-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
Literatura młodzieżowa lubi trudne tematy. Jednym z najczęściej poruszanych jest ten, który dotyczy chorób. Zapewne czytaliście już niejedną książkę o anorektyczkach czy bulimiczkach, ja jednak muszę przyznać, że dotąd żadna z nich nie przykuła mojej uwagi. Czasami mam wrażenie, że tematy dotyczące zaburzeń odżywiania są nakreślone po macoszemu, zupełnie jakby autorzy nie mogli sobie wyobrazić, co tak naprawdę czują osoby, których te nieszczęsne choroby dotknęły. Na szczęście z pomocą przyszła mi książka Niepoliczalne.
Hedda to siedemnastoletnia dziewczyna, która od dziecka zmaga się z anoreksją. Oprócz uciążliwych problemów rodzinnych i swojej drugiej natury, którą nazywa Nia (zła bestia, na okrągło powtarzająca jej, że jest spaślakiem), pojawił się w jej życiu jeszcze jeden maleńki, rozwijający się w ciele kłopot, a mianowicie… dziecko. Jak Hedda poradzi sobie z nadchodzącymi zmianami?
Niepoliczalne to nie jest lektura pełna akcji. Nie jest to również lektura przewidywalna. Wśród młodzieżowej literatury stanowi coś zupełnie świeżego, choć równocześnie nie tak oryginalnego, jakby mogło nam się wydawać. W końcu mamy przed sobą lekturę, która zaskakuje, która wychodzi ponad schematy, na dodatek ostatnie strony są tak pełne emocji, że zwyczajnie wstrzymujemy zarówno łzy smutku, jak i radości. Przyznaję, że po tej książce poczułam się lekko przytłoczona rzeczywistością, bo właśnie to przedstawia: żaden zakłamany obraz, ubarwiony sztuczną, cukierkową słodyczą, tylko czyste, często bolesne realia. Tę powieść napisało samo życie.
Jeżeli chodzi o główną bohaterkę, muszę przyznać, że chwilami lekko mnie irytowała. Równocześnie starałam się ją zrozumieć, ponieważ była w naprawdę podbramkowej sytuacji i na dodatek nie posiadała praktycznie żadnej osoby, która by ją wspierała.
Hedda to dziewczyna, która pomimo tego, że jest nastolatką, stara się grać dorosłą. Jest zamknięta w sobie, ironiczna, chłodna i chwilami nieprzyjemna, mimo wszystko posiada jednak uczucia i pomimo lekkich nerwów spowodowanych jej chwilami nieodpowiedzialnym zachowaniem, cały czas jej kibicowałam. Uważam, że autorka genialnie rozpracowała psychikę bohaterki i przedstawiła mechanizmy działania anoreksji. Myślę, że niejedna nastolatka z zaburzeniami odżywiania, przeraziłaby się tej lektury. I może to bardzo dobry sposób, aby potencjalne, młodociane anorektyczki zajrzały do Niepoliczalnych? Z pewnością dałoby im to do myślenia, choć oczywiście nie sądzę, że od razu by się wyleczyły.
W powieści pojawiło się wielu mniejszych i większych bohaterów. Muszę przyznać, że poza małą Rose, która była niemowlakiem, niewiele ludzi mnie tutaj pokrzepiło. Na wielu z nich wielokrotnie się wkurzałam, a przede wszystkim na rodzinę Heddy. Ostatecznie byłam chyba najbardziej wściekła na jej ojca, ale dlaczego – o tym musicie przekonać się sami.
Kiedy zastanawiam się nad tym, co mogłabym jeszcze napisać o tej książce, nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Może nie dałabym jej 10/10 ze względu na to, że ciężko było mi się w nią na początku wciągnąć, ale spokojnie mogę ją polecić jako odmienną lekturą młodzieżową, która wyróżnia się z pośród schematycznych powieści, a przede wszystkim niesie ze sobą ważny morał.
http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com/2018/07/o-anoreksji-w-troche-mocniejszym.html
Literatura młodzieżowa lubi trudne tematy. Jednym z najczęściej poruszanych jest ten, który dotyczy chorób. Zapewne czytaliście już niejedną książkę o anorektyczkach czy bulimiczkach, ja jednak muszę przyznać, że dotąd żadna z nich nie przykuła mojej uwagi. Czasami mam wrażenie, że tematy dotyczące zaburzeń odżywiania są nakreślone po macoszemu, zupełnie jakby autorzy nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy absurdalność i wyobraźnia wkraczają w zgranym duecie do akcji, wiemy, ze będzie z tego niezła fantastyka. W końcu to jeden z najszerszych gatunków literackich, który zawdzięcza swoje istnienie nieograniczonej kreatywności autorów. Czy Złotowidząca wyczerpuje tematykę fantastyczną? A może powiela schematy, które mimo swobody umysłów są w tym gatunku częste? Nie będę was dłużej trzymać w niepewności, po pierwsze Złotowidząca nie jest stricte fantastyką, tylko literaturą młodzieżową mającą w sobie niewielki element fantastyki, po drugie: nawet jeśli, to ten element nas zadowala, bo jest czymś zupełnie nowym w tym magicznym, literackim świecie.
