-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Co dekadę słoneczne bóstwo - Sol - wyłania dziesiątkę najdzielniejszych półbogów między 13 a 18 rokiem życia, którzy to za zadanie mają wziąć udział w Próbach Słońca. Zwycięzca otrzyma największy dar - będzie nieść dary światła i życia do wszystkich świątyń w Reino del Sol. Przejście prób wymaga jednak zarówno wielu lat nauki w akademii, jak i wewnętrznego sprytu i życiowej wiedzy.
"Próby słońca" to pierwszy tom dylogii dla młodszych odbiorców. Odniosłam wrażenie, że to połączenie Harry'ego Pottera, Percy'ego Jacksona z Igrzyskami śmierci, ale wrzucenie wydarzeń w realia kultury meksykańskiej. I o ile nie jestem wielką fanką czerpania z innych popularnych historii, tak tym razem wyszło naprawdę dobrze.
Do poznania tej historii przyciągnęła mnie w dużej mierze właśnie kultura meksykańska. Byłam ciekawa tego, co autor może zaproponować i jestem nawet zadowolona z efektu.
Mimo że Próby dotyczącą dziesięciu osób, to na pierwszy plan wysuwa nam się jedna z postaci - siedemnastoletni Teo. Jego mama zajęta była obowiązkami bogini, zaś ojciec nie żył, stąd Teo był wychowankiem miasta. Nie jestem fanką książek opartych o konkurencję i rywalizację pomiędzy większą grupą osób ze względu na rozdrobnienie czasu przeznaczonego na jedną postać, dlatego też cicho żałuję, że autor nie skupił się w stu procentach na Teo. Jedna postać, ale poprowadzona na 100%, opisana jeszcze przed Próbami mogłaby okazać się strzałem w 10.
"Próby słońca" to dobra historia dla nastolatków, głodnych świata fantasy, pełnego rywalizacji i magii. Choć sama nie należę już do grupy wiekowej odbiorców, bawiłam się dobrze w trakcie lektury i czekam na kontynuację.
Co dekadę słoneczne bóstwo - Sol - wyłania dziesiątkę najdzielniejszych półbogów między 13 a 18 rokiem życia, którzy to za zadanie mają wziąć udział w Próbach Słońca. Zwycięzca otrzyma największy dar - będzie nieść dary światła i życia do wszystkich świątyń w Reino del Sol. Przejście prób wymaga jednak zarówno wielu lat nauki w akademii, jak i wewnętrznego sprytu i życiowej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-15
"Szkockie przysłowie mówi, że każdy ma swojego diabła, a niektórzy nawet kilku"
Aimil jest porywcza i ukierunkowana na własny rozwój. Niezależnie od tego, że jest kobietą, chce mieć własną posiadłość w Szkocji, kształcić się w zawodzie zastrzeżonym dla mężczyzn - nie jest przecież od nich w niczym gorsza. Niestety na drodze realizacji jej planów staje ojciec, który wysyła ją do Londynu do ciotki, równie zdeterminowanej, ale na znalezienie Aimil męża.
Alistair to młody diuk, który tyle co pochował ojca, a już musi zając się odziedziczonymi obowiązkami. Do tego, na prośbę matki zaczyna udzielać się na angielskich salonach, gdzie co rusz otaczają go panny - równie piękne, to w środku zbyt puste, by można było z nimi porozmawiać. Do czasu...
Jako naczelna fanka Bridgertonów i pióra Jane Austen nie mogłam przejść obok tej historii obojętnie. I jakże cieszę się, że ta ponad pięćsetstronicowa historia mnie nie zawiodła!
"Wszystko to, co prawo powiedziało, nie jest wszystkim, co prawo miałoby do powiedzenia"
"Nuvole bianche. Białe chmury" to historia o porywczej Szkotce głodnej wiedzy i nauki, i angielskiego diuka, który po wojnie wraca do rodzinnych posiadłości i cierpi na deficyt naukowych rozmów. Chyba że wliczyć w to innych młodych dżentelmenów upijających się w klubach i nieprzejmujących się (w większości) rodzinnymi majątkami. To wybuchowe połączenie nie mogło się nie udać, nie mogłam również przejśc obok nich obojętnie. Niezmiernie żałuję, że książka skończyła się tak szybko! Dlatego też niecierpliwie czekam na drugi tom.
"Czy proces, ograniczający się do wymierzenia wyroku, to wciąż proces?"
Autorka ma lekkie pióro, idealnie oddające XIX wiek, do którego przenosi nas historia. Skupiła się na dokładnym opisaniu charakterów Aimil i Alistaira, jak również kilku pobocznych postaci, dzięki czemu czułam się jakbym na powrót oglądała serial i podziwiała piękne bale, londyńskie salony i wytwornych dżentelmenów.
