-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-12-23
2014-01-09
2015-01-21
2015-10-30
Bormann - wszechwładny szef kancelarii NSDAP oraz ambitny Müller - Gruppenführera SS to jedne z najmniej poznanych postaci okresu II Wojny Światowej - i jak się okazuje z książki - również okresu Zimnej Wojny. Pierre de Villemaresta, który działał w ruchu oporu, a także po zakończeniu II wojny światowej był agentem w Europie Środkowo-Wschodniej poczynił spory postęp w demaskowaniu powiązań między II Rzeszą a Związkiem Radzieckim sięgających już wczesnych lat 30-tych XX wieku. Z ustaleń powołanego przez autora Centrum wynika, że obaj zbrodniarze przeżyli zakończenie wojny, a nawet kontynuowali swoją pracę tym razem w konkurencyjnym aparacie sowieckim.
Pierre de Villemarest oddaje w ręce czytelnika ponad 340 stron, na których punktuje wszystkie wykryte przez niego dowody na temat ukrywanych losów obu szpiegów. Wielokrotnie przytacza zeznania naocznych świadków, odtajnione dokumenty aliantów, a także osobiste listy bliskich. Wiele z wątków jego prywatnego śledztwa zostaje potwierdzonych w kolejnych rozdziałach, przez co uwiarygodnia zeznania konkretnych świadków lud dodatkowo podpiera mocne dowody. Poza autentycznymi dokumentami, autor w dużej mierze opiera się na domysłach i teoriach. Zatem nie można jednoznacznie przyjąć, że historie opisane przez autora faktycznie miały miejsce, czy znajdują się raczej w sferze wielu podobnych bajek na temat cudów III Rzeszy.
Do wątków, które zgadzają się z aktualnym stanem wiedzy historycznej należą m.in. okres, w którym Hitler zdobywa władzę i na jego tle ukazuje kariery jakie budowali Borman i Müller. Oczywiście autor wybiega daleko poza granice Wielkich Niemiec i ukazuje kwitnącą tajną przyjaźń między III Rzeszą a ZSRR. Związkowi z resztą poświęca sporo miejsca - m.in. wpływ jaki mieli pośrednio obaj zbrodniarze na działania Stalina. To Heydrich za namową Müllera sfabrykował plik dokumentów, na bazie którego Stalin mógł podjąć decyzję o czystce w szeregach Czerwonej Armii. Ukazuje również wpływ tych ludzi na ustalenie "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", eliminację "Czerwonej Orkiestry" lub czystki w Wehrmachcie. W końcu, jak obaj przeszli pod skrzydła wrogiego systemu - wprost na usługi Stalina. W sferze domysłów pozostaje wiedza i wpływy jakie posiadali Bormann i Müller, a które sprawiły, że Stali postanowił chronić ich przed Trybunałem i zapewnić spokojną starość.
"Bormann i Gestapo Müller na usługach Stalina" to godna polecenia propozycja dla lubiących kryminały i thrillery szpiegowskie. Do rewelacji Villemaresta należy podejść z rezerwą. Plusem publikacji jest umiejętność wyciągania wniosków oraz tworzenie hipotez podpartych wieloma dowodami oraz kopiami autentycznych dokumentów. Minusem jest jednam możliwość podważenia wiarygodności tychże dowodów.
Bormann - wszechwładny szef kancelarii NSDAP oraz ambitny Müller - Gruppenführera SS to jedne z najmniej poznanych postaci okresu II Wojny Światowej - i jak się okazuje z książki - również okresu Zimnej Wojny. Pierre de Villemaresta, który działał w ruchu oporu, a także po zakończeniu II wojny światowej był agentem w Europie Środkowo-Wschodniej poczynił spory postęp w...
więcej mniej Pokaż mimo toKiedy już myślałem, że lepiej być nie może, spotkała mnie miła niespodzianka. Autor nie tylko podniósł poprzeczkę, ale również napisał najszybciej przeczytaną przeze mnie książkę w historii!
Kiedy już myślałem, że lepiej być nie może, spotkała mnie miła niespodzianka. Autor nie tylko podniósł poprzeczkę, ale również napisał najszybciej przeczytaną przeze mnie książkę w historii!
Pokaż mimo to2013-01-18
Początkowo myślałem, że ten cały świat z czerwonoskórymi Sithami to takie naciągane środowisko na potrzeby gier komputerowych i pewnie jego życie nie potrwa długo. Ale po przeczytaniu trzech tomów The Old Republic, a potem Zaginionego plemienia, Czerwonych żniw i teraz Błędnego rycerza moje podejście do tematu zmieniło się o 180 stopni. Zyskałem zupełnie nowy obraz całości. Nie da się ukryć, że Republika 1000 i 3000 lat wcześniej jest niezwykle podobna do tej znanej z filmów. Republika jest? Jest. Kanclerz jest? Jest. Statki dość podobne są? Są. Jedi są? Są. Sithowie są? Są. I to w tysiącach! Pojawiła się tylko wielka, dość chaotycznie zarządzana organizacja zwana Imperium Sithów lub Przestrzenią Sithów, bo po lekturze Rycerza wydaje mi się, że nikt konkretny nad tym władzy nie trzyma.
Era Starej Republiki jest to również świetne miejsce do kreowania nowych powieści. Jest sporo czasu i przestrzeni dla nowych bohaterów, historii, organizacji. Nie trzeba nawet zbytnio dbać o kanon, ponieważ takowego nie ma. Trudno by powieści zahaczały o siebie. Dopiero następni pisarze będą mieli problem z wpasowaniem się między inne historyjki. Z resztą niektórzy nie będą mieli problemu, bowiem John Jackson Miller radzi sobie z tym idealnie. Po świetnym Zaginionym plemieniu wyprowadził taką perełkę jak Błędny rycerz. Miller nie tylko napisał powieść Knight Errant, ale rówież był autorem wielu scenariuszy do historii komiksowych, ale o tym niżej.
