Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Autor rzetelnie bada historie nawiedzonych miejsc, każdorazowo przeprowadzając wnikliwe śledztwo. Nie stara się wmówić nam na siłę, że za każdym rogiem czai się duch czy demon. Odsiewa ziarna od plew, plotki od faktów. I znów najciekawsze okazują się te historie, których scenariusz napisało życie, naznaczone ludzkimi namiętnościami i słabościami.

Autor rzetelnie bada historie nawiedzonych miejsc, każdorazowo przeprowadzając wnikliwe śledztwo. Nie stara się wmówić nam na siłę, że za każdym rogiem czai się duch czy demon. Odsiewa ziarna od plew, plotki od faktów. I znów najciekawsze okazują się te historie, których scenariusz napisało życie, naznaczone ludzkimi namiętnościami i słabościami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dla mnie momentami trudna, dotykająca moich własnych, bolesnych końców świata. Jednocześnie bardzo prawdziwa, trochę odczarowująca różne życiowe dramaty. Gdy je przechodzimy, wielokrotnie wydaje nam się, że coś takiego mogło spotkać wyłącznie nas. Ze "takie tragedie" nie spotkały nikogo innego, ani wcześniej, ani później. Justyna pokazuje, że wstyd i upokorzenie często łącza się z cierpieniem, izolując nas od świata i źródeł pomocy.

Książka dla mnie momentami trudna, dotykająca moich własnych, bolesnych końców świata. Jednocześnie bardzo prawdziwa, trochę odczarowująca różne życiowe dramaty. Gdy je przechodzimy, wielokrotnie wydaje nam się, że coś takiego mogło spotkać wyłącznie nas. Ze "takie tragedie" nie spotkały nikogo innego, ani wcześniej, ani później. Justyna pokazuje, że wstyd i upokorzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jedna z najciekawszych ksiazek dotykajacych tematu japońskiej grozy, jaką kiedykolwiek czytalam. Znalam ogólny zarys historii O'Iwy, ale mimo to od książki nie moglam się oderwac. Przeczytalam ja praktycznie w dwa dni. Losy O'Iwy, jej matki i innych bohaterów tej historii sa oddane w plastyczny, ciekawy sposob. Bez zbednych dluzyzn czy rozwleklosci.
Opisy obrzędów i zycia codziennego w Japonii tamtego okresu takze sa bardzo interesujące i stanowią prawdziwą skarbnicę wiedzy, pomagajac zrozumiec realia w ktorych ksztaltowaly sie poczynania i dojrzewaly decyzje naszych bohaterow. Mimo skumulowania japonskiej terminologii, nazwisk, nazw, miejsc, książka jest czytelna, a terminy właściwie wyjasnione.
Wartościowa i bardzo ciekawa pozycja! Gorąco ja polecam! Wszystkim bardziej zainteresowanym tematem donosze, ze na allegro dostepna jest inna kaidan wydana w języku polskim w 1981 roku "Botan doro": "Dziwna historia o upiorach z latarnią w kształcie piwonii". O pozycji tej wspomina w przedmowie tlumaczka "Yotsui...", P. Adrianna Wosinska. Ponadto mamy do wyboru jeszcze "Kwaidan Opowieści niezwykłe" autorstwa Lefcadio Hearna, gdyby pozostałe dwie książki nie zaspokoily naszego glodu grozy.

To jedna z najciekawszych ksiazek dotykajacych tematu japońskiej grozy, jaką kiedykolwiek czytalam. Znalam ogólny zarys historii O'Iwy, ale mimo to od książki nie moglam się oderwac. Przeczytalam ja praktycznie w dwa dni. Losy O'Iwy, jej matki i innych bohaterów tej historii sa oddane w plastyczny, ciekawy sposob. Bez zbednych dluzyzn czy rozwleklosci.
Opisy obrzędów i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł: 'Jestem Kazu. Japończyk w Polsce'
Autor: Kazutaka Sasaki
Wydawnictwo: Kirin
Data wydania: 27 listopada 2017
ISBN9788362945658
Liczba stron:238

