rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

"Jakże łatwo było uciekać. Zdecydowanie łatwiej, aniżeli przyznawać się do własnych lęków."

Porywcza Aimil stchórzyła. W obliczu narastających uczuć do młodego diuka, Aimil postanowiła uciec do domu - do szkockiego Glamis. Niestety bliskość domu i rodziny, ani codzienne obowiązki nie są w stanie ukoić jej tęsknoty za angielskim diukiem.

Alistair z kolei nie zwykł łamać obietnice, więc zamiast pozostać w Anglii, wyrusza do Glamis, by zdobyć uznanie bliskich Aimil i oficjalnie poprosić o jej rękę. Nie spodziewa się jednak, jak wielką przeszkodę może stanowić jego angielska krew.

Po fenomenalnej pierwszej części nie spodziewałam się niczego innego, jak utrzymującej poziom kontynuacji, w której Aimil i Alistair wywalczą swoje szczęście. Autorka przygotowała jednak dla nas ponad 500 stron lektury pełnej zwrotów akcji, tajemnic i niedopowiedzeń, które oddalają naszą dwójkę od siebie i od wspólnego szczęścia.

"Czasami jest jednak wręcz wskazane, by pewne wydarzenia raz na zawsze pochłonął mrok historii"

Pani Adrianno, chcę więcej! Aimil, Alistair, Tearlach - oni wszyscy skradli moje serce i marzy mi się powrót do ich świata. Nawet jeśli byłyby to postaci poboczne w innej, nowej historii to proszę to przemyśleć.

"Każda kobieta - młoda, w kwiecie wieku, a także taka u schyłku swojego życia - była niepowtarzalnie, unikatowo piękna oraz wyjątkowa na swój własny sposób. Pozornie na pierwszy rzut oka były takie same - czyż niemalże wszystkie kwiaty nie miały liści, łodygi oraz płatków? - ale tak bardzo różne i wspaniałe w tej inności."

Lekkie pióro autorki, połączone z kwiecistym językiem i rozkoszną fabułą to przepis na murowany sukces. Mimo tego mam wrażenie, że premiera tej części (jak i pierwszej) przeszły bez echa. A wokół tylu fanów podobnej tematyki! Jeśli więc ukochaliście Bridgertonów, Outlandera i serię Obca Diany Gabaldon, a także kwieciste pióro Jane Austen - sprawdźcie proszę "Nuvole bianche". Autorka skupiła się tu na mnóstwie detali - od wystrojów przez piękne stroje czy historie krążące po Glamis. Czytając te opisy lawirowałam wewnętrznie między książkami Jane Austen i barwnymi opisami z Ani z Zielonego Wzgórza - pani Ratajczak udało się to wszystko skrzętnie połączyć w jedną, cudowną historię!

"Los bywał przewrotny. Splot wydarzeń, kilka przemyślanych i nieprzemyślanych decyzji, doprowadził ich do tego miejsca. Przecież byli tutaj, w środku nocy, w kuchni nawiedzionego Glamis. Ona, Szkotka, która uparcie powtarzała, że nie zamierza poślubić jakiegoś cholernego Anglika. I on, ten cholerny Anglik, który w ogóle nie zamierzał się żenić."

"Jakże łatwo było uciekać. Zdecydowanie łatwiej, aniżeli przyznawać się do własnych lęków."

Porywcza Aimil stchórzyła. W obliczu narastających uczuć do młodego diuka, Aimil postanowiła uciec do domu - do szkockiego Glamis. Niestety bliskość domu i rodziny, ani codzienne obowiązki nie są w stanie ukoić jej tęsknoty za angielskim diukiem.

Alistair z kolei nie zwykł łamać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co dekadę słoneczne bóstwo - Sol - wyłania dziesiątkę najdzielniejszych półbogów między 13 a 18 rokiem życia, którzy to za zadanie mają wziąć udział w Próbach Słońca. Zwycięzca otrzyma największy dar - będzie nieść dary światła i życia do wszystkich świątyń w Reino del Sol. Przejście prób wymaga jednak zarówno wielu lat nauki w akademii, jak i wewnętrznego sprytu i życiowej wiedzy.

"Próby słońca" to pierwszy tom dylogii dla młodszych odbiorców. Odniosłam wrażenie, że to połączenie Harry'ego Pottera, Percy'ego Jacksona z Igrzyskami śmierci, ale wrzucenie wydarzeń w realia kultury meksykańskiej. I o ile nie jestem wielką fanką czerpania z innych popularnych historii, tak tym razem wyszło naprawdę dobrze.

Do poznania tej historii przyciągnęła mnie w dużej mierze właśnie kultura meksykańska. Byłam ciekawa tego, co autor może zaproponować i jestem nawet zadowolona z efektu.

Mimo że Próby dotyczącą dziesięciu osób, to na pierwszy plan wysuwa nam się jedna z postaci - siedemnastoletni Teo. Jego mama zajęta była obowiązkami bogini, zaś ojciec nie żył, stąd Teo był wychowankiem miasta. Nie jestem fanką książek opartych o konkurencję i rywalizację pomiędzy większą grupą osób ze względu na rozdrobnienie czasu przeznaczonego na jedną postać, dlatego też cicho żałuję, że autor nie skupił się w stu procentach na Teo. Jedna postać, ale poprowadzona na 100%, opisana jeszcze przed Próbami mogłaby okazać się strzałem w 10.

"Próby słońca" to dobra historia dla nastolatków, głodnych świata fantasy, pełnego rywalizacji i magii. Choć sama nie należę już do grupy wiekowej odbiorców, bawiłam się dobrze w trakcie lektury i czekam na kontynuację.

Co dekadę słoneczne bóstwo - Sol - wyłania dziesiątkę najdzielniejszych półbogów między 13 a 18 rokiem życia, którzy to za zadanie mają wziąć udział w Próbach Słońca. Zwycięzca otrzyma największy dar - będzie nieść dary światła i życia do wszystkich świątyń w Reino del Sol. Przejście prób wymaga jednak zarówno wielu lat nauki w akademii, jak i wewnętrznego sprytu i życiowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Szkockie przysłowie mówi, że każdy ma swojego diabła, a niektórzy nawet kilku"

Aimil jest porywcza i ukierunkowana na własny rozwój. Niezależnie od tego, że jest kobietą, chce mieć własną posiadłość w Szkocji, kształcić się w zawodzie zastrzeżonym dla mężczyzn - nie jest przecież od nich w niczym gorsza. Niestety na drodze realizacji jej planów staje ojciec, który wysyła ją do Londynu do ciotki, równie zdeterminowanej, ale na znalezienie Aimil męża.

Alistair to młody diuk, który tyle co pochował ojca, a już musi zając się odziedziczonymi obowiązkami. Do tego, na prośbę matki zaczyna udzielać się na angielskich salonach, gdzie co rusz otaczają go panny - równie piękne, to w środku zbyt puste, by można było z nimi porozmawiać. Do czasu...

Jako naczelna fanka Bridgertonów i pióra Jane Austen nie mogłam przejść obok tej historii obojętnie. I jakże cieszę się, że ta ponad pięćsetstronicowa historia mnie nie zawiodła!

