Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zorkownia.

Zapiski wolontariuszki hospicjum.
Zapiski matki, która straciła maleńką córeczkę.

Wstępnych podsumowań tych zapisków czas zacząć:
- moje serce jest jakieś takie inne,
- moja dusza jest jakaś taka inna,
- nigdy nie czytałam czegoś napisanego z taką prostotą,
- i chyba zrozumiałam, że wielkość ubrana jest w prostotę to nie tylko słowa,
- życie w hospicjum pokazało mi jak bardzo nie zwracam uwagi na czas, że tak często traktuję go, jakby go nie było. A przecież każda chwila jest taka ważna.
- była to dla mnie lekcja pokory, odwagi i miłości.

Zorkownia jest pełna miłości, prostoty, mądrości, ciepła, uśmiechu.
Mimo to czytanie tej książki boli.
Szalenie boli.
Bo ból, bo cierpienie, bo umieranie.

A ja po prostu jestem pełna podziwu dla Pani Agnieszki.
Za jej mądrość, miłość, odwagę.
I za to, że o najtrudniejszym pisze z taką prostotą. Tak jak być powinno.

Czytając zadawałam sobie tylko jedno pytanie:
Pani Agnieszko, co też Pani najlepszego robi z moim sercem?

Zorkownia.

Zapiski wolontariuszki hospicjum.
Zapiski matki, która straciła maleńką córeczkę.

Wstępnych podsumowań tych zapisków czas zacząć:
- moje serce jest jakieś takie inne,
- moja dusza jest jakaś taka inna,
- nigdy nie czytałam czegoś napisanego z taką prostotą,
- i chyba zrozumiałam, że wielkość ubrana jest w prostotę to nie tylko słowa,
- życie w hospicjum...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Anna Drozd mieszka w pięknej willi na odludziu Solca, gdzie przed kilkoma laty przeprowadziła się z miasta, żeby uciec od wydarzeń, które ją skrzywdziły i złamały serce. Pracuje w bibliotece, żyje spokojnie i samotnie razem ze swoim psem Dantem. Podczas jednego ze spacerów jej życie wywraca się do góry nogami, cała sielanka i beztroska znika. Dante przynosi jej makabryczne znalezisko - zakrwawiony palec! Podczas przeszukiwania lasu policja odnajduje zwłoki starszego mężczyzny, który umarł w zagadkowych okolicznościach, a odnaleziony palec znika. Anna postanawia rozwiązać zagadkę, pomaga jej w tym jeden policjant - Wiktor Gryka. Jak potoczą się ich losy?

Czyta się błyskawicznie, bo historia niesamowicie wciąga. Otworzyłam książkę i nie potrafiłam się oderwać, choćby po to, bo zrobić herbatę. Dante na tropie zdecydowanie wygrywa naprawdę dobrym wątkiem kryminalny. Książka zaskakiwała mnie na każdym kroku, nie mogłam jej odłożyć - tak byłam zaciekawiona dalszym rozwojem wypadków. Zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało - nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że właśnie ta postać jest odpowiedzialna za wszystkie tajemnicze wydarzenia, które miały miejsce w Solcu. Nigdy nie czytałam zbyt wielu kryminałów, ale dzięki tej pozycji naprawdę polubiłam ten gatunek literacki. Chyba częściej będę po niego sięgać.

Obok świetnie prowadzonej zagadki kryminalnej, mamy wątek miłosny, który średnio przypadł mi do gustu. Z jednej strony nie był zbyt przesłodzony, ale z drugiej bardzo(i to bardzo!) mnie irytował. Jakoś nie mogłam się przekonać do tego romansu, a tym bardziej do głównej bohaterki. Tutaj poziom mojej irytacji czasami wskakiwał na najwyższy poziom. No, ale była bibliotekarką i właśnie dlatego czuję do niej jakąś nutę sympatii.

O pierwszej książce Agnieszki Olejnik - Zabłądziłam - było głośno rok temu. Bardzo entuzjastyczne recenzje zachęciły mnie do poznania tej książki, więc od kilku miesięcy stoi już u mnie na półce, niestety jeszcze nie przeczytana. Muszę to jednak jak najszybciej zmienić, bo Agnieszka Olejnik w swojej powieści kryminalnej sprawdziła się na medal!

Jest to jedna z najciekawszych pozycji, jakie miałam okazję przeczytać - dlatego serdecznie polecam. Myślę, że jeśli przymknie się oko na kiepski romans, to gwarantuję dobrą zabawę z Dantem!

Anna Drozd mieszka w pięknej willi na odludziu Solca, gdzie przed kilkoma laty przeprowadziła się z miasta, żeby uciec od wydarzeń, które ją skrzywdziły i złamały serce. Pracuje w bibliotece, żyje spokojnie i samotnie razem ze swoim psem Dantem. Podczas jednego ze spacerów jej życie wywraca się do góry nogami, cała sielanka i beztroska znika. Dante przynosi jej makabryczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ona zna cię najdłużej ze wszystkich ludzi na świecie. Jako pierwsza dowiedziała się o Twoim istnieniu, przez dziewięć miesięcy nosiła Cię pod sercem, później rodziła Cię w bólach. Była przy Tobie od zawsze - gdy stawiałeś pierwszy krok, gdy uczyłeś się składać pierwsze słowa, w pierwszym dni szkoły, gdy dorastałeś. Dziś też jest i kocha Cię miłością największą!

"Policzcie godziny, które mogliście spędzić ze swoimi matkami.
Uskłada się z nich całe życie. "


Chick był prawdziwym synkiem swojego taty. Zapatrzony w niego jak w obrazek, robił wszystko, co mu kazał. Ale pewnego dnia potkało go rozczarowanie, ponieważ pewnego dnia zostawił Chicka, razem z młodszą siostrą i mamą. Próbując odnaleźć się w nowej sytuacji staje się synkiem mamy - odważnej i zabawnej, powtarzającej mu w kółko, że jest mądry i każącej czytać mu jedną książkę tygodniowo. Niejednokrotnie nie stawał po jej stronie i rzucał jej kłody pod nogi. Dziś jest dorosłym mężczyzną, a jego mama nie żyje od 8 lat. Dziś nie ma nic, uważa się za pijaka, życiowego nieudacznika. Udaje się rodzinnej miejscowości. I wtedy zdarza się coś niezwykłego - ma szansę przeżyć jeszcze jeden dzień ze swoją mamą. I zmienić swoje życie.

Gdy byłam mała, moja Mama nauczyła mnie krótkiego wierszyka - Nie patrz na piękno, lecz serce człowieka, bo serce zostaje, a piękno ucieka. Myślę, że pierwsza część tego zdania doskonale opisuje tę książkę - bo nie została napisana idealnie, ma kilka drobnych mankamentów - nie do końca przypadło mi do gustu pióro autora. Ale za to serce tej książeczki, jej przesłanie, jest czymś niezwykle pięknym. Pokazuje, że nie ma na tym świecie nic silniejszego od miłości Matki.

Kreacja głównego bohatera jest naprawdę czymś niezwykły, gdyś Mitch Albom stworzył Chicka, jako osobę przestawiającą ciebie i mnie. Udało mi się to szalenie dobrze i tak prawdziwie. W tym miejscu jestem pełna podziwu dla autora.

