rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wyobraźcie sobie wieczór, spacerujecie a wokół wirują płatki śniegu. Ulice oświetlone przytłumionym światłem latarni, świąteczne dekoracje i ten charakterystyczny klimat zbliżających się świąt. Nagle Waszą uwagę przyciąga zniewalający zapach. Słodki, migdałowy a może z nutą korzenną. Rozglądacie się i widzicie pięknie ozdobioną witrynę kawiarni i szyld „Złote Serce”. Za szybą widać uśmiechniętych ludzi zajętych rozmową, czy też samotnie delektujących się ciepłym napojem. Wchodzicie do środka, gdzie witają Was uśmiechnięci właściciele tego klimatycznego miejsca, Rozalia i Gabriel Witkowscy. Wokół nich piętrzą się półki z czekoladkami, pralinkami i innymi cudami, lecz najbardziej urzeka zapach gorącej czekolady. Z tym niezwykłym miejscem znajdującym się w malowniczej Bukowej Górze wiąże się równie zniewalająca, niemal magiczna historia, którą zamierza poznać Sonia. Nie wie jeszcze, że zarówno sama opowieść, jak i mieszkańcy tego miasteczka aż tak odmienią jej życie.

Twórczość pisarki jest mi znana a książka, o której dziś chcę Wam opowiedzieć jest piątą, którą przeczytałam i na pewno nie ostatnią. Każda z poznanych przeze mnie dotychczas powieści, którą wykreowała Dorota Gąsiorowska ma w sobie ciepło, swoistą magię, ale taką, którą możemy dostrzec każdego dnia, chociaż nie tylko, ale też tajemnice, legendy, czy też charakterystyczną, klimatyczną atmosferę. Każdą też poznawałam z ciekawością, chłonąc przekazana w nich opowieści i zapominając o upływającym czasie. Ta, klimatem przypomina mi trochę „Opowieść starego lustra”. Niezależnie od tego, czy za oknem macie biały puch, czy też nie, warto dać się porwać tej opowieści i przenieść się na jej kartach do Bukowej Góry, by poznać jej mieszkańców i pewną starą opowieść, o której krąży legenda.

Opowieść rozpoczyna się w dzisiejszych czasach, ale splatają się w niej dwie płaszczyzny czasowe, dziś i w przeszłości. Poznajemy obecnych, jak i dawnych mieszkańców Bukowej Góry i szczerze pisząc sama nie wiem, która część bardziej przyciąga uwagę. Mamy tu tak wiele charakterystycznych postaci, których losy w pewien sposób splatają się ze sobą, że trudno oderwać się od książki. Jedno się nie zmienia, niezależnie od czasów ludzie wciąż poszukują szczęścia, harmonii w życiu, dążą do spełniania marzeń, chociaż los często rzuca im kłody pod nogi. Powieść jest dosyć obszerna, ale dzięki temu możemy lepiej poznać jej bohaterów, a tak jak wspomniałam jest ich barwne grono. Autorka pokazuje, że warto poznawać historie innych, rozmawiać, gdyż właśnie brak komunikacji, skrywane a niewyjaśnione urazy i rany rozdrapywane przez lata prowadzą do nieporozumień i zatruwają życie. Czasem, gdy ciężko zdobyć się na odwagę, by porozmawiać, zawsze można napisać list, o czym możecie się przekonać na kartach tej powieści, która jest intrygująca, życiowa, ale też magiczna i skłaniająca do refleksji. Mam nadzieję, że pisarka trzyma w zanadrzu jeszcze wiele takich klimatycznych historii.

„Opowieść błękitnego jeziora” to powieść, która otula ciepłem, przyciąga uwagę życiowymi wydarzeniami i skłania do przemyśleń za sprawą charakterystycznych bohaterów i ich losów, które splatają się w wielowymiarowy i nietuzinkowy obraz. Ponadto roztacza niesamowity klimat, skrzący od tajemnic i magii dnia codziennego. Polecam Wam tę urzekającą opowieść.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2024/01/opowiesc-blekitnego-jeziora-dorota-gasiorowska.html

Wyobraźcie sobie wieczór, spacerujecie a wokół wirują płatki śniegu. Ulice oświetlone przytłumionym światłem latarni, świąteczne dekoracje i ten charakterystyczny klimat zbliżających się świąt. Nagle Waszą uwagę przyciąga zniewalający zapach. Słodki, migdałowy a może z nutą korzenną. Rozglądacie się i widzicie pięknie ozdobioną witrynę kawiarni i szyld „Złote Serce”. Za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Randka może zakończyć się w różny sposób, może stać się początkiem czegoś nowego, pięknego. Tymczasem dla Meddy Chan okazała się całkowitą porażką, ponadto zakończoną przypadkowym zabiciem mężczyzny, z którym miała spędzić ten czas. Co w takiej sytuacji zrobić? Przez głowę przelatują jej czarne myśli, aż nagle wpada na pomysł, by zadzwonić do osoby, którą ją w tą randkę wkręciła, czyli do swojej mamy. Zupełnie nie spodziewa się tego, co następuje później, gdyż jej mama, jak gdyby nigdy nic, dzwoni do swoich sióstr i w tym momencie rozkręca się spirala wydarzeń, których skutki ciężko przewidzieć. Jakby tego było mało, dostają zlecenie, aby zorganizować ślub roku, gdyż prowadzą firmę organizującą takie wydarzenia. Jak to się wszystko zakończy?

Niezależnie od pory roku, warto sięgnąć czasem po lekturę, która zawiera dużą dawkę humoru i wywołuje szeroki uśmiech. Na poprawę humoru, czy aby po prostu się pośmiać, w końcu mówi się, że śmiech to zdrowie, dobrym pomysłem może okazać się komedia kryminalna. Pod pewnymi względami o takiej książce chciałabym Wam dziś opowiedzieć, chociaż trudno w sumie jednoznacznie określić jej gatunek. O książce, która poza lawiną pomyłek zawiera też ciekawą, zakręconą historię z romantyczną nutką oraz pewną klątwę.

Powieść rozpoczyna się od krótkiego wstępu, który jest słowami autorki skierowanymi do czytelnika. Pozwalają one w pewnym sensie na lepsze wprowadzenie do opowieści zawartej na jej kartach. Dalej podzielona jest na trzy części związane z pewnymi etapami w życiu głównej bohaterki. Meddy Chan to barwna postać i z uwagą śledzi się wydarzenia, w których centrum się znajduje. Jeden moment w jej życiu zmienia je z w miarę poukładanego w chaos, z którym sama sobie nie radzi. Z pomocą, spokojem i niesamowitą determinacją przychodzi jej rodzina, a właściwie mama i ciotki i wówczas dopiero zaczyna się dziać. Gdy Wam o tym teraz piszę nadal się uśmiecham, gdy przypominam sobie Ma i jej pomyłki językowe.

Opowieść, jak przystało na komedię kryminalną, napisana jest lekko i z dużą dawkę humoru. Nie jest to jednak do końca ten gatunek literacki, raczej bardziej powieść obyczajowa. Klimatu dodaje pewna stara chińska klątwa, która zaciążyła nad tą rodziną. Ogólnie czas przy lekturze upływa szybko i mimo pewnej przewidywalności, czy miejscami zgrzytów, przerysowania, poznaje się ją dobrze i z zainteresowaniem. Wspomniałam wcześniej, że to lawina pomyłek i bez ciotek nie byłoby tej historii. To rodzina Meddy nadaje jej charakteru i sprawia, że nie raz a wielokrotnie uśmiech gości na ustach czytelnika. Za sprawą lekkiego stylu można poczuć się uczestnikiem wydarzeń i obserwować je z bliska. W tej historii nie zabrakło romantycznego wątku a także pokazania, jak ważna jest rodzina, jakim wsparciem może się okazać. Gdyż zżyta rodzina to prawdziwe szczęście. Na zakończenie wspomnę jeszcze o jednym elemencie, małym akcencie, który rozbawia - warto uważać w dzisiejszych czasach, jakich emotikonów się używa.

„Cztery ciotki i trup” to lekko poprowadzona i wywołująca szeroki uśmiech powieść, którą warto mieć na uwadze na poprawę humoru. Poza dawką humoru zawiera ciekawą historię z romantycznym akcentem, którą poznaje się z zaangażowaniem. Warto podkreślić, że pisarka z wyważeniem wplata różne wątki, by na ręce czytelnika przekazać, zakręconą, zabawną, ale też momentami skłaniającą do przemyśleń opowieść.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2024/01/cztery-ciotki-i-trup-jesse-q-sutanto.html

Randka może zakończyć się w różny sposób, może stać się początkiem czegoś nowego, pięknego. Tymczasem dla Meddy Chan okazała się całkowitą porażką, ponadto zakończoną przypadkowym zabiciem mężczyzny, z którym miała spędzić ten czas. Co w takiej sytuacji zrobić? Przez głowę przelatują jej czarne myśli, aż nagle wpada na pomysł, by zadzwonić do osoby, którą ją w tą randkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W pięknym miejscu, ukryta przed wzrokiem wędrowców, pośród majestatycznych drzew, mieściła się wioska druidów. Wiedli w niej spokojne życie w zgodzie z naturą, a gdy nadchodził najkrótszy dzień w roku biesiadowali na świętej polanie wokół Dębu Giganta. Tym razem coś się zmieniło. Gdy Lilas się obudziła na jej twarzy odbiła się groza. Wioska została doszczętnie zniszczona, ocalała tylko ona oraz jej kot Loxi. Nie wiedziała, co się wydarzyło, pewnie za sprawą magicznej mikstury, którą otrzymała wraz z innymi nowicjuszami. W tym trudnym momencie, przerażoną i zagubioną odnalazł ją Arik, młody rebeliant, który postanowił jej pomóc. Wyruszają razem do kryjówki Bojowników, gdyż tylko tam mogą znaleźć schronienie przed okrutnym królem Garlandii, za którego sprawą najprawdopodobniej została zniszczona wioska druidów. Ich wędrówka usiana jest wieloma niespodziankami a z każdej strony czai się zło. Czy w Garlandii możliwy jest jeszcze pokój? Jaki los czeka Lilas?

Ostatnio zaczytuję się w powieściach obyczajowych i dopiero widząc okładkę tej książki uświadomiłam sobie, jak bardzo brakuje mi książek z gatunku fantasy. Opowieści, w których magia jest na porządku dziennym i niemal wszystkiego można się spodziewać. Historii, w których gadający kot to nic nadzwyczajnego. Pora więc na taką lekturę i o niej teraz chciałabym Wam opowiedzieć.

