-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-10-25
2018-02-26
2017-06-20
2017-01-12
2016-06-29
2016-03-30
2015-12-28
2014-10-19
2013-08-09
Annabel Pitcher jest niesamowicie zdolną pisarką, dlatego że o rzeczach trudnych potrafi pisać w zaskakująco prosty sposób; bez psychologicznego bełkotu oraz bez zbytniego patosu i licznych, skomplikowanych metafor. W powieści „Moja siostra mieszka na kominku” nie znajdziecie niejasnych treści, w przypadku tej książki jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ o żałobie – temacie przewodnim powieści, niekoniecznie trzeba mówić w zawiły sposób, bo wbrew pozorom, uczucia wcale nie są tak skomplikowane, jakby się wydawało.
Jamie miał kochających rodziców i dwie siostry, bliźniaczki Jasmine i Rose. Wszystko się zmieniło kiedy Rose zginęła w ataku terrorystycznym. Chłopiec niewiele z tego rozumiał i mimo że od śmierci Rose minęło pięć lat, nadal nie potrafi zrozumieć dlaczego honorowe miejsce na kominku zajmuje urna z prochami siostry, dlaczego tato tuli urnę, płacze nocami i nadmiernie pije alkohol. Dlaczego siostra przemalowuje swoje włosy na różowy kolor i z dobrze ułożonego dziewczątka staje się buntowniczą nastolatką, ani dlaczego mama porzuca ich i ucieka z facetem z grupy wsparcia. Jamie ma dziesięć lat i jest zdezorientowany, niestety nikt nie pomaga mu w tej trudnej sytuacji, ponieważ dorośli w jego otoczeniu; rodzice, jak i nastoletnia Jasmine, na swój niedoskonały sposób, próbują poradzić sobie z bolesną stratą.
Debiutancka powieść Annabel Pitcher jest mocną lekturą, raz, że zagadnienie niełatwe, a dwa, szczere podejście do poruszanego tematu, autentyzm sytuacji i wiarygodni bohaterowie, wywołują szereg emocji, od łez wzruszenia, aż po uczucie ulgi i śmiech, samo przez się jesteśmy „narażeni” na silne wyeksploatowanie emocji. Utrata bliskiej osoby jest traumą, zazwyczaj trzeba bardzo dużo czasu żeby nauczyć się żyć po takiej stracie. Często też nie jesteśmy w stanie pogodzić się z rzeczywistością śmierci i mimo upływu czasu, nasza psychika nie radzi sobie z codziennością, ten właśnie problem dotyka rodzinę Jamiego, w ich przypadku czas nie zaleczył rany, wręcz przeciwnie, z każdym dniem sytuacja ulega pogorszeniu. W powieści „Moja siostra mieszka na kominku” ukazane jest studium rozpaczy, zobaczymy jak destrukcyjna potrafi być żałoba i jaki ma wpływ na rodzinę, która nie potrafi się ze sobą porozumieć. Odbiór tej książki jest sprawą indywidualną, jednak nie wierzę, że można być obojętnym na poruszającą relację dziesięciolatka, który w prostych słowach opowiada przejmującą historię swojej rodziny. Praca Pitcher jest niesamowita, genialna i co więcej, pouczająca, ponieważ oprócz treści, które wywrócą nasze postrzeganie do góry nogami, poznamy niszczącą moc uprzedzeń, nauczymy się walczyć o to, co w życiu ważne, a poza tym docenimy drobiazgi, ulotność chwili, stałość uczuć i zrozumiemy, że czasami niełatwo jest pozwolić komuś odejść.
