-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-04-15
2024-04-09
2024-02-28
2024-03-17
2024-03-02
2024-02-28
Gdyby nie pojawienie się kilku ludzi-robotów, wymyślonych nazwisk polityków i innych delikatnych wtrąceń science-fiction, można by stwierdzić, że książka jest reportażem ze współczesnej Rosji. Dmitry Glukhowsky, znany ze swoich powieści post-apo takich jak Metro 2033 czy Outpost, tym razem postanawia nam opowiedzieć o swoim kraju w zbiorze opowiadań.
Tematyka poruszona w opowiadaniach składa się na całościowy, alegoryczny obraz współczesnej Rosji i Rosjan. Historie dają nam wgląd w działanie systemu politycznego i społecznego, ale też wgląd w rosyjską duszę, bo opowiadania ilustrują często postawy ludzi wobec świata, w którym żyją.
Jasne, że sporo tu elementów fantastyki, niemniej historie takie jak te po małym urealnieniu, mogą lub prawie na pewno zdarzają się w Rosji dziś. Nepotyzm, kupowanie stanowisk, promowanie bylejakości, bezsilność wobec władzy czy służb, państwo z dykty, brak elementarnej sprawiedliwości, propaganda i tresowanie społeczeństwa, to nic nowego, gdy mówimy o tym kraju.
Jeszcze żaden zbuntowany upokorzony żołnierz nie postanowił odpalić pocisku balistycznego, żaden nawrócony płatny morderca z FSB nie próbował naprawiać systemu sądownictwa a wysoko postawiony polityk zorganizować wolnych wyborów czy odwołać ze stanowisk oligarchów…, Ale to nie oznacza, że to nie może się kiedyś stać.
Jeśli chcemy spróbować zrozumieć Rosjan, ich sposób myślenia, poziom zastraszenia i wytresowania, to te opowiadania po odpowiednim zinterpretowaniu są kolejną cegiełką w tym procesie. A abstrahując od ich dopasowania do realiów państwa, opowiadana są po prostu ciekawymi historiami.
Gdyby nie pojawienie się kilku ludzi-robotów, wymyślonych nazwisk polityków i innych delikatnych wtrąceń science-fiction, można by stwierdzić, że książka jest reportażem ze współczesnej Rosji. Dmitry Glukhowsky, znany ze swoich powieści post-apo takich jak Metro 2033 czy Outpost, tym razem postanawia nam opowiedzieć o swoim kraju w zbiorze opowiadań.
Tematyka poruszona w...
2024-02-26
Książka Piotra Matysiaka to zbiór esejów/wspomnień z jego pracy, jako kuratora sądowego. Opowieści składają się na reportaż o tym jak wygląda praca kuratorów sądowych i przedstawia realia życia w patologicznych domach i środowiskach w naszym kraju.
Autor pisze odważnie, dosadnie, nieraz wulgarnie, co składa się na dość sugestywny obraz polskiej patologii, ale też jego osobistego stosunku do pracy i środowisk, jakie musi w niej odwiedzać. Można to odebrać, jako kontrowersyjne, niemniej już na wstępie Matysiak zaznacza, że to jego pierwsza książka oraz że przedstawiany obraz jest subiektywny.
Dość prosty, bezpardonowy i mało poprawny politycznie język i reportaż w stylu „gonzo” sprawia, że lekturę czyta się szybko oraz z zaciekawieniem. Niemniej tematyka jest ciężka i wymaga sporo dystansu a nawet odrobiny cynizmu. Autorowi zależy abyśmy poczuli klimat opisywanych miejsc, dlatego gdy odwiedza nadzorowane rodziny, najczęściej alkoholików, skwapliwie opisuje nam towarzyszące temu intensywne zapachy, dźwięki, bałagan… ogólnie syf, w jakim żyją.