Autorka zaprasza nas do wykreowanego, rozległego świata, w którym ścierają się siły dobra i zła. Garlandia to bowiem piękna i różnorodna kraina, ale władzę nad nią sprawuje nieporadny monarcha, który u boku ma przebiegłego i okrutnego doradcę Mafalosa. Ludzie mają dosyć, buntują się przeciwko tyranii i niesprawiedliwości, z jaką traktuje się osoby obdarzone mocą. Wszystko zmierza w złym kierunku, a wróg czyha u bram, czekając tylko na potknięcia i chwile słabości. Trzeba przyznać, że świat wykreowany jest ciekawie i nie brak w nim niespodzianek.

Grono bohaterów jest dosyć interesujące, rozpoczynając od tytułowej postaci, czyli Lilas. Z początkowo zagubionej osoby, która żyła w wiosce druidów odcięta od reszty świata, dzień po dniu staje się bardziej świadoma sytuacji, w której się znalazła i poznaje swoje zdolności. Dobrze obserwuje się rozwój tej postaci, ale także konfrontuje jej spostrzeżenia z rzeczywistością. To ona uświadamia niektóre nielogiczności, jakie pojawiają się w działaniach mieszkańców Garlandii. Kolejną ciekawą postacią jest kot Loxi. Pewnie się zdziwicie, że wymieniam kota, ale poznając tę opowieść będziecie wiedzieli dlaczego. Bez niego nie byłoby tak ciekawie. Warto wspomnieć także o opiekuńczym Ariku, czy bezwzględnym Mafalosie.

Na nudę nie sposób narzekać, cały czas coś się dzieje. Autorka naszykowała sporo niespodzianek. O kocie wspomniałam, ale mamy przykładowo jeszcze Dolinę Wiecznej Tęczy i jednorożce, czy też czarodziei o potężnej, niszczycielskiej mocy. Bynajmniej nie jest to cukierkowa opowieść, sporo w niej niebezpieczeństw, mroku, także takiego w ludzkim sercu. Sporo też przygód a samo poznawanie też rozległej krainy jest interesującym doświadczeniem. Czasem opowieść wydawała mi się trochę chaotyczna i niespójna, trochę wątków jest za mało rozbudowanych, inne za bardzo, ale jeśli pojawi się kontynuacja to chętnie się przekonam jak dalej potoczą się losy Lilas. Pomimo pewnych zgrzytów to ciekawa i pomysłowa opowieść, więc dalej może być lepiej, warto się o tym przekonać.

„Ostatnia druidka” to pełna przygód, niebezpieczeństw i niespodzianek podróż do Garlandii, nad którą zbierają się czarne chmury. W tym miejscu, w Dzikich Ostępach pozostała ostatnia druidka, w której rękach spoczywa los tej rozległej krainy i jej mieszkańców. Czy dobro zwycięży i przyćmi mrok, który tak szybko się rozprzestrzenia? Czy uda się powstrzymać tyranię i przywrócić pokój w Garlandii?

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2024/01/ostatnia-druidka-malgorzata-antuszewicz.html

W pięknym miejscu, ukryta przed wzrokiem wędrowców, pośród majestatycznych drzew, mieściła się wioska druidów. Wiedli w niej spokojne życie w zgodzie z naturą, a gdy nadchodził najkrótszy dzień w roku biesiadowali na świętej polanie wokół Dębu Giganta. Tym razem coś się zmieniło. Gdy Lilas się obudziła na jej twarzy odbiła się groza. Wioska została doszczętnie zniszczona,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas ma różny bagaż życiowych doświadczeń. Anna H. Niemczynow postanowiła podzielić się swoim, opowiadając czytelnikom o własnym życiu, pokazując nie tylko radosne chwile, ale także bolesne wydarzenia, których w nim nie brakowało. Wszystkie one razem doprowadziły ją do miejsca, w którym teraz jest. Każde z nich stara się przekuć w siłę, by spełniać swoje marzenia. Chce pokazać, że to od nas zależy, czy zaczniemy dostrzegać w naszym życiu ciche cuda.

Z twórczością autorki jestem dopiero na początku drogi, ponieważ dotychczas poznałam tylko jedną jej książkę. Okazała się ciekawą i inspirującą lekturą, dlatego postanowiłam sięgnąć po kolejne. Drugie moje spotkanie z twórczością pisarki okazało się zaskakujące w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Trzeba bowiem wykazać się dużą odwagą, by z taką otwartością przedstawić swoje życie i to nie tylko jego blaski, ale także cienie, trudne momenty, chwile słabości.

Patrząc na zdjęcie uśmiechniętej kobiety na okładce można pomyśleć, że nic nie spotkało ją w życiu złego. Tymczasem także niesie bagaż doświadczeń, trudnych wspomnień, krzywd i opowiadając o nich na kartach książki stara się pokazać, że warto mieć nadzieję, wierzyć, dążyć do celu mimo wielu przeszkód na swej drodze. Wykazanie się biernością pozwala tylko na podejmowanie decyzji za nas, co niekoniecznie jest dobrą drogą. Wiele w tej książce optymizmu, słów otuchy, ale bez koloryzowania, bez zbędnych upiększeń. Autorka szczerze opowiada o trudnych momentach w swoim życiu oraz o tym, jak one ją ukształtowały. Jakby nie było nie da się zmienić przeszłości, można tylko wyciągnąć wnioski i iść dalej, bez oglądania się za siebie, bez zamartwiania się na zapas, co nie jest proste.

Bazując na własnych doświadczeniach i opowiadając o nich pisarka porusza wiele ważnych zagadnień dotyczących wiary, rodziny, życia osobistego, ale także zawodowego. Wspomina o tym, że kobiety często za dużo od siebie wymagają, starają się sprostać oczekiwaniom zapominając zupełnie o sobie i swoich marzeniach. Tymczasem warto stawiać granice, czasem odpuścić i przyznać, że coś się po prostu nie udało oraz przede wszystkim nie dawać podcinać sobie skrzydeł. Rozdział dotyczący podcinania skrzydeł szczególnie zapadł w mojej pamięci.

Poza ciepłem i mądrością, która płynie z tej lektury warto zaznaczyć, że jest napisana lekkim stylem, ciekawie i ze sporą dawką humoru. Czyta się ją przyjemnie i z zainteresowaniem. Opowieść uzupełniają czarno-białe zdjęcia, cytaty, wiersze, czy słowa modlitwy. Zachęcam, abyście sami ją poznali, gdyż trudno przekazać to wszystko, co możecie w niej znaleźć. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

„Ciche cuda. Z zachwytu nad życiem” to ciepła, płynąca prosto z serca opowieść, w której pisarka szczerze dzieli się z czytelnikami kadrami ze swojego życia, bolesnymi doświadczeniami, ale też radosnymi chwilami. Pokazuje, że w życiu jest wiele możliwości i tylko od nas zależy, czy będziemy czerpać radość z chwil, które mamy, czy dostrzeżemy w nich ciche cuda.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2024/01/ciche-cuda-z-zachwytu-nad-zyciem-anna-h-niemczynow.html

Każdy z nas ma różny bagaż życiowych doświadczeń. Anna H. Niemczynow postanowiła podzielić się swoim, opowiadając czytelnikom o własnym życiu, pokazując nie tylko radosne chwile, ale także bolesne wydarzenia, których w nim nie brakowało. Wszystkie one razem doprowadziły ją do miejsca, w którym teraz jest. Każde z nich stara się przekuć w siłę, by spełniać swoje marzenia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraźcie sobie zimową aurę za oknem, biel otulająca wszystko wokół, płatki śniegu wirujące na wietrze i skrzące się w promieniach słońca. Spacerujecie i nagle wzrok Wasz przyciąga kolorowa witryna sklepu, na wystawie którego można zobaczyć przedmioty niczym z bajki. Stare i nieco nowsze, misternie wykonane, dobre jakościowo i mające swoją historię. Takie magiczne miejsce, w którym można znaleźć oryginalne prezenty dla kogoś bliskiego, czy dla siebie. Sklep Fortuna Vintage to właśnie takie miejsce, prowadzone przez dwie młode kobiety o artystycznej duszy. W życiu ważne jest, aby spełniać marzenia a siostry Zoja i Lena Wiśniewskie spełniły jedno ze swoich, jednocześnie każdego dnia starając się, by każdy klient trafiający do ich sklepu poczuł się wyjątkowy i znalazł przedmiot, który go oczaruje. Gdy pewnego dnia do ich sklepu trafia piękny medalion ze szmaragdem zupełnie nie spodziewają się, jak wiele namiesza w ich życiu. Czy w pozytywnym sensie? Do kogo należał i jaką skrywa historię?

Po książki niektórych pisarzy sięgam w ciemno i tak jest z twórczością Ilony Gołębiewskiej. Zdążyłam poznać kilka powieści tej autorki i każda z nich dała mi ciekawą, życiową opowieść. W każdej też można znaleźć momenty skłaniając do przemyśleń, ale nie brakuje również dawki humoru, czy po prostu ciepła, takiego ogrzewającego serce. Nie są przesłodzone, sporo w nich życiowych zawirowań, ale także radości i wiary w ludzi. Dziś chciałabym Wam przedstawić jedną z nich, taką w świątecznym klimacie.

Fabuła książki osadzona jest w Warszawie, a sklep Fortuna Vintage prowadzony przez główne bohaterki mieści się w kultowym miejscu na jej mapie, w samym sercu Pragi. Autorka pięknie maluje słowem obrazy, dzięki czemu możemy wręcz poczuć klimat tego miejsca i sklepu, w który siostry Wiśniewskie wkładają wiele pracy, zapału i po prostu serca. To sklep, do którego trafiają niepowtarzalne przedmioty, piękne, dobre gatunkowo, z drugiej ręki, z własną historią. Z jednej strony mamy klimat zbliżających się świąt, pięknie przystrojone miasto, z drugiej sklep, który jest niczym skrzynia pełna skarbów i tajemnic, w którym można znaleźć coś dla siebie, czy bliskich. Szkoda, że znajduje się tylko w książce, bo aż chciałoby się do niego zajrzeć i poczuć tę atmosferę. Jakby tego było mało pojawia się w nim niespodziewanie piękny medalion, który jak się okazuje skrywa pewną historię sprzed lat. Pełną bólu, ale też piękną jak on sam. Czy Zoji i Lenie uda się ją odkryć? Co sprawiło, że tak niepowtarzalna rzecz trafiła akurat do ich sklepu? W dosyć poukładane i wypełnione zadaniami niemal po brzegi życie sióstr wkrada się pewien chaos, o uwagę domaga się przeszłość a na drodze pojawiają się nowe osoby, które mogą zmienić jej kierunek. Zdradzę Wam jeszcze tylko, że sklep Fortuna Vintage to niejedyne klimatyczne miejsce w tej opowieści, pojawia się w niej bowiem jeszcze pewna pracownia, w której powstają smakowite torty o niepowtarzalnych smakach.

