-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2019-10-19
2019-08-31
Na temat cesarza Nerona napisano już bardzo wiele książek. Ta z pewnością należy do jednej z przystępniejszych. Powinna zainteresować zarówno wyrobionego czytelnika, posiadającego już solidną wiedzę na temat epoki, w jakiej żył piąty rzymski cesarz, jak o tych, którzy pragną dopiero poznać jego barwną postać.
Książka daleka jest od opisywania Nerona jako potwora, ale równocześnie jej autor nie stara się w żaden sposób wybielać sylwetki cesarza. Na chłodno tłumaczy okoliczności, w jakich matka uczyniła go panem Rzymu, oraz powolną ewolucję jego rządów - od rządów "władcy oświeconego", przez coraz większe ekstrawagancje, po tyranię. Z książki wyłania się przede wszystkim postać człowieka, którego otrzymana funkcja przerosła. Który całkowicie zagubił się w swej wszechwładzy i nieograniczonych zasobach materialnych, jakie postawiono do jego dyspozycji. Po lekturze przyszło mi do głowy, że Neron był przykładem kogoś, kto o nic nie musiał walczyć, bo wszystko dostał podane przez innych na złotej tacy. Był nic nieznaczącym półsierotą bez majątku, lecz Agrypina sprawiła, że został następcą tronu z pierwszeństwem przez biologicznym synem cesarza Klaudiusza - Brytanikiem. Przemówienia pisał dla niego wielki filozof Seneka, o bezpieczeństwo dbał prefekt pretorianów Burrus. Nie musząc władzy wywalczyć, Neron nie cenił jej tak jak powinien. I nie potrafił jej utrzymać, gdy zaczęła mu się wyślizgiwać z rąk.
Nie wszystkie detale zawarte w książce są przekonujące. Na przykład informacje na temat Domus Transitoria - pierwszego pałacu Nerona w Rzymie, zdają się nie oddawać aktualnego stanu wiedzy i poglądów historyków i archeologów w tej materii. Lecz to są stosunkowo drobne nieścisłości wynikające w dużej mierze z faktu, że od napisania tej książki minęło już prawie pół wieku. Książkę zdecydowanie polecam.
Na temat cesarza Nerona napisano już bardzo wiele książek. Ta z pewnością należy do jednej z przystępniejszych. Powinna zainteresować zarówno wyrobionego czytelnika, posiadającego już solidną wiedzę na temat epoki, w jakiej żył piąty rzymski cesarz, jak o tych, którzy pragną dopiero poznać jego barwną postać.
Książka daleka jest od opisywania Nerona jako potwora, ale...
2019-08-29
Książka niewątpliwie ciekawa, choć trzeba pamiętać, że niestety od jej napisania upłynęło już sporo czasu, więc nie wszystkie informacje w niej zawarte, są jeszcze aktualne. Na przykład najnowsze rekonstrukcje przebiegu katastrofy w Pompejach i w Herkulanum nieco odbiegają od opisu przedstawionego przez M. Granta.
Ogromnym plusem książki są rozdziały poświęcone sztuce Pompejów i Herkulanum. Jest to element, którego moim zdaniem brakuje w innych, niedawno wydawanych pozycjach z tego zakresu. Plusem jest także umiejscowienie najdawniejszej historii Pompejów i Herkulanum (oczywiście na dużym poziomie ogólności) w szerszym kontekście regionu. Tego również nie znajdziecie w popularnych książkach autorstwa chociażby A.Angela czy M. Beard.
Książka niewątpliwie ciekawa, choć trzeba pamiętać, że niestety od jej napisania upłynęło już sporo czasu, więc nie wszystkie informacje w niej zawarte, są jeszcze aktualne. Na przykład najnowsze rekonstrukcje przebiegu katastrofy w Pompejach i w Herkulanum nieco odbiegają od opisu przedstawionego przez M. Granta.
Ogromnym plusem książki są rozdziały poświęcone sztuce...