Kiedy w zapowiedziach przeczytalam o planach wydania tej książki, szczerze sie ucieszylam i z miejsca mnie ona zaciekawila. Jako fanka kultury japonskiej regularnie przegladam księgarnie w poszukiwaniu nowych ksiazek poswieconych mojemu hobby, i nie raz natykalam sie na ksiazki Polakow, ktorzy po spedzeniu tygodnia wakacji w tym kraju, przezywali 'gleboka przemianę wewnętrzną' oraz 'duchowe oświecenie'. No i rzecz jasna pisali o swej podróży książkę. Najczęściej bezwartosciowa i pelna bzdur nt japonskiego zycia. Uznalam, ze odwrocenie tego procesu, tj. opisanie dziwacznej Polski oczami Japończyka, bedzie na pewno pozycja przynajmniej interesującą. Sama fabula? Jest rok 2011, dziewietnastoletni Kazu przyjezdza pierwszy raz do Polski pod wplywem chwilowego impulsu. I zderza sie z polska rzeczywistością.
Forma, w jakiej ksiazka jest pisana przypomina nieco strumien świadomości, a momentami swobodna rozmowe przy piwie. Zabieg jest na pewno bardzo ciekawy, sprawia wrażenie osobistej rozmowy z autorem, jednak calosc wypada nieco chaotycznie. Mimo, ze opowieść toczy sie w porzadku chronologicznym, to jednak taka forma ujęcia tresci sprawia, że z poczatku ciężko się ja czyta. Momentami same dialogi i przemyślenia sa pozbawione kontekstu, wystepuja jako krótka notka skupiajaca sie na tu i teraz, bez poczatku i konca. Po pewnym czasie przyzwyczailam sie do tej formy, ale z poczatku bylam zaskoczona, ze dany watek urywa się zupełnie, by juz nigdy nie byc przywolanym. Nie wiem w jakim jezyku powiesc byla pisana przez autora. A bardzo mnie to ciekawi, bo momentami razi sztywnosc jezyka. Trudno mi to opisac, ale albo Kazu pisał ja po polsku zgodnie ze swoimi umiejetnosciami (chapeau bas, ale jednak nie jest to jezyk literacki do jakiego przywyklismy, nawet w swobodnych pamietnikach) albo byla ona tlumaczona z japonskiego. Stawiam jednak na to pierwsze. Mimo wspomnianych wyzej kwestii, książkę czyta sie bardzo szybko, i trudno sie od niej oderwac.
Przygody naszego bohatera sa zabawne, wiec nie raz chichotalam nad ksiazka. Choc pewnie z racji roznicy wieku, co troche myslalam 'jaki on lekkomyslny', 'ze tez sie nie bal', 'nie wolno chodzic do obcych domow, obcych ludzi' itp., itd. Kazu poznajemy w momencie kiedy przyjeżdża z Berlina do Polski, i postanowia udać się na uniwersytet, by tam wziąć udział w zajęciach prowadzonych dla studentów japonistyki. Cała historia jest tak naprawdę zapisem rozmów i spotkań Kazu z Polakami, oraz różnych dziwnych historii które mu się przytrafiają w wyniku międzykulturowych roznic i jezykowych nieporozumien. Niestety nie zawsze milych, takich jak na przykład bycie kilkukrotnie okradzionym, nie tylko zresztą w Polsce, ale także w Berlinie. Kazu nie poprzestaje na jednej wizycie w Polsce, wraca by poznac ja i nas Polakow lepiej. Jego spostrzeżenia sa zabawne, momentami bardzo trafnie oddaja nasze narodowe przywary, choc autor zdecydowanie nie krytykuje, ani nie wytyka. Czesciej zwyczajnie dziwi sie pewnym kwestiom. Nie da się ukryć, że przemyslenia na temat tłoczenia się Polaków do Polskiego Busa sa niezwykle trafne, mnie rowniez wielokrotnie to frapowalo. Niestety, Polacy zachowuja sie tak nie tylko w Polsce, i nie tylko w Polskim Busie, więc pchanie sie to chyba jednak nasza narodowa przywara i hobby.
Bardzo polecam Wam te zabawną, ciepła i sympatyczna powieść o nas samych. Fani Japonii znajda w niej wiele rozsadnych informacji o swoim ukochanym kraju, reszta mama nadzieje spojrzy na swoich rodaków zyczliwymi oczami Kazu.

Tytuł: 'Jestem Kazu. Japończyk w Polsce'
Autor: Kazutaka Sasaki
Wydawnictwo: Kirin
Data wydania: 27 listopada 2017
ISBN9788362945658
Liczba stron:238

Kiedy w zapowiedziach przeczytalam o planach wydania tej książki, szczerze sie ucieszylam i z miejsca mnie ona zaciekawila. Jako fanka kultury japonskiej regularnie przegladam księgarnie w poszukiwaniu nowych ksiazek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka ksiazki zabiera czytelnika do niezwyklego swiata japonskich lalek. Podróż zaczyna od czasow starozytnych, az po terazniejszosc, prezentujac czytelnikowi typologie, charakterystyke, przeznaczenie i role w kulturze japonskich ningyo. Wymaga to nie lada zręczności, gdyz bogactwo materialu czyni temat wielowatkowym. Jednak autorka radzi sobie wysmienicie, a czytelnik nie czuje sie zagubiony w gąszczu terminologii. Ponadto bardzo ciekawa tresc jest uzupelniona przepieknymi zdjeciami lalek, miedzy innymi rowniez z kolekcji autorki.
Odkad zaczelam interesować sie Japonia marzyłam o posiadaniu ningyo 人形 czyli tradycyjnej japońskiej lalki. Nie mialam oczywiście wtedy pojęcia, o tym czym są tak naprawdę, jakie są ich rodzaje i rola w japońskiej kulturze. Podróż do Japonii właściwe tej wiedzy nie poszerzyła. Jako jedyna zainteresowana lalkami (i wogóle tradycyjną Japonia) w grupie, mialam tylko chwilke na szybkie zakupy w jednym ze sklepow nieopodal Kinkakuji. Kupilam wiec lalke ktora mi się podobala, i na jaka bylo mnie stac. Dopiero ksiazka autorstwa Pani Adrianny Wosińskiej "Lalki japońskie dawniej i dziś" dala mi podstawowe pojecie o świecie ningyo. Jestem obecnie na etapie ogladania poleconych przez autorkę w bibliografii filmow i poszukiwania angielskich ksiazek o tej tematyce. Bo ksiazka Pani Adrianny rozbudzila we mnie glod wiedzy w tym temacie. Najciekawsze wg mnie sa rozdzialy o lalkach hina, kostiumowych oraz o imon ningyo 慰問人形 czyli lalkach pocieszycielkach-talizmanach- towarzyszących żołnierzom w czasie wojny. Reasumując pozycja bardzo ciekawa i wyjatkowa na polskim rynku. Zdecydowanie godna polecenia nie tylko fanom kultury japonskiej.

