-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-02-22
2024-02-20
Zaskakujące i błyskotliwe opowiadania Atwood. Spędziłam z nimi kilka dni. Chyba najbardziej ekscytowało mnie to będące epilogiem do losów bohaterek "Zbójeckiej narzeczonej", naprawdę byłoby świetnie dołaczyć je do powieści i wydawać razem z nią. Generalnie jednak wszystkie mi się podobały. Nieoczywiste sytuacje, niejednoznaczni bohaterowie, otwarte wątki, relacje pełne emocji i komplikacji. Rzeczywiście każdy czasami ma ochotę kogoś zabić, przekląć lub prześladować, wszyscy jesteśmy potencjalnymi zbrodniarzami.
Zaskakujące i błyskotliwe opowiadania Atwood. Spędziłam z nimi kilka dni. Chyba najbardziej ekscytowało mnie to będące epilogiem do losów bohaterek "Zbójeckiej narzeczonej", naprawdę byłoby świetnie dołaczyć je do powieści i wydawać razem z nią. Generalnie jednak wszystkie mi się podobały. Nieoczywiste sytuacje, niejednoznaczni bohaterowie, otwarte wątki, relacje pełne...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-19
Dałam się tej fabule porwać, bo intryga z voltami i dobrze wymyślona, no i Klein oraz Koschella to duet, który warto śledzić nawet na poziomie relacji (świetne partnerstwo w pracy, ale czy już przyjaźń?). Okrutnie okaleczone zwłoki, motyw zemsty, dzialania szpiegów, psychologiczne eksperymenty na żołnierzach, spiski i stowarzyszenia, odgrzebywanie przeszłości Kleina, górską legenda o Duchu Gór i jej wielowymiarowe sensy - wszystko to trzyma czytelnika przy tym kryminale jak magnes. Do tego jak zawsze mocny drugi plan, irytujący komisarz Richter, zaskakująco rozwijający się detektyw Lothar Schulz, przyjemna rodzajowo rodzina Koschelli, zaskakujący Czosek, plus świetne postaci w epizodach (bracia Schwarz). Zakończenie w wielu wątkach jest otwarte, stwarza dużo przestrzeni na rozwój serii, a i świat serii rozrasta się, jego ośrodkiem pozostaje Glatz, ale i szeroko pojęte okolice. Swoją drogą popularyzacja atrakcji ziemi kłodzkiej jest wartym odnotowania osiągnięciem Duszyńskiego w tej serii, śladami bogaterów da się podążyć i w góry, i do okolicznych miejsciwości wypoczynkowych, ale od tego tomu nawet do Wrocławia czy Berlina. Ja sama po przeczytaniu "Glatz. Zamieć" absolutnie muszę wdrapać się na Śnieżnik i zobaczyć postawione na nim wieże. Powoli wyłania się też z Glatzu jakaś historiozofia, którą jeszcze trudno mi dookreslić, ale autor mocno wpisuje serię w historię międzywojnia, w jej specyfikę nie tylko na poziomie wydarzeń czy postaci, ale przede wszystkim nastrojów społecznych i emocji Niemców, bardzo to jest interesujące spojrzenie na genezę drugiej wojny światowej. Jeśli chodzi o słabości... czas. Wydarzenia spiętrzone są w ciągu 5 dni, a de facto co do kluczowej akcji - w ciągu 3 dni - co jest na granicy prawdopodobieństwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę mimo wszystko wolniejszą niż w naszych czasach kominikację oraz przepływ informacji. Obecność wielkiej historii np. Hitlera... nieco na wyrost, taka postać jest obciążona tak wieloma hasłami, skojarzeniami i emocjami, że nawet jej incydentalne przywołanie spuszcza ciężką zasłonę na wszystko inne. Wreszcie Greta, czyli kolejna w serii kobieta fatalna, świetnie pomyślana feminizująca postać, ale za mocno przypomina Agnes (z I części), nawet w swojej roli w całej fabule i w powiązaniach z intrygą, przydałaby się inna bohaterka kobieca w tej serii niż kolejna interesująca, ale jednak zrobiona z tych samych składników co Agnes postać, bo przez tę kalkę zbyt szybko była to bohaterka przewidywalna. Mimo wszystko... piękny kryminał retro. Świetny reasarch, mądrze pomyślana spójność wątków, ciekawie wzrastająca seria, będę czytała dalej.