Głównych bohaterek nie sposób nie polubić. Stworzyły klimatyczne miejsce, ale nie przyszło im to łatwo. To pracowite młode osoby, które mają plan i starają się go wcielić w życie, przekuwając marzenia pracą. Mają też chwile słabości, jak każdy, ale starają się optymistycznie patrzeć w przyszłość, chociaż los też nie zawsze był dla nich łaskawy. Wspierają się wzajemnie, ale także sporo ciepła dają innym. Barw tej opowieści dodaje ich współlokator i przyjaciel Marcel, który pracuje jako kurier i ma wiele niesamowitych historii do opowiedzenia. Dodatkowo ma szczęście do kłopotów, ale też serce na dłoni, chociaż być może początkowo tego nie widać. Muszę wspomnieć też o niesamowitej bohaterce, jaką jest Celina Horn. Kobiecie, która mimo swoich lat aktywnie spędza czas, pomaga innym, niesie uśmiech, otuchę oraz swoje pomysły przekuwa w działania, jednocześnie zachęcając do tego innych. Jej postawa wzbudza podziw. Po raz kolejny pisarka wykreowała wachlarz barwnych postaci, których emocje dobrze się odbiera.

Poza klimatem sączącym się z tej książki z każdego rozdziału, emocjami oraz wzruszającą historią - autorka poruszyła w niej także wiele ważnych tematów, momentów skłaniających do przemyśleń i zastanowienia się, jak my w takiej sytuacji byśmy postąpili. O przebaczeniu, pogodzeniu się z losem, utracie bliskiej osoby, chorobie, nadziei na przyszłość i po prostu próbie bycia szczęśliwym niezależnie od okoliczności losu. Nie na wszystko mamy wpływ, nie możemy przewidzieć, co przyniesie nam przyszłość, ale możemy starać się cieszyć tym, co tu i teraz.

„Ktoś mi bliski” to książka, która otuli Was klimatem świąt, ogrzeje serce ciepłem, rozbudzi zainteresowanie pewną historią sprzed lat związaną z pięknym, starym medalionem i wywoła szeroki uśmiech nie raz, ale wiele razy.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/12/ktos-mi-bliski-ilona-golebiewska.html

Wyobraźcie sobie zimową aurę za oknem, biel otulająca wszystko wokół, płatki śniegu wirujące na wietrze i skrzące się w promieniach słońca. Spacerujecie i nagle wzrok Wasz przyciąga kolorowa witryna sklepu, na wystawie którego można zobaczyć przedmioty niczym z bajki. Stare i nieco nowsze, misternie wykonane, dobre jakościowo i mające swoją historię. Takie magiczne miejsce,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót do domu po dłuższym czasie nieobecności może być jak podróż w przeszłość wypełniona ulotnymi chwilami, wspomnieniami, które niczym stare fotografie wzbudzają sentyment, uśmiech bądź smutek. Gdy Emily, Maisie i Nell wracają do Michigan i domu rodzinnego otoczonego czereśniowym sadem, postanawiają poprosić matkę by opowiedziała im o swojej młodości. Niektóre wydarzenia z tamtego okresu owiane są tajemnicą, zwłaszcza te dotyczące Tom Lake i romansu ze znanym aktorem. Czy Lara zdecyduje się szczerze opowiedzieć o tym okresie swojego życia? Co stało się z marzeniami, które wówczas miała?

W twórczości tej pisarki jest coś takiego, co sprawia, że chłonie się jej opowieści. Nie ma w nich wartkiej akcji, pozornie nie dzieje się bardzo wiele a jednak otaczają czytelnika taką specyficzną atmosferą, życiowymi wydarzeniami, drobnymi, codziennymi troskami oraz tajemnicami, których zdecydowanie nie brakuje. Książka, o której teraz chcę Wam opowiedzieć jest tego świetnym przykładem.

W odciętym od świata czereśniowym sadzie wyruszamy wraz z Larą w podróż w przeszłość, która okazuje się zaskakująca, emocjonująca i nostalgiczna. Odkrywamy stopniowo skrawki z jej życia i obserwujemy wydarzenia, które doprowadziły do tego momentu, w którym teraz się znajduje. Czy dokonała słusznych wyborów? Czy dobrze wykorzystała szanse dane jej przez los? Co wydarzyło się w Tom Lake? Niejedna osoba nie zastanawia się nad tym, że jej rodzicie też kiedyś byli młodzi, mieli plany, marzenia, przyjaciół, ale też popełniali błędy i mieli chwile słabości. Może czasem warto o tym posłuchać, dowiedzieć się czegoś więcej tak jak to zrobiły trzy siostry z tej opowieści. Dla córek Lary opowieść ta staje się bowiem w pewnym sensie punktem zwrotnym, skłania do przemyśleń, ale też innego spojrzenia na rodziców oraz ich wspólnej historii.

Autorka pokazuje jak ważna jest każda chwila oraz jak wiele wniosków można wyciągnąć z przeszłości. Coś, co dla jednego jest szczęściem, niekoniecznie nim będzie dla kogoś innego. Z kolei można też sądzić, że spełniło się marzenia, ale nadal nie czuć się spełnionym i szczęśliwym. Książka ta to takie docenianie codzienności, drobnych chwil, drobnych radości, bo przecież z nich w dużej mierze składa się nasze życie. Pisarka wyraziście wykreowała bohaterów, wśród których na plan pierwszy wychodzą kobiety. Nie brakuje także męskich postaci, które zapadają w pamięci, czego świetnym przykładem są tacy bohaterowie jak Peter Duke, Sebastian, czy wujek Wallace. Po raz kolejny jestem oczarowana lekturą i będę się rozglądała za następnymi książkami pisarki.

„Tom Lake” to książka, w której akcja płynie niespiesznie, ale roztacza wokół taką atmosferę, że trudno się od niej oderwać. Lektura płynie sama, dostarczając emocji, skłaniając do refleksji i pokazując, że nie trzeba być cały czas w pogoni za marzeniami, by być po prostu szczęśliwym. W końcu życie składa się z tych drobnych, codziennych radości, o których w codziennym zabieganiu po prostu zapominamy.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/12/tom-lake-ann-patchett.html

Powrót do domu po dłuższym czasie nieobecności może być jak podróż w przeszłość wypełniona ulotnymi chwilami, wspomnieniami, które niczym stare fotografie wzbudzają sentyment, uśmiech bądź smutek. Gdy Emily, Maisie i Nell wracają do Michigan i domu rodzinnego otoczonego czereśniowym sadem, postanawiają poprosić matkę by opowiedziała im o swojej młodości. Niektóre...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W życiu Kylie Wilson wszystko zmierza w dobrym kierunku, zarówno w sferze osobistej jak i zawodowej. Ma u boku mężczyznę, z którym snuje plany na przyszłość. Jako córka właściciela sieci hoteli nie musi martwić się brakiem środków do życia, a wręcz żyje na wysokim poziomie. Ma sporo pomysłów na rozwój biznesu. Czy mając tak świetlaną drogę w przyszłość oraz wsparcie rodziny i narzeczonego można poczuć dyskomfort, niepokój? Jeżeli tak, to nie wszystko w rzeczywistości jest tak piękne, jak na pierwszy rzut oka wygląda. Gdy pewnego dnia na jaw wychodzi, że bliska osoba ją okłamuje, w życie Kylie wkrada się zamęt, a w samym środku tego chaosu pojawia się on, przystojny, niebezpieczny i niesamowicie irytujący. Pojawia się w najgorszym momencie, by zaproponować jej coś, co powoduje, że nie może o nim zapomnieć. Co ciekawe, coraz częściej przypadkiem ich ścieżki się przecinają.

Są takie książki, które od samego początku przyciągają uwagę, są też takie, przez które mimo szczerych chęci trudno przebrnąć bez ziewania. W tym gatunku literackim nie szukam dużych zaskoczeń, a raczej emocjonującej historii, która pozwoli chwilę odetchnąć od codzienności. Od razu więc muszę zaznaczyć, że mimo przewidywalności i pewnej schematyczności głównych bohaterów sposób poprowadzenia tej opowieści sprawił, że z ciekawością poznawałam kolejne rozdziały i dobrze bawiłam się podczas lektury, a przecież o to w tym chodzi.

W kreacji głównych bohaterów widać pewną schematyczność, ale nie przeszkadza to w odbiorze tej historii. On arogancki, przystojny, bogaty, ale trafił na kogoś, kto potrafił mu się sprzeciwić, postawić granice, zaintrygować. Ona wie czego chce, chociaż znalazła się w trudnym, życiowym momencie i musi podjąć decyzje, które zupełnie zmienią jej plany. Ich potyczki słowne wzbudzają uśmiech, chociaż w moim odczuciu główna bohaterka zachowuje się czasem dosyć infantylnie. Nie byłoby tej opowieści bez szeregu pozostałych postaci, które są bardziej lub mniej wyraźnie zarysowane, ale dobrze ją uzupełniają.

Fabuła tak jak wspomniałam jest w pewnych momentach przewidywalna, ale zawiera trochę różnych wątków. Miejscami wywołuje rumieńce, innym razem wzbudza niepokój. Nie jest to lukrowa historia, a raczej taka z pazurem, w której czuć iskrzenie pomiędzy głównymi bohaterami, którzy w pewnym momencie zostają uwikłani w grę, której początek zakorzeniony jest mocno w przeszłości. Dynamiczna, pełna zwrotów, chociaż na plan pierwszy wysuwa się coś, co rodzi się między głównymi bohaterami. Coś, czego nie planowali a wręcz bronią się przed tym jak mogą, chociaż od początku są na straconej pozycji. Skomplikowana relacja, na którą wpływa wiele czynników. To pierwsza, wydana książka pisarki i ciekawa jestem jak dalej rozwinie się jej twórczość.

„To tylko układ” to taka opowieść, którą poznaje się z zainteresowaniem od pierwszych stron. Sprawia, że zapomina się o upływającym czasie, chociaż raczej na długo w pamięci nie zagości. Dobrze nakreślona, ciekawa i z pazurem, więc jeśli chętnie sięgacie po ten gatunek literacki to zachęcam do lektury.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/12/to-tylko-uklad-natalia-wiktor.html

W życiu Kylie Wilson wszystko zmierza w dobrym kierunku, zarówno w sferze osobistej jak i zawodowej. Ma u boku mężczyznę, z którym snuje plany na przyszłość. Jako córka właściciela sieci hoteli nie musi martwić się brakiem środków do życia, a wręcz żyje na wysokim poziomie. Ma sporo pomysłów na rozwój biznesu. Czy mając tak świetlaną drogę w przyszłość oraz wsparcie rodziny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem jedno spotkanie może zmienić czyjeś życie, rozpocząć coś, czego nie da się wymazać, zatrzymać, czy po prostu zmienić. Pewnego dnia w wyniku drobnej stłuczki samochodowej w życiu Francessy pojawia się Dominic, arogancki, szorstki, zapatrzony w siebie i swoje nieskazitelne auto. Wydawałoby się, że na tym rozpocznie i równocześnie zakończy się ta znajomość, a tymczasem to dopiero początek krętej i wyboistej drogi, jaka rozpościera się przed tą dwójką. Ona nieco wycofana, ze stanami lękowymi, przyjaciółmi i grą na fortepianie, która jest dla niej swoistą terapią. On z mroczną przeszłością, tajemniczy, zdystansowany i stąpający twardo po ziemi. Pierwsze spotkanie nie jest ani trochę miłe, chociaż dosyć zaskakujące dla obojga. Czy powiedzenie, że przeciwności się przyciągają sprawdzi się w tym przypadku?