"Szkockie przysłowie mówi, że każdy ma swojego diabła, a niektórzy nawet kilku"
Aimil jest porywcza i ukierunkowana na własny rozwój. Niezależnie od tego, że jest kobietą, chce mieć własną posiadłość w Szkocji, kształcić się w zawodzie zastrzeżonym dla mężczyzn - nie jest przecież od nich w niczym gorsza. Niestety na drodze realizacji jej planów staje ojciec, który wysyła...
2023-09-01
"Czas wszystkiego nie leczy. Czas koi, łagodzi i stępia ostre krawędzie, ale nie sprawia, że znikają."
Minęły trzy lata odkąd widzieli się po raz ostani. Leah poukładała sobie życie i stara się wciąż spełniać własne marzenia, a gdy natrafia się okazja wystawienia własnych prac w galerii sztuki, nie może jej opuścić. Axel również, dlatego po tak długiej rozłące ich drogi się ponownie krzyżują. Jednak dziewczyna musi się zastanowić, czy pozwoli mu roztrzaskać poukładane życie, czy podąży za zdrowym rozsądkiem i uzna Axela za przeszłość.
"Mam wrażenie, jakbym w swoim życiu się spóźnił, nie jestem w miejscu, w którym powinienem właśnie być jakby coś mi uciekało, ale nie wiem co. I boję się, bo nie umiem tego zatrzymać, za każdym razem gdy próbuję, cofam się o krok."
Po zakończeniu "Wszystkiego, czym nigdy nie byliśmy" nie mogłam doczekać się kontynuacji, dlatego rozpoczęłam lekturę, gdy tylko wpadła w moje ręce. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak stęskniłam się za bohaterami!
Droga jaką przeszli Leah i Axel była trudna, długa i kręta, a jednocześnie tak piękna, że ciężko mi się z nimi rozstać. To, jak rozwinęli się od pierwszych stron pierwszej części jest budujące i podnoszące na duchu. Szczególnie mając na uwadze fakt, że los ich nie oszczędzał. Miło jest obserwować, że Leah jest żywsza, bardziej samodzielna i walcząca o swoje, a nie uciekająca w kąt. Axel z kolei więcej myśli (niż robi) i jest bardziej zdystansowany, a jego wcześniejszą porywczość zastąpiła rozwaga.
"Gdzieś przeczytałam, że czasami warto upaść, bo świat wygląda zupełnie inaczej z poziomu podłogi. A kiedy już na niej leżysz, jeśli chcesz iść dalej, nie masz wyboru, musisz się podnieść."
Alice Kellen stworzyła dylogię, od której ciężko było mi się oderwać. Ma lekkie pióro, wplata humor tam, gdzie bym się go nie spodziewała, a do tego książkę podzieliła na króciutkie segmenty, nadające historii wygląd fanfiction o ulubionym artyście.
"Musiałam nauczyć się nie rzucać w objęcia innych za każdym razem, kiedy życie kładło mi kłody pod nogi. Chciałam wreszcie móc sama siebie przytulić."
Cieszę się, że dane było mi poznać historię tej dwójki i już czekam na kolejne książki autorki. W tej dylogii motywem przewodnim była sztuka i piosenka Let It Be, dlatego też zastanawia mnie jakie kolejne pomysły siedzą w jej głowie.
"Czas wszystkiego nie leczy. Czas koi, łagodzi i stępia ostre krawędzie, ale nie sprawia, że znikają."
Minęły trzy lata odkąd widzieli się po raz ostani. Leah poukładała sobie życie i stara się wciąż spełniać własne marzenia, a gdy natrafia się okazja wystawienia własnych prac w galerii sztuki, nie może jej opuścić. Axel również, dlatego po tak długiej rozłące ich drogi...
Peter Grant to młody funkcjonariusz policji, który marzy o zostaniu detektywem. Jednakże po odebraniu zeznań od świadka-ducha zwraca na siebie uwagę detektywa Thomasa Nightingale'a, zajmującego się przestępstwami popełnianymi przy pomocy magii i przez postaci magiczne. Wprowadza on Petera w nowy wymiar Londynu - pełnego magii, wampirów, duchów i bogów, którzy żyją pośród ludzi.
Ben Aaranovitch wprowadził nas w świat humoru, przeplatania prawa i magii, bezprawia, morderstw i istot o wiele potężniejszych od ludzi. Akcja książki rozwija się, jak to w pierwszym tomie, spokojnie, by momentalnie przyspieszyć i zrzucić na nasze barki wiadro nowych informacji.
Autorowi udało się utrzymywać moją uwagę bawiąc się piórem i rzeczywistością, a jednocześnie nie przytłaczać ogromem nowych informacji. Lekki styl i humor, a także ciekawe wiodące postaci sprawiły, że nie chciałam odrywać się od lektury.