"Wszystko to, co prawo powiedziało, nie jest wszystkim, co prawo miałoby do powiedzenia"

"Nuvole bianche. Białe chmury" to historia o porywczej Szkotce głodnej wiedzy i nauki, i angielskiego diuka, który po wojnie wraca do rodzinnych posiadłości i cierpi na deficyt naukowych rozmów. Chyba że wliczyć w to innych młodych dżentelmenów upijających się w klubach i nieprzejmujących się (w większości) rodzinnymi majątkami. To wybuchowe połączenie nie mogło się nie udać, nie mogłam również przejśc obok nich obojętnie. Niezmiernie żałuję, że książka skończyła się tak szybko! Dlatego też niecierpliwie czekam na drugi tom.

"Czy proces, ograniczający się do wymierzenia wyroku, to wciąż proces?"

Autorka ma lekkie pióro, idealnie oddające XIX wiek, do którego przenosi nas historia. Skupiła się na dokładnym opisaniu charakterów Aimil i Alistaira, jak również kilku pobocznych postaci, dzięki czemu czułam się jakbym na powrót oglądała serial i podziwiała piękne bale, londyńskie salony i wytwornych dżentelmenów.

"Szkockie przysłowie mówi, że każdy ma swojego diabła, a niektórzy nawet kilku"

Aimil jest porywcza i ukierunkowana na własny rozwój. Niezależnie od tego, że jest kobietą, chce mieć własną posiadłość w Szkocji, kształcić się w zawodzie zastrzeżonym dla mężczyzn - nie jest przecież od nich w niczym gorsza. Niestety na drodze realizacji jej planów staje ojciec, który wysyła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czas wszystkiego nie leczy. Czas koi, łagodzi i stępia ostre krawędzie, ale nie sprawia, że znikają."

Minęły trzy lata odkąd widzieli się po raz ostani. Leah poukładała sobie życie i stara się wciąż spełniać własne marzenia, a gdy natrafia się okazja wystawienia własnych prac w galerii sztuki, nie może jej opuścić. Axel również, dlatego po tak długiej rozłące ich drogi się ponownie krzyżują. Jednak dziewczyna musi się zastanowić, czy pozwoli mu roztrzaskać poukładane życie, czy podąży za zdrowym rozsądkiem i uzna Axela za przeszłość.

"Mam wrażenie, jakbym w swoim życiu się spóźnił, nie jestem w miejscu, w którym powinienem właśnie być jakby coś mi uciekało, ale nie wiem co. I boję się, bo nie umiem tego zatrzymać, za każdym razem gdy próbuję, cofam się o krok."

Po zakończeniu "Wszystkiego, czym nigdy nie byliśmy" nie mogłam doczekać się kontynuacji, dlatego rozpoczęłam lekturę, gdy tylko wpadła w moje ręce. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak stęskniłam się za bohaterami!

Droga jaką przeszli Leah i Axel była trudna, długa i kręta, a jednocześnie tak piękna, że ciężko mi się z nimi rozstać. To, jak rozwinęli się od pierwszych stron pierwszej części jest budujące i podnoszące na duchu. Szczególnie mając na uwadze fakt, że los ich nie oszczędzał. Miło jest obserwować, że Leah jest żywsza, bardziej samodzielna i walcząca o swoje, a nie uciekająca w kąt. Axel z kolei więcej myśli (niż robi) i jest bardziej zdystansowany, a jego wcześniejszą porywczość zastąpiła rozwaga.

"Gdzieś przeczytałam, że czasami warto upaść, bo świat wygląda zupełnie inaczej z poziomu podłogi. A kiedy już na niej leżysz, jeśli chcesz iść dalej, nie masz wyboru, musisz się podnieść."

Alice Kellen stworzyła dylogię, od której ciężko było mi się oderwać. Ma lekkie pióro, wplata humor tam, gdzie bym się go nie spodziewała, a do tego książkę podzieliła na króciutkie segmenty, nadające historii wygląd fanfiction o ulubionym artyście.

"Musiałam nauczyć się nie rzucać w objęcia innych za każdym razem, kiedy życie kładło mi kłody pod nogi. Chciałam wreszcie móc sama siebie przytulić."

Cieszę się, że dane było mi poznać historię tej dwójki i już czekam na kolejne książki autorki. W tej dylogii motywem przewodnim była sztuka i piosenka Let It Be, dlatego też zastanawia mnie jakie kolejne pomysły siedzą w jej głowie.

"Czas wszystkiego nie leczy. Czas koi, łagodzi i stępia ostre krawędzie, ale nie sprawia, że znikają."

Minęły trzy lata odkąd widzieli się po raz ostani. Leah poukładała sobie życie i stara się wciąż spełniać własne marzenia, a gdy natrafia się okazja wystawienia własnych prac w galerii sztuki, nie może jej opuścić. Axel również, dlatego po tak długiej rozłące ich drogi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Peter Grant to młody funkcjonariusz policji, który marzy o zostaniu detektywem. Jednakże po odebraniu zeznań od świadka-ducha zwraca na siebie uwagę detektywa Thomasa Nightingale'a, zajmującego się przestępstwami popełnianymi przy pomocy magii i przez postaci magiczne. Wprowadza on Petera w nowy wymiar Londynu - pełnego magii, wampirów, duchów i bogów, którzy żyją pośród ludzi.

Ben Aaranovitch wprowadził nas w świat humoru, przeplatania prawa i magii, bezprawia, morderstw i istot o wiele potężniejszych od ludzi. Akcja książki rozwija się, jak to w pierwszym tomie, spokojnie, by momentalnie przyspieszyć i zrzucić na nasze barki wiadro nowych informacji.

Autorowi udało się utrzymywać moją uwagę bawiąc się piórem i rzeczywistością, a jednocześnie nie przytłaczać ogromem nowych informacji. Lekki styl i humor, a także ciekawe wiodące postaci sprawiły, że nie chciałam odrywać się od lektury.

"Rzeki Londynu" to dobre wprowadzenie do serii o magicznym Londynie, które skończyło się o kilka stron za szybko. Jestem ciekawa dalszych części, których łącznie jest bodajże dziewięć. Całkiem sporo, ale o ile poziom zostanie zachowany - zdecydowanie warto się z nimi zapoznać.

Peter Grant to młody funkcjonariusz policji, który marzy o zostaniu detektywem. Jednakże po odebraniu zeznań od świadka-ducha zwraca na siebie uwagę detektywa Thomasa Nightingale'a, zajmującego się przestępstwami popełnianymi przy pomocy magii i przez postaci magiczne. Wprowadza on Petera w nowy wymiar Londynu - pełnego magii, wampirów, duchów i bogów, którzy żyją pośród...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po śmierci męża Tove Sullivan zaczyna pracę jako sprzątaczka w oceanarium. Dzięki pracy stara się zapominać o problemach i stresach w życiu, a tych nie ma mało - trzydzieści lat wcześniej w niespodziewanych okolicznościach zaginął jej syn, teraz zmarł mąż. I w ten oto sposób poznaje Marcellusa, olbrzymią ośmiornicę, zamieszkującą oceanarium. Marcellus nie lubi ludzi, bo jest od nich zdecydowanie inteligentniejszy, ale osoba Tove go ujmuje. Dlatego też ośmiornica postanawia pomóc jej rozwiązać zagadkę zaginięcia syna.

