-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2017-01-04
2017-11-27
2017-10-19
2017-10-07
2017-10-04
2017-04-08
Fajna, chociaż kosmici to nie jest mój ulubiony temat.
Fajna, chociaż kosmici to nie jest mój ulubiony temat.
Pokaż mimo to2017-10-02
Nawet niezła.
Jednym z pierwszych wrażeń jakie uderzyły we mnie w trakcie czytania było wrażenie powtórzonej historii, bardzo zbliżonej tematycznie do "Carrie". Tyle że w tym przypadku mniej horrorowy i mniej ciężkostrawny. W tym przypadku miałam także odczucie że akcja mocno pędzi, a ja z nią i to głównie zachęciło mnie, by książkę przeczytać do końca.
Uwaga! Jeśli rozważasz przeczytanie tej książki i chcesz uniknąć spoileru, to nie czytaj przed nią "Stukostrachów". Przeczytaj "Podpalaczkę" zamiast tamtej, bo fantastycznie się będziesz przy tej bawił, King tu mocno ściąga stopę z wciskanego dotąd do dechy wątku alkoholizmu, a i tak potrafi pokazać że żadna supermoc nie jest tak zwyczajnie cukierkowo-fajna i darmowa.
Nawet niezła.
Jednym z pierwszych wrażeń jakie uderzyły we mnie w trakcie czytania było wrażenie powtórzonej historii, bardzo zbliżonej tematycznie do "Carrie". Tyle że w tym przypadku mniej horrorowy i mniej ciężkostrawny. W tym przypadku miałam także odczucie że akcja mocno pędzi, a ja z nią i to głównie zachęciło mnie, by książkę przeczytać do końca.
Uwaga! Jeśli...
2017-09-30
Uważam ją za dobrą książkę. Przeczyta ją praktycznie każdy - i dziecko, i młoda osoba i starsza, ponieważ wszystkie mity zostały przekazane w bardzo przystępny, prosty sposób, bez specjalnie wyszukanego słownictwa czy środków stylistycznych. Mnie jednak nie do końca zadowoliła, gdyż interesując się mitologią nordycką już dłuższy czas we własnym zakresie nie znalazłam w książce nic, co by mnie jakoś zaskoczyło. Wszystko to już wcześniej znałam i wiedziałam.
Jeśli jednak znajdzie się jakaś osoba którą temat ten pobieżnie interesuje, a nie ma czasu na własny research to z chęcią bym ją mu poleciła - bądź także osobie, która szuka skondensowanej wiedzy o mitologii nordyckiej w ładnej oprawie.
Sama poczułam się rozczarowana tym, że we wstępie Gaiman rozpalił moją wyobraźnię że sam interesuje się mniej znaczącymi postaciami żeńskim nordyckiej mitologii i spróbuje je przybliżyć w książce, ale de facto pozostawił to jako luźną uwagę i ostatecznie te słowa rzucone zostały na wiatr, podczas gdy dla mnie zabrzmiały jak niespełniona obietnica.
Uważam ją za dobrą książkę. Przeczyta ją praktycznie każdy - i dziecko, i młoda osoba i starsza, ponieważ wszystkie mity zostały przekazane w bardzo przystępny, prosty sposób, bez specjalnie wyszukanego słownictwa czy środków stylistycznych. Mnie jednak nie do końca zadowoliła, gdyż interesując się mitologią nordycką już dłuższy czas we własnym zakresie nie znalazłam w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-15
2017-08-05
Naprawdę genialna fikcja; godna podziwu jest zawarta w książce dbałość o okoliczności historyczne, fakty i pomysłowe oraz - co uważam za równie ważne - rzetelne przedstawienie alternatywnego świata renesansowej Europy rządzonej przez przedstawicieli jedynej słusznej wiary i Jezusa Chrystusa, który zatriumfował po zejściu z krzyża, zniszczeniu Jerozolimy i zdobyciu Rzymu.
Osobiście na pewno zostanę dłużej z tym uniwersum i polecam je każdemu, kto podobnie jak ja są złaknieni dobrej serii książek zaprawionej magią, a jednocześnie wystrzegającej się braku logiki i znaczniejszych niedociągnięć autorstwa dobrego polskiego autora.
