-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2016-02-11
2016-02-08
Hm... To mój pierwszy triller, jaki przeczytałam i zastanawiam się od czego zacząć opinię.
Przez pierwszą 1/3 książki nie mogłam się wgryźć. Broń Boże, nie nudziła mnie, ale jakoś tak czytałam, no bo zaczęłam. Jednak po tej 1/3 zaczęła mnie interesować. A jak już obstawiałam kto jest tym najgorszym, to świadczyć może o tym, że mnie wciągnęła.
Może gdy sięgnę po kolejny triller, to już inaczej spojrzę na taką literaturę.
Jednak za dużo wokół niej reklamy, jakaż to ona jest świetna. Dla mnie jest po prostu w porządku. Taka... do przeczytania.
Czy polecam? Tak, ale nie żeby kupić, tylko wypożyczyć. Szkoda pieniędzy.
Hm... To mój pierwszy triller, jaki przeczytałam i zastanawiam się od czego zacząć opinię.
Przez pierwszą 1/3 książki nie mogłam się wgryźć. Broń Boże, nie nudziła mnie, ale jakoś tak czytałam, no bo zaczęłam. Jednak po tej 1/3 zaczęła mnie interesować. A jak już obstawiałam kto jest tym najgorszym, to świadczyć może o tym, że mnie wciągnęła.
Może gdy sięgnę po kolejny...
2016-02-05
Bardzo przyjemna książka. Sposób w jaki jest napisana pozwala na spokojne czytanie. Można się pośmiać, trochę zastanowić nad własnym życiem. Od czasu do czasu ukradkiem otrzeć łezkę.
Myślałam, że sięgnęłam po biografię Franka Sinatry. Jednak jest to autobiografia Barbary Sinatry, która w świetny sposób pokazuje jakim człowiekiem był jej mąż, z którym ułożyła sobie życie będąc po 40-tce i po dwóch nieudanych małżeństwach.
W bardzo przyjemny sposób przechodzi z dawnych czasów do lat dziewięćdziesiątych. Miałam wrażenie, że widzę tę granicę pomiędzy latami 40. a 90.
Ktoś, kto ma ochotę dowiedzieć się naprawdę bardzo ciekawych scen z życia Franka Sinatry, pozna również życie Barbary, które do momentu związania się na stałe z Frankiem było pełne zakrętów (ostrych) życiowych.
Bardzo przyjemna książka. Sposób w jaki jest napisana pozwala na spokojne czytanie. Można się pośmiać, trochę zastanowić nad własnym życiem. Od czasu do czasu ukradkiem otrzeć łezkę.
Myślałam, że sięgnęłam po biografię Franka Sinatry. Jednak jest to autobiografia Barbary Sinatry, która w świetny sposób pokazuje jakim człowiekiem był jej mąż, z którym ułożyła sobie życie...
2016-01-30
Już w połowie książki chciałam dodać opinię...
Sama nie wiem co napisać, bo tak naprawdę słów brakuje, żeby wyrazić, co myśli się o tym, co się przeczytało.
Książka tak kapitalna, że nigdy w życiu, podczas czytania jakiejkolwiek książki, nie skubałam skórek paznokci... - tak się denerwowałam.
Napisana w taki sposób, że mimo, iż nie znam się TOTALNIE(!) na wspinaczce, widziałam każdą scenę wyraźnie tak, jakbym brała w tym dramacie udział.
Uwielbiam książki oparte na faktach, ale boję się je czytać, bo znam swoje reakcje i wiem, że będę się denerwować (jeśli książka dotyczy dramatu ludzkiego).
Tak, jak pisałam, nie znam się na wspinaczce, ale dzięki tej książce dowiedziałam się, na czym ten sport tak naprawdę polega. Domyślałam się, że jest on niebezpieczny, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż do tego stopnia... Tego naprawdę nie da się opisać. Zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie, że zapewne jeszcze długo będę te wszystkie sceny "widzieć".
"Wszystko za Everest" trzeba przeczytać niezapominając o przypisach, których pomijać nie wolno - wnoszą one ogromną wiedzę!
Trzeba przeczytać "Wszystko..." też po to, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat relacji międzyludzkich i tego, czy naprawdę warto aż tak poświęcać życie swoje i innych ludzi. Uważam, że człowiek, który się wspina, powinien sam brać za siebie odpowiedzialność.
Pora teraz na lżejszą lekturę... Zdecydowanie...
Już w połowie książki chciałam dodać opinię...
Sama nie wiem co napisać, bo tak naprawdę słów brakuje, żeby wyrazić, co myśli się o tym, co się przeczytało.
Książka tak kapitalna, że nigdy w życiu, podczas czytania jakiejkolwiek książki, nie skubałam skórek paznokci... - tak się denerwowałam.
