-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Biblioteczka
2021-04-24
2020-06-11
Każda książka Jolanty Kosowskiej niesie ze sobą ogromny ładunek emocji. To książki wielowymiarowe. Każda lektura pisarki wniosła w moje życie wiele refleksji i zastanawiania się czym jest ludzka psychika i jakie są motywy, którymi się kierujemy.
Uwielbiam styl pisania Pani Jolanty. Najnowsza książka również mnie nie zawiodła. Przeczytałam wspaniałą opowieść o dwóch dziewczynach, studentkach i dwóch braciach.
Przeżyłam cudowną podróż po Włoszech. Opis widoków zapiera dech w piersiach. Czasami namacalnie czułam zapach bryzy i zachodu słońca lub aromatycznej kawy wypitej w romantycznej, włoskiej kawiarence.
Poprzez książki Jolanty Kosowskiej pokochałam Włochy nigdy tam nie będąc. Włoska podróż w sposób niewyobrażalnie dokładny opisuje architekturę miast i zabytków. Poznajemy historię italiańskich miasteczek, w którą autorka wspaniale wplata losy dwóch odkrywających walory Włoch studentek.
Porwała mnie ta historia niesamowicie. Samo zakończenie nieco mnie zaskoczyło, ale to tylko świadczy o kunszcie pisarki.
Książkę gorąco polecam. Nie mogłam się od niej oderwać.
Każda książka Jolanty Kosowskiej niesie ze sobą ogromny ładunek emocji. To książki wielowymiarowe. Każda lektura pisarki wniosła w moje życie wiele refleksji i zastanawiania się czym jest ludzka psychika i jakie są motywy, którymi się kierujemy.
Uwielbiam styl pisania Pani Jolanty. Najnowsza książka również mnie nie zawiodła. Przeczytałam wspaniałą opowieść o dwóch...
2020-05-24
Lubie kiedy czytając książkę zapominam o codzienności. Lubię historie, w których miłość rozkwita, zmieniają się poglądy. Potrzebuję opowieści, w których dobro i wiara w człowieka naprzemiennie wychodzą na pierwszy plan.
Spotkanie w Pensjonacie Leśna Ostoja to, moim zdaniem, najlepsza część trylogii. Od pierwszej strony fabuła porywa czytelnika w wartki nurt. Zaciekawieni losami bohaterów dajemy się porwać nie zważając na upływający czas biegnącej rzeczywistości. Rozwiązujemy zagadki kryminalne, okrywamy tajemnice, zakochujemy się i robimy plany na przyszłość.
W trzeciej części Leśnej Ostoi perypetie Justyny wysuwają się na pierwszy plan. Awansuje, pozwala sobie na uczucie. Postać Jakuba Midasa jest wyrazista. Mężczyzna wydaje się dojrzalszy. Jakub wie czego chce i stanowczo do tego dąży a dziewczyna jest temu przychylna. Rodzi się przy tym piękne uczucie.
Drzewie pomimo wszystko okazuje się ostoją spokoju i ukojenia. Tu wszyscy czują się jak w domu. Czytając opowieść chciało by się tu przyjechać i odpocząć, poznać tamtejszych ludzi.
Spotkanie w Pensjonacie Leśna Ostoja to bardzo przyjemna historia. Pełna ciepła, rodzinnego wsparcia i przyjaciół. Moja wyobraźnia pozwoliła mi na odpoczynek w cichym zakątku za serdecznie dziękuję autorce. Bywało śmiesznie, chwilami radośnie albo niebezpiecznie. Bardzo chętnie wróciłabym do Leśnej Ostoi.
Lubie kiedy czytając książkę zapominam o codzienności. Lubię historie, w których miłość rozkwita, zmieniają się poglądy. Potrzebuję opowieści, w których dobro i wiara w człowieka naprzemiennie wychodzą na pierwszy plan.
Spotkanie w Pensjonacie Leśna Ostoja to, moim zdaniem, najlepsza część trylogii. Od pierwszej strony fabuła porywa czytelnika w wartki nurt. Zaciekawieni...
Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja zleciał mi bardzo szybko. Każdy miesiąc obfituje tu w coraz to różne osobowości przez co akcja powieści wartko prowadzi czytelnika strona po stronie.
Miałam okazję poznać różnych ludzi. Jednych polubiłam bardziej i byłam ciekawa ich losów po opuszczeniu pensjonatu. Z innymi mogłabym zamienić tylko grzeczne i kulturalne „dzień dobry”. Nic więcej.
Zaintrygowało mnie m.in małżeństwo korporacyjnego księgowego i nauczycielki języka polskiego. Ich historii miałam zdecydowany niedosyt. Autorka rozbudziła moją ciekawość . Bardzo żałowałam, że nie było ciągu dalszego ich perypetii. Może autorka skusi się i jeszcze będziemy mieli okazję usłyszeć co u nich?
Pensjonatem miały okazję zarządzać ponadto dwie kobiety, których zdecydowanie nie polubiłam. Były to dwie pracownice Konsultraku. Ich postawa i priorytety były dalece od moich. Ukierunkowane tylko i wyłącznie na „posiadanie” mężczyzny, w swoim zachowaniu prezentowały się żałośnie. I Cruella... oj miałam z niej ubaw!
Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja odzwierciedla cały wachlarz uczuć i emocji. Śmiech, chwila zadumy, strach, miłość towarzyszą czytelnikowi na każdej stronie. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Historia Justyny bardzo przypadła mi do gustu. Tląca się miłość w jej sercu bardzo subtelnie przybiera na sile. Jestem ciekawa jakie losy szykuje dla niej Joanna Tekieli w kolejnej części trylogii. Właśnie zanurzam się w fabule...
Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja zleciał mi bardzo szybko. Każdy miesiąc obfituje tu w coraz to różne osobowości przez co akcja powieści wartko prowadzi czytelnika strona po stronie.
Miałam okazję poznać różnych ludzi. Jednych polubiłam bardziej i byłam ciekawa ich losów po opuszczeniu pensjonatu. Z innymi mogłabym zamienić tylko grzeczne i kulturalne „dzień dobry”....
2020-05-08
Potrzebowałam odpoczynku. Chciałam pobyć wśród zieleni, kwiatów i śpiewu ptaków. Autorka, opisem książki obiecując dobrą zabawę zaprosiła mnie do Drzewia, .
Przywitał mnie stary, opuszczony dwór. Pierwsze wrażenie nie zachęcało do pozostania. Ale coś tu przyciągało, coś prosiło zostań.
Ten dwór to historia. Historia samego budynku oraz historia ludzi, którzy na przestrzeni lat tu zamieszkiwali.
Strona po stronie z mało atrakcyjnego budynku wyłaniał się dostojny dworek. Budynek ozdabiał cudowny ogród zaaranżowany prze 10letnią dziewczynkę, mieszkankę pobliskiej wsi.
Zapragnęłam tu zostać, jeżeli musiałabym wyjechać to chciałabym powrócić...może nawet na rok.
Pensjonat Leśna Ostoja to historia opisująca perypetie 38letniej Justyny. Jako pracownik korporacji, trochę na złość, Justyna otrzymuje zlecenie wyremontowania starego domu, który finalnie ma być pensjonatem goszczącym przyjezdnych. Jej szefowa niemalże z góry zakłada, że dziewczyna nie poradzi sobie z tak trudnym zadaniem. Czy na pewno?
