-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Nie ma znaczenia to co było, gdy pojawia się to co jest teraz. Oto nadchodzi rozwiązanie wszystkich wydarzeń z naciskiem na to co będzie w przyszłości. Tylko czy udźwigniemy to co ma się dopiero wydarzyć?
To chyba najbardziej wyczekiwany finał serii tego roku nie tylko przeze mnie. Sarah J. Maas napisała wspaniały cykl, wyjątkowy, bogaty w detale i zaskakujący dojrzałą kreacją bohaterów. Właściwie bez końca można byłoby wymieniać zalety Szklanego Tronu, czyli serii w której każdy tom był równy sobie o ile nie lepszy. Zatem pojawiło się wiele pytań: czym autorka zaskoczy nas w finale? Co przygotuje? Jaki ostatecznie los czeka naszych ulubionych bohaterów? I na każde z nich otrzymałam konkretną odpowiedź, chociaż przyznaję, że wciąż pozostaję pod wrażeniem mnogości faktów oraz zakończenia do którego jeszcze wiele razy będę powracać.
Przy lekturze każdego tomu towarzyszyły mi zawsze wiele emocji. Tym razem było ich znacznie więcej, ponieważ nadszedł kres losów mojej ukochanej bohaterki. Ani mnogość stron, których było aż tyle, że zdecydowano się na podział finalnej części na dwa zależne od siebie tomy, ani tym bardziej poczucie nieuchronnego końca nie odstraszyły mnie od fabuły. Wręcz przeciwnie - miałam ochotę na więcej i więcej. W końcu to Maas! I jej wielkie dzieło, któremu - jak sądzę - nikt nie dorówna. Muszę jednak przyznać, że to co otrzymałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Aelin powróciła a wraz z nią podróż przez którą przeszła. Od niewolnicy do królowej. Przebyła długą drogę, by znaleźć się w miejscu, którym była obecnie. Nie mogę zdradzić zbyt wiele z fabuły, nie w tym momencie, gdy wszyscy oczekują nadchodzącego finału. Mogę śmiało jednak stwierdzić, że seria kończy się w idealnym momencie, idealnym zakończeniem. Nie zawsze zgodnym z moimi oczekiwaniami, wielokrotnie wzruszającym przez fakt tego jak mocno zżyłam się z bohaterami oraz emocjonującym i pełnym skrajnych uczuć w wielu kwestiach. Ale za każdym razem wyjątkowym tak bardzo jak to tylko możliwe.
Powróciłam do moich ulubionych bohaterów z nadzieją, że jeszcze mnie czymś zaskoczyć i wcale się nie pomyliłam. W ostatecznej rozgrywce zmienili się w sposób bardzo subtelny, ale widoczny z perspektywy wszystkich tomów. Widziałam jak radzą sobie z problemami, dążą do celów i walczą z osobistymi demonami, ale to Aeiln w tej części skradła niemal całą uwagę. W końcu nadszedł czas, by rozliczyła się z przeszłością i stanęła oko w oko z sama sobą. A przecież znamy ją jako postać wyjątkową, ale nie idealną: arogancka i sarkastyczna skłania się ku bogactwu jednocześnie kochając trywialne ludzkie przyjemności. To stawia ją na równi z nami, pozwala sądzić że jest bardziej ludzka niż chce pokazać i zbliża jej kreacje do serca czytelnika tak mocno, że nie potrafię powiedzieć na temat jej kreacji złego słowa. Jednak obok niej stają także inni: Manon, Dorian, Charol, Evangeline i inni - każdy z nich doczekał się trafnego zakończenia swoich losów oraz maksymalnego rozwinięcia kreacji czy zamknięcia poszczególnych spraw.
Wciąż pozostaję pod urokiem finalnego tomu Szklanego Tronu. Może to sentyment, może niegasnące uwielbienie, które kieruję w stronę Maas, ale to jedna z najlepszych serii jakie kiedykolwiek czytałam. "Królestwo popiołów" natomiast jest zakończeniem, którego nie mogłam sobie lepiej wymarzyć. Ostateczna bitwa, ofiary, łzy i niedowierzanie łączą się z zamknięciem wszystkich podjętych wątków, mnogością emocji targających bohaterami oraz zwrotami akcji, których jakby nie było końca. Nie można nie kochać tej serii, nie można przejść obok niej obojętnie. Pozostaje jedynie żal, że to już koniec, bo zawsze pęka serce, gdy rozstajemy się z ukochanymi bohaterami. Gwarantuję jednak, że Sarah J. Maas z nawiązką rekompensuje nam tą stratę szóstym, finalnym tomem utrzymanym na najwyższym poziomie w każdym możliwym aspekcie.
Nie ma znaczenia to co było, gdy pojawia się to co jest teraz. Oto nadchodzi rozwiązanie wszystkich wydarzeń z naciskiem na to co będzie w przyszłości. Tylko czy udźwigniemy to co ma się dopiero wydarzyć?
To chyba najbardziej wyczekiwany finał serii tego roku nie tylko przeze mnie. Sarah J. Maas napisała wspaniały cykl, wyjątkowy, bogaty w detale i zaskakujący dojrzałą...
W magicznym miejscu możliwe są magiczne rzeczy. Niestety piękne chwile zbyt szybko przemijają. Czy po latach możliwy jest powrót do tego co było dla nas najcenniejsze?
Wyjątkowe i niepowtarzalne są powieści Lucindy Riley, dlatego towarzyszę jej opowieściom od samego początku. Swoje historie rozgrywa w malowniczych miejscach, angażuje mnóstwo emocji oraz nie pozwala, by życie bohaterów było nudne a ja - jako fanka powieści obyczajowych - nie mogę się nadziwić jak zgrabnie łączy przeszłość z teraźniejszością. W swojej najnowszej powieści Riley zabrała mnie w niesamowitą, niezapomnianą podróż, wydaje mi się, że jedną z najlepszych jakie do tej pory mi zaprezentowała.
Wszystko rozegrało się w przeszłości. W czasie zaledwie jednych wakacji na Cyprze, dokładnie dwadzieścia cztery lata temu. Wówczas Helena pierwszy raz się zakochała, doświadczając wspaniałych chwil pod znakiem wielkiej miłości. Dziś kobiecie pozostały jedynie wspomnienia i rodzina, którą założyła. Mając u boku męża i trzynastoletniego syna Alexa nie spodziewa się, że już niedługo powróci na wyspę, by wraz z rodziną spędzić tam wakacje. Ojciec chrzestny pozostawił jej w spadku podupadającą willę Pandora a wraz z nią - sekrety z przeszłości oraz dawne wspomnienia. Czy spotkanie z dawną miłością oraz dążenie Alexa do prawdy odmienią świat Heleny?
Z przyjemnością oddałam się lekturze, która pochłonęła mnie już od pierwszych stron. Wyjątkowy klimat Cypru, mała wyspa, niemal kameralna, promienie słońca na skórze, spokój, cisza, natura - wszystko to połączyły się w idylliczną całość, przy której czas na moment się zatrzymał. Oderwałam się od rzeczywistości śledząc losy głównej bohaterki i jedyne czego żałuję to zbyt szybkiego zakończenia całej tej opowieści. To była wyjątkowa podróż wśród problemów zwykłego człowieka, pośród tajemnic z przeszłości, które miały być już dawno temu zapomniane a dziś zderzyły się z poczuciem winy, sekretami rodziny, teraźniejszością, która domagała się odpowiedzi na kilka kluczowych pytań.
Bohaterowie jak zawsze, gdy do głosu zostanie dopuszczone pióro Lucindy Riley, przypominali nas samych - zwykli ludzie z problemami podobnymi do nas, zatraceni we własnym życiu, skrywające sekrety by ratować swoją rodzinę. Polubiłam Helenę od pierwszych stron, byłam zafascynowana jej historią oraz sposobem bycia. Nie męczyła mnie wewnętrznymi rozterkami tylko podejmowała konkretne decyzje i nie uchylała się od ich ewentualnych konsekwencji. Jej mąż, William, zgubił się gdzieś w tłumie i nie przyciągnął mojej większej uwagi, ponieważ tuż po Helenie inspiruje Alex, jej nastoletni syn, który nie spocznie, nim nie pozna całej prawdy. Z przyjemnością więc śledziłam losy tej rodziny i zachwycałam się kolejno poznanymi faktami.
