Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie rozumiem zachwytów, naprawdę.
Ostatnio sporo sięgałam po młodzieżówki, żeby się trochę "odmóżdżyć" po czytaniu samych psychologicznych tytułów, ale to przeszło ludzkie pojęcie... Na każde "usnęłam, bo byłam zmęczona" i tym podobne, niezwykle głębokie przemyślenia bohaterki miałam ochotę rzucić książką w kąt. I właściwie tak robiłam, bo jak na tak krótką historię, męczyłam się z nią przeszło tydzień, a raczej mi się to nie zdarza.
Bohaterka doprowadzała mnie do załamania nerwowego. Raz lubiła przebywać z ludźmi i potrzebowała ich do życia, innym razem uwielbiała być sama ze sobą i nie potrzebowała żadnego towarzystwa. I tak dalej i tak dalej, aż w końcu dzieją się jakieś niestworzone, sztucznie napisane, pseudo gangsterskie rzeczy i bum, koniec.
Żałuję, że kupiłam obie części, bo gdyby nie wysokość mojej górki wstydu na stoliku z pewnością nie spojrzałabym nawet na kolejną część.

Nie rozumiem zachwytów, naprawdę.
Ostatnio sporo sięgałam po młodzieżówki, żeby się trochę "odmóżdżyć" po czytaniu samych psychologicznych tytułów, ale to przeszło ludzkie pojęcie... Na każde "usnęłam, bo byłam zmęczona" i tym podobne, niezwykle głębokie przemyślenia bohaterki miałam ochotę rzucić książką w kąt. I właściwie tak robiłam, bo jak na tak krótką historię,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do tej książki nie można podejść na "odwal się". Przyznaję, że moje pierwsze podejście do lektury właśnie takie było i dlatego wisiała u mnie w katalogu "teraz czytam" przez prawie rok czasu. Ostatecznie wzięłam się za nią od początku, z zupełnie innym, nastawionym na samorozwój, podejściem.
Zrobiłam to z kilku względów, (głównym celem było pewnie nauczenie się czegoś ciekawego na zajęcia na studia), ale im dalej czytałam tym bardziej przekonywałam się, że wszystko co czytam faktycznie ma sens.
Faktycznie, w trakcie czytania przychodzi taki moment, kiedy ma się wrażenie, że "czytam w kółko, o tym już było". I to jest właśnie ten moment, w którym należy się zatrzymać, być może kawałek cofnąć i zastanowić się "co pominąłem w trakcie czytania".
Naprawdę bardzo polecam osobom, które chciałyby znaleźć rozwiązanie na chociaż kilka swoich problemów.

Do tej książki nie można podejść na "odwal się". Przyznaję, że moje pierwsze podejście do lektury właśnie takie było i dlatego wisiała u mnie w katalogu "teraz czytam" przez prawie rok czasu. Ostatecznie wzięłam się za nią od początku, z zupełnie innym, nastawionym na samorozwój, podejściem.
Zrobiłam to z kilku względów, (głównym celem było pewnie nauczenie się czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo często wystawiam wysokie oceny książkom, które w jakiś sposób mnie wzruszyły czy dotknęły. W tym przypadku jednak mam wrażanie, że brakuje mi skali, bo chociaż nie określiłabym jej jako "arcydzieła" to wycisnęła ze mnie masę łez. Naprawdę dawno nie spłakałam się tak bardzo czytając new adult, dawno książka nie wzbudziła ze mnie takich pokładów nadziei... Serdecznie polecam.

Bardzo często wystawiam wysokie oceny książkom, które w jakiś sposób mnie wzruszyły czy dotknęły. W tym przypadku jednak mam wrażanie, że brakuje mi skali, bo chociaż nie określiłabym jej jako "arcydzieła" to wycisnęła ze mnie masę łez. Naprawdę dawno nie spłakałam się tak bardzo czytając new adult, dawno książka nie wzbudziła ze mnie takich pokładów nadziei... Serdecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po "Iluzję" sięgnęłam od razu po przeczytaniu jej poprzedniczki - "Martwego Sadu". Obu książek słuchałam w wersji audiobooka czytanego przez Filipa Kosiora na Storytel.

Jestem bardzo zadowolona z lektury, chociaż przyznaję, że w tej części autor popłynął troszkę z niezniszczalnością głównego bohatera. Mimo wszystko całokształt się w miarę klei. Nie mając przed sobą tekstu musiałam sobie notować kto z kim i dlaczego, bo wątków było po prostu mnóstwo, a rozrysowana sieć postaci i wydarzeń pomogła mi się w miarę skutecznie połapać w tej historii.

Polecam, świetna zabawa. :)

Po "Iluzję" sięgnęłam od razu po przeczytaniu jej poprzedniczki - "Martwego Sadu". Obu książek słuchałam w wersji audiobooka czytanego przez Filipa Kosiora na Storytel.