Annabel Pitcher jest niesamowicie zdolną pisarką, dlatego że o rzeczach trudnych potrafi pisać w zaskakująco prosty sposób; bez psychologicznego bełkotu oraz bez zbytniego patosu i licznych, skomplikowanych metafor. W powieści „Moja siostra mieszka na kominku” nie znajdziecie niejasnych treści, w przypadku tej książki jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ o żałobie –...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-17
2012-07-17
2013-01-29
Są książki o których szybko się zapomina, są też takie, które dotykają duszy, zostają w sercu i umyśle na długo, do takich właśnie lektur, zapadających w pamięć i robiących totalną emocjonalną rozwałkę, zdecydowanie zalicza się „Siedem minut po północy” Patricka Nessa. Historia powstała na podstawie pomysłu Siobhan Dowd, przedwcześnie zmarłej na nowotwór brytyjskiej pisarki, autorki czterech powieści, niestety na naszym rodzimym rynku – jeszcze - nieznanych (Solace Of The Road, Bog Chilg, A Swift Pure Cray, The London Eye Mystery)
W nocie od autora dowiadujemy się, że Siobhan miała gotową koncepcję, bohaterów i początek, książka powoli nabiera kształtu, jednak niestety życie miało dla niej inny plan. Po śmierci Down, wydawca Walker Books zaproponował napisanie powieści Nessowi, a zilustrowania historii podjął się doskonały rysownik Jim Kay. Dzięki pracy obu Panów, książka została zauważona i doceniona, zdobywając wiele nagród w tym, m.in. jako najlepsza powieść roku, zarówno w kategorii powieści dla młodzieży, jak również dla dorosłych. Na nasze szczęście, tzn. szczęście czytelników spragnionych genialnych i przejmujących historii, wydawnictwo Papierowy Księżyc przygotowuje się do wydania tej książki, najprawdopodobniej jej premiera będzie miała miejsce w kwietniu.
O czym jest książka? To historia trzynastoletniego Conora, którego męczy powtarzający się koszmar i kiedy po raz kolejny chłopiec budzi się siedem minut po północy, słyszy niepokojące dźwięki i nawoływanie. Jak się okazuje to głos potwora, który jak twierdzi, przyszedł na wezwanie chłopca. Conor nie chce mieć z nim nic wspólnego, wystarczająco mocno dręczy go codzienność – jego mama jest chora na raka, tato mieszka tysiące kilometrów od niego i jest zaabsorbowany swoją drugą rodziną, babcia jest chłodną starszą damą, a w szkole daje my popalić wyrośnięty osiłek. Nie jest łatwo Conorowi, dlatego nie zamierza wchodzić z potworem w układ, który opiera się na zasadzie, że stwór opowie mu trzy historie, a kiedy skończy, chłopiec ma mu opowiedzieć swoją historię, nie byle jaką opowiastkę, ale prawdziwą, skrywaną przed światem, tę której najbardziej się boi, bo jeśli tego nie zrobi, czeka go kolejny koszmar.
Książka zalicza się do low fantasy czyli do gatunku charakteryzującego się realizmem zbliżonym do rzeczywistego, w którym magia jest elementem incydentalnym. Bohaterowie powieści to zwyczajni ludzie, których przygniatające wydarzenia głęboko dotykają, na domiar tego, nie potrafią nazwać po imieniu swoich emocji, co ma znaczący wpływ na relacje między nimi. W tej niezdrowej atmosferze tkwi Conor, nastolatek który nie chce/nie potrafi uwolnić swoich uczuć. Jest osamotniony i przestraszony, ale mimo to dzielnie próbuje radzić sobie z chorobą mamy oraz sytuacją w szkole, gdzie dla większości osób, w tym dla nauczycieli, stał się niewidoczny, bo kto sprosta rozmowie z nieszczęśliwym dzieckiem. Próbę walki z lękami Conora podejmuje potwór, który mrocznymi opowiadaniami - mającymi realny wpływ na życie - stara się ukazać skomplikowaną ludzką naturę, sposoby radzenia sobie z niemożliwymi i uświadomić chłopcu, że prawda zawsze wyzwala, a pocieszające kłamstwa nie są rozwiązaniem.
