-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-07-27
2022-07-22
2022-07-22
Lektura wciągająca ale kompozycja poszatkowana, trochę przeskoków w wątkach. Myślę, że temat mógłby być pogłębiony, rozwinięty. Dostajemy ekstrakt losów kilkunastu osób oraz tło, w którym rozgrywają się ich historie. Jest o kobietach, które zdecydowały się pracować na ulicy ale i mężczyznach, którzy do wyczerpania muszą pracować na statkach niczym niewolnicy!
Ubolewam, tak mogę tylko napisać, nad tym jak społeczeństwo w Azji jest rozgrywane przez monarchów, wojsko, klany bogatych rodzin, a demokracja i prawa człowieka właściwie są tylko fasadą, którą sprzedaje się ewentualnie zachodowi za obietnice pomocy, kredytów lub wymiany handlowej. Społeczeństwo żyje w marazmie bezradności i w okowach strachu. Kraj jest cywilizowany, ale innymi regułami rządzi się turystyka a życie codzienne. Generalnie, jak niespokojny jest to region pokazał niedawno case Sri Lanki.
Podczas czytania takiej książki, pojawia się uczucie bycia uprzywilejowanym człowiekiem zachodu. Samo to wyznanie ma w sobie jakieś odium cynizmu czy hipokryzji - że jestem daleko, cóż mogę, ale cieszę się, że nic nie mogę, bo jeszcze bym stchórzył gdybym miał okazję coś zrobić. A po co sobie tym w ogóle zawracać głowę? Można tylko przez chwile współczuć i pójśc sobie do innego tematu, tak żeby niewygodne(akward - lepiej to oddaje) poczucie niesprawiedliwości świata czym szybciej zniknęło. Zgniły zachodni oportunizm i gnuśność. I zarazem zbawienna oaza dla wielu uciekinierów przed prześladowaniami i śmiercią w "niewiadomych okolicznościach".
Edit Review
Lektura wciągająca ale kompozycja poszatkowana, trochę przeskoków w wątkach. Myślę, że temat mógłby być pogłębiony, rozwinięty. Dostajemy ekstrakt losów kilkunastu osób oraz tło, w którym rozgrywają się ich historie. Jest o kobietach, które zdecydowały się pracować na ulicy ale i mężczyznach, którzy do wyczerpania muszą pracować na statkach niczym niewolnicy!
Ubolewam, tak...
Kolejna książka z serii o tym jak niszczono Polskę, w tym wypadku polską kolei. Czy przez pazernych członków zarządów państwowych spółek czy pseudo-ekspertów posiadających recepty z d.., które zamiast naprawiać przemysł i ratować Polskę w jej ekonomiczno-społecznym wymiarze, zaciskały pętle na jej szyi.
Okazuję się, że najczęstszą receptą na naprawę i restrukturyzację była tylko likwidacja, sprzedaż albo porzucenie na pastwę losu. Nawet już mi się nie chce o tym pisać, żal tylko zmarnowanego czasu, pieniędzy i szans. Nie muszę nawet długo szukać, moja trasa, Kraków - Tarnów była rozjebana przez parę dobrych lat, że w pewnym momencie opłacało się już jeździć tylko autobusem i to ze względu na koszty i na czas przejazdu. A winnych nie ma. I prawda jest taka, że dopiero od paru lat sytuacja ta się zmieniła, choć niektórym trudno przechodzi to przez myśl.
Ta sama trasa Kraków - Katowice, która jest już obłędem na niespotykaną skalę. Aglomeracyjna trasa o ogromnym potencjale a nadal przejazd nią jest koszmarem i większość wybiera autobus/auto. Nie muszę mówić, że kolej jest najlepszym połączeniem ekologi z ekonomią podróżowania. Nikt albo niewielu się o to upomina.
Książka Karola Trammera jest chirurgicznym cięciem na patologicznym organizmie kolejowej transformacji, które wyłuszcza i opisuje jej największe błędy. Oby już mogło być tylko lepiej. Życzmy sobie tego, bo bez transportu kolejowego nie ma rozwoju państwa, nie ma bezpiecznych dróg(paradoksalnie) i nie ma czystszego środowiska.
