-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2015-04-09
2015-02-05
2015-02-06
2015-01-10
2015-01-01
2014-10-07
2014-06-23
2014-06-19
Nigdy nie podążałam ślepo za modą, choć samo zjawisko i procesy, w jakich powstaje, niezmiennie mnie intrygują. Moda jest częścią mojego życia - a raczej życia każdego, mniej lub bardziej świadomie. Projektanci i domy mody od zawsze mnie interesują, dlatego bez najmniejszego oporu zdecydowałam się na "Kobiety, które wstrząsnęły światem mody".
Książka ta jest zbiorem biografii kariery wielu kreatorek mody poczynając od Róży Bertin, która tworzyła suknie dla Marii Antoniny i jej dworu, aż Vivienne Westwood oraz Miuccię Pradę, które jeszcze dziś kreują swoją wizję tego świata. Łącznie mamy przyjemność przeczytać dwanaście biografii, które ilustrowane są wkładką ze zdjęciami twórczyń oraz ich dzieł.
Nie wiem, od której strony zacząć, ponieważ ta książka wywołała we mnie prawdziwy zachwyt sposobem napisania i treścią. Choć są to krótkie biografie, nie ma się poczucia, że czegoś tam brakuje i są niepełne. Oczywiste jest, że nie zawierają całego życia, niemniej to, na czym się koncentrują, jest naprawdę dobrze opracowane i w razie zainteresowania, można poczytać o kreatorkach gdzie indziej. Niemniej Meyer-Stabley pisze nie tyle o życiu owych kobiet, ale o ich pracy, karierze i tym, co wpłynęło na powstawanie ich stylu. Nie pisze o tanich sensacjach, ale o tym, co nadawało ich życiu sens.
Często biografowie skupiają się na skandalach i romansach, ponieważ z niewyjaśnionych przyczyn to najbardziej interesuje czytelnika. Mnie zaś zawsze interesowały bardziej ścieżki kariery danej osoby, a życie prywatne było sprawą drugorzędną. Wciąż tak jest. Autor spełnił moje oczekiwania i o kochankach, bądź innych intrygach pisał lakonicznie, bądź wcale, chyba że (jak w przypadku Chanel) miały znaczny wpływ na styl. Wtedy jednak też skupiał się na tym, co istotne. Godna pozazdroszczenia konsekwencja! Autor ujął mnie tym niezmiernie, ponieważ wskazuje to na fakt, że wie, o czym chce pisać i o tym pisze, nie zważając na tendencje w pisaniu biografii.
Najbardziej spodobała mi się biografia Sonii Rykiel, ale to już z innych względów niż te czysto literackie. Ta książka nie jest napisana sucho, widać w niej pasję i niesamowicie wciąga. Pokazuje też tendencje w świecie mody, które potrafią mocno zaskoczyć i po prostu jest dokładnie tym, co obiecuje - zbiorem historii o kobietach, które wstrząsnęły światem mody. A może tylko jedną historią.
http://alinaneumann.blogspot.com/
Nigdy nie podążałam ślepo za modą, choć samo zjawisko i procesy, w jakich powstaje, niezmiennie mnie intrygują. Moda jest częścią mojego życia - a raczej życia każdego, mniej lub bardziej świadomie. Projektanci i domy mody od zawsze mnie interesują, dlatego bez najmniejszego oporu zdecydowałam się na "Kobiety, które wstrząsnęły światem mody".
Książka ta jest zbiorem...
2014-05-09
2014-05-09
2014-04
2011-05-10
2014-01-27
O alkoholizmie, depresji i ucieczkach w literaturze można dużo przeczytać. Ale o uczuciach – prawdziwych uczuciach – im towarzyszącym już nie. Agata Kołakowska zmierzyła się z tym tematem w polskiej rzeczywistości i wywróciła go do góry nogami. Potem uderzyła się w głowę, na której próbowała stanąć i z kawałka świetnie zapowiadającej się literatury kobiecej powstało coś, co aż do końca można określać tylko i wyłącznie jako próbę – niezłą, ale wciąż tylko próbę. Próbę napisania książki, która mogłaby zmienić coś w życiu i postrzeganiu wielu Polek. Nie do końca jej wyszło.
Justyna wymazała przeszłość i szturmem ruszyła w przyszłość. Zakazała sobie przywiązania. Odeszła, zmieniła wszystko i ze starego życia pozostała jej tylko siostra, z którą nie miała kontaktu, i poznany w szpitalu Borys. Borys jednak zaistniał na przełomie żyć i był impulsem do chęci zaprowadzenia zmian.
Bohaterka nie dopuszczała do siebie nikogo, przez co była uważana za zimną jędzę. Jednak z czasem okazało się, że tak naprawdę nie jest. Dla mnie była nieznośnie uparta i nie do końca wiedziała, w którą stronę ma iść, dlatego zdecydowała się nie iść w żadną. Prawdziwą odwagą wykazała się, gdy zaczęła walczyć sama ze sobą i swoim „nie przywiązywaniem się”. To i tak na dłuższą metę nigdy nie działa.