Do tej pory żaden autor nie opisał jaśniej Imperium Sithów. Pojawiły się tylko drobne wzmianki w poprzednich książkach, a tymczasem Miller udowodnił, że może pokazać nie jakiś jeden obszar pod władzą Sithów, ale nawet kilka. Z resztą tak różnych od siebie, że trudno uwierzyć, iż jest to jedna przestrzeń opanowana przez tą samą organizację. Sithowie jawią się być szaleńcami, stwórcami czy innego rodzaju popaprańcami, nazywającymi swoje dominia na cześć... siebie. Szok, że takiemu zgromadzeniu wariatów udało się pokonać potężną Republikę i odebrać jej ogromne połacie terenów. To aż się prosiło, by znalazł się ktoś, kto zrobi z tym porządek! I zjawił się w końcu Bane - od czasów Błędnego rycerza zostało około 30 lat do jego pojawienia. Szczerze mówiąc nie rozumiem jak przez taki długi okres czasu udało się im z powodzeniem rządzić swoimi terytoriami, jednocześnie naparzać się przy każdej okazji, knuć intrygi i... tryumfować nad Republiką.
Miller pokazał w swojej książce trzy różne światy. Pierwszy zarządzany przez szaleńca Daimana, który uważa siebie za stwórcę. Boki zrywałem, gdy pytał o coś swoich podwładnych, a oni mu odpowiadali, “jak wasza lordowska mość raczy wiedzieć”. Lol. Później świat rządzony przez dwójkę bliźniaków sterujących swój lud za pomocą sugestii. I na koniec bardzo ciekawe spojrzenie na lodowy świat zarządzany przez chłodną Arkadię. Każdy z nich organizuje podległe sobie włości wg własnego uznania. Kierują się za to wspólnym dla wszystkich kodem. Ale obowiązuje on tylko Sithów, a zwykłych pętaków zwykle spotyka ciężki los robactwa.
Gdzieś w tym chaosie pojawia się Kerra Holt, która próbuje ze wszystkich sił prowadzić szczytną misję. Za zadanie postawiła sobie rozbicie władzy Sithów, a zwykle kończy się na pomocy zwykłym obywatelom Imperium i przemycaniu ich do Republiki. Ale czym jest te 63 tysiące ludzi, którym pomogła w obliczu bilionów pod jarzmem Sithów? Holt jawi się jako młoda Indiana Jones w “spódnicy”, z mieczem świetlnym w ręce. Fabuła powieści to jej podróż po różnych zakątkach przestrzeni Sithów, do tego książka jest tylko uzupełnieniem komiksowej serii - mam dziwne wrażenie, że końcem (komiksów jeszcze nie czytałem - strzelam). Jestem nieco zawiedziony podziałem takich świetnych historii pomiędzy komiksy i powieści. Komiksów póki co nie widziałem, a po przeczytaniu powieści miałem spory niedosyt.
Podsumowując: pomysł na oddzielne historie, których akcja rozgrywa się w okresie Starej Republiki był strzałem w dziesiątkę. Minusem natomiast, że przelewa się je na różne formy papieru. Mam jednak nadzieję, że historia Kerry Holt będzie kontynuowana oraz, że będą się pojawiać kolejne świetne pomysły w tym okresie. Miller pokazał, że w tamtej epoce radzi sobie doskonale.
Początkowo myślałem, że ten cały świat z czerwonoskórymi Sithami to takie naciągane środowisko na potrzeby gier komputerowych i pewnie jego życie nie potrwa długo. Ale po przeczytaniu trzech tomów The Old Republic, a potem Zaginionego plemienia, Czerwonych żniw i teraz Błędnego rycerza moje podejście do tematu zmieniło się o 180 stopni. Zyskałem zupełnie nowy obraz całości....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-13
Twórczość Perry'ego poznałem wcześniej za sprawą "Gwiazdy śmierci" oraz dwóch noweli z serii "MedStar" - wszystkie książki napisał przy współpracy z Michaelem Reaves'em. Wspomniany "MedStar" to historie średniej wartości, ale "Gwiazda…" była już bardziej obiecująca. Napisane w całości samodzielnie "Cienie Imperium" ukazują najlepszy kunszt pisarski autora, który w swoim dorobku ma ponad pięćdziesiąt powieści.
"Cienie Imperium" wydane 13 lat po premierze "Powrotu Jedi" rzucają nowe światło na wydarzenia rozgrywające się pomiędzy epizodami V i VI. Prolog rozpoczyna się kultową sceną rozmowy z "Imperium kontratakuje", w której Imperator rozmawia z Vaderem o młodym Skywalkerze. Z tą różnicą, że autor przedstawia rozmowę z punktu widzenia Imperatora, któremu towarzyszy całkiem nowa, tajemnicza postać.
Powieść nie ustępuje żadnej z adaptacji książkowych klasycznych epizodów, właściwie jako jedna z niewielu powieści ściśle powiązanych z filmem, nadawała by się idealnie na ekranizację. Tak jak "Labirynt zła" był wyjątkowym rozszerzeniem fabuły "Zemsty Sithów", tak "Cienie Imperium" doskonale rozszerza wydarzenia i wątki z "Powrotu Jedi". Od przeczytania tej powieści moje spojrzenie na całą sagę jest zupełnie inne. Do tego Perry dorzuca do panteonu wrogów galaktyki kolejnego złoczyńcę - tajemniczego i bezwzględnego Xizora, gadopodobnego humanoida, którego celem jest zdobycie nieograniczonej władzy. W skutek podstępnych intryg, matactwa i lizusostwa wkrada się w łaski Imperatora i za jego cichym przyzwoleniem konkuruje o wpływy z potężnym Vaderem. Wzajemna "relacja" księcia i lorda Sithów jest najważniejszym elementem tej powieści. Xizor poznając sekret i misję Vadera, stara się za wszelką cenę pokrzyżować mu plany. Z kolei Vader będąc świadomym nowego rywala, stara się skrócić jego męki na tym świecie.