Choć zupełnie się tego nie spodziewałam, to bawiłam się wybornie na tej historii. Wstawki z perspektywy Marcellusa świetnie odwzorowywały prawdopodobną naturę ośmiornicy, która - choć patrzy na świat zza szyby - widzi o wiele więcej, niż można się tego po niej spodziewać.

"Niezwykle szlachetne stworzenia" to historia porównywana z moim ukochanym "Mężczyzną imieniem Ove", jednakże nie jestem pewna skąd wzięło się to porównanie. W mojej opinii jest ono krzywdzące, bo książka jest świetna, ale zupełnie różna tematycznie i językowo.

Tove została przedstawiona nader realistycznie i czułam, jakby była blisko. Widziałam jej samowystarczalność, czułam jej smutek i chęć pomagania innym, rozumiałam potrzebę pracy zabijającej złe myśli. Nie sądziłam, że aż tak blisko zwiążę się z jej postacią, ale autorka przedstawiła ją tak życiowo, że nie dało się jej nie polubić.

Tove nie jest jedyną postacią tej historii, ale ona rozczuliła mnie najmocniej. Nie sposób również zapomnieć o Marcellusie, którego inteligencja mnie wręcz przeraziła. To olbrzymie zwierze o mózgu, jakiego możnaby mu pozazdrościć i trzech wielkich sercach, wypełnionych uczuciem do Tove. Choć się o to nie podejrzewałam, miałam ochotę go utulić.

Jest to niezwykle dobra historia o dobrych ludziach (i zwierzętach), których losy splatają się w najmniej spodziewanym momencie. Autorka pisze o bólu, smutku, radości i stracie, czyli życiu takim, jakiego doświadczamy, bez zbędnego dosładzania.

Po śmierci męża Tove Sullivan zaczyna pracę jako sprzątaczka w oceanarium. Dzięki pracy stara się zapominać o problemach i stresach w życiu, a tych nie ma mało - trzydzieści lat wcześniej w niespodziewanych okolicznościach zaginął jej syn, teraz zmarł mąż. I w ten oto sposób poznaje Marcellusa, olbrzymią ośmiornicę, zamieszkującą oceanarium. Marcellus nie lubi ludzi, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Delilah Green obiecała sobie, że nigdy nie wróci do Bright Falls. Jedyne co kojarzy z tym miejscem, to samotne dzieciństwo, do którego nie chciałaby wracać. Sytuacja niespecjalnie się zmieniła, bo wciąż jest samotna - mimo conocnych przygód z różnymi kobietami - ale jest dorosła, zajmuje się ukochaną fotografią i powoli rozwija swoją karierę. Po prośbach przybranej siostry Astrid i macochy decyduje się na zrobienie wyjątku, by sfotografować ślub siostry i uciec z tego miasta. Niespodziewanie na drodze staje jej jedna z przyjaciółek Astrid, Claire.
Nieczęsto zdarza mi się czytać literaturę obyczajową, a tym bardziej romans między dwiema dorosłymi kobietami. Odnoszę wrażenie, że na rynku czytelniczym sporo jest literatury młodzieżowej, nastawianie na odkrywanie siebie i samoakceptację oraz walkę o akceptację otoczenia. zazwyczaj historie te milczą jednak o odkrywaniu siebie w momencie, który uznalibyśmy za ustabilizowaną sytuację życiową. W tej sytuacji historia Delilah zdobywa dużego plusa.

Historia jest o tyle ciekawa, że wyciąga na światło dzienne wiele nieprzepracowanych traum z dzieciństwa, które w sposób znaczący wpływają na dorosłe życie. Zarówno u Delilah, jak i Astrid pamięć płatała figle, a głęboko chowane urazy wpłynęły na ich dalsze losy. Moment, w którym los zaczyna odkrywać karty, a obie kobiety powoli zaczynaja rozumieć ciągi przyczynowo-skutkowe swoich działań jest piękny i jakże potrzebny.

Jeśli czujecie, że powoli wyrastacie z historii młodzieżowych, a potrzebujecie otoczenia wątków i problemów, które aktualnie mogą Was spotykać, to miejcie na uwadze "Delilah Green ma to gdzieś".

Delilah Green obiecała sobie, że nigdy nie wróci do Bright Falls. Jedyne co kojarzy z tym miejscem, to samotne dzieciństwo, do którego nie chciałaby wracać. Sytuacja niespecjalnie się zmieniła, bo wciąż jest samotna - mimo conocnych przygód z różnymi kobietami - ale jest dorosła, zajmuje się ukochaną fotografią i powoli rozwija swoją karierę. Po prośbach przybranej siostry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Amelia od dzieciństwa kocha anagramy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kierują jej życiem i je urozmaicają. Na jej szczęście w nieszczęściu okazuje się, że gdy wraca z wymiany szkolnej, jej babcia pozostawiła list wypełniony tajemnicami, do rozwiązania których anagramy będą elementem niezbędnym. A do tego, powoli zaczyna się zacierać dla niej granica między jawą a snem, gdy i we śnie i w rzeczywistości spotyka chłopca o pięknych, szmaragdowych oczach, który prowadzi ją do kolejnych tajemnic.

"Memory Almost Full" było moim pierwszym spotkaniem z piórem Julii Biel i jakże udanym! W trakcie lektury nie mogłam się oderwać od historii Amelii, choć miałam problem z odnalezieniem anagramów które dla niej były wręcz oczywistością. Mimo tych niedogodności starałam się angażować szare komórki tak, by dotrzymać tempa Amelii i wydaje mi się, że choć częściowo mi się to udało.

MAF to ciekawa historia o rodzinnych sekretach, tajemnic skrywanych przez pokolenia, zagadek, które nie chcą się dać rozwikłać i upartej dziewczynie, dążącej do odkrycia wszystkich kart. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba, ale z utęsknieniem czekam na drugi tom!

Lekkie pióro Julii Biel, humor, mnóstwo zagadek i oryginalna fabuła sprawiły, że z trudem odłożyłam tę historię po jej zakończeniu. Jeśli ciekawią Was książki młodzieżowe, o zdeterminowanych postaciach i rodzinnych tajemnicach, to wiecie po co sięgnąć!

Amelia od dzieciństwa kocha anagramy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kierują jej życiem i je urozmaicają. Na jej szczęście w nieszczęściu okazuje się, że gdy wraca z wymiany szkolnej, jej babcia pozostawiła list wypełniony tajemnicami, do rozwiązania których anagramy będą elementem niezbędnym. A do tego, powoli zaczyna się zacierać dla niej granica między jawą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Charlie Davies nie miała łatwego życia. Jej ukochany tato popełnił samobójstwo, a ona pozostała z matką nie wykazująca wsparcia emocjonalnego przez głęboką żałobę, a co za tym idzie - sama. Pogrążona w smutku, ucieka się w samotność i samookaleczanie, aż pewnego razu znajduje przyjaciółkę, jedyną bliską sercu duszę. Niestety przyjaciółkę traci w tragicznych okolicznościach, a ona sama i cały jej świat rozsypują się na kawałeczki.

"Girl in pieces" to trudna historia na kształt "Przerwanej lekcji muzyki" o młodych, niszczonych przez życie i rozpacz ludziach, którzy nie widzą światła w swoim życiu.