Justyna dociera na wieś. Za jej sprawą i z pomocą miejscowych ludzi dworek piękniej z dnia na dzień. Powieści dodają uroku opisy tutejszego krajobrazu oraz wątki z tajemnicą związaną z dworkiem.
Pensjonat Leśna Ostoja to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Było mi przyjemnie. Historię czyta się szybko i lekko. Pierwsza część zachęciła mnie na tyle, że z cała pewnością zanurzę się w fabule części drugiej.
Potrzebowałam odpoczynku. Chciałam pobyć wśród zieleni, kwiatów i śpiewu ptaków. Autorka, opisem książki obiecując dobrą zabawę zaprosiła mnie do Drzewia, .
Przywitał mnie stary, opuszczony dwór. Pierwsze wrażenie nie zachęcało do pozostania. Ale coś tu przyciągało, coś prosiło zostań.
Ten dwór to historia. Historia samego budynku oraz historia ludzi,...
2020-05-03
Twórczość Agnieszki Litorowicz-Siegert do tej pory była mi nieznana.
Szukałam opowieści o miłości, przyjaźni, z rodzinną tajemnicą. I tak trafiłam do Olszan., nadmorskiego miasteczka.
Po przeczytaniu historii Julii mam mieszane odczucia.
Na początku fabuła wciągnęła mnie bardzo. Autorka w bardzo interesujący sposób przeprowadza główną bohaterkę z Warszawy do Olszan.
Zainteresowanie wzbudza rodzinna posiadłość, która odstrasza każdego potencjalnego kupca. Ciekawie opisana jest rodzącą się miłość. Opisy krajobrazu i architektury miasta pobudzają wyobraźnię. Tu fabuła jest wartka i trudno oderwać się od czytania.. Jednak pod koniec książki zaczyna być nudno. Przemyślenia i monologi Julii nie zauroczyły mnie. Zbieg różnych okoliczności wydaje się odrealniony, chwilami nierzeczywisty.. Zaczyna robić się przewidywanie. Akcja jakby zwalnia.
Ogólnie książkę czytało mi dobrze. Mogę powiedzieć że zakochalam się w Olszanach i w tutejszym miasteczku. Historię wypełnia przyjaźń, wsparcie i miłość.
Chciałabym zwyczajnie pobyć w domu Julii, pójść na lody do cukierni i posiedzieć nad jeziorem pod lasem.
Z pewnością zajrzę tu znowu. Czekam na kolejną część Olszan. I cieszy mnie fakt poznania nowej autorki polskiej literatury obyczajowej. Z książką spędziłam naprawdę kilka fajnych chwil.
Twórczość Agnieszki Litorowicz-Siegert do tej pory była mi nieznana.
Szukałam opowieści o miłości, przyjaźni, z rodzinną tajemnicą. I tak trafiłam do Olszan., nadmorskiego miasteczka.
Po przeczytaniu historii Julii mam mieszane odczucia.
Na początku fabuła wciągnęła mnie bardzo. Autorka w bardzo interesujący sposób przeprowadza główną bohaterkę z Warszawy do Olszan....
Kiedy zobaczyłam ogłoszenie Piotra Tymińskiego dotyczące organizowanego Book Tour z książką Lwowski Ptak bez wahania zgłosiłam swój udział. Bardzo byłam ciekawa historii Tośki.
Ciekawość była uzasadniona dwoma powodami. Mianowicie, zamiłowaniem do historii, szczególnie naszego kraju oraz sentymentem do terenów z którego pochodzą moi dziadkowie. Przeczytałam też wcześniej inną książkę autora, która mnie zachwyciła więc była przekonana, że Lwowski ptak również mnie oczaruje.
Historia Lwowskiego ptaka jest dla mnie symbolicznym powrotem do korzeni oraz w pewnym stopniu spełnieniem marzeń o podróży w tamten region. Tymczasem jestem tu, na Dolnym Śląsku, pod Wrocławiem, otwieram książkę i zanurzam się w lekturze…
Lwowski ptak zapoznaje mnie z imponująco odważną dziewczyną imieniem Tosia. Poznaję ją w przeddzień Dnia Wszystkich Świętych w 1918 roku. Następnego dnia Ukraińcy przejmują Lwów. Polacy, w tym Tosia podejmują się walki o polskość i odzyskanie miasta.
W obliczu wojny Tosia, młodziutka, piętnastoletnia dziewczynka dostaje zgodę na pełnienie funkcji sanitariuszki. Nie o tym marzyła. Pragnie walczyć z bronią, na pierwszej linii walki. Granaty, strzały, wybuchy. Tak wyglądała rzeczywistość młodej dziewczyny. Nie bała się wroga.
Walka od początku była nierówna. Polacy nie mają broni. Muszą ją zdobywać. Antonina narażając się na utratę życia kradła ją. Kradła amunicję, przemycała paliwo.
„cóż można czynić w niewoli, gdy dusza rwie się do czynu”… str. 37
Akcja książki jest bardzo dynamiczna. Każda strona powieści oparta jest na ogromnej wiedzy historycznej autora. Lubiłam szczegółowe opisy miasta, jego uliczek. Czułam się jakbym sama chadzała ścieżkami Tosi, chociaż mam świadomość tego, iż ta drobiazgowość topografii miasta nie każdemu będzie odpowiadać, wręcz czasami będzie nudzić. Mnie nie nudziła, mnie wciągała, ale taki mój urok. Zmęczyła mnie trochę duża ilość nazwisk. Zwyczajnie nie mam do nich pamięci.
„Zapach drewna i książek, to co zawsze kochałam” s.48 – to słowa Tosi. I za to Tosię pokochałam. Wspaniała dziewczyna. Odważna, waleczna, miłująca literaturę patriotka. Czy dziś mamy taką młodzież?
Cała historia od początku przeniosła mnie w inny wymiar. Wymiar przygody opartej na historii naszego kraju. To lektura, którą było mi ciężko odłożyć na bok. Uczestniczyłam w wojennej rzeczywistości. Namacalnie. Ze strachem. Obawą. Czasem ze złością.
Lwowski ptak. Takich książek potrzebujemy. To duma z odwagi naszych dziadków, z ich patriotyzmu. To cześć ich pamięci i podziękowanie za trud walki. Chciałabym, aby lekturę przeczytała każdy młody człowiek. Fabuła jest częścią naszej historii.
Jak już wcześniej wspomniałam książkę przeczytałam w ramach akcji Book Tour. Muszę ją odesłać. Takie są zasady. Jednak jest to jedna z tych książek, które muszę mieć u siebie na półce więc kupię ją. Dla mnie to pozycja obowiązkowa.
Kiedy zobaczyłam ogłoszenie Piotra Tymińskiego dotyczące organizowanego Book Tour z książką Lwowski Ptak bez wahania zgłosiłam swój udział. Bardzo byłam ciekawa historii Tośki.
Ciekawość była uzasadniona dwoma powodami. Mianowicie, zamiłowaniem do historii, szczególnie naszego kraju oraz sentymentem do terenów z którego pochodzą moi dziadkowie. Przeczytałam...
Czym jest przeczucie? Ile zła może wyrządzić jeden człowiek?