2019-08-29
Książka bardzo ciekawa.
Wprawdzie ma momenty bardziej wciągające i te mniej interesujące, niemniej jako całość mnie przekonała. Wiele tez zawartych w książce oparty jest o bardzo wątły materiał źródłowy, ale autor się z tym nie kryje i wyraźnie zaznacza, kiedy opisywany przebieg wydarzeń jest jedynie przypuszczalny.
Bardzo podobało mi się uniknięcie ukazywania Trajana - optimus princeps - wyłącznie w jasnych barwach. Zwrócenie uwagi na jego powiązania ze znienawidzonym Domicjanem (który w książce także nie jest przedstawiony jako postać wyłącznie negatywna), podkreślenie ciemniejszych cech Trajana i parcie do wojny z Partami za wszelką cenę - to wszystko stwarza wrażenie bardzo obiektywnej oceny je dnego z najlepiej zapamiętanych rzymskich cesarzy.
Mam jedną obiekcję: strasznie irytowało mnie w trakcie czytania kurczowe trzymanie się przez tłumaczy oryginalnych rzymskich imion i nazw rodów. Wprawdzie na początku książki tłumacze wyjaśniają swoją metodologię, ale niestety nie przekonała mnie ona. Dla polskiego czytelnika przyzwyczajonego do spolszczonych imion i nazwisk, oryginalne brzmienie jest sporym zaskoczeniem i utrudnieniem. Tłumacze zapomnieli w dodatku, że niekiedy ich kurczowe trzymanie się oryginału powoduje spore zamieszanie, bo niekiedy nie wiadomo, czy w konkretnym przypadku mają na myśli nazwę rodu w mianowniku, czy imię żeńskie wywodzące się z tego rodu w dopełniaczu.
Książka bardzo ciekawa.
Wprawdzie ma momenty bardziej wciągające i te mniej interesujące, niemniej jako całość mnie przekonała. Wiele tez zawartych w książce oparty jest o bardzo wątły materiał źródłowy, ale autor się z tym nie kryje i wyraźnie zaznacza, kiedy opisywany przebieg wydarzeń jest jedynie przypuszczalny.
Bardzo podobało mi się uniknięcie ukazywania Trajana -...
2019-01-04
Wspaniała książka!
To niezwykła podróż przez wieki kształtowania się imperium rzymskiego. Autorowi udało się uniknąć nudnego wykładu historycznego, w którym uwaga czytelnika ginie w natłoku faktów, dat, nazwisk, miejsc itd. Zamiast chronologicznego przedstawienia wydarzeń historycznych, czytelnik otrzymuje w tej lekturze syntezę procesów, które doprowadziło do powstania największego państwa w dziejach Europy, którego magia działa na nas po dziś dzień. Państwa, w którym tkwią nasze własne korzenie, naszej kultury i naszego sposobu myślenia.
To fascynujący opis zjawisk, które pozwoliły małemu, prowincjonalnemu przysiółkowi osiągnąć niespotykany w historii sukces. Twierdzenia autora są bardzo dalekie od komunałów na ten temat powtarzanych w wielu podręcznikach. Mnie, jako czytelnika od dawna zainteresowanego rzymskim antykiem, zaintrygował opis tworzenia imperium bardzo odbiegający od moich wcześniejszych wyobrażeń. Można na podstawie tej lektury uznać, że wejście Rzymu na drogę ku mocarstwowości było w pewnym sensie dziełem przypadku, a pierwsi Rzymianie chyba najmniej się spodziewali, jaki w przyszłości będzie finał ich podbojów. Na kolejnych kartach książki odkrywamy, jak sobie radzili z zarządzaniem pierwszymi podbitymi terytoriami, jak eksperymentowali w tym zakresie. Ciekawe było spostrzeżenie, że podbicie nowej krainy nigdy nie było zdarzeniem jednorazowym, ale długotrwałym procesem, w którym zwycięstwo militarne było dopiero pierwszym krokiem w kierunku wchłonięcia prowincji przez powiększające się Imperium i zasymilowania jej ludności, a stopień integracji poszczególnych obszarów pod rzymskim panowaniem był bardzo różny.