Naprawdę genialna fikcja; godna podziwu jest zawarta w książce dbałość o okoliczności historyczne, fakty i pomysłowe oraz - co uważam za równie ważne - rzetelne przedstawienie alternatywnego świata renesansowej Europy rządzonej przez przedstawicieli jedynej słusznej wiary i Jezusa Chrystusa, który zatriumfował po zejściu z krzyża, zniszczeniu Jerozolimy i zdobyciu...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-30
2017-08-22
Pod względem erotycznym całkiem dobra, rozpalająca i przyjemnie naiwna, jak zobowiązuje gatunek, z jakiego się ona wywodzi. Poza tym motyw ran zyskanych w przeszłości, odnajdujących bohaterów zwłaszcza w momentach, gdy potrafią zadać najwięcej bólu i odbijają się na wzajemnej relacji kochanków wydaje mi się na tyle dobry, że z pewnością warty rozwinięcia. Fabuła nie koncentruje się jakoś szczególnie na żadnych zewnętrznych wydarzeniach - wszystko skupia się na zmaganiach psychicznych Evy i tym, co dzieje się dookoła niej z ważnymi dla niej ludźmi, przez co można odnieść wrażenie, że w książce niewiele jest wydarzeń, które bohaterami poruszają, a więcej prostej rutyny biurowej.
Eva jako główna bohaterka jest moim zdaniem zbyt rozpieszczona przez autorkę, co dodatkowo sprawia że moje serce krwawi, bo jeśli chodzi o bogactwo słów i barwność świata autorka niezwykle się postarała. Kobieta po przejściach jednak ma prawo być niezdecydowana, odczuwać ciągły lęk o przyszłość z tak niestabilnym uczuciowo partnerem oraz mieć zaniżoną samoocenę. Ma prawo uciekać, jeśli jest to jedyny znany przez nią sposób na radzenie sobie z problemami. Nikt przecież nie powiedział, że poturbowana przez życie osoba nie może dopuszczać się irracjonalnych zachowań i myślę że pod tym względem książka naprawdę jest wiarygodna. Eva, Cary, Gideon czy Monika choć z pozoru dokonują nieprzemyślanych a czasem absurdalnych wyborów i irytują tym czytelnika są osobami z traumatyczną przeszłością, która rzuca cień na ich całe życie. Są bogaci, atrakcyjni i dobrze czują się i odnajdują w towarzystwie innych, co wcale nie znaczy że te oczywiste zalety mogłyby wyprostować ich skrzywione umysły.
Seria ma potencjał na coś lepszego niż erotyk, choć opierając się wyłącznie na własnych odczuciach muszę przyznać, że seks w powieści wcale nie jest jej mocną stroną, niektóre momenty szczerze mi się podobały, inne jednak wręcz nudziły.
Pod względem erotycznym całkiem dobra, rozpalająca i przyjemnie naiwna, jak zobowiązuje gatunek, z jakiego się ona wywodzi. Poza tym motyw ran zyskanych w przeszłości, odnajdujących bohaterów zwłaszcza w momentach, gdy potrafią zadać najwięcej bólu i odbijają się na wzajemnej relacji kochanków wydaje mi się na tyle dobry, że z pewnością warty rozwinięcia. Fabuła nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-18
2017-07-16
NIE ISTNIAŁO CAŁKOWITE DOBRO ANI TEŻ CAŁKOWITE ZŁO.
Ale przejdźmy do meritum, bo mówimy już o drugiej części serii spod znaku Zabójczyni z Adarlanu!
Wydawca w opisie na odwrocie książki gwarantuje nam kolejne, tym razem już znacznie lepsze potyczki głównej bohaterki ze zleconymi jej celami. Obiecuje tajemnicę Archera Finna - dawnego znajomego Celaeny z jej życia sprzed wysłania do Endovier i rzuca bohaterce kłody pod nogi, które zdają się być coraz bardziej niepokojące i tajemnicze.
Jak ma się to do rzeczywistości?
Żeby nie być gołosłownym, powiem, że nie rozczarował mnie ten aspekt. Fabuła cały czas prze do przodu i jest doskonale wyważona. Koniec pustych obietnic, naprawdę dużo się dzieje, narzekanie na nudę jest w tej książce niemożliwe. A jednocześnie wszystko jest na tyle ciekawe i chwytliwe, że ciężko się od tego oderwać, co może mnie osobiście tylko wprawić w dobry nastrój. ;)
cała recenzja tutaj: http://puszekptasiegomleczka.blogspot.com/2017/07/korona-w-mroku-sarah-j-maas-nie-tylko.html
NIE ISTNIAŁO CAŁKOWITE DOBRO ANI TEŻ CAŁKOWITE ZŁO.
