Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

W zdrowiu i w chorobie. Na dobre i na złe.
Wedle słów przysięgi małżeńskiej, męża i żony nie powinno rozłączyć nic. Jedno przy drugim musi trwać w najcięższych chwilach. Pomóc się zrelaksować po ciężkim dniu w pracy. Rozśmieszyć, kiedy jedna połówka ma zły dzień. Poprawić poduszkę chorującemu mężowi czy chorującej żonie. Ale co zrobić, kiedy stara się tylko jedna strona? Czy można kogoś uszczęśliwić i zatrzymać przy sobie na siłę?

Sarah Daly ma w życiu prawie wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Ma dach nad głową, pracę, którą lubi i cudownego, dobrze zarabiającego męża. Ale wciąż jest to prawie wszystko. Owym prawie, jest dziecko, o które starają się z Jackiem już od dłuższego czasu. W czym problem? Jack chorował na raka, który drastycznie zmniejszył jego szanse na bycie ojcem. Mimo to Sarah wciąż kocha męża i pragnie założyć z nim rodzinę. Ale czy on chce tego samego? Pewnego dnia, kobieta odkrywa romans męża. Czy to koniec bajki i niespodzianek, które przygotowało dla niej życie?

Susan Wiggs ma w swoim dorobku literackim sporo książek, które zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Wiele dobrych słów o tej autorce krąży w Internecie, więc kiedy nadarzyła się okazja, by sięgnąć po jedną z jej książek, nie zastanawiałam się ani chwili. Trudno powiedzieć, czego oczekiwałam po lekturze tej pozycji, bo w ogóle jej nie planowałam, a kiedy już trafiła w moje ręce, nie miałam czasu na zastanawianie się, bo od razu wzięłam się do czytania. Jakie są efekty pracy Susan Wiggs?

Fabuła tej powieści jest boleśnie realistyczna. Ciężko chory małżonek, zdrada, nowe życie... Ile takich historii jest wokół? Czy zatem można zarzucić autorce powielanie schematu? Moim zdaniem - nie. Co prawda spotkałam się już z taką, czy bardzo podobną do tej, tematyką, aczkolwiek każda kolejna książka, która traktuje o takich sprawach, jest dla mnie jakby taką pierwszą. Zapominam o tym, że gdzieś już o zdradzie czytałam, po prostu wciągam się w akcje i przeżywam rozterki bohaterów. Dokładnie tak samo było z Obudzić szczęście - czytając tę pozycję nie porównywałam jej do innych, po prostu żyłam nowym życiem Sarah.

Jest to powieść z gatunku romansów, czyli książek, po które ostatnio coraz częściej sięgam. A dlaczego? Dlatego, że tego typu książki, pozwalają mnie, jako czytelnikowi, pogrążyć się w marzeniach i pomyśleć: Co by było, gdyby... . Ale nie bójcie się, Susan Wiggs nie stworzyła ckliwej i przesłodzonej historii, po której ma się ochotę na pozostanie singlem do końca życia. Nie, tak jak mówiłam - ta książka jest niesamowicie prawdziwa, a czytając ją, miałam wrażenie, że gdzieś tam żyje prawdziwa Sarah Daly i tworzy swoje komiksy w małym, przytulnym domku.

Główna bohaterka jest kobietą... zwyczajną, Ma problemy, jak każda inna kobieta. Przeżywa rozterki miłosne, jak większość z nas. Miewa różne humory i dziwne zachcianki, co i nam jest bardzo dobrze znane. Ale jednocześnie jest niezwykle silną i mądrą osobą, która może o tym nie wie, ale potrafi naprawdę wiele. Zapałałam do Sarah sympatią już na samym początku. Ma w sobie takie ciepło i serdeczność, które wzbudzają w człowieku bezgraniczne zaufanie. W pewnych momentach miałam ochotę usiąść z nią przed domem, pić gorącą herbatę i plotkować do nocy. Niesamowite.

Tak, jak pisałam wyżej - powieść ta może wydać Wam się nieco schematyczna, ale jednak jest w niej coś takiego, czego jeszcze do tej pory nie spotkałam. Nie wiem, czy to wina mojej nadinterpretacji, czy jest to prawdziwe. Nie wiem. Jednak pragnę polecić tę książkę każdej zagubionej i nieświadomej swego potencjału, kobiecie.

W zdrowiu i w chorobie. Na dobre i na złe.
Wedle słów przysięgi małżeńskiej, męża i żony nie powinno rozłączyć nic. Jedno przy drugim musi trwać w najcięższych chwilach. Pomóc się zrelaksować po ciężkim dniu w pracy. Rozśmieszyć, kiedy jedna połówka ma zły dzień. Poprawić poduszkę chorującemu mężowi czy chorującej żonie. Ale co zrobić, kiedy stara się tylko jedna strona?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nicholas Sparks jest jednym z najpopularniejszych autorów na świecie. Wydał wiele bestsellerowych powieści, do których należą między innymi Jesienna miłość, Pamiętnik czy List w butelce, o którym właśnie dziś słów kilka.

Teresa jest znaną dziennikarką, ale też rozwódką i matką dorastającego nastolatka. Od rozwodu nie interesowali ją mężczyźni, ale gdzieś w głębi serca marzy o tym, że pewnego dnia spotka tego jedynego, z którym spędzi resztę swojego nowego życia. To nowe życie rozpoczyna się w momencie, kiedy, przebywając na wakacjach, Teresa znajduje na plaży butelkę, a w niej list - banalne, prawda? Cóż, dla dziennikarki to początek czegoś, czego ona sama nie określiła by mianem banalnego. Dzięki temu listowi poznaje Garetta, który czyni jej życie wcale niebanalnym.

Moja przygoda z książkami Nicholasa Sparksa zaczęła się już dość dawno, bodajże od Ostatniej piosenki, która to wywarła na mnie nie małe wrażenie. Wiedziona dobrym przeczuciem, postanowiłam sięgnąć po inne książki tego autora, lecz następne spotkanie z jego twórczością nie było już tak udane, co zaowocowało urazą i niechęcią do jego dzieł. Niedawno postanowiłam dać Sparksowi jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po możliwie jak najcieńszą z jego książek. I tak oto w moje ręce trafił List w butelce. Od początku wyczuwałam w tej powieści nieco mniej Nicholasa Sparksa niż w innych jego książkach, co było dla mnie prawdziwą przyjemnością, bo to głównie ze względu na styl autora zaprzestałam poznawania jego dalszej twórczości. Jednak List w butelce nie był dla mnie tak nudny, jak choćby I wciąż ją kocham i nie ciągnął mi się jak flaki z olejem. To już był duży sukces.

Jednak na ten sukces składają się również inne czynniki, na przykład fabuła, która w tym przypadku naprawdę mnie wciągnęła. Mimo iż staram się unikać takich romantycznych książek, tak ta historia zdecydowanie przypadła mi do gustu. Opowiada ona o prawdziwej miłości, momentami trudnej, jednak pełnej szczęśliwych chwil i wspomnień. Ale, ale, żeby nie było nam zbyt idyllicznie, na koniec autor zostawił nam prawdziwą bombę, za co szczerze go nienawidzę. Tą jedną historią, tym jednym zakończeniem, Nicholasowi Sparksowi udało się wywołać u mnie strumienie łez. Jeszcze nigdy, przy żadnej książce nie płakałam tak rzewnie, jak przy Liście w butelce. Możecie mi wierzyć. Nader wyraźnie widziałam sceny rozgrywające się na kartach tej powieści, co tylko wzmagało częstotliwość z jaką łzy leciały mi z oczu.

Jest to praktycznie lektura bez wad. No, może oprócz jednej, małej wady, którą było momentami zachowanie głównej bohaterki. Czasami widziałam w niej szczęśliwą, zakochaną kobietę, a momentami samolubną, egoistyczną babę, która na siłę stara się uszczęśliwić innych i pokazać, że jednak jej świat, jej styl życie jest tym lepszym. Takie zachowanie niesamowicie irytuje mnie na żywo, więc i tutaj byłam na nie wyczulona. Jednak mimo tego, drobnego dla mnie, minusa, historia ta jest doskonała pod każdym względem. Mogę więc szczerze polecić ją każdemu, kto waha się przed sięgnięciem po twórczość tego autora, bo może zraził się tak, jak ja innymi jego książkami. Polecam też tym, którzy dopiero chcą dopiero rozpocząć przygodę z jego twórczością. Kawał dobrej lektury. Nie obejdzie się bez chusteczek.

Nicholas Sparks jest jednym z najpopularniejszych autorów na świecie. Wydał wiele bestsellerowych powieści, do których należą między innymi Jesienna miłość, Pamiętnik czy List w butelce, o którym właśnie dziś słów kilka.

Teresa jest znaną dziennikarką, ale też rozwódką i matką dorastającego nastolatka. Od rozwodu nie interesowali ją mężczyźni, ale gdzieś w głębi serca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O Bogu i o Diable. O dobru i złu. O życiu i o śmierci. O zaufaniu i o wierze. O legendzie i o prawdziwym życiu. O pięknej Alfie Competizione. O szkole i o przyjaciołach. O rodzinie i o miłości.

Larysa jest romantyczką, której jedynym marzeniem jest odnalezienie miłości. Tej najprawdziwszej, najtrwalszej i najczulszej - chce kochać i być kochaną. Pewnego wieczoru widzi, jak jej sąsiadka prawie umiera na ulicy, gdyby nie nastolatka, kobieta by nie przeżyła. Całemu zdarzeniu ze stoickim spokojem przygląda się pewien mężczyzna, który od początku intryguje dziewczynę. Jak się później okaże, nie jest to ostatnie tajemnicze wydarzenie z udziałem Gabriela.
Niespodziewanie na drodze Larysy staje Daniel, z którym osiemnastolatka wiąże pewne plany, ale życie szybko weryfikuje jej marzenia. Wszystko leży w rękach Larysy. Kto zatriumfuje tym razem - dobro czy zło?

Zacznę może od autorki, której postać niesamowicie mnie zaintrygowała. Otóż, sięgając po tę książkę, byłam w stu procentach pewna, iż sięgam po dzieło brytyjskiej/amerykańskiej autorki, dlatego też byłam tak skora do zapoznania się z tą pozycją. Jakież było moje zdziwienie, kiedy podczas czytania napotkałam imię "Zuza", które, jakby nie było, bardzo często jest w naszym języku używane. Naiwnie wtedy myślałam, że to błąd redaktorki czy cokolwiek innego, co nie pozwoliłoby dopuścić do mnie myśli, że Larista jest dziełem naszej rodzimej autorki. Tym większe niedowierzanie budziły we mnie prawdziwie polskie nazwy miast i inne nazwy własne, niepozostawiające żadnych wątpliwości - Melissa Darwood jest Polką, tworzącą pod pseudonimem. Pomyślicie, że pewnie wtedy rzuciłam tę lekturę w kąt i postanowiłam, że więcej po nią nie sięgnę? Otóż nie, było zupełnie inaczej. Kiedy odkryłam, iż tak dobra pozycja paranormal romance wyszła spod pióra jednej z naszych autorek... byłam po prostu pod wrażeniem. Czytając pierwsze strony Laristy byłam pewna, że pisze to jedna z amerykańskich autorek. Bowiem styl, jakim posługuje się Melissa Darwood nie jest stylem, jakim posługują się nasi rodzimi pisarze (przynajmniej Ci, których dzieła miałam okazję poznać). Nie przeczę, że jest równie lekki i przystępny, ale jest w tym coś więcej. Coś, co jest typowe dla zagranicznych powieści dla młodzieży. Nie zabraknie tu humoru i emocji, dzięki którym czytanie to czysta przyjemność.