Jednym z najbardziej interesujących mnie wątków tej książki jest ukazanie roli Vadera w strukturach Imperium. Przyznam, że Perry dokonał bardzo dobrej roboty opisując mrocznego Lorda, rozszerzył tym samym skąpą galerię scen z jego udziałem. Faktem jest, że autor bardzo dokładnie zabrał się za powierzone mu zadanie. Dlatego też jego postaci, także Xizor, Leia i Luke wydają się być niezwykle naturalni i obdarzeni głębokimi uczuciami, czego naprawdę się nie spodziewałem i jak do tej pory nie spotkałem. W moim mniemaniu Perrey'emu to zadanie wyszło lepiej niż gra Hamilla i Fisher w klasycznej trylogii.
Postać księcia Xiora, przystojnego i bezwzględnego Fallena, od dłuższego czasu pojawia się w powieściach "Gwiezdnych Wojen", ale są to zwykle drobne wzmianki lub epizodyczne sceny, jak np. w "Nocach Coruscant" Reves'a. Jednak pierwszy raz pojawił się właśnie w "Cieniach Imperium". Jego postać jest napisana z wielką dbałością o szczegóły. W powieści Perry'ego mamy wgląd w jego psychikę, poznajemy zwyczaje, pragnienia i żądze. Początkowo sam fakt powołania do życia gadopodobnego obcego, który potrafi rozpalić żądze ludzkich kobiet uważałem za totalny bezsens. Cóż… w pewnym sensie nadal tak uważam, gdyż jak wiemy z biologi, międzyrasowe mieszanie zwykle jest niemożliwe. A już na pewno wykluczone między ssakami i gadami. Ale pomijając ten jeden wątek jego postać wypada naprawdę wiarygodnie. Tym bardziej, że do ogromnego wszechświata zarządzanego przez dwóch Sithów dodano obcego równie przebiegłego i groźnego jak oni sami. Na uwagę zasługują dwie inne nowe postacie, i tak np. Guri - cudowny android, którego Xizor zamówił, a w wyniku dziwnych zbiegów okoliczności jest jedynym i jego projektu nie da się już odtworzyć - trąca trochę naiwnością jak to, że do tej pory nie udało się Imperium zbudować krążownika potężniejszego niż np. "Włócznia" potężny krążownik z "The Old Republic: Zagłada" - pilotowany przez (ciekawostka!) Fallenkę. Podobnie jest Dashem Rendarem, który na pierwszy rzut oka przypomina wczesną wersję Hana Solo skrzyżowanego z Flashem Gordonem i Star Lordem. Niemniej, jest główną postacią w opisywanej niedawno powieści "Mroczne gry" autorstwa Michaela Reaves'a oraz Mayi Kaathryn Bohnhoff. Ponadto znany jest z wielu występów w grach.
W książce pojawia się kilka nowych lokacji, ale mimo wszystko akcja rozgrywa się głównie na znanych Tatooine oraz w Imperialnym Centrum (dawniej Coruscant), którego w starej trylogii (w wersji bez poprawek) nie zobaczyliśmy, dlatego tym bardziej dziwi fakt, że trzy lata przed premierą "Mrocznego widma" udało się autorowi tak dokładnie oddać klimat tego potężnego miasta-planety.
Pozostałe elementy powieści, takie jak opisy i sceny bitew są po prostu fantastyczne. Opisy zmagań rebeliantów w pałacu Xizora jest dynamiczny i klimatyczny. Na największą uwagę zasługuje finałowa bitwa na orbicie planety, gdzie do akcji przyłącza się Vader. To również jego najlepszy mement w tej książce.
"Cienie Imperium" to wspaniała opowieść przygodowa z bogatego świata "Gwiezdnych Wojen", perełka wśród ponad 170 powieści opublikowanych na przełomie 36 lat. Dodaję do ulubionych! Polecam każdemu zainteresowanemu klasyczną trylogią . Powieść Perry'ego trzeba przeczytać, choćby po to, aby móc obcować dłużej z bohaterami tej sagi!
Wielka szkoda, że w momencie, gdy przeczytałem powieść, właśnie wyleciała z kanonu…
Twórczość Perry'ego poznałem wcześniej za sprawą "Gwiazdy śmierci" oraz dwóch noweli z serii "MedStar" - wszystkie książki napisał przy współpracy z Michaelem Reaves'em. Wspomniany "MedStar" to historie średniej wartości, ale "Gwiazda…" była już bardziej obiecująca. Napisane w całości samodzielnie "Cienie Imperium" ukazują najlepszy kunszt pisarski autora, który w swoim...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-09
2015-01-16
Na pierwszy rzut oka książka przypomina powieści spod pióra Philippy Gregory. Posiada bardzo podobny sposób przeplatania faktów z fikcją. W wielu miejscach autor postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń. Kiedy indziej, dla podkreślenia faktu, wspierał się cytatem źródłowym lub powoływał na wybitnych historyków - badaczy historii Bony lub okresu złotego wieku. W wielu miejscach aktor wplata wstawki fabularne, które ułatwiają odbiór treści, a także portrety bohaterów książki z przypisami. Mnie osobiście bardzo urzekła próba odtworzeniu wyglądu Bony Sforzy w wykonaniu fundacji Nomina Rosae - pomysł kapitalny (str. 90-91). Wszystkie te elementy mają znaczący wpływ na odbiór zawartych na kartach informacji. Książkę czyta się w tempie ekspresowym. Dziennie poświęcałem na nią 100-120 stron, gdyż starałem się smakować każdym detalem, czy cytatem. Jestem pewien, że można przeczytać całość w góra dwa dni.