Ale przejdźmy do meritum, bo mówimy już o drugiej części serii spod znaku Zabójczyni z Adarlanu!
Wydawca w opisie na odwrocie książki gwarantuje nam kolejne, tym razem już znacznie lepsze potyczki głównej bohaterki ze zleconymi jej celami. Obiecuje tajemnicę Archera Finna - dawnego znajomego Celaeny z jej życia sprzed...
2017-07-20
2017-07-20
2017-07-03
Przyjemna, zawiera wiele ciekawych, krótkich opowieści, dzięki czemu lektura nie jest specjalnie męcząca, a nawet bardzo ekscytująca. Z chęcią przeczytałabym ponownie!
Przyjemna, zawiera wiele ciekawych, krótkich opowieści, dzięki czemu lektura nie jest specjalnie męcząca, a nawet bardzo ekscytująca. Z chęcią przeczytałabym ponownie!
Pokaż mimo to2017-06-13
2017-06-13
2017-06-09
Trudno mi sobie teraz przypomnieć inny utwór pisany jednocześnie tak klasycznie, przy tym tak pięknie, a jednak bardzo współcześnie oraz naturalnie. A wspominałam już jaki jest piękny?
Postaram się Wam przelać cały mój zachwyt jaki mam dla tej książki, wszystkie pozytywne uczucia, jakie do niej żywię i postarać się Wam przybliżyć jej geniusz. Chyba ciężko się nie zgodzić, że najpiękniejszą książką, jest ta, która pozostawia czytelnikowi wiele myśli, choć sama niczego nie nazywa wprost. Taka, która mimo, że należy do prozy napisana jest bezwzględnie lirycznie.
No dobra, bo zawsze piszę o tym, czy innym, że jest geniuszem i wychodzi na to, że nie trafiam na złe książki - co jest oczywiście mocną przesadą. W czasie mojego życia często trafiałam na nudne, do bólu przewidywalne, łamiące wszelkie zasady zdrowego rozsądku książki totalnie bez pomysłu, ale szkoda życia na opowiadanie o nich. Tak jak szkoda życia na ich czytanie.
"Nie jesteśmy maniakami seksualnymi! Nikogo nie gwałcimy, jak to robią dzielni żołnierze."
Od początku wiedziałam, że Lolita będzie trudna. Jak ośmiotysięcznik. Książka niejednoznaczna, kochana i nienawidzona. Ale tego, jak się wkręciłam w sto ostatnich stron nie potrafiłam przewidzieć.
Historię przedstawia nam Humbert Humbert, jak sam o sobie mówi. Bardzo chciałabym zagłębić się tutaj w jego psychikę czy odkryć przed Wami jego dziwne, aczkolwiek ciekawe wnętrze, jednak jego najważniejszą - zdaje się - cechą jest fakt jego dziwnych seksualnych upodobań. Wielbi młode dziewczęta i dzielnie marzy, że któregoś dnia spotka nimfetkę (nimfa + młode dziewczę), która pozwoli mu się czcić i kochać z dala i w sekrecie przed resztą świata.
Humbert jest w sile wieku (40 lat), pochodzi ze Starego Kontynentu, z Francji, jest wykształconym człowiekiem, skończył psychologię, ale posiada także obszerną wiedzę w dziedzinie zwanej ogólnie sztuką.Choć Humbert usilnie chce nam wmówić, że jest tylko nędznym prochem i że to kilkunastoletnia Dolores jest jedynym sensem i światłem w jego życiu, to nie można zupełnie zignorować tak ciekawej postaci, jaką główny bohater jest sam w sobie, mimo że nie ma wielu powodów, by tak o sobie myśleć.
Po wielu życiowych zawirowaniach oraz tkwieniu w niszczących go wewnętrznie pragnieniach, które nijak nie mogą zostać spełnione nasz bohater otrzymuje szansę na obranie nowego kierunku w życiu, rozpoczęcie z czystą kartą w Nowym Świecie odległej Ameryki. Nie waha się zbyt długo i decyduje się na krok w kierunku zmian. Zamieszkuje w niewielkim mieście w domu wdowy Charlotty i jej córki Dolores - którą my znamy pod imieniem Lolita.