Napisana w taki sposób, że mimo, iż nie znam się TOTALNIE(!) na wspinaczce,...
2016-01-18
2016-01-20
Bardzo przyjemna książka. Czyta się szybko, w zasadzie pochłania.
Podobał mi się sposób prowadzenia rozmowy przez Janusza Ćwielucha, czego nie mogę powiedzieć o prowadzeniu rozmowy przez Beatę Nowicką z młodym Stuhrem (ta pani była drażniąca w swoim sposobie zadawania pytań w "Stuhrmówce..." - Maciej nadrabiał, na całe szczęście).
Wracając do Ćwielucha: pytania były wymieszane, dotyczyły nie tylko sceny aktorskiej, ale również życia prywatnego, co o tyle mi się podobało, że po przeczytaniu "Ja, Fronczewski" i "Stuhrmówki..." czułam trochę przesyt życia aktorskiego, czy może raczej artystycznego(?).
Wywiad wart przeczytania, ale obawiam się, że osoby, które nie przepadają za Kowalewskim, mogą się książką nie zainteresować. Dla mnie jednak warta poświęcenia kilku wieczorów. I uprzyjemnienia sobie jazdy naszą "wspaniałą" komunikacją miejską...
Dodam, że czytałam nie ze względu na rolę pana Krzysztofa np. w serialu "Daleko od noszy", bo go nie lubiłam oglądać i raczej już nie polubię. Ale po obejrzeniu "Martwych dusz" lat temu ponad 20 po prostu musiałam sięgnąć po tę pozycję.
O! Polecam.
Bardzo przyjemna książka. Czyta się szybko, w zasadzie pochłania.
Podobał mi się sposób prowadzenia rozmowy przez Janusza Ćwielucha, czego nie mogę powiedzieć o prowadzeniu rozmowy przez Beatę Nowicką z młodym Stuhrem (ta pani była drażniąca w swoim sposobie zadawania pytań w "Stuhrmówce..." - Maciej nadrabiał, na całe szczęście).
Wracając do Ćwielucha: pytania były...
2016-01-26
Długo kręciłam się wokół tej książki i właściciwie to tak samo długo zastanawiałam się, czy chcę ją przeczytać. Zdecydowałam się kupić. Z czystej ciekawości.
Trzeba być naprawdę fanem Mozila, żeby móc powiedzieć, że książka powala na kolana - tak mi się wydaje. Ja nie jestem jego fanką, choć nie mogę powiedzieć, że go nie lubię. Powiedzmy, że jest mi jakby obojętny. Tak więc książka jednak mnie, osobiście, nie powaliła na kolana.
Ale...
Zaczęłam czytać. Szczerze mówiąc trochę mnie denerwował początek książki, gdzie dużo było o piciu tu, piciu tam. Alkohol tu i alkohol tam.
Myślę sobie: "dobra, czytam dalej, zobaczymy co w wielkim świecie słychać". No i rzeczywiście zaczęło się robić ciekawiej, sporo dowiedziałam się o koncertach Czesława, trochę o jego powrotach do Polski: Kraków, warszawska Praga... Czytało się nawet dosyć przyjemnie. Znaleźć można też kilka informacji na temat rodziców Mozila, jednak dla mnie trochę za mało. Myślałam, że dowiem się czegoś więcej.
Przyjemność w czytaniu zaczęła mi się kończyć w momencie, gdy powoli zbliżałam się do końca książki. I znowu jakby trochę mi przeszedł entuzjazm. Seks tu, seks tam. Laski tu, laski tam - no cóż, jak autobiografia to autobiografia, ale specjalnie nie satysfakcjonują mnie takie rzeczy, gdy gada się o nich i gada.
Ogólnie: książka do przeczytania. Ale jeśli nie jesteś fanem Czesława, który śpiewa, zastanów się, czy na pewno chcesz po tę pozycję sięgnąć. Chyba, że z czystej ciekawości - tak, jak ja.
Długo kręciłam się wokół tej książki i właściciwie to tak samo długo zastanawiałam się, czy chcę ją przeczytać. Zdecydowałam się kupić. Z czystej ciekawości.
Trzeba być naprawdę fanem Mozila, żeby móc powiedzieć, że książka powala na kolana - tak mi się wydaje. Ja nie jestem jego fanką, choć nie mogę powiedzieć, że go nie lubię. Powiedzmy, że jest mi jakby obojętny. Tak...
2016-01-18
Trzy dni zajęło mi przeczytanie książki, na którą nie skusiłabym się na pewno jeszcze 20 lat temu. Nawet 10 lat temu. Widocznie dojrzałam do tego po czterdziestce.
Książki historyczne to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. W życiu nie posądziłabym siebie o taki rodzaj książki, choć podobno "Miasto 44" nie jest książką historyczną. No ciekawe.