Jeszcze jeden dzień momentami czyta się troszkę opornie, ale mimo to trudno ją odłożyć. Tak jakby książka miała niewidzialną dłoń, która mocno trzyma Twoją. A ta dłoń należy do Twojej mamy.

Gdybym miała w kilku słowach napisać, o czym jest ta książka, napisałabym, że to hymn pochwalny o miłości matczynej. Tej miłości bez granic, bezinteresownej, kruszącej wszystkie mury i przekraczającej wszelkie bariery: cierpliwości troski, wieku, pokoleń. Tej miłości, która nie gaśnie nigdy.

Jest to pozycja niezwykle ważna i wartościowa, historia Chicka jest nie tylko niezwykła, ale i szokująca. I przede wszystkim warta poznania. Ta książka potrafi zdziałać cuda. Tak jak matczyna miłość!

Ona zna cię najdłużej ze wszystkich ludzi na świecie. Jako pierwsza dowiedziała się o Twoim istnieniu, przez dziewięć miesięcy nosiła Cię pod sercem, później rodziła Cię w bólach. Była przy Tobie od zawsze - gdy stawiałeś pierwszy krok, gdy uczyłeś się składać pierwsze słowa, w pierwszym dni szkoły, gdy dorastałeś. Dziś też jest i kocha Cię miłością największą!

"Policzcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie. Trudne życie niepoprawnego romantyka... Gdy niebo jest wyjątkowo piękne szukam byle pretekstu, żeby wieczorem wyjść z domu. Chodzę wtedy środkiem ulicy z zadartą głową. Kilka razy, gdy szłam chodnikiem, zdarzyło mi się zaliczyć bardzo bliskie spotkanie ze słupem, ale to też się wytnie. Gdy któregoś dnia nie ma ich na niebie czuję wielką pustkę i tęsknotę. Te piękne, małe kryształki rozsypane na granatowej przestrzeni są niesamowite, najcudowniejsze na całym świecie, pełne mocy i nadziei. Jeśli też kochacie czasem spojrzeć w głąb nieba to koniecznie sięgnijcie po Niezbędnik obserwatorów gwiazd.

Finley, nazywany przez szkolnym kolegów Białym Królikiem, nie ma matki, a jego dziadek nie ma nóg. Mieszka w nieciekawej okolicy, w której nie można czuć się bezpiecznie. Tak więc, idealnego życia to on nie ma. Żyje tylko dla koszykówki i Erin, z którą, notabene, tworzą naprawdę cudowną parę. Marzy, żeby jak najszybciej opuścić swoje miasto. Pewnego dnia trener prosi chłopaka o nietypową przysługę, która będzie wymagać od niego wielkiej odpowiedzialności i milczenia. Czy dzięki temu Finley otrzyma swój bilet do Hogwartu - lepszego życia?

Przeczytałam kilka recenzji tej książki i w jednej było napisane, że "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" definiuje życie. Nie pamiętam, gdzie to przeczytałam. Zapamiętałam jedynie te słowa i długo zastanawiałam się, co to może znaczyć. Gdy wreszcie otworzyłam tę książkę nie musiałam długo szukać odpowiedzi. Niezbędnik obserwatorów gwiazd zdecydowanie jest wspaniałą opowieścią o życiu, która całkowicie wypełnia czytelnika nadzieją i optymizmem. Opowiada o radości i smutku, miłości i tęsknocie, prawdziwej pasji, sile przyjaźni o tym, że trzeba mieć cele i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Tak, ta książka zdecydowanie definiuje życie...


"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" jest kosmosem emocji. Dosłownie. Emocjami przeładowany jest każdy rozdział, każda strona, każda linijka, słowo, przecinek i kropka. Mnóstwo miłości i strachu. I szaleństwa. W tej książce znajdziemy odpowiedź na pytanie, czym są emocje. Niezbędnik obserwatorów gwiazd nie definiuje tylko życia. Ta powieść definiuje także emocje.

Bohaterowie są genialni. Tacy niezwyczajnie zwyczajnie. Numer 21 niejednokrotnie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Kocham w nim to, że miał nierówno pod sufitem - to było tak niesamowicie urocze. Zresztą każda postać Niezbędnika... jest na swój sposób urocza - Dziadek z różańcem babci, Erin oraz milczący Finley i ich piękne uczucie. Oni są tacy realistyczni i zwyczajni. I to wcale nie jest złe, bo zwykli ludzie są najlepsi na świecie!

Wisienką na torcie "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" są liczne porównania do "Harry'ego Pottera". To było świetne. Ogólnie cała powieść została napisana z genialnym dystansem do świata oraz z wielkim poczuciem humoru. Oby więcej takich książek!

Dzięki książce dostałam swój bilet do Hogwartu. W tej podróży będę musiała zmierzyć się z życiem i pokazać ludziom na ile mnie stać, aż wreszcie wyjdę z pociągu na peron szczęścia. Zanim mi się to uda będę musiała kilka razy zamilknąć, ale zawsze będę mogła wtedy spojrzeć w gwiazdy, żeby odnaleźć nadzieję...

Polecam, polecam, polecam!

Kosmos fascynuje mnie od zawsze. Uwielbiam patrzeć w gwieździste niebo, które jest dla mnie takie pełne nadziei i pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Ta cisza, gwiazdy, ogrom przestrzeni. Gdy patrzę w głąb nieba czuję, że jestem tym, to nieskończone, potężne i piękne. Mogę godzinami siedzieć w oknie i gapić się w gwiazdy. Następnego dnia jestem nieprzytomna, ale to się wytnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W wielu aspektach życia jestem pełna sprzeczności. Tak właśnie jest w przypadku piłki nożnej. Zazwyczaj jestem okropnym ignorantem i nie tylko nie oglądam meczów, ale nawet nie interesują mnie wyniki. Jednak sytuacja całkiem się zmienia, jeśli mówimy o FC Barcelonie.

Tej drużyny nie muszę chyba nikomu przedstawiać. FC Barcelona jest najlepszych zespołem na świecie, którego ja ukochałam sobie najbardziej.

Graham Hunter, który z hiszpańską piłką nożną związany jest od 1982 roku, stworzył naprawdę świetne źródło informacji o niezastąpionej FC Barcelonie. Dołączył sporo zdjęć i zaserwował wiele interesujących ciekawostek.

Książka porusza chyba każdy aspekt życia Barcy. Jest dużo historii, czyli tego co naprawdę lubię - Graham Hunter pisze o drodze tej drużyny na sam szczyt. I to tak, że nie sposób się oderwać! Możemy też wniknąć w umysł trenera i poznać tajemnice szatni Barcelony.

Na koniec mogę powiedzieć tylko, że jeśli jesteście fanami Barcelony to koniecznie musicie zapoznać się z tą pozycją. Nie pożałujecie!

W wielu aspektach życia jestem pełna sprzeczności. Tak właśnie jest w przypadku piłki nożnej. Zazwyczaj jestem okropnym ignorantem i nie tylko nie oglądam meczów, ale nawet nie interesują mnie wyniki. Jednak sytuacja całkiem się zmienia, jeśli mówimy o FC Barcelonie.

Tej drużyny nie muszę chyba nikomu przedstawiać. FC Barcelona jest najlepszych zespołem na świecie, którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.

