Nigdzie indziej
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- There There: A novel
- Wydawnictwo:
- Zysk i S-ka
- Data wydania:
- 2019-06-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-06-04
- Data 1. wydania:
- 2018-06-05
- Liczba stron:
- 392
- Czas czytania
- 6 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381166362
- Tłumacz:
- Tomasz Tesznar
- Inne
Najpopularniejszy debiut literacki 2018 roku w Stanach Zjednoczonych. Jedna z najlepszych książek roku według: „The Washington Post”, „NPR”, „Time”, „O, The Oprah Magazine”, „San Francisco Chronicle”, „Entertainment Weekly”, „The Dallas Morning News”, „Buzzfeed”, „BookPage”, „Publishers Weekly”, „Library Journal”, „Kirkus Reviews”.
Nigdzie indziej to wielopokoleniowa opowieść o przemocy i regeneracji, pamięci i tożsamości, jak również pięknie i rozpaczy, które wplecione są w dzieje rdzennych mieszkańców Ameryki Tommy Orange opowiada historię dwunastu postaci, z których każda ma swoje powody, by wybrać się na wielki zjazd plemienny w Oakland. Jacquie Czerwone Pióro od niedawna znowu nie pije i usiłuje powrócić na łono rodziny, którą niegdyś porzuciła. Dene Oxendene stara się poskładać swe życie na nowo po śmierci wujka i przybywa na zjazd, aby pracować na rzecz indiańskiej społeczności i w ten sposób uczcić jego pamięć. Opal Viola Wiktoria Niedźwiedzia Tarcza przychodzi na stadion, by obejrzeć występ swego siostrzeńca Orvila, który nauczył się tradycyjnego indiańskiego tańca, oglądając materiały wideo na kanale YouTube, a teraz po raz pierwszy chce go wykonać podczas zjazdu przed publicznością. Ten imponujący spektakl odwołujący się do uświęconej tradycji będzie więc okazją do wzruszających pojednań. Stadion w Oakland stanie się również widownią wydarzeń, w których wyniku naród indiański poniesie wielkie ofiary, znów wykaże się heroizmem i dozna niewypowiedzianej straty.
Oto głos, jakiego nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, głos nabrzmiały poezją i pełen pasji. W tej kapitalnej powieści, która bierze się za bary ze złożoną i bolesną historią, ze spuścizną piękna i głębokiej duchowości, a także z plagą uzależnień, przemocy oraz nadużyć i samobójstw, Tommy Orange pisze o rdzennym Amerykaninie osiadłym w wielkim mieście. Na przemian pełna niepohamowanej wściekłości i gniewu, zabawna i poruszająca aż do głębi serca, pierwsza powieść Tommy’ego Orange’a jest zdumiewającym i wstrząsającym zarazem portretem takiej Ameryki, jaką bardzo niewielu z nas kiedykolwiek widziało.
„Zachwycający debiut” – Margaret Atwood
„Brawurowa” – Dwight Garner, „The New York Times”
„Czyste urzekające piękno” – Colm Toibin, „The New York Times”
„Mistrzostwo” – Ron Charles, „The Washington Post”
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wszystkie drogi prowadzą na stadion w Oakland
„Nigdzie indziej” Tommy’ego Orange’a czy choćby wydana również w tym roku „Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie” Jesmyn Ward to powieści, o których owszem, jest dość głośno przy okazji zapowiedzi wydawniczych, ale ich okładki najczęściej giną przygniecione stosem kolejnych premier. Nie są tak popularne jak inne, nie mówi się o nich zbyt często. Głównie dlatego, że polski czytelnik chyba nie do końca lubi, gdy amerykańscy pisarze otwierają spuchnięty brzuch Ameryki i wyciągają cuchnące wnętrzności, jednocześnie burząc polskie wyobrażenie o american dream.
Eksplozja talentu i nieoczywistych myśli. Zabawna i bluźniercza, napisana ze świadomością przemocy, która przebiega niczym blizna przez kulturę amerykańską. – Jeff Baker, „The Seattle Times”
„Nigdzie indziej” to debiut Tommy’ego Orange’a, a także historia, która przebojem wdarła się na szczyty amerykańskiego rynku wydawniczego. W końcu ile powstało książek o segregacji rasowej, o niewolnictwie, czyli koszmarze, który już zawsze będzie zapisany krwią na kartach historii tego kontynentu? I choć dopiero w ostatnim czasie z taką chęcią sięgam po ten typ literatury, to jakoś nie mogę przypomnieć sobie tytułu, który tak mocno rzuciłby wyzwanie amerykańskiemu społeczeństwu. Autor wydaje się wręcz walić książką w stół i pytać: „A kiedy rozliczycie się za te grzechy?”. Bo czasy niewolnictwa czy segregacji rasowej to nie są najmroczniejsze dzieje.