"Rzeki Londynu" to dobre wprowadzenie do serii o magicznym Londynie, które skończyło się o kilka stron za szybko. Jestem ciekawa dalszych części, których łącznie jest bodajże dziewięć. Całkiem sporo, ale o ile poziom zostanie zachowany - zdecydowanie warto się z nimi zapoznać.
Peter Grant to młody funkcjonariusz policji, który marzy o zostaniu detektywem. Jednakże po odebraniu zeznań od świadka-ducha zwraca na siebie uwagę detektywa Thomasa Nightingale'a, zajmującego się przestępstwami popełnianymi przy pomocy magii i przez postaci magiczne. Wprowadza on Petera w nowy wymiar Londynu - pełnego magii, wampirów, duchów i bogów, którzy żyją pośród...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po śmierci męża Tove Sullivan zaczyna pracę jako sprzątaczka w oceanarium. Dzięki pracy stara się zapominać o problemach i stresach w życiu, a tych nie ma mało - trzydzieści lat wcześniej w niespodziewanych okolicznościach zaginął jej syn, teraz zmarł mąż. I w ten oto sposób poznaje Marcellusa, olbrzymią ośmiornicę, zamieszkującą oceanarium. Marcellus nie lubi ludzi, bo jest od nich zdecydowanie inteligentniejszy, ale osoba Tove go ujmuje. Dlatego też ośmiornica postanawia pomóc jej rozwiązać zagadkę zaginięcia syna.
Choć zupełnie się tego nie spodziewałam, to bawiłam się wybornie na tej historii. Wstawki z perspektywy Marcellusa świetnie odwzorowywały prawdopodobną naturę ośmiornicy, która - choć patrzy na świat zza szyby - widzi o wiele więcej, niż można się tego po niej spodziewać.
"Niezwykle szlachetne stworzenia" to historia porównywana z moim ukochanym "Mężczyzną imieniem Ove", jednakże nie jestem pewna skąd wzięło się to porównanie. W mojej opinii jest ono krzywdzące, bo książka jest świetna, ale zupełnie różna tematycznie i językowo.
Tove została przedstawiona nader realistycznie i czułam, jakby była blisko. Widziałam jej samowystarczalność, czułam jej smutek i chęć pomagania innym, rozumiałam potrzebę pracy zabijającej złe myśli. Nie sądziłam, że aż tak blisko zwiążę się z jej postacią, ale autorka przedstawiła ją tak życiowo, że nie dało się jej nie polubić.
Tove nie jest jedyną postacią tej historii, ale ona rozczuliła mnie najmocniej. Nie sposób również zapomnieć o Marcellusie, którego inteligencja mnie wręcz przeraziła. To olbrzymie zwierze o mózgu, jakiego możnaby mu pozazdrościć i trzech wielkich sercach, wypełnionych uczuciem do Tove. Choć się o to nie podejrzewałam, miałam ochotę go utulić.
Jest to niezwykle dobra historia o dobrych ludziach (i zwierzętach), których losy splatają się w najmniej spodziewanym momencie. Autorka pisze o bólu, smutku, radości i stracie, czyli życiu takim, jakiego doświadczamy, bez zbędnego dosładzania.
Po śmierci męża Tove Sullivan zaczyna pracę jako sprzątaczka w oceanarium. Dzięki pracy stara się zapominać o problemach i stresach w życiu, a tych nie ma mało - trzydzieści lat wcześniej w niespodziewanych okolicznościach zaginął jej syn, teraz zmarł mąż. I w ten oto sposób poznaje Marcellusa, olbrzymią ośmiornicę, zamieszkującą oceanarium. Marcellus nie lubi ludzi, bo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Delilah Green obiecała sobie, że nigdy nie wróci do Bright Falls. Jedyne co kojarzy z tym miejscem, to samotne dzieciństwo, do którego nie chciałaby wracać. Sytuacja niespecjalnie się zmieniła, bo wciąż jest samotna - mimo conocnych przygód z różnymi kobietami - ale jest dorosła, zajmuje się ukochaną fotografią i powoli rozwija swoją karierę. Po prośbach przybranej siostry Astrid i macochy decyduje się na zrobienie wyjątku, by sfotografować ślub siostry i uciec z tego miasta. Niespodziewanie na drodze staje jej jedna z przyjaciółek Astrid, Claire.
Nieczęsto zdarza mi się czytać literaturę obyczajową, a tym bardziej romans między dwiema dorosłymi kobietami. Odnoszę wrażenie, że na rynku czytelniczym sporo jest literatury młodzieżowej, nastawianie na odkrywanie siebie i samoakceptację oraz walkę o akceptację otoczenia. zazwyczaj historie te milczą jednak o odkrywaniu siebie w momencie, który uznalibyśmy za ustabilizowaną sytuację życiową. W tej sytuacji historia Delilah zdobywa dużego plusa.