Dałam się tej fabule porwać, bo intryga z voltami i dobrze wymyślona, no i Klein oraz Koschella to duet, który warto śledzić nawet na poziomie relacji (świetne partnerstwo w pracy, ale czy już przyjaźń?). Okrutnie okaleczone zwłoki, motyw zemsty, dzialania szpiegów, psychologiczne eksperymenty na żołnierzach, spiski i stowarzyszenia, odgrzebywanie przeszłości Kleina, górską...
więcej mniej Pokaż mimo toBardzo dobra, wiarygodna intryga i świetnie zbudowany świat. Seria Daszyńskiego coraz mocniej przypomina pierwsze powieści Krajewskiego o Breslau i Mocku, w najlepszym sensie tego skojarzenia, Duszyński jednak nie kopiuje, ale tworzy naprawdę dobre, inteligentne kryminały retro ze świetnym klimatem czasów i obyczajów (research - podziwiam). Podoba mi się też rozwój głównych bohaterów - Kleina i Koschelli, zarówno na poziomie ich jako jednostek, jak i ich relacji, która staje się coraz bardziej partnerska. Widać też, że autor pisze tę serię z przyjemnością, że przedwojenne Kłodzko, te wszystkie postaci to kreacja stworzona z jego szczerym zaangażowaniem, że lubi to miasto, dba też o spójność świata, obrazu i wątków, a bohaterowie, nawet w epizodach czy na drugim planie są bardzo kompletni i ciekawie niejednoznaczni. Motywacje postaci ... zwykle bardzo przekonujace, ale nie zawsze, np. działania komisarza Motta, generalnie nie przekonała mnie ta postać, a zwłasza jej decyzje, które wydają się niekonsekwetne i sprzeczne z jej surowym i egoistycznym charakterem, dużo poświęca i ryzykuje w sumie dla kogoś, kogo potem dość łatwo i bez skrupułów się pozbywa. Jest tu zgrzyt. To chyba jednak jedyny słaby element w konstrukcji całej intrygi kryminalnej. Konstrukcja powieściowa w ogóle kompozycyjnie lepiej pomyślana i zrealizowana niż w pierwszej powieści z serii, choć intryga zaczyna się rozwikływać nieco za wcześnie, mimo to jest w niej napięcie, które zbudowano celowo i umiejętnie, są volty, nieprzypadkowe, podbudowane fabularnie, a mimo to mające swoją moc. W sumie bardzo wciągająca, rasowa historia kryminalna, żonglerka perspektywami różnych postaci - świetna.
Bardzo dobra, wiarygodna intryga i świetnie zbudowany świat. Seria Daszyńskiego coraz mocniej przypomina pierwsze powieści Krajewskiego o Breslau i Mocku, w najlepszym sensie tego skojarzenia, Duszyński jednak nie kopiuje, ale tworzy naprawdę dobre, inteligentne kryminały retro ze świetnym klimatem czasów i obyczajów (research - podziwiam). Podoba mi się też rozwój...
więcej mniej Pokaż mimo toSeria opowiadań osnutych wokół samotności, zemsty i straty, wokół czasem bardzo kameralnych spotkań z duchami lub mistyką w ogóle. Ma się wrażenie jednak, że tom jest bardzo eklektyczny, bo spotykają się w nim różne konwencje i inspiracje. Są tu opowiadania przypominające krwawe Grimmowskie baśnie ("Potrzask"), są historie brzmiące jak mity i legendy plemienne ("Blizny") lub rodzinne ("Przeklęty królik" - absolutnie genialne opowiadanie tytułowe), są też paraboliczne historie z archetypami matek o feministycznym, prokobiecym zacięciu ("Głowa", "Cieleśnienie") czy wreszcie opowieści w baśniowy klimacie historii Szecherezady ("Władca Wiatru i Piasku") i opowiadania grozy wyrastające z dziedzictwa E.A.Poe ("Zimne palce" i "Nie ma jak w domu"), a nawet historia romantycznego science-fiction ("Żegnaj, kochanie moje") czy wbita w polskie realia i poetykę miejskiej legendy, a zarazem metaforyczna chyba opowieść w "Ponownym spotkaniu".... widać, że pisała to osoba oczytana, o bogatym doświadczeniu kulturowym. Mimo tej rozmaitości jest to tom spójny, o eleganckim stylu, w którym realia płynnie przechodzą w fantastykę i stawiają rzeczywistość na potężnym mistycznym fundamencje. Dużo grozy, dużo mocnych obrazów, czasem niewolnych od groteski i oniryzmu, ale mimo ich emocjonalnej siły wszystko podane jest bez histerii, strachu, wrzasku, bez atmosfery horroru... bo przede wszystkim rządzi baśniowość, spokojny kolisty czas mitu, legendy, który wyklucza szamotanie się z zastaną, nawet najstraszniejszą rzeczywistością. Bardzo to była interesująca lektura.