Jest to książka, która prowadzi nas przez wieki od koncepcji państwa łupieżczego, traktującego podbite ludy jako masy do eksploatacji gospodarczej, do wizji państwa – dobra wspólnego, nad którym Rzym sprawował straż. Od koncepcji „imperium” jako władztwa nad podbitymi narodami, po „imperium” jako obszaru, na którym Rzym organizuje państwowy porządek.
Poszczególne zagadnienia analizowane są w oparciu o konkretne przykłady - „studia przypadku”. I tak podbój Galii przez Juliusza Cezara służy autorowi do rozważań, jakie okoliczności decydowały o wkroczeniu Rzymu na określone terytorium. Listy Cycerona – do ukazania złożoności relacji podbitych ludów ze stolicą pod koniec republiki, a listy Pliniusza Młodszego – zrozumienia przemiany, jaka dokonała się w nich za czasów cesarstwa. Judea – służy za ilustrację szerzącego się na terenie cesarstwa problemu bandytyzmu, a Germania – pokazuje problem umowności granic państwa.
Jedyne, czego mi w książce zabrakło, to odniesienia się do kwestii „rzymskości” ludności zamieszkującej Imperium i sposobu, jak pojęcie to rozumieli sami Rzymianie oraz jak ono ewoluowało. Co oznaczało „być Rzymianinem” w czasach Katona, a co pod rządami cesarzy? Co definiowało „bycie Rzymianinem”? Miejsce zamieszkania? Wyznawana religia? Przodkowie? W fascynującym procesie migracji ludów związanej z podbojami, w kontekście milionów sprowadzanych niewolników, wyzwoleńców zajmujących coraz wyższe stanowiska i współrządzących państwem i tworzenia się de facto wielonarodowej armii, zagadnienie to nie powinno było być pominięte. W tym zakresie odsyłam do znakomitej książki Mary Beard „SPQR”.
Podsumowując – lektura warta polecenia!
Wspaniała książka!
To niezwykła podróż przez wieki kształtowania się imperium rzymskiego. Autorowi udało się uniknąć nudnego wykładu historycznego, w którym uwaga czytelnika ginie w natłoku faktów, dat, nazwisk, miejsc itd. Zamiast chronologicznego przedstawienia wydarzeń historycznych, czytelnik otrzymuje w tej lekturze syntezę procesów, które doprowadziło do powstania...
2019-01-02
Niezwykła książka. To seria krótkich (a nawet bardzo krótkich) opowiadań. W zasadzie nic ich nie wiąże, każde jest tworem samodzielnym i skończonym. W każdym Autor zawarł pozornie banalną scenkę, jak krótką migawkę w czyjegoś życia. Aby opisać „Splot słoneczny” najłatwiej sięgnąć do porównania ze zbiorem artystycznych fotografii. Są artyści, którzy nawet czarno-białe zdjęcie starej kobiety robiącej pranie potrafią zrobić w taki sposób, że wprost nie możemy oderwać od niego oczu. Bo choć scena jest zupełnie zwyczajna, w nieruchomym kadrze udaje im się zamknąć historię życia. Takie fotografie nie zachwycają kolorami, pięknem krajobrazów czy modelek. Urzekają ulotną chwilą na nich przedstawioną i emocjami w nich zamkniętymi.
Takim właśnie „zbiorem zdjęć” jest „Splot słoneczny”. W każdym opowiadaniu zawarta jest mini-historia czyjegoś życia. Czytając je, możemy bardzo łatwo wyobrazić sobie każdego z nas w roli ich bohatera – są przerażająco zwyczajne, tak jak zwyczajna jest otaczająca rzeczywistość, w której niewiele jest wzlotów, za to wypełniają ją proste uczucia. Znajdziemy tam zdradzających i zdradzanych mężów, ludzi zmęczonych starością, więdnące kobiety szukające potwierdzenia swej atrakcyjności… I choć poszczególne opowiadania liczą nie więcej niż 2 – 4 strony, Tomaszowi Jastrunowi w zupełności tyle wystarcza, by zamknąć w nich kompletną opowieść.