Również sama tematyka nie jest tak popularna wśród polskich autorów, a i w kreacji bohaterów można dopatrzeć się pewnego powiewu świeżości, jeśli chodzi o naszą dotychczasową scenę literacką.
Nie mam więc wątpliwości, iż Larista, mimo że porusza tematykę już dość oklepaną, jest czymś nowym dla naszego rynku wydawniczego. Polce udało się stworzyć coś nowego, z czego możemy być naprawdę dumni. To świadczy tylko o tym, że warto inwestować w naszych rodzimych autorów i dawać im szans na zaistnienie.

Fabuła powieści jest dość schematyczna, jak to bywa w książkach paranormal romance, aczkolwiek nie znudziło mnie to jeszcze, dlatego chętnie sięgam po tego typu lektury. Tutaj, oprócz wątku miłosnego, który jest jednym z głównych, znajdziemy też głębsze przesłanie, nad którym warto się zastanowić.
Bohaterów można polubić już z miejsca, bo są oni naprawdę ciekawymi postaciami. Do głównej bohaterki zapałałam sympatią od razu ze względu na jej przeciętność i charakter takie typowej nastolatki. Nie jest ona ani ponadprzeciętnie inteligentna, ani jakaś super ładna. Po prostu jest taką zwyczajną nastolatką, co bardzo sobie cenię w tego typu pozycjach, gdyż wtedy bardzo chętnie zagłębiam się w życiowe perypetie bohaterów i zaciekawieniem śledzę ich dalsze poczynania.

Słowem podsumowania, jestem pełna podziwu dla autorki. Mogę z czystym sumieniem polecić Laristę fanom, takich lektur, jak i tym, którzy nie są do nich przekonani. Świetny debiut Melissy Darwood, z którym i Wy możecie zacząć swoją przygodę z gatunkiem paranormal romance.

O Bogu i o Diable. O dobru i złu. O życiu i o śmierci. O zaufaniu i o wierze. O legendzie i o prawdziwym życiu. O pięknej Alfie Competizione. O szkole i o przyjaciołach. O rodzinie i o miłości.

Larysa jest romantyczką, której jedynym marzeniem jest odnalezienie miłości. Tej najprawdziwszej, najtrwalszej i najczulszej - chce kochać i być kochaną. Pewnego wieczoru widzi, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zmiany, zmiany, zmiany. Jak często pragniemy ich w naszym życiu. Zmiana pracy, fryzury, domu czy nawet partnera - zazwyczaj są to przemiany zaplanowane przez nas. W pełni świadomie podjęte decyzje, z których jesteśmy zadowoleni lub nie. Jednak czasami takie życiowe metamorfozy nie są mile widziane, jeśli to nie my jesteśmy ich inicjatorami.

Izabela po wakacjach znajdzie się w klasie maturalnej. Powinna mieć więc zapewniony spokój i pewność, że nic go nie zakłóci. Jednak idea ta bierze w łeb, kiedy nastolatce umiera matka. Młoda dziewczyna musi opuścić Kraków i swoich przyjaciół, żeby zamieszkać z dziadkiem w Bielsku-Białej. Może nie byłoby to takie złe rozwiązanie, gdyby nie fakt, iż ten sam człowiek osiemnaście lat temu nie pomógł ani swojej córce, ani jej nowo narodzonemu dziecku. Pewnego dnia, dziewczyna, przeglądając rzeczy matki, odnajduje zdjęcie mężczyzny, który może okazać się jej ojcem. Wtedy zaczyna się pogoń za przeszłością i tajemnicami, które skrzętnie starała się ukrywać zmarła. Iza nie ma więc szans na spokojny rok szkolny, tym bardziej, kiedy poznaje Krzyśka...

Postać głównej bohaterki od razu przypadła mi do gustu. Szybko zdążyłam się z nią utożsamić i razem z nią przeżywałam wzloty i upadki. Iza jest nastolatką, jakich wiele. Ot, zwykła maturzystka. Jednak tego, co spotkało tę dziewczynę, nie życzę nikomu. Mimo wielu chwil i łez szczęścia, nie brak w jej życiu tragedii i rozczarowań, co przecież wcale nie jest niczym dziwnym i nieprawdopodobnym. Bo ile jest sierot w wieku Izy?
W Belce podobał mi się najbardziej jej charakter - jej umiejętność ripostowania i pewna siebie postawa, której w pewnych momentach szczerze jej zazdrościłam. Oczywiście, żeby Bella nie była zbyt idealna, znalazłam w niej pewną wadę. Choć w sumie trudno nazwać to wadą, bo może akurat była to chwila słabości, która przyćmiła jej umysł. Niemniej, pewne wydarzenie i zachowanie Izy mnie zirytowało i miałam ochotę w tym momencie wyśmiać i tę dziewczynę, i autorkę. Mówię tu o fascynacji Belki pewnym starszym mężczyzną, jak i o jego słabej silnej woli i uległości, o których jednak więcej Wam nic nie zdradzę, bo popsułabym całą frajdę.

O ile fabuła może wydawać się już nieco oklepana (bo ilu jest nastoletnich bohaterów książkowych po traumatycznych przejściach?), tak ta historia wypadła dość oryginalnie i wiarygodnie. Prawdziwą przyjemność sprawił mi fakt, iż miejscem akcji są góry, a dokładnie Bielsko-Biała - miasto leżące niedaleko mnie, które bardzo lubię. Z prawdziwą więc przyjemnością śledziłam dalsze losy Izabeli, Na komfort czytania wpływa również styl, jakim posługuje się autorka, czcionka, która jest dość duża, i oczywiście sama fabuła, która nawet kiedy zwalnia, wciąż interesuje Czytelnika.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się kawałka tak dobrej lektury. Myślałam raczej, że to będzie książka o jakiejś banalnej fabuła, która ledwo mnie wciągnie. Okazało się być zupełnie inaczej - szaleńczo wręcz pragnęłam poznać wydarzenia, mające miejsce na kolejnych kartach tej powieści. Świetna główna bohaterka, ciekawa historia i oczywiście wątek miłosny. Bo co by to była za książka bez miłosnego kąska?
Serdecznie polecam nastolatkom nastolatkom, jak i tym starszym nastolatkom, którzy wciąż się za takowych uważają.

Zmiany, zmiany, zmiany. Jak często pragniemy ich w naszym życiu. Zmiana pracy, fryzury, domu czy nawet partnera - zazwyczaj są to przemiany zaplanowane przez nas. W pełni świadomie podjęte decyzje, z których jesteśmy zadowoleni lub nie. Jednak czasami takie życiowe metamorfozy nie są mile widziane, jeśli to nie my jesteśmy ich inicjatorami.

Izabela po wakacjach znajdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki lekkie, z humorem i wątkiem romantycznym, to według mnie jedno z najlepszych połączeń literackich. Właśnie z nadzieją na taki mix, sięgnęłam po Kto się boi pana Wolfe'a. Mimo iż tę książkę miałam już dawno na swojej liście życzeń, dopiero teraz dane było mi po nią sięgnąć. Czy się zawiodłam? Czy może wręcz przeciwnie - książka okazała się strzałem w dziesiątkę? Czytajcie dalej.

Ellie pracuje w agencji reklamowej na stanowisku, które nie jest szczytem jej zawodowych marzeń. Dlatego też, kiedy pojawia się okazja do wybicia się, kobieta nie ma zamiaru wypuścić jej z rąk. Tym bardziej, iż prezentacji swojego projektu ma dokonać przed pociągającym szefem, na widok którego kobiety niemalże mdleją. Reklama Ellie i jej partnerki odnosi sukces, jednak nie wszystko układa się tak, jak powinno. Czy pan Wolfe, uznawany za kobieciarza, którym poniekąd jest, ma jakieś niecne zamiary względem swojej pracownicy? Czy załamana kobieta ulegnie pracodawcy, czy może wręcz przeciwnie - pracodawca ulegnie jej?

Kiedy rozpoczęłam lekturę tej książki, miałam wrażenie, że pierwsze strony pisała jakaś nadpobudliwa wiewiórka, która dorwała się do dzbanka pełnego mocnej - zbyt mocnej - kawy. Po prostu pomieszanie z poplątaniem, w którym nie potrafiłam się odnaleźć. Na szczęście z upływem stron, wszystko zaczęło się klarować, a ja mogłam oddać się przyjemności czytania.

Jeśli chodzi o fabułę, to można się domyślić, że nie jest ona głęboka niczym jezioro Bajkał, ale nie jest też przydrożną kałużą, w której nawet się mrówka nie wykąpie. Nie, to jest raczej coś po środku. Nie jest to totalnie odmóżdżające romansidło, po którego przeczytaniu będziemy wątpić w to, czy 2+2 daje nam cztery, ale przyjemna książka, w której autorka porywa się nawet na głębsze przemyślenia. I z tego faktu jestem bardzo zadowolona, bo sięgając po tę pozycję obawiałam się, iż po jej lekturze moje IQ spadnie poniżej zera, ale, o dziwo, tak się nie stało. Jestem pod wrażeniem.

Pomijając fakt, iż główna bohaterka zachowywała się momentami jak nastolatka cierpiąca na PMS, a bohater jak seksistowski macho, to muszę przyznać, że dali się oni lubić. Zarówno razem, jak i osobno. W pewnym momencie zdążyłam się nawet do nich przywiązać, ale akurat książka musiała się skończyć... Cóż, taki mój los.

Podsumowując całość, powiem szczerze, że ta książka mnie zaskoczyła. Pozytywnie, oczywiście. Spodziewałam się dennej historii, a otrzymałam coś lepszego. Kto się boi pana Wolfe'a? nie można oczywiście porównywać do Wichrowych Wzgórz, ale małymi kroczkami. Pozycja pisana przyjemnym i lekkim językiem, co zdecydowanie wpływa na komfort czytania. Pochłonęłam tę książkę w jeden dzień, bo naprawdę mi się spodobała. Polecam Wam więc, jeśli nie macie sił na ambitne lektury.