To przytłaczająca historia, która przybija, nawet jeśli nigdy nie miało się do czynienia z tematyką okaleczania siebie (lub kogoś w swoim otoczeniu). Nawet nie spodziewałam się, że temat poruszony przez Kathleen Glasgow aż tak we mnie uderzy, a jednocześnie nie wywoła większych emocji poza bólem i życiowym odrętwieniem.

Poznając wcześniejsze książki tej autorki - How to make Friends with the dark i You'd be home now - wyrobiłam już sobie zdanie o autorce, bowiem obie zmęczyły mnie pod względem psychicznym, a jednocześnie zachwyciły i dobiły, przez poruszane w treści problemy. Tym razem, choć tematyka była równie obciążająca głowę, nie byłam w stanie wczuć się aż tak w fabułę - za co jestem niezmiernie wdzięczna, nawet jeśli oddaliło mnie to od bohaterów historii.

"Girl in pieces" to historia o szukaniu nadziei w beznadziei, odnajdywaniu siły w bezradności i walce z własnym losem, który mimo wszystkich trudności do chwili śmierci pozostaje w naszych rękach. Nie jest to książka dla każdego i może wywołać nawrót niespokojnych myśli, dlatego prosiłabym Was o rozwagę podczas wrzucania jej do koszyka. Historia Charlie jest kręta, pełna bólu i autodestrukcji.

Charlie Davies nie miała łatwego życia. Jej ukochany tato popełnił samobójstwo, a ona pozostała z matką nie wykazująca wsparcia emocjonalnego przez głęboką żałobę, a co za tym idzie - sama. Pogrążona w smutku, ucieka się w samotność i samookaleczanie, aż pewnego razu znajduje przyjaciółkę, jedyną bliską sercu duszę. Niestety przyjaciółkę traci w tragicznych okolicznościach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Leah malowała najpiękniej jak potrafiła i doceniali to wszyscy wokół. Niestety od wypadku, w którym zginęli jej rodzice, nie jest w stanie stworzyć nic, co chciałaby pokazać światu. Mieszka z bratem, jednak gdy on dostaje szansę na lepszą pracę i wyprowadzkę, postanawiają, że dziewczyną zaopiekuje się jego najlepszy przyjaciel Axel. Tak, by nie musiała zmieniać środowiska w trakcie szkoły. Axel ma jednak ukryty plan na rozweselenie Leah i przywrócenie jej życiu kolorów, tak pięknych jak paleta farb, jakiej kiedyś używała.



"Ból jest skutkiem ubocznym życia"



"Wszystko, czym nigdy nie byliśmy" było moim pierwszym spotkaniem z piórem Alice Kellen, jednakże przygoda ta rozpoczęła się tak pięknie, że na jednym się nie skończy. Szczególnie że ta historia będzie miała swoją kontynuację a ja nie wyobrażam sobie nie wiedzieć co było dalej.

Leah w młodym wieku przeżyła tragedię i nie sposób się dziwić, że zaczęła postrzegać wszystko w szarych barwach. Straciła ukochanych rodziców, jest zła na cały świat i okazuje to za pomocą braku obrazów, które do niedawna były całym jej życiem. Odcięła się także od bliskich i gdyby mogła, nie wychodziłaby z pokoju do końca życia. Jest przez to tak prawdziwą i prawdopodobną postacią, że chciałam ją uściskać i powiedzieć, że będzie dobrze. Całe szczęście, rolę pocieszyciela - trochę na siłę - przejął Axel. To on obrał za cel przywrócenie kolorów do życia siostrzyczki swojego najlepszego przyjaciela i to on wyciągał ją do ludzi. Gdyby każdy z nas miał takiego zdeterminowanego i nastawionego na zwycięstwo Axela u boku, to mało kto byłby w stanie przeżywać swój żal i smutek w samotności. Dlatego od dziś wszystkim przygnębionym będę życzyć Axela.

Lekkie pióro, niełatwe tematy i wakacyjny klimat sprawiły, że trudno było mi się oderwać od tej historii. Autorka zrobiła co mogła, by przez cięższe wątki przebrnąć w sposób jak najdokładniej odwzorowujący myśli i zachowania postaci.

Zakładam, że gdyby była to historia jednotomowa, to już chwilę temu wyparłabym ją z myśli. Tymczasem myśl o zakończeniu i nadchodzącej premierze drugiej części sprawiają, że co rusz wracam pamięcią do Leah i Axela, i chcę więcej!

Leah malowała najpiękniej jak potrafiła i doceniali to wszyscy wokół. Niestety od wypadku, w którym zginęli jej rodzice, nie jest w stanie stworzyć nic, co chciałaby pokazać światu. Mieszka z bratem, jednak gdy on dostaje szansę na lepszą pracę i wyprowadzkę, postanawiają, że dziewczyną zaopiekuje się jego najlepszy przyjaciel Axel. Tak, by nie musiała zmieniać środowiska w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Otacza Cię stres, masz w sobie ciągły niepokój, czujesz się fatalnie i nie wiesz co może być tego przyczyną? A może masz problemy z rówieśnikami i kontakt z nimi sprawia, że masz ochotę schować się w łóżku i wyjść z niego za pięć lat? Jesteś przygnębiona/y, przemęczona/y i masz wszystkiego dość? Zatrzymaj się, może mogę Ci pomóc!

"Miej lepszy dzień" to poradnik nakierowany na pomoc w poradzeniu sobie z gorszymi momentami w życiu. To tak naprawdę zestaw kół ratunkowych i mniejszych lub większych form pomocy, dzięki którym w łatwiejszy sposób można poradzić sobie z życiowym dołkiem.

Autor tego poradnika jest lekarzem i ambasadorem zdrowia psychicznego u dzieci i młodzieży, stąd też jak mało kto zna sztuczki na rozgonienie chmur burzowych znad niespokojnych umysłów.

W obecnych czasach kwestia zdrowia psychicznego powinna być równie ważna, jeśli nie ważniejsza od zdrowia fizycznego. Żyjemy w czasach, w których stres otacza nas z każdej strony - zarówno za sprawą życiowych planów, rówieśników, współpracowników, czy też innych nieprzewidzianych sytuacji.

Stres, szczególnie nadmierny, wraz z powiązanymi z nim niepokojem, obniżeniem nastroju i zwątpieniem w siebie, tworzą tykającą bombę, która potrafi zapędzić nas w największy emocjonalny dołek. Ale przesłaniem tego poradnika jest zwrócenie uwagi na to, iż jutro też jest dzień. A dzięki radom w nim zawartym, ten dzień może być dużo lepszy od dzisiejszego. Bo po każdej burzy wychodzi słońce, prawda?

Ze swojej strony mogę polecić tę pozycję, choć część z tych pomocy już znałam i stosowałam w trudniejszych chwilach. Jednakże mimo tego zamierzam podrzucić ją młodszym znajomym, którym mam nadzieję, że pomoże!

Otacza Cię stres, masz w sobie ciągły niepokój, czujesz się fatalnie i nie wiesz co może być tego przyczyną? A może masz problemy z rówieśnikami i kontakt z nimi sprawia, że masz ochotę schować się w łóżku i wyjść z niego za pięć lat? Jesteś przygnębiona/y, przemęczona/y i masz wszystkiego dość? Zatrzymaj się, może mogę Ci pomóc!

"Miej lepszy dzień" to poradnik nakierowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Większość historii jest zbyt piękna, żeby była prawdziwa. W tym tkwi ich urok."