Sky została adoptowana w wieku pięciu lat. Dziewczyna uczy się w domu, gdzie nie ma komputera ani telewizora, nie korzysta z komórki. Wreszcie udaje jej się namówić mamę, żeby zacząć naukę w ostatniej klasie liceum. Jednak wcale jej się tam nie podoba. Nie najlepsza reputacja, nieśmiałość oraz… przystojny, tajemniczy chłopak o nieciekawej opinii, który w dziwny sposób ją przyciąga…

Tak. Opis może nie zachęcać. Podobnie jak początek, który nie był zły, ale też nie był dobry. Taki zwyczajny. Na szczęście początek szybko się kończy. I wtedy „Hopeless” Cię zaskakuje. Druga część nie tylko mnie zaskoczyła, ale przede wszystkim zniszczyła. Takich emocji jeszcze nie przeżyłam…

Nie oszukujmy się, Hopeless była czasami tanim, przesłodzonym romansikiem, który drażni i irytuje. Z pozoru może wydawać się głupią książką dla nastolatek, lecz momentami dojrzałość uczucia Sky i Holdera zaskakuje, a pięknie przedstawiona wartość miłości zachwyca.

Tak książka tak tak cudowna, tak głęboka, tak życiowa i prawdziwa, że nie mogłam się w niej nie zakochać. Dawno nie przeżyłam książki aż tak emocjonalnie. A inne plusy? Nieprzewidywalność, sympatyczni bohaterowie, brak nieścisłości, genialna i bardzo dobrze zaplanowana konstrukcja fabuły, przyjemny język…

Hopeless doprowadzi cię do łez. Hopeless tobą wstrząśnie. Hopeless zmusi cię do głębszych refleksji. Hopeless wzbudzi w tobie emocje, których nie przeżyłeś jeszcze nigdy. Hopeless sprawdzi, że poczujesz się bezsilny. Hopeless cię zmieni.

Przemyśl to.

Książek o miłości jest tak wiele. A ja tak dużo ich przeczytałam. Wczoraj skończyłam kolejną. I tyle wstępów o miłości napisałam. A mimo to ten temat mi się nie znudził. Miłość jest najpiękniejsza, najważniejsza i najlepsza na całym bożym świecie. Bo od miłości nie uciekniemy, nie da jej się wyprosić z naszego życia – on zawsze nas znajdzie i dopadnie. Zawsze.

Sky została...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Charlotte Brontë nie muszę przedstawiać, prawda? Jest skarbem literatury światowej. Teraz już nikt nie pisze takich romansów jak ona - kojarzących się naprawdę dobrze, ubogacających w mądrość i doświadczenia...

Elizabeth Gaskell była bliską przyjaciółką Charlotte. Napisała też jej pierwszą biografię(powstała ona krótko po śmierci najstarszej siostry Brontë), gdzie chciała nam pomóc odkryć prawdziwą Charlotte. Dzięki temu, że Gaskell znała ją osobiście, była jej bardzo bliska, rozmawiała z nią i przypatrywała się jej życiu mogła ukazać nam również jej duszę.

Znaczną część biografii stanowi prywatna korespondencja Charlotte, dzięki której jeszcze bardziej możemy poznać jej duszę, która wcale nie jest taka krucha, jaka się z początku wydaje.


Książka wymaga niekiedy czytania między wierszami oraz bardzo dużo cierpliwości. Czyta się wolno i monotonnie. Mnie się momentami tak strasznie wlokła, że miała ochotę już rzucić i już nie wracać. Jednak jest w niej coś takiego, co przywiązuje do siebie czytelnika.

Mimo że książkę czytało mi się trudno i niełatwo było mi przebrnąć przez niektóre fragmenty, to nie uważam, że czas spędzony z Życiem Charlotte Brontë był czasem straconym. Dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy o autorce Jane Eyre, poznałam bliżej jej rodzinę, a przede wszystkim poznałam bliżej niezwykłą Charlotte Brontë.

Książkę polecam serdecznie wszystkim wielbicielom Charlotte Brontë. Mnie tak biografia tylko utwierdziła w przekonaniu, że Charlotte była niezmiernie utalentowaną i niezwykłą kobietą.

Charlotte Brontë nie muszę przedstawiać, prawda? Jest skarbem literatury światowej. Teraz już nikt nie pisze takich romansów jak ona - kojarzących się naprawdę dobrze, ubogacających w mądrość i doświadczenia...

Elizabeth Gaskell była bliską przyjaciółką Charlotte. Napisała też jej pierwszą biografię(powstała ona krótko po śmierci najstarszej siostry Brontë), gdzie chciała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.

Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy Hatcher wychowuje się samotnie w Blacknowle, wsi na wybrzeżu Dorset. Dla nieokrzesanej, odrzuconej przez lokalną społeczność dziewczyny przyjazd słynnego artysty Charlesa Aubreya, jego egzotycznej kochanki i ich córek na letnie wakacje jest niczym powiew świeżego powietrza. Jako muza Charlesa, Mitzy wchodzi w głęboką, trwałą relację z rodziną Aubreyów na trzy kolejne lata. Mitzy stopniowo zaczyna widzieć przed sobą przyszłość, o jakiej nawet nie marzyła. Rodzi się w niej potężna miłość, która ewoluuje razem z nią – niewinne uczucie przeradza się w obsesję, dziecinne zauroczenie ustępuje znacznie bardziej skomplikowanym emocjom. Upłynie blisko siedemdziesiąt pięć lat, zanim konsekwencje tej wielkiej namiętności ujawnią się w pełni dzięki młodemu właścicielowi galerii sztuki, zapatrzonemu w pośpiesznie naszkicowany portret i zdumionemu jego intensywnością. Próby rozwikłania tajemnicy obrazu zawiodą go do Blacknowle, gdzie odkryje prawdę o tamtych gorączkowych, letnich miesiącach sprzed kilkudziesięciu lat.*

Echa pamięci sprawiły, że jestem w emocjonalnej rozsypce. Takich emocji nie przeżyłam już dawno. Naprawdę, nie mogę się po tej książce pozbierać...

Jest to jedna z najpiękniejszych książek o miłości, jakie dane mi było przeczytać. To historia o naprawdę pięknej miłości. A właściwie o najpiękniejszej, przede wszystkim dlatego, że miłość została przedstawiona nie tylko jako uczucie, lecz także jako postawa.

Książka tak mnie dotknęła i tak mnie zachwyciła, że nie jestem w stanie napisać o niej więcej. Chciałabym napisać jeszcze kilka akapitów - o cudownym klimacie, poetyckimi przepięknym języku, o bohaterach, których pokochałam, o wszystkim, co mnie oczarowało. Ale nie potrafię napisać ani słowa.
Po prostu polecam. Tak zwyczajnie i tak z serduszka.

*opis pochodzi z okładki

Zabieram się do pisania recenzji i myślę, że znów będę pisała wstęp o miłości. Pewnie gdyby byłby to inny temat to straciłabym cierpliwość i sobie odpuściła. Ale to jednak miłość - wątek, na który najbardziej lubię pisać i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Naprawdę, o miłości(pod każdą postacią) mogłabym pisać, pisać i pisać.

Anglia, rok 1937. Czternastoletnia Mitzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Próbujemy uciec od wielu rzeczy - od minionych wydarzeń, złych doświadczeń, stresowych sytuacji, finansowych zobowiązań, a także od miłości. Ale na szczęście - od miłości nie da się uciec. On zawsze cię znajdzie!