Historia jest o tyle ciekawa, że wyciąga na światło dzienne wiele nieprzepracowanych traum z dzieciństwa, które w sposób znaczący wpływają na dorosłe życie. Zarówno u Delilah, jak i Astrid pamięć płatała figle, a głęboko chowane urazy wpłynęły na ich dalsze losy. Moment, w którym los zaczyna odkrywać karty, a obie kobiety powoli zaczynaja rozumieć ciągi przyczynowo-skutkowe swoich działań jest piękny i jakże potrzebny.
Jeśli czujecie, że powoli wyrastacie z historii młodzieżowych, a potrzebujecie otoczenia wątków i problemów, które aktualnie mogą Was spotykać, to miejcie na uwadze "Delilah Green ma to gdzieś".
Delilah Green obiecała sobie, że nigdy nie wróci do Bright Falls. Jedyne co kojarzy z tym miejscem, to samotne dzieciństwo, do którego nie chciałaby wracać. Sytuacja niespecjalnie się zmieniła, bo wciąż jest samotna - mimo conocnych przygód z różnymi kobietami - ale jest dorosła, zajmuje się ukochaną fotografią i powoli rozwija swoją karierę. Po prośbach przybranej siostry...
więcej mniej Pokaż mimo to
Amelia od dzieciństwa kocha anagramy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kierują jej życiem i je urozmaicają. Na jej szczęście w nieszczęściu okazuje się, że gdy wraca z wymiany szkolnej, jej babcia pozostawiła list wypełniony tajemnicami, do rozwiązania których anagramy będą elementem niezbędnym. A do tego, powoli zaczyna się zacierać dla niej granica między jawą a snem, gdy i we śnie i w rzeczywistości spotyka chłopca o pięknych, szmaragdowych oczach, który prowadzi ją do kolejnych tajemnic.
"Memory Almost Full" było moim pierwszym spotkaniem z piórem Julii Biel i jakże udanym! W trakcie lektury nie mogłam się oderwać od historii Amelii, choć miałam problem z odnalezieniem anagramów które dla niej były wręcz oczywistością. Mimo tych niedogodności starałam się angażować szare komórki tak, by dotrzymać tempa Amelii i wydaje mi się, że choć częściowo mi się to udało.
MAF to ciekawa historia o rodzinnych sekretach, tajemnic skrywanych przez pokolenia, zagadek, które nie chcą się dać rozwikłać i upartej dziewczynie, dążącej do odkrycia wszystkich kart. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba, ale z utęsknieniem czekam na drugi tom!
Lekkie pióro Julii Biel, humor, mnóstwo zagadek i oryginalna fabuła sprawiły, że z trudem odłożyłam tę historię po jej zakończeniu. Jeśli ciekawią Was książki młodzieżowe, o zdeterminowanych postaciach i rodzinnych tajemnicach, to wiecie po co sięgnąć!
Amelia od dzieciństwa kocha anagramy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kierują jej życiem i je urozmaicają. Na jej szczęście w nieszczęściu okazuje się, że gdy wraca z wymiany szkolnej, jej babcia pozostawiła list wypełniony tajemnicami, do rozwiązania których anagramy będą elementem niezbędnym. A do tego, powoli zaczyna się zacierać dla niej granica między jawą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Charlie Davies nie miała łatwego życia. Jej ukochany tato popełnił samobójstwo, a ona pozostała z matką nie wykazująca wsparcia emocjonalnego przez głęboką żałobę, a co za tym idzie - sama. Pogrążona w smutku, ucieka się w samotność i samookaleczanie, aż pewnego razu znajduje przyjaciółkę, jedyną bliską sercu duszę. Niestety przyjaciółkę traci w tragicznych okolicznościach, a ona sama i cały jej świat rozsypują się na kawałeczki.
"Girl in pieces" to trudna historia na kształt "Przerwanej lekcji muzyki" o młodych, niszczonych przez życie i rozpacz ludziach, którzy nie widzą światła w swoim życiu.
To przytłaczająca historia, która przybija, nawet jeśli nigdy nie miało się do czynienia z tematyką okaleczania siebie (lub kogoś w swoim otoczeniu). Nawet nie spodziewałam się, że temat poruszony przez Kathleen Glasgow aż tak we mnie uderzy, a jednocześnie nie wywoła większych emocji poza bólem i życiowym odrętwieniem.
Poznając wcześniejsze książki tej autorki - How to make Friends with the dark i You'd be home now - wyrobiłam już sobie zdanie o autorce, bowiem obie zmęczyły mnie pod względem psychicznym, a jednocześnie zachwyciły i dobiły, przez poruszane w treści problemy. Tym razem, choć tematyka była równie obciążająca głowę, nie byłam w stanie wczuć się aż tak w fabułę - za co jestem niezmiernie wdzięczna, nawet jeśli oddaliło mnie to od bohaterów historii.