Pierwszy tom trylogii Universe przyciągnął moją uwagę za sprawą prostej, ale ładnie skomponowanej okładki, ale także zainteresował mnie tytuł. Z opisu wynikało, że można spodziewać się lekkiej opowieści usianej tajemnicami przeszłości, w której nie zabraknie wątku miłosnego. Czy pierwszy tom zachęca do sięgnięcia po kolejne z tej trylogii?

Poznajemy Francessę, która nie ma zbyt wysokiego poczucia własnej wartości. Uważa, że w jej życiu nic się nie dzieje, każdy dzień jest niemal taki sam. Określa się mianem bezbarwnej, a takie zdanie nasilają jeszcze stany lękowe, od których nie potrafi się uwolnić. Gdy pewnego dnia, w mało sprzyjających okolicznościach poznaje Dominica, który co prawda ma powód aby się zdenerwować, ale niekoniecznie do tego, by aż tak na nią napadać, to wyprowadza ją z równowagi i pozwala wyjść ze skorupy, w której sama się zamknęła. Nie od razu, ale powstaje rysa, która z każdym ich kolejnym ich spotkaniem się pogłębia. Co ciekawe, tych przypadkowych spotkań robi się coraz więcej, chociaż żadne z nich ich nie planuje. Czy to zrządzenie losu? On stara się ją od siebie odsunąć. Czy ma ku temu powód? Wszyscy jej mówią, że tak, że to nie jest ktoś, komu powinna zaufać. Czy Francessa posłucha serca czy rozumu?

W takich opowieściach można znaleźć zarówno trochę tajemnic do rozwikłania, ale także wydarzeń, które są przewidywalne. Mimo to z zainteresowaniem obserwuje się rozwijającą się relację pomiędzy Francessą i Brownem, chociaż ich zachowanie bywa niezrozumiałe, czy irytujące. Mają zupełnie inne podejście do życia, ale można też powiedzieć, że każde z nich przywdziewa maskę, która prezentowana jest wszystkim wokół. Opowieść poprowadzona jest lekko, ale pojawiają się w niej momenty, które dosyć zgrzytają. To dopiero początek, więc dalej może być lepiej, albo niekoniecznie, czas pokaże. Po poznaniu tego tomu tajemnicą dla mnie nadal pozostaje tytuł. Mam pewne domysły w tym zakresie, ale nie pewność. Dlatego ciekawa jestem, w jakim kierunku ta opowieść się potoczy.

„Beginning moon” to ciekawy początek trylogii Universe, który mimo pewnych zgrzytów zachęca do sięgnięcia po kontynuację. Opowieść dopiero się rozwija, ale już teraz czuć, że w zanadrzu skrywa jeszcze wiele tajemnic i pytań, na które odpowiedzi mogą okazać się dosyć zaskakujące.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/11/beginning-moon-jedersafe.html

Czasem jedno spotkanie może zmienić czyjeś życie, rozpocząć coś, czego nie da się wymazać, zatrzymać, czy po prostu zmienić. Pewnego dnia w wyniku drobnej stłuczki samochodowej w życiu Francessy pojawia się Dominic, arogancki, szorstki, zapatrzony w siebie i swoje nieskazitelne auto. Wydawałoby się, że na tym rozpocznie i równocześnie zakończy się ta znajomość, a tymczasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na świecie jest wiele okrucieństwa, cierpienia, bólu. Wszędzie tam, gdzie dzieje się coś złego pojawia się postać w czarnej szacie z zakrwawionymi stopami. Od wielu wieków samotnie wędruje po świecie, poznając najokropniejsze czyny popełniane przez ludzi. Czasem obserwuje kogoś przez długi czas, by później wezwać go do siebie. Helen Franklin dowiaduje się o niej z pewnego rękopisu, który wręcza jej przyjaciel. Nie zachowuje się naturalnie, jest niespokojny, co chwilę ogląda się za siebie, jakby czegoś się bał. Ten dzień zmienia życie Helen, a rękopis nie pozwala o sobie zapomnieć. Kobieta zagłębia się w kolejnych historiach, które sprawiają, że sama zaczyna oglądać się za siebie zwłaszcza, że też skrywa pewną tajemnicę.

Zainteresował mnie od razu opis książki, gdyż zapowiada oryginalną historię, tajemniczą, mroczną i ciekawą. Do tej pory nie poznałam jeszcze twórczości pisarki, więc nie wiedziałam, czego do końca się spodziewać. Gdy zaczęłam czytać, historia popłynęła sama, sprawiając, że chciałam od razu dowiedzieć się jak to wszystko się zakończy. To tego typu opowieść, która wywołuje ciarki i sprawia, zwłaszcza wieczorem, że można zacząć oglądać się za siebie, czy przypadkiem gdzieś tam w oddali nie widać postaci w czarnej szacie.

Zaczyna się dosyć niepozornie, od pewnego listu, a dalej toczy się sama. Poznajemy Helen, która jest po prostu nijaka, nudna i niemająca zbytnich oczekiwań od życia. Dawno temu zapomniała o tym, co to jest prawdziwa radość, pragnienia, oczekiwania. Kiedyś było inaczej, była pełna życia, spontaniczna, miała marzenia. Co sprawiło, że tak bardzo się zmieniła? Autorka dobrze nakreśliła postać Helen, sprawiła, że z ciekawością poznaje się kolejne wydarzenia a także skrawki z jej przeszłości, by w końcu dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło w jej życiu. Nie tylko postać Helen tak przyciąga do tej historii. W tej książce znajdziecie wiele poruszających historii ludzkich losów. Mamy Karela, który czuje równocześnie przerażenie i tęsknotę, zostawia to, co dla niego najważniejsze, zmienia kierunek. Mamy rodzinę Hoffmanów, poruszającą i przyciągającą uwagę. Jest też charakterystyczna współlokatorka Albina, Thea, której życie tak bardzo się zmieniło, czy tajemnicza Adaja. Trzeba przyznać, że pisarka wykreowała barwny i charakterystyczny wachlarz postaci.

Opowieść podzielona jest na trzy części a każda z nich uzupełnia wielowymiarowy obraz całości. Są tajemnice, jest gęstniejąca atmosfera i przede wszystkim bohaterowie, którzy przyciągają uwagę. Sam pomysł na fabułę jest oryginalny i trudno przewidzieć, w którym kierunku ona się potoczy. To nie tylko dobra rozrywka, ale wiele wydarzeń skłaniających do refleksji, a także zastanowienia się, jak my zachowalibyśmy się w takiej sytuacji. W końcu wygodne jest myślenie, że nie mamy za dużego wpływu na to, co się dzieje, że jesteśmy tylko trybikiem. Wtedy nie trzeba podejmować żadnych działań, by coś zmienić. Łatwiej jest iść za tłumem niż się wyróżniać.

Zdarzają się fragmenty bardziej monotonne, ale wydaje mi się, że mają po prostu stworzyć otoczkę autentyczności. Czasem jest bardziej chaotycznie, nieco dziwnie, niepokojąco, ale to właśnie sprawia, że ta książka jest tak inna.

„Melmoth” to zaskakująca książka, niepokojąca, poruszająca, miejscami trochę chaotyczna, ale warta poznania. Muszę uprzedzić, że może sprawić, że zaczniecie oglądać się za siebie w poszukiwaniu postaci w powłóczystej, czarnej szacie.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/10/melmoth-sarah-perry.html

Na świecie jest wiele okrucieństwa, cierpienia, bólu. Wszędzie tam, gdzie dzieje się coś złego pojawia się postać w czarnej szacie z zakrwawionymi stopami. Od wielu wieków samotnie wędruje po świecie, poznając najokropniejsze czyny popełniane przez ludzi. Czasem obserwuje kogoś przez długi czas, by później wezwać go do siebie. Helen Franklin dowiaduje się o niej z pewnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Los tak ciekawie splata ścieżki, że czasem przypadkowo poznana osoba może zmienić czyjeś życie. Gdy Anielin pewnego dnia wstępuje do swojej ulubionej kawiarni nie spodziewa się zupełnie, że tym razem będzie inaczej, że to nie będzie taki zwykły dzień. To dzień, w którym poznaje mężczyznę, o którym nie może zapomnieć. Mężczyznę, który wydaje się niemal idealny, wrażliwy, tajemniczy, inteligentny i przystojny. Alan stracił wzrok, ale nie przeszkadza mu to w codziennym funkcjonowaniu. Poznając go lepiej Anielin jest coraz bardziej oczarowana. Gdy po raz pierwszy odwiedza Alana w jego majestatycznej posiadłości nie wie jeszcze, że jej mury staną się jej klatką, w której będzie musiała walczyć o przetrwanie. Mrok, w którego centrum się znajdzie osaczy ją z każdej strony. Czy znajdzie w sobie iskierkę nadziei i siłę, by się nie poddać?

Lekko brzmiący tytuł nie przygotowuje nas na tak dużą dawkę emocji, jaką serwuje ta książka, ale jego symbolika zdecydowanie do niej pasuje. Trudno też jednoznacznie przypisać tą powieść do jednego gatunku literackiego. W moim odczuciu to dobrze skrojony thriller psychologiczny, ale także świetna powieść obyczajowa. Zupełnie też nie odczuwa się tego, że jest to debiut literacki. Tym bardziej ciekawa jestem, jak rozwinie się warsztat pisarski autorki, która swoją pierwszą powieścią potrafi zainteresować, przyciągnąć uwagę i podtrzymać napięcie niemal do ostatnich stron. Odniosłam wrażenie, że niektóre wątki zostały trochę za mało rozwinięte, ale rekompensuje to bardzo dobry pomysł na fabułę i sposób jej poprowadzenia. Może też w kolejnej części zostaną rozwinięte.