Osobną kwestią jest urzekający język, jakim napisane są poszczególne opowiadania. Choć to proza, niekiedy Autor pozwala sobie na poetyckie metafory lub porównania. Są one jak przebłysk koloru na tych czarno-białych „fotografiach życia” zawartych w zbiorze.
Polecam.
Niezwykła książka. To seria krótkich (a nawet bardzo krótkich) opowiadań. W zasadzie nic ich nie wiąże, każde jest tworem samodzielnym i skończonym. W każdym Autor zawarł pozornie banalną scenkę, jak krótką migawkę w czyjegoś życia. Aby opisać „Splot słoneczny” najłatwiej sięgnąć do porównania ze zbiorem artystycznych fotografii. Są artyści, którzy nawet czarno-białe...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-27
Bardzo ciekawa książka omawiająca w sposób przekrojowy historię malarstwa antycznego z grecko-rzymskiego kręgu kulturowego.
Autorka omawia temat bardzo szeroko - od narzędzi stosowanych przez dawnych artystów, style artystyczne i tematykę prac, a wszystko to z uwzględnieniem malarstwa sztalugowego, ściennego i wazowego, dekoracji komór grobowych, polichromii posągów itd.
Mogę jedynie żałować, że książka jest tak krótka (ok 200 stron). Jak na zakres tematyczny, który poruszono w książce, to zdecydowanie za mało. Temat, który mnie interesował najbardziej, a więc rzymskie freski i ich symbolika, został potraktowany bardzo pobieżnie, ledwie "liźnięty". Charakter pracy aż się prosił o szerszy materiał ilustracyjny. Choć niektóre omawiane dzieła są opatrzone fotografiami (w większości niestety czarno-białymi) co chwilę musiałem sięgać do Internetu, aby wyszukać zdjęcia opisywanych przez autorkę waz czy fresków.
Książka ta uświadamia jednak pewną ciekawą rzecz: otóż nasza epoka, w której cenimy wielkie dzieła mistrzów jak Rafael, Boticelli, Rubens czy Michał Anioł, wcale nie jest wyjątkowa. Antyk też miał swoich mistrzów, których sława wcale nie była mniejsza od malarzy epoki renesansu czy baroku, a których dzieła już w czasach Rzymian były zabytkami liczącymi po kilkaset lat. Warto poznać te wielkie nazwiska tamtej epoki - Apellesa, Polignota czy Nikiasza. Ich obrazy były nie mniej cenne niż arcydzieła Picassa. Były tak znane, że powielano je - w mniej lub bardziej udany sposób, mniej lub bardziej wiernie - na ścianach domów, na podłogowych mozaikach czy na wazach, niczym współcześnie "słoneczniki" van Gogha. I choć żaden z nich nie przetrwał do naszych czasów - ich piękno możemy podziwiać pośrednio: właśnie poprzez kopie uwiecznione na ścianach i posadzkach domów np. w Pompejach. Skoro nawet wtórna twórczość drugorzędnych artystów w prowincjonalnych Pompejach wzbudza w nas tak wielki zachwyt, jak piękne musiały być oryginały?
Bardzo ciekawa książka omawiająca w sposób przekrojowy historię malarstwa antycznego z grecko-rzymskiego kręgu kulturowego.
Autorka omawia temat bardzo szeroko - od narzędzi stosowanych przez dawnych artystów, style artystyczne i tematykę prac, a wszystko to z uwzględnieniem malarstwa sztalugowego, ściennego i wazowego, dekoracji komór grobowych, polichromii posągów itd....