"Damy złotego wieku" przedstawiają historię kobiet związanych z dynastią Jagiellonów. XVI wiek zwany "złotym" zdominowało panowanie ostatnich Jagiellonów - Zygmunta Starego oraz jego syna - Zygmunta Augusta. Okres opisany obejmuje czasy od przybycia do Polski Bony Sforzy - w 1518 roku. Ostatni rozdział zamyka historię na śmierci w 1596 roku Anny Jagiellonki - królowej, żony Stefana Batorego.
Plusem książki jest nadanie postaciom typowych ludzkich przymiotów. Czytamy o władcach i ich żonach w kontekście osób skrzywdzonych przez los lub bliźnich. Poznajemy ich słabości - są to osoby zawistne, zazdrosne, nie zawsze piękne, podatne na pochlebstwa, nieodporne na choroby.
Książka jest udanym połączeniem przygody z faktami. Urzeka niezwykła dbałość o szczegóły. Janicki pisze w nocie "od autora" o kompilacji informacji zawartych w tekstach źródłowych i opracowaniach historycznych. Na potwierdzenie tych słów, na końcu książki możemy znaleźć długą bibliografię tytułów. Ciekawą historię ostatnich Jagiellonów wzbogaca o kulisy wielkiej polityki, o której na próżno szukać informacji w szkolnych podręcznikach.
Autor w interesujący i bardzo kompletny, a przy tym przystępny sposób przedstawia skomplikowaną sytuację polityczną ogromnego państwa liczącego prawie milion kilometrów kwadratowych, które w wyniku niejednokrotnie podjętych błędnych decyzji dążyło ku upadkowi. Zarówno Bona Sforza jak i jej córka Anna okazały się być jedynymi w tym ogromnym kraju, którym bliska była przyszłość dynastii - były prawdziwymi patriotkami.
http://bit.ly/1BBtRlK
Na pierwszy rzut oka książka przypomina powieści spod pióra Philippy Gregory. Posiada bardzo podobny sposób przeplatania faktów z fikcją. W wielu miejscach autor postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń. Kiedy indziej, dla podkreślenia faktu, wspierał się cytatem źródłowym lub powoływał na wybitnych historyków - badaczy historii Bony lub okresu złotego wieku. W wielu...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-04
Książka świetnie oddaje klimat jaki panował w tamtych czasach w Republice. Jeśli zawsze miałem za złe, że nikt nie parał się opisywaniem świata polityki i biznesu tak dokładniej, to teraz otrzymałem takie opisy z nawiązką. Luceno odwala bardzo dobrą robotę wiążąc poszczególnie wątki i ukazując ich biznesowe powiązanie. Nigdy bym nie wpadł na takie pomysły jak autor, który wrzucając do powieści Plagueisa – czyli Muuna, dorzuci to wszystko co się z tą rasą łączy, a dokładniej pisząc stworzy od podstaw tło dla tej niezwykłej rasy skoncentrowanej na finansach. Jest to zdecydowanie dobre posunięcie, godne podziwu, ale Muunowie i ich Klan Bankowy to tylko wierzchołek góry lodowej. Luceno odwalił także ogromną pracę tworząc powiązania między poszczególnymi historiami pisanymi i rysowanymi na przełomie lat. Czyli po kolei wyliczał kuszenie Dooku, bitwę Jedi z Mandalorianami, misję na Eriadu oraz w końcu zadania Maula i smutny los Mochnara. A najlepsze jest to, że nawet jeśli wiele historii czytanych przeze mnie wcześniej (książki czytam chronologicznie) wydawało mi się niespójnych – teraz już nie mam żadnych wątpliwości, że tak miało być. Geniusz w rzeczy samej.
Powieść została podzielona na trzy części: Namaszczenie (67-65 lat przed bitwą o Yavin), Droga do władzy (54-52 lat PBoY) oraz Władza (34-31 lat PBoY). W sumie składa się z 30 rozdziałów oraz poprzedzona prologiem, a zakończona epilogiem. Z resztą co ciekawe, po skończeniu ostatniego rozdziału zabrałem się od razu za powtórne przeczytanie prologu, gdyż aby w pełni zrozumieć opisane w nim zdarzenie trzeba w pełni opanować ostatnie rozdziały. Każda z części przedzielona jest trwającą 10 lub 20 lat przerwą, podczas której Sithowie wdrażają w życie elementy skomplikowanego Wielkiego Planu. Właśnie to jest jeden z ważniejszych wątków książki – przedstawienie czytelnikom i opisanie założeń Wielkiego Planu Sithów zakładającego zniszczenie Zakonu Jedi i Republiki. Ale Planu nie zapoczątkował Plagueis, ani jego mistrz Tenebrous, tylko niejaki Darth Gravid, który co prawda nieco stuknięty został zastąpiony przez swoją uczennicę, ale sam fakt rozpoczęcia działań w kierunku zniszczenia śmiertelnego wroga należy przypisać jemu. Przez kolejne stulecia następujący po nim Sithowie musieli ewoluować, dostosować się do Wielkiego Planu i realizować plan kawałek po kawałku.
Pierwsza część opisuje związek Plagueisa i Tenebrousa oraz skomplikowaną siatkę ewentualnych następców Sithów, wśród których Plagueis wyłowił swojego ucznia Sidiousa. W kolejnych częściach rozwija się kariera polityczna Palpatina, który w skutek szybkiego awansu zdobywa potrzebną Sithom władzę. Po pewnym czasie staje się jasne, że Plagueis jest zbędny dla dalszej części Wielkiego Planu, ale obaj współpracują uzupełniając swoje działania. Ostatnia część to ogromne nawiązanie i wprowadzenie do Mrocznego widma. Ukazuje również zawiłe wątki, które łączą książki, komiksy, ebooki z głównym wątkiem blokady Naboo i późniejszej reakcji Senatu i Zakonu Jedi. Jest sporo nawiązania do Maula (wiedziałem, że bez niego się nie obejdzie), który wybiera się na misje, a można o nich przeczytać w Sabotażyście i serii komiksów Darth Maul.
