Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Niedzielny poranek. "Wstawać mi się nie chce, to może przeczytam jakiś lekki/szybki romans, żeby nie leżeć aż tak bezczynnie" pomyślałam sobie.
Takim sposobem trafiłam na książkę Whitney G. "Niegrzeczny szef. Faktycznie jest to szybki romans, nie spodziewałam się, że aż tak szybki, bo książka, a właściwie książeczka ma zaledwie 170 stron. Jest zarówno zaletą, bo szybko się czyta i można się chwilę pobawić, ale też wadą, ale o tym za chwilę.

Krótko o fabule. Michael Leighton jest dyrektorem nowojorskiego wydawnictwa. Niestety znany jest nie tylko z tego, ale także ze stron brukowców, gdzie opisywane są jego ekscesy seksualne. I może nie byłoby to aż takim problem, gdyby nie to, że razem ze swoim doradcą chcą publicznie sprzedać akcje wydawnictwa.
W związku z tym Michael podejmuje dwa postanowienia. Pierwsze: przez 12 miesięcy z nikim się nie prześpi (chyba, że zrobi to tak by gazety się o tym nie dowiedziały). Druga: znajdzie kompetentną asystentkę.
I tu wkracza do akcji główna bohaterka, czyli Mya London.
Michael ma trudny charakter, dodatkowo wymuszona abstynencja seksualna wcale nie czyni go łagodniejszym.

Mya wykonuje wszystkie zadania zlecone przez szefa perfekcyjnie i na czas, zawsze zachowuje profesjonalizm, mimo wrednych zagrywek szefa, udowadniając, że jest asystentką nad asystentki. Ale po jakimś czasie każdy z nas miałby dość, czyż nie? Mya w pewnym momencie podejmuje decyzję, że czas szukać nowej pracy.

Teoretycznie, napisałam tylko o wydarzeniach z początku książki, o tych, które stanowią oś fabuły, czyli zrobiłam tak jak zazwyczaj w recenzjach się robi.
Niestety mam wrażenie, że opowiedziałam całą książkę... Dlaczego? Bo w niej nic więcej się nie dzieje. I to jest ta wada, o której wspominałam na początku. Gdy Mya zaczyna szukać pracy na początku książki, właściwie mamy już koniec historii, zostaje tylko moment czy wybierze zostanie u wrednego, acz seksownego szefa, czy zostanie asystentką w Google, Amazonie lub Microsofcie.
I tyle nic się nie dzieje. Książka jest pisana z perspektywy Myi i Michael'a. Ich przemyślenia są przeplatane z codziennymi potyczkami et finis.

Kolejnym minusem jak dla mnie jest to, że ta książka cierpi na brak bohaterów. Mamy główną parę, przyjaciółkę Myi, doradcę-przyjaciela Michaela i losowych ludziach, którzy pojawiają się i znikają.
Dodatkowo, sami bohaterowi cierpią na brak osobowości. Oprócz tego, że są wyszczekani (widać po dialogach) i kochają książki (Michael zaznacza w rozmowie z jedną asystentką, że w tej firmie miłość do książek jest wymagana) nie wiadomo o nich zbyt wiele.

Czytając powyższe można by pomyśleć, że strasznie zmęczyłam się czytaniem tej książki, jednak nie jest to do końca prawda. Jest lekko, jest momentami zabawnie, jest romantycznie.

Gdyby ta książka miała standardową ilość stron, autorka mogłaby ją bardziej rozwinąć, myślę, że wtedy byłaby dużo lepsza i zostałaby u mnie na dłużej. Myślę, że jeszcze sięgnę po jakąś pozycję "Whitney G., aby zobaczyć jak sprawdza się w "pełnowymiarowych" książkach :)

Niedzielny poranek. "Wstawać mi się nie chce, to może przeczytam jakiś lekki/szybki romans, żeby nie leżeć aż tak bezczynnie" pomyślałam sobie.
Takim sposobem trafiłam na książkę Whitney G. "Niegrzeczny szef. Faktycznie jest to szybki romans, nie spodziewałam się, że aż tak szybki, bo książka, a właściwie książeczka ma zaledwie 170 stron. Jest zarówno zaletą, bo szybko się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeśli miałabym wymieniać moich ulubionych autorów z pewnością nazwisko Rudnickiej pojawiłoby się jako jedno z pierwszych. Na "Zbyt piękne" zaczęłam się czaić, gdy zobaczyłam zapowiedź, jednak nie miałam okazji przeczytać. Czekałam dosyć długo, jednak stwierdziłam, że święta to świetna okazja by kolejna Rudnicka pojawiła się na mojej półce.

Opis był bardzo zachęcający, dwoje nieznajomych kupuje ten sam dom, osoba, która ich oszukała znika, a ofiary muszą radzić sobie z sytuacją. Dodać do tego humor Rudnickiej i wychodzi genialna komedia, prawda? Otóż nie do końca...

Powieść zaczyna się w momencie, gdy główna bohaterka, Zuza jedzie do swojego nowego domu, kupionego na kredyt domu. Zuzę właśnie rzucił chłopak, toteż dziewczyna postanawia zacząć nowe życie, w nowym miejscu, w nowej pracy, bez nowego faceta, gdyż jest obrażona na cały gatunek męski. Aktualny stosunek bohaterki do mężczyzn miał być elementem humorystycznym, ale coś nie wyszło. Sytuacja z pierwszego rozdziału: Zuza kłóci się z mężczyzną w przedziale, gdy ten pyta się z kim rozmawia (rozmawiała sama ze sobą), gdy ten później próbuje jej pomóc ściągnąć walizkę z półki obraża go, a gdy wysiada z pociągu i walizka spada na towarzysza z przedziału, Zuza... obwinia go o to i kłóci się z nim. A to tylko pierwszy rozdział.
Im dalej w las tym gorzej. Rozmowy Zuzy z innymi ludźmi i jej przemyślenia sprawiają, że wszystkie kończyny opadają. Jest jedną z najbardziej irytujących kobiecy postaci z jakimi się spotkałam.
Przez to, że Zuza jest taka irytująca, trudno ocenić mi postać Tymona, drugiego głównego bohatera. Przez większość czasu po prostu mu współczułam, że dzieli mieszkanie i problemy z bohaterką. Co do innych bohaterów, tylko komisarz Rurzycki wzbudził we mnie trochę sympatii. Biedak, podobnie jak Tymek musiał użerać się z Zuzą ;)

Nie ma też niestety zbyt dużo akcji, wątków kryminalnych, napięcia. Jest to bardziej jak nieudana powieść obyczajowa.

