-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2023-02-17
2023-02-17
2019-07-18
2019-03-03
Josepha Conrada nie czyta się łatwo. Po stylu pisarskim można odczuć, że tekst wyszedł spod pióra dojrzałego człowieka, który wcześniej wiele myślał o tym co chce napisać. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem Józef Korzeniowski vel Joseph Conrad spędził 20 długich lat na morzach i oceanach, zanim zaczął parać się pisaniem. Książka jest oparta na autobiograficznych, konkretnych przeżyciach autora z jego licznych rejsów, które po prostu zgłębił własną autorefleksją i budowaniem odpowiedniego nastroju. W książce występują liczne motywy, jednym z nich jest konfrontacja naszego bohatera ze zwartą grupą angielskich oficerów marynarki handlowej, która uważa go za obcego, a przez to i gorszego. Nie inne przeświadczenie żywią prości marynarze. Bohater zaciągnął się, będąc ufny wobec swoich umiejętności. Pragnie dowieść, że kraj który nie ma dostępu do morza, także może wydać dobrych marynarzy. Joseph Conrad pisząc o Polsce miał na myśli Polskę porozbiorową z XIX w., która w istocie nie posiadała dostępu do morza.
Kolejny istotny wątek powieści dotyczy epidemii, która rozlała się na statku po środku oceanu. Tragizm sytuacji pogłębia fakt, że jak na złość, na morzu panuje zupełna „cisza”, czyli bezwietrzność, co buduje dojmujące wrażenie, że statek dryfuje w nicość.
Po przeczytaniu książki odświeżyłem sobie film Andrzej Wajdy o tym samym tytule. Jak na polską kinematografię, jest to produkcja wyjątkowa, ponieważ bardzo realistycznie oddaje klimat tematyki marynistycznej i to w jej klasycznym/żaglowym wydaniu. Całość dopełnia fantastyczna muzyka Wojciecha Kilara, która kreuje klimat wolności i romantyczności towarzyszącej rejsom morskim żaglowcem. Cały film jest po angielsku, tylko w jednym fragmencie główny bohater odczytuje list otrzymany z Polski w swojej ojczystej mowie, co tworzy wrażenie jakby był to głos z bardzo daleka…
Josepha Conrada nie czyta się łatwo. Po stylu pisarskim można odczuć, że tekst wyszedł spod pióra dojrzałego człowieka, który wcześniej wiele myślał o tym co chce napisać. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem Józef Korzeniowski vel Joseph Conrad spędził 20 długich lat na morzach i oceanach, zanim zaczął parać się pisaniem. Książka jest oparta na autobiograficznych, konkretnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-06
Książka niezwykła i zjawiskowa, posiadająca „olbrzymią siłę rażenia” czytelnika, pomimo upływu prawie 50 lat od dnia jest powstania. Jest to katastroficzna wizja przyszłości, gdzie ludzkość wymiera na skutek nieobliczalnej nuklearnej zagłady. Temat był niezwykle nośny i aktualny w czasach, w których Nevil Shute snuł swoją opowieść. Właśnie wtedy, pod koniec lat 50-tych, ludzkość była jeszcze świeżo po upiornych doświadczeniach pierwszego użycia bojowego bomby atomowej przeciwko ludziom. Mam tutaj na myśli zagładę Hiroszimy i Nagasaki. Były to czasy, gdy do grona atomowych potęg: USA i ZSRR, przystąpiły Chiny Ludowe. Państwo natenczas zupełnie nieobliczalne i prowadzące bandycką politykę międzynarodową. Eskalacja wyścigu zbrojeń i napięcia w czasie zimnej wojny powodowały, że przeciętni ludzie o dużej wyobraźni lękali się o swoją przyszłość, a także przyszłość człowieka jako gatunku. W owym czasie w Stanach Zjednoczonych firmy budowlane reklamowały się z usługą budowy przydomowego schronu przeciwatomowego dla całej rodziny, które były wkomponowanie w ogródki amerykańskich przedmieść, tak dobrze nam znanych z filmów familijnych. W szkołach i zakładach pracy po obu stronach Żelaznej Kurtyny organizowano szkolenia na wypadek ataku atomowego. W 1961r. świat wstrzymał oddech, gdy w czasie kryzysu kubańskiego atomowa konfrontacja wisiała na włosku. Związek Radziecki, aby zatrwożyć świat, na polarnym poligonie na Nowej Ziemi zdetonował największy ładunek nuklearny w historii, tzw. Car Bombę o sile 58 megaton, to znaczy, że ta bomba była kilkaset razy mocniejsza od tych użytych przeciwko Japonii w 1945 r. W wizji atomowego Armagedonu według Nevila Shute, konflikt jest sprowokowany przez małe i nieobliczalne państwa, w tym wypadku była to Albania (sic!), które swoimi prowokacyjnymi działaniami wojennymi uruchamiają cała maszynę międzynarodowych sojuszy i zależności, w skutek czego do konfrontacji stają supermocarstwa. Efekt, to w ciągu niewielu dni samounicestwienie się ludzkości. W literackiej wizji autora, peryferyjna Australia cudownie przeżywa tę hekatombę i staje się jedną z ostatnich ostoi żywiej ludzkiej cywilizacji na globie. Ale ten stan rzeczy nie może trwać długo, radioaktywne powietrze znad północnej półkuli globu ziemskiego nieuchronnie nadciąga i tutaj. Całkowite wymarcie ludzkości jako gatunku jest tylko kwestią czasu.