"Girl in pieces" to historia o szukaniu nadziei w beznadziei, odnajdywaniu siły w bezradności i walce z własnym losem, który mimo wszystkich trudności do chwili śmierci pozostaje w naszych rękach. Nie jest to książka dla każdego i może wywołać nawrót niespokojnych myśli, dlatego prosiłabym Was o rozwagę podczas wrzucania jej do koszyka. Historia Charlie jest kręta, pełna bólu i autodestrukcji.
Charlie Davies nie miała łatwego życia. Jej ukochany tato popełnił samobójstwo, a ona pozostała z matką nie wykazująca wsparcia emocjonalnego przez głęboką żałobę, a co za tym idzie - sama. Pogrążona w smutku, ucieka się w samotność i samookaleczanie, aż pewnego razu znajduje przyjaciółkę, jedyną bliską sercu duszę. Niestety przyjaciółkę traci w tragicznych okolicznościach,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-21
Leah malowała najpiękniej jak potrafiła i doceniali to wszyscy wokół. Niestety od wypadku, w którym zginęli jej rodzice, nie jest w stanie stworzyć nic, co chciałaby pokazać światu. Mieszka z bratem, jednak gdy on dostaje szansę na lepszą pracę i wyprowadzkę, postanawiają, że dziewczyną zaopiekuje się jego najlepszy przyjaciel Axel. Tak, by nie musiała zmieniać środowiska w trakcie szkoły. Axel ma jednak ukryty plan na rozweselenie Leah i przywrócenie jej życiu kolorów, tak pięknych jak paleta farb, jakiej kiedyś używała.
"Ból jest skutkiem ubocznym życia"
"Wszystko, czym nigdy nie byliśmy" było moim pierwszym spotkaniem z piórem Alice Kellen, jednakże przygoda ta rozpoczęła się tak pięknie, że na jednym się nie skończy. Szczególnie że ta historia będzie miała swoją kontynuację a ja nie wyobrażam sobie nie wiedzieć co było dalej.
Leah w młodym wieku przeżyła tragedię i nie sposób się dziwić, że zaczęła postrzegać wszystko w szarych barwach. Straciła ukochanych rodziców, jest zła na cały świat i okazuje to za pomocą braku obrazów, które do niedawna były całym jej życiem. Odcięła się także od bliskich i gdyby mogła, nie wychodziłaby z pokoju do końca życia. Jest przez to tak prawdziwą i prawdopodobną postacią, że chciałam ją uściskać i powiedzieć, że będzie dobrze. Całe szczęście, rolę pocieszyciela - trochę na siłę - przejął Axel. To on obrał za cel przywrócenie kolorów do życia siostrzyczki swojego najlepszego przyjaciela i to on wyciągał ją do ludzi. Gdyby każdy z nas miał takiego zdeterminowanego i nastawionego na zwycięstwo Axela u boku, to mało kto byłby w stanie przeżywać swój żal i smutek w samotności. Dlatego od dziś wszystkim przygnębionym będę życzyć Axela.
Lekkie pióro, niełatwe tematy i wakacyjny klimat sprawiły, że trudno było mi się oderwać od tej historii. Autorka zrobiła co mogła, by przez cięższe wątki przebrnąć w sposób jak najdokładniej odwzorowujący myśli i zachowania postaci.
Zakładam, że gdyby była to historia jednotomowa, to już chwilę temu wyparłabym ją z myśli. Tymczasem myśl o zakończeniu i nadchodzącej premierze drugiej części sprawiają, że co rusz wracam pamięcią do Leah i Axela, i chcę więcej!
Leah malowała najpiękniej jak potrafiła i doceniali to wszyscy wokół. Niestety od wypadku, w którym zginęli jej rodzice, nie jest w stanie stworzyć nic, co chciałaby pokazać światu. Mieszka z bratem, jednak gdy on dostaje szansę na lepszą pracę i wyprowadzkę, postanawiają, że dziewczyną zaopiekuje się jego najlepszy przyjaciel Axel. Tak, by nie musiała zmieniać środowiska w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Otacza Cię stres, masz w sobie ciągły niepokój, czujesz się fatalnie i nie wiesz co może być tego przyczyną? A może masz problemy z rówieśnikami i kontakt z nimi sprawia, że masz ochotę schować się w łóżku i wyjść z niego za pięć lat? Jesteś przygnębiona/y, przemęczona/y i masz wszystkiego dość? Zatrzymaj się, może mogę Ci pomóc!
"Miej lepszy dzień" to poradnik nakierowany na pomoc w poradzeniu sobie z gorszymi momentami w życiu. To tak naprawdę zestaw kół ratunkowych i mniejszych lub większych form pomocy, dzięki którym w łatwiejszy sposób można poradzić sobie z życiowym dołkiem.
Autor tego poradnika jest lekarzem i ambasadorem zdrowia psychicznego u dzieci i młodzieży, stąd też jak mało kto zna sztuczki na rozgonienie chmur burzowych znad niespokojnych umysłów.