Ciężko mi ocenić tę książkę, ponieważ mam duży sentyment do Rudnickiej. Na początku czytałam i czekałam co kolejne strony przyniosą. W pewnym momencie, gdy zdałam sobie sprawę jak beznadziejne i wtórne są dialogi, z których książka w większości się składa, modliłam się o koniec (książki oczywiście).
Niestety była to pierwsza przeczytana przeze mnie w Nowy Roku książka, czego bardzo żałuję. Miałam co tej książki duże oczekiwania, ale jak mawia Zuza: "Jeśli coś jest zbyt piękne, by było prawdziwe, to zwykle jest tylko piękne".

Jeśli miałabym wymieniać moich ulubionych autorów z pewnością nazwisko Rudnickiej pojawiłoby się jako jedno z pierwszych. Na "Zbyt piękne" zaczęłam się czaić, gdy zobaczyłam zapowiedź, jednak nie miałam okazji przeczytać. Czekałam dosyć długo, jednak stwierdziłam, że święta to świetna okazja by kolejna Rudnicka pojawiła się na mojej półce.

Opis był bardzo zachęcający,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Odziedziczyłam tylko trochę jej mocy (...) Moja córka jednak dostanie jej więcej.
-I to jest wystarczający powód, żeby osierocić pozostałą czwórkę?
Marina spuściła wzrok na podołek.
-Ja... nie... Tak. Jeśli będzie trzeba."

Marina jest córką księcia Iwana Kality, a także co bardziej ciekawe, tajemniczej kobiety, która przybyła znikąd na dwór i oczarowała Wielkiego Księcia. Jej córka Marina, szczęśliwa żona bojara z dalekiej północy, nie odziedziczyła tajemniczych zdolności matki, jednak wie, że dziecko, które aktualnie nosi pod sercem będzie podobne do jej matki, urodzi je kosztem własnego życia, ponieważ wie, że córka będzie zdolna do wielkich rzeczy...

"-Uważasz, że powinienem zapomnieć o waszej matce?
-Wasia nigdy jej nie poznała - odrzekł Sasza - a obecność rozsądnej kobiety, nie siostry ani dobrotliwej starej niani, dobrze by jej zrobiła. Wkrótce trudno będzie nad nią zapanować."

Mijają lata, choć Marina nadal żyje w pamięci, to życie toczy się dalej. Starsze dzieci Piotra powoli opuszczają gniazdo rodzinne, a on sam myśli o ponownym ożenku dla dobra córki Wasi.
Wybór (albo przymus) pada po raz kolejny na córkę (kolejnego) Wielkiego Księcia, Annę. Szalona kobieta, nie jest pożądana na dworze, jednak w domu Piotra szybko zaprowadza swoje porządki...

I tu kończy się moje wprowadzenie co do treści. Być może jest ono przydługie, może niektórym spodoba się jego długość. Fakt jest jednak taki, że opis książki nie dość, że znaczenie wybiega w czasie, to jeszcze jest nie do końca zgodny z książką (ale żeby wiedzieć, w czym się nie zgadza sami musicie po nią sięgnąć ;) )

"Niedźwiedź i Słowik" ma chyba same plusy. Przynajmniej w chwili pisania tej recenzji, jakiś czas po przeczytaniu tej książki, ja tych minusów doszukać się nie mogę.

Akcja nie jest szybka, wręcz przeciwnie, powieść jest snuta powolnym rytmem, zupełnie jak opowieści starej Duni. Co nie oznacza, że nic się nie dzieje, wręcz przeciwnie. Powieść ma wiele wątków, które splatają się ze sobą.
Pewnie nie zaskoczę nikogo, jeśli napiszę, że powieść ma bardzo plastyczny język. Opisy są długie, barwne, działające na wyobraźnię, jest to jeden z mocniejszych atutów tej książki. Nie jestem ani pierwszą ani ostatnią osobą, która zwróciła na to uwagę. Fabuła jest oryginalna, wśród mody na powieści YA/NA sięganie do starych wierzeń, zwłaszcza, tych bliskich nam słowiańskich jest miłą odmianą i powiewem świeżości, którego potrzebują czytelnicy.

Bohaterowie są barwni każdy ma swoje zalety, wady, osobowość. Na uwagę zasługuje przede wszystkim główna bohaterka. Nie jest pięknością, ale jej wygląd przyciąga wzrok. Jest przyjazna dla stworzeń niewidocznych dla innych, przyjaźni się z rusałką, uczy się od domowych duszków, dba o tych, którzy są od niej zależni. Charakteryzuje ją wewnętrzna siła, charyzmatyczna osobowość i upór, który odstrasza mężczyzn o słabszej woli. Nie odpowiada jej rola jaką mają kobiety we współczesnym jej świecie, chciałaby móc decydować o sobie, podróżować. Jest nietuzinkową postacią.
Osobiście bardzo polubiłam starszego brata Wasi, Aloszę. Tę dwójkę łączy więź, pewnie dlatego, że są sobie najbliżsi wiekiem, nie można nie zauważyć troski jaką Lioszka otacza Wasilisę.

Myślę, że napisałam o tej książce wszystko co chciałam, teraz kolej, żeby zabrali się za nią niezdecydowani :) . Za możliwość jej przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

"Odziedziczyłam tylko trochę jej mocy (...) Moja córka jednak dostanie jej więcej.
-I to jest wystarczający powód, żeby osierocić pozostałą czwórkę?
Marina spuściła wzrok na podołek.
-Ja... nie... Tak. Jeśli będzie trzeba."