Kolejna książka z serii o tym jak niszczono Polskę, w tym wypadku polską kolei. Czy przez pazernych członków zarządów państwowych spółek czy pseudo-ekspertów posiadających recepty z d.., które zamiast naprawiać przemysł i ratować Polskę w jej ekonomiczno-społecznym wymiarze, zaciskały pętle na jej szyi.
Okazuję się, że najczęstszą receptą na naprawę i restrukturyzację...
2022-05-22
Przepraszam, ale to jedna z niewielu książek reporterskich, która opowiada o prowincji nie z pozycji „z kamerą wśród zwierząt” czy „wielkomiejskiego zdziwienia pomieszanego z konsternacją, że jeszcze się tak żyje, no popatrz!”.
Autorka nie ma w sobie nic z pretensjonalności. Ten reportaż jest tak cholernie inny od tego, co się czyta w mainstreamie. Nie każdy musi lubić ten styl, ale nie można odmówić mu autentyczności, prostolinijności oraz trafności. To jest opis kogoś, kto wywodzi się z podobnych kręgów społecznych i wie, co jest ważne w małych miastach, o co pytać, jak pytać i na co zwrócić uwagę. Ale by tak umieć, trzeba w podobnym mieście żyć i nie miesiąc ani rok, ale solidny szmat czasu i skonfrontować się z takimi małomiasteczkowymi „biedami”, wiedzieć, z kim się pije a z kim się modli, wiedzieć gdzie jest dobra stołówka, gdzie można naprawić auto po kosztach i gdzie lepiej nie zachodzić, żeby „nie mieć obitej mordy”.
Bardzo się cieszę, że Autorka wydobyła z niepamięci istnienie i historię zakładów pracy, które albo są już ruinami, w których hula tylko wiatr albo ich resztki zostały zrównane z ziemią, starte na proch przez walec transformacji. To były losy nie tylko budynków, ale tysięcy ludzi, którzy oddali swoją krwawicę i dekady życia na rzecz najlepszego funkcjonowania zakładów pracy(firma nawet nie brzmi dobrze w tym kontekście, w firmie tylko się pracuje, zmienia ją co parę lat, nie przywiązuje do nich w żadnym razie). Bo wtedy zakład pracy to było także przyzakładowe przedszkole, ośrodek zdrowia, stołówka, orkiestra, osiedle mieszkaniowe.
M.Okraska dzięki Nie ma i nie będzie oddała hołd i głos miastom, które poniosły dramatyczne koszty przejścia w gospodarkę wolnorynkową, podkręconą w swych skutkach balcerowiczowską terapię szokową. Oddała głos przede wszystkim ludziom tam mieszkającym lub tym, którzy musieli z nich wyjechać. Jak wygląda współczesność takich miastach? Jest ciągle spychana w podświadomość przez wielkomiejskie ośrodki dobrobytu. Bo to boli i obnaża, że przez 30 lat nie zrobiono nic albo niewiele, żeby poprawić sytuację ludzi z obszarów systemowej biedy i bezrobocia.
Mam wrażenie, że autorka nie zrobiła tego reportażu po to, by komuś lub sobie coś udowodnić. By pokazywać swój kunszt pisarski, warsztat czy własne „ja” poprzez pryzmat tematu, bo wydaje się być chwytliwy. Treść jest wykrystalizowana do rzeczy niezbędnych. Nie szuka ludzi i ich historii, żeby potem coś z tego skonstruować, to ludzie na bieżąco konstruują jej książkę. Ta książka jest „podmiotowa” z samej swej koncepcji.