"Sekret Heleny" to kolejna wyjątkowa powieść autorki. Wspaniały klimat, dojrzali bohaterowie, malownicze miejsce którego nie chce się opuszczać. Na moment zapomniałam o otaczającym mnie świecie i - tak jak główna bohaterka - zaczęłam odkrywać uroki willi Pandora. Co tam odkryłam? Sekrety, których zupełnie się nie spodziewałam. To niezapomniana lektura, do której na pewno jeszcze powrócę.
W magicznym miejscu możliwe są magiczne rzeczy. Niestety piękne chwile zbyt szybko przemijają. Czy po latach możliwy jest powrót do tego co było dla nas najcenniejsze?
Wyjątkowe i niepowtarzalne są powieści Lucindy Riley, dlatego towarzyszę jej opowieściom od samego początku. Swoje historie rozgrywa w malowniczych miejscach, angażuje mnóstwo emocji oraz nie pozwala, by...
Raz na pewien czas pojawia się powieść inna niż wszystkie. Nieświadoma emocji zawartych na swoich stronach kusi czytelnika niebanalnym tematem i zatrzymuje przy sobie na długo, po skończonej lekturze. "Tam dokąd zmierzamy" to jedna z tych powieści. Niecodzienna, wyjątkowa, wypełniona lawiną uczuć, które z siłą pocisku trafiają prosto do serca czytelnika. Wystarczy przeczytać kilka pierwszych stron, by zapomnieć na moment o otaczającej nas rzeczywistości.
Zupełnie nie spodziewałam się siły, z jaką uderzy we mnie powyższa lektura. Przeczytałam do tej pory na tyle dużo książek, by wiedzieć że są na świecie historie wyciskające łzy z oczu niemal na każdej stronie oraz zmieniające czytającego w kłębek nerwów, nawet po tym, gdy historia dawno dobiegła końca. Jednak nigdy nie jestem w stanie przygotować się na taką sposobność. Nie wiem, czy dana lektura okaże się tą jedną jedyną. Nie często również mam okazję trafić na taką książkę. Na szczęście pojawiła się "Tam dokąd zmierzamy" - historia bijąca na głowę wszystko co do tej pory przeczytałam.
To powieść pozbawiona schematów, świeża w swoim przesłaniu historia opowiadająca losy Charlotte, dziewczyny jedynej w swoim rodzaju. Po śmierci brata i tragicznym wypadku, w jakim brała udział otrzymała dar, pozwalający jej widzieć zbłąkane dusze, które po śmierci nie przeszyły na drugą stronę. Przez sześć lat pomagała im w zamykaniu ostatnich spraw i wyprawiała w ostatnią drogę. Ale to się zmieniło, przestała już czuć potrzebę pomocy, bo przytłoczona ciężarem codzienności zagubiła się gdzieś na granicy dwóch światów. Muszę przyznać, że dawno nie spotkałam tak nietuzinkowej postaci - nie chodzi o samą jej umiejętność, ale o charakter. Char to dziewczyna niesłychanie wiarygodna w tym co robi, przede wszystkim przez fakt płynących z niej, szczerych emocji. Poznałam ją praktycznie na skraju załamania, widziałam jak na dłoni sprzeczne emocje, które nią targały i chociaż chciałam jej pomóc, czułam że mam związane ręce. Ta bezradność w stosunku do bohaterki, z którą niemal z miejsca złapałam pozytywny kontakt dała mi mocno w kość za sprawą emocji, które już wtedy silnie we mnie uderzały.
Na szczęście tragedia wisząca w powietrzu na początku fabuły rozwiała się z momentem pojawienia
Ike'a McDermott'a. Silny, przystojny żołnierz powstrzymał dziewczynę przed ostatecznym skokiem w bezdenną przepaść. Swoją osobą udowodnił również, że autorka B.N. Toler będzie wielką konkurencją w przypadku tworzenia męskich postaci. Ike okazał się niezwykle intrygującą osobowością, bardzo męską i intensywną w odbiorze, która przemawiała do czytelnika z drugiej strony - świata duchów. Potrzebując pomocy w kontakcie ze swoim bratem zawarł umowę z Char i wprowadził ją do hrabstwa Bath oraz świata, jakiego dziewczyna do tej pory nie poznała. Pozwolił jej spojrzeć na rzeczywistość z nowej perspektywy i jednocześnie otworzył przed nią świat prawdziwych emocji. Tylko czy świadomość nieuchronnego końca jest w stanie pozwolić dziewczynie cieszyć się tym co nadeszło?
Historia Ike'a oraz jego brata George'a to jeden z piękniejszych motywów we współczesnej literaturze. Ponadczasowa historia o zakazanej miłości, wielkiej lojalności w stosunku do własnej rodziny oraz przyjaźni, która nie ma granic. "Tam dokąd zmierzamy" niemal od pierwszych stron zalewa czytelnika falą najróżniejszych emocji, często tych trudnych do zrozumienia i uwalnia łzy, których nic nie jest w stanie zatrzymać. Porusza do głębi, smuci i bawi jednocześnie, sprawiając że wszystkie te skrajne emocje zmieniają się w jedną kompletną całość - budującą niepowtarzalną powieść, która zrywa ze wszystkimi znanymi nam do tej pory schematami. Nie sposób ująć w słowa jak piękną i wartościową historię opisała B.N. Toler. Trzeba to przeżyć na własnej skórze.
Raz na pewien czas pojawia się powieść inna niż wszystkie. Nieświadoma emocji zawartych na swoich stronach kusi czytelnika niebanalnym tematem i zatrzymuje przy sobie na długo, po skończonej lekturze. "Tam dokąd zmierzamy" to jedna z tych powieści. Niecodzienna, wyjątkowa, wypełniona lawiną uczuć, które z siłą pocisku trafiają prosto do serca czytelnika. Wystarczy...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-29
Być może mieliście okazję słyszeć o "Amerykańskim brudzie" wcześniej, ponieważ jakiś czas temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi. Wydawnictwo jednak zdecydowało się przesunąć premierę na jesień i choć nie mogłam się już doczekać lektury to uważam to za mądre posunięcie. Takie książki czyta się najlepiej w tym okresie roku.
Dużo głosów z zagranicy sugerowało, by jak najszybciej zabrać się za czytanie, ponieważ podobno to klasyk na miarę współczesnych czasów i historia równie silna w przekazie co "Grona gniewu". Zazwyczaj unikam wszystkich haseł promujących powieść tak intensywnie, ale przyznam, że tu czuję się złapana na haczyk i to nawet skutecznie, bo książka faktycznie okazała się fenomenalna.
Mam jednak wrażenie, że nie będzie to lektura dla każdego. Ona zmusza silnie do myślenia, każde drążyć, doszukiwać, czytać między wierszami i bardzo silnie skupia się na profilach psychologicznych bohaterów. To chyba podobało mi się najbardziej, ta możliwość wejścia w głąb umysłu danej postaci, fantastyczne rozłożenie na czynniki pierwsze działań, wyborów, myśli. Przez to miałam poczucie, że nie tylko wiem co kierowało danym bohaterem, ale w pewnym momencie po prostu nim byłam. Jeanine Cummins - chapeau bas!
To mocny, silny w przekazie thriller, który rozpoczyna się dość spokojnie. Widzimy ustatkowane życie Lydii prowadzącej swoją księgarnię. Ma synka Lucę oraz wspaniałego męża a także kartele narkotykowe tuż obok siebie choć nie czuje się tym faktem zagrożona. Do czasu, gdy szef kartelu zjawia się w księgarni kobiety. Wówczas jej życie wywraca się do góry nogami.
Powieść napisana jest silnym w przekazie, ale przyjemnym w odbiorze językiem. Prowadzi czytelnika przez zawiłe tajniki życia prywatnego, które stało się celem narkotykowych porachunków i przyznam, że wiele razy podczas czytania czułam na plecach dreszcz przerażenia. To co spotkało tą rodzinę to horror w czystej postaci, tym straszniejszy, że rzeczywisty. Mnóstwo w tym wszystkim emocji, mnóstwo skrajnych myśli, ale to co szokuje najbardziej to zacierająca się granica między fikcją a rzeczywistością.
"Amerykański brud" to powieść obok której nie powinno przechodzić się obojętnie. Mocna, uzależniająca, niebezpieczna. Tym razem hasła reklamowe nie kłamały i zasługuje na wszystkie słowa uznania. Jeśli jesteście gotowi stanąć na miejscu głównej bohaterki i dowiedzieć się co ją spotkało - przygotujcie się na jazdę bez trzymanki. Uwaga! Ta książka otwiera oczy na otaczający nas świat.