Nigdzie indziej spada na nas jak grom z jasnego nieba. Donośny głos literatury XXI wieku nareszcie wybrzmiał z całą mocą. – Marlon James
Wiedza większości polskich czytelników o rdzennych Indianach zapewne nie przekracza tego, co serwują nam podręczniki do historii. Wiemy, że byli prześladowani, zamykani w specjalnych rezerwatach, a później zmuszani do asymilacji. Jednak czy da się w pełni pozbawić społeczeństwo tradycji i kultury? Autor pokazuje, że potęguje to tylko problemy potomków rdzennych Indian. Jak mają kultywować tradycje, których już nie ma? Jak odnaleźć się w świecie, gdy biali mówią: „to było tak dawno temu, zapomnijmy o tym”? Jak ma identyfikować się osoba, która w swoich żyłach ma zaledwie odrobinę indiańskiej krwi? Powinna czuć dumę?
Tommy Orange rozpoczyna swoją książkę prologiem, w którym streszcza wszelkie okrucieństwa i grzechy, jakich dokonano na jego braciach, by później zgrabnie lawirować między dwunastoma różnymi postaciami i ich historiami. Bohaterami, którzy i tak prędzej czy później zawędrują na wielki zjazd plemienny w Oakland, gdzie Orange rozpocznie ostatni i najbardziej brutalny akt swojej opowieści.
Wyjątkowa debiutancka powieść. Historie takie jak „Nigdzie indziej” rzucają wyzwanie wszystkim innym historiom, aby były lepsze. – Chelsea Leu, „San Francisco Chronicle”
„Nigdzie indziej” to coś więcej niż doskonale poprowadzone postacie, świetnie zarysowane tło społeczno-historyczne czy książka w pewien sposób burząca tabu. To powieść, która chwyta czytelnika za serce, by na ostatnich stronach coraz mocniej zaciskać na nim swoje palce. Autor nie ma litości dla nikogo – niczym kosiarz ścina nici ludzkiego życia, bez względu na przewinienia i zasługi. Jednocześnie chwyta czytelnika za rękę i wprowadza do społeczności, której obywatel dla niemal 90% czytelników jest tylko „głową przyozdobioną pióropuszem”. Orange otwiera drzwi do tajemniczego świata, udowadniając, że Indianie już dawno wyszli ze swoich namiotów. Toczą ich takie same choroby XXI wieku, co innych. Narkotyki, alkohol, przemoc wobec kobiet. Nieważne, jaki masz kolor skóry. I choć rdzenni Amerykanie nadal tańczą na stadionie w Oakland w swoich tradycyjnych strojach, to tak naprawdę niczym nie różnią się od nas.
Kinga Kolenda
Oceny
Książka na półkach
- 748
- 278
- 58
- 12
- 11
- 11
- 9
- 6
- 6
- 6
OPINIE i DYSKUSJE
Plemiona ograbione z tożsamości i trauma wielu pokoleń czy po prostu bieda i jej skutki? Trudno jednoznacznie ocenić
Plemiona ograbione z tożsamości i trauma wielu pokoleń czy po prostu bieda i jej skutki? Trudno jednoznacznie ocenić
Pokaż mimo to<Nigdzie indziej, bo "tam" już nie ma....> <Przeczytaliście ostatnią jakąś "starszą" książkę, niekoniecznie premierę?>
"Ale dla rdzennych mieszkańców tego kraju, rdzennych mieszkańców obu Ameryk, "tam" to dziś zabudowana, zasypana ziemia przodków, bezpowrotnie utracone wspomnienia przykryte warstwą szkła, betonu, kabli i stali".
