W poszukiwaniu zera. Matematyczna odyseja do źródła pochodzenia liczb Amir Aczel 6,3

ocenił(a) na 75 lata temu Zagadka pochodzenia cyfr, zwanych arabskimi, do dziś nie jest w pełni rozwikłana. Wciąż nie ma pewności, gdzie i kiedy znanej nam ich reprezentacji graficznej użyto po raz pierwszy, kto wpadł na pomysł dziesiętnego zapisu pozycyjnego, który jest dla nas oczywistością. Samo zero, jako bardzo abstrakcyjny koncept, wciąż nie doczekało się pełnego historycznego opisu. Amerykański matematyk Amir Aczel w książce "W poszukiwaniu zera. Matematyczna odyseja do źródeł pochodzenia liczb" połączył opis poszukiwań odpowiedzi na pytania o historię liczb z reportażem z własnej podróży do Azji, w poszukiwaniu dowodów materialnych na pierwsze zapisy zera.
Choć to książka o matematyce (przynajmniej na pierwszy rzut oka),to dostępna jest dla każdego, szczególnie czytelnika lubiącego historię, filozofię Wschodu i archeologię pośród ruin świątynnych. Faktycznie samej matematyki jest niewiele. Aczel opisał pokrótce systemy liczbowe (Majów, grecki, rzymski, indyjski),lecz zdecydowanie więcej miejsca poświęcił na pokazanie, czemu abstrakcyjne pojęcia, takie jak 'zero' i 'nieskończoność', miały szansę zrodzić się akurat w kulturze hinduistycznej lub buddyjskiej. System wierzeń i sposób patrzenia na świat kultywowany wśród ludów Indii i Azji Południowowschodniej predestynuje je do bardzo odległego od naszego 'Zachodniego myślenia' abstraktami racjonalnymi, wywodzącego się z Grecji. Aczel niemal połowę książki poświęcił na pokazanie tych głębokich różnic. Sama logika dwuargumentowa - 'prawda i fałsz', we wschodniej logice jest zdecydowanie bardziej rozbudowana. Tam przyjmuje kilka dodatkowych stanów pośrednich:
"Wszystko może być albo prawdziwe,
Albo nieprawdziwe,
Albo jednocześnie prawdziwe i nieprawdziwe,
Albo ani prawdziwe, ani nieprawdziwe."
Co prawda łączenie wprost teorii nieskończoności Cantora czy uogólnień teorii zbiorów Grothendiecka z osiągnięciami średniowiecznej myśli wschodniej wydało mi się nieco na wyrost, ale zapewne ich matematyczne inspiracje miały źródło w tej filozofii.
Sam cel wyprawy Aczela - odszukanie steli z najstarszym zerem wyrytym w języku staro-khmerskim w 683 roku n.e. - okazał się sukcesem. Azjatyckie poszukiwania matematyka, stanowiące kanwę książki, posłużyły autorowi do wielu spostrzeżeń natury etnograficznej, archeologicznej i matematyczno-historycznej. Nie jest to głęboki traktat filozoficzny, bo nie taki miał być, ale ciekawa dyskusja eseistyczna o pustce, nieskończoności czy istnieniu w wydaniu Wschodnim, gdzie świat ma wiele nieoczywistych dla nas barw, a matematyka wyrasta z tej filozofii, jako konsekwencja duchowych poszukiwań.
Doceniam tę książkę, bo jest dość nieszablonowa, choć spodziewałem się czegoś nieco innego, czyli opracowania w stylu publikacji Ifraha. "W poszukiwaniu zera" łączy różne, często odległe rejony ludzkich dociekań w jeden strumień prowadzący do odkrycia, które zmieniło świat. Warto wiedzieć, skąd przywędrowały do nas symbole dziesięciu cyfr, które czasem bezrefleksyjnie i buchalteryjnie utożsamiamy z przyziemnymi sprawami.
Książkę polecam szczególnie, jako ciekawe spojrzenie na odmienności mentalności Wschodniej.