Klucz do konwencji, czyli schematy w kryminałach
Współczesne kryminały – kochać czy nienawidzić? Fabularne schematy w książkach potrafią wywoływać skrajne emocje. Zresztą, zastanówcie się sami. Jeśli jest w opowieści detektyw, stróż prawa, policjant – to bardzo często z bolesną, pogmatwaną przeszłością. Kobieta musi być albo fatalna, albo tragiczna, a nawet w średniej wielkości miasteczku zawsze znajdzie się jakiś seryjny morderca. Tak sobie myślę, że największa siła kryminałów może być też ich największą słabością. Tym chyba jest właśnie przewidywalność konwencji. Ale co to właściwie znaczy?
Wzór zbrodni – mistrzowie kamuflażu
Kryminał to gatunek powieści, której fabuła jest skoncentrowana wokół zbrodni, a najważniejsze działania kluczowych bohaterów wiążą się z odkryciem tajemnicy. Oczywiście, trochę w tym wszystkim generalizuję. Specjaliści od literatury potrafią przecież tak namieszać w intrydze, aby co kilka rozdziałów zmieniali się główni podejrzani, także motywy i ogólny wzór zbrodni, jak również modus operandi złoczyńcy. Wydaje się, że twórcy kryminałów – choćby Marek Krajewski, Wojciech Chmielarz, Camilla Läckberg czy Harlan Coben – mogą w tym wszystkim uchodzić za prawdziwych mistrzów kamuflażu oraz iluzji. Potrafią wodzić czytelnika za nos, po cichu szeptać potencjalne wskazówki, a ostatecznie i tak najczęściej prowadza nas na zły trop. I może o to w tym wszystkim wchodzi.
Klucze i schematy, a więc o czym pisać?
Jo Nesbø, norweski król kryminału, na łamach serwisu lubimyczytać.pl przyznał kiedyś, że „Jedyne sprawy, o których warto pisać, to miłość i zbrodnia, a w nowej książce będzie zarówno jedno, jak i drugie”, mając na myśli swoje „Królestwo”. Inna sprawa, że bodaj wszystkie najważniejsze motywy zostały już utrwalone. Niektórzy znawcy od literatury podkreślają w tym kontekście rolę Biblii jako Księgi Ksiąg, gdzie pojawiają się różnorodne archetypy i gatunki. Nie znaczy to jednak, że nie warto pisać. Bo nawet jeśli powielamy znane schematy, używamy sprawdzonych kluczy, to liczy się również sposób wykonania. I być może przez rzemieślniczy kunszt tak bardzo doceniamy klasyków kryminału.
Sposób dochodzenia do prawdy – bo liczy się warsztat
Kluczową sprawą pozostaje rozwiązanie tajemnicy, którą zapisano na kartach powieści. Kto dokonał rabunku? Dlaczego zdecydowano się na napad? Czy seryjny morderca może być spokrewniony z obrońcą sprawiedliwości? W jakim stopniu jesteśmy podatni na emocje? Wydaje się, że czytelnik wraz z detektywem powinien mieć możliwość samodzielnego odkrycia wskazówek pozostawionych przez autora książki, ale nie jest to wcale regułą. Bo zdarzają się sytuacje, gdy dowody są mylące zarówno dla bohatera, który rozwiązuje śledztwo, jak i odbiorcy starającego się zrekonstruować fabułę. Zdarzają się (bardzo irytujące) przypadki, gdy złoczyńca pojawia się właściwie znikąd, przez co czytelnik nie może odkryć prawdy.
Czytelnik to uczestnik w teatrze zbrodni
W żadnym razie nie należy jednak podsuwać oczywistych rozwiązań – co to, to nie. Prawdziwą sztuką jest jednak to, aby umiejętnie określić wszystkich bohaterów, rozstawić pionki na szachownicy, a następnie rozpocząć grę, w której czytelnik jest tak naprawdę uczestnikiem w teatrze zbrodni. Oczywiście, istnieją różne preferencje. Niektórzy uwielbiają badać złożone problemy psychologiczne, emocjonalne stany bohaterów, współodczuwać – cierpieć, walczyć, bać się czy nienawidzić. Inni odbiorcy wolą ścisłą dedukcję, pracę na dokumentach, odkrywanie diabelskich szczegółów w historii. Dlatego też nie do przecenienia jest pomoc prawników, sędziów, psychologów, psychiatrów czy profilerów, którym autorzy tak często dedykują słowa w podsumowaniu swoich książek.
Dedukcja jako broń – bądźcie zawsze czujni!