Seria opowiadań osnutych wokół samotności, zemsty i straty, wokół czasem bardzo kameralnych spotkań z duchami lub mistyką w ogóle. Ma się wrażenie jednak, że tom jest bardzo eklektyczny, bo spotykają się w nim różne konwencje i inspiracje. Są tu opowiadania przypominające krwawe Grimmowskie baśnie ("Potrzask"), są historie brzmiące jak mity i legendy plemienne...
więcej mniej Pokaż mimo toZmęczyła mnie narracja tej powieści, która przez większość utworu toczy się powolnym, choć miarowym rytmem, antycypacje są zawsze trafione, ale nawroty nie są wolne od pęknięć w spojności; drobnych, ale zgrzytały mi. Mimo wszystko rozumiem, czemu powieść otrzymała Nagrodę Goncourtów, rozumiem wagę tej powieści, która w bardzo ludzki, odarty z patosu sposób pokazuje cienie doświadczenia zbiorowego, jakim była pierwsza wojna światowa. Rzecz jasna jest to perspektywa francuska, ale o uniwersalnych rysach: okaleczeni na wiele sposobów żolnierze, liczne upokorzenia demobilizacji, zmiażdżone żałobą rodziny czy wreszcie - pod oficjalnym płaszczem wzniosłości - wojna, która okazuje się trampoliną do kariery lub fundamentem fortun ludzi wystraczająco bezwzględnych. Główni bohaterowie, Albert i Edouard to żolnierze i przyjaciele, jest to jednak przyjaźń dziwna i niekonwencjonalna, która w żadnych innych niż bitewne i pobitewne okolicznościach nie mogłaby się wdarzyć, bo tych bohaterów różni wszystko: pochodzenie, charaktery, zdolności, marzenia, nawet wojenne obrażenia. Oba te charaktery są zresztą świetnie wymyślone i napisane. Postać negatywna, kapitan Paradelle jest z kolei ekstremalną wojenną hieną, od początku nie da się go lubić i urasta on do symbolu wszystkiego, co w wojnie gorzkie i brudne, choć schowane pod pięknymi patriotycznymi frazesami. Wątek awanturniczy - szalone oszustwo "pomnikowe" - jest atrakcyjny i rzeczywiście w drugiej połowie utworu wciąga i mocno dynamizuje rozwój wydarzeń, choć nie rozbija tragizmu postaci Edouarda. Podoba mi się w ogóle cały wątek rodziny Pericourt (rodziny Edouarda) - w tym zwłaszcza postać Madeleine, kobiety wyrazistej, niebanalnej, osobnej i niezależnej emocjonalnie i intelektualnie względem wszystkich męskich bohaterów, warto dla niej przeczytać kolejne części tej trylogii (Dzieci katastrofy). Na drugim planie i w epizodach jest kilka ciekawych postaci z jak dla mnie niewykorzystanym potencjałem fabularnym (wyjątkiem jest paskudny, ale uczciwy urzędnik Merlin, który naprawdę zaskakuje i budzi sprzeczne emocje). W sumie.... gorzka, pełna smutku powieść z wiarygodnym i satysfakcjonującym, choć zupełnie niecukierkowym finałem.
