-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2016-05-08
I once had a girl or should I say - she once had me?...
Najbliższa mi książka Murakamiego. Przynosi miłe wrażenie spokoju - bo jesteśmy młodzi, są lata 60., zadymiona atmosfera sprawia, że czujemy, że nic nie może nas zranić.
Niepokój, jaki momentami się tam pojawia jest prawie bezbolesny - bo jak ważny jest nasz kryzys wieku młodzieńczego, nieokreśloność naszych lęków i nieumiejętność wyboru, kogo mamy kochać - szaloną Midori czy neurotyczną Naoko, kiedy jest pięknie, jointy się palą i grają Bitlesi ?
I once had a girl or should I say - she once had me?...
Najbliższa mi książka Murakamiego. Przynosi miłe wrażenie spokoju - bo jesteśmy młodzi, są lata 60., zadymiona atmosfera sprawia, że czujemy, że nic nie może nas zranić.
Niepokój, jaki momentami się tam pojawia jest prawie bezbolesny - bo jak ważny jest nasz kryzys wieku młodzieńczego, nieokreśloność naszych lęków i...
Powieść, której anegdoty są tak żywe, że nie chce się ich wyrzucić z pamięci.
Wspaniała także jako audiobook w wykonaniu zachwycającego Romana Wilhelmiego, który dodaje rytmiki, charakteru i humoru tej historii - pijackiej opowieści o tym, jak bardzo można spieprzyć sobie życie tylko dlatego, że jest się Rosjaninem.
Bardzo bliskie nam, Polakom, podejście. Nie tylko do kwestii delirki, kontroli w pociągach czy lenistwa w pracy - także tego głupiego bólu życia, który cichnie tylko wtedy, gdy się go utopi w wódce.
Powieść, której anegdoty są tak żywe, że nie chce się ich wyrzucić z pamięci.
Wspaniała także jako audiobook w wykonaniu zachwycającego Romana Wilhelmiego, który dodaje rytmiki, charakteru i humoru tej historii - pijackiej opowieści o tym, jak bardzo można spieprzyć sobie życie tylko dlatego, że jest się Rosjaninem.
Bardzo bliskie nam, Polakom, podejście. Nie tylko do...
Kupiłam tę książkę na ślepo, w środku lata, wracając z pogrzebu. I stała się jedną z najważniejszych. Od tego czasu, mimo wielu zmian (także w moim spojrzeniu na to, co wartościowe), jedną z najważniejszych pozostała.
To jest historia o kobiecości. O ciele i istnieniu ciała kobiety - które jest tutaj pokazane metaforami fortepianu bez strun, misy bez dna i pochwy bez miecza. O śmierci i spojrzeniu na nią - śmierci płodności, poczucia własnej wartości i setek obcych dzieci. O miłości, także i o jej braku. O oficerkach esesmanów, drewniakach pielęgniarek, szpilkach prostytutek. O dziwnym zjawisku zabawy. O tym starym, ponadtysiącletnim mieście Krakowie z punku widzenia Paryża i Pipidówki. O erze prywatnych aeroplanów i samolotów uderzających w WTC.
Wreszcie o kobiecości, która nie jest hasłem na sztandarach w czasie manify, marzeniem zależnych od chłopaków nastolatek, ani ckliwym usprawiedliwieniem zaczytanych w masochistycznych książkach pseudowyzwolonych pań domu.
O kobiecości, która jest człowieczeństwem.
Kupiłam tę książkę na ślepo, w środku lata, wracając z pogrzebu. I stała się jedną z najważniejszych. Od tego czasu, mimo wielu zmian (także w moim spojrzeniu na to, co wartościowe), jedną z najważniejszych pozostała.
To jest historia o kobiecości. O ciele i istnieniu ciała kobiety - które jest tutaj pokazane metaforami fortepianu bez strun, misy bez dna i pochwy bez...
Bardzo smaczna, bardzo inteligentna, w pewien sposób bardzo gorzka.
Z jednej strony to typowa powieść o początkach kariery młodego obiecującego geja-humanisty, kulturoznawcy, miłośnika piękna, który obraca się w dobrym towarzystwie, ma neurotyczna przyjaciółkę i skończy spełniony ale nieszczęśliwy.
Ale tak naprawdę to historia od Nicka do Nicholasa Guesta - przejście od bycia nikim i zakochania w heterokoledze, przez uzyskiwanie pewności siebie i fajny związek z ciemnoskórym chłopakiem, do tańca z Margaret Thatcher i własnego luksusowego czasopisma kulturalnego.
