Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Spodziewałam się więcej.
Czekałam bardzo długo na moment, w którym nadeszła kolej na czytanie "Korzeni Niebios". Czytałam o tej książce same rewelacje i oczekiwałam, że właśnie to otrzymam. Niestety się zawiodłam.
Z tego, co mi wiadomo, "Korzenie Niebios" to ulubiona część Uniwersum samego Glukhovsky'ego. Zaczyna się świetnie. Ksiądz John Daniels wyrusza z ważną misją do Wenecji, a po drodze odkrywa różnego rodzaju tajemnice i zbrodnie - wszystko bardzo fajnie. Do pewnego momentu. Wszystko zaczęło się psuć, gdy w grę weszły moce ponadnaturalne - Alessia, potwory, które przenikały do wnętrza umysłu i, co najbardziej mnie zszokowało, to, że Patriarcha Wenecji okazał się jednym z nich.
Idea Uniwersum leży w dziejach świata po wojnie atomowej i wydaje mi się, że wszystkie anomalie, powinno dać się wytłumaczyć promieniowaniem. W tym przypadku tak nie jest, co - moim zdaniem - nie tylko odbiera książce urok, atmosferę, ale właściwie całkowicie ją niszczy. Przyznam szczerze,że końcówkę książki przemęczyłam, modląc się o szybki koniec.
Daję 6 gwiazdek, bo książka na tyle zasługuje. Jest dobra, ale nie zachwyca.
Jak na razie, ta część Uniwersum podobała mi się najmniej.

Spodziewałam się więcej.
Czekałam bardzo długo na moment, w którym nadeszła kolej na czytanie "Korzeni Niebios". Czytałam o tej książce same rewelacje i oczekiwałam, że właśnie to otrzymam. Niestety się zawiodłam.
Z tego, co mi wiadomo, "Korzenie Niebios" to ulubiona część Uniwersum samego Glukhovsky'ego. Zaczyna się świetnie. Ksiądz John Daniels wyrusza z ważną misją do...