-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Świetna kreska, postaci o których się nie zapomina i to mroczne coś, kryjące się między kartami.
Świetna kreska, postaci o których się nie zapomina i to mroczne coś, kryjące się między kartami.
Pokaż mimo to
Opowiadania nierówne niestety. Są przynajmniej 3 wybitne historię, sporo słabszych i jedno, gdzie do końca nie wiadomo o co chodzi.
Ale i tak warto. Choćby dla samej "Wyspy".
Opowiadania nierówne niestety. Są przynajmniej 3 wybitne historię, sporo słabszych i jedno, gdzie do końca nie wiadomo o co chodzi.
Ale i tak warto. Choćby dla samej "Wyspy".
Powieść godna uwagi. Jeśli lubicie się taplać w gęstej historii wprost z wiktoriańskiej Anglii.
Powieść godna uwagi. Jeśli lubicie się taplać w gęstej historii wprost z wiktoriańskiej Anglii.
Pokaż mimo to
Pisząc tą recenzję ciężko wstrzymać się od porównań do wcześniejszej powieści Moersa - 'Miasta śniących książek'. Dzieje się tak tylko dlatego, bo 'Miasto' do dobra książka. Wręcz niesamowita, pełna cudownych bohaterów, o których się nie zapomina, cytatów, które wybiłyby z kapci nawet Paulo Coelho i tego magicznego czegoś, co sprawia, że sama powieść żyje życiem własnym, niezależnym. Ale to nie recenzja o tej powieści, ale o jej następcy. Czy godnym? Do tego dojdziemy.
Gdy tylko bierzesz w dłonie tą powieść w grubej okładce, wydrukowaną na wspaniale pachnącym papierze, oglądasz rysunki stworzone przez Waltera Moersa już wiesz, że czeka cię kolejne spotkanie z czym nie byle jakim. Tym razem Księgogród prezentuje się nieco... inaczej. W moim odczuciu kapkę kiczowato, nastrój dawnej tajemniczości starego antykwariatu zastąpiło miasto dla turystów.
Ma to swoje minusy niestety. Moersowi udało się jakimś cudem jednak dokonać niemożliwego i tchnął w pełną opisów powieść swoistą magię.
Magii tej jest tu sporo. Niestety magia nie zastąpi dość rachitycznej akcji, bo w przypadku tej powieści tytuł należało by zmienić na 'Przewodnik po Księgogrodzie'.
Minusem jest też to, że nasz smok dość mocno wydoroślał, bo w miejscu młodzieńczej werwy z części pierwszej tu odnajdujemy grubawego hipochondryka. No i tajemnica o której już chyba wspominałem.
Pierwsza część była pod tym względem bardzo hitchkockowska - najpierw było trzęsienie ziemi, a potem było tylko lepiej.
'Labirynty' i pod tym względem są bardziej opanowane.
No i to zakończenie.
Rozumiem, że kontrakt to kontrakt, a cyrografu z wydawcą nie złamałby nawet najlepszy mag-egzorcysta, ale autor mógł lepiej rozłożyć ważne dla historii drobiazgi, bo nie oszukujmy się. W historii tej brakuje tego napięcia.
Mimo to książkę warto mieć i przeczytać. Chociażby dla zapachu i ilustracji.
Pisząc tą recenzję ciężko wstrzymać się od porównań do wcześniejszej powieści Moersa - 'Miasta śniących książek'. Dzieje się tak tylko dlatego, bo 'Miasto' do dobra książka. Wręcz niesamowita, pełna cudownych bohaterów, o których się nie zapomina, cytatów, które wybiłyby z kapci nawet Paulo Coelho i tego magicznego czegoś, co sprawia, że sama powieść żyje życiem własnym,...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążkę czyta się świetnie. Autor zgrabnie buduje napięcie, aż do zakończenia, które zaskakuje o ile mogę to tak określić.
Książkę czyta się świetnie. Autor zgrabnie buduje napięcie, aż do zakończenia, które zaskakuje o ile mogę to tak określić.