23 listopada to dla Emilki i Beaty, przyjaciółek ze studiów i wspólniczek prowadzących razem biuro tworzące projekty to wyjątkowy dzień. Kobiety cudem unikają śmiertelnego wypadku samochodowego. Uratowane podczas karambolu nie zdają sobie sprawy o tym, co jeszcze los dla nich szykuje.
Po wypadku Beata odwozi Emilię do domu. I tu kontakt przyjaciółek urywa się. Nazajutrz, po rozmowie z mężem Emilii, niepokój Beaty wzmaga się. Kobieta czuje, że jej przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie. Postanawia zgłosić zaginięcie na Policji. Tu akcja przyspiesza. Ktoś pragnie śmierci Beaty. Uszkadza jej samochód doprowadzając do wypadku. Ktoś ją śledzi. Ktoś grozi.
„80 gramów „ to książka, która wprawiła mnie w osłupienie. Ne mogłam oderwać od niej uwagi. Już dawno nie miałam przyjemności obcować z tak emocjonującą i wciągającą historią. Czytając doświadczyłam różnych emocji. Wzruszyłam się podczas rozmowy prowadzonej przez przyjaciółki na temat opieki nad dziećmi po ich ewentualnej śmierci. Bałam się o los Emilki. Targała mną złość na Ryszarda Krawtowicza, szczególnie podczas jego zeznań. Robiło mi się miło kiedy w fabułę delikatnie wkradał się wątek miłosny. Rozbudzała się nadzieja na lepsze jutro. Takie światełko w tunelu podczas kiedy cały świat upada.
Lektura Joanny Bartoś trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony strony. Fabuła wartko się rozwija, co sprawia, że chwilami traci się kontakt z rzeczywistością myśląc tylko o tym co będzie działo się w dalszej części. Historia napisana jest łatwym językiem przez co czyta się ją szybko i lekko.
Przewidywalny w historii jest morderca. Od początku obstawiałam dobrze. Zdecydowanie wolę kiedy jest to zagadką do ostatniej strony. Jednak sposób w jaki dokonał zbrodni wbił mnie w ziemię i długo nie pozwolił na jakikolwiek ruch.
Myślę, ze książka zadowoli zwolenników kryminałów. Tytuł wspaniale i trafnie oddaje treść książki. Zdecydowanie nabrałam ochoty na inne książki autorki. Lekturę 80 gramów gorąco polecam na długie, monotonne jesienne wieczory.
Bardzo dziękuję autorce za możliwość wzięcia udziału w Book Tour. To było wspaniałe przeżycie.
Czym jest przeczucie? Ile zła może wyrządzić jeden człowiek?
23 listopada to dla Emilki i Beaty, przyjaciółek ze studiów i wspólniczek prowadzących razem biuro tworzące projekty to wyjątkowy dzień. Kobiety cudem unikają śmiertelnego wypadku samochodowego. Uratowane podczas karambolu nie zdają sobie sprawy o tym, co jeszcze los dla nich szykuje.
Po wypadku Beata odwozi...
Jeszcze się kiesyś spotkamy – Magdalena Witkiewicz
Magdalena Witkiewicz we współpracy z wydawnictwem Fila wydali książkę pt” Jeszcze się kiedyś spotkamy”.
Akcja powieści opisana jest dwutorowo. Mamy możliwość poznania wojennych losów kilku przyjaciół.
Adela, Franciszek, Janek, Rachela, Joachim i Sabina to bohaterowie, z którymi obcujemy na kartach książki. Tuż przed wybuchem II wojny światowej w ich młodych sercach były marzenia, miłość, plany. Rzeczywistość wojenna plany te zmieniła i zweryfikowała. Nie zdołała jednak zmienić siły miłości.
Z drugiej strony pokazana jest dzisiajsza rzeczywistość. Widziana jest ona oczami wnuczki adeli i Franciszka. Justyna dokonuje wyborów, które są odzwierciedleniem wyborów jej babci Adeli. Czy zrozumie dlaczego tak się dzieje?
Czytajac o ich losach mam wrażenie, iż wspomniane osoby są synonimem wojennej tragedii. Losy bohaterów „Jeszcze się kiedyś spotkamy „ odzwierciedlają bowiem emocje i uczucia, których doświadczali w tamtym okresie nasi rodacy.
Adela i Franciszek to tęsknota i czekanie. Adela przez niemal całe życie czekała na swojego męża. Niemal zrezygnowała z własnego szczęścia i tego szczęścia, do późnej starości pozbawiała Jana.
Franciszek podziela losy wielu wojennych bohaterów, poległych, w niewoli, bez bliskich osób, często rezygnując z łasnego pochodzenia.
Jan to nadzieja. Mężczyzna całe życie czekał na swoją ukochaną. Niby pozwalała mu być przy nim, ale nigdy nie była z nim. Dopiero po spotkaniu z mężem Adela zrozumiała jak ważny w jej życiu był Jan. Dopiero na jesieni ich życia byli ze sobą tak naprawdę.
Rachela, Joachim i Sabina przedstawiają okrucieństwo wojny. Ich los to zdrada, śmierć, poczucie straty i bólu. Joachim z pochodzenia był pół Polakiem , pół Niemcem. Rachela to żydówka. Ich pochodzenie nie wróżyło szczęścia w miłości i życia w spokoju podczas wojennej zawieruchy. Jednak pokochali się i chcieli spędzić ze sobą całe swoje życie. Zdradziła ich przyjaciółka, Sabina. Zdradzila dla chęci osiągnięcia własnych korzyści. Zdradziła z egoistycznych powódek. Zdecydowanie jej nie polubiłam. Zapatrzona w siebie, sprzedająca się okupantowi dziewczyna.
Najnowsza książka Magdaleny Witkiewicz wywarła na mnie ogromne wrażenie. Obok tej historii nie można przejść obojętnie. Powieści z historą w tle należą do gatunku przeze mnie szczególnie lubianego.
Siegając po tą książkę oczekiwałam więcej wątków historycznych. Jednak autorka skupiła się bardziej na uczuciach bohaterów i ich życiu do obecnych czasów.
Bardzo wciągnął mnie wątek Racheli i Joachima. Tu potraktowany bardzo pobieżnie i w skrócie. Myślę, że ich historię można rozbudować na kartach następnej książki. Można było także rozbudować ją w tej powieści. Tu zdecydownie czuję niedosyt.
„Jeszcze się kiedyś spotakmy” jest to powieśc bardzo emocjonalna i wciągająca. Przekazuje ona bardzo mądre życiowe wskazówki o tym aby cieszyć się zyciem tu i teraz, gdyż jest ono kruche i nieprzewidywalne.
Akcja na płaszczyźnie przeszłości i teraźniejszośi dodaje tempa i sprawia że powieść czyta się bardzo szybko. Jednocześnie zżywamy się z bohaterami przejmując się ich losem. Stajemy się ich przyjaciółmi. Chcemy ich wspierać. Chcemy się z nimi cieszyć.
Od tej książki było mi ciężko się oderwać. Mam poczucie tęsknoty. Chciałabym jeszcze i jeszcze. Zastanawiam się co by było gdyby…
Lubię takie powieści. Lubię kiedy po przeczytaniu książki mogę o niej pomyśleć, zasanowić się. Lubię kiedy po przeczytaniu historii mogę poczyć nadzieję. Takie historie są godne polecenia, co z całą odpowiedzialnością czynię. Myślę, że jest to jedna z najlepszych powieści autorki.