Marina jest córką księcia Iwana Kality, a także co bardziej ciekawe, tajemniczej kobiety, która przybyła znikąd na dwór i oczarowała Wielkiego Księcia....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zakończenie epickiego (wśród romansów historycznych) cyklu a ja nie wiem co myśleć.
Historia Lyona i Olvii była wspominana co najmniej kilka razy na książkę w poprzednich tomach. Powstała tak wielka legenda, że... autorka nie dała rady jej sprostać (pewnie nikogo nie zaskoczyłam).

Wszyscy wiemy o co chodzi, ale i tak napiszę, krótkie streszczenie, bo cóż byłaby to za recenzja?
Otóż jak wiadomo w każdym pokoleniu ktoś z rodziny Eversea łamie serce komuś z rodziny Redmondów lub na odwrót. W tym wypadku padło na Lyona Redmonda i Olivię Eversea. Młodzi zakochali się w sobie, po czym Lyon zniknął w tajemniczych okolicznościach, a Olivia zamknęła się w sobie i zaczęła odprawiać z kwitkiem wszystkich zalotników. Lecz po latach zdecydowała, że z samotnością koniec, postanawia wyjść za mąż za pewnego wicehrabiego, o czym oczywiście dowiaduje się nasz główny bohater i postanawia temu zapobiec.

[Uwaga, możliwe spojlery]

Język i styl jak to u Long, dość lekki, zabawny. Autorka wydarzenia teraźniejsze przeplata z przeszłością, pokazuje jak rozwija się miłość młodych.
Największym moim zarzutem jest monotonia. Wydarzenia z przeszłości są oczywiste, natomiast w teraźniejszości ponowne zapoznawanie się Olivii i Lyona jest po prostu nudne. Ona sama jest niezmiernie irytująca i głupio uparta. Oczywiste nieporozumienie było na siłę.
Dopiero końcówka przypadła mi bardziej do gustu. Końcowa scena w kościele bardzo dramatyczna, ale dała radę. Nie wiem czemu, ale chyba najbardziej z całej książki poruszyły mnie ostatnie akapity o niespełnionej miłości Isaiaha Redmonda. Jakaś sentymentalna jestem.
Co do epilogu... Sam fakt, że dwoje zupełnie nieznanych sobie ludzi odbywają tak długą i prywatną rozmowę wydaje mi się dziwny, ale...
Z jednej strony to miłe, że autorka pokusiła się o tak szczegółowe rozpisanie losów bohaterów, chociaż nie napisała nawet słówka na temat markiza Drydena, a wspomniała nawet o Gideonie Cole'u z innej książki("Złodziejka serc"). Z drugiej dość niewiarygodne, że każdemu z tej rodziny udało się odnieść tak wielki sukces, że są znani po chyba prawie dwustu latach. Poza tym Long opisując te wszystkie rzeczy zwróciła uwagę na śmiertelność bohaterów. Do tej pory, gdy kończyłam romans, wiedziałam, że skończył się szczęśliwie, ewentualnie wiedziałam, że kilku, kilkunastu latach bohaterom nadal się układa i ile mają dzieci.
W "Miłości niezwyciężonej" też to wiemy, ale jednocześnie wysuwa się przykra prawda o przemijaniu. Nie są to rzeczy, które chcę roztrząsać w literaturze, która ma mnie oderwać od takich problemów, przecież wiemy, że bohaterzy książek są wiecznie młodzi, wiecznie piękni, do tego bogaci(przynajmniej na końcu książki) i inteligentni.

Podsumowując "Miłość niezwyciężona" nie jest idealnym i porywającym zakończeniem cyklu, ale czyta się przyjemnie, jakoś dopina całość. Zostaje żal, że to koniec jednego z bardziej znanych cykli romansów. Ale wszystko kiedyś się kończy jak wiadomo.
Nie planowałam pisania tej recenzji, ale po podzieleniu się moimi odczuciami jest mi lżej :)

Zakończenie epickiego (wśród romansów historycznych) cyklu a ja nie wiem co myśleć.
Historia Lyona i Olvii była wspominana co najmniej kilka razy na książkę w poprzednich tomach. Powstała tak wielka legenda, że... autorka nie dała rady jej sprostać (pewnie nikogo nie zaskoczyłam).

Wszyscy wiemy o co chodzi, ale i tak napiszę, krótkie streszczenie, bo cóż byłaby to za...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Po cudownie śmiesznej "Awarii małżeńskiej" z Sochą i wzruszającym "Po prostu bądź" weszłam do biblioteki i poprosiłam panią bibliotekarkę o jakąś powieść Witkiewicz. Na półce nie było prawie żadnej jej książki, wszystkie wypożyczone, więc wzięłam co zostało, mimo że opis nie zachęcał, okładka tym bardziej.
Krótko i węzłowato: miała być zabawna i inteligentna powieść, wyszło infantylne i nieśmieszne... coś.
Bohaterowie chyba w założeniu mieli być realni, ale wzbudzający sympatię, wyszli dziecinni. Oprócz tego denerwowała mnie konstrukcja opisów, które w założeniu miały być śmieszne, a w praktyce wyszło inaczej.
Cieszę się, że nie jest to moja moja pierwsza książka Witkiewicz, bo po "Milaczku", oraz tylko trochę lepszej "Pracowni dobrych myśli" niechybnie bym zrezygnowała z kolejnych książek autorki. Ale wiem, że ma też świetne powieści toteż nie zniechęcam się i szukam dalej.

Po cudownie śmiesznej "Awarii małżeńskiej" z Sochą i wzruszającym "Po prostu bądź" weszłam do biblioteki i poprosiłam panią bibliotekarkę o jakąś powieść Witkiewicz. Na półce nie było prawie żadnej jej książki, wszystkie wypożyczone, więc wzięłam co zostało, mimo że opis nie zachęcał, okładka tym bardziej.
Krótko i węzłowato: miała być zabawna i inteligentna powieść, wyszło...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niniejsze wypociny, zwane roboczo recenzją są podsumowaniem dwóch książek. A także okazją by wylać z siebie trochę żalów i straconych nadziei.