"Dolores, taka różana i kasztanowa, ze świeżo umalowanymi ustami, z włosami wyszczotkowanymi do połysku, z nagimi rękami wyprostowanymi na gładkiej narzucie, leżała niewinnie, utkwiwszy promienne spojrzenie we mnie albo w niczym. Na szafce nocnej obok papierowej serwetki i ołówka płonął w słońcu jej pierścionek z topazem.
- Co za pogrzebowe kwiaty, makabra - powiedziała. - Tak czy owak dziękuję. Ale nie mógłbyś sobie darować tej francuszczyzny? Wszystkich wnerwia."
Lolita to amerykańska nastolatka. Przez całą książkę była według mnie nakreślona bardzo schematycznie i niemal karykaturalnie. I to do tego stopnia, że na miejscu Humberta trzymałabym ją w bagażniku całą podróż przez Amerykę albo w pewnym momencie udusiłabym ją i wrzuciła w beczce do jakiejś rzeczki, po czym usiadłabym i obserwowała jak niesie ją w świat rwący nurt.
Ale Humbert naprawdę musiał ją kochać. Dolores Haze ma dziesięć lat, gdy ją poznajemy. To nimfetka pełną gębą. Humbert wiele razy rozpływa się nad jej urodą, nieskazitelną cerą itd. Charakter ma za to odwrotnie proporcjonalny do swej aparycji - jest uparta, arogancka, egocentryczna do bólu i rani tych, którym najbardziej na niej zależy. Jest sarkastyczna i kpiąca, niewdzięczne, buntownicze dziecko - można by rzec. Oczywiście Humbertowi w ogóle to nie przeszkadza, choć czasem męczy go kłótnia za kłótnią ze swoją towarzyszką. Jest jednak zakochany - pragnie ją uszczęśliwiać, być z nią i przy tym często ją rozpieszcza, np. fundując jej najrozmaitsze prezenty.
Humbert byłby ideałem kochanka, gdyby nie jego okropna zazdrość i paranoja (całkiem słuszna) tycząca się kłamstw oraz planów ucieczki snutych przez Lolitę.
Co jest najpiękniejsze - ani Humbert, ani Dolores nie są idealni. Nigdy. Do ideału brakuje im wiele. A jednak kibicuje się im do samego końca. Kochałam ich. Kochałam ich chorą relację. Serce pękało mi, gdy się kłócili, gdy nie chcieli na siebie patrzeć.
"Zawieszony nad plamistym zachodem słońca i wzbierającą nocą, zgrzytając zębami, przypierałem wszystkie demony swej żądzy do balustrady pulsującego balkonu: ten zaś gotów był odfrunąć w morelowo-czarny, wilgotny wieczór; już frunął - gdy wtem podświetlony obraz drgał i Ewa wracała do żebra, a w oknie pozostawał tylko otyły mężczyzna w niekompletnym stroju, z gazetą."
Skoro już widzicie, jak rozłożona jest moja sympatia względem obojga bohaterów, to musicie wyobrazić sobie jak diametralnie inaczej patrzyłam na Lolitę po przeczytaniu fragmentu poniżej. Okazuje się bowiem, że Lolita mimo jej karykaturalności ma w sobie iskrę czegoś więcej. Nie potrafię ująć tego lepiej niż Humbert poniżej. Ogród, do którego zakazano wstępu.
"- Wiesz, w umieraniu najstraszniejsze wydaje mi się to, że człowiek jest zdany tylko na siebie. - Mnie zaś uderzyła myśl, podczas gdy moje kolana podnosiły się i opuszczały automatycznie jak u manekina, że wprost nie mam pojęcia, co drzemie w zakamarkach umysłu najmilszej istoty; że za zasłoną okropnych szczeniackich stereotypów może się tam kryć ogród i zmierzch, i brama pałacowa: niejasne, przepiękne rejony, do których trzeźwo i bezwzględnie zakazano wstępu właśnie mnie, okrytemu zbrukanymi łachmanami, wijącemu się w żałosnych konwulsjach;"
To właśnie za to najbardziej polubiłam to dzieło - za jego język. Wiecie, fragment o dzierganiu powietrza będącego synonimem padania, albo atramentowej wody dla mnie osobiście jest czymś w istocie magicznym. Nie znam drugiej tak barwnej książki - kolory się z niej aż wylewają, słowa sączą, lepiąc się jak estetyczna ambrozja. Dopiero po przeczytaniu jej dostrzegłam, czym jest wyobraźnia przy czytaniu. Byłam taka rozbudzona przy lekturze! Dobór słownictwa jest tutaj przegenialny. Nawet mnie zainspirował do wzbogacania. Niekiedy bardzo ciężko było cokolwiek zrozumieć, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej różnorodności, gdzie odkrycie znaczenia jednego słowa wiąże się z jego symboliką i ma jakiś głębszy wyraz, wpływa na całokształt. Gdzie słowo buduje pałace; nie cienie o zdeformowanych kształtach rzucane na ścianę, albo tło teatru lalek, tylko żywy - w każdym znaczeniu tego słowa, jakie tylko możecie sobie wymyślić - obraz.