Don to osoba, która całkowicie poświęciła się nauce. Ten profesor genetyki żyje według żelaznych, niezmiennych zasad, każdy jego dzień jest idealnie zaplanowany. Posiada jedynie dwójkę przyjaciół - Gene'a i Claudię. Z tego powodu czyje się samotnie, więc postanawia opracować projekt "Żona". Stwarza kilkunastostronicowy kwestionariusz, który zawiera pytania o wszystkie dziedziny życia potencjalnych kandydatek na partnerkę Dona. Profesor genetyki spotyka się z wieloma kobieta, jednak żadna nie spełnia wymogów. I nagle pojawia się Rosie, która chcąc znaleźć swojego biologicznego ojca, prosi o pomoc Dona. Szalona, niepunktualna, niezorganizowana i hałaśliwa barmanka nie nadaje się na żonę, ale czy to sprawi, że profesor genetyki odmówi jej pomocy?

Projekt "Rosie" czyta się po prostu błyskawicznie, z zapałem i niegasnącym uśmiechem na twarzy oraz z częstymi wybuchami histerycznego śmiechu. Naprawdę, książka jest bardzo zabawna; napisana tak cudownie ironicznie i z przymrużeniem oka.

Postacie są naprawdę świetne - jedyne w swoim rodzaju, nieszablonowe i niezwykle ciekawe. Wspaniały duet, jaki tworzą Don i Rose porywa od samego początku. Dzięki ich skrajnie różnym charakterom książka jest niezwykle dobrą komedią romantyczną(tak jak obiecuje nam opis z okładki!). A właściwie nie tylko dobrą - także bardzo inteligentną i zupełnie oryginalną.

Nie sposób nie płakać ze śmiechu podczas czytania Projektu "Rosie", nie sposób nie pokochać głównego bohatera - niezdarnego i dziwacznego Dona, nie sposób tej książki nie polubić oraz nie sposób jej nie polecić. Więc polecam!

Próbujemy uciec od wielu rzeczy - od minionych wydarzeń, złych doświadczeń, stresowych sytuacji, finansowych zobowiązań, a także od miłości. Ale na szczęście - od miłości nie da się uciec. On zawsze cię znajdzie!

Don to osoba, która całkowicie poświęciła się nauce. Ten profesor genetyki żyje według żelaznych, niezmiennych zasad, każdy jego dzień jest idealnie zaplanowany....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka przewyższyła moje największe oczekiwania...

Ale od początku. Autorka Moich pór roku, Pani Laura, urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Każdemu etapowi jej życia towarzyszyła, towarzyszy i towarzyszyć będzie rehabilitacja. Mimo tego Pani Laura dzięki spełniania swoich marzeń i walce o siebie, osiągnęła bardzo dużo.

Po skończeniu czytania Moich pór roku nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdy wreszcie chciałam zacząć czytać następną książkę, nie wiedziałam, którą wybrać. Mam na półkach kilkadziesiąt książek, które czekają na przeczytanie, ale po Moich porach roku żadna nie wydawała się odpowiednia. Zaczęłam czytać cztery książki, ale żadna nie była dość dobra...

To była jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam. I najmądrzejszych, i dających najwięcej nadziei, i najbardziej wzruszających. I najbardziej dotykających duszy, i zmieniających serduszko.

Pani Laura to wielki cud. Jej serce jest proste, kochane i otwarte - najpiękniejsze, jakie można mieć. Ma w sobie tyle miłości, nadziei, wiary i dobroci, że aż trudno to opisać. Dzięki jej książce Bóg dokonał wielkiego cudu w moim serduszku - rozmnożenia tej miłości, nadziei, wiary i dobroci. Dzięki Pani Laurze poczułam, jak Bóg się do mnie uśmiecha. Bardzo szeroko się uśmiecha.

Słowo polecam jest zbyt małe, wręcz puste. Dlatego nie będę tym razem polecać. Po prostu podziękuję. Podziękuję Bogu, za tę książkę, bo bez Niego by jej nie było, bo On przychodzi ze swoimi pomysłami, bez Niego nie da się czegokolwiek zrobić. Na jednych z rekolekcji usłyszałam, że Bóg robi wszystko za pośrednictwem człowieka. I za to dziękuję. Dziękuję za potęgę nadziei i piękne serce Pani Laury. Dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę. Dziękuję Temu, Który Mnie Stworzył za Jego najszerszy, najbardziej urzekający i najpiękniejszy uśmiech.

A jednak ją polecę. Ale nie tak zwyczajnie, tylko tak z serca.

Zanim wzięłam do rąk książkę Moje pory roku pomyślałam sobie, że dawno nie czytałam żadnej książki, która spowodowałaby, że chcę żyć inaczej, która poskładałaby moje serduszko i duszę na nowo, która wyzwoliłaby ze mnie tęsknotę do bycia lepszym człowiekiem, która dotknęłaby mojej duszy. Postanowiłam dać się zaskoczyć i zaczęłam czytać Moje pory roku. Ta książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"I ruszyłem przed siebie kompletnie bez celu. Czasem trzeba po prostu wyjść na zewnątrz."

Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami… Aż pewnego dnia dziadek Portman umarł w niejasnych okolicznościach. I wtedy wszystko się zaczęło…

Jacob wyrusza na odciętą od świata wyspę, by zgłębić jej tajemnice. Czy zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy osobliwe dzieci ze starych fotografii naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co urojeniem?*

Tytułowa osobliwość to zdecydowanie główny składnik tej książki. To prawdziwy unikat, dawno nie czytałam czegoś tak oryginalnego, nietuzinkowego, innego. Te wszystkie cechy powieści tworzą świetny i niezwykle osobliwy klimat, który wypełnia całą przestrzeń wokół czytelnika.

Mocną stroną książki jest jej wydanie. Okładka z lewitującą dziewczynką, dobrej jakości papier, piękny zapach oraz niezwykłe, nienaturalne i tajemnicze fotografie. One również wprowadzają ten osobliwy klimat i dają naprawdę dobry efekt. Myślę, że ta część książki spodoba się nawet osobom, której nie lubią ilustracji w książkach, bo przeczytać o osobie bez tęczówek i źrenic, a spojrzeć w takie oczy, to zupełnie dwie różne rzeczy.

"Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważałem jego niezwykłości."

Na okładce możemy przeczytać, że "Osobliwy dom pani Peregrine" pochłania bez reszty. I muszę przyznać, że to prawda, bo pochłonęłam ją w zaledwie kilka godzin. A naprawdę rzadko kiedy zdarza mi się przeczytać książkę w jeden dzień...

Przyznam się szczerze, że nie mogłam się początkowo do tej książki przełamać. Zdejmowałam ją z półki kilka razy, aż wreszcie się przemogłam, zaczęłam czytać i zostałam przez nią pochłonięta. Raczej do niej nie wrócę, ale bardzo się cieszę, że mogłam po nią sięgnąć. Nie trafiła na listę moich ulubionych książek, ale będę ją wspominać miło. A teraz pozostaje mi tylko to, żeby ją Wam polecić. Więc polecam. Warto. (I warto powąchać!)