Książki lekkie, z humorem i wątkiem romantycznym, to według mnie jedno z najlepszych połączeń literackich. Właśnie z nadzieją na taki mix, sięgnęłam po Kto się boi pana Wolfe'a. Mimo iż tę książkę miałam już dawno na swojej liście życzeń, dopiero teraz dane było mi po nią sięgnąć. Czy się zawiodłam? Czy może wręcz przeciwnie - książka okazała się strzałem w dziesiątkę?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lato to taka pora roku, która nie sprzyja zaczytywaniu się w opasłych tomiszczach, rozprawiających o sensie życia czy o innych tego typu tematach. Jest właśnie na odwrót - chętniej sięgamy wtedy po lekkie lektury, które uprzyjemnią nam upalne popołudnia. Królują wtedy romanse, zabawne i lekkie powieści dla kobiet czy niezobowiązujące lektury dla nastolatków. Sama w okresie letnim chętnie po takie książki sięgam, stąd mój wybór padł na Napisz na priv Agnieszki Krawczyk. Pozycja, o której jest napisane, że na pewno przyniesie nam dobry humor. Czy tak się stało?

Laura jest matką małego Miłosza, zwanego, zależnie od etapu rozwoju, Dzidzią , Niemowlęciem Płci Męskiej, etc. . Z wykształcenia jest historykiem sztuki, jednak nieco mija się z powołaniem, pisząc broszury dla Instytutu Badań nad Folklorem, Europejskiego, trzeba dodać!
Wiedzie żywot zwykłej matki małego chłopca, która nie ma czasu na własne hobby. Popołudnia spędza w parku z Rudym, Perecem, Dziadkiem albo z wszystkimi na raz. Jednak prawdziwymi chwilami wytchnienia są momenty, kiedy może spokojnie zasiąść do komputera i zagłębić się w świecie for internetowych. Od CiP - y, przez Nienawidzę Dzieci, po forum Mężczyźni. Forumowa społeczność tętni życiem, ale i w rzeczywistości życie towarzyskie Laury kwitnie, co niesie ze sobą mnóstwo humoru i zabawnych historii.


Zrażają mnie do siebie lektury, na których okładkach są napisy w stylu: "Rozśmiesza do łez!", "Pełnia humoru. Będziecie śmiać się w głos!". Wtedy od razu wiem, że książka będzie wyjątkowo nudna, a autor/autorka robił wszystko, źeby Czytelnika na siłę rozweselić. Jednak ta książka przyciągnęła moją uwagę na tyle, że postanowiłam na takie hasła nie zwracać uwagi i sięgnąć po nią mimo wszystko. I wiecie co? Jestem pozytywnie zaskoczona.

Przede wszystkim dlatego, że hasła, iż ta pozycja na pewno przyniesie nam dobry humor, sprawdziło się! Był momenty, przy których śmiałam się w głos, a rodzice patrzyli na mnie dziwnie.
Na początku przeszkadzały mi tasiemcowe zdania, w których łatwo można było się pogubić. Było to bardzo uciążliwe, jednak z czasem się do tego przyzwyczaiłam, a lektura stała się prawdziwą przyjemnością. Przede wszystkim za sprawą dość krótkich rozdziałów, zakończonych jednym z zabawnych forumowych wątków, przy których momentami można było popłakać się ze śmiechu. Właśnie dla tych momentów w fabule szybko czytałam kolejne rozdziały, żeby tylko jak najszybciej poznać problemy forumowiczek.
A i głównej fabule nie brakowało humoru, co jeszcze bardziej umilało mi czytanie i sprawiało, że tę książkę praktycznie pochłaniałam.

Główna bohaterka jest postacią wzbudzającą sympatię Czytelnika już na początku. Zabawna, lekko zakręcona, ale przy tym bystra i inteligentna, czyli kobieta idealna. Mamy więc pokłady humory, ciekawą fabułę i świetną główną bohaterkę. Dołóżmy do tego interesujące postaci drugoplanowe i dobre, lekka lektura na upalne popołudnia gotowa!.Jeśli więc szukacie książki, z którą mogłybyście, Drogie Czytelniczki, odprężyć się i zrelaksować, to jest pozycja dla Was.
Polecam!

Lato to taka pora roku, która nie sprzyja zaczytywaniu się w opasłych tomiszczach, rozprawiających o sensie życia czy o innych tego typu tematach. Jest właśnie na odwrót - chętniej sięgamy wtedy po lekkie lektury, które uprzyjemnią nam upalne popołudnia. Królują wtedy romanse, zabawne i lekkie powieści dla kobiet czy niezobowiązujące lektury dla nastolatków. Sama w okresie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest upalne letnie popołudnie. Jedyne o czym marzysz, to zalęgnąć na hamaku w ogrodzie, ze szklanką mrożonej herbaty w dłoni i miło spędzić resztę dnia. Czy masz coś przeciwko temu, żeby potowarzyszyła Ci lekka i przyjemna książka? Czas szybciej minie, a i Ty się bardziej zrelaksujesz, poznając historię Emmy. Może przeniesiesz się w czasie i w oka mgnieniu kwitnący zielenią ogród zamieni się na podwórko zasypane śniegiem? Uciekniesz od tego skwaru i pomożesz Emmie w przeprowadzeniu wywiadów. Co Ty na to?

Jak już zdążyliście się pewnie domyślić po wstępie - jest zima, Emma jest dziennikarką, która dostaje zlecenie przeprowadzenia wywiadów z trzema finalistkami konkursu na najlepszy świąteczny keks. Młoda kobieta nie przepada za tym ciastem, jak i za samymi świętami, jednak w tym zleceniu dostrzega dla siebie szanse, dzięki której będzie mogła się wybić i rozpocząć prawdziwą dziennikarską karierę. Ale na jej nieszczęście, na wszystkie trzy wywiady będzie musiała lecieć małą i ciasną awionetką z amantem, któremu najwyraźniej wpadła w oko. Początkowa niechęć do aroganckiego Olivera z czasem przemieni się w zupełnie inne uczucie. Ale czy na długo?



Przepis na święta to nie jest moje pierwsze spotkanie z piórem Debbie Macomber. Miałam okazję do zapoznania się z jej twórczością między innymi przy lekturze Sklepu na Blossom Street, który okazał się przeuroczą obyczajówką z ciekawą fabuła i ciekawymi bohaterami. Niestety Przepis... na tle Sklepu... nie wypada już tak dobrze. A dlaczego? Czytajcie dalej.

Fabuła, która na początku zapowiadała się ciekawie na kolejnych kartach tej książki tylko traciła. Miałam nadzieję na przyjemną i lekką obyczajówkę z interesującym wątkiem miłosnym. Dwa pierwsze oczekiwania zostały spełnione, gorzej z tym ostatnim. A stało się tak głównie za sprawą bohaterów, którzy okazali się być wyjątkowo płytcy i słabo wykreowani. Oczywiście, że nie spodziewałam się bohaterów rodem z Wichrowych Wzgórz, ale też nie myślałam, że Ci tutaj okażą się tak powierzchowni.
Główna bohaterka budziła we mnie skrajne uczucia. Były chwile, kiedy naprawdę ją lubiłam, ale bywały też momenty, kiedy chciałam cisnąć tą lekturą o ścianę. Działo się to za sprawą niezdecydowania Emmy, które doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Wahając się niczym rozkapryszona nastolatka, ta "kobieta" szczerze mnie irytowała. Chodzi mi głównie o momenty, kiedy w jednej chwili nienawidziła Olivera z całego serca, a w następnej pragnęła wepchnąć mu język do gardła. Czy tak się zachowuje dojrzała kobieta, która chce osiągnąć dziennikarską karierę? Okay, rozumiem, że miłość powoduje rożne zachowania u ludzi, ale żeby tak ze skrajności w skrajność? Najpierw robi nadzieję facetowi, żeby w następnej chwili, kiedy ten robi jej romantyczny prezent (tak, kupno choinki jest romantycznym prezentem), gardzić jego uczuciami? Irytowało mnie to strasznie.

Tak jak wspomniałam wyżej - całość jest lekka i przyjemna w odbiorze, dzięki czemu spędziłam z tą książką niecałe dwie godzinki, co z jednej strony było i wadą, i zaletą. Wadą dlatego, że nim akcja dobrze się rozwinęła, ja już czytałam ostatnie zdania. A zaletą, ponieważ nie musiałam spędzać ani chwili dłużej z niezdecydowaniem Emmy, co przyjęłam jako nagrodę za moje dobre uczynki.
I szczerze mówiąc nie wiem, czy warto Wam polecać tę książkę. Może jeśli sami chcecie przekonać się, czym tak bardzo irytowała mnie główna bohaterka, to zaproponowanie Wam tej książki jest dobrym pomysłem. Ale jeśli na półce czekają na Was lepsze lektury, to odradzam sięgnięcie po tę pozycję.

P. S. Jeśli zamierzacie czytać tę książkę w okresie świątecznym, to lepiej tego nie róbcie. Wasz świąteczny nastrój i chęć bycia miłosiernym, może zamienić się w dziką furię, a z karpia zostanie miazga.

Jest upalne letnie popołudnie. Jedyne o czym marzysz, to zalęgnąć na hamaku w ogrodzie, ze szklanką mrożonej herbaty w dłoni i miło spędzić resztę dnia. Czy masz coś przeciwko temu, żeby potowarzyszyła Ci lekka i przyjemna książka? Czas szybciej minie, a i Ty się bardziej zrelaksujesz, poznając historię Emmy. Może przeniesiesz się w czasie i w oka mgnieniu kwitnący zielenią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeden dzień może zmienić całe nasze życie. Jedna źle podjęta decyzja, może dawać nam się we znaki przez kilkanaście następnych lat. Jedna upojna noc, może wywrócić całe nasze życie do góry nogami. A co z "problemem", który jest owocem namiętnej nocy? Oddać? Usunąć? Zatrzymać? Czy w wieku osiemnastu lat, nie wiedząc, co chce się dalej w życiu robić, jest się w stanie zaopiekować maleństwem, które potrzebuje domu, bezpieczeństwa i miłości? Na które trzeba zarabiać i poświęcać swój czas?

Na takie pytania musiała sobie odpowiedzieć osiemnastoletnia Marianne, kiedy pewnego lata okazuje się, że jest w ciąży z chłopakiem, z którym związek nie miał wielkich szans na przetrwanie. To nie była przygoda na jedną noc, ale też nie długotrwały związek, w którym mogłoby się pojawić dziecko. Odpowiedź była więc "prosta": adopcja. Teraz, po osiemnastu latach, kiedy trzydziestosiedmioletnia Marianne nareszcie zaczęła układać sobie życie, przed jej drzwiami staje Kirby. Ta kruszynka, którą kobieta oddała kiedyś do adopcji, stoi teraz przed nią niepewna tego, jak przyjmie ją j e j m a t k a. Czy osiemnaście lat rozłąki można nadrobić w kilka dni? Czy tajemnice i żale z przeszłości pozwolą na spokojne życie? A ojciec dziecka? Co się z nim stało? Dlaczego nie zgodził się na wychowanie swojej córki?