Jedynie co lubiłam z historii, to opowieści babci i dziadka, choć miałam wtedy ok. 15 lat...
A żeby nauczyć się jakiegolwiek tematu na historię, najpierw go sobie opisywałam na kartce, potem uczyłam się pierwszych trzech zdań na pamięć, bo inaczej słowa bym nie wydusiła z siebie przy odpowiedzi ustnej. Odpowiadałam, dostawałam pozytywną ocenę i zapominałam, czego się nauczyłam.
Jeśli wiem, że jakiś film został nakręcony na podstawie książki, to najpierw czytam tę książkę. Wolę sama uruchomić swoją wyobraźnię niż "brać" to, co narzuca mi kino. Źle czyta mi się książkę jeśli wcześniej widziałam film (np. "Wyznania gejszy", które oglądałam we Francji, a tym samym w języku francuskim - ale co to dla mnie przeca! Emotikon smile Problem polegał na tym, że film bardzo różnił się od książki, a jestem francuzkojęzyczna więc nie był to problem niezrozumienia). Po przeczytaniu książki mogę biec do kina. I tak jest z "Miastem 44". Przeczytałam niemal jednym tchem. To książka, która zostaje w pamięci jeszcze długo po skończeniu czytania. Nawet bym nie przypuszczała. Jeśli mam tak po przeczytaniu książki i jeśli mam tak po obejrzeniu filmu (np. "Piękny umysł", na którym zabrakło mi chusteczek do nosa) czy spektaklu (tu np. "Martwe dusze"), że zostaje w głowie jeszcze miesiąc po obejrzeniu, to znaczy, że warto było poświęcić czas na przeczytanie takiej książki i na film czy przedstawienie.
"Miasto 44" - to trzeba przeczytać.
Dopiero teraz przyszła pora, żeby obejrzeć. Tylko nie wiem, czy przejdę przez to... Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie!
Trzy dni zajęło mi przeczytanie książki, na którą nie skusiłabym się na pewno jeszcze 20 lat temu. Nawet 10 lat temu. Widocznie dojrzałam do tego po czterdziestce.
Książki historyczne to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. W życiu nie posądziłabym siebie o taki rodzaj książki, choć podobno "Miasto 44" nie jest książką historyczną. No ciekawe.
Jedynie co lubiłam z...
2016-01-16
Przeczytałam w jeden dzień. Z przerwami na jedzenie, żeby móc doczytać do końca, a nie umrzeć z głodu.
Śmiałam się i płakałam. Czytając wypowiedzi Fronczewskiego, oczami wyobraźni słyszałam jego głos - jakkolwiek to brzmi.
Czytać książkę i śmiać się - żadna sztuka. Ale jak ona musi być napisana, że płakałam? W jaki sposób pan Piotr się wypowiadał, że nie dało się jedynie przełknąć śliny, tylko ocierało się łzy? Bynajmniej nie ze śmiechu...
Polecam, warta każdej ceny.
Przeczytałam w jeden dzień. Z przerwami na jedzenie, żeby móc doczytać do końca, a nie umrzeć z głodu.
Śmiałam się i płakałam. Czytając wypowiedzi Fronczewskiego, oczami wyobraźni słyszałam jego głos - jakkolwiek to brzmi.
Czytać książkę i śmiać się - żadna sztuka. Ale jak ona musi być napisana, że płakałam? W jaki sposób pan Piotr się wypowiadał, że nie dało się jedynie...
Nie wiem... Jak ja się uchowałam tyle lat bez przeczytania Poirota! :)
To pierwsza moja książka z udziałem małego, grubiutkiego pana Belga, z małym, symetrycznie przystrzyżonym wąsikiem.
"Tajemnicza historia w Styles" jest tak samo przyjemna jak film. Czyta się tak samo przyjemnie, jak przyjemnie ogląda się filmy z udziałem małego Belga.
Czytając "Tajemniczą..." widzi się każdy ruch grubaska, każdą zmarszczkę na czole, gdy jest zdziwiony lub gdy intensywnie myśli.
Oczywiście nie obeszło się bez obstawiania przeze mnie kto zabił, ale to już chyba jest normą nawet podczas oglądania filmów z tym konkretnym detektywem.
Po prostu polecam i już :)
Nie wiem... Jak ja się uchowałam tyle lat bez przeczytania Poirota! :)
więcej Pokaż mimo toTo pierwsza moja książka z udziałem małego, grubiutkiego pana Belga, z małym, symetrycznie przystrzyżonym wąsikiem.
"Tajemnicza historia w Styles" jest tak samo przyjemna jak film. Czyta się tak samo przyjemnie, jak przyjemnie ogląda się filmy z udziałem małego Belga.
Czytając "Tajemniczą..." widzi się...