Być może mieliście okazję słyszeć o "Amerykańskim brudzie" wcześniej, ponieważ jakiś czas temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi. Wydawnictwo jednak zdecydowało się przesunąć premierę na jesień i choć nie mogłam się już doczekać lektury to uważam to za mądre posunięcie. Takie książki czyta się najlepiej w tym okresie roku.
Dużo głosów z zagranicy sugerowało, by jak...
Piekło na ziemi rozdzieliło dwójkę zakochanych w sobie bohaterów. Czy odnajdą się w tragedii, która ich spotkała? Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, by pokonać śmierć?
"Biała róża, czarny las" od Eoin Dempsey to jedna z ciekawszych powieści obozowych jakie miałam okazję przeczytać. Mimo niewielkiej liczby stron powieść tego autora ujęła mnie za serce i idąc za ciosem zdecydowałam się na "Anioła z Auschwitz". Liczyłam na kolejną dawkę emocji i niezapomnianą historię, ale nie spodziewałam się, że to będzie powieść jeszcze lepsza i bardziej dopracowana. Nie wiem czy słowo "piękna" to odpowiednie określenie historii związanej z tą tematyką, ale to słowo jako pierwsze przychodzi mi na myśl, gdy wspominam lekturę powyższej powieści.
Fabuła początkowo przypomina powieść obyczajową. Historia dwójki zakochanych w sobie osób, które rozdzielała raz za razem ponura rzeczywistość. Losy Christophera i Rebekki nie były łatwe, ale obydwoje wiedzieli, że nie pozwolą się rozdzielić. Jej narzeczony i surowi rodzice robili wszystko, by zakończyć ten absurdalny związek. Nie spodziewali się, że niebawem na ich wyspę wkroczą naziści i wywiozą Rebeccę na kontynent. Christopher deportowany do Niemiec wkracza w szeregi SS by odnaleźć swoją ukochaną. Tylko czy uda mu się ją odnaleźć w morzu niezidentyfikowanych ciał przepływających przez Auschwitz?
Miłość wystawiona na próbę to jeden z tych motywów, który mocno chwyta za serce. Szczególnie w czasach aktualnych dla bohaterów. Mocny temat, dramatyczne wydarzenia oraz trudne do zniesienia sceny zmieniły tą powieść w obraz wielu skrajnych emocji, które targały mną przez cały czas czytania. Strach, oddanie, niepewność, smutek czy nadzieja kiełkowały na moich oczach, by zostać przepędzone przez ponurą obojętność pojawiającą się na twarzach dowodzących. Zapomniano o ludziach, wyzbyto się człowieczeństwa i sztukowano niczym zwierzęta ludzi wystawionych na pewną śmierć. Jak zatem nie drżeć na myśl o tym co może spotkać Christophera ukrywającego się za podwójną tożsamością czy nie płakać nad losem Rebekki? Wszystko w tej powieści m swoje kluczowe miejsce, wszystko kryje w sobie wartości o których nie można zapomnieć.
To poruszająca powieść, bez dwóch zdań. Nie trzeba wielkiej liczby stron, by w prostych słowach ująć to co najważniejsze. Obozowe realia nigdy nie były łatwe, ale Dempsey daje nam nadzieję, że być może w tym wszystkim byli ludzie o dobrym sercu. Tacy, którzy kochali i pomagali tym, którzy stracili już nadzieję. Autor wykreował bohaterów, których los nie pozostaje nam obojętny a ich emocje odbijają się także w nas - to silna mieszanka prawdy, nadziei i możliwe odkupienia w losach Niemca, który nie upodobnił się do swoich towarzyszy.
"Anioł z Auschwitz" to głos rozsądku, słowa malowane emocjami. Nie parzmy z góry na całość, oceniajmy czyny danego człowieka. Losy wielkiej miłości, piekło na ziemi i ogromna odwaga to główne motywy tej przejmującej i pięknej powieści. Daje nadzieję, zmusza do myślenia oraz przede wszystkim wywołuje potężne wzruszenie. Prawda kryjąca się za fikcją otwiera oczy i ukazuje ogrom tragedii, która miała miejsce wcale nie tak dawno temu.
Piekło na ziemi rozdzieliło dwójkę zakochanych w sobie bohaterów. Czy odnajdą się w tragedii, która ich spotkała? Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, by pokonać śmierć?
"Biała róża, czarny las" od Eoin Dempsey to jedna z ciekawszych powieści obozowych jakie miałam okazję przeczytać. Mimo niewielkiej liczby stron powieść tego autora ujęła mnie za serce i idąc za...
Dwa silne charaktery, jedna konfrontacja. Czy zderzenie wody i ognia pozwoli ugasić pożar? A może wręcz przeciwnie, rozpali zmysły?
Meg Adams zabiera nas w podróż w głąb kobiecych oczekiwań i pisze historie dedykowaną płci pięknej, w której królują emocje, miłość oraz pragnienia. W połowie obyczajowa, w połowie romantyczna opowieść o ludziach, którzy spotkali na swojej drodze prawdziwe wyzwanie i którzy przypominają nas samych. Łatwo więc odnaleźć się w przygodach bohaterów i jeszcze łatwiej rozumieć ich oczekiwania, dlatego uważam spotkanie z "Architekturą uczuć" za naprawdę udane.
Fabuła rozpoczyna się niewinnie, od spotkania dwójki bohaterów, którzy bardzo się od siebie różnią. David Arnaud, światowej sławy architekt, przyjeżdżając do Polski liczył się z wyzwaniem jakim będzie poprowadzenie wielkiego projektu. Nie spodziewał się jednak, że spotka na swojej drodze dziewczynę, która pokrzyżuje jego plany. Oliwia mocno daje się we znaki, gdy przyjdzie im współpracować. Ponieważ on nie znosi kompromisów. Ona natomiast nie pozwoli sobie dyktować warunków. Jak potoczy się ich wspólne wyzwanie? Czy odnajdą zrozumienie w miejscu, gdzie na razie jest jedynie wulkan sprzecznych emocji?
Polubiłam Oliwię za jej temperament. Silna dziewczyna, pewna swego, konkretnie podąża na przód. Nie ulega męskiemu bożyszczu, nie mdleje na widok prawdziwego przystojniaka, chociaż rozum jej podszeptuje, że można byłoby zakochać się w Davidzie. On jednak ma swoje charakterne zasady, jest nieprzystosowany do ustępstw i wydaje się nie darzyć nikogo żadnymi uczuciami. Dlatego tak trudno nawiązać z nim nić porozumienia. Ale drzemie w tym mężczyźnie pewien sekret, który wychodząc na światło dnia wyjaśnia wszystkie wcześniejsze niepowodzenia. Oliwia zatem zaczyna dostrzegać w swoim wspólniku coś więcej, zaczynają docierać się wzajemnie i rozpoczyna się gra o dominację, która nie zatrzymuje się jedynie w sferze zawodowej. Emocji przez to nie ma końca, w głowie czytelnika huczy ekscytacja gdy nie wie co wydarzy się na kolejnych stronach a bohaterowie zaskakują swoimi wyborami.
Takiej książki na pewno się nie spodziewałam. Liczyłam na dobrą historię, ale ta bez wątpienia pochłonęła mnie na całego. Silna, niezależna, odważna - dokładnie taka, jak główni bohaterowie - rozpaliła moje zmysły i zabrała w sam środek miłosnej rozgrywki, której zasady nieznane były mi do samego końca. Jednak chociaż miłość jest tutaj zdecydowanie wątkiem postawionym na pierwszym planie, nie zabrakło również tajemnic, sekretów i prawdziwego niebezpieczeństwa, gdy na jaw wychodzi prawda a źli ludzie upominają się o swoje. David niespodziewanie sprowadza na siebie oraz Oliwię prawdziwe niebezpieczeństwo, nie wiedząc zupełnie jak wybrnąć z sytuacji.
"Architektura uczuć" to powieść, która pochłonęła mnie na całego! Emocjonalny rollercoaster, którego szybko nie zapomnę. Niebanalna, odważna, z cudownymi bohaterami opowieść o ludziach, którym przyszło stawić czoła prawdziwemu niebezpieczeństwu. Doskonale bawiłam się podczas lektury a jedyne czego żałuję, że zdecydowanie zbyt szybko dobiegła końca. Oto historia o przeszłości, która powraca w najmniej oczekiwanym momencie oraz o miłości, która ma wielką siłę przebicia.