Na okładce tej książki ( a także poprzedniej części) powinno znajdować się ostrzeżenie, że jej czytanie może grozić atakiem cukrzycy. Poważnie, nie żartuje. Chyba nigdy nie spotkałam się z książką tak bardzo polukrowaną. Tym bardziej żałuję, że jest słaba, bo od dawna chciałam ją przeczytać i wiązałam z nią spore nadzieje. Na dodatek, po "Chłopaku, który..." była to moja ostatnia szansa dla tej autorki.
Zarówno pierwsza jak i druga część jest o niczym. Anna to Mary Sue, bohaterka bez wad, poza tym, że non stop odrzucała Ashtona (po tym jak zaakceptowała go po godzinie znajomości, mimo że wcześniej regularnie odtrącała wszystkich próbujących jej pomóc). Piękna, mądra, ładna, utalentowana, wysportowana, inteligentna, lojalna, współczująca, poświęca się dla miłości... Wszyscy mężczyźni na nią lecą, a przyjaciele Ashtona zazdroszczą mu takiej dziewczyny. Poza tym, czy wspominałam już, że jest ładna? Tak? to chodźmy dalej.
Ashton to Gary Stu. Przystojny, wysportowany, inteligenty, mądry, ma poczucie humoru, kocha Annę, jest lojalny wobec przyjaciół, każda dziewczyna się za nim ogląda, pobił pięć z sześciu uczelnianych rekordów. Ashton jest takim dobrym agentem, że w drużynie, która ochrania Annę to on jest szefem, mimo że są tam mężczyźni starsi i bardziej doświadczeni od niego. Ale co ja tam wiem.
Poza tym kocha Annę. I to tak bardzo, że godzina bez niej, wydaje mu się udręką, której nie chce powtarzać. Cytat:
"Półtorej godziny później miałam wszystko, czego potrzebowałam.(...) Gdy weszłam do mieszkania, Ashton natychmiast mocno mnie przytulił; zaśmiałam się i objęłam go, a gdy podniósł mnie z podłogi, żeby się nie pochylać, moje nogi natychmiast owinęły się wokół jego pasa. Usiadł ze mną na kanapie, a ja nie chciałam go puszczać. Dziwnie się czułam, gdy go ze mną nie było; tęskniłam go tak bardzo, że aż mnie to zaskakiwało (...)
-Tęskniłem za tobą –wyszeptał. (...)
–Ja też za tobą tęskniłam –przyznałam."
Czy tylko mi wydaje się dziwne, że dwoje ludzie, którzy przebywają ze sobą non stop przez kilka miesięcy nie mogą wytrzymać bez siebie półtorej godziny?

Chciałabym ponarzekać trochę na innych bohaterów, fabułę, cokolwiek. Ale w sumie nie ma na co. Inne postacie przewijają się co parę stron, jako delikatne tło dla głównych bohaterów. A w książce nic się nie dzieje. No może pod koniec, akcja lekko rusza, ale nie trwa to znowu zbyt długo, nie jest też interesująco poprowadzone. Przez 90% książki mamy opisy zajebistości głównych bohaterów, ich pocałunków, scen miłosnych i sukcesów. Bo porażek przecież odnosić nie mogli.

Nie mogę też nie wspomnieć, że polski wydawca sztucznie podzielił książkę na dwie części, podczas gdy z tego co widzę, w Stanach Nic do stracenia jest jedną książką.
Jest to jedna z tych książek, gdzie skaczę z radości, że w końcu zakończyłam ten koszmar i mogę ruszyć dalej! A Kirsty Moseley już nie tknę.

Niniejsze wypociny, zwane roboczo recenzją są podsumowaniem dwóch książek. A także okazją by wylać z siebie trochę żalów i straconych nadziei.

Na okładce tej książki ( a także poprzedniej części) powinno znajdować się ostrzeżenie, że jej czytanie może grozić atakiem cukrzycy. Poważnie, nie żartuje. Chyba nigdy nie spotkałam się z książką tak bardzo polukrowaną. Tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sama po "Klucze" raczej bym nie sięgnęła. Okładka, według mnie paskudna, kojarzy mi się z kiepską powieścią fantasy, opis też nie zachęcał, ot książka jakich wiele. Jednak Pani Bibliotekarka chciała poznać opinie osoby z grupy wiekowej do której docelowo skierowana jest ta książka, więc koniec końców z biblioteki wyszłam obładowana jak juczny muł, z "Kluczami" w torbie.

To teraz parę słów o książce. Podzielona jest na rozdziały, które z kolei są podzielone na takie "podrozdziały" - momenty z życia bohatera, powiązane ze sobą i ułożone chronologicznie. Czyli zwykła książka, z taką różnicą, wydarzenia mają tytuły. Pisana prostym językiem, szybko się czyta. Nie jest specjalnie dynamiczna, zresztą akcji nie powinno oczekiwać się po powieści obyczajowej. Dominują dialogi i myśli głównego bohatera, nie ma zbędnych opisów.

Adam jest uczniem klasy maturalnej. Jak na swój wiek jest niesłychanie wrażliwy na emocje, ale też cyniczny. Kilka słów o bohaterze. Mieszka z mamą. Jest przystojny. Flirtuje z kilkoma dziewczynami naraz. Przyjaźni się z prymusem. Jest lubiany, lecz nie angażuje się mocno w życie klasy (czytaj nie jest klasowym wodzirejem). Z pozoru chłopak jakich wielu, ale czy na pewno?

Z jednej strony Adam wzbudza sympatię, choć często miałam ochotę zdzielić go, za jego zachowanie wobec matki, dziewczyn, czy nawet babci. Jednak zaraz nachodziła refleksja: "Czy ty nie zachowujesz się często podobnie?". Czytałam dalej. Przemyślenia Adama dawały do myślenia, te na temat dziewczyn również, bo mimo że Adam ranił dziewczyny, to one lgnęły do niego. Czy naprawdę takie jesteśmy? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi.
Autor jednocześnie porusza wpływ dzieciństwa na późniejsze życie, zwraca uwagę jak ważny jest męski wzorzec, zwłaszcza w życiu chłopca, ukazuje też, nieco toksyczną według mnie relację matka-córka.
Na początku moje odczucia co do bohatera były ambiwalentne, w kierunku tych negatywnych. Jednak książka zaciekawiła mnie na tyle, że kontynuowałam i nie żałuję! Im dalej, tym lepiej. Zwłaszcza końcówka przypadła mi do gustu. Nawet Adama polubiłam.

