Jeden z najbardziej znanych i cenionych współczesnych pisarzy greckich. Autor powieści, zbiorów poezji, dramatów, esejów, pism naukowych - najbardziej znany dzięki swoim dokonaniom prozatorskim. Należał do tzw. "generacji 1930", której był wiodącym przedstawicielem. Akcja wielu spośród jego dzieł osadzona jest na Krecie, gdzie na początku XXw. sam przyszedł na świat. Jego najbardziej znany utwór to wydana pierwotnie w roku 1937 "Kronika pewnego miasta" (χρονικό μιας Πολιτείας ),będąca nostalgicznym opisem rodzinnej miejscowości pisarza, Rethymno.
Ręka w górę, kto czytał jakiegoś Greka poza Zorbą? Ja nie pamiętam, tylko nieco poezji Kawafisa, a prozy chyba żadnej... Też i niewiele tego w Polsce było, tym większe składamy dziś dzięki wydawnictwu Książkowe Klimaty za grecką serię (chociaż należy się im klaps za różny format książek i różne formy loga tej i innych serii, przez co na półce wygląda to jak zrobione przez grafika, który bez butelki, zapewne ouzo, do projektowania okładek się nie bierze).
Urokliwa, chwilami żałosna, a czasem krotochwilna pieśń starego człowieka o jego młodości, którą było miejsce, miasto, wyspa. Nie, nie trzeba znać tamtych stron, by wysłuchać tej pieśni z przyjemnością i w zadumie nad własnym opuszczonym już gniazdem. Na koniec czeka nas posłowie napisane tak soczyście giętkim literackim językiem, że i ono jest tworem prozatorskim.
Czytać się to powinno w słoneczny letni dzień z kieliszkiem retsiny w dłoni, a jeśli zimą, to wspomniane wyżej ouzo wydaje się niezbędne, żeby tekst zaczął nam śpiewać mimo północnoeuropejskiego mroku i chłodu za oknem.
Studium rozdzierającej tęsknoty za tym, co przemija i świadomości, że nic już z tym nie można zrobić. Barwna, tchnąca nostalgią opowieść o mieście takim, jakie znał i kochał autor, o jego duszy, historii i jego mieszkańcach. Gawęda trochę mityczna, trochę biograficzna, bardzo oddająca ducha i klimat Grecji w jej mrocznych czasach. Bardziej w przenośni - wyraz strachu i smutku przed tym co nieuchronne, przed zmianą, dorosłością, utraceniem ostatniej bezpiecznej przystani ducha. Autentycznie w trakcie lektury opłakiwałam los i autora/narratora, i nieszczęsnego Retimno. Wrażenia z lektury psuły pewne dziwne decyzje translatorskie tłumacza - głównie ta, by w niektórych transliteracjach nazw własnych pozostawić akcenty... Moim zdaniem w tym nowym wydaniu powinno to zostać poprawione.