O Emily Giffin naczytałam się tak wiele dobrego, że kiedy w końcu miałam okazję przeczytania jej dzieła, nie wahałam się ani chwili. Nieskrępowana opiniami innych Czytelników o tej pozycji, zabrałam się do lektury pełna nadziei i optymizmu, jak i obaw, czy i mi Pewnego dnia się spodoba? A co, jeśli nie będę potrafiła docenić tej historii i będę musiała wystawić tej książce negatywną opinię? Na całe szczęście, żadna z moich początkowych obaw się nie sprawdziła. Powieść czytałam z prawdziwą przyjemnością, o czym dalej w kolejnych akapitach.

Autorka miała przede wszystkim świetny pomysł na fabułę - według mnie oryginalny, bo nigdy jeszcze książki o takiej tematyce nie czytałam. Temat, który można rozwinąć na bardzo wiele sposób, pełen pomysłów gotowych, by tylko o nich napisać. Emily Giffin udało się o tajemnicach, adopcji i trudnych decyzjach z nią związanych, napisać w bardzo prosty i przyjemny sposób. Pewnego dnia to nie jest przytłaczająca historia, którą musimy czytać z przerwami na lżejszą lekturę, ale wbrew pozorom pozytywna historia, która wcale nie napawa nas smutkiem - a wręcz przeciwnie, szczęściem. Dlatego też jestem pod wrażeniem talentu i zdolności tej pisarki, gdyż niewiele osób potrafiłoby poruszyć tak trudny temat w tak przystępny dla Czytelnika sposób. Emily Giffin się to udało, a podczas lektury nasuwały mi się porównania do książek Jodi Picoult, która również pokazuje, że o tematach tabu można pisać lekko, a czasem nawet z nutką humoru.

Dobrze skrojoną fabułę, dopełniają dobrze wykreowani bohaterowie. Zaczynając od tych drugoplanowych, przez postaci odgrywające pierwsze skrzypce. Mam tutaj na myśli zarówno chłopaka Marianne, samą Marianne, Kirby i jej lubego również.
Kirby polubiłam od razu, za jej odwagę i zawziętość w dążeniu do celu, której momentami brakowało nawet jej biologicznej matce. Zaś Marianne irytowała mnie swoim niezdecydowaniem i tchórzostwem. Naważyła piwa, więc teraz powinna je wypić. Tym bardziej, że nie decydowała tylko o swoim życiu. Na szczęście ta malutka wada, która nawet wadą nie jest, gdyż sprawiała, że kobieta wydawała nam się bardziej prawdziwa, nie przeszkadzała mi w odbiorze całej fabuły.

Pewnego dnia czyta się naprawdę przyjemnie i niezwykle szybko. Ja tę pozycję, która przeszło czterysta stron, szczerze mówiąc, pochłaniałam. A na zadane mi pytanie, czy ta książka jest warta uwagi, szczerze mogę odpowiedzieć, że jak najbardziej. Idealna na każdy dzień, niezależnie od pory roku.

Jeden dzień może zmienić całe nasze życie. Jedna źle podjęta decyzja, może dawać nam się we znaki przez kilkanaście następnych lat. Jedna upojna noc, może wywrócić całe nasze życie do góry nogami. A co z "problemem", który jest owocem namiętnej nocy? Oddać? Usunąć? Zatrzymać? Czy w wieku osiemnastu lat, nie wiedząc, co chce się dalej w życiu robić, jest się w stanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiśniowy Dworek jest czwartą książką wydaną w Owocowej serii, jednak nie musicie czytać trzech pierwszych części, żeby sięgnąć po tę. Jest to całkiem odrębna historia, którą możemy poznawać niezależnie od losów bohaterów poprzednich książek.
Zachęcona tą informacją postanowiłam wypożyczyć Wiśniowy Dworek i jak najszybciej poznać jego historię. Znając inne książki Katarzyny Michalak z tą pozycją wiązałam duże nadzieje i byłam pewna, że mnie nie rozczaruje. Ale czy dobrze wyszłam na tej pewności?

Danusia jest nauczycielką w małej wsi pod litewską granicą. Żyje sobie spokojnie w Wiśniowym Dworku, gdzie spędza przyjemne chwile ze swoimi uroczymi podopiecznymi. Niespodziewanie dostaje zaproszenie do spa, w którym pobyt całkowicie odmieni jej życie.
Danka mieszka i pracuje w Warszawie. Tętniące życiem miasto nie pozwala jej wytchnąć ani na sekundę. Stresująca praca, nerwy i posiłki w restauracjach nie wpływają dobrze na zdrowie kobiety. Chwilą wytchnienia może być pobyt w spa, który zostaje jej sprezentowany. Ale czy tak zupełnie przypadkowo?

Jak widać, ostatnimi czasy często sięgam po książki naszej rodzimej autorki. A jest po co sięgać, bo to jedna z najpłodniejszych i najpoczytniejszych polskich autorek. Ta wszechstronna i utalentowana pisarka podbiła serca wielu Polek i pomogła im odnaleźć radość życia, więc do czytania Wiśniowego Dworku zabrałam się pełna optymizmu i nadziei na świetną historię, która pozwoli mi się oderwać od codzienności.
I tak właśnie się stało - na jedno popołudnie - bo tyle zajęło mi przeczytanie tej pozycji - zamieszkałam w Wiśniowym Dworku, gdzie poznałam historie dwóch wspaniałych kobiet i jednego wspaniałego mężczyzny. Macie nadzieję na miłosny trójkącik? Oj, to nie ta książka. Tutaj tylko wzajemna pomoc, przyjaźń i więzy rodzinne, w które jednak pewna miłosna historia się wplącze.

Historia Danki i Danusi przeplatana jest historią pewnego mężczyzny, który na obiema kobietami czuwa. Szczerze mówiąc, na początku myślałam, że to jakiś psychopata, który chce zniszczyć głównym bohaterkom życie, ale zagłębiając się w tę historią poznałam prawdziwą twarz owego "psychopaty", któremu ani przez myśl nie przeszło, żeby Dankę czy Danusię skrzywdzić. A jaki ma interes, pomagając tym dwóm kobietom? Chętnie bym Wam to zdradziła, ale co wtedy z niespodzianką, którą przygotowała dla swoich Czytelniczek Kejt Em?

Jak już wspomniałam wcześniej, tę książkę wręcz pochłonęłam w jedno popołudnie. Na pewno ze względu na styl, jakim posługuje się autorka - jest on lekki i przyjemny w odbiorze, co umożliwia nam czerpanie maksymalnej przyjemności z lektury. Ponadto ciekawa fabuła i barwni bohaterowie, którzy umilają nam chwile z lekturą. Biorąc to wszystko pod uwagę, mogę śmiało powiedzieć, iż jest to książka idealna na upalne letnie popołudnie, kiedy szukamy chwili wytchnienia. Momentami zabawna, ale czasami i smutna, historia będzie doskonałym towarzyszem na leniwe popołudnie.

Wiśniowy Dworek jest czwartą książką wydaną w Owocowej serii, jednak nie musicie czytać trzech pierwszych części, żeby sięgnąć po tę. Jest to całkiem odrębna historia, którą możemy poznawać niezależnie od losów bohaterów poprzednich książek.
Zachęcona tą informacją postanowiłam wypożyczyć Wiśniowy Dworek i jak najszybciej poznać jego historię. Znając inne książki Katarzyny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydaje nam się, że o miłości napisano już tak wiele książek, że każda kolejna będzie po prostu zbędną zbieraniną słów, marnotrawstwem papieru i pieniędzy. Ale z każdą kolejną taką lekturą, dowiadujemy się o miłości czegoś nowego. Poznajemy ją od nowa i od nowa przeżywamy jej skutki. A przy lekturze Hopeless odczujemy to wszystko dwa razy mocniej. Dwa razy mocniej się zakochamy. Dwa razy mocniej będą lecieć nam łzy. Dwa razy mocniej będziemy kochać.
Ale co zrobić kiedy "kocham" to za dużo, a "lubię" - za mało? Czy na całym świecie istnieje słowo, które będzie odpowiednie do wyrażenia naszych uczuć? Czy jest słowo, dzięki któremu powiemy, że kochamy, ale trochę mniej i lubimy, ale trochę więcej? A co powiecie na to, żeby się zakochać? "Zakochuję się w Tobie", może być?

Życie Sky jest już wystarczająco trudne, kiedy po raz pierwszy wchodzi do liceum, gdzie praktycznie już w progu staje się obiektem drwin i słyszy pierwsze obelgi rzucane pod jej adresem. Ale im głębiej w las, tym ciemniej. Nastolatka zbywa wyzwiska uśmiechem, a podczas obmacywania przez kolegów czuje obojętność i odrętwienie, nie wierząc, że jeszcze kiedyś zdoła poczuć jakikolwiek pociąg erotyczny do mężczyzny. Niestety szans na poprawę samopoczucia Sky nie ma nawet po skończonych zajęciach. W momencie, kiedy w supermarkecie spotyka nieziemsko przystojnego Holdera, na widok którego z siedemnastolatką dzieją się niesamowite rzeczy, Sky może być pewna, że jej dotychczasowe życie już nigdy nie będzie takie samo. I nie chodzi tylko o uczucie, które rozkwita w dziewczynie, za każdym razem, kiedy widzi tego przystojniaka. Chodzi o jej przeszłość i dzieciństwo, które niespodziewanie dadzą o sobie znać, właśnie za sprawą Holdera.

Wydaje mi się, że wszystko, co chciałabym napisać teraz o Hopeless okaże się płytkie i banalne w porównaniu do treści tej książki. Bo założę się, że większość ludzi, którzy pierwszy raz zobaczą tę książkę w kategorii "romanse" od razu skreśli ją z listy, jako płytki zapychacz czasu, na który nie warto marnować ani chwili, bo ileż to już książek o miłości zostało napisanych? Jeśli ktoś tak zrobi, to może sobie tego błędu nigdy nie wybaczyć, bo Colleen Hoover może tą pozycją przewartościować i zmienić całego jego życie.
Bo że jest to książka dla "młodych dorosłych" - tego nie widać na pierwszy rzut oka po zerknięciu na okładkę, czy po przeczytaniu opisu. Ale coraz bardziej zagłębiając się w jej treść, okazuje się, że nie będzie tak różowo, jak niektórym mogłoby się wydawać. Colleen Hoover podejmuje się trudnych tematów jakim jest, na przykład, molestowanie seksualne czy tak ważne wydarzenie, jak utrata dziewictwa. Na dodatek emocje, które zawarte są w tej historii błyskawicznie przelewają się na Czytelnika, który nie ma przed sobą typowej młodzieżówki, a książkę, która opisuje wydarzenia z życia tak realne i bolesne, że aż trudno je sobie wyobrazić.