Nigdzie indziej to potężna powieść o odmienności, poszukiwaniu własnej tożsamości, beznadziei i uzależnieniach. Dla mnie to jednak przede wszystkim historia o bezpowrotnej utracie. Stracie milionów ludzkich istnień rdzennych Amerykanów, którzy zostali brutalnie zamordowani w czasie kolonizacji, zmarli na skutek zawleczonych chorób i uzależnień. To zniszczenie bogatej i wspaniałej kultury ludzi, którzy bezgranicznie uwielbiali swoją ziemię i naturę. Potrafili żyć z nią w harmonii i głębokim szacunku. To strata tysięcy szans i perspektyw na poprawę losu tylko przez to, że rdzenni mieszkańcy zostali zepchnięci do rezerwatów i jeszcze współcześnie wyrwanie się z wiru uzależnień, działalności przestępczej czy po prostu ubóstwa graniczy z cudem.
Tommy Orange snuje przed czytelnikiem wielogłosową opowieść o współczesnych Indianach zamieszkujących wielkie metropolie. Ich przodkowie ukochali sobie przestrzeń i naturę, a oni muszą przystosować się do danych im warunków i otaczają się betonem i stalą. W tej wielowątkowej historii zastanawiamy się nad kwestiami tożsamości, odnajdywania siebie, śledzimy bogatą historię Indian. Na początku miałam problemy z odnalezieniem się w tej książce, ponieważ jednak jest w niej sporo bohaterów, a każdy z nich opowiada o swoich bolączkach i przeżyciach. Nie zauważałam też pomiędzy nimi żadnego związku. Nagle wszystko zaczęło się subtelnie spajać. Wystarczyło jedno zdanie rzucone w odpowiednim momencie, pajęczyna rozpleciona pomiędzy kolejnymi bohaterami tak, aby połączyć się ściśle w kulminacyjnym momencie. Naprawdę zgrabnie przeniknęły się te wszystkie wątki.
<Nigdzie indziej, bo "tam" już nie ma....> <Przeczytaliście ostatnią jakąś "starszą" książkę, niekoniecznie premierę?>
więcej Pokaż mimo to"Ale dla rdzennych mieszkańców tego kraju, rdzennych mieszkańców obu Ameryk, "tam" to dziś zabudowana, zasypana ziemia przodków, bezpowrotnie utracone wspomnienia przykryte warstwą szkła, betonu, kabli i stali".
Nigdzie indziej to potężna powieść o...
Uwaga: zdaję sobie sprawę, że obecnie w Internecie panuje mocna dyskusja na temat tego, żeby nie używać określenia ,,Indianin”, tylko ,,rdzenny Amerykanin”. Jako że argumenty padają głównie ze strony osób, które przeczytały jedną czy dwie powieści, zrobiłam własne ,,śledztwo” w pozycjach non-fiction i u ludzi, którzy zajmują się tematem naukowo. Z tego, co udało mi się wyczytać, większość osób z tej kultury nie ma nic przeciwko określeniu ,,Indianin” i chce je przejąć, a ci, którzy go sobie nie życzą, nie chcą też określenia siebie jako rdzennych Amerykanów (Ameryka to też nazwa wymyślona przez białych kolonizatorów). Postaram się używać nazw konkretnych plemion, a jeśli nie będzie to możliwe, to naprzemiennie tych dwóch określeń albo tego, które preferuje autor danej książki. Akurat tutaj w większości pada słowo ,,Indianin”.
Autor przedstawia nam panoramę przeplatających się losów kilku przedstawicieli plemienia Czejenów. Mamy tu ,,miejskiego Indianina”, który nie chce wracać do rezerwatu, dziewczynkę po stracie matki, kobietę adoptowaną przez białą rodziną i szukającą biologicznej, trzech chłopców próbujących odpowiedzieć sobie na pytanie o swoją tożsamość przez wzięcie udziału w rytualnym tańcu. Kulminacją dla nich wszystkich ma być udział w uroczystym zebraniu w rezerwacie.