Odwiedzamy, więc razem z nim popegeerowskie wsie i mniejsze miasteczka, gdzie bezrobocie wciąż jest duże a alkohol i przemoc bywają jedyną rozrywką. Niemal w każdej historii widzimy obraz upadłych rodziców i cierpiących w skutek tego dzieci – zaniedbanych, bitych czy wykorzystywanych. Alkohol, przemoc fizyczna i seksualna, prostytucja, narkotyki, przestępczość, choroby psychiczne i bezdomność. O tym przeczytamy tu bardzo dużo. Przytaczane historie składają się też na obraz dziedzicznej patologii, gdy widzimy jak dorastające dzieci zaczynają zachowywać się i żyć tak samo jak ich rodzice, nawet w sytuacji, gdy zostały im odebrane i pewną część życia spędziły już w innych realiach (np. w domu dziecka czy rodzinie zastępczej).
Autor nie ma dla swoich podopiecznych taryfy ulgowej, z narracji dowiemy się, że jest osobą empatyczną i zwłaszcza dobro dzieci mocno leży mu na sercu, ale jego stosunek do opisywanej tu „patoli” jest jednoznaczny. Nie ukrywa swoich uczuć czy opinii i raczej bardziej skłania się do stwierdzenia, że zdecydowana większość nadzorowanych osób sama jest winna swojej sytuacji. Cześć czytelników może to uznać za minus książki, brak obiektywizmu itd. Z drugiej strony autor nam go nie obiecuje i trzeba przyznać, że jego praca jest trudna i wyniszczająca psychicznie…
Ważnym elementem opowieści są też urzędowe absurdy, które często utrudniają pracę kuratora, demotywują i sprawiają, że na ten zawód decyduje się coraz mniej osób. Bezsensowna papierologia, raporty pisane na pokaz i na ilość, wyrabianie normy, praca w weekendy np. przy widzeniach dzieci z rodzicem to niektóre z opisywanych tu aspektów pracy Kuratora.
Warto sięgnąć po ten tytuł, jeśli jesteśmy gotowi poczytać o tym, jak nisko może upaść człowiek.
Książka Piotra Matysiaka to zbiór esejów/wspomnień z jego pracy, jako kuratora sądowego. Opowieści składają się na reportaż o tym jak wygląda praca kuratorów sądowych i przedstawia realia życia w patologicznych domach i środowiskach w naszym kraju.
Autor pisze odważnie, dosadnie, nieraz wulgarnie, co składa się na dość sugestywny obraz polskiej patologii, ale też jego...
2024-02-20
Ziemowit Szczerek zabiera nas w podróż a bardziej nawet na włóczęgę po Basenie Karpackim Węgrzech, Słowacji, Rumunii, trochę Polsce i Chorwacji. Można też określić to inaczej. Autor włóczy się po terytorium tzw. Wielkich Węgier, czyli tych sprzed traktatu w Trianon w 1920 roku, który jest dla Węgrów tym, czym dla nas rozbiory czy Jałta… I tu jest pies pogrzebany!
Bardzo żałuję, że przeczytałem tą książkę dopiero teraz a nie na przykład w 2019 roku, gdy została wydana. Lubię styl pisania Szczerka. Jego swobodną gawęndę, to, że bywa wścibski i prowokuje rozmówców w trakcie spotkań, jego celne politologiczne uwagi i analizy, które sprawiają, że reportaż ma zawsze dobrze podane tło historyczne czy socjologiczne. Styl gonzo uprawiany przez autora to jednak nie jedyny powód.