Autorka ksiazki zabiera czytelnika do niezwyklego swiata japonskich lalek. Podróż zaczyna od czasow starozytnych, az po terazniejszosc, prezentujac czytelnikowi typologie, charakterystyke, przeznaczenie i role w kulturze japonskich ningyo. Wymaga to nie lada zręczności, gdyz bogactwo materialu czyni temat wielowatkowym. Jednak autorka radzi sobie wysmienicie, a czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sekretne życie pszczół to książka o kobietach, o tym że przyjaźń nie zna koloru skóry, wieku czy wyznania. Że jest wstanie przenosić góry, zmieniać to co niezmienialne i czynić świat lepszym miejscem. Brzmi banalnie, prawda? Ale kiedy w tym szkicu umieścimy Lily, samotną, biała czternastolatkę, Karolinę Południową roku 1964 i dodamy, że mimo wprowadzenia prawa głosu dla czarnoskórych obywateli, segregacja rasowa nadal kwitnie. Kiedy dodamy, do tego matkę tej młodej damy ginącą w dramatycznych okolicznościach i oszalałego z gniewu, brutalnego ojca, to nie jestem pewna czy najsłodszy miód najbardziej pracowitych pszczół zdoła złagodzić gorycz która wzbierała we mnie podczas czytania. Głównie dlatego, że od opisywanych wydarzeń minęło pół wieku, a osoby o innym niż biały kolorze skóry, wciąż nie mogą spokojnie przejść ulicami centrum miasta, nie ryzykując że ktoś postanowi wytłumaczyć im, dlaczego nie są tu mile widziane. Ale wróćmy do pszczół: książka jest przepełniona rodzinnym ciepłem i miłością. Pokazuje, że grupa niekonieczne spokrewnionych, ale kochających się ludzi może stać się siłą, której niełatwo rzucić wyzwanie, a którą tym bardziej niełatwo pokonać. "Sekretne życie pszczół" czyta się szybko. I choć napisane jest lekkim językiem niejednokrotnie porusza tematy głęboko zapadające w pamięć. Czasem wręcz zmusza nas do zajrzenia we własne serca i wspomnienia, do rozpoczęcia naszej "trudnej, szczerej rozmowy".

Sekretne życie pszczół to książka o kobietach, o tym że przyjaźń nie zna koloru skóry, wieku czy wyznania. Że jest wstanie przenosić góry, zmieniać to co niezmienialne i czynić świat lepszym miejscem. Brzmi banalnie, prawda? Ale kiedy w tym szkicu umieścimy Lily, samotną, biała czternastolatkę, Karolinę Południową roku 1964 i dodamy, że mimo wprowadzenia prawa głosu dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia pszczół = historia człowieka, ujęta w 3 opowieściach o 3 rodzinach. W powieści splatają się trzy wątki, rozgrywające się w 3 różnych okresach: historia Tao dzieje się w Chinach w roku 2098, pięćdziesiąt lat po wielkiej globalnej katastrofie. Na świecie panuje głód, wielkie mocarstwa upadły, Chiny jako jedyne poradziły sobie z zaistniała sytuacją. Historia Georga amerykańskiego rolnika i hodowcy pszczół rozgrywa się w 2007 roku, kiedy pojawiają się pierwsze przypadki masowego wymierania pszczół (CCD). Historia Williama, przyrodnika który zaprzepaścił swoją karierę naukową, przenosi nas do Anglii roku 1852. Poznajemy go, gdy pogrążony w depresji od miesięcy nie wstaje z łóżka, nie widząc przed sobą żadnej przyszłości. Z letargu budzi go dopiero pewna traktująca o pszczołach książka. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość ludzkości związana jest życiem pszczół. Bez ich ciężkiej pracy ludzi czeka śmierć głodowa. Najogólniej rzecz ujmując książka, choć oczywiście siłą rzeczy dotyka tematu ekologii, skupia się na relacjach rodzinnych, szczególnie tych trudnych: rodzic-dziecko. Jej przesłanie: konieczność rezygnacji z siebie, z egoizmu, czasem źle rozumianego indywidualizmu ma szersze znaczenie. Autorka przekonuje nas, że być może powinniśmy starać się brać przykład z pszczół i postarać się funkcjonować zgodnie dla dobra roju - ludzkości - budując wspólnie przyszłość dla nowych pokoleń.
Mam nadzieję, że "Historia pszczół" norweskiej pisarki Mai Lunde podbije także Wasze serca.