*opis pochodzi z okładki

"I ruszyłem przed siebie kompletnie bez celu. Czasem trzeba po prostu wyjść na zewnątrz."

Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Jeśli będziesz nadal kochać Jezusa, nic naprawdę złego nie może cię spotkać - i mam nadzieję, że zawsze tak będzie.|

Kocham mądre książki. Takie, podczas których czytania nie rozstaję się z ołówkiem, bo jest tam tyle mądrości, że trzeba je podkreślić, narysować serduszko czy wykrzyknik(a czasami znajdzie się coś aż tak mądrego, że aż ma się ochotę zaznaczyć fragment kolorowym zakreślaczem). Takie, które skrywają w sobie magię. Ale nie tę z kart tarota czy magicznej kuli, ani nie tę z tańczącą nad kotłem czarownicą. Tę piękną magię szepczącą do nas ze stron książki. Takie, które pisane są z sercem. Takie, które dotykają mojej duszy...

"Przebudzony umysł" to zbiór najważniejszych myśli C.S.Lewisa. Książka podzielona jest tematycznie na kilka rozdziałów. Lewis przygląda się każdej wewnętrznej części człowieka, każdemu aspektowi życia, pisząc o Bogu, miłości, niebie, przyrodzie, naturze człowieka, o świecie moralnym, grzechu, zbawieniu, sztuce...

"Bóg jest nie tylko dobry, On jest dobrocią.
Dobroć jest nie tylko boska, ona jest Bogiem."

Już niejednokrotnie pisałam, że C.S. Lewis należy do grona moich ulubionych autorów. Kocham jego twórczość. Do jego "Opowieści z Narnii "często wracam, "Dopóki mamy twarze" znajduję się na najwyższej półce w mojej biblioteczce i moje zachwyty nad tą książką szybko się nie skończą, a w "Zaskoczonym radością" zostałam zaskoczona szczerością autora. "Przebudzony umysł" okazał się prawdziwym arcydziełem...

Nigdy nie miałam w rękach tak mądrej książki jak "Przebudzony umysł". Nigdy jeszcze tak bardzo nie popisałam książki, właściwie na każdej stronie coś się zaznaczone, podkreślone czy narysowane. Nigdy jeszcze nie przerywałam czytania tyle razy, żeby wyrazić na głos mój zachwyt. Nigdy nie czytałam czegoś, co TAK bardzo tchnie przesłaniem...

"Człowiekowi dana jest siła, by nieść to, co mu się przytrafia,
lecz nie tysiąc i jeden różnych rzeczy, które mogą się zdarzyć."

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że "Przebudzony umysł" to prawdziwe arcydzieło. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. "Przebudzony umysł" to prawdziwy dar z nieba... Moje serce tańczy oberka po jej przeczytaniu tego arcydzieła.

Ta książka, odkąd wzięłam ją do ręki, przyćmiła sobą wszystko, co dotychczas czytałam.

"Jeśli będziesz nadal kochać Jezusa, nic naprawdę złego nie może cię spotkać - i mam nadzieję, że zawsze tak będzie.|

Kocham mądre książki. Takie, podczas których czytania nie rozstaję się z ołówkiem, bo jest tam tyle mądrości, że trzeba je podkreślić, narysować serduszko czy wykrzyknik(a czasami znajdzie się coś aż tak mądrego, że aż ma się ochotę zaznaczyć fragment...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W zagubionych wśród nadbiebrzańskich bagien Waniuszkach modlitwą i ziołami leczy się stara Oleszczukowa. Kiedy niespodziewanie umiera, wieś oczekuje od jej wnuczki Oleny, że będzie kontynuowała rodzinną tradycję. Olena rezygnuje z marzeń o studiach medycznych i zostaje wioskową szeptuchą.

Życie w Waniuszkach wciąż jeszcze opiera się na niewzruszonym fundamencie zasad, tradycji i Słowa Bożego. Wszystko ma tam swój ład, ludzie czynią to, co do nich należy, każdy wie, gdzie jest jego miejsce. Jednak nawet i do Waniuszek nieuchronnie nadciąga nowe. Legenda o tajemniczym pustelniku, który na uroczysku Łojmy zbierał popsute lalki i przybijał je do drzew, sprowadza znanego filmowca z Warszawy, Alka Litwina. Olena znajduje w Alku przyjaciela i powiernika, z którym może się podzielić sekretami swojej sztuki i najskrytszymi myślami. Po raz pierwszy w życiu nie czuje się samotna...*

Najpierw spodobała mi się okładka... A później już nic. Chyba jedynie to, że książka się skończyła. Wtedy miałam ochotę zatańczyć taniec radości. Poczułam wielką ulgę, że ta męka się skończyła.

Na około piętnastej stronie uznałam, że książka jest słaba. A później z każdą stroną było tylko gorzej. A głupotą bohaterów po prostu nie umiałam się nadziwić. Naprawdę, podobno jestem człowiekiem dobrym i delikatnym, ale podczas czytania moje myśli odbiegały do lekcji historii, na których pani opowiadała nam o średniowiecznych torturach... Miałam ochotę coś zniszczyć, czymś rzucić, a nawet zrobić komuś krzywdę.

Sztuczne dialogi, idiotyzmy na prawie każdej stronie, niezbyt przyjemne pióro autorki, niesmaczne sytuacje, przekleństwa... I ta ironia... Beznadziejna i chora. Nie poczułam żadnego klimatu, żadnej magii Podlasia, tylko zgorszenie, zgorszenie i jeszcze raz zgorszenie.

Nie mogę znaleźć żadnej zalety tej książki. Dopiero niedawno odzyskałam wiarę w polskich pisarzy, ale po książce pani Menzel znowu trudne będzie mi się przekonać do autorów, z którymi wcześniej styczności nie miałam. Czytanie tej książki było prawdziwą męką, więc polecam Wam omijać Szeptuchę szerokim łukiem, żeby nie przeżywać tego co ja.

* - pochodzi z okładki

W zagubionych wśród nadbiebrzańskich bagien Waniuszkach modlitwą i ziołami leczy się stara Oleszczukowa. Kiedy niespodziewanie umiera, wieś oczekuje od jej wnuczki Oleny, że będzie kontynuowała rodzinną tradycję. Olena rezygnuje z marzeń o studiach medycznych i zostaje wioskową szeptuchą.

Życie w Waniuszkach wciąż jeszcze opiera się na niewzruszonym fundamencie zasad,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nastoletni chłopak budzi się na rozgrzanej przez słońce łące i dosłownie nic nie pamięta - nie zna swojego imienia, nie ma pojęcia, jak się tutaj znalazł i gdzie mieszka, a także nie wie, komu może zaufać. Dysponuje jedynie plecakiem z kilkoma osobistymi rzeczami. Czy to wystarczy, aby rozwiązać zagadkę? Czy uda mu się odkryć kim jest?

Rzadko zdarza mi się sięgać po ten typ lektury, ale tym razem się skusiłam i okazało się, że było warto. Na rynku wydawniczym pojawiło się już tyle książek, tyle pomysłów zostało wyczerpanych, ale wyobraźnia ludzka nie zna granic i pojawiają się nowe, nietuzinkowe i bardzo oryginalne książki, takie jak Boy 7.

