkrywa te fragmenty swojego życia, które są ciekawe i nienachalnie moralizatorskie. W ustach rockandrollowej marki i ikony, jaką jest Waglewski, brzmią jednak podwójnie mocno.

Piękny wywiad. Wartościowy pod względem merytorycznym i językowym. O muzyce, rodzinie i świecie. O wytrwałości, nieustannym poszukiwaniu „opakowania” dla artystycznego „ja”, życiu w zgodzie z samym sobą. W swojej szczerości nie przekracza granic, odkrywa te fragmenty swojego życia, które są ciekawe i nienachalnie moralizatorskie. W ustach rockandrollowej marki i ikony, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dwugłos ojca i syna na temat rodzinnego życia w czechosłowackim komunizmie wybrzmiał w mojej głowie bez poruszenia. Jakby cała para poszła w komin. Może dlatego, że przykłady reżimowych prześladowań nie są zbyt silnie w książce akcentowane, natomiast dużo jest w niej dwutorowości: dwie perspektywy dwóch bohaterów, skoki w czasie - na tym należy skupić uwagę, aby nie stracić wątku. Staje się to w końcu męczące, bo dwóch narratorów nie wnosi do fabuły tyle, ile oczekujemy i nie rekompensuje niewygody czytelnikowi, który czasami traci orientację. Szkoda, bo niewątpliwie Vaculik porównywany do Hrabala i Kundery jest pisarzem z wyższej półki i miał pomysł na tę historię. Niestety w "Siekierze" nie jest aż tak uroczy i zabawny, jak Hrabal piszący o rodzinie, ani tak poruszający, jak Kundera mierzący się z komunizmem. Jest w moim odczuciu dość nijaki, bardziej nudny niż trudny. Szkoda, zwłaszcza, że powieść zaczyna się obiecująco, wszystko zdaje się toczyć w dobrym kierunku, dopiero z czasem fabuła się rozmywa, brakuje jej silnych punktów, atmosfery i tego błysku, który mają tylko bardzo dobre powieści, choć przebłyski są i kilka świetnych dialogów też.

Dwugłos ojca i syna na temat rodzinnego życia w czechosłowackim komunizmie wybrzmiał w mojej głowie bez poruszenia. Jakby cała para poszła w komin. Może dlatego, że przykłady reżimowych prześladowań nie są zbyt silnie w książce akcentowane, natomiast dużo jest w niej dwutorowości: dwie perspektywy dwóch bohaterów, skoki w czasie - na tym należy skupić uwagę, aby nie stracić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

NIEŚPIESZNA PRZYJEMNOŚĆ I MAŁE CUDA

Najpierw niekonstruktywnie - uwielbiam Patti Smith. Za całokształt. Za to kim jest, jak śpiewa i co pisze. Konstruktywnie – książka to kolaż reminiscencji, dziennika pisanego w kafejce nad kubkiem kawy lub w podróży. To także niespieszne smakowanie prostych przyjemności. Patti nie epatuje wprost mądrościami, nie mówi, jak żyć po stracie, traumie, samotnie, czy w jesieni życia (starość in persona nie pojawia się w książce, za co wielkie chapeau bas). Pod postacią z pozoru prozaicznych czynności wypełniających czas, zadumy nad egzystencją, poetyckiej metafory, kreśli swoje przemyślenia „ o niczym”. Przywołując wspomnienia, nie roztkliwia się nad sobą. Sentymentalizm zastępuje otwartym umysłem. Prawdę o sobie i o życiu przekazuje za pomocą: detalu, czarno-białych fotografii (tych w książce jest dość dużo, nie są jednak tak dobre jak w „Poniedziałkowych dzieciach”) i odnajdywania swojego miejsca w świecie. Jestem na tak! Bardzo na tak!