Piękna jest scena tłumacząca tytuł - objawinie Nicka, że rzeczywistość jest piękna i da się to udowodnić dzięki idealnej linii - esownicy, którą widzimy w okuciu bramy, łuku skrzydeł anioła, idealnym ciele śpiącego nago Waniego Ouardiego.
To nie jest książka o miłości, równaniu praw ani o polityce lat 80. Raczej o tym, czy można być szczęśliwym. I czy da się osiągnąć to, do czego kazał nam dążyć Platon - dobro, prawdę i piękno.
Bardzo smaczna, bardzo inteligentna, w pewien sposób bardzo gorzka.
Z jednej strony to typowa powieść o początkach kariery młodego obiecującego geja-humanisty, kulturoznawcy, miłośnika piękna, który obraca się w dobrym towarzystwie, ma neurotyczna przyjaciółkę i skończy spełniony ale nieszczęśliwy.
Ale tak naprawdę to historia od Nicka do Nicholasa Guesta - przejście od...
Wszystko, co można sobie wyobrazić definiując "zło" jest w tej książce i istnieje absolutnie naturalnie, bez skrupułów i wyrzutów.
Dlatego, uważając "Łaskawe" za jedną z moich ulubionych powieści myślę, że powinnam się z tego spowiadać.
Wszystko, co można sobie wyobrazić definiując "zło" jest w tej książce i istnieje absolutnie naturalnie, bez skrupułów i wyrzutów.
Dlatego, uważając "Łaskawe" za jedną z moich ulubionych powieści myślę, że powinnam się z tego spowiadać.
2012-07-01
Wspaniale smaczna, wyważona, elegancka, jak dla mnie dużo przyjemniejsza po angielsku, bo to tłumaczenie jest bardziej wykwintne.
Mam wiele refleksji związanych z tą książką. Sam główny bohater nazywa się Jean Baptiste Grenouille- Jan Chrzciciel Żaba. Imiona sugerują czystość, świętość, proroctwo- bohater okazuje się mordercą traktującym ludzi jak dostarczycieli zapachów, nazwisko zaś tak bardzo nie pasuje do geniusza swojego fachu, nosa doskonałego.
A jednak Jan Chrzciciel był nędzarzem- Grenouille nigdy właściwie nie posiadał majątku; żaby na zimę zakopują się w błocie- bohater uciekł od cywilizacji do nory w ziemi.
Jakże ważna jest droga Jana Baptysty- sinusoida glorii i upokorzenia. Jak brak mu pychy czy wyrzutów sumienia wobec tego, co stanowi sens jego życia- Zapachu. Jak fantastycznie pokazane są faktycznie obrzydliwe sceny końcowe- wywyższenia jednostki wobec zakochanego w niej tłumu- wywyższenia aktora, króla, zbawcy. Boga, któremu składamy pokłon a następnie pragniemy go pochłonąć.
Zachwycające są opisy w tej książce i dlatego też lepszym dla niej językiem jest dla mnie brytyjski anielski. Równie pięknie widzi się orgię, macerowanie kwiatów pomarańczy i smród garbowanej skóry.
Hipnotyzująca, pochłaniająca myśli, naraz stoicka i hedonistyczna.
Wspaniale smaczna, wyważona, elegancka, jak dla mnie dużo przyjemniejsza po angielsku, bo to tłumaczenie jest bardziej wykwintne.
Mam wiele refleksji związanych z tą książką. Sam główny bohater nazywa się Jean Baptiste Grenouille- Jan Chrzciciel Żaba. Imiona sugerują czystość, świętość, proroctwo- bohater okazuje się mordercą traktującym ludzi jak dostarczycieli zapachów,...
To maleństwo to zawodowy poprawiacz humoru.
Jest zima, nienawidzisz wszystkiego, drogi zawalone śniegiem- otwórz i zobacz, że można spędzać wiosnę na gotowaniu kapłonów i użeraniem się z uroczo- dziwnym sąsiadem zaś latem każdy, nawet Angol we Francji, ma problemy z leniwymi budowlańcami i niemożliwie wielkim kamiennym stołem.
Jest środek lata, nienawidzisz wszystkiego, asfalt na drogach miękki jak plastelina- otwórz i zobacz, że w zimie wieje mistral, który potrafi wymrozić winogrona, a jesień jest po to, by nauczyć się łowienia trufli i niekrzywienia się nad beaujolais nouveau.
Uwaga- nigdy nie czytajcie tego bez czegoś do jedzenia pod ręką. Para Anglików, głównych bohaterów, przyzwyczajonych do, hm, specyficznej smakowo brytyjskiej kuchni w Prowansji odkrywa czym tak naprawdę jest jedzenie. Tam naprawdę mnóstwo się je. I mnóstwo jest tam wina. I mnóstwo przyjaciół/kolegów/kuzynów/znajomych/kiedyś-spotkanych-prawie-obcych-facetów-z-biura, którzy wpadają do "tej waszej willi we Francji", a czymś ich trzeba ugościć. I mnóstwo, mnóstwo uśmiechu.