Niekoniecznie rewolwer i siła mięśni, ale rozum i logika – oto najgroźniejsza, najskuteczniejsza broń, jakiej używano w walce o sprawiedliwość w formule powieści detektywistycznej, czyli tak zwanym eleganckim kryminale, któremu patronuje zarówno Arthur Conan Doyle, jak również nieśmiertelna Agatha Christie. Szczególna relacja pomiędzy sprawcą a detektywem, dobrem i złem czy porządkiem i szaleństwem często przybiera formę intelektualnej rozgrywki, która jest esencją powieści. Dedukcja to broń używana przez twórców, narratorów, bohaterów i czytelników – warto być zawsze czujnym, aby nie przegapić diabła, który podobno tkwi w szczegółach. Choć jak przekonuje też Anna Kańtoch, czart może być również w innych miejscach, na co dowodem „Diabeł w maszynie”.
Zaprojektować bohatera. Superbohaterowie kryminałów
Jeśli bohater, to wzór. Choć nie zawsze. Bo nawet najsłynniejszy ze wszystkich detektywów, czyli Sherlock Holmes, posiadał rysy na idealnym wizerunku. Był być może nieco arogancki, a na pewno chwilami przemądrzały, uzależniony od morfiny. Podobnie zresztą herosi z czarnego kryminału, choćby Philip Marlowe ożywiony przez Raymonda Chandlera. Przystojny, pewny siebie, choć przy tym wszystkim nieco cyniczny, postawny gość z cynicznym poczuciem humoru, pociągiem do alkoholu i kobiet. Istotną kwestią jest umiejętne zaprojektowanie bohatera, który będzie towarzyszem w podróży, przewodnikiem, być może przyjacielem. Zdarzają się jednak przypadki, że bohater jest nam całkowicie obojętny, a wręcz drażniący – jeśli pomiędzy czytelnikiem a postacią nie będzie tak zwanej chemii, emocjonalnej zażyłości, to i też historia, nawet najciekawsze, może ostatecznie nie zagrać.
Niejasna tożsamość mordercy – „ależ to musi być krewniak”!
I choć istnieją złote zasady, których twórcy powinni się trzymać w czasie konstruowania intrygi, to jednak czasami dochodzi do przekraczania granic. Oczekiwań, dobrego smaku, działania konwencji. Chyba najbardziej drażniące są przypadki, kiedy to tożsamość mordercy przez dłuższy czas jest owiana tajemnicą, mimo że tajemnicą w istocie nie jest. Złoczyńca może być na przykład synem, córką, ojcem, matką, ba, stryjecznym wujem czy innym pociotkiem, krewniakiem głównego bohatera, który – a jakże – nie jest niczego świadom. Irytujące bywa bowiem to, co jest spodziewane. I chyba najgorszą z możliwych sytuacji jest taka, gdy czytelnik domyśli się rozwiązania szybciej, niż postać prowadząca śledztwo.
Romans, zakazana miłość, podwójna gra – za jakie grzechy?
A istnieją również takie przypadki, kiedy kontrastujących ze sobą bohaterów zaczyna łączyć uczucie. Oczywiście zakazane. Przyjaźń, flirt, potem gorący i płomienny romans. Zło bywa niebezpiecznie fascynujące, a miłość – fatalna. Popularność figury femme fatale, kobiety, która może przynieść zgubę, a ostatecznie porażkę, jest niewyobrażalna. Zarówno w kontekście literatury, jak i kina gangsterskiego oraz noir, żeby przywołać w tym miejscu tylko Ritę Hayworth z „Podwójnego ubezpieczenia”. Jednak bywają historie, w których zadajemy sobie pytanie – czy to naprawdę tak się musi skończyć? Za jakie grzechy? Miłość może doprowadzić do szaleństwa, owszem, jednak działania bohaterów, którzy są motywowani tylko i wyłącznie popędem seksualnym, bywają doprawdy irytujące. Z drugiej strony, takie książki są popularne, a romans z gangsterem czy bad boyem może być dla kogoś z pewnością interesującą odskocznią od codzienności. Nawet jeśli dzieje się tylko na kartach literatury.
Małomiasteczkowy świat retro
Wierni kopiści, doskonali imitatorzy, a może po prostu – fałszerze i nędznicy naśladowcy? Każdy autor i autorka kryminałów szuka swojego głosu, choć nie da się ukryć, że niektórzy i niektóre czynią to w dosyć nieudolny sposób. Fala popularności kryminałów retro, która zalała polski rynek wydawniczy za sprawą bestsellerowych kryminałów Marka Krajewskiego, sprawiła, że wprost zaroiło się od twórców, którzy nawiązują do konwencji. I jest w tym obszarze sporo miejsca na eksperymenty, o czym przekonuje na przykład Krzysztof Bochus, Ryszard Ćwirlej czy Marcin Wroński. Jednak to prawdziwa sztuka, aby w tak skonwencjonalizowanym gatunku, szczególnie jak kryminał retro, określić nową jakość. Niełatwo jest znaleźć, ale warto jest szukać.