Ness znakomicie nakreślił historię, dodatkowo misternie ubierając ją w zwięzłe zdania, niedokończone myśli i dwuznaczności. Treść jest niesamowicie autentyczna, mam wrażenie, że autor jest magikiem, który potrafi sondować ludzkie myśli i odczucia, nie wiem jak on to robi, ale jego tekst jest ogromnie szczerym, wzruszającym przekazem, na którym nie sposób nie uronić łez. Jeśli ktoś stracił bliską osobę bardzo emocjonalnie odbierze tę lekturę, bo pomimo tego że ma ona mroczny, momentami groźny klimat, jest nostalgiczną, mocną i bardzo sugestywną opowieścią, w której potwory to metafora udręki, strachu i samotności. Warto też dodać, że książka opatrzona jest doskonałymi czarno-białymi ilustracjami, które fenomenalnie oddają klimat opowieści, dodając jej dramatyzmu i wyjątkowości. Dla mnie „Siedem minut po północy” na długo zostanie książką numer jeden, bo dzięki niej pokonałam swoje potwory, może brzmi to pompatycznie, ale cóż zrobić... z wiekiem robię się coraz wrażliwsza. Szczerze polecam tę niesamowitą lekturę, która głównie kierowana jest do młodzieży, ale ze względu na jej wnikliwy i refleksyjny charakter, dorośli czytelnicy nie pozostaną obojętni na jej treść.
"Dalej. Weź tę historię i pędź przed siebie.
Narozrabiaj"
Patrick Ness
Są książki o których szybko się zapomina, są też takie, które dotykają duszy, zostają w sercu i umyśle na długo, do takich właśnie lektur, zapadających w pamięć i robiących totalną emocjonalną rozwałkę, zdecydowanie zalicza się „Siedem minut po północy” Patricka Nessa. Historia powstała na podstawie pomysłu Siobhan Dowd, przedwcześnie zmarłej na nowotwór brytyjskiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-19
„Śmiercionośne fale” to drugi tom trylogii „Las zębów i rąk” autorstwa amerykańskiej pisarki Carrie Ryan. Cykl przedstawia postapokaliptyczną wizję świata, gdzie zombie, ludzie zarażeni wirusem, stanowią olbrzymie zagrożenie dla ocalałych, którzy aby przetrwać, tworzą osady z szeregiem zabezpieczeń.
W miejscu otoczonych Barierą, żyje nastoletni Gabry. Wraz z mamą mieszka nad samym brzegiem oceanu. Dziewczyna bardzo dobrze zna reguły miasteczka i wie, że absolutnie nie można przekraczać bezpiecznego ogrodzenia, jednak kiedy grupa przyjaciół namawia Gabry do złamania zasad, ta po chwili wahania przełamuje swoje ograniczenia i ulega impulsowi. Moment ten będzie dla niej przełomowy, wydarzenia następnych kilku godzin na zawsze zmienią jej życie, na domiar tego, matka zdradzi jej jeden z największych sekretów. Dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z tajemnicami z własnej przeszłości,walczyć o przetrwanie, zdefiniować uczucia do dwóch chłopców oraz zdobyć w sobie odwagę do tego, aby wejść do Lasu Zębów i Rąk.
„Śmiercionośne fale” to rewelacyjna kontynuacja, którą wyśmienicie się czyta. Zasługa w tym duża przyjaznego stylu pisania Carrie Ryan, która bardzo sprawnie operuje piórem i posiada zdolność do obrazowego, skrupulatnego opisywania wydarzeń. Na domiar tego autorka, potrafi w sposób niesamowicie empatyczny oddać wszelkie emocje, zaleta to wielka, gdyż dzięki temu książka jest nie tylko lekturą na chwilę, ale jest historią, która mocno wzrusza i sprawia, że jej treść wywołuje szereg pytań, na które odpowiedź nie jest wcale taka łatwa. Ponieważ według mnie, pod tą ciekawą, trendy fabułą skrywa się metafizyka życia. Teoria bytu została zgrabnie wpleciona w niebezpieczną przeprawę i składa się na idealne tło zdarzeń, jak również jest znakomitą sferą do przemyśleń związanych z istotą życia.
Warto mieć na uwadze to, że książka oprócz interesującej i pełnej napięcia akacji, jest zapisem myśli i emocji Gabry, to wewnętrzny monolog, przepełniony spostrzeżeniami i wyobrażeniami, a te... bywają różne. Żywię wielką sympatię do tego tomu, uważam że jego treść jest fantastycznie skrojona, ale nie przepadam za główną bohaterką. W moim odczuciu jest egoistyczną istotką dla której ważniejsze jest nurzanie się w swoich troskach, niż zwrócenie uwagi na położenie innych osób, poza tym dziewucha rzuca się z jednych ramion w drugie, raz całuje chłopca swoich marzeń, żeby za chwilę wzdychać do innego.