Biel kojarzy się z niewinnością, dobrymi intencjami, ogólnie raczej pozytywnie, tak jak i same goździki. Tymczasem za taką otoczką może skrywać się mrok, zarówno w sensie fizycznym, jak i taki czający się w głębi ludzkiego serca. Doskonale o tym przekonuje się Anielin, która zauroczona Alanem nie dostrzega tego, jak szybko i z jaką łatwości zostaje przez niego osaczona. Poznając opis książki pomyślicie pewnie, jak to możliwe? Alan jest niewidomy, ona ma nad nim przewagę, więc jak może stać się jej katem? Poznając kolejne wydarzenia też zadawałam sobie takie pytania zwłaszcza, że się na to nie zapowiadało. Dobrze obserwuje się relacje tej dwójki tym bardziej, że narracja jest pierwszoosobowa i to Anielin opowiada nam, co się dzieje. Czasem odnosi się wrażenie, że może to tylko jej wyobraźnia lub też powoli traci zmysły? Wiele momentów jest zaskakujących, daje do myślenia. Wydaje się wręcz niemożliwe mieć tylu ludzi wokół, którzy nic nie zauważają. Tymczasem oni widzą świetnego mężczyznę u boku Anielin, którego można tylko pozazdrościć.

W fabułę wplecione są też wątki zakorzenione w przeszłości, które dodają jej głębi, uwydatniają i wyostrzają obraz. Atmosfera w pewnym momencie gęstnieje i trudno przewidzieć, w którym kierunku wszystko się potoczy. Pojawia się też szereg postaci, a niektóre z nich, tak jak chociażby Eliza, stanowią niewiadomą. Trudno ocenić czy są pomocne, czy wręcz przeciwnie i to tylko gra pozorów.

„Za białymi goździkami” to zaskakujący w pozytywnym sensie debiut literacki, który przyciąga uwagę, osacza gęstniejącą atmosferą i dostarcza intrygującą historię, mroczną i tajemniczą. Krok po kroku wciąga w labirynt z pozoru zwyczajnych wydarzeń, które zmierzają w niepokojącym kierunku. Warto poznać tą opowieść.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/09/za-bialymi-gozdzikami-sara-alex.html

Los tak ciekawie splata ścieżki, że czasem przypadkowo poznana osoba może zmienić czyjeś życie. Gdy Anielin pewnego dnia wstępuje do swojej ulubionej kawiarni nie spodziewa się zupełnie, że tym razem będzie inaczej, że to nie będzie taki zwykły dzień. To dzień, w którym poznaje mężczyznę, o którym nie może zapomnieć. Mężczyznę, który wydaje się niemal idealny, wrażliwy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W malowniczym, ale zaniedbanym pałacyku w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej trwają prace, by przywrócić go do dawnej świetności. Jednym z elementów, który stanowił nieodzowną jego część była rzeźba nordyckiej bogini Frei, która znajdowała się niegdyś w ogrodzie. Właściciel pałacu zwraca się w tej sprawie do Weroniki, której rzeźby zyskały renomę. Jej wrażliwość pozwala na stworzenie niezwykłych dzieł. Weronika przyjmuje zlecenie, chociaż nie czuje się z tym komfortowo, czuje bliżej nieokreślony niepokój. Czy to tylko jej wyobraźnia? Mury pałacu skrywają wiele tajemnic, a prace remontowe mogą poruszyć coś, co dawno zostało w nich uśpione. Czy Weronice uda się sprostać wyzwaniu? Jakie tajemnice wiążą się z tym malowniczym miejscem?

Pierwszy tom nowej serii „Córki żywiołów” zapowiada się interesująco. Wzrok przyciąga pięknie skomponowana okładka a opis zachęca do zagłębienia się w lekturze. Poznałam już twórczość pisarki, więc wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Każdy, kto poznał książki pisarki pewnie pamięta, z jaką precyzją potrafi kreślić atmosferę pełną tajemnic i magii, która otula czytelnika, przynosząc chwile spokoju, wytchnienia i rozrywki w najlepszym wydaniu. Dzieje się tak i tym razem.

Opowieść rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych, teraz i wiele lat temu, ale w tym samym miejscu, czyli pałacyku. Pierwszoosobowa narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw. Oczami Weroniki widzimy bieżące wydarzenia, natomiast Freya opowiada te, które wydarzyły się sto lat temu za czasów świetności tego miejsca. Opowieść obu bohaterek przeplata się i krok po kroku spaja się w jedną całość. Co je łączy? Fabuła niesie wiele tajemnic, dostarcza sporą dawkę wrażeń, przyciąga magią otaczającej natury i kontaktu z nią. Otula charakterystyczną dla pióra pisarki atmosferą, gdy odnosi się wrażenie, że wszystko może się wydarzyć. Łączy w sobie dawne wierzenia, wrażliwość na otaczającą nas naturę, ale też ból, niesprawiedliwość i zawiść wobec drugiego człowieka. Pojawia się też sporo zagadek do rozwikłania, jak chociażby znalezione szczątki ludzkie w studni nieopodal pałacyku.

Poza głównymi bohaterkami, które przedstawione są wyraziście, w opowieści pojawia się szereg innych barwnych postaci. Barw dodają Koty, sokolica Anada, czy chociażby dzik Hildo. Nie wyobrażam sobie tej opowieści bez nich, tak jak i bez Glorii, czy Maksa. Autorka przyciąga uwagę wachlarzem charakterystycznych bohaterów, którzy sprawiają, że opowieść niemal dzieje się przed naszymi oczami i trudno się od niej oderwać. Mam nadzieję, że kolejny tom pojawi się już niebawem.

„Córka ziemi” to niezwykła opowieść, przyciągająca wachlarzem charakterystycznych postaci, tajemniczą atmosferą pełną magii, ale też ciepła i spokoju płynącego z kontaktu z naturą. Usiana tajemnicami sprzed lat i po prostu piękna. Akcja osaczona w malowniczej scenerii dostarcza wielu wrażeń, nie brak w niej zagadek do rozwikłania, intryg i licznych zawirowań. Świetny pierwszy tom cyklu „Córki żywiołów” zachęca do poznania kolejnych, na które ja już nie mogę się doczekać.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/09/corka-ziemi-dorota-gasiorowska.html

W malowniczym, ale zaniedbanym pałacyku w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej trwają prace, by przywrócić go do dawnej świetności. Jednym z elementów, który stanowił nieodzowną jego część była rzeźba nordyckiej bogini Frei, która znajdowała się niegdyś w ogrodzie. Właściciel pałacu zwraca się w tej sprawie do Weroniki, której rzeźby zyskały renomę. Jej wrażliwość pozwala na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tym jak w niewyjaśnionych okolicznościach ginie papież Magnus von Rappard, stanowisko po nim przejmuje biskup Luiggi Ambrosio. Niestety nie dostrzega w jak niepewnym kierunku zmierza, gdyż zaślepia go własna wizja. Musi się też trzymać na baczności, gdyż wokół nie są tylko sami sojusznicy i każdy popełniony błąd może być szybko wykorzystany przeciwko niemu. Czuć zbliżające się zło, które zacieśnia swoje kręgi i szykuje się do ataku. Niektórych tajemnic lepiej nie odkrywać, bo droga do ich odkrycia może być bardzo niebezpieczna, a one same mogą wstrząsnąć światem. Co to za tajemnice? Czy ktoś odważy się podążyć drogą do ich odkrycia?

W tym miesiącu już po raz drugi rozpoczynam lekturę cyklu od drugiego tomu, ale także w tym wypadku było warto, chociaż oczywiście lepiej poznać opowieść we właściwej kolejności. Pozwala to na znacznie szybsze odnalezienie się w niej i daje lepszy obraz. Pierwszy tom to „Biskup”.

Przed sięgnięciem po tę książkę zastanawiałam się, czy aby ta tematyka jest dla mnie. Gdy rozpoczęłam lekturę zupełnie o tym zapomniałam, gdyż po początkowym lekkim zagubieniu, ze względu na brak znajomości pierwszej części, szybko pochłonęła mnie ta historia. Fabuła rozwija się trzytorowo. Raz obserwujemy pewnego wędrowca, który z determinacją stara się odnaleźć pamięć i drogę. Innym razem przenosimy się do lochów, w których jest więzień posiadający informacje, które mają wstrząsnąć światem. Mamy także przed oczami wydarzenia związane z tytułową kapłanką. Ścieżki tych trzech postaci w pewnym momencie zmierzają w tym samym kierunku, aby skonfrontować się w momencie kulminacyjnym. Lekturę uzupełniają cytaty umieszczone na początku niektórych rozdziałów, głównie z jednej publikacji pochodzącej z 1487 roku, którą napisał Heinrich Kramer i aby było ciekawiej, jego też możemy spotkać na kartach tej powieści.

Sporo w tej książce interesujących wątków, które przedstawione są w dynamicznym stylu. Akcja mknie do przodu, dostarczając nowych informacji i zawirowań, w związku z tym zainteresowanie podtrzymywane jest do końca. Pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka i ciekawa jestem, w którym kierunku podążą kroki bohaterów w kolejnym tomie.

„Kapłanka” to kontynuacja cyklu „Biskup” i równocześnie intrygująca, zawierająca sporo ciekawych wątków opowieść fantasy. Jest w niej miejsce na stare wierzenia, przedstawiona jest walka ze złem, ale także o władzę. Na brak wrażeń nie można narzekać, a wręcz można zapomnieć o upływającym czasie.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/08/kaplanka-adam-maksymilian-grzybowski.html

Po tym jak w niewyjaśnionych okolicznościach ginie papież Magnus von Rappard, stanowisko po nim przejmuje biskup Luiggi Ambrosio. Niestety nie dostrzega w jak niepewnym kierunku zmierza, gdyż zaślepia go własna wizja. Musi się też trzymać na baczności, gdyż wokół nie są tylko sami sojusznicy i każdy popełniony błąd może być szybko wykorzystany przeciwko niemu. Czuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówi się, że po burzy zawsze wychodzi słońce, że ciemne chmury w końcu rozwieje wiatr zwiastując pogodę. W życiu trzech kobiet rozpętała się burza zmian, po której pozostał chaos i znak zapytania dotyczący przyszłości. Trudno w takim momencie optymistycznie patrzeć w dal, gdyż trzeba pozbierać skrawki tego, co pozostało po przeszłości, zmierzyć się z własnymi demonami. Psychoterapeutka Aletta musi pogodzić się ze stratą mentora, ale to nie jedyny powód jej zmartwień. Julia próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji i wyleczyć rany po toksycznym związku, który pozostawił trwały ślad w jej psychice. Eryka walczy o siebie, o poczucie spełnienia i szczęścia, chociaż na szali musiała postawić bardzo wiele. Czy w życiu tych trzech kobiet znajdzie się miejsce na miłość?