Nie należy oceniać książki po okładce, "Klucze" to idealne potwierdzenie tej tezy, bowiem kiczowata oprawa skrywa naprawdę ciekawe wnętrze. Książka ukazuje raczej mało spotykany w tym gatunku, męski punkt widzenia. Debiut Adama Langa to przyjemna powieść, momentami zabawna, ale często też dająca do myślenia.

Mimo że naprawdę nie lubię banalnych prawd, to ten cytat zapadł mi w pamięć:
"-Kiedyś cię lubiłem, a teraz działasz mi na nerwy. I skąd ty się taka "mundra" wzięłaś, smarkulo jedna?
-Każdy jest ekspertem od życie, tyle że wyłącznie od cudzego."

Sama po "Klucze" raczej bym nie sięgnęła. Okładka, według mnie paskudna, kojarzy mi się z kiepską powieścią fantasy, opis też nie zachęcał, ot książka jakich wiele. Jednak Pani Bibliotekarka chciała poznać opinie osoby z grupy wiekowej do której docelowo skierowana jest ta książka, więc koniec końców z biblioteki wyszłam obładowana jak juczny muł, z "Kluczami" w torbie.

To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kolejna świetna książka Kerstin Gier!

Silver mieszka w domu Ernesta od kilku miesięcy. Dogaduje się z nową rodziną, ma przystojnego chłopaka, z którym spędza czas we śnie i na jawie, a Anabel siedzi zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Nawet paplaniny Persefony stają się bardziej znośne. Po prostu żyć nie umierać! Ale jak wiadomo sielanka nie trwa wiecznie i życie Silver zaczyna się rozsypywać jak ten domek z kart. Secrecy napisze coś co sprawi, że Mię i Silver znienawidzi cała szkoła, Henry stanie się zbyt tajemniczy, na dodatek na korytarzu pojawił się jakiś dziwnie gadający facet, a Mia zaczyna lunatykować.

Książka jest naprawdę świetna! Kerstin Gier prawie nigdy nie zawodzi! Jej bohaterowie są zawsze barwni i realni, akcja jest wyważona, a wątek romantyczny jest obecny, ale nie dominuje książki. Do tego humor i charakterystyczny styl.
Bardzo podoba mi się postać Mii, w pewnym momencie chciałam, żeby to ona była główną bohaterką, albo żeby Silver przejęła pewne jej cechy :)
Henry w tym tomie rozczarował mnie słowami na stronie 249. W tym momencie bardzo chciałam przyłożyć mu czymś w głowę. Mam nadzieję, że w kolejnej części odszczeka te słowa.
Oczywiście nadal myślę, kto jest Secrecy.
Z niecierpliwością oczekuję wydania trzeciej części, będzie moja :) !

Kolejna świetna książka Kerstin Gier!

Silver mieszka w domu Ernesta od kilku miesięcy. Dogaduje się z nową rodziną, ma przystojnego chłopaka, z którym spędza czas we śnie i na jawie, a Anabel siedzi zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Nawet paplaniny Persefony stają się bardziej znośne. Po prostu żyć nie umierać! Ale jak wiadomo sielanka nie trwa wiecznie i życie Silver...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Zawsze uwielbiałam książki Quinn. Jej nazwisko było dla mnie synonimem przyjemnej, ciepłej zabawnej historii, ale z odpowiednią dozą dramatu.
"Jeden pocałunek" to już kolejne rozczarowanie twórczością Quinn (po "Sekretach małżeństwa")

Billie i George to sąsiedzi od pokoleń, jednak nigdy za sobą nie przepadali. On, dziedzic tytułu, był izolowany (jednak według mnie sam się izolował, a nie był izolowany) od rodzeństwa i innych dzieci. Ona, chłopczyca potrafiła swoim urokiem zjednać prawie każdego (z wyjątkiem George'a oczywiście).
Pewnego dnia Billie ląduje na dachu z ranną kostką i niewdzięcznym kotem. Z opresji próbuje uratować ją George, zawsze dżentelmen, gdyż gdyby nie ta cecha, istnieje możliwość, że po prostu zostawiłby dziewczynę samą. Kończy się na tym, że pechową parę ratuje Edward, brat George'a i ulubieniec Billie. Po kilkukilometrowym marszu z bohaterką w ramionach, nawiązuje się między nimi porozumienie, na dodatek rzucona zostaje uwaga, że Billie i George to dobrana para...

Historia oczywiście schematyczna, ale myślę, że odpowiednio napisana, obroniłaby się. Tu jest jednak pies pogrzebany, bo dobrze napisana nie jest.
Prawie nie ma akcji, zero przeszkód, problemów. Bohaterowie są nudni, zarówno pierwszoplanowi, jak i drugoplanowi.
Billie to kobieta pełna uroku osobistego, ale niezręczna towarzysko. Woli bryczesy od sukienek, niemal samodzielnie zarządza majątkiem, choć wie, że w przeszłości przejmie go jej młodszy brat. Z niewiadomych przyczyn (chyba z racji sąsiedztwa) uważa, że poślubi któregoś z braci Rokesby, mimo że nie czuje romantycznych uczuć do Andrew czy Edwarda, pomińmy jednak czternastoletniego Nicholasa.
George to dżentelmen przed trzydziestką, świadom odpowiedzialności jaka na nim ciąży. Zazdrości braciom, że walczą i są pożyteczni, gdy on jest zbyt cenny, aby iść na wojnę. Zredukowany do gbura, który czasem powie Billie coś miłego.
Rozwój miłości kiepsko poprowadzony, humor jest wymuszony, akcji brak.

Mam wrażenie, że Julia Quinn ostatnio pisze już tylko dla pieniędzy, kiedyś miały w sobie coś szczególnego, mimo że oklepane chciało się je czytać. Mimo to będę czytać kolejne jej książki, mam nadzieję, że przestanie pisać pod presją :)

Zawsze uwielbiałam książki Quinn. Jej nazwisko było dla mnie synonimem przyjemnej, ciepłej zabawnej historii, ale z odpowiednią dozą dramatu.
"Jeden pocałunek" to już kolejne rozczarowanie twórczością Quinn (po "Sekretach małżeństwa")

Billie i George to sąsiedzi od pokoleń, jednak nigdy za sobą nie przepadali. On, dziedzic tytułu, był izolowany (jednak według mnie sam się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kerstin Gier pokochałam dzięki "Trylogii Czasu", potem było rozczarowujące "Z deszczu pod rynnę". Jednak kiedy w nowościach w bibliotece zobaczyłam "Silver", od razu złapałam i czym prędzej zaczęłam czytać.