NIEŚPIESZNA PRZYJEMNOŚĆ I MAŁE CUDA

Najpierw niekonstruktywnie - uwielbiam Patti Smith. Za całokształt. Za to kim jest, jak śpiewa i co pisze. Konstruktywnie – książka to kolaż reminiscencji, dziennika pisanego w kafejce nad kubkiem kawy lub w podróży. To także niespieszne smakowanie prostych przyjemności. Patti nie epatuje wprost mądrościami, nie mówi, jak żyć po stracie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Patti Smith - poetka pisząca prozą, frontmenka rockendrollowa, niepowtarzalna, silna i wszechstronnie uzdolniona kobieta o „Poniedziałkowych dzieciach” napisała, że są historią jej miłości i przyjaźni z fotografem Robertem Mapplethorpe'm. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o przekraczaniu siebie, o poszukiwaniu klucza do formułowania własnej podmiotowości, o bezkompromisowej drodze ku artystycznemu spełnieniu - i - o bezgranicznej lojalności wobec drugiej osoby. Jej wspomnienia sięgające lat sześćdziesiątych XX-tego wieku, dają szeroki obraz bohemy Nowego Yorku tamtych lat, są soczyste w swojej formie, bez patosu, bez niepotrzebnych słów, wyciszone tam gdzie trzeba, by niepotrzebnie nie przekraczać kolejnego tabu, które przekraczali razem z Mapllethorpe'm w sztuce. Do bólu szczere wyznanie z poetyckim pazurem.

Patti Smith - poetka pisząca prozą, frontmenka rockendrollowa, niepowtarzalna, silna i wszechstronnie uzdolniona kobieta o „Poniedziałkowych dzieciach” napisała, że są historią jej miłości i przyjaźni z fotografem Robertem Mapplethorpe'm. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o przekraczaniu siebie, o poszukiwaniu klucza do formułowania własnej podmiotowości, o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Najlepiej w życiu ma Twój kot. Listy Kornel Filipowicz, Wisława Szymborska
Ocena 7,6
Najlepiej w ży... Kornel Filipowicz, ...

Na półkach: , ,

Do pewnego stopnia urocza korespondencja pomiędzy Szymborską i Filipowiczem - ludźmi o dużej kulturze osobistej, darzącymi się głębokim uczuciem. Zwłaszcza ich listy pochodzące z prawie półrocznego jej pobytu w sanatorium w Zakopanem budzą zainteresowanie, bo są wymianą myśli pomiędzy nimi. Niestety stopniowo, od momentu powrotu Noblistki do Krakowa (1/3 książki), listy i kartki zaczęli pisać do siebie okazjonalnie, często jednostronnie, coraz krótsze. Jako czytelnik nie adresat, nie dowiadywałam się, jak sprawa potoczyła się dalej, nie otrzymywałam odpowiedzi na pytania, które wzajemnie zadawali sobie na papierze. Informując się o sprawach życia codziennego, pozostawili świadectwo epoki, a wprowadzając postaci fikcyjne (głównie Szymborska) wykazali się pomysłowością. Niestety i ten zabieg nie pomaga, gdy proza życia w pewnym momencie bierze górę nad innymi tematami i staje się główną, a często jedyną, treścią ich korespondencji, zarazem jałową informacją, monotonną w czytaniu.

Wyklejanki poetki i rysunki pisarza pochodzące z ich listów, wzbogacają wizualnie książkę, jednak po wymianie epistolarnej pomiędzy takimi osobistościami literatury, spodziewałam się strawy duchowej, zwierzeń twórczych, niepokojów czy objawień literackich, niestety tej sfery ich życia w listach prawie w ogóle nie ma.

Do pewnego stopnia urocza korespondencja pomiędzy Szymborską i Filipowiczem - ludźmi o dużej kulturze osobistej, darzącymi się głębokim uczuciem. Zwłaszcza ich listy pochodzące z prawie półrocznego jej pobytu w sanatorium w Zakopanem budzą zainteresowanie, bo są wymianą myśli pomiędzy nimi. Niestety stopniowo, od momentu powrotu Noblistki do Krakowa (1/3 książki), listy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Treściwy i esencjonalny, bardzo wymowny wywiad, który porządkuje prawdy bezsprzeczne i te mniej oczywiste. Trzeźwość spojrzenia Herty Müller na absolutyzm totalitarnych rządów i jej niezwykła precyzja w doborze słów opisujących rozpad psychiki u ofiar przesłuchań i upodleń (rumuńskie służby bezpieczeństwa - ona, łagry - matka) stanowią sedno książki. Jej jednoznacznie antyreżimowa postawa nadaje wypowiedziom siłę i wypełnia je prawdą, nie pozostawiając pola do przeinaczeń. To także rozmowa o dorobku Noblistki i wpływie życia w dyktaturze na jej twórczość.
Tym co wyróżnia tę prozę od książek o podobnej treści, jest literackie ujęcie tematu egzystencji w terrorze, niebanalna umiejętność interpretacji doświadczeń oraz ogromna erudycja i poetyckość w opisie dziecięcych, choć nie tylko, wyobrażeń. Pozycja szczególna dla lubiących zgłębiać historię przez pryzmat jednostki.