Książkę czyta się bardzo szybko. W powieści nie ma miejsca na niezrozumiała fabułę czy nużącą akcję. Boy 7 bardzo mnie wciągnął, chciałam jak najszybciej poznać rozwiązanie zagadki. Rzadko zdarza mi się przeczytać książkę jednego dnia, jednak w tym przypadku było inaczej.

Muszę też wspomnieć o tym, że książka została bardzo ładnie wydana. Okładka może i jest czarno biała, ale wyróżnia się na tle innych, a czerwony napis przyciąga wzrok. Podoba mi się też dosyć gruby papier, na jakim została wydana książka. Cieszę się, że wydawnictwo Dreams przykłada się do swojej pracy. A Boy 7 to jedna z lepszych książek wydawanych przez to wydawnictwo.

W książce jest jeden wątek, który wypada naprawdę dobrze. Boy 7 jest dowodem na to, że dobra książka nie musi mieć ich dziesięciu. Jakość, nie ilość, kochani, to się liczy. A do tego mamy jeszcze świetnie wykreowanych bohaterów i genialną intrygę.

Książka bardzo mi się spodobała, choć może nie znajdzie się na liście tych, które pamiętać będę do końca życia. Szkoda, że tak szybko się skończyła, bo chwile z nią spędzone wspominam naprawdę miło. Póki o niej nie zapomnę, wspominać będę bardzo dobrze!

Nastoletni chłopak budzi się na rozgrzanej przez słońce łące i dosłownie nic nie pamięta - nie zna swojego imienia, nie ma pojęcia, jak się tutaj znalazł i gdzie mieszka, a także nie wie, komu może zaufać. Dysponuje jedynie plecakiem z kilkoma osobistymi rzeczami. Czy to wystarczy, aby rozwiązać zagadkę? Czy uda mu się odkryć kim jest?

Rzadko zdarza mi się sięgać po ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/05/076-bransoletka.html]
"Każdy z nas jest aktorem w teatrze życia."

Sport, śpiew, fotografia, teatr, majsterkowanie, taniec, książki, jeździectwo, podróżowanie, moda, gra na instrumencie… Każdy interesuje się czymś innym. Zainteresowania pomagają nam dojść w nowe miejsca, a żeby do nich dotrzeć, trzeba najpierw uczyć się nowych rzeczy. Codziennie, bo jeśli każdego dnia robisz tylko to, co wczoraj, twoje życie nie zmieni się nigdy.

Szesnastoletnia Weronika ma masę problemów na głowie – złośliwa przyjaciółka, która nią pomiata, ojciec, który ciągle się z niej naśmiewa, okropny brat, mama, która nigdy jej nie słucha… Ma nadzieję, że nowo poznany Łukasz zmieni jej życie na lepsze. Ta znajomość nie zakończy się miłością wszech czasów, lecz wyjazdem na zimowe warsztaty teatralne. Skoro nie Łukasz, to może warsztaty zmienią coś w życiu Werki?

"Znasz motyw, rozumiesz wszystko."

Po przeczytaniu takich książek jak „Bransoletka” cieszę się, że urodziłam się Polką. Jestem niezmiernie dumna, że autorka tej książki pochodzi z mojego kraju. Mimo że na rynku pojawia się coraz mniej dobrych polskich powieści, są tacy rodzimi autorzy, których naprawdę uwielbiam i wiem, że mnie nie zawiodą. Do polskich perełek należy właśnie Ewa Nowak. Uwielbiam jej twórczość, odkąd przeczytałam pierwszą książkę jej autorstwa – i z każdą powieścią kocham ją coraz bardziej.

Postacie Bransoletki są różnorodni, wszyscy zostali wspaniale wykreowani. Żaden bohater nie jest przypadkowy i każdy odgrywa jakąś rolę w historii – nie tylko Weronika, opiekunka Salomea czy Łukasz, ale także koleżanki i koledzy Werki, a nawet pies dziewczyny, który nie słucha jej poleceń. Do tego świetny i lekki styl autorki oraz wiele emocji. Prawdziwa perełka.

"Gdy ktoś cię denerwuje, to najczęściej oznacza, że jest obsadzony z złej roli i w tej roli nie pasuje do twojego scenariusza. Zmień mu rolę."

Książka jest niezwykle mądra, niesie ze sobą wiele cennych przekazów. Myślę, że najważniejszym jest to, że zbyt łatwo oceniamy ludzi, kierując się tylko pozorami. Ewa Nowak szepce nam, że nie wolno sądzić nam kogoś według pierwszego wrażenia. Przecież nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Bransoletka pokazuje również, że nie warto się poddawać, bo często dopiero kilkunasta próba się uda. Ważne, by się nie zadręczać i dać z siebie wszystko.


I jeszcze wisienka na torcie! Panie i panowie, chciałabym Wam przedstawić głównego bohatera tej książki - teatr! Bo było o sztuce teatralnej, o tym, że każdy z nas jest aktorem w teatrze życia, gdzie nie chodzi o to, jaką gra się rolę, tylko o to, żeby zagrać ją jak najlepiej. Podczas czytania naprawdę wyczuwa się magię teatru.

"Przestań odkładać życie na półkę."

Słowem, jest cudownie, pomysłowo i zabawnie. Wspaniała pozycja, której długo nie zapomnę. Pochłonęła mnie bez reszty i niezmiernie cieszę się, że ją przeczytałam. Z całego serca polecam każdemu Bransoletkę, która spodoba się nie tylko nastolatkom, ale i troszkę starszym.

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/05/076-bransoletka.html]
"Każdy z nas jest aktorem w teatrze życia."

Sport, śpiew, fotografia, teatr, majsterkowanie, taniec, książki, jeździectwo, podróżowanie, moda, gra na instrumencie… Każdy interesuje się czymś innym. Zainteresowania pomagają nam dojść w nowe miejsca, a żeby do nich dotrzeć, trzeba najpierw uczyć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/06/078-przeczekac-ten-dzien.html]

"...życie nie jest najważniejsze. Nie jest, ponieważ można je oddać za innych. Najważniejsza jest miłość."

Recenzję zacznę niezwykle optymistycznie: moi drodzy, wszyscy umrzemy! Ludzie mają sporo zalet, ale, niestety, nieśmiertelność do nich nie należy. Śmierć nikogo nie ominie, tego możemy być pewni. Ale nie wiemy, kiedy ona nastąpi. Bo czy chcielibyśmy znać datę odejścia z tego świata?

Bohaterem i zarazem narratorem książki jest Karol - dojrzały i samotny mężczyzna po przejściach, nauczyciel polskiego w liceum. Pewnego dnia gubi swój ulubiony terminarz. Gdy znajduje go przypadkiem jakiś czas później, pod piątkową datą znajduje dodatkowy zapisek, który informuje Karola o jego śmierci. Mógłby być to tylko głupi żart, ale nie mężczyźnie nie daje to spokoju i postanawia wykorzystać dobrze czas, który mu pozostał...

Nie będę mogła spać spokojnie, jeśli napiszę, że książka podobała mi się od początku. Pierwsze kilkadziesiąt stron przebrnęłam z trudem, ale w końcu coś we mnie pękło. Z każdą stroną zaczęło podobać mi się coraz bardziej. Gdy wreszcie nie było czego czytać, aż smutno mi się zrobiło.