Jestem bardzo zadowolona z lektury, chociaż przyznaję, że w tej części autor popłynął troszkę z niezniszczalnością głównego bohatera. Mimo wszystko całokształt się w miarę klei. Nie mając przed sobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Start a Fire. Runda druga" była jeszcze lepszą lekturą niż jej poprzedniczka. Tym razem fabuła nie opierała się głównie na krzykach Victorii i ciągłym awanturowaniu się z Nathanielem, ale na budowaniu relacji między bohaterami. Nie zabrakło opisów walk bokserskich, wspólnych imprez i wyjazdów, trudnych rozmów i jeszcze trudniejszych momentów ciszy.

Cieszę się, że w tej części główna bohaterka uświadomiła sobie, że musi podejmować decyzje, które są zgodne z jej potrzebami, a nie ze względu na innych ludzi. Cieszę się, że zaczęła szczerze mówić o swoich uczuciach, tak potwornie się cieszę, że ta postać przechodzi tutaj spory kawałek drogi do odkrycia swojego prawdziwego JA. Vic nie jest oczywiście jedyną postacią, która tak pięknie ewoluuje, ale uwierzcie mi, że warto przeczytać obie części żeby zobaczyć to na własne oczy.

Śmiałam się, wkurzałam, cieszyłam i szlochałam jak głupia zapoznając się z kolejnymi stronami książki i przeżyłam to wszystko w zaledwie jeden dzień. Dziękuję Ci, dziękuję Ci autorko za to wszystko!

"Start a Fire. Runda druga" była jeszcze lepszą lekturą niż jej poprzedniczka. Tym razem fabuła nie opierała się głównie na krzykach Victorii i ciągłym awanturowaniu się z Nathanielem, ale na budowaniu relacji między bohaterami. Nie zabrakło opisów walk bokserskich, wspólnych imprez i wyjazdów, trudnych rozmów i jeszcze trudniejszych momentów ciszy.

Cieszę się, że w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Takiej książki potrzebowałam!

Nie wiem w jaki sposób wywarła na mnie tak ogromne wrażenie. Główna bohaterka, Victoria doprowadzała mnie do szaleństwa - jej ciągłe krzyki, fochy i nieprawdopodobna nieodpowiedzialność nastolatki były dla mnie jak katorga. Nathaniel to wręcz idealny przykład chłopaka, z którym nie powinna zadawać się siedemnastolatka z dobrego domu, ALE mimo wszystko z zapartym tchem czytałam kolejne strony i zagryzałam wargi w oczekiwaniu na... Tutaj skończę. Nie zepsuję Wam tego. ;)

Autorka stworzyła świat, który pochłonął mnie do reszty. Dawno już nie zarwałam nocy żeby dokończyć czytać sześciuset stronicową książkę, a tym razem zrobiłam to bez zająknięcia. Gdybym mogła, pędziłabym już na złamanie karku do księgarni, żeby dorwać się do następnej części.

Takiej książki potrzebowałam!

Nie wiem w jaki sposób wywarła na mnie tak ogromne wrażenie. Główna bohaterka, Victoria doprowadzała mnie do szaleństwa - jej ciągłe krzyki, fochy i nieprawdopodobna nieodpowiedzialność nastolatki były dla mnie jak katorga. Nathaniel to wręcz idealny przykład chłopaka, z którym nie powinna zadawać się siedemnastolatka z dobrego domu, ALE mimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wstrząsająca, przerażająca. To pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl po przeczytaniu, a właściwie jeszcze w trakcie czytania “Ostatniego dziecka” Jack’a Ketchum’a. Ta oparta na faktach historia, czytana z perspektywy matki, wygenerowała w mojej głowie nieprawdopodobnie silne emocje - wściekłość, współczucie, smutek.

Z zewnątrz wszystko wydawało się idealne - piękna kobieta u boku przystojnego, bogatego mężczyzny. Świetnie prosperująca restauracja Arthura przynosi zyski, dzięki którym Lydia może poddawać się opiece nad ich jedynym synem – Robertem. Pod płaszczykiem sielanki skrywają się jednak problemy. Małżeństwo oddala się od siebie, a ich dziecko z niewiadomych powodów zaczyna zamykać się na świat zewnętrzny - jąka się, wydaje się niezdarny i do tego w nocy nie kontroluje odruchów fizjologicznych. Po pewnym czasie małżeństwo rozpada się. Ośmiolatek zostaje pod opieką Lydii, która próbuje mu pomóc - współpracuje z psychologiem i nauczycielami w szkole. Z każdym dniem co raz bardziej nie dają jej spokoju problemy syna i martwi ją, że nie potrafi mu pomóc. Tymczasem Arthur zajmuje się dzieckiem wyłącznie raz w tygodniu i zapewnia byłą żonę, że to z pewnością tylko taki etap, że chłopcu samo przejdzie... Pewnego dnia jednak, kiedy Robert wraca od ojca, jest w tragicznym stanie. Cały zapłakany, z własnym kałem spływającym po nogach biegnie do łazienki, by się ukryć. Podąża za nim matka, do której dociera przerażająca prawda - jej mąż wykorzystuje ich syna seksualnie.