Liv razem z siostrą Mią to prawdziwe weteranki, jeśli chodzi o "zaczynanie wszystkiego od nowa". Teraz razem z mamą i nianią mają zamieszkać w wymarzonym domku na wsi, jednak na miejscu okazuje się, że wiejski domek legł w gruzach jak ten z kart. W szkole Liv spotyka grupkę chłopaków z którymi dzieli również sny...

Kerstin Gier jak zwykle zachwyca zabawnym i lekkim piórem. Powieść wciąga i nie można się od niej oderwać! Obawiałam się zbytniego podobieństwa do Trylogii Czasu, ale na szczęście tylko bohaterowie tylko lekko, leciutko przypominają mi trzpiotowatą Gwen i tajemniczego Gideona (chyba, że ja na siłę doszukuję się podobieństwa ;) ). Do tego mamy sporo barwnych postaci jak np. siostra Liv, Mia, czy opiekunka Lottie. Plusem jest oryginalne podejście do snów i sennej rzeczywistości. Akcja nie pędzi w szalonym galopie, tajemnice stopniowo budują napięcie. Dopiero pod koniec przyspiesza, ale nie jest to absolutnie wada.

Książkę pochłonęłam w niecałą dobę, i już czekam aż dorwę się do następnej części :)

Kerstin Gier pokochałam dzięki "Trylogii Czasu", potem było rozczarowujące "Z deszczu pod rynnę". Jednak kiedy w nowościach w bibliotece zobaczyłam "Silver", od razu złapałam i czym prędzej zaczęłam czytać.

Liv razem z siostrą Mią to prawdziwe weteranki, jeśli chodzi o "zaczynanie wszystkiego od nowa". Teraz razem z mamą i nianią mają zamieszkać w wymarzonym domku na wsi,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

R

R

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sądzę, że czytałoby się ją dużo lepiej gdyby Iwan nie był takim nieczułym, tępym bucem. Mimo to raczej będę miło wspominać ten romans :)

Sądzę, że czytałoby się ją dużo lepiej gdyby Iwan nie był takim nieczułym, tępym bucem. Mimo to raczej będę miło wspominać ten romans :)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Cała seria jest według mnie genialna, ale ostatnia część najlepsza. Akcja naprawdę gna tutaj. Nie mogłam się powstrzymać od czytania, a gdy już musiałam przestać, to książkę odkładałam niemal siłą. Jest tutaj cała masa barwnych postaci, każda zapada w pamięć. Atutem jest narracja, autor każdemu bohaterowi poświęca kilka stron, a następnie przeskakuje do kolejnego, co sprawia, że napięcie jest niemalże nie do wytrzymania. Opisy są ciekawe, przemawiają do wyobraźni i nie zanudzają. Autor pozostawia otwarte zakończenie, dzięki czemu możemy sobie wyobrażać co dzieje się później z bohaterami.
Bardzo zżyłam się z bohaterami i żałuję, że to już koniec. Parabellum będę ciepło wspominać, a także żywić cichą nadzieję, że Remigiusz Mróz zdecyduje się dokończyć historię.

Cała seria jest według mnie genialna, ale ostatnia część najlepsza. Akcja naprawdę gna tutaj. Nie mogłam się powstrzymać od czytania, a gdy już musiałam przestać, to książkę odkładałam niemal siłą. Jest tutaj cała masa barwnych postaci, każda zapada w pamięć. Atutem jest narracja, autor każdemu bohaterowi poświęca kilka stron, a następnie przeskakuje do kolejnego, co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O tej książce słyszałam już dawno, ale nie zainteresowałam się nią. Dopiero gdy zobaczyłam polską okładkę stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Gdy tylko wypatrzyłam ją w bibliotece, wzięłam się za jej czytanie.
Nie oczekiwałam po niej wiele. I nie dostałam więcej niż się spodziewałam. Czytałam opinię, że książka jest przesłodzona, jednak nie spodziewałam się, że aż tak. Czytając co stronę opis cudowności Liama, pocałunków itd. można było dostać cukrzycy. Jednak co parę stron trafiał się smaczek, który sprawiał, że czytałam dalej.
Książka nie wyróżniająca się w swoim gatunku, ale uprzyjemniająca wieczór.

O tej książce słyszałam już dawno, ale nie zainteresowałam się nią. Dopiero gdy zobaczyłam polską okładkę stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Gdy tylko wypatrzyłam ją w bibliotece, wzięłam się za jej czytanie.
Nie oczekiwałam po niej wiele. I nie dostałam więcej niż się spodziewałam. Czytałam opinię, że książka jest przesłodzona, jednak nie spodziewałam się, że aż tak....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Cudowna, poruszająca książka! Momentami zabawna, momentami wzruszająca, nierzadko gorzka, taka jak życie. Pierwsza książka przy której uroniłam łzę. Zachwycająca, ale nie wiem czy dam radę ją jeszcze raz przeczytać, niesie ogromny ładunek emocjonalny. Rozdarła moje serce na milion kawałków.

Cudowna, poruszająca książka! Momentami zabawna, momentami wzruszająca, nierzadko gorzka, taka jak życie. Pierwsza książka przy której uroniłam łzę. Zachwycająca, ale nie wiem czy dam radę ją jeszcze raz przeczytać, niesie ogromny ładunek emocjonalny. Rozdarła moje serce na milion kawałków.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Do książek pani Miszczuk mam pewien sentyment. Gdy po raz pierwszy przeczytałam zapowiedzi "Szeptuchy" stwierdziłam, że muszę ją mieć. Z utęsknieniem wyczekiwałam dnia, gdy znalazła się na mojej półce, aż w końcu stało się.