Zmęczyła mnie narracja tej powieści, która przez większość utworu toczy się powolnym, choć miarowym rytmem, antycypacje są zawsze trafione, ale nawroty nie są wolne od pęknięć w spojności; drobnych, ale zgrzytały mi. Mimo wszystko rozumiem, czemu powieść otrzymała Nagrodę Goncourtów, rozumiem wagę tej powieści, która w bardzo ludzki, odarty z patosu sposób pokazuje cienie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-05
Odrealniona i przedziwna opowieść o tęsknocie za utraconym czasem, za przeszłością zarówno w skali mikro (utraty jednostkowej pamięci), jak i makro (mijania czasów świetności grup i nacji). Intertekstualna, poszarpana narracja cierpiąca na schozofrenię. Minihistorie w epizodach. Nikt tak nie pisze jak Gospodinov... do tego ciągle zaciera granice między światem rzeczywistym a powieściowym oraz między sobą samym narratorem tak, że płynnie się przelewają. W fabule śledzimy, jak powstają niezwykłe kliniki (schrony) dla ludzi cierpiacych na demencję, by mogli żyć szczęśliwie (czy schronić się raczej) w czasach, które pamiętają. Kraje Europy prowadzą też referenda, w jaką przeszłość narody chcą się cofnąć, gdzie chcą uciec przed teraźniejszością, co w perspektywie nieuchronnie powtarza gest przejścia od utopii do antyutopii. Wszystko staje się inscenizacją. I jak każdy sztuczny twór zaczyna się rozpadać. Więc może to jest tylko powieść o stracie, o niepogodzeniu z zapominaniem własnego mijania? O tym, że gest żony Lotta, która się obejrzała jest bardziej zrozumiały i ludzki niż marsz przed siebie nawet gdy jest nakazany przez Boga? Gospodinow jak zawsze rozsadza mi mózg i uderza w moje skryte lęki.
Odrealniona i przedziwna opowieść o tęsknocie za utraconym czasem, za przeszłością zarówno w skali mikro (utraty jednostkowej pamięci), jak i makro (mijania czasów świetności grup i nacji). Intertekstualna, poszarpana narracja cierpiąca na schozofrenię. Minihistorie w epizodach. Nikt tak nie pisze jak Gospodinov... do tego ciągle zaciera granice między światem rzeczywistym...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-28
<<-Dobrze, że jest tort truskawkowy. (...) Kupię dla syna. Dziś są jego urodziny.
- Naprawdę? No to wszystkiego najlepszego. Ile lat kończy?
- Sześć. Zawsze sześć. Mój syn nie żyje. (...)
- Tym lepiej, że wybrała Pani tę cukiernię. Robią tu najlepsze ciasta na świecie. Synek też się ucieszy.
(...) "Może >>.
Jest Coś w tym sposobie pisania Ogawy.... Prostota, ale bardzo elegancka. "Grobowa cisza...." to seria eschatologicznych opowiadań, które są wariacją na temat kompozycji szkatułkowej. Historie ocierają się o historie, wykluwają się z siebie i przeplatają w nieoczywisty sposób. Zwyczajne, zupełnie prawdopodobne życie wybucha odbiorcy w twarz nietypowymi zdarzeniam, gestami i słowami bohaterów. W sumie to są piękne historie o szaleństwie, rozpaczy i śmierci, ale pozbawione goryczy i wrzasku. Może to kwestia kulturowa? Japońska powściągliwość i grzeczność, poprawność w relacjach, a może chodzi o tytułową grobową ciszę. Rzeczywiście zgiełk pojawia się dopiero gdzieś potem, w każdej z historii Ogawy. Przyjemnie śledzi się te postaci, nici połączeń i "refreny" tego świata: tort truskawkowy, kiwi, pomidory, owocowy sok, lodówki, ostre narzedzia, uniwersalne kontrasty: starość/młodość; zimno/gorąco, miłość/śmierć. Bardzo interesujące pisanie.
<<-Dobrze, że jest tort truskawkowy. (...) Kupię dla syna. Dziś są jego urodziny.
- Naprawdę? No to wszystkiego najlepszego. Ile lat kończy?
- Sześć. Zawsze sześć. Mój syn nie żyje. (...)
- Tym lepiej, że wybrała Pani tę cukiernię. Robią tu najlepsze ciasta na świecie. Synek też się ucieszy.