Autor pokazuje czytelnikom jak na dłoni każdy możliwy aspekt tej historii. Opowiada o ranach fizycznych i psychicznych, których doświadczyli bohaterowie, pokazuje wydarzenia z każdej perspektywy – matki, dziecka i sadystycznego ojca. Ponadto przez kolejne strony przeplata się sprawa okrutnego mordercy, którą prowadzi lokalny szeryf. Nie będzie zaskoczeniem, że jednym z podejrzanych został Arthur, którego stróż prawa zna od małego.

Ketchum dość dobitnie krytykuje system sądownictwa USA, który tylko w teorii wydaje się sprawiedliwy. W rzeczywistości główna bohaterka została wplątana w teatr, który przed ławą przysięgłych i sędzią odgrywał jej były mąż i jego obrońca. W twarz uderza czytelnika również to, jak łatwo wpłynąć na wyrokujących, kiedy w kieszeni ma się większą ilość pieniędzy, a za plecami wysoko postawionych znajomych. Słuchając tej książki nie wiedziałam, dokąd uciekać. Co kilka stron chciałam przerwać, jednak przy lekturze trzymała mnie nadzieja, że wszystko dobrze się skończy. Przemoc domowa to temat, który porusza wszystkie moje zakończenia nerwowe. Koniec historii zszokował mnie niemal na równi z początkiem. Zaledwie kilka zdań zmroziło mi krew w żyłach.

Zdecydowanie polecam tą książkę osobom o mocnych nerwach. Przerażające, jakim potworem może okazać się człowiek.

Wstrząsająca, przerażająca. To pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl po przeczytaniu, a właściwie jeszcze w trakcie czytania “Ostatniego dziecka” Jack’a Ketchum’a. Ta oparta na faktach historia, czytana z perspektywy matki, wygenerowała w mojej głowie nieprawdopodobnie silne emocje - wściekłość, współczucie, smutek.

Z zewnątrz wszystko wydawało się idealne - piękna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Biorąc się za “Szczelinę” nie wiedziałam o niej absolutnie nic. Kojarzyłam ją wyłącznie ze względu na okładkę oraz to, że była dość popularną pozycją ze względu na plebiscyt Lubimy Czytać 2018. Nie interesował mnie ani opis, ani okładka, ani autor, ani opinie innych czytelników. Nie znałam zarysu fabuły, nie wiedziałam absolutnie niczego. Rzuciłam się w przepaść tajemnicy. I było to świetne przeżycie.


Główny bohater – Igor – rozpoczyna pracę przy renowacji starej posiadłości. Jego zadaniem, na początek, jest wypatroszenie budynku ze wszelkich pozostałych mebli. Na piętrze budynku znajduje sejf, a w jego wnętrzu interesujące dokumenty - historię choroby obłąkanego pacjenta- Waltera Fischera. Ponadto są tam również nagrania z rozmowy z tym mężczyzną. Okazują się tak niepokojące i mroczne, że Igor postanawia opisać je na swoim blogu – zamierza wywołać niemałą sensację i ściągnąć na stronę dużą ilość internautów. Dzięki artykułom, które napisał, poznaje dwie osoby – sceptycznie nastawionego do niesamowitych historii Dawida Kerczela oraz entuzjastę paranormalnych zjawisk, Andrieja. Wraz z nimi oraz swoją dziewczyną - Miją, wyruszają w Trybecz – pasmo górskie na Słowacji, w którym czyhające zło miało doprowadzać wędrujących przez nie ludzi do szaleństwa.


“To był totalnie rozstrojony człowiek, rozdarty na strzępy. Chciałem dowiedzieć się co go tak rozbiło. Przynajmniej wtedy miałem takie myśli. Dziś już rozumiem, że mi też odwalało. Zaraziłem się od niego szaleństwem. Gdybym miał chociaż gram zdrowego rozsądku, to z miejsca wypieprzył bym te płyty do śmietnika, a jeszcze wcześniej spryskał bym je farbą i profilaktycznie podpalił. Ale ja zamiast tego wstałem z wersalki, podszedłem do gramofonu i przełożyłem płytę na drugą stronę. “


Cieszę się, że tą książkę postanowiłam przesłuchać w postaci audiobooka na Storytel. Chociaż zdecydowanie jestem fanką samodzielnego czytania, tak tutaj nie czułam tak ogromnego przeskoku i udało mi się wczuć w klimat. Narracja w wykonaniu panów Jacka Draguna i Konrada Biela jest naprawdę świetna - ich głosy idealnie wpisują się w mroczną atmosferę treści.