Historia pszczół = historia człowieka, ujęta w 3 opowieściach o 3 rodzinach. W powieści splatają się trzy wątki, rozgrywające się w 3 różnych okresach: historia Tao dzieje się w Chinach w roku 2098, pięćdziesiąt lat po wielkiej globalnej katastrofie. Na świecie panuje głód, wielkie mocarstwa upadły, Chiny jako jedyne poradziły sobie z zaistniała sytuacją. Historia Georga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam nagłówek "Niech was nie zwiedzie kiczowata okładka. W tym kryminale strach dopadnie Was od pierwszych stron" i sięgnęłam po książkę. I w sumie jedyną moja reakcją jest wzruszenie ramion. Szkoda, że nie ma takiej emotki, która unosi brwi i wzrusza ramionami. Oddałoby to pełnię moich uczuć odnośnie tej pozycji.
Jak już wspomniałam "Obce dziecko" jest reklamowane jako książka, dzięki której poczuję dreszcze na plechach, strach będzie dławił moje gardło itp. Bardzo fajnie, tyle, że nie. W skrócie: David, jego druga żona, Emma i ich synek, Ollie, prowadzą spokojne, poukładane i szczęśliwe życie. David zdołał się już otrząsnąć po tragedii, w wyniku której stracił swoją pierwszą żonę i ich wspólną córkę, Natashę. W pamiętnym wypadku samochodowym żona Davida zginęła na miejscu, natomiast córki nigdy nie znaleziono. I oto niespodziewanie, prawie po siedmiu latach od wypadku, trzynastoletnia już Natasha pojawia się w domu Davida i Emmy. Dziewczynka jest milcząca i agresywna, histerycznie reaguje na słowo "policja", a po niedługim czasie okazuje się, że jej przybycie jest tylko częścią okrutnego, szerzej zakrojonego planu którego częścią jest porwanie Olliego. I tyle. Autorka zaczyna nieźle, bo gubi czytelnika w domysłach i sugestiach odnośnie natury bohaterów, ale niestety zbyt szybko odkrywa karty. Dlatego dla mnie historia jest niestety zbyt prosta i przewidywalna. Fabuła rozwija się w tak oczywistych kierunkach, że w połowie byłam naprawdę zniecierpliwiona. Cały czas sądziłam, że autorka tylko pozornie prowadzi mnie za rączkę, żeby za chwilę walnąć mnie na odlew trzymaną za plecami patelnią. Niestety nie ma żadnego zaskoczenia, ani niespodzianki. Zarówno Jacka jak i Tashę rozgryzłam już na początku, nieco więcej czasu kosztował mnie David (za to finał rozpracowałam bezbłędnie, w ogóle zakończenie było dla mnie oczywiste). Poza tym, czytając nabierałam przekonania (które się potwierdziło) że autorka nie zrobiła należytego researchu. Dlatego niektóre rzeczy magicznie się dzieją i czytelnik jest stawiany przed naprawdę nieprawdopodobnymi faktami, bez słowa wyjaśnienia. To, co wymagałoby trudności, logiki i kombinowania rozwiązuje się poprzez niedopowiedzenie lub zniknięcie. Bardzo wygodne, działa też w przypadku wszelkich wątpliwości natury prawnej. Autorka prowadzi i rozwija tylko najważniejsze wątki, a resztę pozostawia jedynie pod hasłem: tak ma być, bo tak to wymyśliłam i już. Książkę czyta się szybko, jednak polskie tłumaczenie nie jest wolne od niezręczności w stylu: łzy na jej policzkach korespondowały ze zroszonymi deszczem szybami, czy jakoś tak. Ogólnie może być, takie wakacyjne czytadło na dwa wieczory.

Przeczytałam nagłówek "Niech was nie zwiedzie kiczowata okładka. W tym kryminale strach dopadnie Was od pierwszych stron" i sięgnęłam po książkę. I w sumie jedyną moja reakcją jest wzruszenie ramion. Szkoda, że nie ma takiej emotki, która unosi brwi i wzrusza ramionami. Oddałoby to pełnię moich uczuć odnośnie tej pozycji.
Jak już wspomniałam "Obce dziecko" jest reklamowane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

po przeczytaniu kilku bardzo ciekawych artykułów bazujących na książce "Cuchnący Wersal" Elwiry Watały, postanowiłam zapoznać się z nią bliżej. Wiele sobie po niej obiecywałam, nie tylko ploteczek i smaczków, także rzetelnej informacji. Niestety. Z bólem przyznaję, że nie jestem wstanie przeczytać prymitywnego bełkotu wylewającego się z kart tej książki. Poddałam się po 25 - 30 stronach. Po pierwsze chaos. Brak uporządkowania treści, rozległe dygresje i wtrącenia, przeskoki czasowe. nawet dość dobrze znając historię ma się poczucie zagubienia. Autorka skacze od Sasa do Lasa po epokach, władcach i kochankach, za zasadę przyjmując chyba własne skojarzenia, bo ja w tym metody znaleźć nie mogłam. Po drugie: język jakim posługuje się autorka jest żenujący, wulgarny i jarmarczny, a przemyślenia i komentarze tak płytkie i prostackie, że naprawdę uniemożliwia to skutecznie jakąkolwiek radość z czytania. Złośliwe docinki, wyraźny problem z zaakceptowaniem postaci biseksualnych i homoseksualnych czynią z tej książki publikację na miarę kiepskiego bloga. Składnia zdań płacze. Brakuje korekty, także merytorycznej. Tam, gdzie piszącej jest to na rękę nagina fakty, "zapomina" o tym ile kto lat żył, z kim faktycznie miał ślub, a z kim jedynie żył na "kocią łapę". Byleby dopasować treść do swoich tez. Cały ten śmietnik podany jest w tani, tabloidowy sposób. Autorka pisze trochę tak, jakby siedziała nie tylko pod łóżkami opisywanych postaci, ale także w ich głowach. Może kilka cytacików dla smaku (wybranych nie tylko przeze mnie, ale także pewnego bardziej wytrwałego czytelnika):

