Pisarz pochodzenia japońskiego. Urodził się w Tokio. Jednym z jego najbardziej znanych dzieł jest manga Death Note, do której napisał historię, którą następnie zilustrował Takeshi Obata. Obecnie współpracuje również z Obatą nad serią Bakuman. Prawdziwe dane osobowe, podobnie jak płeć Ōby, nie są znane.
Mangi obyczajowe, czy to szkolne życie, czy to romanse, często nudzą. Tu też nie obyło się bez potknięć. Nie jestem do końca zadowolona z ostatniej walki Moritaki z Eijim, często przeszkadzała mi mocno odrealniona wizja związku Mashiro z Azuki. Jednak z drugiej strony niezmiernie kibicowałam Hiramaru w jego miłosnych zakusach czy wreszcie przyglądałam się młodemu małżeństwu Kayi i Takagiego. Do tego cała sobą chłonęłam atmosferę związaną z rysowaniem i wydawaniem mangi, tym bardziej wiedząc, że prawdopodobnie sami mangacy wzorowani są na prawdziwych mistrzach piórka (Ashirogi to autorzy mangi, Niizuma bazuje na zachowaniu Eiichiro Ody i Tite Kubo, twórcach One Piece’a i Bleacha, Sorachi Hideaki, twóra Gintamy, to pierwowzór Hiramaru),a edytorzy prawdziwym pracownikom Shonen Jumpa. Dla takich maniaków jak ja to niezła gratka.
Więcej na: https://www.monime.pl/bakuman-tom-18-20/
Pośród tegorocznych premier wydawnictwa Waneko znalazł się między innymi dwudziesty tom Bakumana, kończący mangę o twórcach mangi. Jak wypadły finalne tomiki?
Łatwo zauważyć, że w ostatnimi czasy Tsugumi Ohba zintensyfikował rozwój fabuły. Trzy tomy wieńczące cykl skupiają się wokół tej jednej mangi, jaka ma przynieść Saikou i Shujinowi upragnione anime oraz pozwolić na pokonanie Eijiego Niizumy. Ale to nie wszystko, Ohba zwiększa rolę Miho Azuki i zamyka kilka wątków drugoplanowych, w tym bodaj ten najdowcipniejszy, czyli relację Hiramaru, Yoshidy i Aoki.
O ile jeszcze na początku tomu osiemnastego sądziłem, że bohaterów czeka iście sielski finał, o tyle kolejne strony pozbawiły mnie mylnego wrażenia. Co więcej, teraz, gdy bohaterowie są tak blisko celu, muszą zmierzyć się z największymi przeszkodami, w tym opinią publiczną. I po raz pierwszy od dłuższego czasu przyłapałem się na sympatyzowaniu z młodymi mangakami, głównie dzięki temu, że fabuła z powodzeniem wykroczyła poza samą rywalizację z Eijim Niizumą oraz starania o anime. Gra toczy się o wyższą stawkę i to autentycznie czuć, za co należą się brawa dla scenarzysty.
Chyba każdy, czytając Bakumana, wiedział w duchu, jak to wszystko się skończy. Stąd też istniały obawy o przesadną ckliwość finałowych scen. Jak wyszło? Cóż, twórcy nie uniknęli patetyczności, ale zbalansowali ją sporą dawką humoru i rezultat jest całkiem niezły.
Zapraszamy po więcej na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-bakuman-18-20/