Zastanawiam się jak opisać całokształt “Szczeliny”. Książka ta naprawdę mnie wciągnęła i według mnie jest warta polecenia. Nie będzie to jednak pozycja dla czytelnika, który szuka mocnych wrażeń i potworów wyskakujących z szafy, (tudzież żeby bardziej wpasować się w klimat, zza drzewa). Kluczowy tutaj jest klimat, budowany dzięki narracji pierwszoosobowej oraz za pomocą dokładnych opisów wydarzeń, które momentami gubią sens i plączą się ze sobą. Jozef Karika nie ładuje na strony straszydeł. Powoli buduje napięcie dzięki mieszaniu w głowach głównych bohaterów i wyprowadzaniu ich na manowce. Wszystkie wydarzenia z książki osadzone są w “słowackim Trójkącie Bermudzkim”, dzięki czemu to do czytelnika należy decyzja czy wierzy głównemu bohaterowi w jego niesamowitą wersję wydarzeń czy też uważa wszystkie opisane zdarzenia za bujdę.


Książka zostawiła we dziwny niedosyt, uczucie pustki, która niczym nie chciała się zapełnić. Myślę jednak, że tego typu szczelina w umyśle była zamysłem autora, nic tutaj nie było z przypadku i bezcelowe. Jozef Karika postawił sobie za zadanie, żeby czytelnik odczuwał tą dziwną niepewność i wykonał to zadanie po mistrzowsku.



“Walter powoli się odczłowieczał. Obcy świat, który miał w głowie, wyżerał go, nie było przed nim ucieczki”.

Biorąc się za “Szczelinę” nie wiedziałam o niej absolutnie nic. Kojarzyłam ją wyłącznie ze względu na okładkę oraz to, że była dość popularną pozycją ze względu na plebiscyt Lubimy Czytać 2018. Nie interesował mnie ani opis, ani okładka, ani autor, ani opinie innych czytelników. Nie znałam zarysu fabuły, nie wiedziałam absolutnie niczego. Rzuciłam się w przepaść tajemnicy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Coco Chanel. Krótka historia największej dyktatorki mody" to faktycznie krótka historia. Przesłuchana w zaledwie cztery godziny, pozycja, nie miała prawa zawierać szczegółowych danych i smaczków z życia tej ikony.

Nie miałam okazji, (jeszcze), przeczytać książek, na których opierała się ta lektura, takich jak chociażby "Coco Chanel. Życie intymne" i prawdopodobnie z tego względu "Krótka Historia" całkiem mnie usatysfakcjonowała.

Czytana przez Filipa Kosiora mogłaby śmiało być podkładem do filmu o życiu Kochanki mody i mężczyzn.

Polecam wszystkim, którzy są ciekawi życia Coco, a zarazem nie mają za sobą wielu lektur o tematyce jej życia.

"Coco Chanel. Krótka historia największej dyktatorki mody" to faktycznie krótka historia. Przesłuchana w zaledwie cztery godziny, pozycja, nie miała prawa zawierać szczegółowych danych i smaczków z życia tej ikony.

Nie miałam okazji, (jeszcze), przeczytać książek, na których opierała się ta lektura, takich jak chociażby "Coco Chanel. Życie intymne" i prawdopodobnie z tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pamiętam jeszcze jak z podnieceniem brałam do ręki poprzedniczkę - “A ja żem jej powiedziała”. NOSOWSKA NAPISAŁA KSIĄŻKĘ! Ciekawość sięgnęła zenitu, tym bardziej moje rozczarowanie było ogromne. O ile pierwsza książka Nosowskiej była według mnie niepotrzebnym tworem, tak “Powrót z Bambuko” nawet mnie wciągnął.

Na “Powrót...” trafiłam właściwie przypadkiem, chociaż niejednokrotnie widziałam już okładkę pośród książek w biblioteczce mojej mamy. Po poprzednim zawodzie nie miałam ochoty na powtórkę. Z pomocą przyszło Storytel, w którym książki Nosowskiej z jakiegoś powodu wyświetlają mi się z częstotliwością zmiany pogody w tym dziadowskim styczniu. Chociaż nie jestem fanką audiobooków, to stwierdziłam, że Kaśka może towarzyszyć mi w ten wieczór, tym bardziej że sama podjęła się przeczytania swojego dzieła, a jej głos to istny majstersztyk - mogę słuchać i słuchać.

“Bambuko” również jest zbiorem krótkich historii, okraszonymi przemyśleniami autorki. Tym razem jednak nie są to jedno/dwustronicowe teksty, które pasują na opis na Instagramie. Tym razem czułam, że to co słyszę ma sens, że chciałabym to przeczytać jeszcze raz, w papierze, żeby pozaznaczać najważniejsze elementy. Momentami jest poważnie, momentami zabawnie, czasami wzruszająco, a czasami refleksyjnie. Podoba mi się prostolinijność, nieowijanie w niepotrzebną bawełnę. Czuć, że jest to książka napisana przez kobietę dojrzałą, która wie co myśli, wie co czuje. To nie jest podróż w poszukiwaniu odpowiedzi. To opowiadanie o tym, że te odpowiedzi już zostały przez autorkę znalezione.