Bohaterzy nie są pejzażem, w którym przegląda się autorka. Ona jest tam częścią tego pejzażu, jest wśród swoich. Opis przeżyć autorki w poszczególnych miejscach wydaje się być odzwierciedleniem uczuć i emocji ludzi przeżywających życie tam na co dzień, w tych opuszczonych i zaniedbanych dzielnicach, bez perspektyw i szans. Autorka nie zasłania sobą historii tych ludzi. To oni mówią o swoim nieszczęściu, wspominają swoje dobre lata, małe radości. To oni mówią dzięki niej o swoim niełatwym losie, którego przyczyna jest na wskroś oczywista.
Taki komentarz trochę off-topic. Dawnej nie było fal wypalenia zawodowego ani problemów psychicznych, bo ludzie mieli praca, bo ta praca była. I nie jest zdziwieniem, że bieda niesie ze sobą szereg społecznych problemów. Mieszkańcy nie jeździli za nią na drugi koniec Polski czy za granice. No dobra, umówmy się że i tacy byli, ale to był wyjątek niż reguła. Teraz mamy psychologię pozytywna i coachów, mit self-made-mana i byciem kowalem swojego losu. Nie inaczej, punkt ciężkości przeniósł się na stronę praco-biorcy, choć nie zawsze jest to i słuszne i sprawiedliwe. Bo jak nie znajdujesz pracy to wina jest tylko i wyłącznie twoja. Nie kopro, które w jeden dzień przenoszą oddziały na drugi koniec europy, nie prezesów, którzy z dnia na dzień wywalają na bruk ludzi, bo chcieli podwyżek lub godnych warunków pracy, nie urzędów i polityków, którzy swoimi decyzjami niszczą albo zaniedbują ważne sektory społeczne np. likwidując połączenia kolejowe czy nie dofinansowując budżetówki, co skutkuje katastrofalnym poziomem usług publicznych. Podejmując bardzo krótkowzroczne decyzje odnośnie ścieżki rozwoju danego regionu. To co nadal brakuje Polsce to brak myślenia systemowego, strategicznego i długofalowego.
Nie wiem, czy ktoś z lokalnych dziennikarzy czy reporterów napisał o w ten sposób o swoich małych ojczyznach. Być może, ale przypuszczam, że nie nie miało to większego zasięgu. M.Okraska dzięki temu reportażowi wyniosła temat kosztów transformacji po raz kolejny na szerokie wody społecznej debaty.
Przepraszam, ale to jedna z niewielu książek reporterskich, która opowiada o prowincji nie z pozycji „z kamerą wśród zwierząt” czy „wielkomiejskiego zdziwienia pomieszanego z konsternacją, że jeszcze się tak żyje, no popatrz!”.
Autorka nie ma w sobie nic z pretensjonalności. Ten reportaż jest tak cholernie inny od tego, co się czyta w mainstreamie. Nie każdy musi lubić...
2022-05-15
Szukałem czegoś na kształt wprowadzenia w obecny konflikt na terenie Ukrainy. Nie znalazłem żadnego filmu na YT, a temat wydaje się być nadzwyczaj chwytliwy. Dziwne. Książek również niewiele. Może zbyt świeży konflikt i niebezpiecznie się nim zajmować. Ruskie macki są przecie wszędzie i strach jak kogoś dopadą. Dlatego ta pozycja była objawieniem.
Autor przede wszystkim weryfikuje swoje założenie o zero-jedynkowym charakterze tego konfliktu. Nic nie jest takie oczywiste. Zaglądając w przeszłość próbuje rozsupłać zaplątane nici relacji wszystkich zaangażowanych w sytuację na wschodzie Ukrainy. Przede wszystkim, rozgorzały ówcześnie konflikt wynika z wielu problemów, które trapiły stosunki zachodu ze wschodem Ukrainy. I jak zwykle nic nie jest biało czarne, im dalej w las tym ciemniej. I tajemnicą poliszynela jes to, że Kreml to po prostu wykorzystał, choć nie był ostatecznie reżyserem wszystkich tamtejszych zdarzeń.