2018-11-18
Wiązałem z tą książką ogromne nadzieje. Zamówiłem ją w zeszłym roku jako prezent świąteczny, lecz przez długi czas nie mogłem znaleźć czasu, aby zasiąść do lektury. I kiedy wreszcie zacząłem czytać, poczułem tylko rozczarowanie.
Przyznaję - w książce znalazłem wiele ciekawych informacji - np. opis historii gospodarczej świata "z lotu ptaka", pozwalający na poczynienie ogólnych obserwacji, które umykają nam, gdy koncentrujemy się na szczegółach "tu i teraz". Albo los Detroit jako ofiary przemian gospodarczych, czy ciekawe teorie na temat początku państwa Piastów. Ale to są takie pyszne rodzynki w cieście, które niestety jest zakalcem. 550 stron książki nie tworzy żadnego spójnego wywodu. Nie dostrzegłem tam żadnej nici, która spajałaby poszczególne rozdziały - autor skacze po tematach jak koń po szachownicy, wskutek czego mamy tam bezładnie wymieszane wątki gospodarcze, polityczne, socjologiczne, historyczne, finansowe i wiele innych.
Autor nie potrafi narzucić sobie elementarnej dyscypliny i trzymać się tematu. Zilustruję to przykładem: bardzo interesujące były teorie gospodarcze dotyczące gospodarki państwa Mieszka I, ale co wspólnego z kapitalizmem ma dociekanie, czy przodkowie Piastów pochodzili od Wikingów czy z Wielkich Moraw? Nie wiem. W kontekście tytułu książki to kwestia całkiem drugorzędna. Okropne dłużyzny, z których nic nie wynika, niekończące się teorie gospodarcze mnie po prostu znudziły, zwłaszcza, że do niczego nie prowadzą.
Autor jest antropologiem społecznym, więc aż trudno uwierzyć, jak był w stanie wtłoczyć do jednej książki wiedzę z tak różnych obszarów. Ja niestety aż tak szerokiej wiedzy nie mam, więc nie jestem w stanie merytorycznie ocenić, na ile wnioski, które autor w książce prezentuje, są właściwe. Jednak w tych kliku obszarach, gdzie z uwagi na wyuczony zawód albo zainteresowania jestem mocny, mam nieodparte wrażenie, że zaprezentowane w omawianej książce teorie stanowią nie zawsze usprawiedliwione uproszczenie.
Książka okropnie mnie zmęczyła. Czuję się intelektualnie zgwałcony nadmiarem sprzecznych teorii, naukowych wywodów z niezwiązanych ze sobą dziedzin, i całym tym intelektualnym chaosem wywodu.
Trzymając się konwencji książki, mogę to podsumować tak: wiedza to towar, a w kapitalizmie towar trzeba umieć sprzedać - ładnie ułożyć na ladzie wg jakiegoś logicznego kryterium, dobrze oświetlić witrynę, uprzątnąć wszystkie śmieci, aby nic nie odciągało wzroku konsumenta od dobrze prezentującego się produktu. I przemawiać do klienta językiem dla niego zrozumiałym. W tej książce wiedza bez wątpienia jest, ale autor nie potrafił jej dobrze sprzedać: wywalił to co wiedział na brudne klepisko, wymieszał z niepotrzebnymi informacjami bez ładu i składu, sypnął nazwiskami, aby całość brzmiała mądrze. A uczyniwszy to wszystko stanął przed bezradnym czytelnikiem, mówiąc: "Wybierz sobie pan z tego coś, co pan potrzebujesz!".
Nie, nie i jeszcze raz NIE!!! Protestuję! Nie zgadzam się na takie traktowanie! Jestem czytelnikiem i mam prawo wymagać, aby mądry człowiek mądrze przedstawił swoją wiedzę w książce, za którą płacę niemało.
Wiązałem z tą książką ogromne nadzieje. Zamówiłem ją w zeszłym roku jako prezent świąteczny, lecz przez długi czas nie mogłem znaleźć czasu, aby zasiąść do lektury. I kiedy wreszcie zacząłem czytać, poczułem tylko rozczarowanie.