Pamiętam jeszcze jak z podnieceniem brałam do ręki poprzedniczkę - “A ja żem jej powiedziała”. NOSOWSKA NAPISAŁA KSIĄŻKĘ! Ciekawość sięgnęła zenitu, tym bardziej moje rozczarowanie było ogromne. O ile pierwsza książka Nosowskiej była według mnie niepotrzebnym tworem, tak “Powrót z Bambuko” nawet mnie wciągnął.

Na “Powrót...” trafiłam właściwie przypadkiem, chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już nawet nie wiem jak długo męczyłam się z przeczytaniem tej książki. Szczerze powiedziawszy nie dałam rady dobrnąć do końca, zostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron, a od połowy czytałam może co drugie zdanie.

Pani Miller absolutnie nie zaszokowała mnie swoimi poglądami, jedynie rozczarowała. Książka z tytułem ma właściwie niewiele wspólnego, nie licząc oczywiście rozdzialiku o warsztatach prowadzonych przez autorkę, na których faktycznie skupiają się na "przerabianiu" tematu zdrady. Tutaj znalazłam jedynie całą masę grzebania w przeszłości i pochylania się nad reakcjami kobiet na rozstania.

Nie jestem osobą wielbiącą pojęcie monogamii i daleko mi od oceniania facetów, którzy decydują się na zdrady, tak tutaj odczuwam złość. Dlaczego wmawiamy kobietom, że w sytuacji dowiedzenia się o zdradzie mają się na spokojnie zastanowić czy może jednak facet nie zdradził, bo mu było źle, a w ogóle to jemu na pewno też było ciężko z tym, że zostawia w domu żonę, (którą przecież kocha) i zabawia się z młodszą koleżanką z pracy. Przepracowanie zdrady - jestem na tak. Zwalanie winy na kobietę, bo może to jej przeszłość zadecydowała o tym, że zostanie zdradzona - nie, nie i jeszcze raz nie.

Już nawet nie wiem jak długo męczyłam się z przeczytaniem tej książki. Szczerze powiedziawszy nie dałam rady dobrnąć do końca, zostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron, a od połowy czytałam może co drugie zdanie.

Pani Miller absolutnie nie zaszokowała mnie swoimi poglądami, jedynie rozczarowała. Książka z tytułem ma właściwie niewiele wspólnego, nie licząc oczywiście...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Też. Tak. Mam.

Też. Tak. Mam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bez ładu i skłądu, ale muszę:

Z książkami Remigiusza Mroza spotkałam się niejednokrotnie i bez ściemy mogę powiedzieć, że jestem zauroczona serią o Chyłce, pomimo jej, nazwijmy to, odstępstw od stanu faktycznego prawa. Jednakże przy czytaniu "Nieodnalezionej" klapki opadły mi z oczu z wielkim hukiem i przyznaję, że niejednokrotnie łapałam się za głowę słuchając audiobooka.

Nie zamierzam streszczać fabuły, nie zamierzam opowiadać historii bohaterów, to pawdopodobnie zrobili już moi przedmówcy. Ale proszę, niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego kobieta, która kilka godzin wcześniej została pobita tak, ze aż pluła krwią i była przekonana, że za moment umrze, dyskutuje z facetem o przeszłości i rzuca mu aluzje seksualne? Absurd, absurd, absurd i to nie jeden ,za to najbardziej kolący w oczy.

Odchodząc od fabuły - pan Dawid Ogrodnik i pani Agnieszka Dygant mogli przed czytaniem wypić jakiegoś porządnego energetyka, bo ich narracja jest miałka, płytka i nijaka. Szczerze byłam zadziwiona tymi nagraniami, spodziewałam się więcej i lepiej. No szkoda.

Bez ładu i skłądu, ale muszę:

Z książkami Remigiusza Mroza spotkałam się niejednokrotnie i bez ściemy mogę powiedzieć, że jestem zauroczona serią o Chyłce, pomimo jej, nazwijmy to, odstępstw od stanu faktycznego prawa. Jednakże przy czytaniu "Nieodnalezionej" klapki opadły mi z oczu z wielkim hukiem i przyznaję, że niejednokrotnie łapałam się za głowę słuchając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Coben ma to do siebie, że piszę łatwo i czyta się go szybko. I tak też było tym razem. Cieszę się, że nie ma mordobicia i lania krwi, jest sensownie, zgrabnie, z dużą ilością przeplatających się wątków. Nie odłożyłam książki od pierwszej do ostatniej strony. :)

Coben ma to do siebie, że piszę łatwo i czyta się go szybko. I tak też było tym razem. Cieszę się, że nie ma mordobicia i lania krwi, jest sensownie, zgrabnie, z dużą ilością przeplatających się wątków. Nie odłożyłam książki od pierwszej do ostatniej strony. :)

Pokaż mimo to

Okładka książki Książka o miłości Olga Drenda, Małgorzata Halber
Ocena 6,3
Książka o miłości Olga Drenda, Małgor...