1. "Może dlatego tak instynktownie Ludwik XIII lubił ogórki – prześliczna to roślinka, sama siebie obsługuje: na jednej łodyżce dwa kwiatki, męski i żeński, to dopiero doskonałość natury!".
2. "Rewolucja seksualna nastąpiła w łożu księżnej de Berry, ona nawet chlać przestała...
3. "Pornografia p... ciałem, a nie umysłem, nie zanurza się w duszę, nie serwuje filozofii i nie płacze krwawymi łzami, gdy leje się sperma." 4. "... ożenił się potajemnie ze starą (pięć lat od niego starszą) bigoteryjną kurwą Maintenon".
5. "Opowiedział Lauzun eksministrowi swą historię i to, jak pod łóżkiem markizy de Montespan leżał w tym czasie, kiedy król ją pieprzył."
6."... wsuwał fiuta, gdzie należy".
7. "Gdzież tu do miłosnych podbojów, jeśli kochanka ciągle pierdzi i do ubikacji lata".
8. "... gruźlicza dziwka" (o Louise de La Valliere).
9. "Mnisi gwałcą dziewczynki, jedzą kał i ta koprofagia im się podoba.
Polewają „danie” własną spermą, jak rybę białym sosem: „Choć tu, podła! Do ryby pasuje biały sos. Patrz, jaki cudowny biały sos ze mnie się leje. Liż!”".

Osobiście uważam, że ta książka to kloaka. Gdyby jeszcze autorka dokonała wyłącznie kompilacji źródeł, może coś dałoby się uratować. Natomiast niestety, Pani Elwia Watała jest najwyraźniej dumna ze swoich komentarzy i osiągnąć, i dzieli się nimi z czytelnikami hojnie, w iście barokowym stylu. W książce wyraźnie widać momenty, w których autorka przestaje posiłkować się źródłem, a zaczyna prostacko spoufalać się z czytelnikiem, racząc go swoimi wątpliwej wartości przemyśleniami. Do spalenia.

po przeczytaniu kilku bardzo ciekawych artykułów bazujących na książce "Cuchnący Wersal" Elwiry Watały, postanowiłam zapoznać się z nią bliżej. Wiele sobie po niej obiecywałam, nie tylko ploteczek i smaczków, także rzetelnej informacji. Niestety. Z bólem przyznaję, że nie jestem wstanie przeczytać prymitywnego bełkotu wylewającego się z kart tej książki. Poddałam się po 25...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczka liczy nieco ponad 100 stron i jest lakonicznym opisem szykan, których doświadczyła bohaterka zatrudniona w japońskiej firmie. Mam szczera nadzieję, że żaden czytelnik nie potraktuje tej powieści serio i nie będzie jej traktował jako oddającej japońskie realia. Książka powiela i wyolbrzymia wiele przykrych dla Japończyków stereotypów, jest dla nich zwyczajnie krzywdząca. Główna bohaterka (ale także autorka) jest bardzo niekonsekwentna w swoich zachowaniach, a popełniane w pracy błędy uważa za pomyłki do których każdy ma prawo i nie ma co robić wielkiego halo. Autorka jest niekonsekwentna w konstruowaniu postaci: z jednej strony ma ona być świetnie obeznana z językiem i kulturą Japonii, z drugiej popełnia gafę za gafą, zupełnie nie potrafi się odnaleźć w japońskiej przestrzeni biurowej i zachowuje się jak czołg. Mimo, że autorka ograniczyła miejsce aukcji wyłącznie do swej firmy (więc siłą rzeczy jest dość monotonnie) to powieść czyta się szybko, nic z niej jednak dla czytelnika nie wynika. Czytelnik nie poznaje wcale bliżej Japonii, po lekturze ma tylko wrażanie, że jest ona zamieszkiwana raczej przez wrogich kosmitów, niż przez ludzi z krwi i kości.