Dwa silne charaktery, jedna konfrontacja. Czy zderzenie wody i ognia pozwoli ugasić pożar? A może wręcz przeciwnie, rozpali zmysły?
Meg Adams zabiera nas w podróż w głąb kobiecych oczekiwań i pisze historie dedykowaną płci pięknej, w której królują emocje, miłość oraz pragnienia. W połowie obyczajowa, w połowie romantyczna opowieść o ludziach, którzy spotkali na swojej...
Pierwszy cykl Stephanie Garber (Caraval) był imponujący i zachwycił mnie na wszelkie możliwe sposoby. Muszę jednak przyznać, że seria Baśń o złamanym sercu spotęgowała to co najlepsze w twórczości autorki i jeszcze mocniej trafiła do mojego serca. Sięgając po pierwszy tom nie spodziewałam się, że tak bardzo polubię się z historią a jednak zarówno dla pierwszej jak i drugiej części zarwałam noc.
Trzeba przyznać, że Garber doskonale wie jak napisać książkę, która nie tylko wciągnie czytelnika do swojego imponującego świata, ale i zawładnie jego myślami na tyle, że nawet po odłożeniu lektury będzie rozmyślał o tym co rozgrywa się w fabule. To uzależniająca opowieść, dopracowana i dobrze poprowadzona, której w pełni wykorzystany potencjał pozwala zbliżyć się do wiarygodnych bohaterów czy niezwykle emocjonalnej akcji. Czytamy o ponadczasowych wartościach, sięgamy po współczesne przesłanki i zaczynamy rozumieć, że wielka spełniona miłość to bajkowa mrzonka, która niekoniecznie ma pokrycie w prawdziwym życiu. Obserwujemy bowiem główną bohaterkę, jej chart ducha i wszelkie zmagania pozwoli rozumiejąc, że tylko od nas samych zależy czy faktycznie będziemy szczęśliwi.
Drugi tom nawiązuje do dalszych wydarzeń, więc chronologia jest niezwykle ważna. Ponownie zaglądamy do świata Evangeliny oraz Księcia Serc, którzy w krainie Cudownej Północy skosztowali osobistych wzlotów oraz upadków. Dziewczyna odkrywając w sobie wewnętrzny magiczny talent poprzysięgła, że już nigdy nie zaufa temu kto złamał jej serce. Jednak nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli, więc gdy widmo klątwy zawisło nad jej szczęśliwym zakończeniem Evangelina została zmuszona nawiązać wątpliwy sojusz z Jacksem. Czy zatem ten którego miała się wystrzegać będzie jednocześnie jej zgubą?
Wszystko w tej historii jest możliwe, ponieważ autorka wspaniale miesza fabularne motywy, dorzuca do tego sporą dawkę magii i nie boi się sięgać po niebezpieczne momenty, które dodają opowieści pazura. Kreacja bohaterów utrzymana jest na najwyższym poziomie i to nie podlega żadnej dyskusji, ponieważ sympatia do nich (nawet do Księcia Serc) przychodzi bardzo naturalnie. Ważniejszą kwestią do poruszenia są same reprezentowane wartości, ponieważ Garber wywraca do góry nogami nasze disneyowskie przekonanie o księżniczkach i ratujących ją książętach, pokazuje, że w kobietach drzemie ogromna siła i udowadnia, że szczęście nie jest zależne od miłości, która jest jedynie dodatkiem do naszego życia. W tle oczywiście przewija się wielka przygoda, mnóstwo niebezpieczeństw oraz ciekawie uchwyconej mafii, więc wszystko łączy się w imponującą całość od której nie sposób się oderwać.
"Ballada o nieszczęśliwej miłości" to kontynuacja, która nie tylko trzyma poziom swojej poprzedniczki, ale nawet subtelnie podbija poprzeczkę. Stephanie Garber zamknęła w swojej opowieści wszystko co niezbędne, by bawić, zaskakiwać oraz wzbudzać skrajne emocje. Bawiłam się lepiej niż dobrze przerzucając kolejne strony oraz z zachwytem obserwowałam rozwój relacji pomiędzy bohaterami, bo chociaż nie to było tutaj najważniejsze, to jednak trudno było przejść obojętnie obok tak burzliwego wątku romantycznego. Nie pozostaje mi więc nic innego jak z niecierpliwością wypatrywać finału, który - mam takie przeczucie - okaże się wisienką na torcie.
Pierwszy cykl Stephanie Garber (Caraval) był imponujący i zachwycił mnie na wszelkie możliwe sposoby. Muszę jednak przyznać, że seria Baśń o złamanym sercu spotęgowała to co najlepsze w twórczości autorki i jeszcze mocniej trafiła do mojego serca. Sięgając po pierwszy tom nie spodziewałam się, że tak bardzo polubię się z historią a jednak zarówno dla pierwszej jak i drugiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-01
Fenomen trylogii Suzanne Collins zrozumie każdy, kto przeczytał jej serię. Angażująca, pełna emocji, piekielnie prawdziwa historia wykreowana w dopracowanym co do najmniejszego detalu świecie zabrała nas w niezapomnianą podróż. Do dziś, choć minęło już przecież tyle lat, ta seria należy do grona moich ulubionych i chociaż po drodze było kilka dobrych lektur, nigdy żadna nie dorównała Igrzyskom Śmierci.
Wraz z wydaniem "Ballady ptaków i węży" pojawia się zatem pytanie, czy ta książka faktycznie była potrzebna? I, co najważniejsze, czy dorówna trzem poprzednim tomom? Postanowiłam osobiście przekonać się jak autorka podołała wyzwaniu, które sama przed sobą postawiła.
W tej fabule nie spotkamy Katniss i jej przyjaciół. Na całe szczęście. Dla mnie przygody tej bohaterki to zamknięta historia i cieszę się, że autorka też tak uważa. W jej najnowszej powieści cofamy się wstecz, do czasów przed wydarzeniami z pierwszej trylogii, chociaż ponownie trafiamy na rozgrywające się Igrzyska, dokładnie dziesiąte. To jednak zdecydowanie inna opowieść, o osiemnastoletnim Coriolanusie Snow, który reprezentuje sobą zupełnie nowe wartości.
Czy t pozytywna postać? Znamy ją przecież przelotnie z pierwotnej trylogii. Trudno jednak jest mi go jednoznacznie ocenić. Robi wszystko, by skorzystać szansy jaka mu się trafia i zyskać sławę mentora. To zrozumiałe, walczy o marzenia. Jednak w tym młodym człowieku jest wiele sprzeczności, które autorka fantastycznie przedstawiła - nie jest on jednoznaczną postacią, ma w sobie tyle samo dobrych co złych cech i często jego wybory dają do myślenia. Jest przy tym na pewno w pełni wiarygodną postacią, człowiekiem z krwi i kości, którego historię śledzi się z rosnącym zaangażowaniem, a którego los nawet przez moment nie jest nam obojętny.
Collins pod postacią wciągającej fabuły przemyca wiele wartości. I właśnie za to ją uwielbiam. Jej książka skrywa drugie dno, które dostępne jest dla bardziej wymagającego czytelnika. Pod postacią walki na śmierć i życie, przy obserwacji poczynań Snowa, któremu pechowo trafiła się pozornie najsłabsza dziewczyna widzimy walkę o dominacje, przetrwanie, zawiłe procesy polityczne i władzę tak podłą w swoich działaniach, że wciąż rzuca bohaterom kłody pod nogi.
"Ballada ptaków i węży" kłania się w pas pierwotnej trylogii i mocno odnosi do tamtejszych wydarzeń jednocześnie pozostając niezależną historią. Mnóstwo w tej powieści skrajnych emocji, mnóstwo motywów, które angażują na całego. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że autorka stanęła na wysokości zadania i przekazała na ręce czytelnika pełnowymiarową, zachwycającą historię z ulubionego przez nas wszystkich uniwersum. To także duża lekcja życia, którą mam nadzieję, zdecydujecie się poznać.
Fenomen trylogii Suzanne Collins zrozumie każdy, kto przeczytał jej serię. Angażująca, pełna emocji, piekielnie prawdziwa historia wykreowana w dopracowanym co do najmniejszego detalu świecie zabrała nas w niezapomnianą podróż. Do dziś, choć minęło już przecież tyle lat, ta seria należy do grona moich ulubionych i chociaż po drodze było kilka dobrych lektur, nigdy żadna nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autorka z tendencją do mrocznych opowieści. Bohaterka, która nie cofnie się przed niczym. Trudna przeszłość i jeszcze trudniejsza teraźniejszość. Oto lektura pierwszej części serii Czarnego Lotosu, w której nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Takiej książki jeszcze nie było, a przynajmniej ja takiej książki jeszcze nie miałam okazji poznać. Na całe szczęście! Nie wiem czy zniosłabym więcej takich historii, ale bez wątpienia pójdę drogą wyznaczoną przez E.K. Blair i sięgnę po wszystko co napisze. Jeśli będzie to równie dobre co "Bang", zaskakujące, zmysłowe i... nietypowe w każdej swojej formie, chętnie dam się porwać tej lawinie świeżości.