Od samego początku, kiedy rozpoczęłam lekturę, na usta cisnęło mi się porównanie Hopeless do Morza spokoju Katji Millay, gdyż te książki są do siebie bardzo podobne. Zarówno pod względem tematyki, jak i wątku miłosnego, który znajduje się w obu tych pozycjach. Ale czy porównywanie dzieła Colleen Hoover do Morza spokoju jest złe? Nie jest, bo obie te pozycje odniosły wielki sukces i obie je tak samo bardzo cenię. A porównanie historii Sky do losów Nastyi może być nawet jeszcze większą zachętą do sięgnięcia po pozycję wydawnictwa Otwartego.

Jeśli zaś chodzi o głównych bohaterów, to są oni jednymi z najlepszych, z jakimi miałam do tej pory przyjemność. Kreacja ich charakterów, ich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - to wszystko składa się na ich wyjątkowość i wzbudza w Czytelniku ogromną sympatię do obojga od samego początku, aż do ostatniej strony tej powieści. A trzeba przyznać, że przeszłość tych dwojga nie należała do najłatwiejszych, o czym sami się przekonacie, sięgając po Hopeless.
O tym, że nie jest kolejne banalne romansidło dla nastolatek, mam nadzieję, że będziecie mieli okazję przekonać się sami, do czego zachęcam każdego, bez wyjątku. Bo Hopeless musi przeczytać każda dziewczyna. Nieważne czy stara, czy młoda. W szczęśliwym związku czy po rozpadzie takowego - po prostu każda. Obiecuję Wam, że z tą lekturą spędzicie najpiękniejsze chwile, ale ostrzec muszę, że nie zawsze będzie idyllicznie.

Wydaje nam się, że o miłości napisano już tak wiele książek, że każda kolejna będzie po prostu zbędną zbieraniną słów, marnotrawstwem papieru i pieniędzy. Ale z każdą kolejną taką lekturą, dowiadujemy się o miłości czegoś nowego. Poznajemy ją od nowa i od nowa przeżywamy jej skutki. A przy lekturze Hopeless odczujemy to wszystko dwa razy mocniej. Dwa razy mocniej się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Miasto kości" jest pierwszym tomem, rozpoczynającym trylogię "Dary Anioła". Jakiś czas temu było o całej serii dość głośno, zbierała pozytywne recenzje, a Czytelnicy byli nią wprost oczarowani. Ja, za namową kuzyna, postanowiłam sobie kupić pierwszą część, choć nie ukrywam, że miałam co do tego wątpliwości, gdyż tego typu lektury nie należą do moich ulubionych. Ale cóż, raz się żyje, mleko się wylało, książka wylądowała na mojej półce. Przyszła więc pora, żeby ją przeczytać... i to był strzał w dziesiątkę! Po kilkunastu pierwszych stronach zrozumiałam, czym tak zachwycają się inni i dlaczego ta książką jest tak wysoce oceniana.

Clary jest przeciętną nastolatką, która pewnego razu, wraz ze swoim przyjacielem Simonem, wybiera się do klubu, gdzie zostaje świadkiem dziwnego zdarzenia z udziałem jeszcze dziwniejszych osób. Chcąc nie dopuścić do, jak jej się wydaje, morderstwa, Clary podąża w ślad za nimi i trafia do małego pomieszczenia. Poznaje tam Jace'a, Aleca i Isabell - Nocnych Łowców. Od tej pory, życie tej "przeciętnej" nastolatki ulega całkowitej przemianie. Odkrywa tajemnice ukrywane przed nią przez lata, które niekoniecznie muszą się jej spodobać. Uczy się żyć w nowym otoczeniu i stara się uwolnić matkę, mającą wiele do wyjaśnienia...


"Miasto kości" jest niesamowitą książką, która wciąga Czytelnika w swój świat już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Sama byłam zaskoczona, że tak łatwo uległam autorce i jej stylowi, i od razu wpadłam w jej literackie sidła.
Przede wszystkim, jest tu fabuła, absorbująca nas już od pierwszych chwil i nie dająca nam wytchnienia choćby na minutę. A co równie ważne, są tutaj też bohaterowie, którzy znakomicie dopełniają całość i dzięki nim, ta pozycja staje się jeszcze lepsza. A co jest w nich takiego wyjątkowego? Świetna kreacja ich charakterów, pośród których każdy znajdzie coś dla siebie. Zaczynając od Clary - niepewnej siebie, ale bystrej nastolatki, przez czarującego, inteligentnego i będącego ideałem każdej dziewczyny, Jace'a, po Isabell - pewną siebie piękność, za którą ogląda się każdy facet. W tym wachlarzu cech i osobowości, każdy Czytelnik znajdzie bohatera, którego obdarzy sympatią i się z nim utożsami. A to jeszcze nie są wszyscy!

Wspomniałam już o literackich sidłach autorki, w które wpadają wszyscy po kolei, co niezaprzeczalnie jest zasługą stylu, jakim posługuje się Cassandra Clare. Jest on niezwykle przejrzysty i plastyczny, dzięki czemu z łatwością możemy wyobrazić sobie wydarzenia dziejące się na kartach tej książki.
I oczywiście cóż by to była za powieść dla młodzieży beż wątku miłosnego! I tutaj go nie zabraknie, aczkolwiek może on nie rozwinąć się tak, jak sobie to wyobrażaliśmy, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. A skoro już o zaskoczeniu mowa, to jeśli nie chcecie mieć złamanego serca, od razu zaopatrzcie się w drugi tom tej trylogii, bowiem zakończenie może być dla Was ogromnym szokiem. Dla mnie było, i żałuję, że nie mam pod ręką następnej części tej trylogii.

Tak więc, podsumowując, mimo początkowych wątpliwości, z całego serca polecam Wam "Miasto kości", które z pewnością przypadnie do gustu każdemu Czytelnikowi. Ale ostrzegam! Nie biorę odpowiedzialności, jeżeli zapomnicie o swoich obowiązkach. W tę książkę bardzo łatwo się wciągnąć, więc lepiej uważajcie!

"Miasto kości" jest pierwszym tomem, rozpoczynającym trylogię "Dary Anioła". Jakiś czas temu było o całej serii dość głośno, zbierała pozytywne recenzje, a Czytelnicy byli nią wprost oczarowani. Ja, za namową kuzyna, postanowiłam sobie kupić pierwszą część, choć nie ukrywam, że miałam co do tego wątpliwości, gdyż tego typu lektury nie należą do moich ulubionych. Ale cóż,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas pragnie w życiu szczęścia, spokoju i bezpieczeństwa. Azylu, w którym mógłby się skryć, gdy nad głową zbierają się czarne chmury i kogoś, kto potrafiłby te chmury odgonić.
Dla Gosi takim miejsce jest ciemna i cicha łazienka, a takim człowiekiem pewien obcy mężczyzna, który uratował jej życie słowami: Hold on, don't give up. Just hold on...

Kamila Nowodworska - urocza młoda kobieta, która nad życie kocha róże i wille Sasankę, którą przyszło jej remontować. Poznaliśmy ją w Ogrodzie Kamili, który podbił moje serce. Wracam na spotkanie z nią właśnie w Zaciszu Gosi, którym, mimo iż imię "Gosia" na okładce, główną bohaterką wciąż jest Kamila. Jej życie w tej książce zostaje całkowicie wywrócone do góry nogami. Zyskuje ojca, ale traci mężczyznę swojego życia. Zyskuje kolejną przyjaciółkę, ale traci poprzednią. Zyskuje bezpieczną Sasankę, ale traci bezpieczeństwo bliskich.

Czasami Katarzyna Michalak jest dobrą wróżką, która zsyła na swoich bohaterów wszystko, co dobre z całego świata. Ale czasami jest dla nich tak okrutna, że aż trudno uwierzyć, iż na jedną osobę może spaść tyle nieszczęść. Niestety w Zaciszu Gosi Kejt Em nie oszczędza nikogo. Nawet Czytelnika, który w połowie książki zaczyna złorzeczyć na autorkę, która tak bezwzględnie karze tych niewinnych ludzi. I przyznam Wam się, że z tych nerwów o moich ulubionych bohaterów, w trakcie czytania zajrzałam na ostatnią stronę... I zamarłam. To, co tam przeczytałam było po prostu okropne! Oczywiście nie napiszę Wam teraz, co takiego tam odkryłam, ale przygotujcie się na poważny wstrząs, którego ja wolałabym uniknąć.

W Zaciszu Gosi nie brakuje jednak i łez szczęścia, które nie raz cisnęły mi się do oczu. Bo przede wszystkim, jest to piękna historia o miłości. Tej przyjacielskiej i nie tylko. Ale jeśli myślicie, że jest to tylko podrzędne romansidło... Oj, w jakim błędzie jesteście! Nie, nie. Ta książka jest o czymś więcej. O przebaczeniu, o zaufaniu, o pomocy, o tragedii i o szczęściu. W sumie, o czym ta książka nie jest? Zawiera wszystko, co w życiu najważniejsze, więc i ważne jest, żebyście ją przeczytali.

Katarzyna Michalak nie straciła nic ze swojego talentu do kreacji bohaterów, którzy wciąż są tak samo świetnie wykreowani. Nie stracili nic ze swoich uroków i charakterów. Ba, nawet zyskali! Szkoda tylko, że ich autorka była tak dla nich okrutna. Bo naprawdę nie zasłużyli sobie na to, co zgotował im los.

Jeśli chcecie więc zacząć swoją przygodę z książkami Pani Kasi od tej właśnie, kwiatowej, serii - nie odradzam, ale też miejcie na uwadze fakt, iż dzieje się tu naprawdę wiele złego, za co możecie autorkę znielubić. Ja oczywiście nadal sobie Katarzynę Michalak cenię, aczkolwiek mam do Pani, autorko kochana, prośbę: bądź mniej okrutna dla swoich podopiecznych! Ja wiem, że i nas, prawdziwych ludzi, życie nie oszczędza, ale daruj choć im! Żebyśmy my, szare Czytelniczki, którym Twoje książki życie umilają, mogły się cieszyć ze szczęścia Kamili i reszty, a nie płakać nad tym, co na tę biedną dziewczynę spada...
Oczywiście polecam, ale radzę, by w chusteczki higieniczne się zaopatrzyć.

Każdy z nas pragnie w życiu szczęścia, spokoju i bezpieczeństwa. Azylu, w którym mógłby się skryć, gdy nad głową zbierają się czarne chmury i kogoś, kto potrafiłby te chmury odgonić.
Dla Gosi takim miejsce jest ciemna i cicha łazienka, a takim człowiekiem pewien obcy mężczyzna, który uratował jej życie słowami: Hold on, don't give up. Just hold on...