Książeczka liczy nieco ponad 100 stron i jest lakonicznym opisem szykan, których doświadczyła bohaterka zatrudniona w japońskiej firmie. Mam szczera nadzieję, że żaden czytelnik nie potraktuje tej powieści serio i nie będzie jej traktował jako oddającej japońskie realia. Książka powiela i wyolbrzymia wiele przykrych dla Japończyków stereotypów, jest dla nich zwyczajnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczkę Hitomi Kanehary "Język i kolczyki" czyta się jednym tchem. Nie tylko dlatego, że całość liczy niewiele ponad sto stron, ale również dlatego, że - powiedzmy sobie szczerze - sama treść lektury i jej język nie stanowią zbyt wielkiego intelektualnego wyzwania. Główna bohaterka, zbuntowana nastolatka Lui, jest postacią całkowicie bezosobową, nie mającą żadnego pomysłu na siebie i swoje życie. Nawet jej bunt jest jakby wymuszony, pozbawiony głębszych pobudek. Gdy ją poznajemy jest oddana tlenionym włosom i nurtowi gyaru, który porzuca pod wpływem fascynacji Amą, chłopakiem z rozciętym językiem, tatuażami i piercingiem. Lui szybko utożsamia się ze stylem Amy, kolczykuje język, robi tatuaż i wdaje się w brutalny romans z Shibą, znajomym Amy i autorem jej modyfikacji ciała. Tyle o fabule, by nie spolerować zanadto. Teraz czas na cięgi na jakie zapracowała strona polska, czyli tłumacz i wydawnictwo. Nie mam pojęcia, co wyobrażali sobie wydając książkę w tej formie. Może coś takiego - "ludzie są tacy głupi, wystarczy, że książka jest szokująca, zawiera opisy brutalnego seksu, po co zachowywać dbałość o szczegóły". I tak mamy zupełną niekonsekwencję jeżeli chodzi o wtręty z języków obcych, zarówno z japońskiego jak i z angielskiego. O ile część pojęć jest wyjaśniona, to część zupełnie pozostawiono bez żadnego przypisu i czytelnik może sobie pozgadywać, co oznaczają słowa savage, yatta, ukiyo-e, yakiniku czy izakaya. Czym kierował się tłumacz i korekta przy wybieraniu terminów, które mają być oznaczone przypisem, a które pozostawione bez komentarza, niestety nie wiadomo. I o ile nieszczęsne yakiniku czy izakaya nie robią wielkiej różnicy w odbiorze treści, a czytelnik zorientuje się że chodzi o jakieś jedzenie i jakieś miejsce gdzie można się napić, to aluzja do ukiyo-e i osób drugiej kategorii (które takie wzory sobie tatuują) znaczenie już ma. I ono oczywiście umyka osobom nieobytym bliżej z kulturą Japonii. I rzecz jasna nie dam sobie uciąć ręki, ale obstawiam, że w oryginale jednak autorka nie pisze o subkulturze "Barbie-girl", nie wiadomo czemu pisanej z dużej litery i z łącznikiem, choć o punkach tłumacz pisze już małą literą. Sądzę, że jednak chodzi o gyaru, które są tlenione, wymalowane, opalone, ostentacyjnie seksowne i uchodzą za "łatwe" w japońskim społeczeństwie. Nie pojmuję, dlaczego Witold Nowakowski (japonista i tłumacz mang) zadał sobie trud, by wyjaśnić mi czym jest przyprawa shichimi togarasu i podać mi jej szczegółowy skład, a cała resztę niezręczności językowych łyknął za wydaniem amerykańskim, włączając w to dziwną transkrypcję słowa "sory". Dało to jednak efekt morderczy dla czytelnika, który otrzymuje żałosną, tanią, epatująca wulgaryzmami i przemocą powiastkę. Całość nieco kłóci się z peanami na temat autorki, umieszczonymi w książce przez wydawnictwo. Teraz cięgi dla strony japońskiej, czyli dla autorki. Nie wiem, dlaczego nijakość, egoizm i nieumiejętność określenia siebie, chęć pozostania ślepym i nieodpowiedzialnym autorka uważa za cenne i wzniosłe. Nie mam też pojęcia, jak i w jaki sposób ma buntować się osoba, która nie wyznaje żadnych idei, o nic nie walczy, której treścią życia jest wegetacja. Jedyne, co może bronić tej powieści to teza, że jest ona ironiczną satyrą na nijakość młodego japońskiego pokolenia. Pokolenia dobrobytu, które nie mając przed czym się buntować, i z kim ani przeciw czemu walczyć, marnuje tlen żyjąc życiem darmozjadów, wygłaszając bezwartościowe (ale wzniośle brzmiące) monologi, pozwala by życie przepływało im przez palce. I to jest jedyna argumentacja, która pozwala wytłumaczyć, dlaczego autorkę uhonorowano prestiżową nagrodą Ryonosuke Akutagawy, tą samą którą nagrodzono także moją ukochaną Hiromi Kawakami.

Książeczkę Hitomi Kanehary "Język i kolczyki" czyta się jednym tchem. Nie tylko dlatego, że całość liczy niewiele ponad sto stron, ale również dlatego, że - powiedzmy sobie szczerze - sama treść lektury i jej język nie stanowią zbyt wielkiego intelektualnego wyzwania. Główna bohaterka, zbuntowana nastolatka Lui, jest postacią całkowicie bezosobową, nie mającą żadnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nudna, przeładowana barokowymi opisami przyrody, przewidywalna do bólu książeczka. Mam wszystkie tomy Jeżycjady i kilka książek pobocznych i czytając Wnuczkę, klęłam w duchu (kupowałam ją ze sporymi wątpliwościami po niefajnej Mc Dusi) że zmarnowałam pieniądze na tak bezwartościową powieść. Ta ksiązka jest nie tylko nudna, ale tez głupia i zła. Pokazuje relacje międzyludzkie w głupi, płytki sposób a durniejsze sa chyba tylko przedstawione sposoby rozwiązywania konfliktów wg M.M. Autorce radziłabym nie upierać się dłużej przy rzucaniu słoikiem z musztardą o ścianę (wracamy do wątku autobiograficznego, szeroko krytykowanego przez fanów a bronionego przez Autorkę, która tak właśnie sama się zachowała) a wieś oglądać nie na filmach i pocztówkach, tylko tam pomieszkać - dopiero później opisywać. I na koniec - strasznie mi żal Borejków, tych smutnych, wyobcowanych, skwaszonych ludzi, którzy wokół siebie widzą jedynie degrengoladę, chamstwo i rozkład. I żal mi tej Musierowiczowej której czegoś chyba zabrakło w życiu, że jej gorycz i żółć wylewają się z kart jej książek coraz częściej.