Wspominałam Wam, że cykle najchętniej rozpoczynam od pierwszego tomu. Niestety to tom drugi, ale opis książki na tyle mnie zainteresował a okładka przyciągnęła wzrok, że tym razem postanowiłam zacząć od tej części. Zachęcam jednak do poznania pierwszego tomu „Kobieta w deszczu”, ponieważ obraz będzie pełniejszy i dzięki temu można poznać powody, które sprawiły, że główne bohaterki znalazły się właśnie na tym etapie swojej drogi życiowej.

Trzy kobiety, trzy historie, które splotły się w Kołobrzegu. Każda inna, z odmiennym bagażem doświadczeń, problemami, oczekiwaniami, ale też zagadnieniami do przepracowania. Los sprawił, że się spotkały, a teraz stanowią dla siebie wsparcie w dążeniu do spokoju i szczęścia oraz pogodzeniu się z przeszłością. Autorka ciekawie splotła wydarzenia, przeplatając równocześnie skrawki przeszłości każdej z głównych bohaterek oraz to, co teraz dzieje się w ich życiu. Niezależnie od tego, z jakimi problemami się mierzą, każda z nich wykazuje determinację w dążeniu do celu, chociaż mają także chwile słabości i zwątpienia. Obserwuje się krok po kroku pewne zmiany, które w nich zachodzą. Czasem związane są z odkryciem tajemnicy z przeszłości, innym razem z uświadomieniem sobie własnej wartości i toksyczności niektórych relacji. Pomagają w tym spotkania z Alettą, która pomaga innym, chociaż sama mierzy się z własnymi problemami. Sporo w tej opowieści życiowych wydarzeń a w związku z tym płynących z nich emocji. Czekam na ciąg dalszy.

Tytuł niesie swoją symbolikę i nie dotyczy tylko pogody, ale też zmian w życiu głównych bohaterek. Kolorystyki dodają także bohaterowie drugoplanowi, którzy pojawiają się w życiu Aletty, Julii i Eryki. Nowe osoby zgłaszające się do Aletty po pomoc, każda z innym problemem. Pisarka wyraziście nakreśliła bohaterów zarówno pierwszoplanowych jak i drugoplanowych i pokazała, jak ważne jest to, co myślimy o sobie. Nie można dawać szczęścia, jeśli samemu się go nie czuje. Trzeba też stawiać pewne granice, także w związku.

„Kobieta w burzy” to wielowymiarowa powieść skrywająca życiowe wydarzenia, poruszająca ważne zagadnienia i przyciągająca ciekawą fabułą i misternie splecionymi wydarzeniami. Otula ciepłą atmosferą i zachęca do optymistycznego spojrzenia w przyszłość, mimo ciemnych chmur nad głową. Zawsze jest dobry moment na nowy początek i zawalczenie o siebie. Swoją drogą chciałoby się poznać smak niebiańskiej kawy serwowanej w Ptaszynie.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/08/kobieta-w-burzy-dorota-milli.html

Mówi się, że po burzy zawsze wychodzi słońce, że ciemne chmury w końcu rozwieje wiatr zwiastując pogodę. W życiu trzech kobiet rozpętała się burza zmian, po której pozostał chaos i znak zapytania dotyczący przyszłości. Trudno w takim momencie optymistycznie patrzeć w dal, gdyż trzeba pozbierać skrawki tego, co pozostało po przeszłości, zmierzyć się z własnymi demonami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno jest zostawić za sobą wszystko co znane i podjąć decyzję, by zacząć od nowa. Nawet, gdy nie jest się szczęśliwym, gdy ma się poczucie, że trzeba iść dalej, to nadal nie jest to takie proste. Na taki krok odważyła się Kamila Bardo, wracając po latach do kraju i zostawiając za sobą przeszłość. Znalazła pracę, która daje je satysfakcję, ma mężczyznę u boku i przyjaciółkę, która ją wspiera. Gdy wygląda, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nagle zaczyna się rozsypywać jak domek z kart. W pracy doświadcza mobbingu, w związku czuje się przytłoczona i wciąż krytykowana a na dodatek przeszłość, od której uciekła zaczyna do niej wracać. Czy jest jakieś dobre wyjście z takiej sytuacji?

Do książek tej pisarki nie trzeba mnie przekonywać, gdyż poznałam ich już trochę i każda z nich dostarczyła mi ciekawej historii z życiowymi wydarzeniami. To tego typu opowieści, które pochłania się bardzo szybko, zapominając o upływającym czasie. Z niecierpliwością czekałam na kolejną.

Tym razem opowieść dotyczy najmłodszej córki Otylii Bardo, czyli Kamili. Kobieta, mimo pewnego bagażu doświadczeń stara się pozytywnie patrzeć w przyszłość, zostawić pewne wydarzenia i dawne życie za sobą. Czuje, że zrobiła krok w dobrym kierunku. W pracy czuje się jak ryba w wodzie, chętnie podejmuje kolejne wyzwania, jest doceniana. Niestety wszystko do czasu za sprawą przełożonego traci grunt pod nogami, czuje się zaszczuta, a to dopiero początek mało przyjemnych dla niej wydarzeń. Autorka przedstawiła główną bohaterkę wyraziście i w taki sposób, że dobrze odbiera się jej emocje i kibicuje kolejnym krokom. Sporo zaczyna się dziać w jej życiu. Można też stopniowo poznać skrawki przeszłości, od której tak stara się uciec.

W trakcie lektury możemy przenieść się znów do Budlewic, które znane są z poprzednich książek pisarki. Spotkać Wiktora i jego rezolutną córkę Alicję oraz poznać nieco inne oblicze Otylii Bardo. W fabułę wplecionych jest sporo trudnych zagadnień, utrata bliskiej osoby i próbs pogodzenia się z tym stanem, odwaga do zmiany swojego życia, przyjaźń, miłość, relacje międzyludzkie, także te toksyczne. Każdy z bohaterów ma swoje problemy, radości, marzenia i oczekiwania. Kolejnym ważnym zagadnieniem jest mobbing, którego doświadcza Kamila. Kobieta znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, boi się utraty pracy, czuje się zastraszona, nie wie jak sobie z tym poradzić. Autorka na każdym etapie powieści pokazuje jak ważne jest wsparcie ze strony bliskich, rodziny, przyjaciół. Nie wszystko da się zrobić samemu, czasem dobrze mieć poczucie, że jest ktoś obok, daje to siłę i odwagę do zmian. Warto też wyciągać wnioski z popełnianych błędów, bo przecież każdy je popełnia. Wiele osób chciałoby mieć takiego brata jak Wiktor, czy taką przyjaciółkę jak Ada. Ta książka jest też o docenianiu prostych rzeczy i dostrzeganiu w nich piękna.

Całość przedstawiona jest ciekawie. Z zainteresowaniem poznaje się kolejne wydarzenia za sprawą swobodnego, lekkiego stylu pisarskiego, wyrazistych bohaterów i misternie splecionej fabuły. Kolejna książka pisarki, która porusza, wywołuje uśmiech i dostarcza sporej dawki emocji.

„Zostań już na zawsze” to powieść osnuta tajemnicami przeszłości, życiowa i przyciągająca ciekawym splotem wydarzeń. Porusza trudne zagadnienia. Pokazuje, że zawsze jest dobry moment na nowy początek, na zostawienie przeszłości za sobą i pozytywne spojrzenie w przyszłość. Dobra lektura na letnie wieczory, tak jak i pozostałe książki pisarki.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/08/zostan-juz-na-zawsze-ilona-golebiewska.html

Trudno jest zostawić za sobą wszystko co znane i podjąć decyzję, by zacząć od nowa. Nawet, gdy nie jest się szczęśliwym, gdy ma się poczucie, że trzeba iść dalej, to nadal nie jest to takie proste. Na taki krok odważyła się Kamila Bardo, wracając po latach do kraju i zostawiając za sobą przeszłość. Znalazła pracę, która daje je satysfakcję, ma mężczyznę u boku i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy w życiu dokonuje pewnych wyborów, mniejszych bądź większych, bardziej lub mniej znaczących. Czasami spontanicznie, innym razem z poczucia obowiązku, pod presją lub dla wygody. Różne są motywy. Każda decyzja niesie konsekwencje i może znacznie zmienić kierunek, w którym podążamy. Dziesięć różnych osób z odmiennym bagażem doświadczeń znajduje się w momencie, w którym będą musieli dokonać wyboru zmieniającego ich życie. Dziesięć kadrów z życia różnych osób, które stoją na rozstaju dróg i próbują zawalczyć o siebie.

Opis książki oraz okładka przykuły moją uwagę. Rzadziej sięgam po krótkie formy literackie, gdyż wolę bardziej zżyć się z bohaterami, ale ta książka mnie zaintrygowała i postanowiłam dać jej szansę.

Książka składa się z dziesięciu krótkich opowieści, ale przedstawionych w poruszający i skłaniający do przemyśleń sposób. To kadry z życia bohaterów, którzy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji i muszą podjąć bardzo ważną decyzję. Niestety wiąże się ona z konsekwencjami dla innych osób. Wszystkie te opowieści łączy oryginalność. Poznaje się je z zaintrygowaniem, chociaż same w sobie niosą wiele smutku, czasem przygnębiają i pokazują ludzi, którzy prawie się poddali, których życie ułożyło się zupełnie inaczej niż chcieli, których mocno obciąża przeszłość. Pojawiają się też elementy na pograniczu rzeczywistości i wyobraźni, które dodają barw jak chociażby w opowieści o pewnej podróży pociągiem. Każda z historii jest inna, jedna dotyczy bezdomnego, który dostaje szansę na poprawienie swojego losu. Czy z niej skorzysta? Inna opowiada o rodzicach, którzy stracili swoje dziecko. Czy będą w stanie się z tą stratą pogodzić? Kolejna pokazuje jak zgubna może być chciwość. Na mnie największe wrażenie wywarły cztery opowieści: Mortus, Jacek, Władysław i Paweł. Poruszają, zaskakują i zapadają w pamięci.

„Sceny z życia ludzi” to jak tytuł wskazuje przedstawione skrawki z życia bohaterów, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie. To dziesięć opowieści, które wywołują emocje i poprzez oryginalność i element zaskoczenia działają na wyobraźnię i zapadają w pamięci. Warta uwagi książka, którą Wam polecam.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/07/sceny-z-zycia-ludzi-piotr-pawlowski.html

Każdy w życiu dokonuje pewnych wyborów, mniejszych bądź większych, bardziej lub mniej znaczących. Czasami spontanicznie, innym razem z poczucia obowiązku, pod presją lub dla wygody. Różne są motywy. Każda decyzja niesie konsekwencje i może znacznie zmienić kierunek, w którym podążamy. Dziesięć różnych osób z odmiennym bagażem doświadczeń znajduje się w momencie, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele osób chciałoby cofnąć czas, by zmienić pewne decyzje lub po prostu poczuć się tak jak kiedyś. Alice Mary Love czuje, że ma 29 lat i jest w ciąży, chociaż tak naprawdę niewiele jej brakuje do czterdziestki i jest matką trójki dzieci. Wypadek sprawił, że straciła pamięć o tym, co działo się w ciągu dziesięciu lat. Myśli, że jest szczęśliwą mężatką, ma dobry kontakt ze swoją siostrą, a tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Pojawia się też imię Gina, chociaż zupełnie nie pamięta, kim jest i nie rozumie, czemu bliscy unikają o niej rozmowy. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Czy Alice odzyska pamięć? Kim jest tajemnicza Gina?