Większość książki jest poświęcona współczesnej polityce Węgier i Viktorowi Orbanowi, ale przez jego pryzmat jest też wyjaśniony „zwrot na prawo”, jaki następuje w Europie Środkowej i nie tylko. Autor analizuje, dlaczego model rządów i demokracji nieliberalnej lansowany przez Orbana, Vucica, Putina czy Kaczyńskiego, zyskuje popularność. To ważne również dla zrozumienia Polski i polityki uprawianej przez rząd PiS w latach 2015-2023. Okazuje się, że model udoskonalany przez Węgry, ma sporo wspólnego z tym budowanym w Polsce. Niemniej jest też sporo różnic, dzięki którym tam ten system wciąż trwa…
Wróćmy jednak do Węgier, owładniętych obsesją minionej wielkości, którzy nie mogą się do końca pogodzić z tym, że już tak wielkie i potężnie nie są. Nie mogą też do końca określić, czym są. Bo z jednej strony „najbardziej zachodnie ze wschodnich państw Europy” z drugiej „potomkowie Attyli i koczowniczych ludów z Azji Środkowej”. Autor stara się wejść w głąb umysłów Węgrów, pokazać ich punkt widzenia. Odwiedza zarówno te ładne i poukładane jak i zapyziałe miasteczka, wchodzi na podwórka, rozmawia z Romami, uchodźcami, miejscowymi i wielkoformatowymi politykami (zarówno prawicowymi z Fidesz i Jobbik jak i opozycyjnymi). Podróżuje też po innych krajach regionu w poszukiwaniu Węgierskiej mniejszości, która dzięki Orbanowi zyskała paszporty i prawo do głosowania mimo zamieszkiwania poza Węgrami. Bo premier jest władcą/opiekunem nie tylko kraju, ale też narodu!
Trzeba przyznać, że autor stara się być uczciwy i obiektywny w swojej analizie, bo nie ukrywa swoich odmiennych poglądów, niemniej potrafi docenić przeciwnika, spojrzeć chłodno i bez emocji a także wytykać głupotę i błędy liberałom czy lewicy.
Książka to z jednej strony bardzo dobry reportaż o Węgrzech i Węgrach. Próba prześwietlenia ich sposobu myślenia i patrzenia na świat. Z drugiej to analiza polityki w Europie Środkowej i Wschodniej, która jak już wspominałem pozwala nam zrozumieć nie tylko to dlaczego Węgry prowadzą taką a nie inną politykę, ale też, dlaczego inne kraje wybierają podobną drogę.
Ziemowit Szczerek zabiera nas w podróż a bardziej nawet na włóczęgę po Basenie Karpackim Węgrzech, Słowacji, Rumunii, trochę Polsce i Chorwacji. Można też określić to inaczej. Autor włóczy się po terytorium tzw. Wielkich Węgier, czyli tych sprzed traktatu w Trianon w 1920 roku, który jest dla Węgrów tym, czym dla nas rozbiory czy Jałta… I tu jest pies pogrzebany!
Bardzo...
2024-02-20
Sięgnąłem po tę lekturę (w formie audiobooka), ponieważ jak większość ludzi kojarzyłem Georga Orwella z jego dwiema dystopijnymi książkami Rok 1984 i Folwark Zwierzęcy, dlatego z ciekawością odkryłem, że jego dorobek jest znacznie większy.
Okazuje się, że oprócz pisania powieści, Orwell zajmował się również dziennikarstwem a ta książka, opowiadająca o jego wojennych przeżyciach, jest w zasadzie reportażem z wojny domowej w Hiszpanii. I to reportażem z samych jej okopów, bo autor nie był tam korespondentem wojennym a uczestnikiem walk po stronie republikanów.
Autor w świetny sposób łączy opowieść osobistą z wątkami filozoficznymi i obserwacją socjologiczną wojny i jej uczestników, a także od strony reporterskiej i historycznej, stara się wytłumaczyć czytelnikowi zawiłości wojny w Hiszpanii od strony republikańskiej. Okazuje się, że w trakcie tego konfliktu, nie było jedynie walki lewicowych republikanów z faszystowskimi zwolennikami Franco. Nie można, więc tej wojny sprowadzić to prostego podziału na dwie zwalczające się strony. Wśród zwolenników republiki walczyły dziesiątki, różnych milicji i organizacji: komuniści, anarchiści, libertarianie, socjaliści czy też liberałowie. To komplikowało sytuację, o czym Orwell skrupulatnie opowiada, starając się pokazać obraz wojny z perspektywy Katalonii, w której przebywał.
Warto wspomnieć, że jego obserwacje, oceny i komentarze są bardzo wywarzone i stara się zachować obiektywizm. Choć walczy po stronie rewolucjonistów, nie ma problemu z krytykowaniem komunizmu czy anarchizmu, wytykaniem cynizmu i absurdów ideologicznych a także błędów swojego dowództwa. Pokazuje tragizm i bezsens wojny bez cenzury i sentymentów. To sprawia, że lektura ma mocną wymowę antywojenną.