Treściwy i esencjonalny, bardzo wymowny wywiad, który porządkuje prawdy bezsprzeczne i te mniej oczywiste. Trzeźwość spojrzenia Herty Müller na absolutyzm totalitarnych rządów i jej niezwykła precyzja w doborze słów opisujących rozpad psychiki u ofiar przesłuchań i upodleń (rumuńskie służby bezpieczeństwa - ona, łagry - matka) stanowią sedno książki. Jej jednoznacznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zbombardowany Berlin i miasteczko Prenzlau 1945-1946. Pisarz w średnim wieku i jego dużo młodsza żona próbują wrócić do swojego mieszkania, a przede wszystkim chcą odzyskać swoje życie. Gdyby Fallada nie pozostawiał pewnych sytuacji samym sobie, gdyby nie bagatelizował ich istnienia (w końcu sam je emanował w fabule), lecz sumiennie opowiedział całą historię, sięgając do "jądra ciemności", do sedna, wydobyłby, z tej na poły autobiograficznej historii, prawdziwy dramatyzm. I człowieczeństwo, które także wiąże się z upadkiem. I byłoby pięknie, bo co jak co, ale w udręce duchowej na kartach książek lubimy się nurzać. Niestety, dobrze odmalował tylko aurę tego czasu - realia powojenne. I pozostawił jedynie dobrą książkę, której do przymiotnika "bardzo" zabrakło soli i pieprzu. I poskąpił swojego zaangażowania w rozwiązania egzystencjalne, potraktował je po macoszemu - czasami rozwiązują się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I stworzył dwuznacznie postępującego bohatera, który chyba wcale taki nie miał być, gdzieś podskórnie to czujemy. Być może historia była Autorowi zbyt bliska, a pewne fakty nadto bolesne, bo wyszło, jak wyszło - nie do końca przejmująco. Mając świadomość tych braków, paradoksalnie otrzymujemy dość przyjemną i dość ciekawą lekturę.

Moja ocena 5,5

Zbombardowany Berlin i miasteczko Prenzlau 1945-1946. Pisarz w średnim wieku i jego dużo młodsza żona próbują wrócić do swojego mieszkania, a przede wszystkim chcą odzyskać swoje życie. Gdyby Fallada nie pozostawiał pewnych sytuacji samym sobie, gdyby nie bagatelizował ich istnienia (w końcu sam je emanował w fabule), lecz sumiennie opowiedział całą historię, sięgając do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzy siostry około trzydziestoletnie jadą na urodziny ojca. Z Pragi na wieś mają dwie godziny drogi. Soukupova „wchodzi w głowy” każdej z bohaterek, dzięki czemu ich traumy, lęki i wzajemne animozje widzimy z różnych perspektyw i od środka każdej z nich. Stajemy się świadkami rozkładania się relacji, oskarżeń, prób obrony toksycznych związków przy jednoczesnej bardzo silnej potrzebie bliskości i ciepła. Przyjazd do rodzinnego domu, to kolejne traumatyczne przeżycie w życiu z pozoru normalnej, kochającej się rodziny. Szybka narracja z fajnym nerwem, chłodny dystans autorki do postaci i zdarzeń, pozbawiony moralizowania styl i ogromna prawda codziennego życia powodują, że „Pod śniegiem” czyta się szybko i z przyjemnością.

Trzy siostry około trzydziestoletnie jadą na urodziny ojca. Z Pragi na wieś mają dwie godziny drogi. Soukupova „wchodzi w głowy” każdej z bohaterek, dzięki czemu ich traumy, lęki i wzajemne animozje widzimy z różnych perspektyw i od środka każdej z nich. Stajemy się świadkami rozkładania się relacji, oskarżeń, prób obrony toksycznych związków przy jednoczesnej bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

ROZWAŻANIA O PAMIĘCI

Jak bardzo istotna jest pamięć w zbiorowym doświadczaniu historii, na ile ważna, by samemu zrozumieć własną tożsamość, przystawalność i odnaleźć swoje miejsce w świecie. Pollack zaczyna od rodziny, od własnego podwórka i rozliczenia grzechów przodków, by płynnie przejść do trudnej pamięci zbiorowej wypędzeń, przesiedleń, zaniechań, mordów. Lektura poważna i myślę, że ważna, napisana z dużą erudycją.