Gdy do moich rąk trafiła ta powieść nie wiedziałam, czego się spodziewać, ponieważ nie znam twórczości pisarki. Zaciekawił mnie opis i dobrze się stało, ponieważ nie podejrzewałam nawet, że tak obszerną książkę można tak szybko przeczytać, w dodatku bez chwili znużenia.

Sam pomysł na fabułę może nie jest bardzo odkrywczy, ale w tym przypadku liczy się jego realizacja i splecenie w taki sposób wątków, że niemal do końca nie wiadomo, w którym kierunku się wszystko potoczy. Z dużym zainteresowaniem, wraz z główną bohaterką, odkrywa się krok po kroku kadry z jej życia z ostatnich dziesięciu lat. Z początku sporo jest pytań, niewiadomych. Aura tajemniczości przykuwa uwagę, a lekkość i ciekawa konstrukcja fabuły dostarczają wielu wrażeń. Z jednej strony poznajemy Alice, jej zagubienie i odkrywanie przebłysków wspomnień, z drugiej natomiast obserwujemy pewne wydarzenia oczami Frannie, czy lepiej poznajemy Elisabeth dzięki zapiskom dla dra Hodgesa. Wszystko to razem daje barwny, wielowymiarowy obraz życiowych wydarzeń, problemów, radości, nieporozumień, oczekiwań. Autorka w subtelny sposób poruszyła wiele ważnych, a czasem kontrowersyjnych tematów. Przeplata się miłość z nienawiścią, czuć ból po utracie bliskiej osoby, samotność, czy też determinację, aby zostać rodzicami. Pokazuje także, jak bardzo nasze życie może zmienić się w ciągu dziesięciu lat i w kierunku, o którym nawet byśmy nie pomyśleli. Starcie marzeń, oczekiwań z szarą rzeczywistością może okazać się dosyć bolesne, o czym przekonała się Alice. Czy uda się jej odzyskać część dawnego życia?

Książkę bardzo dobrze się poznaje także za sprawą wyrazistych bohaterek, gdyż to kobiece sylwetki wiodą prym w tej opowieści. W mojej pamięci na długo pozostaną Alice, Elisabeth i Frannie. Dobrze odbiera się ich emocje, poznaje powody niektórych decyzji, czy wydarzenia, które sprawiły, że ich życie tak teraz wygląda. Nie zabrakło wielu postaci drugoplanowych, które chociaż czasem tylko zarysowane, ale dopełniają tę powieść i czasem wzbudzają rozbawienie tak jak chociażby pan Iks, czy Frank Neary.

„Kilka dni z życia Alice” to książka, która mnie oczarowała kreacją bohaterów, przykuła uwagę konstrukcją fabuły i ciekawym splotem wydarzeń oraz w wielu momentach skłoniła do refleksji. Podczas lektury czasem w sercu zagości smutek, innym razem rozświetli je płomyk nadziei, czy też ogrzeje ciepło i na ustach zagości uśmiech, Ciekawa, lekko poprowadzona opowieść niestroniąca od trudnych tematów i pełna życiowych wydarzeń.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/07/kilka-dni-z-zycia-alice-liane-moriarty.html

Wiele osób chciałoby cofnąć czas, by zmienić pewne decyzje lub po prostu poczuć się tak jak kiedyś. Alice Mary Love czuje, że ma 29 lat i jest w ciąży, chociaż tak naprawdę niewiele jej brakuje do czterdziestki i jest matką trójki dzieci. Wypadek sprawił, że straciła pamięć o tym, co działo się w ciągu dziesięciu lat. Myśli, że jest szczęśliwą mężatką, ma dobry kontakt ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarzają się w życiu takie momenty, że wydarzenia przytłaczają, nie pozwalają odetchnąć. Chwile, które sprawiają, że trzeba podjąć ważne decyzje, zrezygnować z tego, co było i zacząć od nowa, czy tego chcemy, czy też nie. Trudno się wówczas podnieść, spojrzeć pozytywnie w przyszłość. Marta Kamińska znalazła miejsce, w którym czuje się szczęśliwa, nie myśli o przeszłości, chociaż może należałby powiedzieć, że stara się do niej nie wracać, bo to zbyt bolesna podróż. Mieszka u sióstr zakonnych już cztery lata. Tu czuje się bezpiecznie, czuje się potrzebna a codzienne zajęcia skutecznie zajmują myśli. Przychodzi jednak taki moment, że trzeba coś zmienić, wykazać się odwagą, iść dalej. Iskrą do tego staje się pewna oferta pracy na Mazurach. Czy okaże się to słuszną decyzją, czy spowoduje pogłębienie dawnych ran?

Po książki tej pisarki sięgam już bez zastanowienia, ponieważ jestem po lekturze kilku i wiem czego się spodziewać. W każdej bowiem znalazłam życiowe wydarzenia, emocje i lekko poprowadzoną oraz ciekawą opowieść. Każda też ogrzewa serce i pokazuje, że mimo gęstych, czarnych chmur nie należy się poddawać, ale mieć nadzieję na lepsze jutro. Czy w tej również odnajdę elementy, które sprawiają, że chętnie sięgam po książki tej pisarki?

Autorka po raz kolejny zaserwowała ciekawą historię, w której nie brakuje barwnych postaci, ale też tajemnic przeszłości, które odkrywane są stopniowo w trakcie lektury. Nie bez znaczenia jest lekki styl, obrazowy język, ale też zabawne momenty, których także nie brakuje. Uśmiech wywołuje Alicja, rezolutna dziewczynka, której życie toczy się pod kloszem za sprawą jej najbliższych. Chcą dobrze, ale czy faktycznie takie zachowanie przyniesie korzyści? Śledząc ich zachowanie rodzi się wiele pytań, przede wszystkim o przyczyny takiej nieufności do ludzi, o powód odizolowania się od innych. Odpowiedzi na te pytania nie są proste. Nic nie jest czarno białe i trudno oceniać pewne decyzje. Widać, że coś bardzo złego musiało się wydarzyć w tej rodzinie. Mamy też pewien tajemniczy ogród, ale to nie wszystko. Fabuła jest wielowątkowa i w wielu momentach pojawiają się tajemnice. Czasem odnosi się wrażenie, że każdy z bohaterów jakieś skrywa. Z ciekawością, krok po kroku się je odkrywa, chociaż różne emocje temu towarzyszą. Nie brakuje smutku, poruszenia, ale także zdziwienia. Wszystko splata się ze sobą, losy różnych osób, historie tego, co przeżyli, traumy, z którymi muszą sobie radzić.

„Zaufaj swojemu sercu” to jedna z tych książek, które poza życiowymi wydarzeniami skrywają też wiele tajemnic i przyciągają wachlarzem barwnych postaci. Istotne jest też to, że ogrzewa serce i pokazuje, że trzeba mieć nadzieję i odwagę by zawalczyć o siebie, niezależnie od tego, co skrywa przeszłość i jak bardzo stara się nas przytłoczyć. Za to z każdym kolejnym krokiem w przyszłość jest trochę lżej i być może tuż za rogiem czeka szczęście, którego zupełnie się nie spodziewamy.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/06/zaufaj-swojemu-sercu-ilona-golebiewska.html

Zdarzają się w życiu takie momenty, że wydarzenia przytłaczają, nie pozwalają odetchnąć. Chwile, które sprawiają, że trzeba podjąć ważne decyzje, zrezygnować z tego, co było i zacząć od nowa, czy tego chcemy, czy też nie. Trudno się wówczas podnieść, spojrzeć pozytywnie w przyszłość. Marta Kamińska znalazła miejsce, w którym czuje się szczęśliwa, nie myśli o przeszłości,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mieszkanie w małym miasteczku ma swój urok. Jest spokojnie, cicho, życie płynie utartym rytmem. Czasem zdarza się coś, co burzy spokój niczym kropla deszczu uderzająca w toń wody. Co takiego? Na przykład pojawienie się nowej osoby. Gdy Kelly Medina dowiaduje się, że w miasteczku zamieszkała młoda kobieta o takim samym imieniu i nazwisku, nie daje jej to spokoju. Koniecznie musi ją poznać, przecież to nic złego, zwykła ciekawość. Krok po kroku zbliża się do młodej kobiety z dzieckiem, by się zaprzyjaźnić, pomóc w nowym miejscu, zakopać własną samotność. Czy zmierza to w dobrym kierunku?

Zacznę od tego, że zaskoczyła mnie ta opowieść. Dostarczyła historię, która z jednej strony mogłaby się wydarzyć, z drugiej natomiast jest niejednoznaczna i finalnie zmierza w kierunku, którego się nie spodziewałam. Zaskoczyła mnie i zainteresowała.

Z początku może wydawać się trochę za spokojna, ale ma to swoje zamierzenie. Chodzi o dobre poznanie Kelly, jej życia, rutyny, codzienności. Warstwa psychologiczna jest rozbudowana, w pozytywnym sensie. Dobrze odbiera się emocje płynące z lektury, z ciekawością śledzi wydarzenia, które nie są spektakularne, ale z jakiegoś powodu skupiają uwagę. Autorka lekko prowadzi czytelnika przez opowieść, wprowadzając sporo drobnych elementów, które wzbudzają wątpliwości, dostarczają chwil zawahania, zdziwienie. Przez długi czas zupełnie nie wiedziałam, w którą stronę zmierza ta historia, ale w pewnym momencie wszystko wskakuje na swoje miejsce, niczym elementy skomplikowanego wzoru.

Kreacje głównych bohaterek są wyraziste, chociaż jedną z nich poznajemy znacznie lepiej. Trochę mdła mi się wydała postać męża Kelly – Rafaela. Może po prostu słabiej jest zarysowany, za mało o nim się dowiadujemy, chociaż odgrywa istotną rolę. Narracja jest pierwszoosobowa, dzięki czemu jeszcze lepiej odbiera się emocje, gdyż pozwala lepiej wczuć się w wydarzenia, poznać je z perspektywy bohaterów. Celowo staram się nie zdradzić Wam zbyt wielu szczegółów, czy dokładniejszego zarysu fabuły, gdyż ważny jest element zaskoczenia, by w pełni docenić tę książkę. Tak jak wspomniałam, tylko nie oczekujcie rwącej akcji, a raczej misternie zbudowanej historii składającej się z drobnych, z pozoru zwyczajnych wydarzeń. Historii, która ukazuje mroczne zakamarki ludzkiego umysłu.