Kamila Nowodworska -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabierając się za Kwiaty na poddaszu Virgini C. Andrews, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony zachęciła mnie ekranizacja tej książki, którą miałam okazję zobaczyć przed sięgnięciem po wersję papierową, a z drugiej strony, studziły mój zapał dość niepochlebne czy przeciętne recenzje innych. Jednak ciekawość wygrała i sięgnęłam po pierwszą część bestsellerowej serii, czyli Kwiaty na poddaszu. Zaskoczenie było ogromne. Pozycja bardzo przypadła mi do gustu. Lektura okazała się naprawdę świetna i nie rozumiałam złych opinii innych. Teraz, kiedy cała seria już za mną, postanowiłam przekonać się co do innych dzieł tej autorki. Sięgając po Rodzinę Casteel moje obawy były spore. Tym razem nie sugerowałam się ocenami innych - działałam według własnego gustu i przekonania, aczkolwiek bałam się, że po pozytywnej niespodziance, jaką okazały się Kwiaty..., Rodzina... już nie będzie tak dobra. Ale myliłam się.

Rodzina Casteel tworzy najniższą warstwę społeczną Winnerow. Wszyscy oni mieszkają w górach, w jednej chałupie, której stan przeraziłby każdego. Luke i Sara Casteel mają piątkę dzieci, których przerasta opieka nad nimi, dlatego od najmłodszych lat są oni zdani na siebie lub na starsze rodzeństwo. Są jeszcze dziadkowie, jednak na tyle starzy i niedołężni, że praktycznie nic w domu nie robią. Dwójka najstarszych dzieci - Heaven Leigh i Tom - pragną od życia czegoś więcej, aniżeli nędzny byt w rozpadającej się górskiej chałupie. Przychodzi dzień, kiedy życie całej piątki ma ulec całkowitej przemianie. To, co początkowo wydaje się okrutną karą, po czasie staje się wybawieniem. Ale czy dla każdego?

Virginia C. Andrews zaskoczyła mnie tym, jak brutalnie i realnie kreuje rzeczywistość przedstawioną w swoich książkach. Dotknęło mnie to już dość dosadnie podczas lektury Kwiatów na poddaszu, a teraz, dobiło mnie to zupełnie. Pragnę w tym miejscu zastrzec, iż nie jest to książka dla ludzi o słabych nerwach. Pełna okrucieństwa, które przecież tak często spotykamy w codziennym życiu, może nie być przyjemnym doświadczeniem dla co wrażliwszych Czytelników. Ale zarazem jest to tak prawdziwa historia, że aż zapiera dech w piersiach. Wcale nietrudno wyobrazić sobie warunki, w jakich chowają się dzieci Casteelów i to, co spotyka ich potem - już w "lepszym" życiu.

Trudno jest ocenić tę książkę obiektywnie, kiedy porusza tak trudne tematy i trafia w samo serce Czytelnika. Trudno nie zaciskać zębów, kiedy czytamy o krzywdzie, która dzieje się bohaterom tej książki. Trudno nie płakać z nimi w trudnych chwilach. Trudno nie cieszyć się, kiedy i oni doświadczają, choćby najmniejszej, radości. Bo zaczynając czytać tę książkę musimy brać pod uwagę fakt, że bierzemy za te dzieci odpowiedzialność. Że razem z nimi musimy przetrwać mroźną zimę i głód. Musimy wziąć pod uwagę fakt, iż nie uwolnimy się od tej historii do samego jej końca. A nawet potem nie pozwoli nam ona o sobie zapomnieć.

Nawet nie wiem, co zawrzeć w tym podsumowaniu, bo dzień po lekturze nadal mem mętlik w głowie. Powiem po prostu, że ten, kto ma ochotę na kawałek dobrej książki o niełatwej tematyce - co latem może niektórym nie odpowiadać - niech koniecznie przeczyta tę książkę. To pierwszy tom serii, ale ja wiem, że nie spocznę, dopóki nie sięgnę po kolejny i kolejny. Życzę Wam, żeby Wasze odczucia po tej lekturze były takie same.

Zabierając się za Kwiaty na poddaszu Virgini C. Andrews, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony zachęciła mnie ekranizacja tej książki, którą miałam okazję zobaczyć przed sięgnięciem po wersję papierową, a z drugiej strony, studziły mój zapał dość niepochlebne czy przeciętne recenzje innych. Jednak ciekawość wygrała i sięgnęłam po pierwszą część bestsellerowej serii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drżenie jest jak Zmierzch, tylko lepsze. Nie żebym miała coś do Zmierzchu, bo bardzo mi się ta książka podobała i nie rozumiem nagonki na tę sagę (bo każdy był kiedyś takim nastolatkiem, co to mu tylko romantyczne miłości w głowie i ja się tego wcale nie wstydzę), ale ta powieść strasznie mi się z dziełem Stephanie Meyer kojarzyła. W pozytywnym sensie, oczywiście.

Grace została porwana przez wilki, kiedy była jeszcze małą dziewczynką. Jeden z członków sfory wyprowadził ją z lasu, ocalił jej życie. Od tamtego momentu, dziewczyna nie może zapomnieć o swoim wilku. Pamięta jego zapach, kolor sierści i oczu. Tych żółtych oczu, których nie da się zapomnieć i pomylić z żadnymi innymi. Pewnego dnia, znajduje Sama na progu swojego domu. Postrzelonego. Od tej pory życia tych dwojga to całość. Wspólna przeszłość, wspólna teraźniejszość i wspólna przyszłość. Tylko pod jaką postacią?

Tytuł tej powieści ma dwuznaczne odniesienie. Wiąże się zarówno z fabułą, jak i z Czytelnikiem - że z fabułą, to wiadomo, bo przecież większość tytułów jest związana z wydarzeniami, mającymi miejsce w książce, ale czy zawsze związana jest z osobą, która tę książkę czyta? Moja odpowiedź brzmi nie. Wiem to z doświadczenia, że nie wszystkie tytuły oddziałują na Czytelnika. Ale z tym jest inaczej. Czytając Drżenie drżałam z radości, że Maggie Stiefvater udało się napisać tak dobrą książkę. Czytając Drżenie, drżałam ze strachu o Sama. Czytając Drżenie, drżałam ze szczęścia, że ta pozycja nie okazała się chłamem. Czytając Drżenie, drżałam z emocji, jakie we mnie wywoływało.



Główna zaleta tej książki? Bohaterowie! Grace - nastolatka, tak niezwykła w swej zwykłości. Polubiłam ją już na starcie, bo była taka... normalna, przeciętna. Mądra, ale nie za mądra. Ładna, ale nie szkolna piękność. Zabawna, ale nie wredna. Rozsądna, ale nie przemądrzała. Taka... w sam raz. Zwykłe życie, zwykły dom, zwykła rodzina, ale jednak jest w niej coś takiego, co ujmuje Czytelnika już na początku i nie pozwala o niej zapomnieć aż do końca książki.
Kiedy w duecie z Grace zobaczymy Sama... Oj, wtedy ta książka dopiero staje się dobra! Piękne uczucie, które rodzi się między nimi, to drugi, poza nimi samymi, największy atut tej książki. To, co dzieje się pomiędzy tymi dwojga jest po prostu magiczne i naprawdę jest czego zazdrościć. Aż żal było patrzeć, kiedy przy końcu wszystko zaczęło się sypać. Ale przecież każdy związek przechodzi swoje próby, prawda? A że ich związek tak okrutną próbę...

Po przeczytaniu opisu z tyłu książki, może się wydawać, iż jest to kolejna banalna, schematyczna książka dla nastolatków. Coś na miarę wyżej wspomnianego Zmierzchu. Ale tak nie jest. Nie, nie, nie! Owszem, fabuła może wydawać się infantylna i niektórych może już nudzić wątek wilkołaków, ale przysięgam Wam, ta książka jest inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam. Niby schemat, ale jednak powiew świeżości, który żałuję, że dotarł do mnie tak późno.

Jeśli zaś chodzi o tempo, w jakim dzieje się akcja, to nie pozwala nam ono wytchnąć ani na sekundę. Mając wrażenie pozornego spokoju, w pewnym momencie zostajemy oblani wiadrem zimnej wody, żeby jednak nie było tak sielsko i romantycznie. I za to tę książkę również kocham. Za te zwroty akcji, które nie pozwalały mi się nacieszyć szczęściem Grace i Sama. Ale czy bez takich nagłych wydarzeń, Drżenie nie znudziłoby mi się po kilku pierwszych rozdziałach? Czy nie byłoby zbyt słodko? Obawiam się, że tak. I dziękuję autorce, że do tego nie dopuściła.

Słowem podsumowania, pragnę polecić tę książkę każdemu, kto jeszcze waha się przed sięgnięciem po nią. Zapewniam Was, że nie tylko ja tak pokochałam tę książkę. Zajrzyjcie na inne blogi, portale - tam też jest mnóstwo pozytywnych opinii! A jeśli macie taką możliwość, to radzę Wam zaopatrzyć się w pozostałe dwa tomy tej trylogii, żebyście nie musieli czekać na dalszy rozwój akcji, jak ja.

Drżenie jest jak Zmierzch, tylko lepsze. Nie żebym miała coś do Zmierzchu, bo bardzo mi się ta książka podobała i nie rozumiem nagonki na tę sagę (bo każdy był kiedyś takim nastolatkiem, co to mu tylko romantyczne miłości w głowie i ja się tego wcale nie wstydzę), ale ta powieść strasznie mi się z dziełem Stephanie Meyer kojarzyła. W pozytywnym sensie, oczywiście.

Grace...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Z innej bajki Jodi Picoult, Samantha van Leer
Ocena 6,6
Z innej bajki Jodi Picoult, Saman...

Na półkach: ,

Z innej bajki jest książką wyjątkową. Po pierwsze, jest to książka, którą Jodi Picoult napisała wraz ze swoją córką Samanthą - już samo to było powodem, dla którego tak bardzo chciałam tę książkę zdobyć. A po drugie, jest to pozycja o zupełnie innej fabule, aniżeli inne powieści, na których okładkach widnieje nazwisko Picoult. Jest to w połowie baśń, a w połowie realna historia. O ile realne może być wyciągnięcie bohatera z książki. Tak więc te dwa czynniki sprawiły, że tak zapragnęłam ten tytuł przeczytać i, jak widać, w końcu mi się to udało.

Delilah, jak uważa jej mama, jest odludkiem. Ma tylko jedną przyjaciółkę, która wygląda jak wampir i nie rozstaje się z książką dla dzieci, znalezioną na bibliotecznej półce. Nastolatka jest na straconej pozycji, kiedy zaczyna rozmawiać z bohaterem Z innej bajki. Matka, która ją na tym przyłapała, postanawia wysłać córkę do lekarza. Ale czy coś może stanąć na drodze przeznaczeniu?
Czy zastanawiałeś się, drogi Czytelniku, nad tym, co dzieje się w książce po jej zamknięciu? Czy jej bohaterowie nie są aktorami, którzy, gdy otwierasz daną pozycję, wskakują na swoje miejsca, odgrywają przypisaną im rolę, a po wszystkim żyją swoim życiem? Czy pomyślałeś, że chcą się z tej książki wydostać?