W obecnych czasach kwestia zdrowia psychicznego powinna być równie ważna, jeśli nie ważniejsza od zdrowia fizycznego. Żyjemy w czasach, w których stres otacza nas z każdej strony - zarówno za sprawą życiowych planów, rówieśników, współpracowników, czy też innych nieprzewidzianych sytuacji.
Stres, szczególnie nadmierny, wraz z powiązanymi z nim niepokojem, obniżeniem nastroju i zwątpieniem w siebie, tworzą tykającą bombę, która potrafi zapędzić nas w największy emocjonalny dołek. Ale przesłaniem tego poradnika jest zwrócenie uwagi na to, iż jutro też jest dzień. A dzięki radom w nim zawartym, ten dzień może być dużo lepszy od dzisiejszego. Bo po każdej burzy wychodzi słońce, prawda?
Ze swojej strony mogę polecić tę pozycję, choć część z tych pomocy już znałam i stosowałam w trudniejszych chwilach. Jednakże mimo tego zamierzam podrzucić ją młodszym znajomym, którym mam nadzieję, że pomoże!
Otacza Cię stres, masz w sobie ciągły niepokój, czujesz się fatalnie i nie wiesz co może być tego przyczyną? A może masz problemy z rówieśnikami i kontakt z nimi sprawia, że masz ochotę schować się w łóżku i wyjść z niego za pięć lat? Jesteś przygnębiona/y, przemęczona/y i masz wszystkiego dość? Zatrzymaj się, może mogę Ci pomóc!
"Miej lepszy dzień" to poradnik nakierowany...
"Większość historii jest zbyt piękna, żeby była prawdziwa. W tym tkwi ich urok."
Był Rozpruwacza, był Drakula, nastała pora na Houdiniego. Audrey Rose, wraz z Thomas i stryjem wyrusza w podróż statkiem do Nowego Jorku, gdzie mają asystować stryjowi dziewczyny. W trakcie tygodniowego rejsu na pasażerów czeka wędrowny cyrk, który jest gotów co rusz zaskakiwać publikę. Nikt nie spodziewa się jednak, że efektem tychże występów, albo i skutkiem ubocznym, okażą się tajemnicze śmierci kolejnych pasażerów. Na szczęście na statku przebywa trójka fanatyków medycyny sądowej, która jest gotowa zakasać rękawy i rozwiązać zagadkę.
"Bada pani zmarłych? Oznacza to, że jest pani świadoma ciemności i pragnie sprowadzić światło."
Cóż to była za historia! Odnoszę wrażenie, że z tomu na tom robi się coraz ciekawiej, a pani Maniscalco nie odkryła przed nami jeszcze wszystkich swoich kart, choć w tej historii było ich wiele.
"Jak uciec Houdiniemu" to połączenie magii, tajemnic i zbrodni, o których czyta się tak, jakby były elementami występów. A może i są? Bo jak wyjaśnić śmierć za śmiercią na statku, na którym występuje wędrowny cyrk czarującego Mefistofelesa.
"Prawda do trucizna. Proszę uważać, ile przyjmie pani w jednej dawce."
Mimo początkowych obaw, że tom związany z magią mnie nie zainteresuje tak, jak poprzednie części, bliższe mrocznemu klimatowi, który pokochałam, historię Houdiniego również będę polecać. Tajemne karty, latające sztylety, ucieczki, niespodziewane zniknięcia i maski, które ukrywają nawet emocje, to tylko ułamek atmosfery, jaką przygotowała dla nas Autorka. Nie spodziewałam się, że będę tak oczarowana magią, a jednak po zakończeniu lektury mam ochotę wybrać się na jedno z takich przedstawień!
"Sprawiedliwość jest tylko dla tych, którzy mają władzę, czyli to wcale nie jest sprawiedliwość".
Powtarzając to, co pisałam pod poprzednimi tomami, autorka ma lekkie pióro, którym równoważy mrok i tajemnice, jakie usnuła w swoich historiach. Nie zabrakło tu zagadek, prób dojścia do tego, co stało się ofiarom i walki o to, by nie stać się jedno z nich. A do tego dostaliśmy również wątek romantyczny, choć nie przykrył nam pierwszego planu. Był osłodą i nadzieją, a jednocześnie został ukryty pod maskami i za kotarami.
Jeśli nie mieliście jeszcze przyjemności poznania serii Stalking Jack The Ripper, to zacznijcie od "Jak podejść Rozpruwacza", a następnie - "Jak upolować Drakulę". Historia o Houdinim jest wisienką na torcie, bo przed tym Audrey Rose i Thomas musieli wiele przejść.
"Większość historii jest zbyt piękna, żeby była prawdziwa. W tym tkwi ich urok."