Cena bycia na szczycie
Kryminały to literatura rozrywkowa, w której może być zawarte drugie, trzecie, ba, niekiedy może nawet czwarte dno. Książki o zbrodni – utrzymane w stylistyce retro, thrillera, powieści psychologicznej czy sensacyjnej – bywają prawdziwą ucieczką od rzeczywistości. Wydaje się, że kluczem jest jednak to, aby zbrodnia i intryga były, przynajmniej w jakiejś mierze, na ogólnym choćby poziomie, intrygujące w zamyśle, kompozycji i realizacji. Różne są wzory na kryminały, tak jak i różni autorzy. Niektórzy celebrują sztukę dedukcji, inni odzwierciedlanie historii, grę na emocjach, balansują przewidywalność i oczekiwania względem konwencji. Największa siła kryminałów może być też ich największą słabością. Przy promocji książek często mówi się o tym, że autor osiągnął tytuł prawdziwego mistrza kryminału. I to jest bardzo często prawda. Ale co to właściwie znaczy? Warto oddawać hołd mistrzom poprzez lekturę ich ulubionych książek i tym samym szukać w nich mistrzostwa.
komentarze [13]
Schematy znajdziemy w literaturze praktycznie wszędzie romanse, erotyki, poezja, horrory, fantastyka, science fiction. Praktycznie w latach ok. do 1950-1970 było nowe teraz to mamy tylko reprint tego co było z wymieszanymi elementami.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kryminał to mój ulubiony gatunek literacki!
Z przyjemnością zaczytuję się między innymi w twórczości pana Chmielarza oraz Nesbo, ale bardzo często też sięgam po komedie kryminalne. Tutaj w współczesnych dziełach króluje pan Rogoziński i pan Galiński. Polecam każdemu na poprawę humoru!
Dwa razy nawiązałem więź uczuciową z bohaterami kryminału: "Koronkowa robota" Pierre'a Lemaitre'a https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4802754/koronkowa-robota i "Siedem" (film z Morganem Freemanem, Bradem Pittem i Kevinem Spaceyem; jeżeli istnieje książka, na pewno nie sięgnę po nią). W obu przypadkach była to więź skrajnie negatywna. Nawet morderstwo powinno być czyste, bez...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejBoze, Koronkowa robota jest przestraszna! Do dziś pamiętam, chociaż czytalam dawno temu, a zwykle bardzo szybko zapominam, o co w kryminale chodziło.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Od kryminałów zdecydowanie bardziej wolę thrillery psychologiczne. Akcja toczy się tam powoli, krew nie leję się obficie, ani nie pada strzał za strzałem. Jest to raczej codzienna rutyna przeplatana intrygą która prowadzi do zaskakującego finału.
Prawdą jest natomiast, że coraz więcej kryminałów i thrillerów jest pisanych w jednym schemacie. Łatwo domyślić się zakończenia...
Nie miałam okazji czytać jeszcze żadnego. Możesz polecić jakiś tytuł?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@LadyInBook, dużo tego jest, może na początek, jeśli lubisz, coś bardziej obyczajowego, pseudoautobiograficznego "Rok interny" (w sumie to 3 wybrane dni z roku stażu na Hawajach, chyba dobrze pamiętam), a z typowych powieści coś z tego cyklu https://lubimyczytac.pl/cykl/717/laurie-montgomery-jack-stapleton , np. "Chromosom 6". Ta seria ma wspólnych tylko głównych bohaterów,...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
No, i klasyczna Coma.
A przez Rok interny nie udało mi się przebrnąć, chociaż czytam wszystko inne Cooka.
Z medycznych jeszcze jest Tess Gerritsen i Ken McClure, chociaż ten drugi chyba tylko w używanych. Dawno temu był wydawany i niestety bez wznowień. A, i Michael Palmer jeszcze.
Nie pogardzę tym gatunkiem; był czas, że sporo przeczytałem kryminałów. Poznałem fascynujące historie, jak i te przeciętne czy po prostu słabsze.
Do jednych z najciekawszych i najlepiej rozpisanych, poprowadzonych zaliczyłbym właściwie cały cykl z detektywem Erlendurem Sveinssonem pióra Arnaldura Indridasona.
Dosłownie potrafił mnie niejednokrotnie przerazić, zmrozić....
Uwielbiam kryminały.Zawsze czekam na coś nowego
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post