Autor delikatnie daje do zrozumienia, że mieszkańcy Donbasu czy Ługańska też padali ofiarami ataków ze strony Ukraińców wbrew temu jak bardzo takie twierdzenie jest niepoprawne lub niewygodne dla Kijow. Oczywiście, nie można powiedzieć, że motywem ataków była zemsta z premedytacji, raczej miały one miejsce w wyniku dziadostwa ówczesnej armii(tak, armia ukraińska w 2014 roku była w katastrofalnym stanie) i braku danych wywiadowczych. Dlatego też z czasem mieszkańcy, i tak już zaniedbanego wschodu Ukrainy, byli coraz bardziej wrogo nastawieni do kijowskiego rządu. Dla prostych ludzi było to wybór pomiędzy propagandą rosyjską a zniszczonymi przez ukraińskie wojsko swoimi domami i innymi obiektami cywilnymi. I wiadomo za kim się opowiadali. Dochodzi do tego jeszcze to, że separatyści i rebelianci nie raz ostrzeliwali swoich obwiniając potem stronę Ukraińską.
Niestety, poziom galimatiasu w tym konflikcie, który doprowadził do obecnej wojny jest porównywalny do wielu innych, w które zaangażowana jest Rosja (ex. Syria, Osetia czy Abchazja). Słowak świetnie rozkłada na czynniki pierwsze genezę tych konfliktów, z tym że w czasie jak pisze swój reportaż, nie ma pojęcia o tym, co nastąpi pare lat później. Słynne niemieckie nigdy więcej, a jednak.
Kolejne potwierdzenie, że wojna(wiem, odnoszę się do pseudowojny w Donbasie, bo mimo iż nie jest to konflikt pełnoskalowy to ma w sobie wszystkie jej składniki i można ją nazwać wojną w najdosadniejszym znaczeniu tego słowa, regularne bity, artyleria w użyciu, jeńcy i rzeź w niektórych momentach ex.Debalcewo) - że wojna przynosi głównie śmierć, rabunki, cierpienie cywilów. Na terenie Donieckiej i Ługańskiej Republiki po 2014 nastąpiła zapaść jakiej nigdy wcześniej ta część Ukrainy nie doświadczyła. Dawniej było to zagłębie, które opływało w bogactwa i przemysł. A zastąpiło je szyby węglowe zalane wodą, niszczejące fabryki, głód i perspektywa beznadziei. Ludzie, którzy żyją za kilkadziesiąt euro miesięcznie lub żywiący się zawartością lichych paczek dostarczanych przez organizacje humanitarne z zachodu. Ale w krótce i one mają zakaz funkcjonowania.
Ciekawostką jest fakt, że Polska importowała również donbaski węgiel, czyli antracyt. Po wybuchu konfliktu w 2014 szlaki kolejowe zostały zablokowane i nie dało się go upłynniać towaru na zachód. Chyba nawet wprowadzono zakaz. Ale oczywiście jeśli się chce, to znajdzie się sposób i węgiel dalej znajdywał nabywców w Polsce. Tamtejsi "czarni" oligarchowie wywozili węgiel do Rosji a stamtąd dostawał on nowe pochodzenie dzięki pieczątce celników, to jest rosyjskie, i już nie było problemów z dalszym eksportem. Niby zaskoczenie, ale tak nie bardzo. Poza tym, nie wiem, czy i dziś nie pali się go w niektórych europejskich kotłowniach.
Reportaż jest napisany w bardzo dobrym fabularnym stylu. Jest wiele faktografii, odpowiednio zarysowane tło historyczne. Są spotkania z ofiarami, które historia przesuwa beznamiętnie na szachownicy konfliktu. Autor wielokrotnie daje też głos żołnierzom każdej ze stron. Ogromny szacunek dla reportera. Pracował w stresie, z lawirowaniem między granicami, pod ostrzałem i z lewymi papierami. Nawet gdy podróż do Donbasu była nielegalna od strony Ukrainy, on ryzykował kilku dniową podróż przez Rosję na około byle by dostać się do swoich bohaterów. Szczerze mówiąc, Słowak pakował się prawie, że pod samą machinę wojenną i miał szczęście, że uszedł cało. Potem stał się persona non grata w obu republikach, a na końcu nawet oficjalnym wrogiem republik. Jestem ciekawy jego punktu widzenia z obecnej perspektywy, czy przypuszczał, że konflikt doprowadzi do wojennej eskalacji. Być może doczekamy się dalszej części tej historii.