Na naszym rynku pojawia się wiele powieści rodzimych autorów w amerykańskich realiach, traktujące USA jako krainę mlekiem i miodem płynącą. Zapomina się o osobach zepchniętych na margines, pozbawionych czegoś, co powinno być oczywistością. Tommy Orange, sam pochodzący z plemienia Czejenów oraz Arapaho, pokazuje wizję, która nie ma wiele wspólnego z American Dream. Jest bolesna i niewygodna, bo nie ma tu mowy o zamiataniu przeszłości, autor domaga się stanowczych rozliczeń. Pisze o wszechobecnej patologii, na jaką skazana jest rdzenna ludność – o uzależnianiach, łatwym dostępie do używek, nastoletnich ciążach, traumach pokoleniowych, które nie znajdują przepracowania. Nie daje łatwych rozwiązań, nie jest to powieść emanująca nadzieją, jest raczej smutna i przygniatająca. Ale w tym wszystkim jest jednak poczucie więzi ze swoim ludem, swoim narodem, swoją ziemią. Autor zwraca uwagę, że obecna Ameryka praktycznie nie przypomina tej, którą posiadali i kochali Indianie – mimo to ich potomkowie chcą przejąć ją dla siebie, znaleźć swoje miejsce i czuć, że to jest ich ziemia. Szukają odpowiedzi na to, kim są, jak kultywować swoje zwyczaje, co to znaczy być Indianinem i czy trzeba komuś to udowadniać. Powieść jest bardzo mocno zakorzeniona w kulturze i historii Stanów, ale myślę, że każdy, kogo stać na refleksję, będzie potrafił ją zrozumieć i przemyśleć. Chociaż wcale nie jest prosta i przyjemna. Nade wszystko: ,,Nigdzie indziej” przypomina, że Indianie to nie są malownicze postacie z westernów, to ludzie, którzy nadal żyją w USA, zmagają się z wieloma problemami i ich głos powinien być wysłuchany i zauważony.
Może nie jest to najbardziej porywająca fabularnie pozycja. Może postacie są trochę bardziej symbolami. Ale dawno żadna pozycja nie dała mi tyle do myślenia i wiem, że zostanie ze mną na bardzo długo.
,, Wszyscy czasem nawalamy. Liczy się to, jak potem wracamy do normalnego życia.”
Uwaga: zdaję sobie sprawę, że obecnie w Internecie panuje mocna dyskusja na temat tego, żeby nie używać określenia ,,Indianin”, tylko ,,rdzenny Amerykanin”. Jako że argumenty padają głównie ze strony osób, które przeczytały jedną czy dwie powieści, zrobiłam własne ,,śledztwo” w pozycjach non-fiction i u ludzi, którzy zajmują się tematem naukowo. Z tego, co udało mi się...
więcej Pokaż mimo tozbyt wielu bohaterów. przerwałem czytanie na tydzień i potem się pogubiłem. poza tym styl (przynajmniej po polsku) miejscami siermiężny. najcenniejszy jest początek i otrzeźwiające informacje o święcie dziękczynienia.
zbyt wielu bohaterów. przerwałem czytanie na tydzień i potem się pogubiłem. poza tym styl (przynajmniej po polsku) miejscami siermiężny. najcenniejszy jest początek i otrzeźwiające informacje o święcie dziękczynienia.
Pokaż mimo tohttp://neavecreations.com/recenzja-37/
Nigdzie indziej to powieść inna niż wszystkie. Tommy Orange, będący członkiem rdzennych plemion indiańskich, snuje niełatwą opowieść o swoich pobratymcach.
Wprowadza nas w świat Indian prologiem, w którym barwnie przedstawia początki wspólnej historii mieszkańców Ameryki. Dalsza opowieść śledzi losy kilkunastu postaci, na różnych etapach ich życia, by finalnie zebrać je na najważniejszym, dorocznym wydarzeniu dla Indian – Zjeździe plemiennym. To sposób na zachowanie, przetrwanie i przekazanie tożsamości indiańskiej kolejnym pokoleniom.
Tommy Orange pokazuje nam, że współcześni Indianie, tak jak dawniej ulegają pokusom ognistej wody i innym współczesnym wynalazkom. W Nigdzie indziej widzimy zupełnie inne oblicze „american dream”, za którym goni wielu mieszkańców tego kontynentu, za którym gonią przybysze zza morza. No czegóż zazdrościć tym, których tak niewiele dzieli od upadku?