Był Rozpruwacza, był Drakula, nastała pora na Houdiniego. Audrey Rose, wraz z Thomas i stryjem wyrusza w podróż statkiem do Nowego Jorku, gdzie mają asystować stryjowi dziewczyny. W trakcie tygodniowego rejsu na pasażerów czeka wędrowny cyrk, który jest gotów co rusz zaskakiwać publikę. Nikt...
"Świat jest wielką planszą. My musimy jedynie wciąż rzucać kością."
Avery Grambs odziedziczyła 30 miliardów dolarów po obcym człowieku, Tobiasie Hawthornie. Otrzyma go jednak dopiero po zamieszkiwaniu przez rok w Hawthorne House. Zmarły senior tym spadkiem wystawił ją na celownik zarówno mediów, jak i wszystkich nieprzychylnych mu osób. A jednocześnie przygotował dla młodej dziewczyny i wydziedziczonych wnuków serię zagadek, które choć częściowo mogą ich naprowadzić na zakręconą historię rodzinną. Rok powoli mija, tajemnice się piętrzą, a życie Avery i wnuków seniora zdaje się być jeszcze bardziej zagrożone...
"Załamanie jest dobre dla tych, którzy umieją zwolnić tempo na tyle, żeby ich umysł mógł się zatopić w smutku".
Po zakończeniu "Dziedzictwa Hawthorne'ów" nie mogłam się doczekać rozpoczęcia lektury trzeciej i ostatniej części historii Avery. Drugi tom pozytywnie zaskoczył utrzymaniem poziomu i na to samo liczyłam w trzecim tomie.
Im bliżej do końca, tym więcej niewiadomych się pojawiało i nie spodziewałam się, że autorka tak koncertowo z nich wybrnie. I choć zakończenie mnie zaskoczyło i nie jestem zadowolona z każdej ścieżki, jaką obrała pani Barnes, to i tak z całego serca będę polecać tę historię!
"Zgadywanie jest dla tych, którzy mają zbyt słaby intelekt lub ducha, by dociekać prawdy."
Po zapoznaniu się z poprzednimi tomami miałam już pewne teorie dotyczące zakończenia, jednak autorce i tak udało się mnie zaskoczyć. Jak napisałam wyżej, nie wszystko poszło po mojej myśli, jednakże patrząc na liczbę zafundowanych zagadek, tajemnic i sekretów, mogę to wybaczyć.
Akcja w ostatnim tomie nie zwalnia nawet na moment, a bohaterowie do ostatniej chwili muszą oglądać się przez ramie. Senior swoim "prezentem" uczynił z nich tarcze z czerwonymi kółkami, widocznymi z innych państw. Jednocześnie, ten tom podobał mi się chyba najbardziej przez wzgląd na to, jak wiele oblicz Avery i czterech wnuków seniora możemy poznać. To nie są rozpieszczone dzieciaki ogołocone z fortuny, która w ich mniemaniu się im należy, tylko młodzi ludzie, którzy zostali wciągnięci w niebezpieczną grę.
Niecierpliwie czekam na kolejne książki tej autorki, bowiem po serii The Inheritance Games mam ogromny niedosyt. Ledwie odłożyłam "Ostatni gambit", a już z chęcią wróciłabym do pierwszego tomu.
"Świat jest wielką planszą. My musimy jedynie wciąż rzucać kością."
Avery Grambs odziedziczyła 30 miliardów dolarów po obcym człowieku, Tobiasie Hawthornie. Otrzyma go jednak dopiero po zamieszkiwaniu przez rok w Hawthorne House. Zmarły senior tym spadkiem wystawił ją na celownik zarówno mediów, jak i wszystkich nieprzychylnych mu osób. A jednocześnie przygotował dla...
Po odkryciu tożsamości Kuby Rozpruwacza, Audrey Rose nie zamierza zwalniać i wyjeżdża na studia z medycyny sądowej do Rumunii. Wraz z Thomasem Cresswellem zamierza uczyć się w starym zamku księcia Drakuli, w której mieści się jedna z najlepszych akademii. Niestety w akademii dochodzi do zbrodni, która sugeruje, że pojawił się naśladowca Vlada Palownika...
"Jak upolować Drakulę" to świetna kontynuacja losów Audrey i Thomasa, skupiająca w sobie dalsze odkrywanie zagadek medycyny sądowej, jak i tajemniczych zbrodni w mrocznej scenerii rumuńskiego zamku. Nie ukrywam, że czytając tę część skrycie wzdychałam do zajęć w takim miejscu, bo gdyby tylko była szansa, to pierwsza biegłabym na miejsce!
Autorka nie idealizuje bohaterów, choć z ich bystrymi umysłami chcielibyśmy tak o nich myśleć. Nawet przebojowa Audrey Rose miewa chwile zwątpienia w siebie i własne możliwości. Dzięki temu zdecydowanie łatwiej było mi się z nią utożsamić, bo popełniała błędy, kierowała się uczuciami i wątpiła w siebie jak najzwyklejsza nastolatka.