Jeszcze się kiesyś spotkamy – Magdalena Witkiewicz
Magdalena Witkiewicz we współpracy z wydawnictwem Fila wydali książkę pt” Jeszcze się kiedyś spotkamy”.
Akcja powieści opisana jest dwutorowo. Mamy możliwość poznania wojennych losów kilku przyjaciół.
Adela, Franciszek, Janek, Rachela, Joachim i Sabina to bohaterowie, z którymi obcujemy na kartach książki. Tuż przed...
Książka, której realia oparte są w czasach II wojny światowej i którą gorąco polecam jest Czerń i purpura. To historia oparta na faktach. Opisuje losy wojenne, w których wydarzyła się miłość która zaistnieć nie miała prawa. Miłość esessmana do młodej żydówki była zakazana. A jednak dwoje młodych ludzi spotkało się w obozie koncentracyjnym. Ona walczyła o życie, on decydował o życiu innych. Spotkali się, pokochali. To historia pełna wzruszeń i oczekiwań na spełnienie uczuć. Pojawiają się pragnienia bliskości i czułości splątane ze strachem o swoje życie. Ryzykowali oboje. Od tej książki nie można się oderwać. Czyta się ją całą sobą i całą sobą przeżywa się opisaną historię. Jestem nią wzruszona. O takich książkach nie zapomina się.
Książka, której realia oparte są w czasach II wojny światowej i którą gorąco polecam jest Czerń i purpura. To historia oparta na faktach. Opisuje losy wojenne, w których wydarzyła się miłość która zaistnieć nie miała prawa. Miłość esessmana do młodej żydówki była zakazana. A jednak dwoje młodych ludzi spotkało się w obozie koncentracyjnym. Ona walczyła o życie, on decydował...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-20
"Trzy razy miłość" to historia niebanalna. Takiej oczekiwałam i taką otrzymałam. Wydaje się, iż Martyna i Łukasz to para dobrana idealnie. Ona młoda, ambitna studentka medycyny. On młody, przystojny student rehabilitacji. Przebojowy sportowiec odnoszący sukcesy.
Początkowo ich miłość wygląda jak z bajki. Wspólny czas, wspólne priorytety i zainteresowania. Ich światy przenikają się i wzajemnie uzupełniają. Niestety przychodzi moment, w którym Martyna zaczyna zatracać się w uczuciu. Jej świat, jej potrzeby, jej poukładane dotąd życie zostają zachwiane. Liczy się tylko Łukasz i jego priorytety, pod które Martyna układa własne plany. Na szczęście w życiu dziewczyny jest Krzysztof, którego nazywa swoim przyjacielem. To ten chłopak potrząsa życiem dziewczyny. Ratuje ją przed upadkiem. Martyna otwiera oczy. Wraca do dotychczasowego życia, zaplanowanego, poukładanego. Nie podoba się to Lukaszowi. Rozpieszczony jedynak do tej pory dostawał to, czego zapragnął. Ich miłość nie wytrzymuje tej próby. Rozstają się.
Czytaniu tej powieści towarzyszą ogromne emocje. Kiedy wydaje się że nic nie może przeszkodzić młodym studentom w ich uczuciu to w tym momencie ich życie zostaje zachwiane. Okoliczności doprowadzają do kolejnego rozstania i kolejnego. Ich miłość wygląda jak przypływ i odpływ. Raz fala miłości oblewa uczuciem gorącym, namiętnym, dającym poczucie bezpieczeństwa. Innym razem ich życie jest samotne. Odpływ doprowadza do pustki i rozterek. Ich miłość jak pełnia księżyca oświetla, rozjaśnia lub otacza ciemnością i strachem.
Jedno jest pewne ta miłość jest w nich. Spotkali się i pokochali na zawsze. Jedna dusza w dwóch ciałach. Dwie połówki jabłka, dwie cząstki pomarańczy. Martyna i Łukasz próbują sobie ułożyć życie bez siebie. Jednak przeznaczenie sprowadza ich drogi. Przeplata je ze sobą.
Ta miłość ich wypełnia czy tego chcą czy nie. Są przez tą miłość szczęśliwi i czują się przez nią niszczeni i ograniczeni. Cierpią nie tylko oni ale także ich najbliżsi.
Powieść jest pełna emocji. Uwydatnia siłę niedopowiedzeń i urażonej dumy. Mają moc niszczącą najpiękniejsze uczucia.
Uwielbiam język, którym posługuje się autorka. Subtelny, delikatny, nieprzerysowany. Cudowne opisy polskich i włoskich miast zachęcają czytelnika do wyruszenia w podróż i rozkochują w architekturze, krajobrazie, zaprzyjaźniają z lokalną społecznością.
Jolanta Kosowska stworzyła historię, o której się nie zapomina. Pokochałam tą parę. Przeżywałam ich losy, kibicowałam.
Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Zatraciłam się w czytanej rzeczywistości. Przekładając kartkę po kartce wrastałam w życie Łukasza i Martyny. Współczułam Krzysztofowi . Czasem nie lubiłam Małgorzaty.
Trzy razy miłość to piękna opowieść o trudnej miłości. Trudnej, ale prawdziwej. Na zawsze i do końca.
„Czytam dla przyjemności” dziękuję za zorganizowanie Book Tour. Dzięki temu mogłam przeczytać najnowsze dzieło ukochanej autorki jeszcze przed premierą. Wspaniała książka.
"Trzy razy miłość" to historia niebanalna. Takiej oczekiwałam i taką otrzymałam. Wydaje się, iż Martyna i Łukasz to para dobrana idealnie. Ona młoda, ambitna studentka medycyny. On młody, przystojny student rehabilitacji. Przebojowy sportowiec odnoszący sukcesy.
Początkowo ich miłość wygląda jak z bajki. Wspólny czas, wspólne priorytety i zainteresowania. Ich światy...
Uwielbiam książki, które na swoich kartach goszczą mistykę, miłość, dają nadzieję. Lubię kiedy współczesność dążąca do odpowiedzi na każde pytanie przenika się ze światem niematerialnym, niewyjaśnionym, czasem niewyobrażalnym. Lubię kiedy książka wciąga mnie od pierwszej strony po to, aby w kolejnych jej etapach jedynie podsycać moją ciekawość.
Jolanta Kosowska w swojej najnowszej powieści Wróć do Triory zaprosiła mnie na ucztę czytelniczą. Podała wytwornie, ugościła po królewsku. Jest tajemnica, są góry, pojawia się wątek miłosny. Magia otacza bohaterów. Jest wszystko to, co sorawia iż książkę czyta się delektując każdym słowem niczym kęsem niebiańskiej potrawy.
Opisy krajobrazu, wplecione w fabułę po mistrzowsku, dały mi możliwość odbycia podróży, o której marzę od dawna. Przechadzałam się wąskimi uliczkami Triory, jeździłam krętymi, włoskimi drogami i podziwiałam wspaniały, górski krajobraz. Autorka sprawiła, ze rzeczywistość oddaliła się ode mnie a poczucie czasu momentami przestało istnieć. Byłam w tej powieści całą sobą. Czułam się jej częścią. Fabuła mnie oczarowała i uwiodła.