Gosława Brzózka jest absolwentką uniwersytetu medycznego, jednak od wymarzonej pracy lekarki dzieli ją rok stażu u wiejskiej szeptuchy. Może nie byłoby bo takim problemem, gdyby nie to, że Gosia nie wierzy w gusła, bogów, panicznie boi się kleszczy i w ogóle z naturą jej nie po drodze.
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Jarogniewa okazuje się być po prostu przedsiębiorczą kobietą, a nie podstarzałą babą, zaś staż uprzyjemnia przystojny praktykant u lokalnego kapłana, Mieszko. Sielanka trwa do czasu, gdy bogowie upominają się o Gosławę...

Na pewno plusem jest oryginalny pomysł - alternatywna rzeczywistość Polski. Do tego bohaterowie: nieco przewrażliwiona (na punkcie wszystkiego), ale sympatyczna Gosia, enigmatyczny Mieszko, zwariowana przyjaciółka Sława, Jaga, której nie potrafię określić jednym słowem i cała gama słowiańskich stworów.
Fabuła poprowadzona w ciekawy, nie tak strasznie przewidywalny sposób (co jest chyba głównym problemem wielu książek).
Większych zastrzeżeń do "Szeptuchy" nie mam. Jeśli nie liczyć tego, w jakim momencie autorka skończyła książkę, będzie ciężko wytrzymać do następnej części.

No i oczywiście solidna dawka humoru :)
"Gdy wysiadałam pod chatą szeptuchy, Radek złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w mój dekolt.
-Do zobaczenia na biesiadzie - pożegnał się czule z moimi piersiami."

Do książek pani Miszczuk mam pewien sentyment. Gdy po raz pierwszy przeczytałam zapowiedzi "Szeptuchy" stwierdziłam, że muszę ją mieć. Z utęsknieniem wyczekiwałam dnia, gdy znalazła się na mojej półce, aż w końcu stało się.

Gosława Brzózka jest absolwentką uniwersytetu medycznego, jednak od wymarzonej pracy lekarki dzieli ją rok stażu u wiejskiej szeptuchy. Może nie byłoby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Ugly love" to moje drugie podejście do twórczości Colleen Hoover. Pierwsza czytana przeze mnie książka jej autorstwa "Maybe Someday" zraziła mnie do siebie poprzez głównych bohaterów. Siedząc w szpitalnej poczekalni nie miałam ze sobą czytanej akurat "Szeptuchy" postanowiłam zabrać się za książkę, która wpadła mi wcześniej w oko. Jak było z Ugly love?

Pierwsze co mnie zachęciło do przeczytania tej książki to opis. Mamy tu młodą kobietę, która chce mężczyzny, który by jej nie ograniczał, oraz mężczyznę, który chce kobietę bez miłości.

Pomysł na książkę spodobał mi się. Lubię motyw friends with benefits, a także wszelkie układy [pozornie] bez zaangażowania. Lubię obserwować rozwijające się uczucie, pierwsze łamanie zasad, pomoc w potrzebie, pocieszanie itp.

Czy książka spełniła moje oczekiwania?
I tak, i nie.
Autorka zawarła w powieści te elementy, które lubię, natomiast znowu nie do końca przypadli mi do gustu bohaterowie, choć jest już znacznie lepiej niż w "Maybe someday".
Tate w sumie od początku zdaje sobie sprawę, że nie da rady w tym układzie nie zaangażować się, jednak wchodzi to. Ok, nie oceniam. Jednak potem, gdy Miles zachował się okropnie, ona nadal "walczy" o niego. Teraz już oceniam. I to negatywnie.
Miles natomiast obsesyjnie broni swojej przeszłości i prywatności. Za niewłaściwe uznaje nawet pytanie o rodzeństwo. Przez całą książkę nie dowiadujemy się o nim w sumie niczego. Przyjdzie, popieprzy (jak samo to określił: "To właśnie robimy, Tate. Pieprzymy się") i pójdzie, okazjonalnie wykonując drobne gesty rozmiękczające główną bohaterkę i dające jej nadzieje (Miałeś tego nie robić, Miles!)
Jednak, żeby nie wydawał się takim bucem, autorka równolegle prowadzi opowiadanie o jego przeszłości, opisuje to co sprawiło, że jest jaki jest. Miles w tym opowiadaniu wydawał mi się jednak niewiarygodny, nie sądzę, aby w taki sposób myślał nastolatek (nawet jeśli był zakochany).
Pomijając brak dumy Tate, i gburowatość Milesa ci bohaterowie bardziej przypadli mi do gustu niż Ridge i Sydney.

Żałuję również, że autorka tak pobieżnie potraktowała pracę głównych bohaterów, które przecież były ich pasjami. Jedyne co dostajemy to: "właśnie wróciłam z dwunastogodzinnego dyżuru", "Miles właśnie wrócił z lotu", "byłam ubrana w pielęgniarski strój", "Miles miał mundur pilota".
Jeśli zaś chodzi o styl i język książki, to nie mam większych zastrzeżeń.

Podsumowując "Ugly love" nie jest złą książką, choć nie porwało mnie jak innych czytelniczek.Dam jednak szansę, na półce już czeka zakupiona sporo wcześniej "Pułapka uczuć", chyba już ostatnia szansa żeby mnie zachwycić :)

"Ugly love" to moje drugie podejście do twórczości Colleen Hoover. Pierwsza czytana przeze mnie książka jej autorstwa "Maybe Someday" zraziła mnie do siebie poprzez głównych bohaterów. Siedząc w szpitalnej poczekalni nie miałam ze sobą czytanej akurat "Szeptuchy" postanowiłam zabrać się za książkę, która wpadła mi wcześniej w oko. Jak było z Ugly love?

Pierwsze co mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Kończąc trzecią część od razu rzuciłam się na poszukiwania następnej. Nie spodziewałam się, że trzecia część przygód Oli tak bardzo mi się spodoba.

Po demonicznych doświadczeniach Ola rozwija swój biznes z Ottem i wiedzie szczęśliwe małżeńskie życie z Irgą. Sielanka jednak nie trwa wiecznie, gdyż pewien Mistrz Artefaktów postanowił zmonopolizować rynek, rujnując konkurencję. Na domiar złego nekromanta postanawia... rzucić Olę! Całkowicie i nieodwołalnie, zabierając pierścionek. Ola i Otto za pracą jadą do stolicy.

