Marek Soból

Ten autor nie ma jeszcze opisu. Zgłoś autora, abyśmy mogli uzupełnić jego dane.
- 250 przeczytało książki autora
- 342 chce przeczytać książki autora
Wszystkie książki i czasopisma
Cytaty
Następnej nocy przyszła nadzieja - sadystyczna pani, która podaje ci wodę, gdy umierasz z pragnienia, po to tylko, by odsunąć ją, kiedy wyciągniesz rękę.
Następnej nocy przyszła nadzieja - sadystyczna pani, która podaje ci wodę, gdy umierasz z pragnienia, po to tylko, by odsunąć ją, kiedy wyci...
Rozwiń Zwiń(...) no ale niech pan sam powie, czy możliwa jest przyjaźń, taka czysta przyjaźń, między kobietą a mężczyzną, jeśli ona jest ładna i do tego niegłupia, a on przystojny? Jeśli ludzie są tak blisko, że sobie pomagają, lubią być razem, dawać sobie prezenty, troszczą się o swoje zdrowie, całują się na pożegnanie i na powitanie w policzek albo w czoło, no to czemu nie mieliby w końcu pocałować się w usta, przytulić mocniej niż zwykle, polubić smaku i zapachu tej drugiej osoby? Dlaczego nie mieliby w końcu dotknąć się czulej, a potem jeszcze czulej, nie zachwycić się pięknem swoich dłoni, ust, włosów, opalonych ramion? To się musi stać prędzej czy później i przyjaciele zostają kochankami. Zawsze tak jest, chyba że przyjaźń nie jest wcale tak wielka, albo mieszkają bardzo daleko od siebie, albo coś innego w życiu nie pozwala im się zbliżyć, ciężka praca, choroba, a może jeszcze coś innego.
(...) no ale niech pan sam powie, czy możliwa jest przyjaźń, taka czysta przyjaźń, między kobietą a mężczyzną, jeśli ona jest ładna i do teg...
Rozwiń ZwińGdy się pójdzie na pole i zerwie jeden kłos zboża, i rozgniecie się go w palcach, i powącha, i zdmuchnie otręby, i rozgryzie jedno ziarnko, to czuje się każdy poranek, który wschodził nad tym polem, czuje się każdy deszcz, który go skropił, ten zapach, to złoto na dłoni, wszystko to przywodzi tyle emocji. Czasem nie można się powstrzymać i trzeba uklęknąć wśród tego zboża, i wziąć garść ziemi i przytknąć do ust. Ale kiedy staniemy na skraju tego pola i popatrzymy na kombajn, który ścina, młóci, oddziela plewy i wysypuje ziarno na przyczepę, to nie doznamy milion razy tego samego uczucia, nie poczujemy milion razy tego słońca i milion razy tego zapachu, nie upadniemy milion razy na kolana. Będziemy stali i patrzyli beznamiętnie, bez grama tego wzruszenia, które daje jeden rozkruszony w palcach kłos lub dwa. Kiedy spada samolot i ginie sto osób, to pamiętamy tylko liczbę, ona tylko zostaje i nie zamienia się w żadne wzruszenie, ale tego samego dnia w stu domach, gdzieś tam, dzwoni telefon albo ktoś puka do drzwi i smutny głos przekazuje najgorsze wiadomości, i sto żon albo stu mężów, sto matek, stu ojców, sto córek, stu synów zastyga gdzieś pośrodku swojego życia, i dla nich wszystko się nagle zmienia, wszystko traci sens, a może czasem zyskuje, ale nic już nie pozostaje takie samo. A ci, którzy czytają o tym w gazecie, którzy to oglądają w telewizji, pamiętają tylko liczbę sto albo liczbę sto dwanaście, albo sto siedem, albo sto czterdzieści trzy, albo jakąś inną, większą lub mniejszą. Jedni mówią, że Niemcy zamordowali sześć milionów Żydów, a inni, że tylko dwa i pół, a może tylko dwa miliony, a może dwa miliony i jednego, dlaczego ten jeden miałby być taki nieważny, to mógł być mój tata albo Rywka Majer. Co to za różnica, sześć milionów czy dwa? Można rozgnieść w palcach jeden kłos albo dwa i w ich zapachu, w ich kolorze znaleźć Boga. Ale gdy ten kombajn jeździ tam i z powrotem, to są już tylko żniwa.
Gdy się pójdzie na pole i zerwie jeden kłos zboża, i rozgniecie się go w palcach, i powącha, i zdmuchnie otręby, i rozgryzie jedno ziarnko, ...
Rozwiń Zwiń