Przyznaję - w książce znalazłem wiele ciekawych informacji - np. opis historii gospodarczej świata "z lotu ptaka", pozwalający na poczynienie...
2018-10-31
Przeczytałem książkę z perspektywy mężczyzny i niestety jestem nią bardzo rozczarowany.
Problem nie tkwi w merytorycznej (medycznej) zawartości, tej bowiem jako laik nie mogę oceniać. Niestety niestrawna była dla mnie forma wywodu, a także – co przyznaję z dużym zaskoczeniem – przyjęty przez autorkę punkt widzenia. I choć na ogół płeć autora/autorki nie ma dla mnie znaczenia, tu jak się okazuje, wpłynęła znacząco na zawartość komentowanej książki.
Przede wszystkim zachęciła mnie recenzja prof. Izdebskiego na odwrocie, który zarekomendował tę książkę mężczyznom. Tak przekonany pobiegłem do księgarni. Lecz gdy przeczytałem na początku tytuł rozdziału 2 „Kobieta – istota doskonała”, w mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka. Może jestem staroświecki, ale gdyby takie twierdzenie wygłosił poeta pod adresem swojej muzy, pewnie bym zrozumiał. Gdy jednak takie zdanie pojawia się w ustach lekarza/lekarki (aby już trzymać się politycznej poprawności), jestem nieco zdegustowany. Zwłaszcza, że książka ma być ponoć o męskości. Jako mężczyzna z wieloletnim stażem w relacjach damsko-męskich stwierdzam, że kobiety (podobnie zresztą jak mężczyźni) nie są doskonałe. Jestem wręcz zdania, że wielu problemów w związkach dałoby się uniknąć, gdyby kobietom wreszcie przestano wmawiać, że są szczytem doskonałości.
Gdy dalej przeczytałem rozważania, że kobiety są coraz bardziej władcze, a mężczyźni coraz mniej męscy – odniosłem wrażenie, że punkt widzenia autorki jest bardzo jednostronny. Zapomina bowiem, że mężczyźni są przede wszystkim tacy, jakimi chcą ich kobiety, a że kobiety często ostatnio nie bardzo wiedzą, jakiego mężczyzny chcą, nic dziwnego, że wzorzec męskości się rozchwiał. Podobnie zresztą, jak wzorzec kobiecości, bo – o czym też warto wspomnieć – skutkiem przemian społecznych jest to, że nie tylko mężczyźni nie odpowiadają oczekiwaniom wielu kobiet, ale też i w drugą stronę – coraz trudniej mężczyznom znaleźć kobietę odpowiadającą ich oczekiwaniom i potrzebom. Autorka na wstępie sformułowała tezę, że kobiety są coraz bardziej świadome swoich oczekiwań pod adresem partnerów i wyraźnie je przedstawiają, a także że coraz trudniej o ideał tego partnera, co ma stanowić rzekomo dowód na kryzys męskości. Otóż to kolejny przejaw jednostronnego punktu widzenia, ponieważ autorka zapomina, że ideału mężczyzny nie ma z tego prostego powodu, że oczekiwania kobiet wobec mężczyzn są po prostu wewnętrznie sprzeczne.
Zrażony początkiem, mimo wszystko kontynuowałem lekturę. Niestety dalej były już tylko albo szczegółowe wywody i przykłady pacjentów potwierdzające ogólną tezę, że testosteron jest dla mężczyzny źródłem radości życia, albo nużące wywody medyczne, np. opisujące działanie poszczególnych hormonów, ich przemiany itp. Zapamiętałem z tego tyle, że powinienem jest rzodkiew, rzepę, kalafiora i brukselkę, jako że warzywa te zawierają fitotestosteron, który pomoże mojej gospodarce hormonalnej.
Może kobiety szukające w tej książce potwierdzenia tezy, że są z natury wyższą formą życia, wyżej ocenią tę książkę. Panom nie polecam, chyba, że chcą wpaść w jeszcze większą depresję. Pozycja ta jest kolejnym potwierdzeniem tezy, że ogromna wiedza medyczna (której autorce nie odmawiam) nie zawsze idzie w parze z umiejętnością pisania książek.