Był Rozpruwacza, był Drakula, nastała pora na Houdiniego. Audrey Rose, wraz z Thomas i stryjem wyrusza w podróż statkiem do Nowego Jorku, gdzie mają asystować stryjowi dziewczyny. W trakcie tygodniowego rejsu na pasażerów czeka wędrowny cyrk, który jest gotów co rusz zaskakiwać publikę. Nikt nie spodziewa się jednak, że efektem tychże występów, albo i skutkiem ubocznym, okażą się tajemnicze śmierci kolejnych pasażerów. Na szczęście na statku przebywa trójka fanatyków medycyny sądowej, która jest gotowa zakasać rękawy i rozwiązać zagadkę.

"Bada pani zmarłych? Oznacza to, że jest pani świadoma ciemności i pragnie sprowadzić światło."

Cóż to była za historia! Odnoszę wrażenie, że z tomu na tom robi się coraz ciekawiej, a pani Maniscalco nie odkryła przed nami jeszcze wszystkich swoich kart, choć w tej historii było ich wiele.

"Jak uciec Houdiniemu" to połączenie magii, tajemnic i zbrodni, o których czyta się tak, jakby były elementami występów. A może i są? Bo jak wyjaśnić śmierć za śmiercią na statku, na którym występuje wędrowny cyrk czarującego Mefistofelesa.

"Prawda do trucizna. Proszę uważać, ile przyjmie pani w jednej dawce."

Mimo początkowych obaw, że tom związany z magią mnie nie zainteresuje tak, jak poprzednie części, bliższe mrocznemu klimatowi, który pokochałam, historię Houdiniego również będę polecać. Tajemne karty, latające sztylety, ucieczki, niespodziewane zniknięcia i maski, które ukrywają nawet emocje, to tylko ułamek atmosfery, jaką przygotowała dla nas Autorka. Nie spodziewałam się, że będę tak oczarowana magią, a jednak po zakończeniu lektury mam ochotę wybrać się na jedno z takich przedstawień!

"Sprawiedliwość jest tylko dla tych, którzy mają władzę, czyli to wcale nie jest sprawiedliwość".

Powtarzając to, co pisałam pod poprzednimi tomami, autorka ma lekkie pióro, którym równoważy mrok i tajemnice, jakie usnuła w swoich historiach. Nie zabrakło tu zagadek, prób dojścia do tego, co stało się ofiarom i walki o to, by nie stać się jedno z nich. A do tego dostaliśmy również wątek romantyczny, choć nie przykrył nam pierwszego planu. Był osłodą i nadzieją, a jednocześnie został ukryty pod maskami i za kotarami.

Jeśli nie mieliście jeszcze przyjemności poznania serii Stalking Jack The Ripper, to zacznijcie od "Jak podejść Rozpruwacza", a następnie - "Jak upolować Drakulę". Historia o Houdinim jest wisienką na torcie, bo przed tym Audrey Rose i Thomas musieli wiele przejść.

"Większość historii jest zbyt piękna, żeby była prawdziwa. W tym tkwi ich urok."

Był Rozpruwacza, był Drakula, nastała pora na Houdiniego. Audrey Rose, wraz z Thomas i stryjem wyrusza w podróż statkiem do Nowego Jorku, gdzie mają asystować stryjowi dziewczyny. W trakcie tygodniowego rejsu na pasażerów czeka wędrowny cyrk, który jest gotów co rusz zaskakiwać publikę. Nikt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Świat jest wielką planszą. My musimy jedynie wciąż rzucać kością."

Avery Grambs odziedziczyła 30 miliardów dolarów po obcym człowieku, Tobiasie Hawthornie. Otrzyma go jednak dopiero po zamieszkiwaniu przez rok w Hawthorne House. Zmarły senior tym spadkiem wystawił ją na celownik zarówno mediów, jak i wszystkich nieprzychylnych mu osób. A jednocześnie przygotował dla młodej dziewczyny i wydziedziczonych wnuków serię zagadek, które choć częściowo mogą ich naprowadzić na zakręconą historię rodzinną. Rok powoli mija, tajemnice się piętrzą, a życie Avery i wnuków seniora zdaje się być jeszcze bardziej zagrożone...



"Załamanie jest dobre dla tych, którzy umieją zwolnić tempo na tyle, żeby ich umysł mógł się zatopić w smutku".



Po zakończeniu "Dziedzictwa Hawthorne'ów" nie mogłam się doczekać rozpoczęcia lektury trzeciej i ostatniej części historii Avery. Drugi tom pozytywnie zaskoczył utrzymaniem poziomu i na to samo liczyłam w trzecim tomie.

Im bliżej do końca, tym więcej niewiadomych się pojawiało i nie spodziewałam się, że autorka tak koncertowo z nich wybrnie. I choć zakończenie mnie zaskoczyło i nie jestem zadowolona z każdej ścieżki, jaką obrała pani Barnes, to i tak z całego serca będę polecać tę historię!



"Zgadywanie jest dla tych, którzy mają zbyt słaby intelekt lub ducha, by dociekać prawdy."



Po zapoznaniu się z poprzednimi tomami miałam już pewne teorie dotyczące zakończenia, jednak autorce i tak udało się mnie zaskoczyć. Jak napisałam wyżej, nie wszystko poszło po mojej myśli, jednakże patrząc na liczbę zafundowanych zagadek, tajemnic i sekretów, mogę to wybaczyć.

Akcja w ostatnim tomie nie zwalnia nawet na moment, a bohaterowie do ostatniej chwili muszą oglądać się przez ramie. Senior swoim "prezentem" uczynił z nich tarcze z czerwonymi kółkami, widocznymi z innych państw. Jednocześnie, ten tom podobał mi się chyba najbardziej przez wzgląd na to, jak wiele oblicz Avery i czterech wnuków seniora możemy poznać. To nie są rozpieszczone dzieciaki ogołocone z fortuny, która w ich mniemaniu się im należy, tylko młodzi ludzie, którzy zostali wciągnięci w niebezpieczną grę.

Niecierpliwie czekam na kolejne książki tej autorki, bowiem po serii The Inheritance Games mam ogromny niedosyt. Ledwie odłożyłam "Ostatni gambit", a już z chęcią wróciłabym do pierwszego tomu.

"Świat jest wielką planszą. My musimy jedynie wciąż rzucać kością."

Avery Grambs odziedziczyła 30 miliardów dolarów po obcym człowieku, Tobiasie Hawthornie. Otrzyma go jednak dopiero po zamieszkiwaniu przez rok w Hawthorne House. Zmarły senior tym spadkiem wystawił ją na celownik zarówno mediów, jak i wszystkich nieprzychylnych mu osób. A jednocześnie przygotował dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po odkryciu tożsamości Kuby Rozpruwacza, Audrey Rose nie zamierza zwalniać i wyjeżdża na studia z medycyny sądowej do Rumunii. Wraz z Thomasem Cresswellem zamierza uczyć się w starym zamku księcia Drakuli, w której mieści się jedna z najlepszych akademii. Niestety w akademii dochodzi do zbrodni, która sugeruje, że pojawił się naśladowca Vlada Palownika...
"Jak upolować Drakulę" to świetna kontynuacja losów Audrey i Thomasa, skupiająca w sobie dalsze odkrywanie zagadek medycyny sądowej, jak i tajemniczych zbrodni w mrocznej scenerii rumuńskiego zamku. Nie ukrywam, że czytając tę część skrycie wzdychałam do zajęć w takim miejscu, bo gdyby tylko była szansa, to pierwsza biegłabym na miejsce!