Na półkach: , ,

Czuję ją, identyfikuję się. Fajnie poprowadzona rozmowa, miejscami zabawna, miejscami smutna. Zostawiła po sobie ślad w mojej głowie.

Czuję ją, identyfikuję się. Fajnie poprowadzona rozmowa, miejscami zabawna, miejscami smutna. Zostawiła po sobie ślad w mojej głowie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szkoda, że tą część wzięłam do ręki jako pierwszą z serii. Cobena lubię i cenię, ale nieznajomość wcześniejszych przygód Mayrona Bolitara oraz jego przyjaciela Wina nieco działała mi na nerwy.
Świetnie skonstruowana zagadka, tego Harlanowi nie można odmówić chyba nigdy.

Szkoda, że tą część wzięłam do ręki jako pierwszą z serii. Cobena lubię i cenię, ale nieznajomość wcześniejszych przygód Mayrona Bolitara oraz jego przyjaciela Wina nieco działała mi na nerwy.
Świetnie skonstruowana zagadka, tego Harlanowi nie można odmówić chyba nigdy.

Pokaż mimo to

Okładka książki Grzeszne święta Anna Bellon, J.B. Grajda, K.N. Haner, Kinga Litkowiec, Agnieszka Siepielska, Agata Suchocka, Paulina Świst, Anna Szafrańska, Marta W. Staniszewska, Anna Wolf
Ocena 6,8
Grzeszne święta Anna Bellon, J.B. G...

Na półkach: , ,

Święta, święta... Zbliżamy się nieubłaganie do okresu Bożonarodzeniowego, sklepy z każdym dniem wypełniają się po brzegi lampkami, bombkami i zabawkami, przeznaczonymi do upchania pod zielone drzewko. Nie dziwi więc fakt, że w związku ze współpracą z wydawnictwem Akurat (imprint Muza), trafiła do mnie książka utrzymana w tym klimacie - "Grzeszne święta". I wszystko byłoby cudnie i pięknie, ale... No właśnie, czy jest tu jakieś "ale"?

Przyznaję, że pierwsze opowiadania w książce niczym mnie nie zachwyciły, nie wciągnęły, czekałam tylko aż się skończą żeby móc jak najszybciej odłożyć książkę na półkę i odbębnić recenzję. Na szczęście(!) z każdym kolejnym było nieco lepiej, aż pod koniec jedno nawet mi się spodobało. Nie żebym była wybitnym krytykiem erotyków, chociaż przy okazji Lipińskiej miałam na czym poćwiczyć, jednak co mnie tutaj boli to brak sensu w tych erotycznych elementach. Bo tutaj albo ich nie było, albo było przesadzone i zbyt fikcyjne. Bo o ile rozumiem, że można na fajnego gościa wpaść w centrum handlowym i oczarować się nim tak bardzo, że jeszcze tego samego wieczoru wylądować z nim w łóżku, tak bzykania się ze Świętym Mikołajem już nie przełknę.

Tutaj wypadałoby jednak znaleźć jakiekolwiek plusy prawda? Według mnie, największym plusem tej książki jest Anna Szafrańska i jej opowiadanie "Uwiedzeni smakiem" Historia świetnej szefowej kuchni - Natalii i pana Dąbrowskiego - wymagającego i wybitnie natrętnego klienta, który z czystą przyjemnością wykorzystuje swoje pieniądze by uprzykrzyć bohaterce życie, to jedyne opowiadanie, które do tej pory mam w pamięci i nie znajduję w nim minusów. Element humorystyczny, element romantyczny - wszystko na swoim miejscu i w odpowiednim czasie.

Możliwe, że podeszłam do tej pozycji ze zbyt wysokimi oczekiwaniami, przyznaję, że w historiach o z seksem w tle szukam też sensu. Nie bez powodu pijam kawę z kubka z napisem "uprawiaj ze mną sens". W niektórych opowiadaniach z "Grzesznych Świąt" tego sensu zabrakło i to jest mój największy zarzut w stronę autorek.

Przeczytajcie i oceńcie sami! ;)

Święta, święta... Zbliżamy się nieubłaganie do okresu Bożonarodzeniowego, sklepy z każdym dniem wypełniają się po brzegi lampkami, bombkami i zabawkami, przeznaczonymi do upchania pod zielone drzewko. Nie dziwi więc fakt, że w związku ze współpracą z wydawnictwem Akurat (imprint Muza), trafiła do mnie książka utrzymana w tym klimacie - "Grzeszne święta". I wszystko...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki PS I życzę Ci dużo miłości Ilona Gołębiewska, Magdalena Knedler, Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Katarzyna Misiołek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 7,7
PS I życzę Ci ... Ilona Gołębiewska,&...