Zanim nie zaczęłam czytać, kompletnie nie wiedziałam o czym jest ta książką. Spodziewałam się, jak to po Jodi Picoult, tematów tabu, o których mało kto chce mówić i wątku na sali sądowej. A tu taka niespodzianka! Książką z ilustracjami, baśń dla dzieci, historia o księciu chcącym uratować księżniczkę z opresji...Brzmi jak fabuła książeczki dla dzieci, prawda? Ale uwierzcie, że tak nie jest. Z innej bajki to historia dla ludzi, którzy już ze szczęśliwych zakończeń wyrośli. Wbrew pozorom jest to zabawna i urocza powieść, dzięki której każdy może cofnąć się do lat swojej młodości.

Do głównej bohaterki od razu zapałałam sympatią. Urocza, zabawna romantyczka, która pragnie ożywić książkowego bohatera. To pewnie dlatego tak ją polubiłam. Sama niejednokrotnie marzę o tym, żeby taki a taki z takiej a takiej książki, nagle zmaterializował się u mego boku. I jestem pewna, że i wy Delilah polubicie, nie da się tego uniknąć. A może i do szarmanckiego Olivera serce którejś z Was zapała czymś więcej, niż tylko sympatią i Wy także zechcecie go sobie wyciągnąć z tej książki? Kto wie, wszystko jest możliwe.

Kolejnym, co uznałam za atut Z innej bajki, jest fakt, iż książka ta podzielona jest na rozdziały. Głównymi bohaterami są Delilah i Oliver, z których punktów widzenia poznajemy wszystkie wydarzenia. Ponadto fabuła przeplatana jest rozdziałami historii, w której bierze udział książę Oliver, narażający swe życie pędząc na ratunek pięknej Serafinie.

A co mi się w tej powieści nie podobało? Zakończenie, które nastąpiło zbyt szybko. Osobiście wolałabym wiedzieć, co dalej z Delilah i resztą bohaterów, więc może zrobimy jak w Gwiazd naszych wina - napiszemy do Jodi Picoult i zapytamy, co dalej? Oczywiście żartuję, aczkolwiek jest to kusząca propozycja...

Na zakończenie chciałabym tę książkę szczerze Wam polecić. Jest to miła odmiana od znajomych nam książek Jodi Picoult. Z innej bajki jest naprawdę dobrą lekturą, przy której bardzo miło spędziłam zaledwie jedno popołudnie! Lekka książką, w sam raz na letnie upały.

Z innej bajki jest książką wyjątkową. Po pierwsze, jest to książka, którą Jodi Picoult napisała wraz ze swoją córką Samanthą - już samo to było powodem, dla którego tak bardzo chciałam tę książkę zdobyć. A po drugie, jest to pozycja o zupełnie innej fabule, aniżeli inne powieści, na których okładkach widnieje nazwisko Picoult. Jest to w połowie baśń, a w połowie realna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rodzice Theo są prawnikami. Chłopak od najmłodszych lat wie więcej na temat działania sądu i zasad prawnych, niż przeciętne dziecko. Swoją wiedzę wykorzystuje również w praktyce, pomagając kolegom. Pewnego dnia, kiedy w mieście rozpoczyna się proces oskarżonego o morderstwo mężczyzny, Theo przypadkowo zostaje wmieszany w sprawę. Ważny świadek, którego tożsamości nie może ujawnić, całkowicie odwróci bieg procesu.

Jak pierwszym spotkaniem z książką Johna Grishama się zachwycałam, tak na tej powieści się zawiodłam. To, co na okładce jest opisywane jako thriller prawniczy, w rzeczywistości okazało się dość nudną historią trzynastoletniego chłopaka. A gdzie "fascynujący bohater" i "ekscytująca intryga"? Czyżby były to obietnice bez pokrycia, którymi chcą nam wynagrodzić nudną fabułę?

Jak wiadomo, motyw prawniczy w książkach uwielbiam i głównie dlatego sięgnęłam po tę pozycję. Niestety, zawiodłam się i to bardzo, gdyż ten wątek wyjątkowo mi się nie podobał. Nie wiem, może to przez głównego bohatera, który mając trzynaście lat, ma znajomych w całym sądzie, ale wydawał mi się on wyjątkowo naciągany i czytając go, nie doświadczałam takiej przyjemności, jak na przykład przy książkach Jodi Picoult. Widać więc, że czasem nie warto ufać opisom i pochwałom wypisywanym na okładkach, gdyż niejednokrotnie można się na tym przejechać.

Tym, czego tej książce nie można zarzucić, jest fakt, iż czyta się ją wyjątkowo szybko. Styl autora jest przyjemny i łatwy w odbiorze, więc przeczytanie tej pozycji nie zajmuje dużo czasu. To dobrze, bo gdybym miała się z nią męczyć jeszcze przez kilkadziesiąt stron, to raczej bym się poddała.
Myślę, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością tego autora, aczkolwiek postaram się wystrzegać książek, w którym głównym bohaterem jest trzynastoletni Theo.

Rodzice Theo są prawnikami. Chłopak od najmłodszych lat wie więcej na temat działania sądu i zasad prawnych, niż przeciętne dziecko. Swoją wiedzę wykorzystuje również w praktyce, pomagając kolegom. Pewnego dnia, kiedy w mieście rozpoczyna się proces oskarżonego o morderstwo mężczyzny, Theo przypadkowo zostaje wmieszany w sprawę. Ważny świadek, którego tożsamości nie może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektóre dobra materialne, które posiadamy, doceniamy dopiero wtedy, kiedy je utracimy. Podobnie jest z ludźmi - czasem musimy poczuć stratę bliskiej nam osoby, żeby przekonać się, jak ważnym elementem naszego życia była.

Asia jest dojrzałą kobietą. Wykłada na uczelni, ma wspaniałego chłopaka i pewny dach nad głową. Jej życie zmienia w momencie, kiedy dzwoni do niej matki z informacją o śmierci ciotki, do której Asia nie pałała zbyt żarliwym uczuciem. Okazuje się, że zmarła wszystko przepisała właśnie swojej siostrzenicy.
Kobieta wraca w swoje rodzinne strony, aby uporządkować sprawy związane z testamentem. Okazuje się, że ten powrót do historii to coś więcej, aniżeli tylko odbiór spadku.

Od początku główna bohaterka wzbudziła moją sympatię. Inteligenta, zaradna kobieta, która do wszystkiego, co w życiu osiągnęła, doszła sama i jest z tego dumna. Niezależna kobieta - to lubię! Dopiero powrót w rodzinne strony odbiera jej nieco wiary w siebie i karze zmierzyć się ze swoją przeszłością. Jednak na pomoc przybywają przyjaciele - Ci nowi, których Asia poznaje za sprawą śmierci ciotki, ale i Ci starzy, którzy nie zapomnieli o niej pomimo upływu lat. I tak oto, odziedziczając mieszkanie z kotem gratis, Joanka zaczyna - całkiem nieświadomie - nowy etap w swoim życiu. A co się przy tym napłacze, to jej.

"Nie licząc kota, ...", to zwykła-niezwykła obyczajówka. Przede wszystkim jest to historia kobiety, która staje oko w oko ze swoją przeszłością. Okraszona nutką humoru ciepła historia, która tylko czeka na to, by ją odkryć. Oprócz wątku obyczajowego, jest oczywiście wątek miłosny, którego nawet w tak cienkiej książce, nie mogłoby zabraknąć. Bo cóż by to była za lektura, bez dobrego wątku miłosnego? A ten tutaj, pomijając fakt, iż w zasadzie epizodyczny, jest naprawdę przyjemny.

Patrząc na objętość tej pozycji, możemy uznać, iż będzie to lekka i przyjemna historia, z którą miło spędzimy popołudnie. I owszem, nie pomylicie się, jeśli tak pomyślicie, aczkolwiek razem z przyjemną treścią, ta książka niesie coś więcej. Niesie pewien przekaz, który choć ukryty gdzieś między wierszami, łatwy jest do odczytania.

Styl, którym posługuje się autorka, jest łatwy w odbiorze, co zdecydowanie sprawia, iż lektura jest jeszcze przyjemniejsza. Oprócz historii Asi, fabuła przeplatana jest również spostrzeżeniami kota, którego odziedziczyła - co naprawdę urozmaica lekturę - i listami miłosnymi kierowanymi do jej ciotki, co pozwala nam poznać również historię zmarłej. Całość ta składa się na naprawdę dobrą obyczajówkę.

Podsumowując to wszystko, polecam Wam tę, z wyglądu niepozorną, książeczkę, z którą na pewno miło spędzicie czas. Barwni bohaterowie, ciekawa historia i humor, którego na pewno tu nie

Niektóre dobra materialne, które posiadamy, doceniamy dopiero wtedy, kiedy je utracimy. Podobnie jest z ludźmi - czasem musimy poczuć stratę bliskiej nam osoby, żeby przekonać się, jak ważnym elementem naszego życia była.

Asia jest dojrzałą kobietą. Wykłada na uczelni, ma wspaniałego chłopaka i pewny dach nad głową. Jej życie zmienia w momencie, kiedy dzwoni do niej matki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna książka Katarzyny Michalak i kolejny sukces wśród polskich Czytelniczek. Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę tej autorki, jestem pewna, iż czekają mnie chwile pełne przyjemności. Nigdy nie boję się tego, że książka Pani Kasi może okazać się klapą - uważam, że nigdy się to nie stanie - ani, że nie wciągnie mnie swoją fabułą. Kończąc każdą jej książkę towarzyszy mi duma z faktu, że mamy tak zdolną pisarkę, ale i smutek, iż kolejna przygoda z jej książką dobiegła końca.
W tym wypadku smutek jest podwójny, gdyż zakończenie pozostawiło wiele pytań, ale i nadziei, co do dalszych losów Kamili.

Kamila jest dwudziestoczteroletnią romantyczką, która, osiem lat po śmierci matki, wciąż jest na garnuszku u cioci. Młoda dziewczyna, zakochana w różach i książkach, pełna marzeń i nadziei, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i się usamodzielnić. Pomaga jej w tym ciotka, która niespodziewanie wyjeżdża do Anglii. Jednak zanim Kamila stanie na nogi, czeka ją niełatwe zadanie. Musi pożegnać
Jakuba i wszystkie wspomnienia z nim związane. Pomóc ma jej w tym praca i dom w Warszawie. Czy tam w końcu odnajdzie miłość i szczęście?