Autorka nie idealizuje bohaterów, choć z ich bystrymi umysłami chcielibyśmy tak o nich myśleć. Nawet przebojowa Audrey Rose miewa chwile zwątpienia w siebie i własne możliwości. Dzięki temu zdecydowanie łatwiej było mi się z nią utożsamić, bo popełniała błędy, kierowała się uczuciami i wątpiła w siebie jak najzwyklejsza nastolatka.

Nie umiem określić która z części podobała mi się bardziej, bowiem mają zarówno wspólne postaci, jak i zbrodnie, jednak obie mają w sobie mrok, duchotę i sekrety, które chce się poznać. Lekkie pióro autorki równoważyła nabudowana sceneria i cięte żarciki wymieniane między bohaterami.

Jeśli nie mieliście jeszcze okazji sięgnąć po "Jak podejść Rozpruwacza", to nadróbcie to jak najprędzej, by sprawdzić czy uda się Wam rozwiązać zagadkę Drakuli.

Po odkryciu tożsamości Kuby Rozpruwacza, Audrey Rose nie zamierza zwalniać i wyjeżdża na studia z medycyny sądowej do Rumunii. Wraz z Thomasem Cresswellem zamierza uczyć się w starym zamku księcia Drakuli, w której mieści się jedna z najlepszych akademii. Niestety w akademii dochodzi do zbrodni, która sugeruje, że pojawił się naśladowca Vlada Palownika...
"Jak upolować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ludzie nie są idealni. Choćby bardzo się starali. Choćby za wszelką cenę próbowali nie okazywać słabości. Ludzie popełniają błędy."


Młoda Avery Grambs została wciągnięta w grę Tobiasa Hawthorne'a - obcego człowieka, który postanowił zapisać jej cały swój majątek, pomijając przy tym prawowitych dziedziców. Z chwilą przekroczenia przez nią progu Hawthorne House rozpoczęło się stąpanie po kruchym lodzie i próba pogodzenia dotychczasowego życia z zarządzaniem odziedziczoną fortuną, a także z rozwiązywaniem zagadek pozostawionych przez spadkodawcę. Do tego o względy dziewczyny zabiega dwóch wnuków Tobiasa seniora - Jameson i Grayson, obaj równie tajemniczy. A jakby tego było mało, to dziewczynie na każdym kroku grozi niebezpieczeństwo, jak na nowo odnalezioną dziedziczkę fortuny przystało.
Od poznania przeze mnie pierwszego tomu minął już rok, a ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu dla Autorki i jej zamiłowania do zagadek, anagramów i intryg, które sprawnie składają się w jedną sensowną całość. Jennifer Lynn Barnes to pierwszorzędna mistrzyni zagadek i zwrotów akcji, która wciągnęła mnie w świat Avery.

"Dziedzictwo Hawthorne'ów" to świetna kontynuacja, wyjaśniająca sekrety i wprowadzająca mnóstwo nowych tajemnic. Po pierwszym tomie nie spodziewałam się, że autorce uda się utrzymać poziom i w tym momencie muszę przyznać, że byłam człowiekiem małej wiary. To, co zafundowała nam w tej książce, przekroczyło moje oczekiwania, a jednocześnie kilkukrotnie zwiększyło oczekiwania wobec finałowej części!

Autorka przygotowała trylogię pełną humoru, zagadek, uczuć, wielkich pieniędzy i zazdrości. Po pierwszych dwóch tomach pozostaje mi mieć nadzieję, że ten sam poziom został utrzymany w trzecim tomie, ale o tym napiszę już niedługo, bo "Ostatni gambit" już czeka, by wpaść w moje ręce!

Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, a chcielibyście choć na chwilę postawić się na miejscu nastolatki, której życie nigdy nie rozpieszczało i z nieba spadł jej ogromny spadek od obcego człowieka, to wiecie po co sięgnąć! Gwarantuję, że pani Barnes Was nie zawiedzie!

"Ludzie nie są idealni. Choćby bardzo się starali. Choćby za wszelką cenę próbowali nie okazywać słabości. Ludzie popełniają błędy."


Młoda Avery Grambs została wciągnięta w grę Tobiasa Hawthorne'a - obcego człowieka, który postanowił zapisać jej cały swój majątek, pomijając przy tym prawowitych dziedziców. Z chwilą przekroczenia przez nią progu Hawthorne House rozpoczęło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Śmierć nie dyskryminowała nikogo, nie oglądała się na pochodzenie ani płeć. Przychodziła zarówno po królów i królowe, jak i po prostytutki, często pozostawiając żywych z wyrzutami sumienia."

Siedemnastoletnia Audrey Rose Wadsworth to córka angielskiego lorda, której jedynym zajęciem mogłoby być uczęszczanie na lekcje etykiety i opływanie w bogactwie. Jednak dziewczyna chce czegoś więcej od życia, niż grać radosną panienkę bez własnych marzeń i planów. Dlatego też potajemnie uczęszcza do laboratorium wuja, pod okiem którego odbywa praktykę z medycyny sądowej. Choć żeby nie było tak kolorowo, w laboratorium zazwyczaj jest również nieziemsko irytujący i zbyt mądry Thomas, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Jednak nawet ta niedogodność w postaci towarzysza w pewnym stopniu się przydaje, bo kto inny, niż ambitnie ciekawska dwójka zafascynowana sekcjami zwłok, rozwiąże zagadkę seryjnego mordercy, zwanego Kubą Rozpruwaczem?

"Jak podejść Rozpruwacza" to niesamowicie porywająca i wciągająca historia, której nie mogłam przestać czytać. Już od pierwszych stron wiedziałam, że to będzie "moja książka" przez tematykę medycyny sądowej, dociekliwą wiodącą bohaterkę i zbrodnie w tle.

"Trupy mówią do tych, którzy chcą słuchać. Masz siedzieć ciszej niż one."

Powiedzieć, że w trakcie lektury bawiłam się świetnie, byłoby niedopowiedzeniem. Audrey Rose kupiła mnie od pierwszych stron - doskonale rozumiem jej zafascynowanie sekcjami, pewien mistycyzm związany z przebywaniem w prosektorium i głód wiedzy, jaki nią targał.

Nie jestem w stanie określić co kupiło mnie bardziej - zbyt duże podobieństwo do Audrey Rose czy humor, jaki zaserwowała nam autorka. Bo jeśli uważaliście, że historia z trupami w tle (i na stole) może być nudna i bez polotu, to mam nadzieję, że chociażby po wskazanych przeze mnie cytatach, zauważycie, że tak nie jest!

"Tylko stryj Jonathan mógł się przejmować, że prostytutka to zbyt wiele jak na moje kobiece barki, i jednocześnie nie mieć nic przeciwko temu, że jeszcze przed lunchem oglądam rozkrojone zwłoki."