To maleństwo to zawodowy poprawiacz humoru.
Jest zima, nienawidzisz wszystkiego, drogi zawalone śniegiem- otwórz i zobacz, że można spędzać wiosnę na gotowaniu kapłonów i użeraniem się z uroczo- dziwnym sąsiadem zaś latem każdy, nawet Angol we Francji, ma problemy z leniwymi budowlańcami i niemożliwie wielkim kamiennym stołem.
Jest środek lata, nienawidzisz wszystkiego,...
Są takie książki, które tłumaczą swoje czasy tak dobrze, że wpada się w nie całym sobą. Tak jest tutaj.
Mamy pierwszą warstwę- Evelyn Couch- starzejąca się pani domu, która zaczyna powoli w siebie wierzyć dzięki spotkanej przypadkowo starszej pani. I starsza pani, Ninny, która opowiada historię swojej bliższej i dalszej rodziny, historię, która kręci się wokół Whistle Stop Cafe, knajpy przy stacji kolejowej gdzieś głęboko w Alabamie, w latach 30.
Whistle Stop jest idealnym modelem domu. Przyjmuje na pieczeń i ciasto wszystkich- brudnych włóczęgów, czarnuchów, wąsatych Ważnych Obywateli. Warstwa kulinarna w tej książce to jeden z dużych plusów. Z tyłu są nawet przepisy.
Ale największym plusem jest aura kochającego małego miasteczka. Nie przepełnionego plotkami i jadem, rozwiązującego problemy jednym cięciem. Z podejściem: pomagaj, kochaj, uśmiechaj się. To coś, czego szalenie mi brak- i w literaturze, i w realu.
To książka tym, jak naznacza cię dzieciństwo, o tym, że nie ma granic tolerancji, że najmłodzsze dziecko okazuje się często najważniejszym- Imogena "Idgie" Theadgoode będzie zawsze jedną z najmilszych mi bohaterek literackich. Wieczny zbuntowany rudy dzieciak, który wolał łazić po drzewach, dokazywać z braćmi i nosić garniturki niż "zachowywać się".
Jest tu wielu bohaterów, których kocham jak swoich. Ruth, Ptaszyca, Kikutek, Duży George, Smokey Samotnik, Eva. jest tu dużo motywów, które kocham jak swoje- pola, pszczoły, kuchnia z tyłu domu, pociągi, pani na poczcie pisząca przeuroczą gazetkę, atmosfera nieskończonego lata. Jest tu dużo pytań, które są moje- "czy coś jest między nimi", jak przeżyć czas żałoby, kiedy obrona czyichś praw staje się narażaniem siebie, jak bardzo wiele potrafi zniszczyć przemoc, ile wolności dać dzieciom, czy wychowanie tłumaczy twoje winy i osiągnięcia.
To też historia, że nawet "kanapowa królowa" (stąd nazwisko Couch) może zrozumieć, że jej przyszłość leży w jej rękach.
Są takie książki, które tłumaczą swoje czasy tak dobrze, że wpada się w nie całym sobą. Tak jest tutaj.
Mamy pierwszą warstwę- Evelyn Couch- starzejąca się pani domu, która zaczyna powoli w siebie wierzyć dzięki spotkanej przypadkowo starszej pani. I starsza pani, Ninny, która opowiada historię swojej bliższej i dalszej rodziny, historię, która kręci się wokół Whistle...
2011
2011
Lekkie, jak głos w Twojej głowie- nowy kot, "Maryja Matka Boża", stary tapczan, wypchany pies Szarik, poezja Jasnorzewskiej, "mamo, chcemy Cherry-Coli", Shirley Valentine, okazywanie ludziom sympatii, "wsiadam do mercedesa, biorę delikatnie kluczyki, a tu paznokcie mie lecom na norki", cmentarze, komórki, pipkowe zegarki, "Mrozowska jestem".
Książka, którą biorę ze sobą często, w różne miejsca- zapis nieważnych myśli o niczym, które u mnie powodują, że na chwilę czuję, że jestem w domu.
Lekkie, jak głos w Twojej głowie- nowy kot, "Maryja Matka Boża", stary tapczan, wypchany pies Szarik, poezja Jasnorzewskiej, "mamo, chcemy Cherry-Coli", Shirley Valentine, okazywanie ludziom sympatii, "wsiadam do mercedesa, biorę delikatnie kluczyki, a tu paznokcie mie lecom na norki", cmentarze, komórki, pipkowe zegarki, "Mrozowska jestem".