Jestem pełna podziwu dla Anny Marii Jaśkiewicz. W trudny, ale dojrzały i ambitny sposób przedstawiła nam temat śmierci. Stworzyła piękną historię, bardzo dobrze wykreowała bohaterów i wymyśliła genialny tytuł dla swojej książki. I to wszystko w wieku osiemnastu lat. Bardzo, bardzo, bardzo dobry polski debiut! Takie powieści są iskierką nadziei dla polskiej literatury.

Jedyną rzeczą, którą mogę teraz zrobić jest polecenie tej książki. Przeczekać ten dzień jest piękną i mądrą pozycją. Warto przeczytać, naprawdę!

"Miłość. Jeśli kogoś kochasz, musisz dla niego być. Zawsze. Czy słońce, czy deszcz. W zdrowiu i chorobie... Zawsze."

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/06/078-przeczekac-ten-dzien.html]

"...życie nie jest najważniejsze. Nie jest, ponieważ można je oddać za innych. Najważniejsza jest miłość."

Recenzję zacznę niezwykle optymistycznie: moi drodzy, wszyscy umrzemy! Ludzie mają sporo zalet, ale, niestety, nieśmiertelność do nich nie należy. Śmierć nikogo nie ominie, tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/06/079-rywalki.html]

"Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna."

Książkę zapragnęłam przeczytać od razu, gdy się o niej dowiedziałam. Opis fabuły wprawdzie oryginalnością nie grzeszył, no ale przecież to księżniczki! Która z dziewczyn nie marzyła o tym, żeby zostać księżniczką? Mnie od dziecka cechował straszny, chroniczny i, jak się okazuje, nieuleczalny romantyzm, dlatego od zawsze wyczekiwałam na mojego księcia z bajki, który zabierze mnie do zamku. Wychowałam się na Kopciuszku, Śpiącej królewnie i Pięknej i Bestii, a miłość do księżniczek została mi do dzisiaj. Więc po Rywalki musiałam sięgnąć. I do tego przecudowna okładka. Jeju, zawsze marzyłam o takiej sukni.

Mieszkańcy królestwa Illei dzielą się na osiem klas. America należy do Piątek, którzy są artystami i służą ludziom bogatszym od nich. Mieszkańcy tej klasy nigdy nie zarabiali zbyt dużo, dlatego rodzina Ami żyje bardzo skromnie. Ta piękna i utalentowana dziewczyna, potajemnie spotyka się z Aspenem, który należy do niższej klasy. Pewnego dnia w królestwie zostają ogłoszone Eliminacje, podczas nich książę Maxon wybierze swoją przyszłą żonę. America ulega namowom i zgłasza swoją kandydaturę. Dziewczyna nie sądzi nawet, że zostanie wybrana z tysiąca innych dziewczyn do finałowej trzydziestki piątki. Jednak, życie lubi nas zaskakiwać i Ami wyjeżdża do pałacu walczyć o serce księcia Maxona.

"...pierwsza miłość zostaje z tobą na całe życie."

Okładka Rywalek jest naprawdę przepiękna i przeurocza. Będę się nią zachwycać jeszcze długo. Ta sukienka, ten błękit i ta delikatność. Gdyby nie była taka gruba, to wsadziłabym ją do ramki... Wnętrze tak piękne nie jest, ale jakże urocze. Fabuła bardzo wciąga, aż trudno się oderwać...

Cóż mogę powiedzieć? Książeczka mnie zauroczyła, bardzo. Nie mogę powiedzieć, że była idealna, bo Rywalkom nie da się nie zarzucić tego, że czasami są banalne. Są też romantyczne, jednak momentami ten romantyzm jest wręcz sztuczny. Troszkę schematu, troszkę naiwności, ale i tak jestem zauroczona.

"W większości przypadków, kiedy kobieta płacze, wcale nie chce, żeby ktoś rozwiązał jej problem. Chce tylko usłyszeć, że wszystko będzie w porządku."

Skali na blogu nie używam już dawno, ale gdybym do niej wróciła dałabym Rywalkom siódemkę. Książka jest bardzo dobrą książką. Żadnym arcydziełem, czy wybitną pozycją. Mimo tych wad Rywalki bardzo mnie zauroczyły i dlatego serdecznie ją polecam. Może i po przeczytaniu pomników pani Cass stawiać nie będziecie, ale spędzicie miłe chwile.

[http://www.wyznania-bibliofilki.blogspot.com/2014/06/079-rywalki.html]

"Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna."

Książkę zapragnęłam przeczytać od razu, gdy się o niej dowiedziałam. Opis fabuły wprawdzie oryginalnością nie grzeszył, no ale przecież to księżniczki! Która z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Jak ma się dwa lata, to się wie.
Dwa lata to początek końca."

"Chłopiec, który zawsze chce mieć cztery lata, bo wie, że kiedy dorośnie, straci zdolność latania" - o kim mowa? Oczywiście o Piotrusiu Panu. Jako zjadacze disneyowskiego chleba przyzwyczailiśmy się do zawsze uśmiechniętego chłopca w zielonym ubranku, z odstającymi uszami, który zazwyczaj bywa w towarzystwie wróżek. Przyzwyczailiśmy się do Piotrusia Pana, którego tak często mijamy w kolorowych książeczkach, kolorowankach, bajeczkach... A gdyby tak powrócić do źródła, do Barriego, i odkryć go na nowo?

Fabuły książki nie muszę streszczać, prawda? To tak jakbym teraz opisała o czym jest Kopciuszek, czy Śpiąca Królewna. Jest to historia chłopczyka, który nie chciał dorosnąć. Chciał jedynie na zawsze pozostać małym dzieckiem i przeżywać niesamowite przygody. I historia dziewczynki z pocałunkiem, którą zbudził jego płacz, która później przyszyła mu cień. Później zostaje ona matką Zagubionych Chłopców i razem ze swoimi młodszymi braćmi wyrusza za Wiecznym Chłopcem do Krainy Wiecznego Dzieciństwa, Marzeń i Wyobraźni...

"Trzeba sobie po prostu pomyśleć o czymś przyjemnym i cudownym - wyjaśnił Piotruś - i takie myśli uniosą Was w powietrze."


Nibylandia - chyba tylko w Narnii i w Hogwarcie pragnę znaleźć się bardziej niż tam. Kraina pełna wiecznych chłopców, wróżek, piratów, syren i przede wszystkim magii. Żadna ekranizacja nie odda klimatu i uroku tego miejsca, tak jak Barrie...

Wróżki, właśnie, wróżki! Im trzeba poświęcić chociaż jeden akapit. Jaki był ich początek? Prosty i piękny! Gdy pierwsze dziecko roześmiało się po raz pierwszy, jego śmiech rozpadł się na milion okruszków i wszystkie one rozbiegły się w podskokach. Tak właśnie powstały. Tak powstał Dzwoneczek. Dzwoneczek, który mówi Piotrusiowi: ty ośle, irytuje i wkurza, a i tak się go uwielbia.

"Gwiazdy są piękne, ale nie mogą w niczym uczestniczyć. Wiecznie muszą się tylko przyglądać. To jest kara nałożona na nie za coś, co zrobiły tak dawno, że żadna z gwiazd nie wie już, co to było."