Szukałem czegoś na kształt wprowadzenia w obecny konflikt na terenie Ukrainy. Nie znalazłem żadnego filmu na YT, a temat wydaje się być nadzwyczaj chwytliwy. Dziwne. Książek również niewiele. Może zbyt świeży konflikt i niebezpiecznie się nim zajmować. Ruskie macki są przecie wszędzie i strach jak kogoś dopadą. Dlatego ta pozycja była objawieniem.
Autor przede wszystkim...
2022-05-08
2022-05-09
2022-05-04
Bardzo dobry poradnik. Nie przegadany jak na amerykańskie standardy, z wieloma odniesieniami do nauki i ciekawymi przykładami do zastosowania w życiu codziennym. Autor przysłowiowo nie odkrywa Ameryki, a my wiemy, że nasze nawyki i funkcjonowanie opiera się o pewne znane nam intuicjyjnie schematy i zasady. Jednak ma przewagę w tym, że umie je dokładnie przeanalizować, dobrze nazwać i wskazać rozwiązania. Na pewno na jednej lekturze się nie skończy. Kilka takich poradników już przeszło przez moje ręce i to jest jedna z dwóch pozycji, które mogę bez wątpienia polecić( obok siły nawyku Duhigga)
Bardzo dobry poradnik. Nie przegadany jak na amerykańskie standardy, z wieloma odniesieniami do nauki i ciekawymi przykładami do zastosowania w życiu codziennym. Autor przysłowiowo nie odkrywa Ameryki, a my wiemy, że nasze nawyki i funkcjonowanie opiera się o pewne znane nam intuicjyjnie schematy i zasady. Jednak ma przewagę w tym, że umie je dokładnie przeanalizować,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-21
Bardzo dobra książka. Merytorycznie dopracowana, świetnie sfabularyzowana, stylistycznie również na wysokim poziomie, dzięki czemu czytało się bardzo przyjemnie. Dawno nie miałem w reku tak ciekawego i mocnego tytułu.
Schizofrenia - tajemnicza, ciągle niezgłębiona, otoczona nimbem tajemnicy choroba psychiczna. Bywa również romantyzowana i koloryzowana przez ludzi poszukujących w tej chorobie przepustki do świata, do którego zwykły śmiertelnik nie ma wejścia. Ale schizofrenia to piekło dla osoby nią dotkniętej oraz dla samej rodziny, co wcale nie jest medialne jak sama choroba. I głównie o tym jest „W ciemnej dolinie”.
Piekło rodzinnej tragedii, gdzie z 12 rodzeństwa aż 6 osób padnie ofiarą schizofrenii. Poczynając od rodziców po najmłodsze dziecko, wszyscy doświadczają jej skutków, przybierają różne strategie radzenia sobie, od tak zwanego bohatera rodziny po osobę, która czym prędzej się odcina od rodzinnej historii(negując w zasadzie także część swojej tożsamości).
Wielką zasługą jest też wplecenie w historię Galvinów wątku badań nad schizofrenią. To, że los ich tak doświadczył dało nauce nieocenioną możliwość dokonania porównań genetycznych odnośnie etiologii schizofrenii. Ot, szczęście w nieszczęściu, że nawet dzieje rodziny tak mocno doświadczonej nie pójdą w zapomnienie.
Last but least, czytanie tej książki jest trochę terapeutycznym doświadczeniem. Każe zastanowić się nad losami własnej rodziny, schematami zachowania, mechanizmami obronnymi. Mimowolnie przychodzi refleksja o własnych "słoniach w składzie porcelany", czyli o problemach o których każdy wie, ale nikt nie ma odwagi mówić. Absolutnie do polecenia.