Aby jednak nie było zbyt mrocznie i beznadziejnie, pisarz zaserwował nam także dość interesujący romans na rodzącym się post apokaliptycznym tle. Kapitan amerykańskiego okrętu atomowego Dwight Towers, który wraz z całą załogą dziwnym splotem wydarzeń przeżywa walki na Północy, dociera na nietknięty jeszcze wojną brzeg Australii. Tutaj ten zasadniczy i uparty mężczyzna spotyka ekscentryczną i nieustatkowaną Moirę Davidson, która przez lata nie mogła znaleźć dla siebie pasującej drugiej połowy. Wreszcie jej się to udaje, tyle że na krótką chwilę, przed absolutnym końcem. Jej żywa i niejednoznaczna osobowość rozjaśnia niewesołe rozdziały książki poświęcone samozagładzie ludzkości. Spodziewany przez ocalałą cześć ludzkiej cywilizacji koniec jest przyjmowany spokojnie, wręcz chłodno. Bohaterowie książki starają się żyć tak, jakby się nic nie stało i borykają się z nowymi problemami, takimi jak brak paliwa, czy brak towarów z importu. Ojciec Moiry, poczciwy farmer, cały czas pracuje na swojej ziemi, planuje działania na przyszłość i dba o wszystko, tak aby służyło dalszym pokoleniom. Żona australijskiego oficera marynarki, Petera Holmesa, poprawia ostanie niedociągnięcia w remontowanym domu, a przydomowy ogródek jest zagospodarowywany tak, aby najpiękniejsze kwiaty zakwitły w roku następnym (a tego, jak wiemy, już nie będzie). Sklepikarze prowadzą swoje interesy dopóki mają towar i przychodzą do nich klienci. Wydawało mi się to początkowo naiwne i nierzeczywiste. Przecież ludzie, którzy wiedzą, że nie mają już przed sobą zbyt wiele życia powinni robić coś szalonego lub przynajmniej buntować się i żyć w dekadencji. I w tym miejscu przypomniałem sobie o kilku przypadkach z mojego życia, gdzie obserwowałem z daleka ludzi śmiertelnie chorych, świadomych swojego wyroku. I w żadnym z tych wypadków nie zaobserwowałem, aby ktoś spełniał jakieś swoje ekscentryczne marzenia czy robił szalone rzeczy. Wręcz przeciwnie, skupiali się na swojej codzienności i zachowywali się tak, jak gdyby nigdy nic. Pewnie psychologicznie można to wytłumaczyć fazą akceptacji lub przeciwnie, wypieraniem ze świadomości brutalnych faktów. Strasznie przykry był dla mnie opis sytuacji, gdy małżeństwo Holmesów kłóciło się o to, czy mają zażyć tabletki skracające przedśmiertne konanie w wyniku choroby popromiennej. Co zrobić z ich kilkuletnią córką? Czy matka lub ojciec może dokonać prewencyjnej eutanazji własnego dziecka? Czy może mają pozwolić na sytuację taką, w której umrą wcześniej przed córką, a osamotniane dziecko będzie żyło dzień, dwa może więcej, samo bez pomocy, w brudzie i głodzie wymierającego świata?