Pech chciał, że milicja POUM (Robotnicza Partia Zjednoczenia Marksistowskiego), do której Orwell trafił, jako ochotnik i idealista, była zwalczana nie tylko przez faszystów, ale też przez komunistów. Była to organizacja niewielka, ale na tyle radykalna w swoich rewolucyjnych ideach, że zaczęła przeszkadzać innym republikańskim frakcjom. Została oskarżona o szpiegostwo i sprzyjanie faszystom, zdelegalizowana a jej członkowie wycofani z frontu i prześladowani. Dlatego autor musiał uciekać z Hiszpanii.
To bardzo dobra pozycja z gatunku antywojennych, ale też szerzej pojętego non fiction, trochę reportaż, trochę opowieść przygodowa i esej polityczny. To na pewno nie ostatnia książka Orwella, po którą sięgam.
Sięgnąłem po tę lekturę (w formie audiobooka), ponieważ jak większość ludzi kojarzyłem Georga Orwella z jego dwiema dystopijnymi książkami Rok 1984 i Folwark Zwierzęcy, dlatego z ciekawością odkryłem, że jego dorobek jest znacznie większy.
Okazuje się, że oprócz pisania powieści, Orwell zajmował się również dziennikarstwem a ta książka, opowiadająca o jego wojennych...
2024-02-22
Książka Curzio Malaparte była dla mnie ciekawą propozycją z kilku powodów. Po pierwsze została napisana jeszcze w trakcie II wojny światowej, po drugie autor to Włoch i zadeklarowany faszysta, korespondent wojenny oraz postać znana w świecie dziennikarskim lat 40stych. Mamy, więc opowieść o wojnie, z perspektywy sprzymierzeńca III rzeszy, który dzięki swoim przywilejom ma dostęp do miejsc i ludzi, do których trudno byłoby dostać się niezależnemu dziennikarzowi.
Autor pokazuje nam, więc z bliska okrucieństwo wojny, miejsca takie jak: Bałkany, warszawskie getto, okupowana polska, Ukraina czy Rumunia, ale też sporo relacji ze Skandynawii w czasie wojny. Malaparte zna się z wieloma dyplomatami, dowódcami wojskowymi i politykami, dlatego znaczna część opowieści toczy się w trakcie rautów, dyskusji i przyjęć a autor opowiada o tym, co widział na froncie i w okupowanej Europie uczestnikom tych przyjęć/spotkań.
Warto podkreślić, że autor nie jest entuzjastą tego, co robią naziści i ich sojusznicy. Nie szczędzi im zgryźliwych uwag i krytyki. Widać, że porusza go okrucieństwo i bezsens wojny a jego celem jest pokazanie tego w książce. Z drugiej strony w jego tekstach jest sporo chłodnego realizmu i pogodzenia się z tym, na co patrzy i w czym uczestniczy. To sprawia, że to lektura wyjątkowa, bo pisana z innej niż zazwyczaj perspektywy. Pokazuje dekadencję i wyprucie z uczuć Niemców i ich sojuszników. Przypomina czytelnikowi o tym, że to nie byli tylko Niemcy i tylko naziści, widzimy tu rolę sojuszników: Rumunów, Włochów, Hiszpanów, Słowaków, Węgrów czy Finów i innych kolaborantów. To często temat pomijany, który mamy tu podany z pierwszej ręki.
Sam autor ma niezwykle wybujałe ego, lubi mówić o sobie i stawiać się w świetle kogoś, kto jest tym sprawiedliwym i uczciwym obserwatorem i świadkiem. Część wątków i zdarzeń z książki jest trudna do weryfikacji, dlatego część czytelników uważa, że Malaparte pisał bardziej w nurcie literackiego „non fiction”, czyli książki nie ściśle reportażowej, ale dzieła literackiego opartego w dużej mierze na prawdziwych wydarzeniach, ubarwionego na potrzeby opowieści. Moim zdaniem to nie odbiera lekturze mocy. Jako pozycja antywojenna i pokazująca jej bezsens, okrucieństwo i zezwierzęcenie, jest bardzo dobra a do tego to dzieło literackie.