ROZWAŻANIA O PAMIĘCI

Jak bardzo istotna jest pamięć w zbiorowym doświadczaniu historii, na ile ważna, by samemu zrozumieć własną tożsamość, przystawalność i odnaleźć swoje miejsce w świecie. Pollack zaczyna od rodziny, od własnego podwórka i rozliczenia grzechów przodków, by płynnie przejść do trudnej pamięci zbiorowej wypędzeń, przesiedleń, zaniechań, mordów. Lektura...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat Andrzeja Fidyka Andrzej Fidyk, Aleksandra Szarłat
Ocena 7,7
Świat Andrzeja... Andrzej Fidyk, Alek...

Na półkach: , ,

Andrzej Fidyk rzeczowo i ciekawie o pracy nad swoimi największymi filmami m.in.: „Defiladzie”, „Tańcu trzcin”, „ Karnawale. Największym party świata”, „Historii z Yodok”, „Kiniarzach z Kalkuty”, „Białoruskim walcu”. Moje oczekiwania wobec książki były duże, bo Fidyk to jeden z największych polskich dokumentalistów. Miałam nadzieję, że książka będzie dopełnieniem obrazów. I była. Po lekturze czuję wielką satysfakcję. Otrzymałam anegdotyczne, ale także faktograficzne omówienie treści filmów, profesjonalne dopowiedzenie na temat warsztatu pracy przy okazji każdego tytułu i komentarz uaktualniający przekaz filmowy, a także odpowiedzi na pytania, które nasuwały się podczas oglądania dokumentów np. dalsze losy bohaterów (sędzia z Brazylii), karoshi w Japonii etc. Gorąco polecam!

Andrzej Fidyk rzeczowo i ciekawie o pracy nad swoimi największymi filmami m.in.: „Defiladzie”, „Tańcu trzcin”, „ Karnawale. Największym party świata”, „Historii z Yodok”, „Kiniarzach z Kalkuty”, „Białoruskim walcu”. Moje oczekiwania wobec książki były duże, bo Fidyk to jeden z największych polskich dokumentalistów. Miałam nadzieję, że książka będzie dopełnieniem obrazów. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia dziewczynki, którą Pleijel była. Autobiograficzna powieść napisana w trzeciej osobie. Jakby autorka dystansowała się do własnej pamięci, albo próbowała z innej perspektywy spojrzeć na swoje dzieciństwo i młodość, pozbawione ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Patrzy na siebie, stając obok siebie i pisze o sobie - „Tylko ja ją widzę”. Zabieg, dość często przez autorkę stosowany we „Wróżbie”, nie jest odwołaniem do A.E. Poe ;). W miarę przybywania stron osoba trzecia staje się osobą pierwszą, niejako nadając sobie samej tożsamość w bezpośredniej konfrontacji z reminiscencją – w miarę ciekawy zabieg. Natomiast mniej mi się podoba pomysł zaczerpnięty z poezji, a wtłoczony, tutaj w prozę, moim zdaniem na siłę. Polega on na tym, by myśl nie kończyła się w wersie/zdaniu, ale by zaczynać w jej połowie nowy akapit - dla mnie zbyt oryginalny zabieg i trąci manieryzmem, a nadużywany trochę mierzi.

Zalety – szczerość w opisie, zmaganie z ulotnością i wybiórczością pamięci. Dożo fajnej poetyki w sferze uczuć i wspomnień, bardzo osobiste wynurzenia i błyskotliwe puenty. Dobra powieść, dobrze się czyta, trochę tylko niewykorzystany potencjał.

Historia dziewczynki, którą Pleijel była. Autobiograficzna powieść napisana w trzeciej osobie. Jakby autorka dystansowała się do własnej pamięci, albo próbowała z innej perspektywy spojrzeć na swoje dzieciństwo i młodość, pozbawione ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Patrzy na siebie, stając obok siebie i pisze o sobie - „Tylko ja ją widzę”. Zabieg, dość często przez autorkę...

więcej Pokaż mimo to