„Chcę twojego życia” to zaskakujący thriller psychologiczny, w którym z pozoru nic szczególnego się nie dzieje, by na koniec uderzyć ze zdwojoną siłą. Zaciekawia, intryguje, osacza tajemnicami, dostarcza sporą dawkę wrażeń. Pokazuje jak cienka może być granica między zainteresowaniem a obsesją i w jak mrocznym kierunku może podążyć.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/06/chce-twojego-zycia-amber-garza.html

Mieszkanie w małym miasteczku ma swój urok. Jest spokojnie, cicho, życie płynie utartym rytmem. Czasem zdarza się coś, co burzy spokój niczym kropla deszczu uderzająca w toń wody. Co takiego? Na przykład pojawienie się nowej osoby. Gdy Kelly Medina dowiaduje się, że w miasteczku zamieszkała młoda kobieta o takim samym imieniu i nazwisku, nie daje jej to spokoju. Koniecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeszłość powraca do nas w nieoczekiwanych momentach, nie da się od niej uwolnić. Czasem wystarczy jedna chwila, by wszystko, co wydawało się tak poukładane runęło jak domek z kart. Ewa to pewna siebie, ceniona za osiągnięcia zawodowe, młoda architektka. Pracuje w renomowanej firmie, spotyka się z Pawłem, chociaż ich związek ma wzloty i upadki i to on staje się powodem utraty posady, na którą tak ciężko pracowała. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny, ten moment staje się dla niej powrotem do przeszłości, która tak mocno odcisnęła swoje piętno w jej sercu i umyśle. Dla ludzi wokół jest piękną, pewną siebie, wyniosłą kobietą, a tylko ona jedna wie, jak ten obraz kłóci się z rzeczywistością, jak musi walczyć niemal każdego dnia z demonami przeszłości. Czy jest szansa, by w końcu je pokonać?

Zupełnie nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej książce. Zainteresował mnie po prostu opis fabuły i postanowiłam dać jej szansę i to był naprawdę dobry pomysł. Ta niepozorna opowieść, która początkowo może kojarzyć się z typową powieścią obyczajową, skrywa w sobie wiele wydarzeń wywołujących dużo emocji, wstrząsających i skłaniających do refleksji. Ból, przemoc, krzywda, poczucie bezsilności, ale także nowy początek, iskierka nadziei, siła, by przetrwać, walczyć, pokonać demony przeszłości. Wiem, że to co napisałam, może wydać się dosyć chaotyczne, ale ta książka właśnie takie wywołuje emocje. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Być może niektóre wątki powinny być bardziej rozwinięte, mocniej zaakcentowane, ale niezależnie od tego warto poznać tą opowieść.

Główna bohaterka to charakterystyczna postać. Zwraca na siebie uwagę nie tylko wyglądem, ale pewnym wycofaniem, chłodem, tajemniczością. Jej podejście do życia nie jest standardowe, czuć że coś jest nie tak. Mimo, że stara się zachować pozory normalności, żyć tak, jak wszyscy wokół, skrywa w sobie mrok, z którym musi się mierzyć i o którym w trakcie lektury dowiadujemy się coraz więcej. Kreacja tej postaci zwraca uwagę, jest wyrazista i ciekawa, nadaje charakteru. Dzięki niej z takim zainteresowaniem śledzi się kolejne wydarzenia, które potrafią zaskoczyć. To kobiety są siłą napędową tej opowieści, silne, ale też okrutne, bezwzględne, zaskakujące. Jedną z nich jest Caryca, czyli Zarina Pawlowa, której historia wzbudza wiele skrajnych emocji.

Autorka miała dobry pomysł na fabułę i potrafiła ciekawie go zrealizować, chociaż tak jak wspomniałam niektóre z wątków mogłyby być bardziej rozbudowane. W tej książce znaleźć można zarówno sporo życiowych wydarzeń, ale również intrygę, wątek kryminalny, czy dobrze nakreśloną warstwę psychologiczną. Opowieść nie jest monotonna, cały czas coś się dzieje, a dodatkowo barw dodają interesujące dialogi, czy spostrzeżenia głównej bohaterki, jak chociażby o niepełnosprawnym sercu, czy o głodzie. Sporo w tej książce okrucieństwa, brutalności w najgorszej postaci, przez co trudno miejscami się ją poznaje, ale warto dać jej szansę. Porusza trudną tematykę, ale też zawiera celne spostrzeżenia. O samotności wśród ludzi, czy tym, że kobiety zawsze coś muszą udowadniać, konkurują, potrafią być dla siebie wrogie zamiast się wspierać.

„Ołowiana godzina” to powieść o intrygującym tytule i równie ciekawej treści. Wywołuje wiele skrajnych emocji i przedstawia historię, obok której trudno przejść obojętnie, misternie utkaną, ale pełną okrucieństwa i bólu. Niebanalna, zaskakująca i warta poznania.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/04/olowiana-godzina-aleksandra-pawlyszyn.html

Przeszłość powraca do nas w nieoczekiwanych momentach, nie da się od niej uwolnić. Czasem wystarczy jedna chwila, by wszystko, co wydawało się tak poukładane runęło jak domek z kart. Ewa to pewna siebie, ceniona za osiągnięcia zawodowe, młoda architektka. Pracuje w renomowanej firmie, spotyka się z Pawłem, chociaż ich związek ma wzloty i upadki i to on staje się powodem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasu nie da się cofnąć, można tylko zaakceptować to, co było i żyć dalej, odnaleźć się w teraźniejszości najlepiej jak się potrafi. Nina Szklarska ma o czym myśleć. Obecnie w nowym mieszkaniu, po rozwodzie z mężem, stara się pogodzić opiekę nad dwójką dzieci i zwariowanym psem z wymagającą pracą. Wydaje się, że jest na dobrej drodze a tymczasem w redakcji, w której pracuje pojawia się nowa szefowa, charyzmatyczna kobieta, która planuje szereg zmian. Okazuje się, że nie tylko w redakcji. Jakby tego było mało, los niczym uśmiechnięty chochlik stawia na drodze Niny dwóch mężczyzn. Jeden z nich sprawiał kiedyś, że jej serce szybciej biło, drugi daje nadzieję na spełnienie jednego z jej marzeń. Co z tego wszystkiego wyniknie?

Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie opis zapowiadający życiową historię. Byłam też ciekawa twórczości pisarki, gdyż nie poznałam wcześniej żadnej z jej powieści. Teraz już wiem, że chętnie nadrobię zaległości, ponieważ ta powieść skutecznie mnie do tego zachęciła. Wiele w niej treści, ciepła i po prostu przyjemności płynącej z czytania.

Wspomniałam, że sporo w tej powieści treści, gdyż nie spodziewałam się tak wielu życiowych zagadnień. Poczynając od nowego początku, który dla Niny nie jest łatwy, wiąże się z przeprowadzką i odnalezieniem się w nowym miejscu, poprzez zmiany w miejscu pracy, niepewność, wspomnienia, ale także robienie czegoś dla siebie, niezależnie od ilości obowiązków. Autorka pokazuje, że na pewne rzeczy trzeba spojrzeć z przymrużeniem oka, po prostu sobie wybaczyć, nikt nie jest idealny, a przeszłości zmienić się nie da. Czasem należy poczuć się sobą, beztrosko jak w dzieciństwie, bez zastanawiania się i krytyki, niezależnie od tego jak wiele ról się pełni. Mówić wprost o tym, co nas uwiera, gdyż życie ma się jedno. Sporo w tej opowieści momentów skłaniających do przemyśleń, ale nie monotonnych, tylko zwracających uwagę na niektóre zagadnienia. Takich jak chociażby siła i wsparcie drugiego człowieka.

Poza główną bohaterką Niną, której emocje dobrze się odbiera, jest w tej powieści wiele innych postaci dodających jej barw. Przede wszystkim Ula Abramczyk, nowa naczelna. Kobieta pewna siebie, dynamiczna, uśmiechnięta, jasno oznajmiająca czego oczekuje, ale równocześnie wspierająca i zachęcająca do zaakceptowania tego, co nowe. Od razu wzbudza sympatię swoją postawą. Mamy też pewnego stolarza hipstera, Aleksandra Nowickiego, który poza tym, że tworzy piękne rzeczy, to potrafił zaryzykować i oddać się swojej pasji, pozostawiając za sobą dawne życie i pracę, która nie dawała mu tyle satysfakcji. Autorka zwraca też uwagę na to, że różnimy się od siebie, mamy różne oczekiwania i ważne jest to, by po prostu wygospodarować trochę czasu, zrobić coś dla siebie, a nie dla innych, cieszyć się chwilą. Pisarka jest dobrą obserwatorką potrafi uchwycić niczym w kadrze różne chwile z życia bohaterów, realne, wyraziste, które mogłyby dotyczyć niejednej osoby. W końcu relacje międzyludzkie to nie jest coś, czego można się nauczyć a najbliżsi nie zawsze są dobrym przykładem. Wszystko poznajemy na zasadzie prób i błędów, więc czasem warto zaryzykować, zawalczyć o siebie, poczuć się po prostu szczęśliwym.

W tej opowieści czuć też, że autorka, tak jak i główna bohaterka jest miłośniczką książek, gdyż pojawia się wątek związany z wymarzoną biblioteczką. Z stosikami książek piętrzącymi się w różnych miejscach, książkami w kartonach. Myślę, że miłośnicy książek będą usatysfakcjonowani.

„Zostań u mnie na noc” to życiowa, ciepła i pełna treści opowieść, która ogrzewa serce i skłania do przemyśleń. Lekko poprowadzona, interesująca, pełna zakrętów i bohaterów wzbudzających pełen wachlarz emocji. To głębsza powieść niż sugeruje tytuł.

http://wyczytane-ksiazki.blogspot.com/2023/04/zostan-u-mnie-na-noc-anna-szczypczynska.html

Czasu nie da się cofnąć, można tylko zaakceptować to, co było i żyć dalej, odnaleźć się w teraźniejszości najlepiej jak się potrafi. Nina Szklarska ma o czym myśleć. Obecnie w nowym mieszkaniu, po rozwodzie z mężem, stara się pogodzić opiekę nad dwójką dzieci i zwariowanym psem z wymagającą pracą. Wydaje się, że jest na dobrej drodze a tymczasem w redakcji, w której pracuje...

więcej Pokaż mimo to