Przeczytałem książkę z perspektywy mężczyzny i niestety jestem nią bardzo rozczarowany.
Problem nie tkwi w merytorycznej (medycznej) zawartości, tej bowiem jako laik nie mogę oceniać. Niestety niestrawna była dla mnie forma wywodu, a także – co przyznaję z dużym zaskoczeniem – przyjęty przez autorkę punkt widzenia. I choć na ogół płeć autora/autorki nie ma dla mnie...
2018-08-31
Bardzo ciekawa książka opisująca czasy Oktawiana Augusta.
Tytuł jest nieco mylący, sugeruje jakiś rodzaj biografii Augusta, tymczasem w rzeczywistości 75% książki poświęcone jest dziejom wojny domowej, która przypieczętowała los rzymskiej republiki. Autor rozpoczyna swoje rozważania od analizy sytuacji w okresie późnej republiki (wojny domowe czasów Sulli i Mariusza, dyktatura Cezara itd). Dzieciństwo Oktawiana jest omówione bardzo krótko, podobnie jak cały okres panowania Oktawiana jako Augusta już po bitwie pod Akcjum.
Autor koncentruje się na wojnie domowej, która wybuchła po Idach Marcowych i która wyniosła Oktawiana na szczyt władzy, czyniąc zeń jedynowładcę basenu Morza Śródziemnego. Ten okres dziejów jest bardzo skomplikowany - walki między różnymi ugrupowaniami w Rzymie (optymaci, spadkobiercy Cezara, którzy także się podzielili na frakcję Oktawiana i zwolenników Antoniusza, wojska Sekstusa Pompejusza na Sycylii, chwiejny Lepidus i jego armia itd). Częste zmiany przymierzy, armie przemierzające imperium we wszystkich kierunkach, często przechodzące na stronę dotychczasowych przeciwników... To wszystko sprawia, że opisanie dziejów końca I wieku p.n.e. nie jest łatwe. Holland dokonał tego w sposób ciekawy, choć nie da się ukryć, że dla czytelnik niemającego jakiejś podstawowej wiedzy na temat wojen domowych po zabójstwie Cezara może to być lektura dosyć trudna: niezliczone imiona i nazwiska, powiązania rodzinne mające duże znaczenie dla zrozumienia tego, co się wydarzyło po śmierci Cezara... To wszystko może w pierwszej chwili nieco przytłoczyć. Nie jest to jednak wina autora, tylko skomplikowania materii, którą poruszył. W porównaniu do innych lektur opisujących ten okres, ta książka i tak wydaje mi się "lekka".
Polecam!
Bardzo ciekawa książka opisująca czasy Oktawiana Augusta.
Tytuł jest nieco mylący, sugeruje jakiś rodzaj biografii Augusta, tymczasem w rzeczywistości 75% książki poświęcone jest dziejom wojny domowej, która przypieczętowała los rzymskiej republiki. Autor rozpoczyna swoje rozważania od analizy sytuacji w okresie późnej republiki (wojny domowe czasów Sulli i Mariusza,...
2018-08-28
Są ludzie, którzy umieją pisać, ale nie mają kreatywnego pomysłu na książki. Ale są też tacy, którzy mają dobre pomysły, ale nie potrafią przelać ich na papier.
Lecz do rzeczy: przez pierwsze 200 stron strasznie się wynudziłem.
Potem miałem wrażenie, że fabuła się poplątała i nerwowo zacząłem przewracać strony wstecz, sprawdzając, czy aby na pewno czegoś nie przeoczyłem. Mimo zniechęcenia czytałem dalej w przekonaniu, że zakończenie zrekompensuje mi tracony na kolejnych stronach czas. A tymczasem... (o tym za chwilę!)
W książce dominują dialogi, opisów jak na lekarstwo.