Książka jest bardzo pesymistyczna i przygnębiająca. Od samego początku można wyczuć, że w tej historii happy end’u nie będzie. Jest strasznie smętna, ale taka właśnie ma być. Ten utwór to wielki pacyfistyczny manifest, który miał przemówić do wielkich i małych tego świata i wezwać do opamiętania się. I chyba to się w jakimś stopniu udało, film miał dwie ekranizacje, ta pierwsza - z Gregory Packiem, była wielkim hollywoodzkim wydarzeniem wyświetlanym na całym wolnym Świecie. Myślę, że z tą książką musiał zapoznać się m.in. Ronald Regan, być może też Michaił Gorbaczow. Być może miało to w jakimś stopniu przełożenie na ich decyzje o stopniowym wygaszaniu zimniej wojny i ograniczeniu rozbudowy arsenału nuklearnego w obu państwa.
Książka niezwykła i zjawiskowa, posiadająca „olbrzymią siłę rażenia” czytelnika, pomimo upływu prawie 50 lat od dnia jest powstania. Jest to katastroficzna wizja przyszłości, gdzie ludzkość wymiera na skutek nieobliczalnej nuklearnej zagłady. Temat był niezwykle nośny i aktualny w czasach, w których Nevil Shute snuł swoją opowieść. Właśnie wtedy, pod koniec lat 50-tych,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie jest to największe osiągnięcie Nevil’a Shute’a, ale bardzo pasuje do jego stylu pisarskiego i gdybym czytał tę książkę nie znając pisarza, z pewnością podejrzewałbym go o jej autorstwo. Książka jest osadzona w dwóch periodycznych odcinkach. Pierwszy okres, ten realny, to pierwsze lata po II Wojnie Światowej, osadzone w realiach Wielkiej Brytanii oraz częściowo Indochin. Drugi okres to ten wspomnieniowy, gdy autor powraca do czasów wojny, które ukazują nam bohaterów w różnych krytycznych sytuacjach, które następnie wpływają na przyszłe ich losy. Generalnie książka ma bardzo refleksyjny charakter. Bohater przewodni, który spaja w jedną całość poszczególne epizody, po burzliwym i hulaszczym życiu staje w obliczu strasznego losu. W konsekwencji ran odniesionych w czasie wojny jego dni są policzone i niebawem straci zdolność do samodzielnego poruszania się, a następnie będzie musiał umrzeć. Ten gruboskórny i niezbyt refleksyjny człowiek nagle zaczyna dostrzegać ludzi, z którymi żyje lub żył w przeszłości. Dostrzega swoją żonę, która dotychczas była dla niego raczej na drugim planie. Powrócił myślami do swoich przyjaciół z czasów wojny, z którymi był bardzo zżyty, a gdy tylko powróciła normalność ich drogi nagle się rozeszły. Fabuła książki jest kolejnym manifestem za tym, że w obliczu nieuchronnego końca wszystkie tak zwane ważne sprawy, które wypełniają nam codzienność, mogą się zdać „psu na budę”. Nie mają żadnego znaczenia dla nas samych jak i dla otaczającego nas świata. Nagle ważne staje się rozliczenie samego siebie. Nagle ważni stają się ludzie, którzy są nam bliscy lub kiedyś byli dla nas ważni. Nagle docenia się sprawy, które wydawały się uprzednio oczywiste i jakby nam należne, czyli stałość i harmonia związku z drugim człowiekiem. Poczucia przywiązania się do kogoś innego i przynależności do określonej grupy ludzi. To wielki paradoks, że większość ludzi nie ma takiej tragicznej szansy jak bohater, który wie, że już niebawem rozstanie się z życiem. Większość ludzi nie wie (na szczęście lub nieszczęście), że ten akurat dzień jest ich ostatnim, że poranna sprzeczka przy śniadaniu z bliską osobą może być swoistym z nią pożegnaniem. Jaka płynie z tego nauka dla nas
Nie jest to największe osiągnięcie Nevil’a Shute’a, ale bardzo pasuje do jego stylu pisarskiego i gdybym czytał tę książkę nie znając pisarza, z pewnością podejrzewałbym go o jej autorstwo. Książka jest osadzona w dwóch periodycznych odcinkach. Pierwszy okres, ten realny, to pierwsze lata po II Wojnie Światowej, osadzone w realiach Wielkiej Brytanii oraz częściowo Indochin....
więcej Pokaż mimo to