-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2021
2021-04
Ta czterystu stronicowa powieść o losach z pozoru obcych dla siebie osób, była jedną z najbardziej dla mnie wyczekiwanych. Jest to druga książka w dorobku Billa Clegga, o której wydaniu w Polsce jakichkolwiek wzmianek dopatrywałam się od dawna. „Od dawna” czyli po przeczytaniu „Czy miałaś kiedyś rodzinę”, debiutanckiej powieści tego pisarza, która urzekła mnie na długi czas. Kiedy więc „Koniec dnia” pojawiła się na naszym rynku, nie mogłam nie zatopić się w chwytającą za serce przeszłość bohaterów i dać się porwać bez reszty.
Mamy w niej opisane losy dziedziczki zmagającej się z postępującą chorobą, przyjaciółki z dawnych lat nieświadomej ukrytej przed nią prawdy, kobiety mieszkającej na Hawajach, która dawno temu pogrzebała swoje młodzieńcze wspomnienia w piaskach tamtych wysp. Poznajemy też Alice i Hipa – matkę i syna, którzy na nowo muszą poukładać swoją rzeczywistość.
Mając w pamięci świetnie skonstruowaną debiutancką powieść Clegga, wiedziałam czego mogę się spodziewać. Mimo wielu bohaterów, których historie z początku nie mające ze sobą wiele wspólnego, łączą się w piękną, złożoną z tak wielu skrajnych emocji powieść. Jest to jedna z tych pozycji, które czyta się w skupieniu, aby nie pominąć żadnego szczegółu, ale w żadnym stopniu jej to nie ujmuje. Pokazuje natomiast jej głębię i kunsztowną precyzję z jaką autor kreśli dalsze wątki. Co mnie urzekło to bohaterowie z krwi i kości, których możemy spotkać w codziennym życiu. Nie ma tu miejsca na przesłodzone triumfy i gładkie słówka. Czytelnik spotyka się z ludźmi do bólu prawdziwymi, dla których podziały klasowe to chleb powszedni, a którzy mimo tak wielu różnic zostali dotkliwie zranieni w życiu. Chociaż mogłoby się wydawać, że po tak długim czasie wypowiedziane, albo też i nie, słowa poszły w zapomnienie, a rany się zasklepiły, ich teraźniejszość wciąż naznaczona jest wydarzeniami z przeszłości. Jestem pełna podziwu dla talentu Billa Clegga, który każdemu z bohaterów oddaje głos i pozwala pokazać swoją perspektywę.
Po przeczytaniu książka pozostawiła u mnie pewien niedosyt, długo szukałam tego defektu w lekturze, który jak sądziłam musiał być za to odpowiedzialny. Po czym zdałam sobie sprawę, że to niedosyt spowodowany pożegnaniem z ludźmi, których historie dogłębnie mnie poruszyły. Potem przyszło zrozumienie, że tak naprawdę nie ma już więcej do dodania, bo to nie jedna z tych pozycji kończących się „żyli długo i szczęśliwe” tylko, jak w prawdziwym życiu, pozostawiająca z nutą niepewności co przyniesie przyszłość.
Ta czterystu stronicowa powieść o losach z pozoru obcych dla siebie osób, była jedną z najbardziej dla mnie wyczekiwanych. Jest to druga książka w dorobku Billa Clegga, o której wydaniu w Polsce jakichkolwiek wzmianek dopatrywałam się od dawna. „Od dawna” czyli po przeczytaniu „Czy miałaś kiedyś rodzinę”, debiutanckiej powieści tego pisarza, która urzekła mnie na długi...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Rzeczy, które spadają z nieba" to jedna z tych książek, po których nie do końca wiadomo czego się spodziewać. Czy oczekiwałam jednotorowej fabuły, zwartej historii "na raz"? Chyba tak.. Ale czy się rozczarowałam? Nie.
Lektura tej książki nie szła mi wcale tak szybko, jak mogłabym przypuszczać, przez wzgląd na jej niewielki rozmiar. Powodem było to, że po prostu to nie jest książka na tak zwane "odmóżdżenie". Za to pełna refleksji, napisana pięknym językiem opowieść o zwykłych ludziach i ich niezwykłych zrządzeniach losu, które wyrywają ich z dotychczasowej rzeczywistości.
Co mnie urzekło to sposób narracji, oddanie głosu dziecku, które próbuje znaleźć odpowiedź na to, na co odpowiedzi szukają miliony ludzi. Autorka przenosi czytelnika do świata, z jednej strony tak oddalonego od rzeczywistości, z tak niesamowitym, enigmatycznym klimatem, a z drugiej tak realnego, bliskiego każdemu człowiekowi - bo kto z nas nigdy nie zadawał sobie pytania "czemu to mnie spotkało?", "i co dalej?".
"Rzeczy, które spadają z nieba" to książka, którą czytałam powoli, delektując się słowami. Zaskoczyła mnie formą, ale i przekazem. To taka perełka, obok której łatwo przejść obojętnie, a która daje nadzieję, że z upływem czasu coś, co raz wytrąciło z dobrze znanego rytmu codzienności, stanie się tylko wspomnieniem.
"Rzeczy, które spadają z nieba" to jedna z tych książek, po których nie do końca wiadomo czego się spodziewać. Czy oczekiwałam jednotorowej fabuły, zwartej historii "na raz"? Chyba tak.. Ale czy się rozczarowałam? Nie.
więcej Pokaż mimo toLektura tej książki nie szła mi wcale tak szybko, jak mogłabym przypuszczać, przez wzgląd na jej niewielki rozmiar. Powodem było to, że po prostu to nie jest...