Jeśli chcecie poczytać o wojnie z perspektywy Niemców i ich wyrachowanych sojuszników, to na pewno jest to książka warta uwagi.
Książka Curzio Malaparte była dla mnie ciekawą propozycją z kilku powodów. Po pierwsze została napisana jeszcze w trakcie II wojny światowej, po drugie autor to Włoch i zadeklarowany faszysta, korespondent wojenny oraz postać znana w świecie dziennikarskim lat 40stych. Mamy, więc opowieść o wojnie, z perspektywy sprzymierzeńca III rzeszy, który dzięki swoim przywilejom ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-09
„Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak, czyli mocny kandydat do książki roku 2023. Rekordowe nakłady i sprzedaż, cała masa dobrych recenzji oraz sugestii, że to publikacja przełomowa i bardzo potrzebna.
Nic dziwnego, że podszedłem do lektury z wysokimi oczekiwaniami i od razu przyznam, że się nie zawiodłem. Zgadzam się z opiniami, że to taka książka z gatunku „każdy powinien przeczytać”. Choć przyznaję, że u mnie potrzebne było jakieś 120-130 stron abym się wczuł w temat i stwierdził, że to bardzo dobra książka. Ale to tylko pokazuje, że aby uczciwie ocenić książkę, trzeba ją przeczytać całą.
Książka opisuje losy i realia życia tytułowych chłopek, kobiet polskiej wsi, głównie na przełomie XIX i w pierwszych czterech dekadach XX wieku. To wyczerpująca i wielowątkowa opowieść o kobietach, o których nie myślimy zastanawiając się na dziejami naszej ojczyzny. A to właśnie na kobietach spoczywała większość obowiązków związanych z życiem polskiej wsi.
Zjawiska takie jak bieda, niedożywienie, brak butów, brak dostępu do opieki medycznej, analfabetyzm i mały dostęp do edukacji, powszechne aborcje, religijność na pokaz, wykorzystywanie ekonomiczne i seksualne czy przemoc, były na polskiej wsi codziennością, nie tylko przed II wojną światową, ale nawet przez pewien czas po niej. Obraz, jaki znamy z filmów czy publicystyki, jest mocno lukrowany a o tym jak było naprawdę niewielu chce pamiętać. Dlatego autorka podjęła niezwykły trud, aby opowiedzieć prawdziwą historię polskich kobiet, ale też szerzej, całej wsi na podstawie ich opowieści, dokumentów, artykułów z przedwojennej prasy, listów czy akt sądowych.
Na przykład to, że nasze babcie nas przekarmiają, że często mają problem z budowaniem relacji i rozmową, albo, że wiele z nich zna kilka słów po francusku, to nie przypadek. Większość książki dotyczy okresu II RP i czasów wojny. Tutaj również, mamy mocną rozprawę z idealizowanymi czasami dwudziestolecia międzywojennego, choć wtedy na wsi zaczęło się coś zmieniać i to również wyciągniemy z lektury. Historie z czasu okupacji, są równie ciekawe, bo różnorodne. Nie każdy cierpiał i głodował pod nadzorem okupantów. Poznany też inne historie.
Kobiety ze wsi, czyli tak naprawdę większość naszych babć i prababć, przebyły bardzo trudną i wielokrotnie traumatyczną drogę do tego, aby stać się mieszczankami, inteligentkami czy po prostu podmiotowo traktowanymi obywatelkami. Warto poznać ich historie.
Jest to też pozycja z modnego ostatnio nurtu ludowej historii polski. Fajnie, że powstał i się rozwija, bo jest przeciwwagą do wcześniejszego nurtu książek traktującym o naszej bogatej kulturze i spuściźnie szlacheckiej. A nasza historia i spuścizna była tworzona zarówno przez szlachtę jak i przez chłopstwo, dlatego warto pisać i czytać o obydwu tych nurtach.