Pomysł mistrza Sidiousa, który jest prywatnie szanowanym Magistrem Klanu Bankowego, postacią bardzo poważaną, która dowolnie rozmawia z Jedi i politykami na najwyższym szczeblu, a tym samym jest mrocznym Lordem Sithów, który pragnie zniszczyć obecny porządek, uważam za genialne posunięcie. Sam Hego Damask jest co prawda postacią chciwą, ale sympatyczną i bardzo poukładaną. Nawet za bardzo jak na taki wszechświat, ale jego mroczne alter ego wcale nie różni się tak bardzo jak Palpatine od Sidiousa. Plagueisa wyróżnia to, że bardzo dokładnie oblicza swoje intrygi. Oblicza – to najlepsze słowo, ponieważ każdy ruch jest rozważany skrupulatnie, a wszystkie możliwe dane przetworzone tak, aby wybrać te najbardziej odpowiadające realizacji Wielkiego Planu. Plagueis pasuje świetnie wpisuje się w całą historię Sidiousa, upadku Republiki i Zakonu Jedi. W trakcie czytania książki trudno jest wyobrażać sobie, że do tej pory jedyną wzmianką o nim była rozmowa Palpatina i Anakina w epizodzie III. On jest tak rewelacyjnie napisany, że kupiłem go w całości. Jedyne co mnie zastanawiało to kiedy zginie. Im dalej Luceno brnął na terytorium Mrocznego widma, tym bardziej nie byłem pewien, czy na pewno spotka go taki los.
O samej powieści można się rozpisywać długo, tak samo jak o postaci Plagueisa, ale szkoda pisać, skoro najlepiej książkę przeczytać. Jest ona po prostu obowiązkowa dla każdego fana Gwiezdnych Wojen. Szczególnie dla tych, którzy są fanami nowej trylogii. Opisuje ona świetnie wiele ciekawych wątków, które tłumaczą jak doszło do konkretnej sytuacji. Książka przedstawia również wiele ciekawych smaczków, tłumacząc m.in. skąd wziął się Maul, dlaczego Dooku zmienił strony i jak doszło do zamówienia Armii Klonów. Luceno pokazał w książce, że orientuje się bardzo dobrze w temacie Gwiezdnych Wojen i EU. Jego powieść jest świetnym uzupełnieniem i wprowadzeniem poprzedniej pozycji autora – Maski kłamstw oraz epizodu I, ale bynajmniej nie należy jej czytać „przed” ponieważ w ten sposób zabije się świetną historię. Pamiętajmy! Smaczki zawsze na koniec.
Książka jednak posiada wiele błędów, zarówno literówek jak i tzw. masła maślanego, czyli zdania totalnie bez sensu. Jedno taki znajduje się na stronie 221, a inne przytaczam poniżej: Kiedy jednak gungańska armia rozpoczęła marsz na miasto Theed, nie miał wyboru – musiał rozkazać Gunganom odeprzeć atak i wykończyć wszystkich. I w sumie nie wiadomo kto kogo miał wykończyć… Możliwe, że długi okres odkładania ostatecznego wydania książki był również powodem przeoczenia tych błędów. Jest to chyba pierwsza powieść ze stajni Amber jaką czytałem, z tak dużą ilością błędów… Ale za to warta każdej stronicy.
Książka świetnie oddaje klimat jaki panował w tamtych czasach w Republice. Jeśli zawsze miałem za złe, że nikt nie parał się opisywaniem świata polityki i biznesu tak dokładniej, to teraz otrzymałem takie opisy z nawiązką. Luceno odwala bardzo dobrą robotę wiążąc poszczególnie wątki i ukazując ich biznesowe powiązanie. Nigdy bym nie wpadł na takie pomysły jak autor, który...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-12
Autor skupia się na dziesięciu szlachetnie urodzonych osobach - siedmioma kobietami i trzema mężczyznami. Spędzają oni czas w odizolowanej od reszty świata posiadłości, skrywając się z dala od szalejącej zarazy. Bohaterowie ówcześni niczym nie różnią się od współczesnych. Aby urozmaicić sobie czas zaczynają snuć opowieści przeplatane miłosnymi i erotycznymi wątkami. Wiele z tych powieści łączy się, przeplata wątkami, ale zdecydowana większość z nich dotyka przyziemnych problemów. Zwycięstwa miłości nad nienawiścią, mądrości nad głupotą, dobra nad złem. Autor nie boi się pisać o wszystkich rodzajach miłości, nie wstydzi się opisanych historii, ale nie stosuje wulgaryzmów czy pruderii. Ujmuje za serce pisząc, że wszystko co związane z człowiekiem jest piękne i naturalne. Jedna z prawd zawartych w księdze głosi, że w obliczu śmiertelnego zagrożenia warto gloryfikować życie. Są to prawdy, które podważał kościół odmawiając praw do szczęścia i samostanowienia jednostkom, przez co dzieło to znalazła się na liście ksiąg zakazanych.
Nie jest prawdą, że "Dekameron" jest rozwleczoną (bo liczącą w nowym wydaniu ponad 840 stron księgą o miłości).W opowiadaniach znajdziemy również przyziemne problemy ówczesnej ludzkości - pojedynki, walkę, współzawodnictwo, podróże, pasje, historie z życia zwykłych ludzi, historie możnych ówczesnego świata, i wiele innych. Problemy tak bardzo aktualne dla nas, ludzi XXI wieku.