Katarzyna Michalak jest mistrzynią tworzenia bohaterów wszelakich. Od postaci pobocznych, do tych odgrywających pierwsze skrzypce - wszyscy są dopracowani bardzo szczegółowo, tak, abyśmy my, Czytelnicy, mogli w pełni się z nimi utożsamić i jeszcze mocniej przeżywać historię zapisaną na kolejnych kartach powieści. Jest to nieoceniony atut książek Pani Kasi, gdyż to właśnie bohaterowie są główną esencją każdej książki, prawda? Bez zniewalająco przystojnych mężczyzn, których znamy jedynie z jej książek, ale jesteśmy gotowe zaprzedać dusze diabłu, żeby spędzić z jednym z nich choćby jeden dzień, nie czytałybyśmy tych książek z wypiekami na twarzy, prawda? Nie zaciskałybyśmy pięści z gniewu, kiedy piękna i mądra, aczkolwiek zaborcza i nienawistna, sąsiadka nie próbowałaby odebrać naszej Kamili szczęścia, czyż nie? To właśnie takie postaci - dopracowane w każdym calu - sprawiają, że zatracamy się w książkach Kejt Em tracąc poczucie czasu i rzeczywistości.

Ale Katarzyna Michalak ma jeszcze jeden niezwykły dar, a jest nim pisanie niezwykle romantycznych i chwytających za serce historii miłosnych. I nie jest tu mowa o błahych miłostkach, czy banalnych romansidłach, których pełno na półkach, ale o pięknej, prawdziwej miłości, o której nie da się zapomnieć. Niejednokrotonie wzruszająca, tragiczna, pełna trosk i problemów miłość, aczkolwiek zawsze rzeczywista.
Bowiem historie opisane w książkach tejże autorki są niezwykle realne. Napisane tak, abyśmy my, marzycielki, mogły się poczuć, jakbyśmy to my były w ogrodzie, wśród pięknie pachnących róż, obejmowane przez cudownego mężczyznę, szczęśliwe i z nadzieją na świetlaną przyszłość. Właśnie tak się czułam, czytając Ogród Kamili. Czułam się, jakbym to ja była na miejscu głównej bohaterki (ułatwiało mi to posiadanie takiego samego imienia, romantycznej duszy i pasji do książek) i przeżywała wszystkie jej chwile szczęścia i smutku. Było to doprawdy cudowne przeżycie, za które jestem Pani Kasi niezmiernie wdzięczna.

Jeśli macie już za sobą jakieś książki Kejt Em to na pewno wiecie, że nie może zabraknąć przeszkód na drodze do szczęścia naszej Kamili. I możecie być pewni, że nie zabraknie. A jak to się wszystko zakończy? Czy happy endem? O to musicie pytać samą autorkę, gdyż nawet ja tego nie wiem, a przeczytałam tę książkę od deski do deski. Bo w tym wypadku, w tej powieści, Pani Kasia była bezlitosna. Zakończeniem złamała mi serce i nie posklejam go, dopóki nie poznam dalszych losów Kamili w Zaciszu Gosi. Ta książka pozostawiła po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. W przyszłość Kamili patrzę z lekkim strachem, ale i z nadzieją, że wszystko jakoś się ułoży. Mam nadzieję, że już niedługo będzie dane poznać mi jej dalsze losy i znów zachłysnąć się tym wspaniałym różanym aromatem. Więc jeśli nadal, droga Czytelniczko, nie poznałaś twórczości Katarzyny Michalak albo jesteś spragniona większej ilość jej książek, to serdecznie polecam Ci Ogród Kamili. Gwarantuję Ci świetnie spędzone chwile z tą książką i mam nadzieję, że spodoba Ci się ona tak, jak mnie.

Kolejna książka Katarzyny Michalak i kolejny sukces wśród polskich Czytelniczek. Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę tej autorki, jestem pewna, iż czekają mnie chwile pełne przyjemności. Nigdy nie boję się tego, że książka Pani Kasi może okazać się klapą - uważam, że nigdy się to nie stanie - ani, że nie wciągnie mnie swoją fabułą. Kończąc każdą jej książkę towarzyszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zezia, Giler i Oczak - tak brzmi tytuł drugiej książeczki Agnieszki Chylińskiej, w której Zezia ponownie opowiada nam o swojej rodzince.

W rodzinie Zezików panuje niemałe zamieszanie. Rodzice Zezi i Gilera spodziewają się NOWEGO DZIECKA. W związku z tym postanawiają opuścić swoje mieszkanko i poszukać czegoś większego. I tak oto, w małym miasteczku pod Warszawą, Zezia rozpoczyna nowe życie. Nowa szkoła, nowa przyjaciółka i pierwsze miłości dziewczynki. Jedną jest Oczak - jej nowy brat, a drugą starszy kolega, w którym Zezia po raz pierwszy się zakochuje.

Każdy kto pamięta Agnieszkę Chylińską z dawnych lat, nie powiedziałby wtedy, że zostanie ona autorką uroczych książeczek dla dzieci. Sama słuchając czasem jej piosenek nie mogę uwierzyć, że tak kontrowersyjna postać, jaką wtedy była, przeistoczyła się w kochającą matkę spod której pióra wyszli Zezia i Giler. Ale cóż, ludzie się zmieniają, a pozory mylą, dlatego też postanowiłam dać szansę pani Chylińskiej i dwa lata temu zasiadłam do lektury Zezi i Gilera. Oceniłam tę książkę pozytywnie, bo mnie po prosto zauroczyła i tak samo jest z dalszymi przygodami rodzeństwa, czyli z Zezią, Gilerem i Oczakiem.

A czym mnie ta niepozorna książeczka tak ujęła? Główną bohaterką, która jest niesamowicie uroczą i mądrą dziewczynką, zupełnie jak książka, w której ją umieszczono. A dlaczego ta pozycja jest mądra i urocza? Urocza dla tego, że postrzegamy świat oczami małej dziewczynki, co samo w sobie jest ujmujące. A mądra dlatego, że ta książeczka daje małym dzieciom trochę do myślenia. Wskazuje pewnie wartości, zachowania, których dziecko powinno się uczyć od najmłodszych lat.

Wbrew pozorom, nie jest to książka wyłącznie dla dzieci. Jeśli rodzic przeczyta Zezię, Gilera i Oczaka wraz ze swoim dzieckiem, może liczyć na jego wdzięczność i uśmiech na twarzy. A nóż, rodzic sobie przypomni jak sam był w wieku Zezi i jak to on przeżywał pierwsze szkolne miłości. Na pewno uda Wam się przy tej książeczce spędzić czas ze swoim dzieckiem, młodszym rodzeństwem czy kuzynostwem. Będzie to fajny prezent, przy którym i Wy będziecie mogli wypocząć.

Zezia, Giler i Oczak - tak brzmi tytuł drugiej książeczki Agnieszki Chylińskiej, w której Zezia ponownie opowiada nam o swojej rodzince.

W rodzinie Zezików panuje niemałe zamieszanie. Rodzice Zezi i Gilera spodziewają się NOWEGO DZIECKA. W związku z tym postanawiają opuścić swoje mieszkanko i poszukać czegoś większego. I tak oto, w małym miasteczku pod Warszawą, Zezia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zmyślona to trzecia część poczekajkowej serii Katarzyny Michalak, w której przedstawione są losy młodej pani weterynarz, Patrycji Marynowskiej. Jak do tej pory były to głównie dość wesołe historie młodej dziewczyny, tak w tym tomie są to tragiczne wydarzenia dojrzałej kobiety i jej rodziny. Jak wiele zmieniło się w życiu mieszkańców Chatki Wiedźmy?

W Zmyślonej autorka nie przedstawia nam jedynie historii Patrycji, która mimo iż najtragiczniejsza, odchodzi jakby na drugi plan. Na pierwszym planie mamy zaś Patryka, adoptowanego brata Hanki, i jej dzieci, które oddała mu pod opiekę, sama poddając się leczeniu swojego uzależnienia od alkoholu. W pakiecie z dwójką dzieci swojej siostry, Patryk dostaje ich młodą opiekunkę.
Kiedy wydaje się, iż w ich nietypowej "rodzinie" zapanował spokój, znać o sobie daje przeszłość Dominiki, która skreśla ją w oczach Patryka. Dodajmy do tego rodzinną tragedię Patrycji i Łukasza, a otrzymamy wstrząsającą historię pełną łez i smutku.

Mimo iż ja sama przy czytaniu tej książki nie uroniłam łzy, wiem, że co wrażliwszym Czytelniczkom może się to przydarzyć. Jest to niewątpliwie najsmutniejsza część z całej poczekajkowej serii, ale też chyba najlepsza i najprawdziwsza. Pełna emocji i uczuć, którymi autorka obdarzyła bohaterów i przy okazji nas, mogące czytać Zmyśloną, Czytelniczki. Bowiem Katarzyna Michalak ma niesamowitą zdolność trafiania wprost w ludzkie serca i dusze. Historie pani Kasi na długo pozostawiają ślady w naszych sercach, których po lekturach jej książek nijak nie da się posklejać w całość. Oczy pełne łez, serca pełne żalu - oto co się ze mną działo w trakcie czytania tej pozycji.

Katarzynie Michalak jest niezastąpiona pod względem kreacji bohaterów. Postaci, których charaktery kreśli swoim piórem/długopisem/klawiaturą (?) (niepotrzebne skreślić) od razu budzą w człowieku sympatię i pozytywne uczucia. Oczywiście mowa o tych dobrych bohaterach, bo czarne charaktery z miejsca budzą mój wstręt i odrazę. Rzecz w tym, że wszystkie postaci kreowane przez autorkę są tak realistyczne, że trudno ich nie polubić chociażby za to, że tak bardzo przypominają nam realnych ludzi.

I jak tu nie chwalić powieści pani Kasie, kiedy pod każdym względem są wprost idealne? Od świetnie wykreowanych bohaterów, przez trzymającą w napięciu akcję, aż po idealną szatę graficzną. Czy coś jeszcze mogę dodać? Nic odkrywczego ponad to, co napisałam już wcześniej. Kolejna świetna powieść naszej rodzimej autorki, z której powinniśmy być naprawdę dumni! Bo tak wszechstronne i uzdolnione pisarki jak Katarzyna Michalak powinno się chwalić i błagać, żeby były tak płodne jeszcze długo, długo, i żeby nigdy nie zabrakło nam ich twórczości. Tak więc serdecznie polecam Wam zarówno tę, jak i inne książki tej autorki, żebyście razem ze mną mogli być dumni, iż jest ona Polką.

Zmyślona to trzecia część poczekajkowej serii Katarzyny Michalak, w której przedstawione są losy młodej pani weterynarz, Patrycji Marynowskiej. Jak do tej pory były to głównie dość wesołe historie młodej dziewczyny, tak w tym tomie są to tragiczne wydarzenia dojrzałej kobiety i jej rodziny. Jak wiele zmieniło się w życiu mieszkańców Chatki Wiedźmy?

W Zmyślonej autorka nie...

więcej Pokaż mimo to