Nie umiem określić która z części podobała mi się bardziej, bowiem mają zarówno wspólne postaci, jak i zbrodnie, jednak obie mają w sobie mrok, duchotę i sekrety, które chce się poznać. Lekkie pióro autorki równoważyła nabudowana sceneria i cięte żarciki wymieniane między bohaterami.
Jeśli nie mieliście jeszcze okazji sięgnąć po "Jak podejść Rozpruwacza", to nadróbcie to jak najprędzej, by sprawdzić czy uda się Wam rozwiązać zagadkę Drakuli.
Po odkryciu tożsamości Kuby Rozpruwacza, Audrey Rose nie zamierza zwalniać i wyjeżdża na studia z medycyny sądowej do Rumunii. Wraz z Thomasem Cresswellem zamierza uczyć się w starym zamku księcia Drakuli, w której mieści się jedna z najlepszych akademii. Niestety w akademii dochodzi do zbrodni, która sugeruje, że pojawił się naśladowca Vlada Palownika...
"Jak upolować...
"Jakże łatwo było uciekać. Zdecydowanie łatwiej, aniżeli przyznawać się do własnych lęków."
Porywcza Aimil stchórzyła. W obliczu narastających uczuć do młodego diuka, Aimil postanowiła uciec do domu - do szkockiego Glamis. Niestety bliskość domu i rodziny, ani codzienne obowiązki nie są w stanie ukoić jej tęsknoty za angielskim diukiem.
Alistair z kolei nie zwykł łamać obietnice, więc zamiast pozostać w Anglii, wyrusza do Glamis, by zdobyć uznanie bliskich Aimil i oficjalnie poprosić o jej rękę. Nie spodziewa się jednak, jak wielką przeszkodę może stanowić jego angielska krew.
Po fenomenalnej pierwszej części nie spodziewałam się niczego innego, jak utrzymującej poziom kontynuacji, w której Aimil i Alistair wywalczą swoje szczęście. Autorka przygotowała jednak dla nas ponad 500 stron lektury pełnej zwrotów akcji, tajemnic i niedopowiedzeń, które oddalają naszą dwójkę od siebie i od wspólnego szczęścia.
"Czasami jest jednak wręcz wskazane, by pewne wydarzenia raz na zawsze pochłonął mrok historii"
Pani Adrianno, chcę więcej! Aimil, Alistair, Tearlach - oni wszyscy skradli moje serce i marzy mi się powrót do ich świata. Nawet jeśli byłyby to postaci poboczne w innej, nowej historii to proszę to przemyśleć.
"Każda kobieta - młoda, w kwiecie wieku, a także taka u schyłku swojego życia - była niepowtarzalnie, unikatowo piękna oraz wyjątkowa na swój własny sposób. Pozornie na pierwszy rzut oka były takie same - czyż niemalże wszystkie kwiaty nie miały liści, łodygi oraz płatków? - ale tak bardzo różne i wspaniałe w tej inności."
Lekkie pióro autorki, połączone z kwiecistym językiem i rozkoszną fabułą to przepis na murowany sukces. Mimo tego mam wrażenie, że premiera tej części (jak i pierwszej) przeszły bez echa. A wokół tylu fanów podobnej tematyki! Jeśli więc ukochaliście Bridgertonów, Outlandera i serię Obca Diany Gabaldon, a także kwieciste pióro Jane Austen - sprawdźcie proszę "Nuvole bianche". Autorka skupiła się tu na mnóstwie detali - od wystrojów przez piękne stroje czy historie krążące po Glamis. Czytając te opisy lawirowałam wewnętrznie między książkami Jane Austen i barwnymi opisami z Ani z Zielonego Wzgórza - pani Ratajczak udało się to wszystko skrzętnie połączyć w jedną, cudowną historię!
"Los bywał przewrotny. Splot wydarzeń, kilka przemyślanych i nieprzemyślanych decyzji, doprowadził ich do tego miejsca. Przecież byli tutaj, w środku nocy, w kuchni nawiedzionego Glamis. Ona, Szkotka, która uparcie powtarzała, że nie zamierza poślubić jakiegoś cholernego Anglika. I on, ten cholerny Anglik, który w ogóle nie zamierzał się żenić."
"Jakże łatwo było uciekać. Zdecydowanie łatwiej, aniżeli przyznawać się do własnych lęków."
więcej Pokaż mimo toPorywcza Aimil stchórzyła. W obliczu narastających uczuć do młodego diuka, Aimil postanowiła uciec do domu - do szkockiego Glamis. Niestety bliskość domu i rodziny, ani codzienne obowiązki nie są w stanie ukoić jej tęsknoty za angielskim diukiem.
Alistair z kolei nie zwykł łamać...