Wszystko to sprawia, że "Dekameron" trafi do wszystkich. Na pewno trudno będzie przeczytać go w krótkim czasie, zapewne nie wszyscy będą chcieli przeczytać całość, a jedynie wybrane historie. Wszystkie są napisane pięknym językiem z epoki oddającym urok i wartość tego dzieła. Zapewniam, warto.
Autor skupia się na dziesięciu szlachetnie urodzonych osobach - siedmioma kobietami i trzema mężczyznami. Spędzają oni czas w odizolowanej od reszty świata posiadłości, skrywając się z dala od szalejącej zarazy. Bohaterowie ówcześni niczym nie różnią się od współczesnych. Aby urozmaicić sobie czas zaczynają snuć opowieści przeplatane miłosnymi i erotycznymi wątkami. Wiele z...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-17
Gregory skupia się na historii dwóch kolejnych żon Henryka VIII - czwartej żonie Annie Kliwijskiej oraz piątek - Katarzynie Howard. Akcja powieści rozpoczyna się tuż po śmierci królowej Joanny Seymour, która odeszła z tego padołu w skutek nieudolnie przeprowadzonego porodu. Henryk VIII niezwłocznie rozpoczyna poszukiwania kolejnej "klaczy rozpłodowej".
Trzecią kobietą z której perspektywy obserwujemy wydarzenia to Jane Boleyn - żona Jerzego Boleyna, brata ściętej Anny (drugiej żony Henryka VIII). Kobieta znana jest już z "Kochanic króla". Zasłużyła na opinię żeńskiej wersji judasza, ponieważ dzięki jej zeznaniom ścięto wspomnianych Boleynów, a następnie zeznawała przeciwko Annie Kliwijskiej oraz - ostatecznie - przeciwko Katarzynie Howard - obie królowe pogrążając.
Na uwagę zasługują jak zawsze świetnie napisane postacie. Mało znane żony króla ożywają na kartach powieści. Przede wszystkim zachwyca ich portret psychologiczny - Anna jest dumna ze swojej nowej funkcji, przedstawiona jako błyskotliwa i inteligentna kobieta. Gdy domyśliła się co Henryk dla niej zgotował szybko odnalazła się w swojej nowej roli i żyła na uboczu tak, aby wiecznie go zadowalać. Katarzyna z kolei przedstawiona jest jako młódka, której w głowie tylko dobra doczesne i zabawa, ale kiedy potrzeba potrafi uwieść króla jak przykazał jej wuj Howard. Z czasem odezwało się również i u niej sumienie. Jej postać, choć początkowo wzbudzająca śmiech i pogardę okazuje się najbardziej tragiczna. Jane Boleyn z kolei jawi się jako wyrachowana zausznica Tomasza Howarda, która działa w ogólnie pojętym interesie jej rodu, albo tak jej się przynajmniej zdaje.
Autorka przyzwyczaiła mnie, że wszystkie jej powieści czyta się jednym tchem i praktycznie nie da się oderwać od lektury na dłuższy czas. Pomimo, że historie tych kobiet nie są dla mnie żadną zagadką, każdy nowy zwrot akcji traktowałem jak kompletne zaskoczenie. Narracja poprowadzona jest po mistrzowsku. Czytając książkę zmieniamy punkt widzenia z każdym kolejnym rozdziałem, bowiem każdy z nich relacjonowany oczami innej kobiety. Zdarzają się bardzo ciekawe sceny, kiedy jedno wydarzenie mamy okazję poznać z różnych perspektyw.
Całość: http://bit.ly/1DqM7jP
Gregory skupia się na historii dwóch kolejnych żon Henryka VIII - czwartej żonie Annie Kliwijskiej oraz piątek - Katarzynie Howard. Akcja powieści rozpoczyna się tuż po śmierci królowej Joanny Seymour, która odeszła z tego padołu w skutek nieudolnie przeprowadzonego porodu. Henryk VIII niezwłocznie rozpoczyna poszukiwania kolejnej "klaczy rozpłodowej".
Trzecią kobietą z...
Nie jest tak, że pierwszy raz dowiedziałem się czegoś o wywózkach na Syberię i zbrodniczym reżimie Związku Sowieckiego. O nie. Tematem tym interesuję się żywo od liceum (pierwszy wywiad z zesłaną na Sybir kobietą przeprowadziliśmy z koleżanką dla telewizji w Brzegu Dolnym jeszcze pod koniec XX wieku), interesują mnie bardzo opracowania dotyczące drugiej wojny światowej z naciskiem na krzywdy jakie wywierał na ludności (nie tylko polskiej) Związek Sowiecki, bo przecież przez dekady wspólnej wielkiej przyjaźni historia była ciągle i starannie tuszowana.
Jak mówi sam tytuł, bohaterkami książki są kobiety wysłane na Sybir w latach 33-45, choć trudno jednoznacznie określić tak młode dziewczęta wyrwane z codziennego życia, których świat stanął na nogach na zawsze. To one, po brutalnej relokacji musiały dorosnąć z dnia na dzień, bo to co ich spotkało na srogich stepach Kazachstanu lub w srogich larach Syberii jest naprawdę trudne do uwierzenia.