Pewnie powinnam sobie odpuścić narzekanie, a irytujące zachowanie bohaterki zrzucić na karby młodego wieku oraz napiętej i przerażającej rzeczywistości, więc dla podtrzymania dobrej atmosfery, ustalmy, że tak właśnie robię, i zakończenie swojej wypowiedzi podsumowuję optymistyczną konkluzją. Pierwsza część tej bestselerowej serii zrobiła na mnie ogromne wrażenie, druga - pomimo kilku drażniących momentów – również przypadła mi do gustu, głównie za sprawą wyśmienitego klimatu, niepokojącego, inteligentnego wątku bogatego w liryczne treści, piękne uniesienia i ważne kwestie, dlatego szczerze zachęcam do poznania trylogii Carrie Ryan.
„Śmiercionośne fale” to drugi tom trylogii „Las zębów i rąk” autorstwa amerykańskiej pisarki Carrie Ryan. Cykl przedstawia postapokaliptyczną wizję świata, gdzie zombie, ludzie zarażeni wirusem, stanowią olbrzymie zagrożenie dla ocalałych, którzy aby przetrwać, tworzą osady z szeregiem zabezpieczeń.
W miejscu otoczonych Barierą, żyje nastoletni Gabry. Wraz z mamą mieszka...
2013-02-24
Fanom Akademii Mitu, autorstwa Jennifer Estep, na kontynuację przygód Cyganki Gwen Frost - obdarzonej niezwykłym darem psychometrii nastolatki, która pobiera naukę w akademii, gdzie uczniowie to głównie potomkowie mitologicznych wojowników - przyszło czekać prawie lub aż pięć miesięcy, czy było warto? Było, chociaż według mnie, drugi tom jest odrobinę słabszy od dynamicznej pierwszej części.
Treningi Gwen w Akademii Mitu są ciągle na początkowym etapie. Dziewczyna ma problemy z walką wręcz i ze strzelaniem z łuku, cóż, jej koordynacja ruchowa nie należy do najlepszych. Jednak Frost robi co może, w końcu na jej życie czyhają bezwzględni żniwiarze, zwolennicy nordyckiego boga chaosu – Lokiego, który próbuje uwolnić się z niewoli i przejąć kontrolę nad światem. Ciągłe życie w napięciu nie sprzyja dobremu nastrojowi, dlatego Gwen wraz ze swoją przyjaciółką Daphne (walkirią, miłośniczą wszystkiego co różowe) wybiera się na zimowy festyn – jedną z najlepszych imprez roku. Weekendowa zabawa ma być dla Gwen uwolnieniem od dręczących myśli o niezwykle przystojnym Spartaninie – Loganie, oraz czasem na zastanowienie się nad ostatnimi wydarzeniami, które ewidentnie wskazywały no to, że ktoś próbuje ją zabić, ale czy szalony zimowy festyn jest dobrym miejscem na ukrycie się i zrewidowanie swoich teorii?
„Pocałunek Gwen Frost” jest powieścią o wyjątkowo prostej fabule, mimo że opis książki zapowiada niezliczoną ilość komplikacji, to jednak nie znajdziecie w historii zawiłych intryg, ani szokujących treści. Niestety jest to mankamentem książki, ponieważ oczywista zawartość sprawia, że większość wydarzeń jest przewidywalna, co przekłada się na odbiór opowieści. Szkoda, że już po przeczytaniu 1/3 historii wiemy kto próbuje zabić Gwen. Śladów naprowadzających na żniwiarza jest pod dostatkiem. Poza tym, autorka obdarzyła bohaterów wyrazistymi charakterami, dlatego łatwo jest określić kto jest złą, a kto dobrą postacią. Ubolewam nad takimi kreacjami, bo jednoznaczność ich działań odbiera zagatkowość tej powieści.