Bardzo dobra książka. Merytorycznie dopracowana, świetnie sfabularyzowana, stylistycznie również na wysokim poziomie, dzięki czemu czytało się bardzo przyjemnie. Dawno nie miałem w reku tak ciekawego i mocnego tytułu.
Schizofrenia - tajemnicza, ciągle niezgłębiona, otoczona nimbem tajemnicy choroba psychiczna. Bywa również romantyzowana i koloryzowana przez ludzi...
2022-03-26
2022-02-08
2022-02-08
2021-09-03
2021-08-25
Coś niesamowitego. Cieniutka książeczka ale o mocy dynamitu.
Coś niesamowitego. Cieniutka książeczka ale o mocy dynamitu.
Pokaż mimo to2021-08-20
Niesamowita książka. Pewien jej fragment dziś nabiera szczególnego wydźwięku.
"Gustaw nawiązał kontakt z Amerykańskim Towarzystwem Psychoanalitycznym, które koniecznie chciało ściągnąć go razem z rodziną do Ameryki. Musieli tylko dostać się do Sztokholmu, gdzie czekały na nich dokumenty podróżne i pieniądze na drogę. Ale nie chcieli wyjechać bez Rysia. Maryla przyjechała po niego do Warszawy, ale nie mógł z nią ruszyć pociągiem nie miał odpowiednich dokumentów.
Ryś przedostał się do Wilna przez zieloną granicę. Z ziem zajętych przez Niemców uciekało w ten sposób tysiące ludzi, zwłaszcza Żydów, w nadziei, że z Litwy przedostaną się na Zachód. Później opisał tę drogę. Szli nią nocą przy czterdziestostopniowym mrozie, brnąc po pas w śniegu, tropieni jak zwierzęta ludzie z Warszawy i spod obu okupacyj. Przemykali się nią ostrzeliwani przez posterunki graniczne mężczyźni i kobiety z dziećmi na rękach.
Wielu nie doszlo. Bici, katowani, trzymani dniami calymi pod golym niebem przez Niemców, aresztowani i przerzucani wielokrotnie przez litewskie i sowieckie posterunki z jednej strony granicy na drugą rezygnowali. Wracali do wygłodzonego Białegostoku czy Lwowa, albo jeśli sil starczyło, do sterroryzowanej Warszawy czy Łodzi - (...) Spośród tysięcy, którzy ją wydeptali i których zawiodła do Wilna, droga żądala daniny - ofiary. Czasem było to cale mienie, łącznie z ostatnią stuzłotówką czy sturublówką, którą odebrano... Czasem były to odmrożone palce, ręce, nogi, uszy albo twarze...
Dziesiątki małych dzieci zmarło z głodu na nieszczęsnym „pasie neutralnym”, na ziemi niczyjej miedzy niemieckimi i sowieckimi liniami. Wielu zamarzło w lesie lub zmarło na zapalenie pluć po dotarciu do Wilna. Taka to była ta droga ścieżka. Kiedy nią przechodziłem w grudniu 1939, oświetlał ją księżyc i niebo śmiało się do niej gwiazdami. Jasna, wijąca się między potężnymi, czarnymi sosnami wyglądała jak człowiek zgubiony wśród nocy."
Niesamowita książka. Pewien jej fragment dziś nabiera szczególnego wydźwięku.
"Gustaw nawiązał kontakt z Amerykańskim Towarzystwem Psychoanalitycznym, które koniecznie chciało ściągnąć go razem z rodziną do Ameryki. Musieli tylko dostać się do Sztokholmu, gdzie czekały na nich dokumenty podróżne i pieniądze na drogę. Ale nie chcieli wyjechać bez Rysia. Maryla przyjechała...