Ile zła niesie ze sobą życie wie wyłącznie główna bohaterka. Dostała od losu w prezencie wszystko co złe i przełożyła to na swoje aktualne życie, zmieniając się w bezwzględną postać bez skrupułów, której nie zawsze się współczuje. Choć wiele wskazuje na to, że powinniśmy trzymać jej stronę. Tylko, że to nie jest takie łatwe, gdy ma się przed sobą niezwykle inteligentną kreację kobiety, która doskonale wie jak odwrócić uwagę czytelnika, by ten nie był już pewny co jest prawdą, a co kłamstwem. Autorka włożyła wiele pracy w postać Niny, ale opłaciło się jej to z nawiązką, bo gdy już jesteśmy pewni, że śmiało można spisać ja na straty i zaliczyć do grona antybohaterów, nagle poznajemy jej prawdziwą historię i wszystkie nasze przypuszczenia legną w gruzach.
Nie mogę zdradzić zbyt wiele z fabuły, ponieważ cała ta tajemnica i niepewność w stosunku do kolejnych wydarzeń jest jednym z jaśniejszych punktów historii. Zaskakujący, niemal psychodeliczny klimat działa na naszą wyobraźnię i pcha w stronę poznania odpowiedzi, które są tuż na wyciągniecie ręki. To łamigłówka, labirynt kłamstw, sekretów i niedopowiedzeń w które wciągnięty jest czytelnik, cieszący się niczym dziecko z odkrycia kolejnych wskazówek.
Fantastyczny portret psychologiczny bohaterów to kolejny aspekt o którym warto wspomnieć. Główna bohaterka z raną przeszłości, zdecydowana do zadawania bólu, żądna odpłaty za krzywdy, budzi strach i jednoczesną (przerażającą) akceptację. Zauroczona mężem, zakochana w kochanku, oddana bratu z którym planuje ostateczną zemstę. Każdy z trzech męskich bohaterów prezentuje odmienny stan świadomości i zaskakuje swoim udziałem w wydarzeniach. Sama Nina nie zdaje sobie sprawy co tak naprawdę ją czeka. Pozwala się wciągnąć w gorzki świat ludzkich słabostek w postaci niesłychanego, mrocznego erotyku z mocnymi nawiązaniami do thrillera z krwi i kości.
Mnóstwo emocji znajdziecie w tej powieści, zarówno złych jak i naprawdę dobrych. Potok łez, przyspieszone bicie serca, wstrzymywany oddech - to wszystko i wiele, wiele więcej czeka na Was podczas lektury "Bang". Myślę, że nikt z Was nie spodziewa się co kryje w sobie ta niepozorna lektura. A jest ona istną petardą nieoczekiwanych wydarzeń i uczuć o których nie sposób zapomnieć! Nim przebrzmi w Waszej głowie ostatnie słowo będziecie zdecydowani, by zacząć podróż z E.K. Blair od nowa.
Autorka z tendencją do mrocznych opowieści. Bohaterka, która nie cofnie się przed niczym. Trudna przeszłość i jeszcze trudniejsza teraźniejszość. Oto lektura pierwszej części serii Czarnego Lotosu, w której nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Takiej książki jeszcze nie było, a przynajmniej ja takiej książki jeszcze nie miałam okazji poznać. Na całe szczęście! Nie wiem...
2021-03-17
Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałam się na lekturę "Beniamin Ashwood", ponieważ bardzo rzadko sięgam po tego typu lektury. A jednak skusiła mnie okładka, zarys fabuły i obietnica dobrej przygody. Na całe szczęście, ponieważ historia głównego bohatera wciągnęła mnie na całego!
To pierwszy z sześciu tomów cyklu, ale jeśli kolejne części będą jeszcze lepsze lub nawet równie dobre - zdecydowanie piszę się na całość. Wszystko to jest winą autora, który świetnie pisze i bez problemowo wprowadził mnie do historii, które zazwyczaj są dla mnie za ciężkie i zbyt intensywne. Tuta wszystko wydaje się być na swoim miejscu, powyższy tom jest startowy, typowo wprowadzający z czego bardzo się cieszę, ponieważ nie tylko poznałam z bliska życie głównego bohatera, ale i mam przeczucie, że dalej będzie tyko więcej przygody.
Tytułowy Beniamin Ashwood to chłopak z krwi i kości. Na początku wydaje się, że ma wad niż zalet, ale to nie przeszkadza od razu obdarzyć go sympatią i obserwować jego perypetie. Mieszka w osadzie Widoki, chociaż widoków na przyszłość nie ma zbyt wiele, lubi swoją stabilizację oraz nie narzeka na otaczającą go nudę. Nawet pojawienie się w pobliżu wioski demona, nie robi na nim większego znaczenia. I ten jego wewnętrzny spokój, to zamiłowanie do braku wyzwań, pozwoliły mu wkroczyć w świat bez zbędnych oczekiwań. Poznał Mistrza Mieczy, wyjątkową pod każdym względem czarodziejkę i nie spodziewał się, że to wszystko wywróci jego świat do góry nogami.
A.C. Cobble nie zdradza nam zbyt wiele, bo nigdzie mu się nie spieszy. Ma na to aż sześć tomów. To jednak nie świadczy o nudzie w książce, co to, to nie! Jest dynamicznie, zaskakująco, intensywnie i bardzo w typie przygodowym. Dużo się dzieje, w życiu głównego bohatera pojawia się wiele oryginalnych, nietuzinkowych postaci, których nie da się nie lubić (szczególnie czarodziejki) a całość wypada imponująco, od świata przedstawionego po przeżywane przygody, ponieważ wierzcie mi - będzie naprawdę niebezpiecznie!
"Beniamin Ashwood" to przykład na to, że warto poszerzać swoje upodobania gatunkowe. Nie spodziewałam się wiele po książce a ta natomiast pozytywnie mnie zaskoczyła i wciągnęła na całego. Bardzo mądrze napisana, inteligentna, obiecująca wiele dobrego łączy w sobie fantastykę oraz powieść przygodową na najwyższym poziomie. Zacieram już łapki w oczekiwaniu na drugi tom i z pełną świadomością piszę - to seria, w której każdy znajdzie coś dla siebie! Ja jestem zakochana w pierwszym tomie, w tym wspaniałym klimacie i powiem tyle - Beniamin Ashwood jest mój!
Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałam się na lekturę "Beniamin Ashwood", ponieważ bardzo rzadko sięgam po tego typu lektury. A jednak skusiła mnie okładka, zarys fabuły i obietnica dobrej przygody. Na całe szczęście, ponieważ historia głównego bohatera wciągnęła mnie na całego!
To pierwszy z sześciu tomów cyklu, ale jeśli kolejne części będą jeszcze lepsze lub nawet...
Mroczna powieść, w której wszystko może zakończyć się tragicznie. Ciężka od trudnych emocji, mocna w przesłaniu i niepewna jeśli chodzi o los głównych bohaterów propozycja od L.A. Fiore dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń.
Oto książka, której nikt się nie spodziewał. Idealna nie tylko dla romantyczek, ale dla czytelniczek które poszukują intensywnych wrażeń i nie boją sięgać się po pozycje balansujące na granicy niebezpieczeństwa. Wszystko w tej historii bowiem zależy od charakteru, od głównej bohaterki która czasami się waha i od głównego bohatera, który boi się zaryzykować. To oni w cudowny sposób tworzą własną opowieść od której po prostu nie sposób się oderwać.
Akcja powieści skupia się na dwóch strefach czasowych. Najpierw poznajemy opowieść wprost ze Szkocji, z 1982 roku, gdy na świat przychodzi chłopiec imieniem Brochan. Osierocony przez matkę przy porodzie o niechciany przez ojca, który obwinia go o śmierć ukochanej, zdany jest wyłącznie na siebie. Nikt nie widzi jak ciężkie życie wiedzie dziecko, które dorasta pod jarzmem ciężkiej ręki ojca, który nie waha się przed kolejnymi potwornościami. Jednak nie jest sam w tej tragedii, ponieważ kilka lat później i nieco dalej, bowiem w USA przychodzi na świat dziewczynka, której nikt nie chce. Odrzucona przez matkę dorasta w świecie przemocy i podłych słów. Tak łączą się dwa światy, które jeszcze o sobie nie wiedzą, a które - jak się okazuje - stają naprzeciw siebie łącząc się w bólu.