Książka napisana jest w formie relacji z perspektywy pierwszej osoby. Podzielona na 10 rozdziałów przedstawia historie kobiet, które nigdy się nie spotkały, ale współdzieliły to piekło, którym było wygnanie w głąb Związku Sobieckiego. Autorkami opowieści są kobiety wywiezione w głąb Związku Sowieckiego, którym udało wrócić się do Polski po wojnie, lub – jeśli nadarzyła się okazja - wyemigrować. Z punktu literackiego ich opowieści są łatwe do pochłonięcia – wielka w tym zasługa autorki książki – jej pióro jest magicznie lekkie. Jednak informacje przemycane na kartach tej książki są tak nieprawdopodobne, że aż trudne do uwierzenia w dzisiejszych czasach. Po pierwsze trudno uwierzyć, że tam na wschodzie ludzie żyli (z wielu opowieści wiadomo, że nadal żyją) w tak dramatycznych i skandalicznych warunkach, po drugie, że naszym bohaterkom udało się przeżyć i nie dać złamać bolszewickiemu aparatowi terroru, a po trzecie, że wróciły do domu cale i zdrowie rozpoczynając życie na nowo. Ogromny szacunek za to, drogie panie!
To zaiste cud, że kobiety te przetrwały swoiste piekło trwające niekiedy i kilkanaście lat, po czym odnalazły drogę do domu, który jednak był już kompletnie niepodobny do tego co zostawili za sobą. Ich życia zostały złamane, wręcz zniszczone. Nikt ich za to nie przeprosił. W kilku przypadkach zostały „nagrodzone” orderem – zapewne by podnieść blask corocznej uroczystości, ale aż do teraz zostały zapomniane.
Dzięki Annie Herbich poznałem te dzielne kobiety. Jestem jej bardzo wdzięczny. Dziękuję.
Nie jest tak, że pierwszy raz dowiedziałem się czegoś o wywózkach na Syberię i zbrodniczym reżimie Związku Sowieckiego. O nie. Tematem tym interesuję się żywo od liceum (pierwszy wywiad z zesłaną na Sybir kobietą przeprowadziliśmy z koleżanką dla telewizji w Brzegu Dolnym jeszcze pod koniec XX wieku), interesują mnie bardzo opracowania dotyczące drugiej wojny światowej z...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-23
Okładka to słowo klucz w przypadku tej książki. Możliwie najlepiej przygotowany produkt marketingowy jaki ostatnio widziałem na rynku książek. Choć jest ona dość myląca, gdyż pięknie zadrukowana obwoluta ze skrzydełkami ukrywa szarą i bezbarwną okładkę w twardej oprawie, to jednak robiła wrażenie na wszystkich, którym pokazywałem. Ale to tylko wstęp do tego, co znajduje się w środku.
O czym jest książka? Opowiada o losach brylującego w ostentacyjnym blichtrze hrabiego Rostowa, który po przejęciu władzy w Rosji przez bolszewików został zatrzymany w areszcie domowym w hotelu Metropol, w ścisłym centrum Moskwy.
Nie ma sensu się tutaj rozpisywać o losach bohatera, czy choćby pisać zająwkę tego, co go spotkało – można się domyśleć, poza tym historia ludzi, który utknęli w radzieckim horrorze jest ogólnie dobrze znana, a i w tym przypadku było dość podobnie.
Jest to taka uniwersalna opowieść o losach ludzi zamkniętych w klatce. O zderzeniu starej Rosji z nową rzeczywistością. O przewróceniu do góry nogami świata oraz o tęsknocie za dawnymi czasami, a wszystko to ujęte w bardzo kunsztowny sposób, okraszone humorem z najwyższej półki, napisane w delikatny sposób, a jednocześnie lekkim piórem. Historia miejscami zdaje się być przerysowana do granic – sprawę z tego zdaje sobie sam autor, ale za zadanie ma podkreślenie postaci hrabiego i świata, w jakim się obracał i sposób w jaki się do niego dostosował, a był to nie lada wyczyn, bowiem śledzimy jego perypetie przez ponad trzy dekady (z przerwami, oczywiście).
Jeśli kojarzycie film Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel” i przypadł on wam do gustu, to na pewno powinniście sięgnąć po tą książkę. Jest to bardzo podobna w formie świata umieszczonego w innym świecie. Sięgnijcie po nią koniecznie.
Okładka to słowo klucz w przypadku tej książki. Możliwie najlepiej przygotowany produkt marketingowy jaki ostatnio widziałem na rynku książek. Choć jest ona dość myląca, gdyż pięknie zadrukowana obwoluta ze skrzydełkami ukrywa szarą i bezbarwną okładkę w twardej oprawie, to jednak robiła wrażenie na wszystkich, którym pokazywałem. Ale to tylko wstęp do tego, co znajduje się...
więcej mniej Pokaż mimo toNabyłem biografię Ashlee Vance’a zupełnie przypadkiem. Przeleżała na półce kilka tygodni, zanim się nią zainteresowałem, ale już od pierwszej strony wiedziałem że warto.
Nabyłem biografię Ashlee Vance’a zupełnie przypadkiem. Przeleżała na półce kilka tygodni, zanim się nią zainteresowałem, ale już od pierwszej strony wiedziałem że warto.
Pokaż mimo to2015-05-14
W swoim kolejnym rewelacyjnym opracowaniu autor bierze pod lupę niemal wszystkie tematy związane z seksem. Przytacza naukowców lub pseudonaukowców badających seksualność społeczeństwa. Ukazuje szokujący obraz ludności polskiej, która nie przypominała grzecznych misiów. Wiele z odkryć Janickiego fascynuje, inne wręcz szokują. Tutaj nie ma nawet miejsca na wymienienie kilku z nich! Książka jest wypełniona opisami absurdów rodem z ciemnych wieków. Niemniej warto zwrócić uwagę na starania naukowców, którzy próbowali zagłębić się w ten temat, dokonując niekiedy wnikliwych badań na tym polu na długo przed odkryciami doktora Williama Mastersa.
Z wielkim zainteresowaniem i niekiedy wypiekami na twarzy czytałem poprzednie książki Kamila Janickiego - Damy złotego wieku, Upadłe Damy II RP oraz Pierwsze Damy II RP. Sposób narracji autora jest niezwykle wyjątkowy i bardzo przystępny. Janicki łatwo nawiązuje kontakt z czytelnikiem i w prosty sposób wykłada wszystkie za i przeciw dotyczące danego tematu. Nie inaczej jest w "Epoce hipokryzji". Niemniej jest ona jeszcze bardziej rozpustna.