(...) "Może >>.
Jest Coś w tym sposobie pisania Ogawy.... Prostota, ale...
Dobry kryminał ze świetną dynamiką, wstrząsającymi wizjami, niejednoznaczy moralnie, a do tego z bezsensownym, totalnie irytującym zakończeniem...
Dobry kryminał ze świetną dynamiką, wstrząsającymi wizjami, niejednoznaczy moralnie, a do tego z bezsensownym, totalnie irytującym zakończeniem...
Pokaż mimo to2024-01-25
Przedziwna opowieść, jak sen lub halucynacja. Postapokalipsa bez ofiar, histerii i krzyku, po prostu świat dogasa powoli, zamiera, a ludzie w pozornej tymczasowości trwają. Nie wiadomo, co się stało. I zupełnie nie jest to ważne. Rzeczywistość gaśnie. A wszystko to z perspektywy kilku osób, które mieszkają w nadmorskiej osadzie lub utknęły w wielkim Hotelisku, które miało być atrakcją, ale szczyt sezonu przerwał koniec świata. Wielość możliwych odczytań tej historii do tej pory rozsadza mi głowę. Bo może to tylko czyjś sen? Może to wizja zaświatów? Bohaterowie przedziwni. Myślałam nawet, że może oni po prostu nie żyją i nie wiedzą o tym. A wszystko to opisane bardzo wizyjny językiem i snującą się frazą. Bardzo introwertyczny świat, bardzo nieoczywisty, świat, z którego nikt nie umie się wydostać.
Przedziwna opowieść, jak sen lub halucynacja. Postapokalipsa bez ofiar, histerii i krzyku, po prostu świat dogasa powoli, zamiera, a ludzie w pozornej tymczasowości trwają. Nie wiadomo, co się stało. I zupełnie nie jest to ważne. Rzeczywistość gaśnie. A wszystko to z perspektywy kilku osób, które mieszkają w nadmorskiej osadzie lub utknęły w wielkim Hotelisku, które miało...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czwarta część serii o Glatz. W moim odczuciu spójna z resztą, ale widzę też zmianę i rozwój pisarza. Akcja skupia się w Kłodzku, wielka historia nie jest tak wyraźnym punktem odnoesienia jak w innych częściach, liczy się Glatz i jego prowincjonalne piekiełko. Intryga jest wielowymiarowa, rozbita na kilka wątków, z elementami onirycznych narkotycznych wizji, które budują atmosferę grozy i sprawiają, że wszystko robi się nieoczywiste, wizyjne. Tło obyczajowe oraz topografia miasta jakby mniej dokładnie są rysowanie, nieco mniej poświęca się im uwagi i przestrzeni, za to ładnie i w nieoczywisty sposób rozrasta się psychologia postaci i uniwersalne relacje, gry wartości i napięć między bohaterami. Na drugim planie naprawdę ładne, dojrzale prowadzone wątki miłosne, świetnie zbudowany, poruszakący tragizm jednego z bohaterów. Literacko jest to powieść bogatsza niż wcześniejsze części, choć nadal jest to świetny kryminał retro. Wątki mafijne, szaleńcze wizje, walka o władzę w mieście i narastajacy kryzys lat 20. w Niemczech, społeczne napięcia, psychopatyczne okrucieństwo i manipulacje, kradzieże i zemsta - intryga rozpina się gdzieś pomiędzy. Koschella i Klein pracują osobno, ale wyrastają na równorzednych partnerów. Zmieniają się, dojrzewają jako ludzie. Drugi plan mocny, wyrazisty, bardzo dobrze zbudowany, spójny. Naprawdę czekam na piątą powieść o Glatz. Zaimponował mi Duszyński, jest coraz lepszym pisarzem.
Czwarta część serii o Glatz. W moim odczuciu spójna z resztą, ale widzę też zmianę i rozwój pisarza. Akcja skupia się w Kłodzku, wielka historia nie jest tak wyraźnym punktem odnoesienia jak w innych częściach, liczy się Glatz i jego prowincjonalne piekiełko. Intryga jest wielowymiarowa, rozbita na kilka wątków, z elementami onirycznych narkotycznych wizji, które budują...
więcej Pokaż mimo to