Kocham te serię. Naprawdę kocham, miłością czystą, piękna i nieskalaną. Razem z Olą płakałam i śmiałam się. Cierpiałam, gdy ona się rozwodziła. Po prostu przeżywałam wszystko razem z nią!

Naprawdę chciałabym napisać o tej książce coś ciekawego, ale pomimo, tego, że skończyłam ją trzy dni temu, nadal ogarniają mnie zbyt silne emocje :)
Dlatego też kibicuję autorce i czekam na dalsze tomy!

Kończąc trzecią część od razu rzuciłam się na poszukiwania następnej. Nie spodziewałam się, że trzecia część przygód Oli tak bardzo mi się spodoba.

Po demonicznych doświadczeniach Ola rozwija swój biznes z Ottem i wiedzie szczęśliwe małżeńskie życie z Irgą. Sielanka jednak nie trwa wiecznie, gdyż pewien Mistrz Artefaktów postanowił zmonopolizować rynek, rujnując...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Znaleziona pod choinką, czekała na swoje "pięć minut".

Dagmar Różyk seryjny uwodziciel, kobieciarz, bawidamek, casanova i rozpustnik, a także genialny dyrektor kreatywny zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie. Na czele listy podejrzanych plasuje się jego sekretarka Monika. Dziewczyna wie więcej niż się przyznaje, jednak postanawia sama rozwiązać zagadkę.

"– Czyli państwo się znają – podsumował krótko Piotrkowski. – Młody człowieku, panna Kapuśnik twierdzi, że spotykacie się od czasu do czasu i razem uprawiacie sport. – Jego ton nie pozostawiał wątpliwości, jaki rodzaj sportu ma na myśli."

To kolejna powieść Rudnickiej w której się zakochałam!
Monika to młoda, bystra dziewczyna o żelaznym kręgosłupie moralnym. Przeszła przemianę z szarej myszki do lwicy, jednak nadal wierna jest swoim zasadom.
Reszta bohaterów jest równie urzekająca, oprócz wspomnianego już Różka, mamy świeżego idealistę-funkcjonariusza Mateusza, trzech opiekuńczych braci i tatka toczącego boje z ciotką.
Teraźniejszość jest przeplatana z wydarzeniami z przeszłości dzięki czemu mamy okazje obserwować przemianę Moniki oraz jej relacje z szefem.

Książka pozostawia pewien niedosyt, mam nadzieję, że Autorka pokusi się o drugą część :)

"Może zapomnieć o strachu, w którym żył od lat, podobnie jak Hania i Zosia. Może nawet ułoży sobie życie. Tak normalnie, zwyczajnie. Z jedną kobietą... Z tą samą kobietą?! Panika niemal pozbawiła go tchu.
O nie! Wszystko dobre, co się dobrze kończy, ale nie można wpadać ze skrajności w skrajność."

Znaleziona pod choinką, czekała na swoje "pięć minut".

Dagmar Różyk seryjny uwodziciel, kobieciarz, bawidamek, casanova i rozpustnik, a także genialny dyrektor kreatywny zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie. Na czele listy podejrzanych plasuje się jego sekretarka Monika. Dziewczyna wie więcej niż się przyznaje, jednak postanawia sama rozwiązać zagadkę.

"– Czyli...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Po tą książkę sięgnęłam, gdy moja mama po raz kolejny oglądała ekranizacje. Jako, że dobrze się zapowiadało, przy wypożyczyłam ją najbliższej wizycie w bibliotece.

Hrabia Wentzel Croy-Dulmen nienawidzi wszystkiego co polskie mimo, że sam jest półkrwi Polakiem. Uporczywie odcina się od swoich korzeni, do czasu, gdy poznaje piękną Jadwigę Chrząstkowską. Wentzel zakłada się z przyjaciółmi, że zdobędzie pannę zimną jak lód. Aby tego dokonać hrabia będzie musiał przejść długą drogę.

"— Zrobiłbyś to samo! — przerwała zapalając się coraz mocniej. — Każdy z was taki. Znam ja was. Cierpiałam całe życie za to, żem córce mojej pozwoliła zrobić mezalians."

Oprócz wątku miłosnego bardzo wyraźnie zaznaczony jest motyw patriotyczny oraz kulturowy.
Książka pisana lekko archaiczny język(wiadomo pisana pod koniec XIX w.), jednak posiadający swój urok, nie jest ciężko go zrozumieć jak w niektórych starszych książkach. Zawiera kilka odniesień do mitologii, można też poznać trochę niemieckich słówek czy francuskich wyrażeń :) Bardzo podobały mi się opisy oddające klimat XIX-wiecznego Berlina i polskiej wsi, krótkie jednak działające na wyobraźnię. Książka zawiera wiele dialogów co również wpływa na to, że czyta się ją przyjemnie.
Bardzo polubiłam bohaterów, szczególnie do gustu przypadła mi wiecznie zrzędząca pani Tekla.

"Tego tylko trzeba było pani Tekli. Zaczęła wyliczać usterki zakochanego, upajając się melodią własnego gderania".

Nie spodziewałam się, że tak bardzo spodoba mi się ta książka, na początku czytałam ją trochę z przymusu, powiedziałam, że przeczytam, to przeczytam, jednak szybko przepadłam :)
Na koniec mała uwaga: po części po książkę sięgnęłam pod wpływem filmu, jednak on nie dorasta książce do pięt. Bardzo powierzchownie potraktował wątek patriotyczny i przemianę Wacława, zrobił się taki zwykły romans, ale pierwowzór naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył :)

Po tą książkę sięgnęłam, gdy moja mama po raz kolejny oglądała ekranizacje. Jako, że dobrze się zapowiadało, przy wypożyczyłam ją najbliższej wizycie w bibliotece.

Hrabia Wentzel Croy-Dulmen nienawidzi wszystkiego co polskie mimo, że sam jest półkrwi Polakiem. Uporczywie odcina się od swoich korzeni, do czasu, gdy poznaje piękną Jadwigę Chrząstkowską. Wentzel zakłada się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to