W książce, jak podkreśla sam autor, jedynie zarysował czubek problemu dotyczącego sposobu obyczajów seksualnych II Rzeczpospolitej. Do odkrycia jest jeszcze wiele aspektów tego złożonego zagadnienia. Ale biorąc pod uwagę poprzednie książki Kamila Janickiego, jestem pewien, że poradzi sobie z kolejnym tematem wprost rewelacyjnie.
Jak zawsze autor posiłkuje się obszerną bibliografią, a także zdjęciami i rysunkami z ówczesnych wydań gazet i magazynów. Nie jest to typowa analiza problemów medycznych, ale zbiór przypadków opisanych przez ludzi z krwi i kości. Tym bardziej warto zajrzeć im pod pierzynkę i zobaczyć jak kiedyś radzono sobie z tymi problemami. Wtedy zauważymy, że nasz XXI wiek wcale nie wypada tak zbereźnie, jak nam wmawiają.
Więcej: http://bit.ly/1EzaIPS
W swoim kolejnym rewelacyjnym opracowaniu autor bierze pod lupę niemal wszystkie tematy związane z seksem. Przytacza naukowców lub pseudonaukowców badających seksualność społeczeństwa. Ukazuje szokujący obraz ludności polskiej, która nie przypominała grzecznych misiów. Wiele z odkryć Janickiego fascynuje, inne wręcz szokują. Tutaj nie ma nawet miejsca na wymienienie kilku z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-12
Za sprawą autora powstała zbudowana na faktach, obalająca mity, biografia wielkiego stratega Armii Czerwonej. Spektakularnych zwycięstw Żukowa z czasów II Wojny Światowej nawet Stalinowi nie udało się podważyć. Dlatego też pod koniec swojego życia niezwykle pastwił się nad nim.
Geoffrey Roberts odkłamuje pokrętną historię II Wojny Światowej i czasu dyktatury Stalina. Ale jak się okazało to nie tylko wielki wódź widział w Żukowie wroga. Po śmierci Stalina szefem państwa został Chruszczow, który początkowo współpracował z Żukowem, ale gdy zauważył jak jaka jest jego gwiazda, próbował zmieść go pod dywan historii.
Za sprawą autora powstała zbudowana na faktach, obalająca mity, biografia wielkiego stratega Armii Czerwonej. Spektakularnych zwycięstw Żukowa z czasów II Wojny Światowej nawet Stalinowi nie udało się podważyć. Dlatego też pod koniec swojego życia niezwykle pastwił się nad nim.
Geoffrey Roberts odkłamuje pokrętną historię II Wojny Światowej i czasu dyktatury Stalina. Ale...
2013-10-20
Ciekawe opracowanie na temat wojny obalające jej mit, jako szlachetnego wydarzenia. Stomma analizuje wojnę i odmienia przez wszystkie przypadki. Książka nie jest wielka, ma zaledwie 320 stron, ale to wystarczy, aby poruszyć na jej kartach wszystkie aspekty.
Książka składa się z jedenastu rozdziałów. Pierwsze pięć to mowa o szczegółach mało znanych, jak np. kwestia etosu rycerskiego, problemy aprowizacji i logistyki, czyli te elementy wojny, o których zwykły szarak nie pomyśli. Dalej jest już konkretnie o sakralizacji wojska, apoteozie wojska i wojny, psychiatrii oraz możliwych wersjach wojny.
Dużo miejsca autor poświęca tematowi nierozłączności wojny z ludzką naturą. Przez to ukazuje wojnę jako ciążącą człowiekowi kulę u nogi. Obśmiewa mit wojny, a robi to w sposób naprawdę prosty i trudny do podważenia.
W swoim opracowaniu Stomma wielokrotnie odwołuje się do wydarzeń znanych z historii. Przywodząc na karty znane potyczki objaśnia czytelnikowi swój tok myślenia i przekonuje do swoich racji. Trzeba przyznać, że autor robi to bardzo dobrze, trudno się nie zgodzić we wszystkich kwestiach, jednak można mieć wrażenie, że wydarzenia te są umieszczone niezwykle chaotycznie i wtrącone poniekąd jako przerywniki – widocznie będące ulotną myślą, która nagle zawitała do głowy.
Do konstrukcji książki nie można mieć wielu uwag – poza gubiącą się chronologią wydarzeń, to jednak rzuca się w oczy jeden mankament – autor stosuje starą szkołę przypisów, co wprowadza zamęt w głowach, zwłaszcza u osób, które są na bieżąco z najnowszymi „trendami”.
Styl Ludwika Stommy jest typowy dla naukowca starej szkoły. Urodzony w 1950 roku autor wydaje się nie uznawać sprzeciwu. Podważa wypowiedzi Gierowskiego, Szajnochy i Długosza. Choć sam nie do końca stosuje argumenty, które są w stanie przekonać do jego zdania. Niemniej autor bardzo celnie ocenia wojnę jako całość. Jego analiza poszczególnych etapów wielkich konfliktów również do mnie przemawia. Dlatego oceniam tą książkę wysoko i polecam zainteresowanym.
Ciekawe opracowanie na temat wojny obalające jej mit, jako szlachetnego wydarzenia. Stomma analizuje wojnę i odmienia przez wszystkie przypadki. Książka nie jest wielka, ma zaledwie 320 stron, ale to wystarczy, aby poruszyć na jej kartach wszystkie aspekty.
więcej Pokaż mimo toKsiążka składa się z jedenastu rozdziałów. Pierwsze pięć to mowa o szczegółach mało znanych, jak np. kwestia etosu...