Pomimo powyższych wad, czytanie tej powieści dostarcza sporo frajdy. Bez wątpienia jest to zasługa przyjemnego stylu pisania autorki, która tworzy świetne opisy, ciekawe dialogi, a także wprowadza nowe postacie, które dodają atrakcyjności historii. Jednak największą zaletą powieści jest urzekające tło, pal licho przewidywalność, skoro po Akademii Mitu przechadzają się Amazonki, Walkirie, wojowniczy Spartanie, Rzymianie, a nawet Wikingowie i potomkowie Celtów. Uczniowie reprezentują wszystkie znane i nieznane kultury, mity i baśnie. Mało tego, każdy z adeptów posiada charakterystyczną dla siebie umiejętność lub magiczny dar. Szkoda tylko, że większość to bogate i rozpuszczone dzieciaki, ale nie ma się czemu dziwić, w końcu ich przodkowie magazynowali złoto przez całe wieki. Wydaje się, że Gwen pasuje do tej elity jak wół do karety, dziewczyna odstaje od towarzystwa, i mimo że jest świadoma mocy swojego daru, to jej niskie poczucie wartości bywa ogromnie irytujące, a zdolność do narzekania jest większa od olbrzymiego ego Spartanów.
Powieść Jenniffer Estep jest niezwykłą przygodą, głównie za sprawą fascynująco wykreowanego otocznia, dzięki czemu historia staje się magiczną podróżą, i jeśli jesteście w stanie zbagatelizować dające się przewidzieć zdarzenia, to na pewno lektura będzie udaną rozrywką, w której znajdziecie efektowne pojedynki, interesujące relacje oraz ciekawe motywy nawiązujące do zagadnień tolerancji i zaufania. Książkę polecam czytelnikom zafascynowanym urban fantasy, jak również miłośnikom opowieści o bogach i herosach.
Fanom Akademii Mitu, autorstwa Jennifer Estep, na kontynuację przygód Cyganki Gwen Frost - obdarzonej niezwykłym darem psychometrii nastolatki, która pobiera naukę w akademii, gdzie uczniowie to głównie potomkowie mitologicznych wojowników - przyszło czekać prawie lub aż pięć miesięcy, czy było warto? Było, chociaż według mnie, drugi tom jest odrobinę słabszy od dynamicznej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Brittainy C.Cherry to mistrzyni słowa. Nie wiem jak ona to robi, że życiowa, można powiedzieć banalna opowieść staje się czarującą i przejmującą historią, w której wiele jest ciepła i mądrości. W książce nie ma przesadnego sentymentalizmu ani pretensjonalności. Być może dlatego, że bohaterowie, jak na swój wiek, są bardzo dojrzali, a ich doświadczenia nie raz przytłoczyłby dorosłego. W każdym razie opowieść zachwyca rozsądnym podejściem do tematu, a uwierzcie mi, poruszona problematyka nie należy do najłatwiejszych, dlatego też powieści daleko do banalnej, miałkiej lektury. To historia, która uczy odpowiedzialności i pokazuje różne oblicza miłości. "Art&Soul" sprawia, że wybucha się śmiechem, ale też płacze. To zasługa lirycznego tonu i właściwych słów, które budzą wyobraźnię i wzruszają. Tym bardziej że w nawiązywanie się do malarstwa i muzyki porusza wrażliwe tony, a i świadomość, że tak młodzi ludzie muszą się zmagać z trudami życia, wywołuje silne emocje. Chyba nie muszę dodawać, że książka bardzo, ale to bardzo mi się podobała, i za całą pewnością kupię każdą inną powieść tej autorki, bo wiem, że potrafi tworzyć fenomenalne, inteligentne historie, które poruszają do głębi.
Brittainy C.Cherry to mistrzyni słowa. Nie wiem jak ona to robi, że życiowa, można powiedzieć banalna opowieść staje się czarującą i przejmującą historią, w której wiele jest ciepła i mądrości. W książce nie ma przesadnego sentymentalizmu ani pretensjonalności. Być może dlatego, że bohaterowie, jak na swój wiek, są bardzo dojrzali, a ich doświadczenia nie raz przytłoczyłby...
więcej Pokaż mimo to