Pokaż mimo to
Numer całkiem, całkiem.
Szczególnie 'Olbrzymy' Wattsa zachwycają.
Numer całkiem, całkiem.
Szczególnie 'Olbrzymy' Wattsa zachwycają.
2014-11-02
My, ludzie lubimy szufladkować rzeczy według mniej lub bardziej sensownych podziałów i miar. Każdy fan SF już od początku szkolony jest w odróżnianiu na podstawie stężeń naukowych faktów i kolorytu opisanych zdarzeń, czy powieść którą właśnie trzyma w dłoniach jest twardą, czy też miękką science-fiction.
Wbrew pozorom nie chodzi w tym podziale o twardość okładek.
Na tej swoistej skali Mohsa Watts plasuje się wysoko. To nawet nie jest Hard SF, tylko coś więcej. To czyste diamenty, skrystalizowane przez długoletnie przeszukiwanie przez autora naukowych faktów, prac z dziesiątków dziedzin.
'Echopraksja' to jeden z takich diamentów.
Jeśli czytaliście 'Ślepowidzenie', prawdopodobnie macie świadomość co to oznacza. W przypadku tej powieści również mamy szanse spotkać się sam na sam z intelektualnym mózgotrzepem, skoncentrowaną mieszanką idei i pomysłów dostatecznie wysokooktanową, by wpędzić nie jednego co bardziej humanistycznie wyedukowanego czytelnika na skraj zapaści.
'Echopraksja' jest dość niezwykła. Choć minimalnie słabsza od 'Ślepowidzenia'
na mojej liście ciężkiej fantastyki plasuje się całkiem wysoko.
PS. 'Google twoim przyjacielem' w wypadku tej powieści jest jak najbardziej adekwatne.
My, ludzie lubimy szufladkować rzeczy według mniej lub bardziej sensownych podziałów i miar. Każdy fan SF już od początku szkolony jest w odróżnianiu na podstawie stężeń naukowych faktów i kolorytu opisanych zdarzeń, czy powieść którą właśnie trzyma w dłoniach jest twardą, czy też miękką science-fiction.
Wbrew pozorom nie chodzi w tym podziale o twardość okładek.
Na tej...
Genialna, przezabawna. Cała seria to arcystrrraszne arcydzieło
Genialna, przezabawna. Cała seria to arcystrrraszne arcydzieło
Pokaż mimo to
Za pierwszy tom zabrałem się zupełnie nieświadomy tego z czym przyjdzie mi się zmierzyć. W zgodzie z zasadą pewnego reżysera, najpierw jest trzęsienie ziemi, potem jest tylko gorzej. Tak tutaj, najpierw lądujemy w świecie, który równie dobrze mógłby być 2 częścią albo i dalszą. Liczba wątków jest ogromna, przytłaczają nazwiska, motywy. Wszystkie zasady tego dziwnego świata są dla nas obce.
Ucząc się powoli, odkrywając prowadzeni świetnym stylem autora, żywym językiem i opisami, które z lekka ukryte dają nam szanse napawać się światem.
Ta powieść to krwisty befsztyk, nie pozwalający o sobie zapomnieć przez długi czas i niech nie zmyli was grubość tej powieści. Ona zagina czas, sprawiając, że gdzieś pomiędzy otworzeniem książki i zalaniem kawy, znika 300 stron.
Zachwyt w czystej postaci.
Za pierwszy tom zabrałem się zupełnie nieświadomy tego z czym przyjdzie mi się zmierzyć. W zgodzie z zasadą pewnego reżysera, najpierw jest trzęsienie ziemi, potem jest tylko gorzej. Tak tutaj, najpierw lądujemy w świecie, który równie dobrze mógłby być 2 częścią albo i dalszą. Liczba wątków jest ogromna, przytłaczają nazwiska, motywy. Wszystkie zasady tego dziwnego świata...
więcej Pokaż mimo to