Lekkie pióro, ambitni i zabawni bohaterowie, przecieranie szlaków młodej kobiety niebędącej wyłącznie domową ozdobą i wartka akcja, to połączenie idealne. Dzięki pani Maniscalco odnalazłam historię, która nie chce mi wyjść z głowy i postaci, o których nie chcę zapomnieć. A do tego, poznałam alternatywną wersję historii Kuby Rozpruwacza, czyli najsłynniejszego seryjnego mordercy, który w XIX wieku sterroryzował Londyn.

"Ci, którzy zasłużyli na szacunek, dostają go bez proszenia. Jeśli ktoś go żąda, to znaczy, że go nie wzbudza."

Chociaż książka porwała mnie od pierwszych stron, to kończenie jej odkładałam jak tylko mogłam. Co prawda autorka zaskoczyła mnie odsłonięciem kart na sam koniec, ale jednocześnie jestem jeszcze bardziej ciekawa kolejnych tomów. Na szczęście kolejne dwa mam już na półce i mam nadzieję, że w najbliższym czasie o nich napiszę!

"Strach to wygłodniała bestia. Im bardziej go karmisz, tym większy rośnie."

"Śmierć nie dyskryminowała nikogo, nie oglądała się na pochodzenie ani płeć. Przychodziła zarówno po królów i królowe, jak i po prostytutki, często pozostawiając żywych z wyrzutami sumienia."

Siedemnastoletnia Audrey Rose Wadsworth to córka angielskiego lorda, której jedynym zajęciem mogłoby być uczęszczanie na lekcje etykiety i opływanie w bogactwie. Jednak dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdy Andrew staje pod domem Jamie'go wie, że nie ma nic do stracenia. Jest ranny, głodny i nie został mu nikt na tym świecie, po tym jak śmiercionośny wirus wybił większość populacji. Obaj chłopcy wiedzą, że człowiek zdesperowany i zapędzony w kozi róg jest w stanie posunąć się do najgorszych działań, a jednocześnie decydują się sobie pomóc i zaufać. Tylko jak można mówić o zaufaniu, gdy co rusz na jaw wychodzą ich długo skrywane tajemnice?

"To, co zostaje po końcu świata" to moje pierwsze spotkanie z gatunkiem postapokaliptycznym po dość długiej przerwie. Z tego też powodu obawiałam się czy dobrze będzie mi się tę książkę poznawać, szczególnie w obliczu wydarzeń z 2020 roku.

Erik J. Brown poza wątkami postapo wprowadził również nieśmiały wątek romantyczny, który stopniowo rozwija się w miarę upływu stron. Autor nie zarzuca nas wielką miłością od pierwszych stron, gdzie w obliczu życia po końcu świata są nieco inne priorytety, tylko powoli daje się bohaterom oswoić z własnymi emocjami, czym uprawdopodobnia tę historię.

Mimo początkowych obaw, autorowi udało się mnie porwać i do ostatniej strony miałam problem z oderwaniem się. Książka wciągnęła mnie i choć nie chciałabym znaleźć się na miejscu Andrew i Jamie'go, to jestem pełna podziwu co do tego, jak sobie radzili w tak trudnej sytuacji. Koniec świata, utrata wszystkiego, co znali do tej pory i śmierć bliskich - szczególnie ta ostatnia część podczas czytania była dla mnie trudna.

A mimo to chłopaki sobie z tym poradzili, choć też nie zostali wyidealizowani. Nie znajdziecie tu postaci, które są zdolni to wszystkiego, niczego się nie boją i są perfekcyjni w każdym calu. Za to możecie spotkać bohaterów smutnych, złych, zdesperowanych, przestraszonych i niepotrafiących przemóc się do zatracenia własnych emocji oraz człowieczeństwa. A do tego, możecie znaleźć tam mnóstwo życiowych rad, ważnych do zapamiętania nie tylko na czas apokalipsy.

Gdy Andrew staje pod domem Jamie'go wie, że nie ma nic do stracenia. Jest ranny, głodny i nie został mu nikt na tym świecie, po tym jak śmiercionośny wirus wybił większość populacji. Obaj chłopcy wiedzą, że człowiek zdesperowany i zapędzony w kozi róg jest w stanie posunąć się do najgorszych działań, a jednocześnie decydują się sobie pomóc i zaufać. Tylko jak można mówić o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Ona jest strasznie skomplikowana. Niełatwo do niej dotrzeć. Ma jakąś tajemnicę, jest taka... zimna. Samo przebywanie w jej towarzystwie powoduje ciarki na plecach. Biją od niej chłód i przeraźliwy smutek. Jej ciemnych oczach nie widać nic. Odkąd pamiętam, nie było w nich ani błyszczących iskierek, ani łez. Tylko pustka."

Zastanawiał_ś się kiedyś jak wygląda życie z fobią społeczną? Albo z blokadą uczuć, założoną lata wcześniej? Maddie jest ekspertką w tej dziedzinie i książkowym przykładem na to, jak mocno wpływają na ludzi czyny innych osób. Została skrzywdzona, więc sama zaczęła krzywdzić. A do tego na co dzień, różnymi sposobami, stara się walczyć z własnymi demonami, które nie dają jej spokoju. Dziewczyna pogodziła się już z tym, że nie odejdą, jednak na jej drodze staje ktoś, kto może jej pomóc lub stać się kolejną z jej ofiar. Kim zostaniesz, Tim?

Przed rozpoczęciem "Zabiję cię" nie miałam co do tej książki żadnych wymagań, bowiem nie słyszałam o niej wcześniej - prawdopodobnie jej publikacja przypadła już na czas, gdy zaprzestałam korzystania z Wattpada. Jednak w obliczu trzech milionów wyświetleń ta książka nie może okazać się zła, prawda?

"Nie myślałaś o tym, że takie rozszczepienie osobowości pomiędzy Internetem a rzeczywistością wpływa negatywnie na twój stan zdrowia? Ciągle musisz udawać i grać kogoś innego, gubiąc przy tym siebie."

Nie ma co ukrywać, ten tytuł to grubasek jakich mało - 704 strony. A mimo to, już od pierwszych stron płynęłam przez tę historię i nie chciałam się oderwać, ani też nie chciałam, by się skończyła. Choć autorka, Vquiet, wprost zarzuciła nas ogromem trudnych tematów, które bolały w trakcie lektury i bolą coraz bardziej po jej skończeniu, to nie spodziewałam się, że aż tak mnie ona zachwyci!

Kluczowym elementem, który pozwolił na dokładne poznanie bohaterów była dwutorowa perspektywa. Ze strony Maddie było ciężko. Naprawdę ciężko jest ją polubić i zrozumieć jej sposób działania osobie, która nie przeżyła tego, co ta dziewczyna. W miarę odsłaniania jej historii zmieniało się moje nastawienie - od początkowej niechęci do prób zrozumienia czy polubienia jej, choć wszystko przyszło z czasem. A z drugiej strony był Tim, którego nie dało się nie polubić. On stanowił przeciwwagę w tej książce, bo początkowo tylko dzięki niemu nie porzuciłam lektury. Niestety mimo wciągającej fabuły zachowanie Maddie było dla mnie trudne do przetrawienia.

"Osoby z syndromem pomocnika chcą "zasłużyć" na bycie akceptowanym, lubianym czy kochanym. Starają się spełniać wszelkie potrzeby i oczekiwania wobec drugiej osoby. Często są nadgorliwe, nadopiekuńcze i narzucają się ze swoją pomocą, byle czuć się potrzebnym, bo bez tego wydaje im się, że są... bezwartościowe."