Leah Westfall to nastolatka o złotych oczach i… złotej mocy. Ma kochającą rodzinę, dla której jest w stanie zrobić dosłownie wszystko, a także przyjaciela. Nasza bohaterka od małego nie imała się męskich obowiązków, jakimi były polowanie czy praca w polu. Nie żyła w dostatku, choć miała świadomość tego, że gdyby chciała, mogłaby się odpowiednio wzbogacić, a to wszystko dlatego, że potrafiła wykryć złoto – nieważne czy znajdowało się ono głęboko w ziemi, czy w medalionie nieznajomej damy z wyższych sfer. Wyczuwała każdy najmniejszy jego pyłek. W obawie przed tym, że jej moc mogłaby zostać wykorzystana przez chytrych ludzi, ukrywała ten sekret wraz z rodzicami. Ale niestety dowiedziała się o tym niepowołana osoba, która przewróciła jej spokojne życie do góry nogami i zmusiła do… ucieczki. Odtąd Lee podróżuje do Kalifornii, która jak głoszą plotki: jest przepełniona złotem.
Przyznaję, przy pierwszym zetknięciu z powieścią byłam pewna, że to książka mocno średnia. Początek niby mnie zainteresował, a przez opisy płynęło się miło, szybko i swobodnie, a jednak przez długi, długi czas nie działo tyle, ile bym sobie w takiej książce życzyła. Jeżeli chodzi o dialogi znajduje się tu ich znikoma ilość, raczej jesteśmy zasypywani z góry do dołu opisami, a co mnie najbardziej boli – często opisami, które spokojnie możemy omijać wzrokiem, ponieważ nie wnoszą niczego nowego do fabuły.
Książka miała być przygodowa, miała trzymać w napięciu, i rzeczywiście – była taka, ale dopiero po 75% przekartkowanych stron. Czegoś mi w niej brakowało, czegoś… ożywczego. Gdyby uciąć trochę opisów, można by tu jeszcze wcisnąć wiele ciekawych wątków. Na szczęście nie było tak źle. Muszę przyznać, że ostatecznie wciągnęłam się na tyle, że przez pół dnia zastanawiałam się, gdzie mogę wypożyczyć kolejną wydaną przez wydawnictwo Jaguar część. Najzabawniejsze jest to, że nie potrafię napisać, dlaczego pod sam koniec poczułam, że ta powieść jest świetna. Może dlatego, że było tam tak dużo ciekawych postaci? Może dlatego, że byliśmy nieraz świadkami pędzącej akcji, która trzymała nas w napięciu? A może chodziło o samo przedstawienie motywu chciwości i pogoni za złotem? Nie mam pojęcia, dla mnie to czysta magia. I książka wcale nie musiała być taka znowu fantastyczna, żeby mnie zachwycić!
Leah to bohaterka, której nie da się nie lubić. Nie narzeka na swój los, bierze sprawy w swoje ręce i jeszcze nie obchodzi jej to, co się z nią stanie, kiedy może pomóc komuś innemu. To dziewczyna zaradna, o wielkim sercu, choć chwilami miewałam wrażenie, że nieco chłodna. Podczas pędzącej tętentem kopyt fabuły, mamy okazję dostrzec, jak na naszych oczach dorasta, zmienia się w kobietę, i jak trudne staje się dla niej wówczas oszukiwanie towarzyszy jej podróży.
Każda postać miała tutaj swój większy lub mniejszy udział i każda wydawała się być odpowiednio wykreowana. Szczególnie polubiłam przyjaciela Lee, który był w niej zakochany – czego ona oczywiście nie widziała, podobnie jak tego, że sama się w nim podkochuje. Kibicowałam im przez całą książkę, bo stanowili naprawdę zgrany duet, dlatego mam nadzieję, że gdy już dobiorę się do kolejnej części, dostanę odpowiednią dawkę romansowania tych dwoje! Nie widzę innej opcji – muszą ze sobą być.
W Złotowidzącej fajne jest to, że z początku obcy sobie ludzie, nagle zastępują głównej bohaterce rodzinę i stają się dla niej kimś cennym. Co prawda w książce nie zabraknie trupów, co mnie odrobinę przeraża, ponieważ wychodzi na to, że autorka nie ma skrupułów, gdy kogoś zabija, ale na szczęście oszczędza tych bohaterów, którzy są nam najbliżsi.
Pod sam koniec chciałam zwrócić uwagę na to, że to pierwszy przypadek, kiedy polski tytuł podoba mi się bardziej niż oryginalny, czyli Walk on Earth a Stranger. Nie potrafiłabym tego przetłumaczyć w taki sposób, aby brzmiało to w naszym języku dobrze, dlatego myślę, że dosadne nazwanie tej książki Złotowidzącą i określenie pierwszego tomu podtytułem: Ucieczka jest dobrym zabiegiem.
Myślę, że ta lektura nie spodoba się wszystkim, ale co niektórych, lubujących się w podróżniczych i gorących klimatach, na pewno do siebie przyciągnie, także jeżeli chcecie ją przetestować, nie słuchajcie innych, sami się za nią zabierzcie, szczególnie jeżeli lubicie wnikliwe opisy i powoli rozwijającą się akcję, która na końcu was usatysfakcjonuje.
http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com/2018/08/w-pogoni-za-zotem-rae-carson-zotowidzaca.html
Kiedy absurdalność i wyobraźnia wkraczają w zgranym duecie do akcji, wiemy, ze będzie z tego niezła fantastyka. W końcu to jeden z najszerszych gatunków literackich, który zawdzięcza swoje istnienie nieograniczonej kreatywności autorów. Czy Złotowidząca wyczerpuje tematykę fantastyczną? A może powiela schematy, które mimo swobody umysłów są w tym gatunku częste? Nie będę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to