Na półkach: , ,

Przyznaję się, przyznaję! Nie przepadam za czytaniem opowiadań. Czuję po nich ogromny niedosyt, szczególnie kiedy jakieś szczególnie mi się spodoba. W "Ps. I życzę Ci dużo miłości" trafiłam na aż kilka historii, które chciałabym zobaczyć jako pełnowymiarową książkę, na półce księgarni.

Jednym tych opowiadań była historia napisana przez Nataszę Sochę - "Zapach pieczonych jabłek". Opowiada ona o Poli - młodej dziewczynie, która podejmuje się wyzwania, polegającego na zorganizowaniu rodzinnej wigilii w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w kamienicy. W ramach sprzątania swoich czterech kątów, młoda kobieta znajduje pod podłogą skrytkę, w której znajduje się puszka z pamiątkami oraz listem do Bimbka. Nie mija wiele czasu, aż Pola poznaje ich właścicielkę - starszą panią imieniem Ludka. Ta opowiada jej piękną historię miłości dwojga ludzi, którzy nie byli sobie przeznaczeni, ale zapałali do siebie wielkim uczuciem.

Chociaż, połączone wspólnym elementem - wiadomościami z przeszłości - opowiadania były urocze i bardzo przyjemnie się je czytało, nie czuję się przepełniona świątecznym klimatem, w który ta pozycja miała obfitować. Nie znaczy to, że nie jestem zadowolona z lektury i że mam solidne powody do napisania nieprzychylnej recenzji. Wprost przeciwnie - myślę, że warto ją przeczytać dla odprężenia, wkręcenia się w niesamowite historie jakie spotykają ludzi, którzy są tacy jak my - zwyczajni, zaplątani w codzienność, oddani obowiązkom i podstawowym potrzebom.

Jakie losy spotkały Ludkę i Bimbka? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Pola? Na te i wiele, wiele innych pytań znajdziecie dopowiedź na kartkach tej książki. Serdecznie polecam! :)

Przyznaję się, przyznaję! Nie przepadam za czytaniem opowiadań. Czuję po nich ogromny niedosyt, szczególnie kiedy jakieś szczególnie mi się spodoba. W "Ps. I życzę Ci dużo miłości" trafiłam na aż kilka historii, które chciałabym zobaczyć jako pełnowymiarową książkę, na półce księgarni.

Jednym tych opowiadań była historia napisana przez Nataszę Sochę - "Zapach pieczonych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klaudia Muniak miała świetny pomysł na książkę. Zanim wzięłam się za czytanie, zachęcało mnie wszystko - świetna, minimalistyczna okładka i obiecujący opis. Z zasady nie czytam opinii innych czytelników przed przystąpieniem do lektury, żeby nie nadpisywać sobie w głowie czyjegoś zdania. Tym razem postąpiłam tak samo i bardzo się z tego powodu cieszę, chociaż obawiam się, że moja ocena również nie będzie bardzo pozytywna.

Na pierwszych stronach poznajemy główną bohaterkę i jej najbliższe osoby - partnera i przyjaciółkę. Maja Lipska, wokół której rozgrywać się będzie akcja, to młoda, urodziwa kobieta, badaczka w ośrodku BCT. Prowadzi bardzo prestiżowe badania dotyczące leczenia fragmentów mózgu za pomocą mikrolaparoskopu. Majka jest świetna w tym co robi i, wraz z grupą badaczy z ośrodka, rozpoczyna testy terapii na zwierzętach. Przyjaciółka Mai, Lilka, również pracuje w owym ośrodku, jednak w innej jego części, zaś jej partner, Olek, jest komisarzem policji, który akurat pracuje nad rozwikłaniem sprawy "Nożownika z Krakowa". Życie bohaterki wydaje się być banalnie proste - jest świetna w swojej pracy, ma wspaniałą przyjaciółkę i do tego faceta, który zrobiłby dla niej wszystko. Niestety, sprawy komplikują się kiedy pewnego razu, po firmowym bankiecie budzi się na ławce w parku i dociera do niej, że nie pamięta niczego co wydarzyło się przez ostatnie kilkadziesiąt godzin.

Wszystkie wątki, o które otarła się ta historia wydały mi się ciekawe, ale to, co mnie w nich uderzyło to mocno nieciekawe opisy. Tak, jakby autorka sama nie czuła się dobrze w tej historii i chciała na siłę przekonać czytelnika, że tak nie jest. Opisy "bardzo ważnych testów" i "bardzo ważnych obserwacji" koniec końców stały się nużące i nieciekawe. Sama bohaterka jest dla mnie tajemnicą - dlaczego nie przyznała się Olkowi, że nie pamięta co robiła po bankiecie? Skąd u niej ta niechęć do dzielenia się tak istotnymi faktami, jak to, że przyjmuje leki psychotropowe? Skoro byli z komisarzem świetną parą i dogadywali się bez problemu, nie miała podstaw by sądzić, że jej problemy staną się dla niego przeszkodą. To tylko dwie rzeczy spośród wielu, które uważam za mało logiczne, ale polecam Wam przekonać się czy może nie przesadzam?