Marcin, Jakub, Filip, Weronika...Nauczyciel, nastolatek z problemami, muzyk i tajemnicza dziewczyna. Jest jeszcze lekarz, rodzice próbujący za wszelką cenę ukryć tajemnicę sprzed wieków. Ich losy łączą się, przenikają doprowadzając do podróży do średniowiecznego miasta i wyjaśnienia zagadki. Różni ludzie, różne problemamy, jedna tajemnica.
Zaletą Wróć do Triory jest takze okładka. Piękna, przykuwająca uwagę, zachęcająca czytelnika. Jest jedną z piękniejszych ozdób na mojej półce z książkami.
Powieść Wróć do Triory jest kolejnym udanym dziełem mojej ulubionej autorki. Zdecydowanie trafia w moj gust więc gorąco zachęcam do sięgnięcia po lekturę.
Uwielbiam książki, które na swoich kartach goszczą mistykę, miłość, dają nadzieję. Lubię kiedy współczesność dążąca do odpowiedzi na każde pytanie przenika się ze światem niematerialnym, niewyjaśnionym, czasem niewyobrażalnym. Lubię kiedy książka wciąga mnie od pierwszej strony po to, aby w kolejnych jej etapach jedynie podsycać moją ciekawość.
Jolanta Kosowska w swojej...
"Zacisze" Katarzyny Redmerskiej urzekło mnie już samym opisem. Wrocław, Ziemia Kłodzka- ukochane miejsca. Byłam ciekawa w jaki sposób autorka wpisała w te miejsca swoją historię. . Nie zawiodłam się, chociaz sam Wrocław został skromnie opisany to ziemia kłodzka poruszyła moją wyobraźnię. Wraz z bohaterami mogłam zwiedzać tereny bliskie sercu. Opisy umożliwiły moim wyobrażeniom czytelniczą ucztę. Dzięki nim mogłam czuć zapach gór. Miałam możliwość usłyszeć szum potoku, podziwiać widok skał i polany czy smakować malin albo wybornej nalewki Lucjana.
Bohaterowie. Są tu postaci pozytywne, przyjazne, ciepłe dusze oraz negatywne, budzące moją niechęć swoim egoizmen i cynizmem. Tu prym wiodą Marcin oraz sklepowa z Idzikowa. Zdecydowanie ich nie polubiłam. Moją sympatię natomiast wzbudziło hrabiostwo, Julia oraz Lucjan z żoną. Z takimi ludźmi chciałabym przebywac.
Julia główna postać powieści to zagubiona trzydziestoośmioletnia kobieta, która czuje żal po niespełnionej pierwszej miłości. Aktualnie jest żoną biznesmena, który swą zonę kocha bezgranicznie. Wiodą na pozór szczęśliwe małżeństwo. Jednak bohaterka, po cichu pragnie dziecka, na ktore mąż nie chce się zdecydować. Ponadto w jej życiu niespodziewanie pojawia się Marcin, dawna miłość. Czy stara miłość nie rdzewieje? Czy tajemnica ukrywana przez najbliższych ujrzy światło dzienne?
Początkowo powieść wydawała mi się nudna. Nic się nie działo. Zwykły opis zwyczajnego życia konserwatorki antyków i jej męża bogatego biznesmana lekarza. Jednak strona po stronie akcja rozwijała się przy końcu gwałtownie nabierając tempa. Autorka sprawnie wprowadziła opis miejscowości splatając je z wątkiem Julii i Marcina. Postaci drugoplanowe takze, swoją osobowością dodają powieści uroku.
Moją uwagę, ponadto, przyciągnęła okładka. Skromna, lekka, letnia. Z pewnością zwróciłabym na nią uwagę na witrynie księgarni.
Zacisze trafiło w mój gust. Bohaterowie podzielają moje zaintetesowanie antykami, medycyną oraz miłośc do gór. Umiejscowienie powieści w górach i we Wrocławiu podsyciło moja ciekawośc tą właśnie pozycją.
Autorka używa lekkiego, przyjemnego w odbiorze jezyka, co działa na korzyść.
Przeczytanie Zacisza, napisanie opinii o książce było dla mnie zaszczytem i niewątpliwie przyjemnością.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Redmerskiej. Polubiłam ją, z ochotą zajrzę do jej innych ksiażek. A Zacisze...cóż...gorąco polecam!
"Zacisze" Katarzyny Redmerskiej urzekło mnie już samym opisem. Wrocław, Ziemia Kłodzka- ukochane miejsca. Byłam ciekawa w jaki sposób autorka wpisała w te miejsca swoją historię. . Nie zawiodłam się, chociaz sam Wrocław został skromnie opisany to ziemia kłodzka poruszyła moją wyobraźnię. Wraz z bohaterami mogłam zwiedzać tereny bliskie sercu. Opisy umożliwiły moim...
więcej mniej Pokaż mimo to
W książce Człowiek, który widział więcej rzeczywistość i świat niematerialny, duchowy wzajemnie współistnieją i przeplatają się. To, co dla zwykłego człowieka jest niewidoczne jest normą dla Augustina, głównego bohatera powieści Schmitta.
Augustin po śmierci matki wychowywany był w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Poznajemy go w momencie gdy ma 25 lat. Odbywa staż w lokalnej gazecie jako dziennikarz. Jest bezdomny, nie ma pieniędzy ani nikogo bliskiego. Wśród kolegów i zwierzchników nie wzbudza szacunku.
Pewnego dnia otrzymuje zlecenie poszukania tematu do artykułu. Musi wyjsć do miasta, pochodzić po ulicy w poszukiwaniu sensacji. Głodny i zziębnięty myśli tylko o jedzeniu i zaspokojeniu głodu. Potrąca go mężczyzna, któremu, jak zauwazył Augustin towarzyszy nieziemska postac. Bohater powieści przyglada się sytuacji w której meżczyźni ze sobą rozmawiają. W pewnym momencie dochodzi do zamachu terrorystycznego. Ów mężczyzna detonuje bombę, która niszczy okolicę, zabija i rani kilkanaście osób. Augustin także jest ranny. Wraz z innymi poszkodowanymi trafia do szpitala. Szary, nikomu nie znany i niepotrzenbny człowiek jest w centrum uwagi. Składa zeznania zgodnie z tym, co widział. Zostaje posądzony o kłamstwo. Dar widzenia umarłych, który posiada przysparza mu kłopotów.
"Człowiek, który widział więcej" nie jest łatwą lekturą. Jest powieścią filozoficzną, w której szukamy odpowiedzi na pytanie Gdzie jest Bóg? Czy jest dobry? Czy może mściwy? Dlaczego pozwala na tyle zła? Ludzie przecież pragną miłości i dobra a mimo tego wybierają zło. Dlaczego Bóg pozwala na takie wybory?
"Umarli nie wracają sami z siebie to żyjący ich wzywają"
Wątek spotkania głównego bohatera z Bogiem jest bardzo interesujący. Ich rozmowa i argumenty są przyczyną głębszych przemyśleń i wyciągania wniosków przez czytelnika.
Autor w swoim dziele przedstawia spojrzenie na religię Islamu, Chrześcijaństwa i Judaizmu. Bardzo współczesna fabuła dotyka takich problemów jak terroryzm, poszukiwamie w Boga, wiara w Boga, postrzeganie istniejącej rzeczywustosci.
Lektura nie jest najłatwiejsza w odbiorze. Skłania do refkeksji nad otaczającym nas światem. Nie mniej jednak jest to pozycja bardzo mądra i godna polecenia co niniejszym czynię.
W książce Człowiek, który widział więcej rzeczywistość i świat niematerialny, duchowy wzajemnie współistnieją i przeplatają się. To, co dla zwykłego człowieka jest niewidoczne jest normą dla Augustina, głównego bohatera powieści Schmitta.
Augustin po śmierci matki wychowywany był w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Poznajemy go w momencie gdy ma 25 lat. Odbywa staż...
Poszukiwani Poszukiwany to kolejna część opisująca perypetie kilku przyjaciółek. Tym razem fabuła skupia się na Joli i Monice, które tworzą parę. Dziewczyny pragną mieć dziecko, każda swoje, i w tym samym czasie. I tu zaczyna się problem. Kandydat na ojca pilnie poszukiwany!
Jola i Monika, aby zostać matkami, chwytają się różnych pomysłów. Pozostałe przyjaciółki starają się je wspierać i wymyślają coraz to głupsze, moim zdaniem, pomysły. Chwilami niepoważne, nawet niebezpieczne.
Autorka, wprowadziła dużo dialogów, które, jak dla mnie były momentami bezsensowne. Ponadto zebrania zwoływane przez przyjaciołki, w kazdej chwili kiedy tylko pojawi się problem są nierealne.
Mężczyzna w tej historii przedstawiony jest jako obrzydliwy typ, tylko i wyłącznie dawca nasienia. Do wyżucia i do wyplucia kiedy tylko spełni swoją rolę. Co tez mi się nie podoba.
Ogólnie książka mnie nie zachwyciła. Chwilami była zabawna, owszem, ale ogólnie cały kontekst i fabuła mnie nie porwały w zachwycie. Do kolejnej części z pewnością nie zajrzę.
Poszukiwani Poszukiwany to kolejna część opisująca perypetie kilku przyjaciółek. Tym razem fabuła skupia się na Joli i Monice, które tworzą parę. Dziewczyny pragną mieć dziecko, każda swoje, i w tym samym czasie. I tu zaczyna się problem. Kandydat na ojca pilnie poszukiwany!
Jola i Monika, aby zostać matkami, chwytają się różnych pomysłów. Pozostałe przyjaciółki starają się...
Alicja Pniewska ma 37 lat. Zdradzona i porzucona przez męża, wyrzucona z domu przyjeżdża do Pniewa, w którym remontuje stary, drewniany dom rodzinny.. Poznaje tu wielu ludzi, od których dostaje wsparcie. O jej względy zabiega dwóch mężczyzn, z których jeden w finale zdobywa serce Alicji.
Fabuła książki ma wiele wątków. Poza wątkiem Alicji pojawia się małżeństwo Doroty i Maćka, przyjaciół Alicji, którzy przechodzą kryzys małżeński. Są też Adam i Rozalka, Henryk Sokolski, mały Michałek i jego babcia czy też postać byłego męża Alicji, Pawła.
Ogólnie Powrót o starego domu to historia jakich wiele. Zdradzona żona buduje swoje życie od początku...
Tak naprawdę nie wiem jak mam ocenić książkę. Po jej przeczytaniu mam mieszane uczucia. Zainteresowała mnie okładka. Piękna dziewczyna trzymająca kosz lawendy. Fantastyczne kolory przyciągające uwagę. Urzekł mnie także opis znajdujący się z tyłu książki. A fabuła...no cóż...Opisane w niej perypetie bohaterki momentami są tak odrealnione, że aż nierzeczywiste. Wiele jest wątków, które dla mnie są po prostu niebywałe. Czy poniżona żona wpuszcza do swego domu nie wiadomo skąd pojawiającego się byłego męża i od razu uprawia z nim seks? I do tego ten akt dawał jej ogromną satysfakcję? Na koniec wtula się w niego i czuje się szczęśliwa? Nie jestem przekonana. Czy Dziad (Sokolski), który żyje w głębokim lesie, w schronie, stroni od ludzi może poczęstować kogoś herbatą...z cytryną? skąd on miał cytrynę? hmm...albo Alicja idzie do lasu, błądzi a tu nagle ni stąd ni zowąd pojawia się Adam i daje jej w prezencie płaskorzeźbę... Wiele było takich historii w tej książce, które czytało mi się zwyczajnie źle. Dla mnie były one po prostu pozbawione sensu, irracjonalne. Myślę, że autorka za bardzo chciała dodać grozę wzbudzającą emocje w czytelniku.
Narracja książki nie jest w moim stylu. Czasami miałam wrażenie że czytam jakiś pamiętnik. Dialogi też nie dodają uroku treści. Wyjątkiem są rozmowy Alicji z małym Michałkiem. Te momenty w książce przykuły moją uwagę mądrością małego chłopca i matczynymi uczuciami młodej kobiety.
Ale...no właśnie..uważam, że książka nie jest górnych lotów, ale ma potencjał. Są w niej bardzo ciekawe wątki. Na uwagę zasługuje historia Henryka Sokolskiego, który wspomina czasy II wojny. Bardzo wzruszyły mnie losy małego Michałka, który stracił rodziców i marzył o tym aby ich zobaczyć. Intrygujący jest wątek tajemniczego dokumentu znalezionego przez Alicję w szafie i księdza, który nie chce udzielić żadnej informacji na ten temat chociaż niewątpliwie jest w tajemnice uwikłany.
Podsumowując, książkę po prostu przeczytałam. Nie zrobiła ona na mnie szczególnego wrażenia. Nie wzruszyła mnie do łez, nie rozbawiła, tylko chwilami zainteresowała. Nie wiem czy sięgnę po kolejną część, chociaż ciekawi mnie co będzie się dalej działo u Alicji. Nudzi mnie styl narracyjny autorki i czyta mi się jej słowa źle.Jednak pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy. Podczas czytania nie urzekł mnie żaden cytat, który chciałabym zapamiętać. Ogólnie książkę Powrót do starego domu nie odradzam ale też szczególnie nie polecam.
Alicja Pniewska ma 37 lat. Zdradzona i porzucona przez męża, wyrzucona z domu przyjeżdża do Pniewa, w którym remontuje stary, drewniany dom rodzinny.. Poznaje tu wielu ludzi, od których dostaje wsparcie. O jej względy zabiega dwóch mężczyzn, z których jeden w finale zdobywa serce Alicji.
Fabuła książki ma wiele wątków. Poza wątkiem Alicji pojawia się małżeństwo Doroty i...
Akcja powieści dzieje się w Krakowie. Malutki antykwariat to spełnienie narzeń Emilki. Dziewczyna pracuje tu, czyta, trochę chowa się od świata i ludzi. Pomimo młodego wieku Emilka odstaje od rówieśników. Nie jest to kobieta współczesna podażająca za trendami i modą. Jej styl ubierania się tj długie spódnice, grube rajtuzy, jej poglady i zainteresowania okresliłabym raczej jako staromodne. Ale polubiłam ją. Jej pasja do czytania, pisania, jej spokoj i empatia urzekły mnie.
Emilka mieszka z matką. Kobiety zyja obok siebie. Matka nie daje córce wsparcia, trochę ma do niej zal za odebranie młodości i wyśmiewa styl córki. Po rozwodzie rodziców Emilkę wychowywała niania Zosia wraz z mężem Franciszkiem u którego Emilka aktualnie pracuje. To z nimi Emilka czuje więź. Ukochany ojciec wraz z drugą zoną mieszka nad morzem. Corka regularnie go odwiedza i właśnie podczas jednych z odwiedzin bohaterka poznaje tajemniczego Szymona. Tu akcja zaczyna przyspieszać. Młodzi zakochują się w sobie. Jednak na drodze ku ich szczęściu staje przyjaciółka Emilki. Na światło dzienne wychodzą takze tajemnice rodzinne sprzed lat. Pojawia się takze tajemnicza Sara, przyjaciółka Zosi z młodości.
Dotąd nie znałam twórczości Doroty Gąsiorowskiej. Do zainteresowania się lekturą skłonił mnie tytuł. Antykwariat...uwielbiam antykwariaty. Ciepłe, spokojne, klimatyczne miejsca, z duszą i historią. Okładka książki jest raczej skromna, nie narzucąjaca się. Świetnie komponująca się i pasująca do treści. Zaciekawił mnie także opis z tyłu książki. Nie zawiodłam się. Ciepła, klimatyczna historia z Krakowem w tle. Historia o miłości, o pasji czytania i pisania, o sile więzi rodzinnych. Jeszcze czuję zapach antykwariatu i parzonej kawy. Piękne opisy Gąsiorowskiej cudownie oprowadzają czytelnika po Krakowie. Opis plaży, latarni pobudza wyobraźnię do tego stopnia, ze czytelnik czuje na sobie powiew wiatru i delektuje się morską bryzą. Książkę czyta się przyjemnie. Nie zawiodłam się.
Akcja powieści dzieje się w Krakowie. Malutki antykwariat to spełnienie narzeń Emilki. Dziewczyna pracuje tu, czyta, trochę chowa się od świata i ludzi. Pomimo młodego wieku Emilka odstaje od rówieśników. Nie jest to kobieta współczesna podażająca za trendami i modą. Jej styl ubierania się tj długie spódnice, grube rajtuzy, jej poglady i zainteresowania okresliłabym raczej...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Dżentelmen w Moskwie” to historia hrabiego, Aleksandra Rostowa, którego po upadku caratu, sowieckie rządy pozbawiają majątku, nie pozwalają używać tytułu. Opływający w luksusie apartament w moskiewskim hotelu Metropol, Rostow musiał zamienić na malutki pokój na poddaszu z równie malutkim okienkiem. A dlaczego? Dlatego, iż napisał wzniosły wiersz. Wiersz, który w odbiorze wzmacniał ducha narodu w ciężkich dla niego czasach.
Hrabia okazuje się mądrym człowiekiem. Degradację swojej pozycji przyjmuje z honorem. Po kilku latach życia w reżimie ma moment załamania. Podejmuje próbę samobójczą. Nie widzi sensu swojego bytu. Na szczęście do śmierci nie dochodzi. Aleksander Rostow ma wielu życzliwych mu przyjaciół. Zawsze może liczyć na rozmowy z nimi, wsparcie.
Hrabia często wspomina czasy swojego dzieciństwa i losy jego rodu. Dużą powagę przywiązuje do wykształcenia i zachowywania etykiety w towarzystwie. Postawa głównego bohatera utwierdza czytelnika, że bycie szlachcicem to nie tylko tytuł. To przede wszystkim postawa i styl bycia. One wiele świadczą o człowieku…tego sowieci nie są w stanie mu odebrać.
W książce zwraca uwagę fakt częstych opisów potraw i zachowania w restauracji. Autor w fantastyczny sposób prowadzi czytelnika po ówczesnych smakach. Nawiązuje do tradycji rodzinnych, mówi o przywiązaniu do pamiątek, o dobrych manierach. Treść to nawiązanie do historii Rosji.
„Dżentelmen w Moskwie” to hołd dla literatury i kultury rosyjskiej. Ukazuje umiłowanie do narodu oraz szacunek do drugiego człowieka. Treść nawołuje do tego, aby w każdej sytuacji być sobą. Szczerość popłaca.
Nie jest to książka lekka w przekazie i w czytaniu. Tekst chwilami bywa trudny, filozoficzny. Niemniej jednak jest to pozycja godna uwagi i warta polecenia. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, ze z tak mądrą i wzniosłą książką już dawno nie obcowałam.
Na uwagę zasługuje także okładka. Skromna, nie narzucająca się. Swietnie nawiązuje do treści.
Wspaniała lektura!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Jolancie Pabian organizatorce konkursu, w którym wygrałam książkę oraz wydawnictwu Znak za przesłanie egzemplarza książki
Cytaty
„Doświadczenia nie da się niczym zastąpić”.
„Jeżeli człowiek chce odnieść sukces, musi uważać na każde słowo, reagować na każdy gest i dostrzegać każde spojrzenie”
„Dżentelmen w Moskwie” to historia hrabiego, Aleksandra Rostowa, którego po upadku caratu, sowieckie rządy pozbawiają majątku, nie pozwalają używać tytułu. Opływający w luksusie apartament w moskiewskim hotelu Metropol, Rostow musiał zamienić na malutki pokój na poddaszu z równie malutkim okienkiem. A dlaczego? Dlatego, iż napisał wzniosły wiersz. Wiersz, który w odbiorze...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zimowa miłość to książka, którą przeczytałam w ramach akcji Book Tour http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2017/02/book-tour-elzbieta-rodzen-zimowa-miosc.html Wcześniej nie znałam ani autorki Elżbiety Rodzeń, ani jej twórczości. I tu należy wspomnieć – moja strata, wielka strata. Na szczęście do nadrobienia.
Zimowa miłość to historia Anny i Michała. Poznali się na studiach medycznych, pokochali. Jednak Anna w pewnym momencie ich związku postanawia zakończyć relacje nie podając Michałowi przyczyny swej decyzji. Znika z życia chłopaka na szesnaście długich lat. Spotykają się ponownie, nieprzypadkowo na konferencji medycznej. Oboje mają za sobą bagaż doświadczeń życiowych. Obawa przed spotkaniem nie zagłusza chęci zobaczenia ukochanej przed laty osoby. Oboje są ciekawi siebie i swoich uczuć dzisiaj. Po konferencji dochodzi do wypadku samochodowego. Medycy zostają uwięzieni w domku w górach na długich kilka dni. Grozy dodaje fakt, że jest to środek mroźnej i śnieżnej zimy. Są bez jedzenia, bez picia i ciepłych ubrań, a Michałowi towarzyszy Zosia, kilkuletnia córka. Zostają odcięci od świata, są poturbowani po wypadku. Próbują przetrwać. Anna i Michał cudownych dwoje ludzi. Ich miłość rodzi się na nowo, rozkwita, dojrzewa.
Zimowa miłość to powieść obyczajowa, która od pierwszych zdań złapała mnie za gardło i trzymała do ostatniego słowa. Rozpłakałam się już na drugiej stronie, co się nigdy nie zdarzyło. Wzruszających momentów było kilka. Zrozumie to każda matka oraz miłośnik kotów.
Powieść pisana jest miłym dla czytelnika językiem. Wątki powiązane są ze sobą jasno i zrozumiale. Podobało mi się to, że nie musiałam czekać na rozwiązanie głównej tajemnicy do ostatniej kartki. Sekret Anny zostaje wyjaśniony mniej więcej w połowie książki, co w ogóle nie ujmuje jej tajemniczości. Wręcz przeciwnie. Anna pokazuje się teraz jako kobieta z charakterem, jeszcze silniejsza, potrafiąca zawalczyć o siebie. Natomiast w tym momencie autorka zgrabnie wplata wątek jej ojca i ukrywanej przez niego tajemnicy z przeszłości. Anna próbuje zaadkę rozwikłać i dowiaduje się szokujących dla niej faktów.
Zimową miłość czyta się ją jednym tchem. Targały mną różne emocje, nie mniej jednak z ciekawością poznawałam bohaterów. Polubiłam ich wrażliwość, opiekuńczość, waleczność. Nie ma tu czarnego charakteru. Fabuła potrafi wzruszyć, obudzić tęsknotę za miłością do drugiego człowieka. Historia Anny i Michała daje nadzieję na lepsze jutro. Pozwala wierzyć, że wszystko, pomimo wszystko, może się ułożyć. Ciepła opowieść z happy endem. Takie lubię.
Jedyne minusy, o których chciałabym napisać to zbyt dosłownie opisana scena erotyczna młodych studentów. Zwyczajnie tego nie lubię, nie czytam erotyków. Nie jest długa, jednak nie przypadła mi do gustu i myślę, że akt miłosny można było opisać subtelniej. I okładka … bardzo skromna. Niezbyt zachęcająca do zainteresowania się książką i zagłębienia się w jej treść. A szkoda … bo Zimowa miłość nie jest banalną historią typu właśnie się rozwodzę, mąż mnie zdradził, nie mam pieniędzy, uciekam do domku na odludziu. To bardzo mądra opowieść z tragedią choroby, samotności i śmierci w tle. W podtekście mów nam, że z każdej tragedii można się podnieść. Trzeba tylko o siebie zawalczyć.
Myślę, że książka utkwi w mojej pamięci na długo. Zwyczajnie pokochałam bohaterów. Wzruszyła mnie ich historia.
Cudownie wymyślona historia Anny, Michała i małej Zosi zachęciła mnie do zapoznani a się z pozostałymi książkami Elżbiety Rodzeń. Jestem ich bardzo ciekawa.
Serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania Zimowej miłości. Był to dla mnie fantastyczny czas. Książkę oczywiście polecam. Ciepła, mądra, chwilami zaskakująca powieść obyczajowa.
Zimowa miłość to książka, którą przeczytałam w ramach akcji Book Tour http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2017/02/book-tour-elzbieta-rodzen-zimowa-miosc.html Wcześniej nie znałam ani autorki Elżbiety Rodzeń, ani jej twórczości. I tu należy wspomnieć – moja strata, wielka strata. Na szczęście do nadrobienia.
Zimowa miłość to historia Anny i Michała. Poznali się na studiach...
Wieczór. Trzymałam w ręku e-book nieznanego mi autora o zniechęcającym mnie tytule sugerującym literaturę fantastyczną, której nie jestem fanką.
Jakże ogromne było moje zdziwienie kiedy zaczęłam czytać powieść. Z każdym, nowym słowem wszelkie moje obawy dotyczące rodzaju literatury ulatniały się niczym niskiej jakości perfumy.
Poznałam Łukasza Wilk, dwudziestoletniego młodzieńca pochodzącego z warszawskiej Pragi. Od dzieciństwa zmaga się z chorobą zwaną łuszczycą. Pomyślałam, że ów książka będzie dziennikiem z podjętego przez Łukasza leczenia oraz trudu i wyrzeczeń z tym związanych. I tu także się pomyliłam. Żaden to dziennik.
Psioriasis Vulgarna to powieść obyczajowa napisana bardzo przystępnym językiem. Opisuje nie tylko żmudne, trudne i bolesne leczenie. Zwraca także na trud dorosłego życia i relacje ludzkie.
Czytając lekturę miałam przyjemność poznać fantastycznych ludzi, którzy w trudnych momentach potrafili się zjednoczyć.
Bardzo podobało mi się to, że autor w sposób chwilami bardzo zabawny podchodzi do tematu łuszczycy. Zawarty został także wątek, który spowodował moje wzruszenie. Śmierć młodej osoby jest zawsze bezsensowna, niesprawiedliwa, trudna. Odejście młodej dziewczyny dało mi do myślenia i pobudziło refleksje. Zdałam sobie sprawę z tego jak ważne jest wsparcie bliskich osób w procesie leczenia.
W powieści jest zaznaczony wyraźny kontrast między wsparciem a poczuciem samotności.
Łukasz Wilk miał szczęście. Dane mu było spotkać Lucy. Otrzymał od niej akceptację i miłość. Dała mu wsparcie i motywację. Odnosił sukcesy w pracy, rozwijał pasję, miał przyjaciół. Kochał i był kochany. Natomiast Ona, w jej odczuciu została sama. Nie mogła realizować marzeń, choroba postępowała. Czuła się samotna, nie miała już celu. Nie czuła wsparcia. Pogrążona w braku nadziei na lepsze jutro, obwiniająca siebie i wszystkich wokół , w poczuciu zamknięcia w świecie choroby popełniła samobójstwo. Bardzo mnie to dotknęło. Przeżyłam tą śmierć boleśnie. Zżyłam się z tą młodziutką, początkowo radosną dziewczyną. Polubiłam ją. Nie potrafiłam pogodzić się z jej odejściem. Czułam się zawiedziona, bowiem liczyłam na to, że zwyczajnie wyzdrowieje.
Psioriasis Vulgarna to historia, która bardzo przypadła mi do gustu. Lubiłam obserwować jak główny bohater rozwija się. Poznajemy go jako młodziutkiego chłopca pełnego kompleksów żyjącego w maraźmie łuszczycy. Natomiast rozstajemy się z dojrzałym mężczyzną, który zna swoją wartość, potrafi walczyć o siebie, wie czego chce. Dojrzał, wydoroślał, odnalazł siebie w trudnym świecie. Takiego go lubię.
W moim odczuciu jest to powieść, którą powinni znać wszyscy. Chorującym daje wsparcie. Innych uświadamia i ukierunkowuje na problemy i potrzeby ludzi chorych. To bardzo ważna lektura.
Bardzo dziękuję autorowi za przesłanie mi e-booka. Historia wciągnęła mnie bez reszty. Wzruszyła mnie, rozgniewała, rozśmieszyła i skłoniła do zadumy. To mądra historia, którą szczerze polecam.
Wieczór. Trzymałam w ręku e-book nieznanego mi autora o zniechęcającym mnie tytule sugerującym literaturę fantastyczną, której nie jestem fanką.
więcej Pokaż mimo toJakże ogromne było moje zdziwienie kiedy zaczęłam czytać powieść. Z każdym, nowym słowem wszelkie moje obawy dotyczące rodzaju literatury ulatniały się niczym niskiej jakości perfumy.
Poznałam Łukasza Wilk,...