A dlaczego jaskółki budują gniazda pod strzechami? Żeby posłuchać bajek. Bo czasami warto. Bo dowiesz się, jak powstały wróżki, co Dzwoneczek mówi do Piotrusia i co znajduje się, gdy udasz się w drogę do drugiej gwiazdy na prawo, a potem aż do rana. Dowiesz się, że linie na mapie ludzkiego umysłu, to ścieżki Nibylandii albo, że każdy ma swoją własną Nibylandię...

I dziwię się, że Wendy i jej bracia obawiali się pofrunięcia z Piotrusiem. Ja nie wahałabym się ani sekundy...

"I będzie to trwało dopóty, dopóki dzieci będą wesołe, niewinne i bezduszne."

"Jak ma się dwa lata, to się wie.
Dwa lata to początek końca."

"Chłopiec, który zawsze chce mieć cztery lata, bo wie, że kiedy dorośnie, straci zdolność latania" - o kim mowa? Oczywiście o Piotrusiu Panu. Jako zjadacze disneyowskiego chleba przyzwyczailiśmy się do zawsze uśmiechniętego chłopca w zielonym ubranku, z odstającymi uszami, który zazwyczaj bywa w towarzystwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zaskoczony radością to autobiografia autora Opowieści z Narnii - C.S.Lewisa. To historia utraty jego wiary i późniejsze nawrócenie. Lewis opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, o szkole, o relacjach z najbliższymi, o miłości do książek, ale przede wszystkim o swojej drodze do wiary.

Wystarczyło, ze na tę książkę spojrzałam i już ją polubiłam. Uśmiechnięty Lewis patrzący się tak dobrotliwie od razu budzi nadzieję i zaufanie. Od pierwszych stron jest niesamowicie szczery, a także zachwyca niebywałą otwartością.

Zaskoczony radością, tak jak każda książka Lewisa, jest wręcz przesiąknięta mądrością. Gdybym miała zapisać jakieś cytaty z książki na mojej ścianie mądrości w pokoju, musiałabym po prostu przykleić na niej całą książkę. Lewis jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. I niesamowicie mądrym, co widać choćby przez to, że nie nawet nie próbuje nam tego pokazać.

Myślę, że książkę każdy czytelnik zrozumie w inaczej. Dlaczego? Ponieważ mi Zaskoczony radością pomógł w pewien sposób zrozumieć siebie.

W książkach szukam przede wszystkim uczuć, a w Zaskoczonym radością ich nie brakowało. Lewis, który jest moim Mistrzem Słowa opisuje wszystko w piękny, subtelny i delikatny sposób. Czytać, to co pisze to sama radość. Czasami jego opisy przyrody są zbyt rozwlekłe, ale Lewisowi mogę wybaczyć wszystko.

Uwielbiam Lewisa. Tak, wiem, już to pisałam. I pewnie powtórzę się jeszcze nieraz, ponieważ kolejne książki tego Autora już czekają na półce. Uwielbiam go za jego szczerość. Zaskakuje czytelnika bezpośredniością i otwartością. A właściwie zaskakuje nas sama Radość. Najpiękniejsza i najprawdziwsza Radość, którą jest sam Bóg. Przeczytaj, a Ciebie również ta Radość zaskoczy.

Zaskoczony radością to autobiografia autora Opowieści z Narnii - C.S.Lewisa. To historia utraty jego wiary i późniejsze nawrócenie. Lewis opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, o szkole, o relacjach z najbliższymi, o miłości do książek, ale przede wszystkim o swojej drodze do wiary.

Wystarczyło, ze na tę książkę spojrzałam i już ją polubiłam. Uśmiechnięty Lewis patrzący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jari ma osiemnaście lat i w porównaniu z najlepszym przyjacielem, Mattim, jest nieporadny w kontaktach z dziewczętami. Nic dziwnego. Żył dotąd w uporządkowanym świecie stałych norm i krochmalonych koszul – brakuje mu doświadczenia. To wszystko zmienia się, gdy spotyka Jaschę. Ta wywierająca niezwykłe wrażenie dziewczyna prowadzi go ze sobą do domu w samym środku leśnej pustelni. Tam Jari odkrywa świat piękna, finezyjnych ornamentów i zmysłowego upojenia. Ale wkrótce okazuje się, że Jascha skrywa pewną tajemnicę. I że za pięknymi złudzeniami kryje się porażająca prawda. Dom na odludziu. Błądzący wędrownik. Las, skrywający zbyt wiele grobów I niebezpieczeństwo, które wychodzi poza granice wyobrażeń.*

Antonia Michaelis oczarowała mnie Baśniarzem. Ta książka niesamowicie mi się spodobała. Czytałam ją już kilka miesięcy temu i mimo że książkowa podróż na statku Małej Królowej się już zakończyła, to ja dalej go nie opuściłam. Zachwycił mnie język Antonii Michaelis i oczarowała mnie ta niesamowita historia o niezwykłej miłości brata do młodszej siostry. Czy Autorce udało się powtórzyć sukces?

Pierwsza myśl po skończeniu czytania? Nigdy nie czytałam czegoś tak dziwnego. Ale dziwne w tym przypadku nie oznacza złe. Książka okazała się niesamowicie pogmatwana. Chociaż przemyślana dobrze, owszem. Oprócz końcówki, której nie zrozumiem nigdy. Ostatnie strony okazały się jeszcze bardziej nieprawdopodobne, niż reszta książki. I zakończenie nie spodobało mi się w ogóle, musiałam przeczytać je kilka razy, żeby uwierzyć w to, co czytam. Aż mam ochotę dopisać swoje...

W książce spodobało mi się to, że jest tak okropnie niemożliwa. Oprócz zakończenia, którego nie zrozumiem nigdy, przenigdy. Antonia Michaelis zaskakiwała mnie bardziej, niż ktokolwiek wcześniej. Tymi wszystkimi tajemnicami bardzo namieszała mi w głowie.

Książka ma naprawdę niepowtarzalny klimat. Jest dziwny, owszem, jak cała historia, ale i tak bardzo mnie zauroczył. Język pani Michaelis jest również bardzo specyficzny. I nie zawsze mi się to podobało. Najdziwniejsze były dialogi. Z całym szacunkiem dla Autorki, ale nikt normalny tak nie mówi. Znam kilku ludzi, którzy mają specyficzny sposób mówienia, ale w tej książce te dialogi są nie tylko dziwne, ale i nieprawdopodobne, momentami nawet naciągane.

Trudno mi stwierdzić czy podobała mi się ta książka, czy nie. Jestem do niej nastawiona raczej neutralnie. Zdecydowanie była to najdziwniejsza książka, jaką kiedykolwiek miałam okazję przeczytać, ale może to właśnie ta dziwność jest jej głównym atutem? Może niekoniecznie jest to słaba strona tej książki, bo przecież geniusz można odnaleźć wszędzie, nawet w słabości...

*opis książki pochodzi z okładki

Jari ma osiemnaście lat i w porównaniu z najlepszym przyjacielem, Mattim, jest nieporadny w kontaktach z dziewczętami. Nic dziwnego. Żył dotąd w uporządkowanym świecie stałych norm i krochmalonych koszul – brakuje mu doświadczenia. To wszystko zmienia się, gdy spotyka Jaschę. Ta wywierająca niezwykłe wrażenie dziewczyna prowadzi go ze sobą do domu w samym środku leśnej...

więcej Pokaż mimo to