Czy jest to historia trudna, nieprzyjemna, obiążająca głowę? Zdecydowanie. Ale mimo tego zamierzam ją polecać, choć oczywiście uprzedzam o trigger warningach (na samym dole). "Zabiję cię" jest świetnym przykładem literatury młodzieżowej, przekrojowo pokazującej "dobrą i złą młodzież", mnóstwo problemów, z którymi młodzi sobie nie radzą, ale nie chcą obciążać nimi dorosłych. Niestety rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężko wiedzie się ich pociechom w szkołach czy w Internecie, a młodym jest wstyd się przyznać, co prowadzi często do druzgocących skutków. Czytajcie tę historię, przeżywajcie ją wraz z Maddie i Timem, ale i pozwólcie sobie pomóc, jeśli w jakimkolwiek stopniu czujecie, że dane fragmenty opisują Wasze życia i historie.

"Patrzyłem, bo nie mogłem się ruszyć i czułem, jakby ktoś miażdżył mi wnętrzności. Ściskał w kowadle pełnym kolców, z których każdy przebijał mnie na wylot. Gniótł mi serce i kruszył je na milion kawałeczków, a te kawałeczki rozsypywały się w środku. Raniły wszystkie inne narządy, które wstrzymywały swoje działanie, jeden po drugim. Powoli przerywały procesy utrzymujące ciało człowieka przy życiu."

"Ona jest strasznie skomplikowana. Niełatwo do niej dotrzeć. Ma jakąś tajemnicę, jest taka... zimna. Samo przebywanie w jej towarzystwie powoduje ciarki na plecach. Biją od niej chłód i przeraźliwy smutek. Jej ciemnych oczach nie widać nic. Odkąd pamiętam, nie było w nich ani błyszczących iskierek, ani łez. Tylko pustka."

Zastanawiał_ś się kiedyś jak wygląda życie z fobią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Monique to córka pastora, wymagającego od niej posłuszeństwa w każdej kwestii. Ma być grzeczna, pomocna, dobrze się uczyć, udzielać się w kościele, a nade wszystko nie spieszyć się ze współżyciem przedmałżeńskim. Problemem jest to, że jej chłopak, choć pokazuje się z najlepszej strony przed pastorem, nie chce czekać i namawia dziewczynę do przełamania oporu. Na jej nieszczęście okazuje się, iż fizycznie jest niezdolna do uprawiania seksu, a przy tym nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, skoro rodzice uznali, że ma poczekać z pierwszym razem do ślubu.

Historia Monique to historia jakich mogłoby być wiele, gdyby tylko o tym się mówiło głośniej. Zazwyczaj jednak rodzice starają się chronić córki przed nieplanowanymi ciążami w młodym wieku i zupełnie pomijają tę tematykę, a do tego palący problem braku edukacji seksualnej sprawiają łącznie, że niezdolność (fizyczna czy psychiczna) do współżycia są problemem młodych, skazanych na poradzenie sobie z nimi samemu. Wobec tego cieszę się, że wydawane są książki, które w jakikolwiek sposób mogą pomóc tym osobom nie pozostawać z problemem samemu jak palec.

Autorka w lekkiej i płynnej oprawie historii, z zabawnymi bohaterami i mniejsze-większymi plot twistami, poruszyła ważny, choć wstydliwy problem. Po raz pierwszy w literaturze zetknęłam się z tematykę pochwicy, więc nie mam porównania do innych historii, jednakże uważam, że autorka Joya Goffney poradziła sobie śpiewająco z tak trudną tematyką.

"Wyznania rzekomo porządnej dziewczyny" to poruszająca historia młodej, dzielnej dziewczyny, która powoli odsuwa od siebie klosz nałożony przez rodzinę i po raz pierwszy rusza z własnym życiem. To również historia o przesuwaniu i pilnowaniu granic, rozwoju i przewartościowaniu życia pod wpływem bliskich osób, choć nie w kontekście, o którym moglibyście pomyśleć najpierw.

Już po przeczytaniu opisu książki wiedziałam, że drzemie w niej potencjał na świetną historię, poruszającą ważny, choć wciąż zbyt cichy problem. Na szczęście się nie pomyliłam i z całego serca mogę polecać "Wyznania rzekomo porządnej dziewczyny"!

Cieszę się, że miałam przyjemność poznać historię Monique i obserwować jej starania wobec walki o siebie, własne ciało i własne granice. Ta książka pozwala na zastanowienie się nad własnymi wartościami i rozważenie czy chcemy ulec presji środowiska, czy trwać przy swoim zdaniu mimo konsekwencji, jakie poniesie za sobą zdanie twierdzące. Zdecydowanie warta uwagi!

Monique to córka pastora, wymagającego od niej posłuszeństwa w każdej kwestii. Ma być grzeczna, pomocna, dobrze się uczyć, udzielać się w kościele, a nade wszystko nie spieszyć się ze współżyciem przedmałżeńskim. Problemem jest to, że jej chłopak, choć pokazuje się z najlepszej strony przed pastorem, nie chce czekać i namawia dziewczynę do przełamania oporu. Na jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Piękne, potężne i nieśmiertelne walkirie to następczynie bogów, które pomagają duszom poległych bohaterów w ich ostatniej drodze - do Walhalli. Blair, jako druga córka walkirii, nie posiada żadnych mocy, więc nic też nie łączy ją ze światem innym niż ludzki. Wszystko do czasu, gdy jej mama ginie w tajemniczym wypadku, a sama Blair nie wierzy w przypadek w tej sprawie. Niestety nikt nie podziela jej zdania, więc sama musi odkryć prawdę.

"A Fate Darker Than Love" to magiczna historia, która mogłaby przydarzyć się każdemu. Dopóki nie zostaniemy postawieni przed ostatecznym wyborem nie dowiemy się jaki jest nasz los i czy przypadkiem nie płynie w nas krew walkirii lub innej mitologicznej postaci. A przynajmniej można tak sobie pomarzyć!

Ta historia porwała mnie od pierwszych stron przez prędką akcję, nawiązania do mitologii, a przy tym jednoczesną prostotę i zwyczajność Blair. Do tego całe mnóstwo tajemnic i spokojnie rozwijające się uczucia okazały się przepisem na sukces.

Autorkę, Biancę Iosivoni, pamiętam z współautorstwa książki Moc amuletu, którą polubiłam, dlatego też byłam ciekawa jak wypadnie jej własna książka. Tym razem również pozytywnie odebrałam historię spod jej pióra, więc nie mogę doczekać się kolejnych!

Ten tytuł polecam szczególnie fanom mitologii nordyckiej, ale i książek Ricka Riordana. Jeśli brakowało Wam damskiej postaci, która wpada w świat walkirii, to "A Fate Darker Than Love" będzie pasować idealnie!

Piękne, potężne i nieśmiertelne walkirie to następczynie bogów, które pomagają duszom poległych bohaterów w ich ostatniej drodze - do Walhalli. Blair, jako druga córka walkirii, nie posiada żadnych mocy, więc nic też nie łączy ją ze światem innym niż ludzki. Wszystko do czasu, gdy jej mama ginie w tajemniczym wypadku, a sama Blair nie wierzy w przypadek w tej sprawie....

więcej Pokaż mimo to