Tragedia, która rozegrała się w życiu głównego bohatera szokuje już od pierwszych stron. Czytelnik zadaje sobie pytanie kto jest tytułową bestią - niewinne dziecko, które samo się tak nazywa czy ojciec, który nie waha się podnieść rękę na chłopca, który nic nie zrobił? Bezradność, która nas dopada sprawia, że skrajne emocje nie mają końca a serce pęka z każdym kolejno przeczytanym słowem. Podobnie jest z życiem małej Lizzie, dziewczynki która również stanęła w martwym punkcie swojego życia. Nie oszczędzana przez okrutną matkę była traktowana tak, jak nikt traktowany być nie powinien a sam czytelnik w całej tej lawinie potworności sprawia, że nie może przestać myśleć jak potworny potrafi być człowiek.
Od samego początku wiadomym było, że ta dwójka w końcu się spotka. Obydwoje poranieni, tragiczni w swojej historii, destrukcyjni w myślach, które ich nie opuszczają, wciąż mają w sobie tlącą się nadzieję, która dodaje nam wiary, że być może będzie jeszcze dobrze. Fiore cudownie opowiada o walce z władnymi demonami, o miłości która pojawia się niespodziewanie i pokazuje, że to jedyne uczucie, które potrafi podnieść nas z prywatnego dna. A wszystko to widoczne na tle wspaniałej scenerii, opisane lekkimi, choć nie pozbawionymi słowami, które oddają w niezwykle wiarygodny sposób każdą pojawiającą się emocję.
"Bestia. Przebudzenie Lizzie Danton" to historia, która w swoim mroku odnajduje promień słońca. Powoli, niemal boleśnie, prowadzi nas przez tragiczną historię dwójki poranionych bohaterów i krok po kroku udowadnia jak wielką siłę ma miłość. Poprzez wiarygodną, pełnowymiarową kreację bohaterów i prawdę płynącą z każdego słowa L.A. Fiore kreuje powieść od której nie można się oderwać od pierwszej do ostatniej strony. A nawet długo po zakończonej lekturze nie chce wyjść z naszej głowie. Jest cudowna!
Mroczna powieść, w której wszystko może zakończyć się tragicznie. Ciężka od trudnych emocji, mocna w przesłaniu i niepewna jeśli chodzi o los głównych bohaterów propozycja od L.A. Fiore dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń.
Oto książka, której nikt się nie spodziewał. Idealna nie tylko dla romantyczek, ale dla czytelniczek które poszukują intensywnych wrażeń i nie boją...
2020-07-17
Jak silną moc ma miłość? Czy jest w stanie zabliźnić rany i odwrócić los?
Lucy w kamienicy syna znajduje jego pobitą żonę. Nigdy w życiu nie pomyślała, że jej dziecko zdolne jest do takiego czynu. Jednak pierwszy rzut oka na Katarzynę wystarczy, by kobieta wiedziała, że za wszystkim stoi jej syn. Pod wpływem chwili decyduj się pomóc synowej i zabiera ją do Toronto, gdzie obie starają się odnaleźć w całej tej sytuacji. Jednak przeszłość szybko daje o sobie znać... Czy można kochać i nienawidzić jednocześnie?
Temat najnowszej książki autorki nie jest łatwy. Właściwie to przekonał mnie do siebie właśnie życiowy i warty uwagi motyw, który wciągnął mnie na całego i kontynuowanie lektury okazało się priorytetem pośród wszystkich obowiązków. W tej książce jest też wiele emocji, które naprzemiennie przeplatają się ze sobą i stanowią naprawdę mocną całość. Nie spodziewałam się, że spotka mnie aż tak wiele wzruszeń i życiowych mądrości. A w tym wszystkim bohaterowie - pełnokrwiści i wymiarowi, którzy żyją normalnym życiem. Trudno jest kochać kogoś, kto tak dotkliwie nas rani, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, więc tym bardziej kibicowałam Katarzynie w całej tej sytuacji. Nie jest łatwo podjąć decyzję czy walczyć o toksyczny związek, który przecież dostarczył jej kiedyś tyle szczęścia a dziś budzi instynkt ucieczki. Jest na szczęście ktoś, kto pomoże jej przejść przez to wszystko i będzie wspierał główną bohaterkę w życiowych wyborach. Oto więc przed Wami opowieść o sile solidarności i szczęściu w nieszczęściu - przygotujcie się na uśmiech przez łzy.
Styl autorki należy do jednego z moich ulubionych. Swobodny i lekki przywodzi na myśl nie tyle książkę co samą opowieść, w którą zaangażowałam się równie mocno co bohaterowie odgrywający główne role. Niełatwy motyw główny prowadził mnie przez życiowe rozterki postaci i przyznaję, że dał mi trochę do myślenia. Czasami zamiast angażować się w trudy życia może faktycznie warto pozwolić komuś odejść, bo to jak kuracja regenerująca? Na to pytanie każdy z Was uzyska inną odpowiedź, jednak wszystko to zależy od znajomości fabuły, do której z czystym sumieniem Was zapraszam.
Autorkę znam nie od dziś i każdemu z osobna polecam jej książki - na poprawę humoru, relaks czy po prostu by porozmyślać nad losami bohaterów. To przejmujące, pełne emocji, życiowe powieści, które nigdy nie zawodzą. "Bez ciebie" jest tego idealnym przykładem. Nie bez powodu seria została wznowiona - jest w niej coś takiego, że każdy powinien po nią sięgać, ponieważ wydaje się odbiciem życia, które nas otacza.
Jak silną moc ma miłość? Czy jest w stanie zabliźnić rany i odwrócić los?
Lucy w kamienicy syna znajduje jego pobitą żonę. Nigdy w życiu nie pomyślała, że jej dziecko zdolne jest do takiego czynu. Jednak pierwszy rzut oka na Katarzynę wystarczy, by kobieta wiedziała, że za wszystkim stoi jej syn. Pod wpływem chwili decyduj się pomóc synowej i zabiera ją do Toronto, gdzie...
Strach, śmierć, niebezpieczeństwo. W mrokach historii czają się fakty o których trudno nam czytać. Jednak to część naszego życia, część opowieści, którą sami stworzyliśmy.
Eoin Dempsey napisał powieść w nurcie powieści historycznych, chociaż skupił się przede wszystkim na fabularnym toku opowieści. Nie nużył, nie nudził, nie zarzucał faktami a jedynie swobodnie wplatał to co wydarzyło się naprawdę do życia swoich bohaterów. Autor zdecydował się na lekkość połączoną z mnóstwem emocji co zaowocowało opowieścią ważną, ponadczasową i po prostu chwytającą za serce.
Temat wojny nigdy nie będzie łatwy. Niezależnie od tego jak pięknie będziemy pisać o dramacie, który się wówczas rozegrał, zawsze będzie on otoczony morzem śmierci. Jednak w przypadku tej powieści tragizm sytuacji wydawał się niezwykle istotny, świadomy, jakby bez niego życie nie było już takie samo. Autor decydując się na opowieść bardzo mocno bazującą na życiu w czasach II wojny światowej nie zapomniał wspomnieć jak lęk o swoje życie wpłynął na każdego człowieka inaczej, jak motywował do działania lub odbierał rozum. Ukazał poglądy polityczne, walkę o władzę, reżim, Hitlera - wszystko w równowadze i pewną ręką, dzięki czemu intrygował swoją powieścią od początku do końca.
Wszystko rozpoczyna się w grudniu 1943 roku i rodziny Gerberów. Byli radośni, kochali życie, nie obawiali się niczego. Do czasu, gdy Hitler upomniał się o swoje prawda. Wówczas ucichł śmiech w rodzinie Franki a ona sama zmierzyła się z wielką tragedią tracąc ojca i brata. Była przekonana, że to już koniec, że nie ma dla kogo żyć. Aż spotkała mężczyznę, który ledwo uszedł z życiem. Zaopiekowała się nim mimo wewnętrznego konfliktu, nie mogąc zapomnieć, że ratuj lotnika w mundurze Luftwaffe. Jednak on skrywał pewną tajemnicę i wydawało się, że wcale nie jest tym za kogo się podaje.