2021-07-04
Książka przygnębiająca, ale i bardzo ważna. Niezmiernie potrzebna, odtwarzająca część polskiej tożsamości, którą autorka rozsypaną po licznych źródłach zbiera w jedym miejscu. Nie mniej ważne , a napewno bardziej dojmujące są poszczególne historre bieżeńców, krótkie urwyki z ucieczki, pobytu i powrotu. Skomplikowane to wszystko jak tylko skomplikowane może być ludzi los w zawierusze dziejów. W cieniu wielkich wydarzeń historycznych cywil jest zaledwie marionetką lub pionkiem, którym porusza się na planszy. I dosłownie tak się działo w trakcie pierwszej wojny światowej z mieszkańcami ziem wschodnich ówczesnego Królestwa Polskiego, gdzie mocą jednej decyzji musieli się spakować i wyjechać w głąb Rosji. A co dalej było, jak to wyglądało, na pewno warto doczytać w książce.Książka przygnębiająca, ale i bardzo ważna. Niezmiernie potrzebna, odtwarzająca część polskiej tożsamości, którą autorka rozsypaną po licznych źródłach zbiera w jedym miejscu. Nie mniej ważne , a napewno bardziej dojmujące są poszczególne historre bieżeńców, krótkie urwyki z ucieczki, pobytu i powrotu. Skomplikowane to wszystko jak tylko skomplikowane może być ludzi los w zawierusze dziejów. W cieniu wielkich wydarzeń historycznych cywil jest zaledwie marionetką lub pionkiem, którym porusza się na planszy. I dosłownie tak się działo w trakcie pierwszej wojny światowej z mieszkańcami ziem wschodnich ówczesnego Królestwa Polskiego, gdzie mocą jednej decyzji musieli się spakować i wyjechać w głąb Rosji. A co dalej było, jak to wyglądało, na pewno warto doczytać w książce.
Książka przygnębiająca, ale i bardzo ważna. Niezmiernie potrzebna, odtwarzająca część polskiej tożsamości, którą autorka rozsypaną po licznych źródłach zbiera w jedym miejscu. Nie mniej ważne , a napewno bardziej dojmujące są poszczególne historre bieżeńców, krótkie urwyki z ucieczki, pobytu i powrotu. Skomplikowane to wszystko jak tylko skomplikowane może być ludzi los w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-15
2021-05-08
Żałuję, że nie przeczytałem tej książki gdy byłem sztubakiem. Zaprawdę, smaki i zapachy, jakim wypełniona jest treść lektury zapewne żywiej i mocniej by na mnie oddziaływały. Ale dobrze się stało, że przeczytałem ją będąc w wieku męskim, w wieku klęski, ponieważ czasem nie warto przedwcześnie poznawać prawd o życiu i śmierci. Jest to książka wybitna, wciągająca, pełna gorzkiej mądrości, obnażająca prawdy o świecie, ludziach. Jest w niej przyjaźń, miłość, zawód, cierpienie, wojna i śmierć. Jest też kilka pokrzepiających człowieka prawd. A poza tym wszystkim, literacko na bardzo wysokim poziomie.
Żałuję, że nie przeczytałem tej książki gdy byłem sztubakiem. Zaprawdę, smaki i zapachy, jakim wypełniona jest treść lektury zapewne żywiej i mocniej by na mnie oddziaływały. Ale dobrze się stało, że przeczytałem ją będąc w wieku męskim, w wieku klęski, ponieważ czasem nie warto przedwcześnie poznawać prawd o życiu i śmierci. Jest to książka wybitna, wciągająca, pełna...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jestem zaskoczony treścią. Naprawdę przydatna i ciekawa książka dla tych, którzy myślą o przeprowadzce na wieś. Największa wartością książki są relacje ludzi, którzy opisali swoją przeprowadzkę z perspektywy czasu oraz rady, jakie są w stanie dać post-factum.
Jestem zaskoczony treścią. Naprawdę przydatna i ciekawa książka dla tych, którzy myślą o przeprowadzce na wieś. Największa wartością książki są relacje ludzi, którzy opisali swoją przeprowadzkę z perspektywy czasu oraz rady, jakie są w stanie dać post-factum.
Pokaż mimo to