-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2013-05-08
2013-06-23
2013-04-16
2013
2013-10-07
2013-12-23
2013-11-18
2013-10-08
2013-12-17
2013-12-06
2013-12-03
2013-10-30
2013-10-24
2013-10-14
2013-09-29
2013-06-16
Po lekturze wspaniałej powieści, jaką niewątpliwie jest „Motyl”, od każdej kolejnej książki autorstwa Lisy Genovy można się wiele spodziewać. Autorka naprawdę wysoko podniosła sobie poprzeczkę. Przede wszystkim dobrze opowiedziała historię choroby Alice, ale również i przybliżyła czytelnikom symptomy i sedno choroby Alzheimera samej w sobie. Dlatego sięgając po kolejną jej powieść nie zastanawiamy się o czym ona będzie, ale pytanie brzmi nad jaką chorobą Genova skupi się tym razem?
Podobnie jak w „Motylu”, „Lewa strona życia” opowiada o kobiecie, która zmaga się z poważnym schorzeniem. Rzutuje ono na całej jej życie, na otoczenie i stwarza konieczność wprowadzenia nowego ładu w codzienność. Sarah jest matką trójki dzieci, żoną i zapracowaną specjalistką od zasobów ludzkich w jednej z czołowych bostońskich firm. Oboje z mężem z trudem łączą pracę z codziennym życiem. Trudno im znaleźć czas na opiekę nad dziećmi, nad wspólne wieczory we dwoje. Odwożenie swoich latorośli do szkoły jest stałym obowiązkiem lub stawką, o którą warto stoczyć bój.
Feralnego dnia Sarah ma paradoksalnie szczęście. Jadąc szybko do pracy i wykonując tysiące rzeczy na raz doprowadza swój samochód do wypadku. W wyniku uderzenia Sarah cierpi na zespół pomijania jednostronnego. Oznacza to, że całe lewa strona z jej życia po prostu znika. Nie widzi osób, jeśli stają po jej lewej, nie zauważa swojej lewej strony twarzy w lustrze, zjada tylko połowę posiłków, czyta jedynie połowę tekstu. Rehabilitacja jest długa i trudna. Każdy krok, każdy najzwyklejszy codzienny ruch wydaje się zupełną niemożliwością. A Sarah jest zdeterminowana by wrócić do swojej dawnej pracy, by wrócić do swojej rodziny, do swojego życia.
Opowieść Lisy Genovy, to historia zgoła inna, niż „Motyl”. Czyta się ją równie dobrze, choć możliwe, iż czegoś „Lewej stronie życia” brakuje. Genova ponownie we wspaniały sposób opisuje walkę z chorobą, determinację chorej przy rehabilitacji, rezygnację oraz wolę i wiarę w wyleczenie. Autorka w pełni przygotowała się do tematu. Historia opowiada zarówno o chętni odzyskania swojego życia, jak i o odnalezieniu życiowych wartości w ogóle. Być może fabuła jest przewidywalna, czasem schematyczna. Być może tu tkwi ów brak – nie zaskakuje w podobny sposób, jak „Motyl”. Jednak Genova prezentuje w niej również właśnie to, w czym jest świetna – świetna obserwacja nastrojów chorych, połączona z precyzyjnie wyuczoną wiedzą medyczną. Polecam lekturę, jednocześnie czekając na kolejne powieści spod jej pióra.
Po lekturze wspaniałej powieści, jaką niewątpliwie jest „Motyl”, od każdej kolejnej książki autorstwa Lisy Genovy można się wiele spodziewać. Autorka naprawdę wysoko podniosła sobie poprzeczkę. Przede wszystkim dobrze opowiedziała historię choroby Alice, ale również i przybliżyła czytelnikom symptomy i sedno choroby Alzheimera samej w sobie. Dlatego sięgając po kolejną jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-09-17
2013-08-27
2013-08-01
2013-08-14
Od dawna przestały działać na mnie, a tym bardziej sprawdzać się rekomendacje i zachwalania przez grono sław. Podeszłam więc do czytania „Ogrodu wieczornych mgieł” z pewną rezerwą. Z początku czytałam bez przyznawania jej statusu rewelacji. Im dłużej jednak lektura zabierała, tym bardziej moje nastawienie topniało, a książka pochłaniała mnie bez reszty.
Zetknięcie kulturowe tak różne od naszego. Problemy, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszałam. Stosunki Japonii i Chin w trakcie i po Drugiej Wojnie Światowej, obozy jenieckie, o których istnieniu zaprzeczano. A przede wszystkim wspaniała tradycja japońskich ogrodów. Tu natura łączy się tak ściśle z marzeniami ludzkimi. Z początku Yun Ling chce założyć ogród tylko jako kontynuacja marzenia swojej siostry. Później praca i zetknięcie z naturą pochłania ją bez reszty. To wielka mądrość, którą można w sobie i w tej niezwykłej relacji odnaleźć. Niezwykły związek Yun Ling z Aritomo ma u podstaw właśnie tę wspólną mądrość i tajemnicę, dzięki której bohaterka leczy się z okrutnych przeżyć.
„Ogród wieczorny mgieł” to w istocie piękna powieść, która długo pozostaje w moich myślach. Od momentu jej przeczytania, łapię się często na wspominaniu z niej fragmentów i odczuwam wielką ochotę sięgnięcia po podobną lekturę, niestety bez powodzenia. Tu wszystko jest pięknie i przemyślanie napisane. Próba zmierzenia się z czasem, ze wspomnieniami, spojrzenie na trudne życie oczami schorowanej , emerytowanej sędzi, świadomej swojej choroby, przez którą niedługo utraci swoje wspomnienia. Opowieść otacza aura tajemnicy, nadająca wrażenie magii, która na długo pozostawia po sobie ślad.
Od dawna przestały działać na mnie, a tym bardziej sprawdzać się rekomendacje i zachwalania przez grono sław. Podeszłam więc do czytania „Ogrodu wieczornych mgieł” z pewną rezerwą. Z początku czytałam bez przyznawania jej statusu rewelacji. Im dłużej jednak lektura zabierała, tym bardziej moje nastawienie topniało, a książka pochłaniała mnie bez reszty.
więcej Pokaż mimo toZetknięcie...