Nudna, przeładowana barokowymi opisami przyrody, przewidywalna do bólu książeczka. Mam wszystkie tomy Jeżycjady i kilka książek pobocznych i czytając Wnuczkę, klęłam w duchu (kupowałam ją ze sporymi wątpliwościami po niefajnej Mc Dusi) że zmarnowałam pieniądze na tak bezwartościową powieść. Ta ksiązka jest nie tylko nudna, ale tez głupia i zła. Pokazuje relacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przerażający opis tortur, maltretowania fizycznego i psychicznego oraz wykorzystywania seksualnego pięcioletniej dziewczynki. Głodzenie, bicie, dręczenie, ostracyzm, metod znęcania się Pni Ford - macochy małej Donny - nie powstydziłby się zapewne żaden hitlerowski zbrodniarz. Książka zapada w pamięć, porusza, poraża okrucieństwem.

Przerażający opis tortur, maltretowania fizycznego i psychicznego oraz wykorzystywania seksualnego pięcioletniej dziewczynki. Głodzenie, bicie, dręczenie, ostracyzm, metod znęcania się Pni Ford - macochy małej Donny - nie powstydziłby się zapewne żaden hitlerowski zbrodniarz. Książka zapada w pamięć, porusza, poraża okrucieństwem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej publikacji. Z jednej strony książka wciąga i czyta się ją naprawdę szybko. Z drugiej język i część postaci jest strasznie płaska i papierowa. Najlepiej wypada świat fantastyczny przedstawiony przez autorkę, tyle że ten jest prawie w całości zapożyczony z poezji i opowiadań fantastycznych E. A. Poego. Jednak, jeżeli złożymy wszystko w całość powstaje z tego interesująca lektura, bardzo inna od pozostałych paranormal romans, które mamy teraz na rynku. Powieść zaskakuje, trzyma w napięciu. Poza tym liczę, że czytelnicy, którym spodoba się Nevermore sięgną do źródła i zapoznają się z twórczością Poego, którego jestem wielką fanką. Reasumując - polecam :-)

Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej publikacji. Z jednej strony książka wciąga i czyta się ją naprawdę szybko. Z drugiej język i część postaci jest strasznie płaska i papierowa. Najlepiej wypada świat fantastyczny przedstawiony przez autorkę, tyle że ten jest prawie w całości zapożyczony z poezji i opowiadań fantastycznych E. A. Poego. Jednak, jeżeli złożymy wszystko w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po sadze o wampirach zabierając się za Śpiącą Królewnę, byłam pewna, że Anne Rice znowu przekuła pewne mity po swojemu i stworzyła coś nowego i wartościowego. Ha, ha! Tymczasem jest to najnudniejsza powieść erotyczna jaką czytałam kiedykolwiek. Po pierwsze autorce albo tłumaczowi należałoby kupić słownik synonimów, bo stosowanie trzech tych samych określeń na damskie i męskie części ciała przez cała powieść może zamęczyć czytelnika. Po drugie - co się stało z fabułą? No cóż, można ją streścić w jednym zdaniu: książę z wielkim patosem puka księżniczkę, która ma mu być zawsze posłuszna. Koniec. Jak udało się A. R. popełnić trzy tomy w tej materii nie wiem i nie zamierzam sprawdzać. Pozostaje mi tylko życzyć jej bogatszego życia erotycznego niż opisała w swojej książce.

Po sadze o wampirach zabierając się za Śpiącą Królewnę, byłam pewna, że Anne Rice znowu przekuła pewne mity po swojemu i stworzyła coś nowego i wartościowego. Ha, ha! Tymczasem jest to najnudniejsza powieść erotyczna jaką czytałam kiedykolwiek. Po pierwsze autorce albo tłumaczowi należałoby kupić słownik synonimów, bo stosowanie trzech tych samych określeń na damskie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu tempo rozwoju akcji i klimat powieści, które ja osobiście bardzo cenię. Uwielbiam ten angielski stoicyzm, spokój i chłodną logikę, z którą bohaterowie Agathy Christie pokonują kolejne logiczne łamigłówki. Oczywiście próbowałam jak zawsze typować mordercę i niestety nie mam widać zadatków na zostanie kolejną Panną Marple. Gdyby nie ona winny morderstwa obcej młodej kobiety, której ciało znaleziono w domu Państwa Bantrych pewnie uciekłby bezkarny. Książkę czyta się szybko i chociaż jest to kryminał, styl pisania A.Ch. daje mi poczucie bezpieczeństwa i przytulności. Polecam wszystkim detektywom-amatorom i nie tylko :)

Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu tempo rozwoju akcji i klimat powieści, które ja osobiście bardzo cenię. Uwielbiam ten angielski stoicyzm, spokój i chłodną logikę, z którą bohaterowie Agathy Christie pokonują kolejne logiczne łamigłówki. Oczywiście próbowałam jak zawsze typować mordercę i niestety nie mam widać zadatków na zostanie kolejną Panną Marple. Gdyby nie ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po świetnym "Ostatecznym wyjściu" biegłam galopem do domu z "Groteską" pod pachą, tak bardzo nie mogłam się doczekać czytania. I niestety nie przypadło mi do gustu to akurat dzieło Pani Kirino. Groteskę czytało się ciężko i mozolnie. Rozpraszałam się, gubiłam wątek w abstrakcyjnych wywodach. Poza tym, choć "Ostateczne wyjście" na pewno nie było lekkie i zawierało sporą dozę brutalności, to "Groteska" pozostawia po lekturze warstwę brudu i ohydy. Naprawdę czułam się jakbym włożyła rękę po łokieć do wiadra z odpadkami. I wg mnie ani fabuła ani idea przyświecająca książce nie bronią się na tyle, żebym zechciała jaszcze raz wrócić do jej lektury. Nieprzyjemny naturalizm, powolny upadek i prawie biologiczny rozkład ukazane w "Grotesce" zwyczajnie mnie odstręczają.

