-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać272
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać7
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2020-03
Na początek tylko skrócona recenzja, bo zaskoczyła mnie ta książka i nie chcę zapomnieć jej omówić. Pod wieloma względami i bardzo pozytywnie. Pierwsze - to ten Alex, wbrew moim pierwszym odczuciom wobec książki, nie jest małym chłopcem, który poznaje liczby, choć jego umysł jest równie otwarty, dziecięcy, a humor równie barwny. Ponadto, jak to w moim ulubionym rodzaju matematycznych dzieł popularnonaukowych, roi się tu od ciekawych faktów historycznych, ale choć wiele z nich znam z "Dziejów liczby" czy "Twierdzenia papugi", pan Bellos przytacza je dokładniej i jaśniej. Nie mówiąc już o tym, że rzecz jest o 20 lat nowsza niż pierwsza wspomniana pozycja i o wiele szerzej zorientowana, więc o ile "Dzieje" kończą się na początkach rachowania, tak "Alex" śmiało zagląda w wiek XX i XXI, czas prawdziwego rozwoju tej dziedziny, opowiada o osobistych spotkaniach ze współczesnymi naukowcami, matematykami, fascynatami, którzy patrzą na liczby tak, jak nikt dotąd. Otworzył przede mną nowe, praktyczne podejście do systemu dwunastkowego, o którym, choć jego koncepcja zawsze mnie czarowała, nie umiałam dotąd powiedzieć więcej niż to, że istniej. Podobnie aż wstyd mi przyznać, że jako wielka fanka matematyki dopiero teraz zrozumiałam istotę i przydatność liczenia z pomocą logarytmów, no i nauczyłam się liczyć za pomocą suwaków, choć - jak również od pana Bellosa się teraz dowiedziałam - były podstawowym narzędziem rachunkowym przez kilka wieków poprzedzających komputerowych współczesność...
A, jak mówię, nie przeczytałam jeszcze wszystkiego! I jak na razie nie przeczytam - dostępna w Internecie wersja darmowa jest umiejętnie okrojona (https://docer.pl/doc/x0e1ces). Co również pochwalam - mogę poczytać znaczną część ze wspaniałej 600-stronicowej historii, ale przy tym autor nie straci, bo ta część tylko zaostrza apetyt na resztę. Bardzo kosztowną jak na razie, ale na pewno kiedyś ją zdobętę!
Na początek tylko skrócona recenzja, bo zaskoczyła mnie ta książka i nie chcę zapomnieć jej omówić. Pod wieloma względami i bardzo pozytywnie. Pierwsze - to ten Alex, wbrew moim pierwszym odczuciom wobec książki, nie jest małym chłopcem, który poznaje liczby, choć jego umysł jest równie otwarty, dziecięcy, a humor równie barwny. Ponadto, jak to w moim ulubionym rodzaju...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Cóż... Czytało mi się to całkiem przyjemnie, ale cały czas z narracji i konstrukcji świata przebijało się do mnie, że nie jest to powieść dzisiejsza. Skoro "klasyka sci-fi" to można zapomnieć o zgrabnym budowaniu napięcia i wyjątkowych postaciach, nacisk kładzie się na technikalia i zwiedzanie obcych planet. Wiadomo, dziś oczekiwania są już większe i trochę inne, jednak nawet przy tak obniżonych oczekiwaniach dziwiłam się autorowi, który wolał rzucać głównego bohatera po co dalszych zakątkach kosmosu, żeby tam wiele stron poświęcać na zdarzenia, które do głównej historii nie wniosą absolutnie nic.
Nie dajcie się zwieść starszym komentarzom, w których fani MacAppa mówią o zwrotach akcji i śmieją się z tych, którzy widocznie oczekują seksu i strzelanin. Jeśli nie czytałeś tego autora wcześniej, zdziwi cię niejednolitość historii i jej brak skoncentrowania na celu, gdyż jako czytelnik XXI wieku będziesz oczekiwał, że jeśli główny bohater zbacza z poszukiwań ojca w dzicz którejś z nieistotnych planet, by ratować dziecięcego przyjaciela, to może choć przez chwilę pozna relację ojciec-syn z tej drugiej perspektywy; że jeśli ratuje dziewczynę i żeni się z nią, to że będzie miała ona jakieś znaczenie dla fabuły.
Rozumiem, że tak się kiedyś pisało - tak kiełkowało znane nam dzisiaj sci-fi, wielu rzeczy kolejni autorzy musieli się jeszcze nauczyć na przestrzeni dziesięcioleci. Ale - choć nie jest to przedszkole w rodzaju "Paroksyzmu numer minus jeden", komentarzy o genialności i pisaniu po mistrzowsku nie rozumiem.
Cóż... Czytało mi się to całkiem przyjemnie, ale cały czas z narracji i konstrukcji świata przebijało się do mnie, że nie jest to powieść dzisiejsza. Skoro "klasyka sci-fi" to można zapomnieć o zgrabnym budowaniu napięcia i wyjątkowych postaciach, nacisk kładzie się na technikalia i zwiedzanie obcych planet. Wiadomo, dziś oczekiwania są już większe i trochę inne, jednak...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to