Książka Tommy’ego Orange’a mnie zupełnie nie zachwyciła, zgodnie z notką wydawcy spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Czegoś miłego, przyjemnego o współczesnych Indianach. A dostałam obuchem w łeb, bo ten świat i rzeczywistość współczesnego Indianina wcale taka cudowna nie jest. Rezerwaty? To zło konieczne by zachować tradycyjne indiańskie ścieżki, które w całej swej istocie bardziej przypominają zoo dla ludzi niż miejsce godnego życia. Indianie, rodowici mieszkańcy tych ziem, traktowani gorzej niż inne mniejszości narodowe. Jaka w tym ich wina? Że byli pierwsi i zagrabiono im ziemię, a teraz traktowani są jak intruzi? Tak jak już napisałam ta książka nie zachwyca, oburza i szokuje czytelnika w wielu miejscach. To nie jest lektura przyjemna, ale bardzo wartościowa, która powinna znaleźć się w Waszym ręku jeśli choć trochę interesuje Was historia, Ameryka i los drugiego człowieka.
http://neavecreations.com/recenzja-37/
więcej Pokaż mimo toNigdzie indziej to powieść inna niż wszystkie. Tommy Orange, będący członkiem rdzennych plemion indiańskich, snuje niełatwą opowieść o swoich pobratymcach.
Wprowadza nas w świat Indian prologiem, w którym barwnie przedstawia początki wspólnej historii mieszkańców Ameryki. Dalsza opowieść śledzi losy kilkunastu postaci, na różnych...
Ważna książka dla wszystkich, którzy chcieliby poznać współczesnych Indian i wyjść poza bajki.
Bo tu mamy srogą rzeczywistość ludzi, którzy wciąż zmagają się z traumą wybicia ponad 90% ich narodu, utratą ziemi, z przesiedleniem i zamknięciem w rezerwatach. Starają się żyć jak mogą, ale dla wielu z nich alkohol jest jedyną drogą ucieczki z piekła zwanego życiem. Bohaterowie tej powieści zmagają się z wieloma traumami, które często dziedziczą po rodzicach. Porzucenie, przemoc, adopcja, nastoletnie ciąże, narkotyki, alkoholizm, przestępstwa, depresja. Nie ma tu szczęśliwych postaci. Choć powieść jest napisana prostym językiem, to była bardzo ciężka. Zaczęłam ją około dwóch lat temu i dopiero teraz poczułam, że mogę ją dokończyć. Ta książka wywołuje ból i smutek. Jak wszystkie o rdzennych amerykanach. Ale warto je czytać.
Ważna książka dla wszystkich, którzy chcieliby poznać współczesnych Indian i wyjść poza bajki.
więcej Pokaż mimo toBo tu mamy srogą rzeczywistość ludzi, którzy wciąż zmagają się z traumą wybicia ponad 90% ich narodu, utratą ziemi, z przesiedleniem i zamknięciem w rezerwatach. Starają się żyć jak mogą, ale dla wielu z nich alkohol jest jedyną drogą ucieczki z piekła zwanego życiem. Bohaterowie...
Pierwszy raz zetknęłam się z tą książką chyba 2 lata temu i odsłuchałam ją wtedy jako audiobook. Pamiętam, że trudno mi było się skupić ze względu na wielu bohaterów. Tym razem sięgnęłam po ebooka, ale ten problem pozostał. Nadal uważam, że autor pisał o zbyt wielu osobach i trudno było zapamiętać, kto jest kim.
Jeśli chodzi o przemyślenia na temat kultury Rdzennych Amerykanów, to podobały mi się i z pewnością zainspirowały do zagłębienia się w ich zwyczaje. Polecam obejrzenie filmików ze zjazdów plemiennych, to naprawdę piękne wydarzenia.
Ton książki jest raczej smutny i nie wiem, czy to dlatego, że wszyscy Indianie tak się do dziś czują, czy po prostu autor chciał zwrócić szczególną uwagę na problemy, z jakimi muszą się mierzyć niektórzy Indianie. Brakowało mi tutaj chociaż jednej szczęśliwej postaci, która osiągnęła w życiu sukces.
Nie roszczę sobie prawa do wydawania osądów o ich podejściu do życia i uczuciach związanych ze sposobem, w jaki traktuje ich rząd USA, ale ciężko mi uwierzyć, że wszyscy czują się beznadziejnie i mają beznadziejne życie. Takie w każdym razie odniosłam wrażenie czytając ,,Nigdzie Indziej".
Pierwszy raz zetknęłam się z tą książką chyba 2 lata temu i odsłuchałam ją wtedy jako audiobook. Pamiętam, że trudno mi było się skupić ze względu na wielu bohaterów. Tym razem sięgnęłam po ebooka, ale ten problem pozostał. Nadal uważam, że autor pisał o zbyt wielu osobach i trudno było zapamiętać, kto jest kim.
więcej Pokaż mimo toJeśli chodzi o przemyślenia na temat kultury Rdzennych...
ma potencjal ,ale wyszlo jak wyszlo i opowiesc jest nudna
ma potencjal ,ale wyszlo jak wyszlo i opowiesc jest nudna
Pokaż mimo toBardzo dobra książka, choć przyznaję, że nie czytało mi się jej łatwo - mało czasu, z doskoku i trudno czasami było mi odnaleźć się wśród tylu poprzeplatanych ze sobą postaci.