Autorka pokazała, jak działa na kobiety opuszczenie ich przez męża i jak bardzo nie radzą sobie w życiu. Pokazuje też różne sposoby, w jakie odbierają i przeżywają to dzieci.
Książka ta mogła być na swój sposób piękna, ale gdzieś od połowy zdawało się, że już zaraz będzie koniec, po czym przed nami jeszcze mnóstwo stron. Ta denerwująca niepewność, czy ten tekst się kiedykolwiek skończy, skoro wszystko wskazuje na to, że powinien za dziesięć stron, a tu znowu coś się objawia (np. banalne chwyty typu „wraca ojciec, wraca żona”, którymi literatura kobieca aż wymiotuje, bo są równie przewidywalne jak to, że po nocy następuje dzień). Poza tym język narratorki jest niemal płaski i brakuje w nim barw, a gdy dochodzi do zeszytu bohaterki, jesteśmy zarzuceni językiem prawie poetycznym i kolorowym. Wydaje mi się, że powinno być właśnie na odwrót.
Mam mieszane uczucia. Spędziłam naprawdę przyjemne godziny z „Wszystko co minęło”, ale z drugiej strony zarówno postawa bohaterki, jak i ta rozwlekłość, która donikąd nie prowadziła, mnie frustrowały. Życie nie składa się tylko z seksu, ucieczek i rozpamiętywania przeszłości. Ta ostatnia i tak cię w końcu dogoni, ucieczki się znudzą, a seks bez uczuć straci na swojej atrakcyjności. O czym i Justyna się przekonała. A raczej wiedziała od początku, tylko tego do siebie nie dopuszczała.
„Wszystko co minęło” to literatura kobieca z przesłaniem, ale brakuje w niej świadomości autorki, jak się pisze. Gdy ma się ochotę odłożyć dość dobrą książkę tylko dlatego, że się wlecze, to znak, że dzieje się coś złego. Bo naprawdę dobrych książek nie chce się nigdy kończyć. A tutaj z bólem serca stwierdzam, że komplikowanie na siłę zniechęca. Mnie do czytania.
http://alinaneumann.blogspot.com/
O alkoholizmie, depresji i ucieczkach w literaturze można dużo przeczytać. Ale o uczuciach – prawdziwych uczuciach – im towarzyszącym już nie. Agata Kołakowska zmierzyła się z tym tematem w polskiej rzeczywistości i wywróciła go do góry nogami. Potem uderzyła się w głowę, na której próbowała stanąć i z kawałka świetnie zapowiadającej się literatury kobiecej powstało coś, co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-04
Szalenie wielmożny pan Feminista i Znawca Kobiet zaczął korespondować z panią Feministką. Ba!, nawet chodził dla niej do biblioteki częściej, niż dla jakiejkolwiek innej kobiety (w mojej głowie pojawia się pytanie: Co na to żona szalenie wielmożnego pana Feministy i Znawcy Kobiet?). No i pisali do siebie. Przez dwa lata. 188 spędzonych wspólnie dni i nocy.
Książka ta jest szalenie ciekawa, ale momentami (zdecydowaną większość czasu...) powiedziałabym, że jest wszystkim, ale nie korespondencją. Jedno pisało o jednym, drugie o drugim i tematy tylko czasami się ze sobą zderzały w celu dyskusji, która nie trwała dłużej, niż dwa maile. Było dużo mowy o kobietach i mężczyznach, o seksie i o miłości. Były postaci historyczne, były miejsca i były książki. Była ta atmosfera butelki wina w środku nocy. Koniecznie czerwonego. Mimo to brakowało mi spójności, rozmowy. Obserwowanie gadatliwości Wiśniewskiego i ostrożności Domagalik sprawiło, że skupiałam się bardziej na formie, niż treści. Wiśniewski mówił o wszystkim, Domagalik usilnie próbowała zachować prywatność. W tym wszystkim jednak "188 dni i nocy" wydało mi się zbyt intymne.
Wyrosłam już z magii Wiśniewskiego. Z jego naukowo-filozoficznych wypracowań. Albo przestałam być kobietą, albo się nią stałam. "188 dni i nocy" jest bardzo ciekawą książką, porywa i zabiera w krainę chemii miłości, ale to robią wszystkie teksty Wiśniewskiego. Domagalik jest tu (o ironio) mało. Szalenie wielmożny ją przytłacza swoją wielkością. Co za szkoda.
Mimo ogólnego zachwytu pozostał niesmak. Panem szalenie wielmożnym.
Szalenie wielmożny pan Feminista i Znawca Kobiet zaczął korespondować z panią Feministką. Ba!, nawet chodził dla niej do biblioteki częściej, niż dla jakiejkolwiek innej kobiety (w mojej głowie pojawia się pytanie: Co na to żona szalenie wielmożnego pana Feministy i Znawcy Kobiet?). No i pisali do siebie. Przez dwa lata. 188 spędzonych wspólnie dni i nocy.
Książka ta jest...
Pełna recenzja na:
http://alinaneumann.blogspot.com/2015/01/na-brzegu-jarynia-powiesc.html
Pełna recenzja na:
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://alinaneumann.blogspot.com/2015/01/na-brzegu-jarynia-powiesc.html