Bohaterowie mało przekonujący. Trudno któregokolwiek z nich darzyć sympatią.
Dialogi przesycone są odwołaniami do współczesności (lub - by być bardziej precyzyjnym - do wydarzeń niemal z ostatnich miesięcy). To sprawia, że za kilka lat książka będzie słabo zrozumiała dla czytelnika.
Niezliczone odwołania do różnych teorii zarządzania, ekonomii i filozofii nie mają literalnie żadnego znaczenia dla fabuły, a przeciążają treść i szybko zaczynają nudzić. Zaczynały mnie denerwować.
Błędy językowe i redakcyjne przekonują o ogromnym pośpiechu, w jakim przygotowywano książkę do publikacji.
Jak wspomniałem, książkę ratuje nieoczekiwane zakończenie, ale nawet i ono nieco rozczarowuje. Przez ponad 400 stron autor próbuje wciągnąć nas w intrygę uknutą przez kogoś, kogo nazywa Architektem, więc spodziewamy się jakiejś rewelacji, jakiegoś wielkiego czarnego charakteru manipulującego światem, jakiejś wielkiej afery międzynarodowej. Wyczuwamy, że za Architektem czai się jakiś światowy manipulator, syndykat zła, organizacja rodem z Jamesa Bonda, a tymczasem... otrzymujemy zakończenie może i zaskakujące, ale jakieś takie ziemniaczano-buraczane, polskie, lokalno-podwórkowe. Powiedziałbym nawet, że pompatyczność zakończenia wywołuje pewien uśmiech na twarzy.
Jednym słowem : wielkie rozczarowanie, książka przereklamowana... Nie polecam. Autorowi radzę pisać mniej, ale w sposób bardziej przemyślany i dopracowany. Pisanie książek to nie tylko kwestia ciekawego pomysłu, ale także skupienie się na słowie, na języku i na złożeniu wszystkiego w spójną, zgrabną i cieszącą czytelnika całość. Sam pomysł na fabułę nie wystarczy, aby stworzyć dobrą książkę, podobnie jak pomysł na kolację nie nasyci biesiadników. Trzeba jeszcze umieć ją ugotować. ;-)
Są ludzie, którzy umieją pisać, ale nie mają kreatywnego pomysłu na książki. Ale są też tacy, którzy mają dobre pomysły, ale nie potrafią przelać ich na papier.
Lecz do rzeczy: przez pierwsze 200 stron strasznie się wynudziłem.
Potem miałem wrażenie, że fabuła się poplątała i nerwowo zacząłem przewracać strony wstecz, sprawdzając, czy aby na pewno czegoś nie przeoczyłem....
Polecam.
To ciąg dalszy historii opisanej w "Tyberiuszu", autorstwa tego samego pisarza.
Kaligula pokazany z innej strony niż zazwyczaj. Niby ma wszystko to, co znamy z historii, a jednak jakiś taki bardziej ludzki. Bohater nie jest czarno-biały. W tej książce nic zresztą takie nie jest.Czy Kaligula był potworem. Muszę przyznać, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Tak złożona osobowość zmusza do myślenia.
Choć postać Kaliguli przedstawiona w książce odbiega od ugruntowanych wyobrażeń na temat tego cesarza, jest równocześnie bardzo wiarygodna i przekonująca.
Bardzo udane jest połączenie w książce prawdy historycznej z fikcją. Dzięki temu akcja naprawdę wciąga i trudno się od niej oderwać.
Warto sięgnąć po tę pozycję.
Polecam.
więcej Pokaż mimo toTo ciąg dalszy historii opisanej w "Tyberiuszu", autorstwa tego samego pisarza.
Kaligula pokazany z innej strony niż zazwyczaj. Niby ma wszystko to, co znamy z historii, a jednak jakiś taki bardziej ludzki. Bohater nie jest czarno-biały. W tej książce nic zresztą takie nie jest.Czy Kaligula był potworem. Muszę przyznać, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie....