-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2020-04-20
"Na progu zła" została napisana lekkim i przyjemnym stylem, co przełożyło się na naprawdę ekspresowe czytanie. Konstrukcja fabuły, w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością oraz relacja wydarzeń z perspektywy dwóch bohaterów, to bardzo ciekawe zabiegi. Dodatkowym urozmaiceniem są wstawki podcastu, w którym Fi opowiada tę historię jako ofiara, a także plik Word, w którym relację zdaje nam bezpośrednio Bram. To wszystko dało świetny pogląd na całą sytuację i pokazało, że prawda nie zawsze dla wszystkich brzmi jednakowo. Krótkie rozdziały zakończone w sposób nagły i zazwyczaj w najciekawszych momentach, dodały smaczku tej historii i uczyniły ją niemal nieodkładalną. Główni bohaterowie - Fi i Bram - są wyraziści, realni i skonstruowani w bardzo dobry sposób. Mamy tu do czynienia z podziałem na bohaterów dobrych i złych, jednak kiedy poznajemy kolejne wątki i skrawki ich życia, zaczynamy kibicować każdemu z nich.
Akcja powieści jest nieśpieszna, sporo tu opisów, powrotów do przeszłości i niby mogłoby to nudzić, a jednak dało ciekawą szansę na lepsze poznanie głównych postaci, a nawet zżycie się z nimi, co bardzo lubię. Często czytam thrillery i myślę, że to właśnie dlatego udało mi się przewidzieć kilka wydarzeń, zanim zostały one jeszcze opisane. Nie wpłynęło to jednak na przyjemność czytania i rozrywkę, jaką z niej czerpałam. Warto wspomnieć, że to dość obszerna książka (liczy aż 512 stron), jednak Louise Candlish zadbała o to, by czytelnik się nie nudził.
Choć w pierwszej chwili pomysł na tę książkę może wydawać się absurdalny, z biegiem czasu wszystko nabiera sensu i staje się bardzo rzeczywiste. Na kartach powieści poznajemy historię, która mogłaby przytrafić się każdemu z nas. I chyba głównie dlatego jest tak bardzo absorbująca. Autorka w doskonały sposób przedstawiła, jak jedno wydarzenie może pociągnąć za sobą serię kolejnych i jak łatwo zmienić swoje życie w piekło. Uświadamia także do jakich decyzji zdolni są ludzie pod wpływem stresu i strachu.
"Na progu zła" to powieść, którą zdecydowanie warto dodać na listę książek do przeczytania.
"Na progu zła" została napisana lekkim i przyjemnym stylem, co przełożyło się na naprawdę ekspresowe czytanie. Konstrukcja fabuły, w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością oraz relacja wydarzeń z perspektywy dwóch bohaterów, to bardzo ciekawe zabiegi. Dodatkowym urozmaiceniem są wstawki podcastu, w którym Fi opowiada tę historię jako ofiara, a także plik Word, w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-17
Świetna, jak na Atwood przystało. Zupełnie inna od "Opowieści podręcznej".
Świetna, jak na Atwood przystało. Zupełnie inna od "Opowieści podręcznej".
Pokaż mimo to2020-03-24
Ciekawa, choć ze zbyt rozwleczoną fabułą. Momentami mocno przewidywalna.
Ciekawa, choć ze zbyt rozwleczoną fabułą. Momentami mocno przewidywalna.
Pokaż mimo to2020-04-12
2019-10-24
Alex North stworzył historię, która momentami mroziła mi krew w żyłach, a częściej wzbudzała niepokój i niepewność. Już od pierwszej strony wciągnął mnie w swoją opowieść i z powodzeniem utrzymał moją uwagę do ostatniej. Lekki styl, w jakim napisał Szeptacza, w połączeniu z dość wartką i niepokojąca fabułą, zapewnił mi wiele wrażeń i sprawił, że przez książkę dosłownie przepłynęłam. Przeskakiwanie między postaciami i zmiana narracji bardzo mi się podobały. Lubię mieć możliwość poznania danej historii z kilku perspektyw - to ciekawe urozmaicenie każdej historii. Także połączenie wątków kryminalnych z wątkami obyczajowymi wyszło autorowi bardzo dobrze. Tu nie mogę się przyczepić, a czasem zdarza mi się na to narzekać.
Na Szeptacza warto zwrócić uwagę z wielu powodów. Myślę, że jednym z nich jest niesamowity, mroczny klimat. Autor bardzo precyzyjnie dobrał wszystkie elementy budujące thriller. Począwszy od postaci, po miejsce osadzenia akcji - wszystko tu doskonale do siebie pasuje i sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. Moje nerwy były momentami bardzo napięte, a ja nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo emocjonalnie zaangażowałam się w lekturę. Na swój sposób udało mi się przywiązać do głównych postaci i myślę, że to przyczyniło się do tego jak odebrałam ten tytuł. Sam pomysł na stworzenie takiej historii i wykreowanie postaci Szeptacza bardzo mnie zaintrygowały.
To książka, do której byłam nastawiona dość sceptycznie. Bardzo chciałam poznać opisaną w niej historię, a z drugiej strony trochę się tego obawiałam. Kiedy sięgam po nowe tytuły, staram się nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań. To jednak trudne kiedy książka jest promowana tak, jak "Szeptacz". Wtedy automatycznie poprzeczka wskakuje dość wysoko i niestety ciężko uwolnić się od oczekiwań. Po tym, co o niej napisałam, możecie odnieść wrażenie, że to wręcz powieść idealna. Nie, ale to bardzo dobry thriller, który skradnie serca wielu. Zakończenie było dla mnie dość spodziewane, jednak nie przewidziałam go dokładnie. Moje wyobrażenie o tej książce nieco rozbiegło się z tym, co otrzymałam. Ostatecznie jestem jednak zadowolona z lektury i jeśli tylko lubicie takie opowieści, bardzo Wam ją polecam.
Alex North stworzył historię, która momentami mroziła mi krew w żyłach, a częściej wzbudzała niepokój i niepewność. Już od pierwszej strony wciągnął mnie w swoją opowieść i z powodzeniem utrzymał moją uwagę do ostatniej. Lekki styl, w jakim napisał Szeptacza, w połączeniu z dość wartką i niepokojąca fabułą, zapewnił mi wiele wrażeń i sprawił, że przez książkę dosłownie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-27
Nic o mnie nie wiesz zaczyna się bardzo intrygująco, a ja już od pierwszych stron mocno wciągnęłam się w wir wydarzeń i naprawdę ciężko było mi odkleić się od lektury. Autorzy, bo jest ich dwóch pod jednym pseudonimem, świetnie zaprojektowali tę powieść. Połączyli bardzo rzeczywistych bohaterów z mrokiem przeszłości, uzależnieniem i nawarstwiającymi się kłamstwami i sekretami. Ułożyli skomplikowaną i wielowarstwową zagadkę, którą nie tak łatwo rozwiązać. Strona po stronie prowadzą do niespodziewanego, lecz nieco dramatycznego zakończenia.
Na pierwszy rzut oka ciężko zauważyć, że to powieść napisana przez dwóch autorów. Ich style łączą się, momentami przenikają i tworzą naprawdę zgraną całość. Przy bliższym spojrzeniu można wyczuć i podzielić postacie na autorów. Mam wrażenie, że Rebecca to bohaterka stworzona przez kobietę, Paul natomiast jest tworem mężczyzny, ale to tylko moje przypuszczenia. A biorą się one stąd, że obie te postacie są nakreślone bardzo realnie i z starannością, która nie byłaby prosta, gdyby nie podział na płeć.
Może nie jest to thriller bogaty w zapewniające dreszcz emocji i mocno zaskakujące sceny, ale zdecydowanie warto zwrócić uwagę na wątek psychologiczny, wpadający w nieco obyczajowe tony. I również kryminalny, który z jednej strony tworzy delikatne tło powieści, a z drugiej jest też jej motorem napędowym. Połączenie i dobre wyważenie proporcji między tymi wątkami, zapewniło ciekawie skonstruowaną i nieoczywistą historię, którą warto poznać.
Oczywiście nie jest to powieść bez wad. Znajdziemy w niej nieco nużące momenty czy też wyolbrzymione i naciągane sceny. Czasem zachowanie bohaterów było zbyt naiwne, może trochę niezrozumiałe. Można przyczepić się także pierwszych rozdziałów książki wprowadzających mały chaos czasowy, za którym ciężko nadążyć. Mimo wszystko spędziłam przy niej kilka dobrych godzin, z ciekawością śledziłam losy bohaterów i naprawdę jestem zadowolona z lektury.
Nic o mnie nie wiesz zaczyna się bardzo intrygująco, a ja już od pierwszych stron mocno wciągnęłam się w wir wydarzeń i naprawdę ciężko było mi odkleić się od lektury. Autorzy, bo jest ich dwóch pod jednym pseudonimem, świetnie zaprojektowali tę powieść. Połączyli bardzo rzeczywistych bohaterów z mrokiem przeszłości, uzależnieniem i nawarstwiającymi się kłamstwami i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-12
Władcy czasu to trzecia, po Ciszy Białego Miasta i Rytuałach wody, część trylogii Białego Miasta, którą pokochałam już od pierwszego tomu. Z niecierpliwością i ekscytacją oczekiwałam premiery, a kiedy już książka trafiła w moje ręce, mocno ociągałam się z czytaniem, aby jak najdłużej się nią cieszyć. Domyślam się, że możecie już czuć się mocno zmęczeni całą trylogią. Od pewnego czasu można ją spotkać niemal na każdym kroku, jednak proszę Was - nie zniechęcajcie się. To seria, której naprawdę warto dać szansę!
W powieści przedstawiono dwie perspektywy czasowe - poznajemy tu Vitorię z czasów średniowiecza, a także wydarzenia obecne. Oba wątki łączą się ze sobą, choć nie zawsze zazębiają. Oba są tak samo ciekawe, dlatego z chęcią i zaangażowaniem śledziłam zarówno losy bohaterów współczesnych, znanych także z poprzednich części, jak i tych nowych, których osadzono w czasach zamierzchłych. Jako miłośniczka epoki średniowiecza nie mogłam przejść obok tego wątku obojętnie. Autorka ma smykałkę do tworzenia skomplikowanych i wielowątkowych historii. W Władcach czasu świetne połączyła wątek kryminalny z obyczajowym i doskonale wkomponowała kryminalną zagadkę w tło średniowiecznych wydarzeń. Stworzyła wciągającą i niemal nieodkładalną powieść, którą na pewno zapamiętam na długo. Tak, jak i całą serię.
Styl autorki to kolejny element, za który pokochałam trylogię - jest lekki i bardzo barwny, co przekłada się na szybkie i przyjemne czytanie. Bohaterowie to także mocna strona tej powieści - mamy tu do czynienia z całą galerią dopracowanych i bardzo żywych postaci. Począwszy od głównych bohaterów, po tych drugoplanowych, przy których absolutnie nie ma się wrażenia, że są zbędni. Uwielbiam Krakena za to, jaki jest, mimo okropności jakie go spotykają. Doceniam także Estibaliz i relację, jaka łączy ją z Krakenem i Albą, a także postać Dziadka Krakena za świeżość, którą wnosi do wszystkich trzech powieści. Polubiłam go od samego początku, to naprawdę świetny facet i nie wyobrażam sobie Trylogii Białego Miasta bez niego.
Często zdarza się, że po wielkim sukcesie pierwszego tomu, kolejne nie spełniają naszych oczekiwań i są dużo słabsze. Tutaj nie ma to miejsca. Autorka utrzymuje poziom, mam wręcz wrażenie, że z każdym kolejnym tytułem daje z siebie więcej, tworząc nieszablonowe i zagadkowe historie z zakończeniem niełatwym do przewidzenia. Kryminały w jej wydaniu to jedna z najlepszych przygód, jakie spotkały mnie w książkowym świecie. Władcy czasu to doskonałe zwieńczenie Trylogii Białego Miasta. Jeśli jeszcze nie macie jej na liście przeczytanych książek, to najwyższa pora, by to zmienić.
Władcy czasu to trzecia, po Ciszy Białego Miasta i Rytuałach wody, część trylogii Białego Miasta, którą pokochałam już od pierwszego tomu. Z niecierpliwością i ekscytacją oczekiwałam premiery, a kiedy już książka trafiła w moje ręce, mocno ociągałam się z czytaniem, aby jak najdłużej się nią cieszyć. Domyślam się, że możecie już czuć się mocno zmęczeni całą trylogią. Od...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-19
Paris ma dryg do pisania książek, które po prostu chce się czytać. Jej lekki, zagadkowy styl wciąga i nawet jeśli nie do końca leży nam tematyka, ciężko odłożyć książkę. Potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika i utrzymywać go w niepewności do samego końca. Nawet w momentach, kiedy nie za wiele się działo, nie czułam znużenia. Czytałam dalej i dalej, bo byłam ciekawa zakończenia i losów bohaterów. Choć zakończenie dość łatwo przewidzieć, Paris świetnie kumulowała emocje, tocząc je za nami do końca. Dodatkowo opisywane przez nią historię wyróżniają się nietypowym klimatem, który doceniłam przy każdej z jej książek. Tu także go nie zabrakło, z czego bardzo się cieszę.
Z pewnością nie można powiedzieć, że jest to thriller z wątkiem sensacyjnym, jak np. Na skraju załamania, gdzie akcja pędziła do przodu, a niemal każdy rozdział przyprawiał mnie o niedowierzanie. Tu fabuła jest dużo spokojniejsza, a najlepsze dzieje się w głowach głównych bohaterów - Adama i Livii. Pod tym względem powieść bardzo mi się podobała i z przyjemnością obserwowałam jak kłamstwa, sekrety i tragiczne wydarzenia wpływają na życie bohaterów. Śledziłam ich relację, zachowanie i myśli, co wciągnęło mnie na dobre. Tytułowy dylemat, to tak naprawdę dylemat moralny. Dylemat w obliczu strachu, niepewności i bólu. Paris świetnie przedstawiła uczucia Adama, który zmagał się z tragiczną wiadomością. Jego napięcie, ból, rozpacz i bezsilność udzielały się także mi, przeżywałam te emocje razem z nim. Krótkie rozdziały w połączeniu z stylem autorki sprawiły, że połknęłam Dylemat w kilka godzin, mimo braku wartkiej akcji. A przedstawienie fabuły z dwóch perspektyw ożywiło tę historię i uczyniło ją w moich rękach niemal nieodkładalną.
Nie jestem pewna, czy stali czytelnicy Paris, którzy przyzwyczaili się do jej wartkich książek, będą zadowoleni z Dylematu. Akcja toczy się tu zdecydowanie leniwie jak na autorkę, jest spokojniejsza, ale przez to może też bardziej rzeczywista. Nie chcę porównywać tego tytułu z poprzednimi, bo są to zupełnie różne książki. Myślę, że Dylematem autorka wstrzeli się w inną grupę odbiorców i książka zadowoli wielu, tak jak mnie. Wiem jednak, że sporo osób zawiedzie się tym tytułem, dlatego zanim się za niego zabierzecie, miejcie na uwadze to, co napisałam wyżej.
Paris ma dryg do pisania książek, które po prostu chce się czytać. Jej lekki, zagadkowy styl wciąga i nawet jeśli nie do końca leży nam tematyka, ciężko odłożyć książkę. Potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika i utrzymywać go w niepewności do samego końca. Nawet w momentach, kiedy nie za wiele się działo, nie czułam znużenia. Czytałam dalej i dalej, bo byłam ciekawa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Muszę przyznać, że wiązałam duże nadzieje z tym tytułem. Liczyłam na lekką, przyjemną i słodko-gorzką lekturę. Nieco wesołą, emocjonalną i uroczą, jak przyzwyczaiła mnie do tego autorka w poprzednich swoich książkach. Niestety, tym razem jej powieść nie podobała mi się tak bardzo, jak poprzednie.
Styl, w jakim pisze Beth O'Leary wciąż bardzo mi się podoba. Jest lekki, klarowny i po prostu idealnie dopasowany do powieści, które tworzy. Tu absolutnie nie mam się do czego przyczepić.
Pomysł na fabułę również mnie oczarował. Pięć osób ściśniętych w małym mini, wyruszających w długą podróż, zapowiadało powiew świeżości - nigdy nie czytałam książki z podobnym motywem. Podział na TERAZ i WTEDY to kolejny dobry pomysł, ale tu muszę zaznaczyć jedno. O ile rozdziały przedstawiające przeszłość bardzo mnie wciągnęły, tak te teraźniejsze ciągnęły się w nieskończoność i momentami miałam wątpliwości, czy dobrnę do końca.
Bohaterowie w większości przypadli mi do gustu - szczególnie polubiłam Dylana i Addie, a także jej siostrę Deb. O zgrzytanie zębów przyprawiał mnie natomiast Marcus. Uważam, że to postać bardzo niedopracowana. Zabrakło mi przy nim autentyczności, był trochę jakby doklejony na siłę. Rozumiem sam zamysł, wykonanie mnie jednak nie kupiło.
Motyw toksycznej relacji - super! Ale nie w takiej romantycznej formie. To mi się nie podobało, w dużym stopniu wpłynęło też na mój odbiór powieści.
Dwie pierwsze książki autorki bardzo polubiłam i niezmiennie Wam je polecam. Jednak przy „W drogę” mam bardzo mieszanie uczucia i ten tytuł na pewno nie zostanie moim faworytem. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości autorki, to myślę, że powinniście zacząć od poprzednich tytułów.
Muszę przyznać, że wiązałam duże nadzieje z tym tytułem. Liczyłam na lekką, przyjemną i słodko-gorzką lekturę. Nieco wesołą, emocjonalną i uroczą, jak przyzwyczaiła mnie do tego autorka w poprzednich swoich książkach. Niestety, tym razem jej powieść nie podobała mi się tak bardzo, jak poprzednie.
więcej Pokaż mimo toStyl, w jakim pisze Beth O'Leary wciąż bardzo mi się podoba. Jest lekki,...