Sekrety, tajemnice, poszukiwanie prawdy w świecie, w którym każda sekunda życia jest na wagę złota. Zaskoczenia, dramaty, ludzkie tragedie oraz próba normalnego życia w miejscu, gdzie nie ma na to miejsca wielokrotnie wyciskała z moich oczu łzy. Nie mogłam się nadziwić z jaką precyzją autor podszedł do tematu i jak umiejętnie rozdzielił motyw wojny z motywem ludzkich pragnień, jednocześnie łącząc to w jedną całość, w kluczowym momencie fabuły. Powolnie snuł swoją opowieść, jednak ani przez chwilę nie nużył - chodziło o to, by delektować się tym o czym czytałam, by poznawać losy Franki i jej nowego towarzysza, by zrozumieć ich życie, przeszłość oraz budzące się oczekiwania. Polubiłam ich ogromnie a szczególnie kreację tej wspaniałej, silnej, dojrzałej kobiety, którą dziś wielu z nas mogłoby postawić jako wzór do naśladowania.
To nie jest romans w cieniu wojny. Nie opis działań Hitlera. To historia o życiu, ku przestrodze i zrozumieniu. Czytając "Białą różę, czarny las" nie mogłam wyjść z podziwu nad ludźmi, których poznałam - walecznymi, dzielnymi, zrywającymi z oczekiwaniami społeczeństwa. Gdy łzy wzruszenia spływały po mojej twarzy wciąż zachwycałam się nad historią, którą powinien przeczytać każdy z nas. Zachwycająca, poruszająca, głęboka i bardzo wartościowa.
Strach, śmierć, niebezpieczeństwo. W mrokach historii czają się fakty o których trudno nam czytać. Jednak to część naszego życia, część opowieści, którą sami stworzyliśmy.
Eoin Dempsey napisał powieść w nurcie powieści historycznych, chociaż skupił się przede wszystkim na fabularnym toku opowieści. Nie nużył, nie nudził, nie zarzucał faktami a jedynie swobodnie wplatał to...
2020-10-10
Myślę, że wielu z Was zna powieść "Cudowny chłopak" lub przynajmniej o niej słyszało. A jeśli nie - koniecznie musicie nadrobić zaległości. To piękna, przepełniona emocjami, zapadająca w pamięć powieść do której powstało wiele dodatków. W tym właśnie "Biały ptak".
To co musicie wiedzieć o tej książce to fakt, że jest ona przedstawiona w formie komiksu. Jednak styl autora jest widoczny jak na dłoni, wszystko jest sensowne, dobrze przedstawione i jeśli taka forma Was nie przekonuje, myślę, że R.J. Palacio odmieni Wasze podejście.
Julian, chłopiec znany jako szkolny prześladowca Augusta, dziś otrzymał pierwszoplanową rolę. I wcale nie okazał się takim złym dzieckiem jak każdy sądził. Obserwujemy jak poznaje historie swojej babci, która zupełnie go odmienia i daje do myślenia - nie tylko Julianowi, ale i czytelnikowi, który bez problemu zachwyci się głębią przekazu.
II wojna światowa, strach, walka o życie, okupowana Francja i mały chłopiec, który przyczynił się do ocalenia przerażonej dziewczynki. Brzmi intrygująco? Mogę Was zapewnić, że to wspaniała historia, która urzekła mnie od pierwszej strony nie tylko piękną grafiką, ale i samą treścią. Ja również nie jestem szczególną fanką komiksów, ale ten po prostu musiałam przeczytać i nie żałuję - tak wspaniałej opowieści nie mogłabym przegapić.
Dojrzała, pełna emocji, troszkę inna niż wcześniejsze autora, ale wciąż zachwycająca w każdym calu. "Biały ptak" ma w sobie moc kruszenia murów i idealnie dopełnia serię Cudownego chłopaka. To lektura kierowana do dorosłego czytelnika, który wyciągnie spomiędzy treści zdecydowanie więcej wartości a ja sama mogę śmiało napisać, że ta lektura zostanie w moich myślach jeszcze przez długi czas.
Myślę, że wielu z Was zna powieść "Cudowny chłopak" lub przynajmniej o niej słyszało. A jeśli nie - koniecznie musicie nadrobić zaległości. To piękna, przepełniona emocjami, zapadająca w pamięć powieść do której powstało wiele dodatków. W tym właśnie "Biały ptak".
To co musicie wiedzieć o tej książce to fakt, że jest ona przedstawiona w formie komiksu. Jednak styl autora...
Miłość jeszcze nigdy nie była tak niebezpieczna. Bez żadnych skrupułów zabiera ze sobą ofiary. Nie pozostawia nic, poza sercem przepełnionym emocjami. Nie pozwala zapomnieć.
Penelope Douglas, autorka bestsellerów z list "New York Timesa", powraca z powieścią jakiej jeszcze nie było w jej dorobku. Tym razem nie historia erotyczna króluje w fabule a piękny, przepełniony skrajnymi emocjami romans dwójki zagubionych bohaterów, który trafia prosto do serca czytelnika i nie chce wyjść mu z głowy nawet długo po skończonej lekturze.
To nie jest prosta historia. Nie znajdziecie w niej typowości, nie znajdziecie także schematów. Wszystko to co najpiękniejsze kryje się w ukrytych znaczeniach, w licznych zmianach tematu, w kluczeniach między wątkami, których mnogość mogłaby przytłoczyć, gdyby nie doskonały warsztat literacki autorki. Okazało się bowiem, że w jej rękach zwykła historia o miłości nabiera niezwykłego znaczenia i pokazuje, że miłość nie ma granic.
Jak to się zaczęło? Od dwójki skrajnie różnych od siebie bohaterów. A może trójki? Jordan i jej chłopak tworzyli zgraną parę. Nie idealną, ale na pewno silną i wspierającą się wzajemnie. Dlatego przez zbieg trudnych wydarzeń nie wahał się przygarnąć dziewczyny pod swój dach. Nie spodziewał się jednak, że jego ojciec - Pikei Lawson niespodziewanie wkroczy na scenę. I skradnie serce jego ukochanej. Narodziło się bowiem uczucie, które nie powinno mieć miejsca. Ale czy można walczyć z miłością?
Nagle temat tabu w rękach Penelope Douglas stał się historią o której chce się głośno mówić. Zakazana miłość nie tylko staje się wspaniałą opowieścią, ale i otwiera oczy na problemy, które pojawiają się tuż obok nas. A obok których przechodzimy obojętnie. Grzesznie seksowna i zmysłowa jednocześnie nie zapomina o tym co ważne - o głębi przekazu, który czeka nas Was w tej powieści. Każdy z nas odkryje inny element wyjątkowości tej historii, ponieważ to jedna z tych historii, która trafia do czytelnika indywidualnie - ale niezależnie od tego jak będziemy ją odbierać, zawsze znajdziecie ten jeden, istotny, kluczowy element który podbije Wasze serce.
To prawda zamknięta na kartach tej powieści jest najlepszym dowodem na to, że ta historia żyje własnym życiem. Nie tylko fantastyczna, świadoma kreacja głównych bohaterów sprawia, że od historii nie sposób odejść choćby na minutę, ale i świadome prowadzenie fabuły od ogółu do szczegółu sprawia, że wierzy się bohaterom w każde wypowiedziane słowo. Wiszące w powietrzu napięcie i powolne nawiązywanie się wzajemnego porozumienia między Jordan i Pikei sprawia, że nie można zarzucić tej historii fałszu. Nie, gdy wszystko tak idealnie się układa i łączy w klarowną całość
Miłość, która wbrew zasadą kiełkuje w sercach bohaterów. Uczucie, które chwyta za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć. Powieść pełna bólu, nadziei i ukojenia, która motywuje do działania i sprawia, że nie można się jej oprzeć. "Birthday Girl" to historia jakiej jeszcze nie było, zrywająca ze schematami i pobudzająca zmysły. Odważna i piękna jednocześnie. Taka, którą powinien poznać każdy czytelnik poszukujący powieści idealnej pod względem kreacji bohaterów, prowadzonej fabuły i oczywiście emocji, od których nie można się uwolnić.
Miłość jeszcze nigdy nie była tak niebezpieczna. Bez żadnych skrupułów zabiera ze sobą ofiary. Nie pozostawia nic, poza sercem przepełnionym emocjami. Nie pozwala zapomnieć.