Najlepszym komentarzem może być z kolei to, jak Humbert sam o sobie mówi, że marny z niego twórca i twierdzi, że prezentuje raczej ujemne talenty artystyczne. A potem wali mi obrazem El Greca prosto w twarz.
"Powietrze, choć dziergane monotonną mżawką, było ciepłe i zielone, a przed kinem kapiącym ogniami klejnotów stała już kolejka do kasy, głównie dzieci i starcy" - popis umiejętności Nabokova i jego niesamowicie bogaty, plastyczny i zmysłowy opis oraz nowatorskie, piękne użycie metafor (mogłabym zapłakać, jest to tak piękne sformułowanie - dziergane powietrze!)
"Albo surowy horyzont El Greca brzemienny atramentowym deszczem, w przelocie ujrzany farmer o karku mumii, wokoło na przemian smugi wody migoczącej rtęcią i pasma szorstkiej zielonej kukurydzy, a wszystko razem otwierało się jak wachlarz."
Najgorszym, co mnie spotkało podczas lektury było trafienie na zły egzemplarz. Przy poprawce na fakt, że sam bohater jest Francuzem z pochodzenia, a do tego jest dosyć wykształcony (bardziej niż ja...) można się spodziewać, że jakaś 1/5 książki to tekst w językach francuskim i łacińskim, ale nie tylko. A przy tym nie było żadnych przypisów, co zabiło zapewne całe mnóstwo odniesień, które mogłam wychwycić. Ten fakt, jak nic innego, bardzo mnie smuci. "Lolita" to książka, której nie można przeczytać w życiu tylko raz. Chce się ją czytać wciąż i wciąż, odkrywać kolejne poziomy jej opowieści, odkrywać, że za słowami, które za pierwszym czy dziesiątym razem były tylko pięknymi słowami, kryje się jeszcze symboliczny sens, ukryty, a jednak prawdziwy i wyraźniejszy za tym jedenastym czy dwunastym razem. Chce się czytać inne tłumaczenia, bo jedno czytane w kółko nigdy nie dorówna oryginałowi.
"A zatem żadne z nas już nie żyje, kiedy czytelnik otwiera tę książkę. Lecz póki krew pulsuje w ręce, którą piszę, jesteś nie mniej niż ja cząstką błogosławionej materii i wciąż jeszcze mogę mówić do ciebie - stąd na Alaskę. [...] Myślę tu o turach i aniołach, o sekretach trwałych barwników, o proroczych sonetach, o schronieniu w sztuce. A jest to jedyna nieśmiertelność, jakiej możemy zaznać oboje, moja Lolito." - ostatnie słowa Humberta.
Chciałabym, żeby była to książka, którą przeczyta każdy na świecie. Powiedziałabym - i jestem tego pewna, że chociaż istnieją książki pisane prostszym językiem, a istnieją ich miliony, czytane codziennie przez miliony ludzi na całym świecie, to moglibyśmy żyć znając tylko "Lolitę" i prawdopodobnie nigdy nie chcieć czytać nic innego.
Trudno mi sobie teraz przypomnieć inny utwór pisany jednocześnie tak klasycznie, przy tym tak pięknie, a jednak bardzo współcześnie oraz naturalnie. A wspominałam już jaki jest piękny?
więcej Pokaż mimo toPostaram się Wam przelać cały mój zachwyt jaki mam dla tej książki, wszystkie pozytywne uczucia, jakie do niej żywię i postarać się Wam przybliżyć jej geniusz. Chyba ciężko się nie zgodzić,...