Książka, którą biorę ze sobą...
Ze Słownika Języka Polskiego PWN:
przewodnik
1. «osoba, która idąc przodem, wskazuje komuś drogę»
2. «osoba, która zawodowo oprowadza turystów po jakimś terenie»
3. «osoba stojąca na czele jakiejś grupy, wpływająca na kogoś»
4. «książka podająca wiadomości z historii, geografii danego regionu»
5. «książka zawierająca praktyczne wiadomości z jakiejś dziedziny»
6. «ciało, substancja zdolne do przewodzenia ciepła lub prądu elektrycznego; też: ciało dobrze przewodzące prąd elektryczny w warunkach normalnych»
7. «osobnik z grupy tego samego gatunku ptaków lub zwierząt idący, lecący na czele stada, klucza»
Kapuściński jest przewodnikiem doskonałym, wcielającym się w każą rolę- historyka, opiekuna, człowieka żyjącego w zagrożeniu, ostrzegajacego, narratora podróży. Silnego nowoczesnością, żyjącego w uścisku PRLu, świadomego, że jest mały wobec antycznej historii.
Jeśli wahacie się- przestańcie. To mój ulubiony tekst Kapuścińskiego.
Ze Słownika Języka Polskiego PWN:
przewodnik
1. «osoba, która idąc przodem, wskazuje komuś drogę»
2. «osoba, która zawodowo oprowadza turystów po jakimś terenie»
3. «osoba stojąca na czele jakiejś grupy, wpływająca na kogoś»
4. «książka podająca wiadomości z historii, geografii danego regionu»
5. «książka zawierająca praktyczne wiadomości z jakiejś dziedziny»
6. «ciało,...
2013-02-01
Najlepsza część sagi o Harrym Potterze.
Nie opiera się na okazaniu siły, walce czy rozwiązaniu zagadki- to Harry już zrobił, przy niemożliwej ilości fartu i pomocy przyjaciół. Teraz wróg jest różowy, mówi wysokim głosem i lubuje się w odbieranej innym wolności. Ale o tym za chwilę.
Piękna końcowa scena, początki dekonstrukcji kilku mitów Hogwartu, pierwszy raz tak dobrze pokazane uczucia Harrego i zmiany w jego psychice. Mnóstwo bardzo ważnej symboliki- testrale, Dumbledore- feniks, Harry uświadamiający sobie jak ważny jest dla niego ojciec chrzestny i jego przeciwwaga- Dudley, bracia Weasleyowie i ich ucieczka, Kreacher- doskonały sługa, droga Drakona ku ciemności.
I pierwsze spotkanie z bohaterkami- moją ukochaną Luną Lovegood, Tonks, Bellatrix i oczywiście- panią Umbridge.
W róznych ankietach czytelnicy często wymieniali jako najbardziej znienawidzony czarny charekter w serii nie Voldemorta a właśnie Dolores Umbridge i jest w tym sporo racji. Umbridge jest ucieleśnieniem biurokracji, obłudy, przekonania o własnej racji, dla niektórych portretem nienawistnych nauczycieli, nieczułych członków rodziny, sprzedajnych biurokratów czy samowładców- niepokojąco prawdziwych postaci, które zatruwają społeczeństwa.
Bardzo przydała się ułożonemu i w pewien sposób bezpiecznemu Hogwartowi taka nauczycielka, bo genialnie budzi poczucie buntu, także w czytelniku, a mam wrażenie- coraz mniej jesteśmy skłonni do jakiegokolwiek sprzeciwu. W tej części najlepiej widać dorastanie i samoświadomość bohaterów- i za to wielkie brawa.
Umbridge jest jedną z najlepiej skonstruowanych antagonistek w literaturze młodzieżowej dzieląc tron z Drugą Matką z "Koraliny". Intryga skupiona wokół niej nadaje temu tomowi spójność (której często brakuje innym częściom) i logikę- bo kto nie czeka na obalenie tyrana?
Najlepsza część sagi o Harrym Potterze.
Nie opiera się na okazaniu siły, walce czy rozwiązaniu zagadki- to Harry już zrobił, przy niemożliwej ilości fartu i pomocy przyjaciół. Teraz wróg jest różowy, mówi wysokim głosem i lubuje się w odbieranej innym wolności. Ale o tym za chwilę.
Piękna końcowa scena, początki dekonstrukcji kilku mitów Hogwartu, pierwszy raz tak dobrze...
Książka, która sprawia, że czuję się bezpiecznie.
Książka, która sprawia, że czuję się bezpiecznie.
Pokaż mimo to