Po świetnym "Ostatecznym wyjściu" biegłam galopem do domu z "Groteską" pod pachą, tak bardzo nie mogłam się doczekać czytania. I niestety nie przypadło mi do gustu to akurat dzieło Pani Kirino. Groteskę czytało się ciężko i mozolnie. Rozpraszałam się, gubiłam wątek w abstrakcyjnych wywodach. Poza tym, choć "Ostateczne wyjście" na pewno nie było lekkie i zawierało sporą dozę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam tę książkę chyba sześć czy siedem razy i za każdym razem kiedy do niej wracam z dreszczem emocji zanurzam się w duszną atmosferę Tokio opisaną przez Kirino. Za pierwszym razem dosłownie pochłonęłam książkę w dwa dni. Jej wielowątkowa fabuła bardzo ciekawie się plecie, wciąga czytelnika i zaskakuje. Powieść świetnie oddaje bolączki nie tylko współczesnej Japonii, ale współczesnych społeczeństw w ogóle. Samotność, pazerność, przyjaźń, praca ponad siły, konflikty z dziećmi... a do tego wszystkiego zbrodnia, która może stać się sposobem na życie, pigułką zapomnienia odrywającą myśli od osobistych tragedii.

Czytałam tę książkę chyba sześć czy siedem razy i za każdym razem kiedy do niej wracam z dreszczem emocji zanurzam się w duszną atmosferę Tokio opisaną przez Kirino. Za pierwszym razem dosłownie pochłonęłam książkę w dwa dni. Jej wielowątkowa fabuła bardzo ciekawie się plecie, wciąga czytelnika i zaskakuje. Powieść świetnie oddaje bolączki nie tylko współczesnej Japonii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgnęłam po nią po kolejnym przeczytaniu całej serii o Harrym Potterze i bardzo możliwe, że to właśnie miało wpływ na to, że książka wcale mi się nie spodobała. Po pierwsze nawet w książkach w których występuje magia czy fantastyczne istoty oczekuję szczypty realizmu. Po drugie postać Artemisa wkurzała mnie i irytowała. Wydawał mi się zbyt arogancki i wyidealizowany jak na 12 latka z problemami rodzinnymi. Poza tym mitologia i fantastyczny świat wymyślony przez E. C. w ogóle nie przypadła mi do gustu. Miałam cały czas wrażenie, że książka jest... prostacka, zdarzenia nie bardzo trzymają się kupy a świat jest niespójny. Raczej mnie znudziła. Doczytałam dla zasady do końca i raczej nie sięgnę po kolejne tomy.

Sięgnęłam po nią po kolejnym przeczytaniu całej serii o Harrym Potterze i bardzo możliwe, że to właśnie miało wpływ na to, że książka wcale mi się nie spodobała. Po pierwsze nawet w książkach w których występuje magia czy fantastyczne istoty oczekuję szczypty realizmu. Po drugie postać Artemisa wkurzała mnie i irytowała. Wydawał mi się zbyt arogancki i wyidealizowany jak na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po obejrzeniu filmu "Wyznania zakupoholiczki" zainteresowałam się twórczością S. K. i tak trafiłam na tę powieść. Generalnie jest ok. Zwykła dziewczyna z tendencją do mówienia ludziom tego co chcą usłyszeć musi w końcu skonfrontować się z kłamstwami, która opowiadała wszystkim do tej pory. I ta część książki jest w porządku. Natomiast wątek romantyczny - jak w najbardziej tandetnym romansidle. Część sytuacji nielogiczna, niespójna wręcz fantastyczna (np. koleżanka od "kamienia na palcu" i jej poczynania na koniec). Postać "mr. Right" sztuczna - paradoksalnie on bardziej przypominał mi Kena niż Connor. Połowę konfliktów rozdmuchanych do niemożliwości można byłoby zdusić w zarodku mówiąc w odpowiedniej chwili, "momencik, to jednak nie było tak".
Reasumując - fajne czytadło, autorka miała fajny pomysł i poruszyła ważny problem - jednak z biegiem powieści spłyciła go niesamowicie. Finał pozostawia niedosyt i niemiłe wrażenie, że zaczynaliśmy czytać coś co miało nieść wartościowe przesłanie a skończyliśmy jak zwykle z hasłem - bez faceta jesteś niepełnowartościowa.

Po obejrzeniu filmu "Wyznania zakupoholiczki" zainteresowałam się twórczością S. K. i tak trafiłam na tę powieść. Generalnie jest ok. Zwykła dziewczyna z tendencją do mówienia ludziom tego co chcą usłyszeć musi w końcu skonfrontować się z kłamstwami, która opowiadała wszystkim do tej pory. I ta część książki jest w porządku. Natomiast wątek romantyczny - jak w najbardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to