Myślę, że treść jest bardzo ciekawa i ma ogromny potencjał. Gdyby napisał ją ktoś mocno stąpający w kryminałach medycznych, z pewnością czytałoby się ją z zapartym tchem. Mimo wszystko polecam zaznajomienie się z tą pozycją i wysnucie własnych wniosków.

Klaudia Muniak miała świetny pomysł na książkę. Zanim wzięłam się za czytanie, zachęcało mnie wszystko - świetna, minimalistyczna okładka i obiecujący opis. Z zasady nie czytam opinii innych czytelników przed przystąpieniem do lektury, żeby nie nadpisywać sobie w głowie czyjegoś zdania. Tym razem postąpiłam tak samo i bardzo się z tego powodu cieszę, chociaż obawiam się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Stażystka" Alicji Sinickiej to niezwykle oryginalny i ciekawy thriller psychologiczny, który wciągnął mnie od pierwszej strony. Chociaż książek Wydawnictwa Kobiecego nie czytałam do tej pory zbyt często, to po tej lekturze mogę przyznać, że z chętnie to zmienię.

Historia opowiadana jest z perspektyw dwóch kobiet: Ewy - żony Marka oraz Klaudii - nowej stażystki w firmie Skalskiego. Ta pierwsza jest piękną matką dwójki dzieci, perfekcyjną panią domu i niezwykle oddaną Bogu kobietą. Klaudia zaś jest młodą, równie piękną i bardzo podobną do tej pierwszej studentką, która zamierza niebawem odmienić swoje życie, założyć z koleżanką małą siłownię. W celu zdobycia funduszy na opłacenie swojej części nowego biznesu, dziewczyna zatrudnia się na stanowisku stażystki. Każda z nich ma jednak swoje demony przeszłości, które stara się ukrywać przed światłem dziennym.

Kiedy Klaudia zaczyna pracę w nowym miejscu, na jaw wychodzą niepokojące fakty - pierwsza stażystka już nie żyje, druga właśnie została znaleziona w rzece. Utonęła, chociaż policja podejrzewa udział osób trzecich. Główna bohaterka jest trzecia... Czy jej również grozi niebezpieczeństwo?

Historia nie jest oczywiście tak prosta jak mogła by się wydawać. Chociaż zapowiedziany już w opisie romans między stażystką a nowym szefem faktycznie zachodzi, to niech Was nie zwiedzie ta prostota. Tutaj nic nie jest tak oczywiste jak nam się wydaje. Ewa i Marek mają swoje problemy, swoje silnie strzeżone sekrety oraz grę, którą pomiędzy sobą toczą. Choć z reguły tak popularne romanse w biurze są podszyte wyłącznie pożądaniem i chęcią odreagowania problemów domowych, w firmie Skalskiego mają one drugie, zaskakujące dno. Marek ma pewną obsesję, która zmusza go do zachowań, wydawało by się, nieracjonalnych...

Ciężko mi ocenić tą książkę. Z jednej strony bardzo mnie wciągnęła, postać Marka była świetnie zbudowana i bardzo klimatyczna, z drugiej jednak mocno rozczarowałam się Klaudią, która wydała mi się nieco płaska i zakończeniem - w porównaniu z klimatem tajemnicy, która utrzymywała się przez większość lektury, na końcu spotykamy się z, moim zdaniem, lekkim bezsensem. (Zaspojleruję na blogu). Rozwiązanie sprawy wszystkich morderstw wydaje mi się mocno przesadzone. Żałuję, że Siniecka nie zdecydowała się na coś mniej "wow", a bardziej "sens". Sposób zamknięcia książki doprowadził mnie do cichego śmiechu, a w thrillerze chyba nie do końca o to chodzi. Chyba, że uznamy to za obyczajówkę z elementami thrillera?

Mimo wszystko, jeśli szukacie czegoś ciekawego, co "samo się czyta" i chcecie odpocząć od cięższych, wyczerpujących psychikę książek, to polecam Wam "Stażystkę". Całkiem nieźle się przy niej bawiłam.

"Stażystka" Alicji Sinickiej to niezwykle oryginalny i ciekawy thriller psychologiczny, który wciągnął mnie od pierwszej strony. Chociaż książek Wydawnictwa Kobiecego nie czytałam do tej pory zbyt często, to po tej lekturze mogę przyznać, że z chętnie to zmienię.

Historia opowiadana jest z perspektyw dwóch kobiet: Ewy - żony Marka oraz Klaudii - nowej stażystki w firmie...

więcej Pokaż mimo to