W mojej opinii to faktycznie książka przełomowa, która może nam pomóc, jako społeczeństwu z akceptacją siebie i w lepszym poznaniu naszej historii.
Zdecydowanie warto po nią sięgnąć, podobnie jak inne tytuły o polskiej wsi.
„Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak, czyli mocny kandydat do książki roku 2023. Rekordowe nakłady i sprzedaż, cała masa dobrych recenzji oraz sugestii, że to publikacja przełomowa i bardzo potrzebna.
Nic dziwnego, że podszedłem do lektury z wysokimi oczekiwaniami i od razu przyznam, że się nie zawiodłem. Zgadzam się z opiniami, że to taka książka z gatunku „każdy powinien...
Ostatnia z trylogii reportaży/esejów z Polski angielskiego podróżnika i pisarza. Tym razem Newman wraca do naszego kraju w 1958 roku. Od jego ostatniej wizyty w 1945 zmieniło się całkiem sporo i Polska Rzeczpospolita Ludowa zdaje się gwałtownie zmieniać.
W odróżnieniu od części drugiej, która była bardziej esejem politologicznym i historycznym, tym razem auto dużo więcej podróżuje się i włóczy by opisać Polskę z różnych perspektyw. Pierwsza część książki jest lekko uzupełnioną powtórką z historii polski… Tutaj trzeba pamiętać, że Bernard Newman pisał książki dla anglików, a odstępy między nimi miały po kilkanaście lat, stąd taki zabieg.
W części drugiej auto pozwolił sobie na szereg hipotez i próbę przewidzenia tego, co stanie się z Polską za kilka lat. Jak sam przyznaje całkowicie się mylił, licząc na to, że Rosjanie pozwolą Polsce pójść własnoręcznie wybraną drogą. Newman to kolejny już autor, który zgadza się z tym, że okres od 1945 do 1956 roku był okresem pewnej formy totalitaryzmu w Polsce. Natomiast po tej dacie zaczęło się dużo zmieniać.
Właśnie te zmiany lat 56-58 mamy opisane w książce z pierwszej ręki i okiem Brytyjczyka zakochanego w naszym kraju. Odwiedza On Poznań tuż po wydarzeniach czerwcowych, odbudowaną Warszawę z budzącym jego zaskoczenie Pałacem Kultury i Nauki, Kraków, który stał się stolicą kulturalną polski, Wrocław i Szczecin, czyli miasta podarowane nam po wojnie wraz z ziemiami zachodnimi.
Problematyka ziem, które my nazywamy „odzyskanymi” zajmuje dużą część książki. Dzięki temu dowiadujemy się, jak paląca była to kwestia, która w 1958 roku nie była jeszcze uregulowana z Niemcami, chcącymi te ziemie odzyskać.
Autor analizuje też zmiany polityczne, odwilż i stopniowe przeobrażenie PRL w coś, co trudno nazwać socjalizmem, ale nie jest też kapitalizmem. Widać, że Newman jest oczarowany Gomułką, jego energią i patriotyczną postawą, jakie prezentował na samym początku swojej władzy.
Wartość książki podnosi też to, że podczas podróży poznajemy dziesiątki zwykłych i niezwykłych ludzi, którzy opowiadają autorowi swoje historie. Rolnicy, robotnicy, przesiedleńcy na ziemie zachodnie, inżynierowie w Nowej Hucie i w PGRach, artyści i naukowcy – składają się ciekawy obraz kraju w momencie wychodzenia z mrocznych czasów.
Książka warta uwagi, zarówno, jako obraz PRL jak i opisująca nasz kraj z perspektywy obcokrajowca.
Ostatnia z trylogii reportaży/esejów z Polski angielskiego podróżnika i pisarza. Tym razem Newman wraca do naszego kraju w 1958 roku. Od jego ostatniej wizyty w 1945 zmieniło się całkiem sporo i Polska Rzeczpospolita Ludowa zdaje się gwałtownie zmieniać.
więcej Pokaż mimo toW odróżnieniu od części drugiej, która była bardziej esejem politologicznym i historycznym, tym razem auto dużo więcej...