Smutek, przygnębienie i bezradność -- to chyba najczęściej odczuwane przeze mnie emocje.
Przejmujące jest to, że nadal dzisiaj rdzenni mieszkańcy borykają się z tyloma problemami.
Przejmujące jest również to jak ciężko się z tego wyrwać zachowując swoją tożsamość.
Bardzo dobra książka, choć przyznaję, że nie czytało mi się jej łatwo - mało czasu, z doskoku i trudno czasami było mi odnaleźć się wśród tylu poprzeplatanych ze sobą postaci.
więcej Pokaż mimo toSmutek, przygnębienie i bezradność -- to chyba najczęściej odczuwane przeze mnie emocje.
Przejmujące jest to, że nadal dzisiaj rdzenni mieszkańcy borykają się z tyloma problemami.
Przejmujące...
Cyt.:
„ Dzisiaj przemierzamy więc autobusami, pociągami i samochodami wielkie równiny z betonu; jeździmy ponad nimi i nawet pod nimi. W byciu Indianinem nigdy nie chodziło o to, by wracać do swej ziemi. Ta ziemia jest wszak wszędzie – lub nigdzie”
Tommy Orange, „Nigdzie indziej”
Tommy Orange, amerykański pisarz, członek plemienia Czejenów i Arapahów, mieszkaniec Oakland w Kaliforni, położonego na wschodnim brzegu zatoki San Francisco, zadebiutował w 2018 roku powieścią „Nigdzie indziej”. Powieść w kolejnym roku znalazła się w ścisłym finale Nagrody Pulitzera, została w Ameryce entuzjastycznie przyjęta przez czytelników i krytyków.
Bardzo smutna to powieść. Opowiada o tych, co pozostali z dumnych niegdyś plemion indiańskich, niedobitkach rozrzuconych po całym terytorium Ameryki, odciętych od korzeni, zagubionych. Współcześni Indianie. Miejscy, jak nazywa ich Tommy Orange.
W jednym z wywiadów autor wspomniał, jak wpadł na pomysł napisania książki. Pracował przy projekcie polegającym na nagrywaniu opowieści rdzennych mieszkańców Ameryki i w pewnej chwili zdał sobie sprawę, że opowieści Indian muszą zostać nie tyko wysłuchane, ale też i opowiedziane. Tak zrodziła się opowieść.
Miejscem w którym Tommy Orange umieścił akcję jest Oakland, jego rodzinne miasto. Dwunastu bohaterów, dwanaście przejmujących historii. Ich losy przeplatają się w różnych momentach życia aż do kulminacyjnego wydarzenia na zjeździe plemiennym na stadionie sportowym w Oakland. Bardzo ciekawym rozwiązaniem zaproponowanym przez autora, było opisanie finałowej sceny oczami kilkunastu bohaterów. Czytelnik niejako zostaje zmuszony do złożenia z fragmentów wydarzeń obrazu całości i stworzenia z nich własnej perspektywy.
Wielopokoleniowa opowieść o pamięci i tożsamości, marzeniach i rozterkach, słabościach, bólu, gniewie i przemocy. O poczuciu wielkiej niesprawiedliwości. O tym jak trudno wyrwać się z zaklętego kręgu uprzedzeń, biedy, uzależnień, przekazywanego niemal z pokolenia na pokolenie. Ta powieść to wyrzut sumienia Ameryki.
Błyskotliwa i poruszająca. Hipnotyzująca.
Polecam.
Cyt.:
więcej Pokaż mimo to„ Dzisiaj przemierzamy więc autobusami, pociągami i samochodami wielkie równiny z betonu; jeździmy ponad nimi i nawet pod nimi. W byciu Indianinem nigdy nie chodziło o to, by wracać do swej ziemi. Ta ziemia jest wszak wszędzie – lub nigdzie”
Tommy Orange, „Nigdzie indziej”
Tommy Orange, amerykański pisarz, członek plemienia Czejenów i Arapahów, mieszkaniec Oakland w...