Penelope Douglas, autorka bestsellerów z list "New York Timesa", powraca z powieścią jakiej jeszcze nie było w jej dorobku. Tym razem nie historia erotyczna króluje w fabule a piękny, przepełniony...
Natasha Preston powraca z kontynuacją swojej zaskakującej serii o miłości, która zaskoczyła czytelników zupełnie nową definicją oraz o pragnieniach, które nie zawsze miały szczere podłoże. "Broken Silence" to długo wyczekiwana przeze mnie część druga przygód Oakley, dziewczyny której przeszłości absolutnie nie zazdroszczę.
Główna bohaterka to centralny punkt powieści od samego początku. Jej milczenie, które świadomie podjęła od wielu lat było kokonem ochronnym przed wydarzeniami, które na stałe ją zmieniły. Poznałam ją jako zdeterminowaną osobę, która zdecydowała się być dziwadłem tylko dlatego, że bała się ujawnić prawdę. Wiedziała, że nikt jej nie uwierzy. Wszystko to wydarzyło się w pierwszej części serii, która w finale nie tylko mną wstrząsnęła, ale i pozytywnie zaskoczyła. Byłam ciekawa zatem jak potoczą się dalsze losy dziewczyny i zdecydowałam się na kontynuację bez mrugnięcia okiem: przeczuwałam, że dalej może być tylko lepiej.
Styl autorki to opowieść przede wszystkim wypełniona emocjami. Spokojna narracja, prostota stylu, śmiała liczba opisów - wszystko to złożyło się na historię, której głównym celem było zaskoczenie treścią i wydarzeniami z przeszłości, na jakie narażona została Oakley. Teraz przyszedł czas na zmierzenie się z demonami przeszłości, gdy proces sądowy zbliża się wielkimi krokami. Tylko czy lawina emocji, która na powrót uderza w bohaterkę jest w stanie pomóc jej zamknąć napływ makabrycznych wspomnień? Chociaż Oakley jest silna i zdeterminowana a czytelnik szybko obdarza ją sympatią, jednocześnie trzymając kciuki za to, by wszystko powiodło się po jej myśli, historia nie jest dla niej łaskawa. To świadomy krok ze strony autorki, która po raz kolejny pokazała, że życie należy do najtrudniejszych wyzwań.
Okrucieństwo ze strony drugiego człowieka zawsze będzie tematem trudnym do zrozumienia dla postronnego obserwatora. Chociaż Natasha Preston zrobiła co w jej mocy, by oddać wiarygodne wydarzenia dla jej tematu przewodniego, główną rolę odegrały tutaj przemyślenia bohaterki. To za sprawą Oakley, postaci z krwi i kości, która otrzymała naprawdę poważną rolę, zrozumiałam ogrom tragedii i podążałam tropem powrotu do trudnych wspomnień. Jednak tym razem otrzymałam historię w nowym klimacie - o ile pierwszy tom imponował wiszącym w powietrzu napięciem i tajemnicą, o tyle drugi przyciąga uwagę próbą odnalezienia się na nowo w podłym świecie i odzyskaniem utraconej miłości, która być może nigdy nie będzie już dostępna dla dziewczyny. Po raz kolejny otrzymałam opowieść, która prowadzona równym rytmem wplątała w życie codzienne trudne tematy, imponując realnością (oraz potwornością) scen, ważną tematyką oraz historią silnej dziewczyny, która mimo przeżywanego wciąż na nowo dramatu potrafiła się zrównoważyć i żyć na poziomie swoich rówieśników.
"Broken Silence" to kontynuacja jakiej oczekiwałam. Napisana błyskotliwym stylem, z doskonale wykreowanymi bohaterami i historią pełną emocji. Tym razem przyspieszone bicie serca nie jest spowodowane samymi dramatami, ale i motywem miłosnym, który wychodzi dumnie na pierwszy plan i sprawia, że nie można przestać o nim myśleć, nawet długo po skończonej lekturze. Właśnie to robi z czytelnikiem Natasha Preston: trzyma przy sobą treścią, zaskakuje obrotem sytuacji i zjednuje wzajemną nicią porozumienia między bohaterami. A by ostatecznie przekonać Was do wybory lektury dodam tylko, że część druga posiada bonus dla wszystkich fanów - opowiadanie, które jest idealnym dopełnieniem wydarzeń. Zapraszam Was w podróż pełną emocji, o których szybko nie zapomnicie.
Natasha Preston powraca z kontynuacją swojej zaskakującej serii o miłości, która zaskoczyła czytelników zupełnie nową definicją oraz o pragnieniach, które nie zawsze miały szczere podłoże. "Broken Silence" to długo wyczekiwana przeze mnie część druga przygód Oakley, dziewczyny której przeszłości absolutnie nie zazdroszczę.
Główna bohaterka to centralny punkt powieści od...
Psi towarzysz powraca, by ponownie zabrać nas w wielką przygodę. Czym tym razem zaskoczy nas merdający bohater?
Jeśli chodzi o książki, o zwierzętach to jedno jest pewne: będę płakać. Nie ma znaczenia czy będzie to historia radosna, czy smutna. Jeśli zwierzęta odgrywają w książkach czy filmavh pewną rolę moje emocje wskakują na najwyższe obroty. Dlatego bardzo polubiłam powieści W. Bruce Camerona - przygody jego małych, psich bohaterów zawsze wciągają mnie na całego. Zatem gdy powrócił Bailey, nie mogłam się mu oprzeć.
Pies, który wcielał się w kolejne życia, by ratować swojego pana i przeżywać na nowo liczne przygody powrócił w kontynuacji, która okazała się równie ciekawa co poprzedniczka. Chociaż miał różne imiona, zawsze pozostał tym samym ukochanym pieskiem, który teraz znajdował się pod opieką małej Clarity June. Jednak dziewczynka wyjechała do miasta, zostawiając go z babcią. I mimo upływu lat Bailey jej nie zapomniał. Wrócił w nowym wcieleniu, by ponownie strzec swojej ukochanej pani.
Widzicie? Ledwo zdążyłam napisać tych kilka słów a już czuję wzruszenie. Tak już mam a książki Camrona na pewno nie ułatwiają mi zadania, ponieważ napisane są z sercem i lekkością psiego toku rozumowania. Złośliwy mógłby się przyczepić i powiedzieć, że to lektura dla dzieci, że nic nie wnosi i jest zbyt prosta. Ja jednak uważam, że nie zawsze dużo znaczy dobrze a w tym przypadku książka ma wszystko co potrzeba: uroczego, głównego bohatera który przyciąga uwagę, ciekawą historię oraz mnóstwo emocji.
Serce Baileya jest wielkie, równe miłości psa do swojego właściciela. Kochał Clarity czystą miłością i walczył o to, by i ona pokochała. Wracał w nowych wcieleniach, pomagał jej szukać drugiej połówki i nigdy nie odpuszczał. Fabuła prowadzona z lekkością i swobodą sprawiła, że spędziłam naprawdę miłe chwile w towarzystwie wszystkich bohaterów. Jedynie czego chciałabym więcej to zwrotów akcji, może trochę więcej motywów, by nie było tak jednolicie. Ale i bez tego cieszę się, że zdecydowałam się na kontynuację.
"Był sobie pies 2" to historia nie tylko dla miłośników zwierzęta, ale i dla - a może w szczególności - tych, którzy zwierząt nie doceniają. Spójrzcie z jakim oddaniem i szczerością Bailey walczył o szczęście swojej właścicielki nie baczą na swoje. Oto więc książka dla każdego, lekka i przyjemna, przy której można czasami porządnie się wzruszyć.
Psi towarzysz powraca, by ponownie zabrać nas w wielką przygodę. Czym tym razem zaskoczy nas merdający bohater?
Jeśli chodzi o książki, o zwierzętach to jedno jest pewne: będę płakać. Nie ma znaczenia czy będzie to historia radosna, czy smutna. Jeśli zwierzęta odgrywają w książkach czy filmavh pewną rolę moje emocje wskakują na najwyższe obroty. Dlatego bardzo polubiłam...
Miłość, oczekiwania, zabawa. Czy jeden wieczór, jedna impreza, jedna beztroska noc zmienią życie bohaterów? Koszmar właśnie się rozpoczął. Kto wygra grę z czasem?
Natasha Preston bardzo szybko trafiła do grona moich ulubionych autorek. Zauroczyła mnie serią Silence, która okazała się pełną emocji historią i przekonała do siebie pomysłem na książki. Jej historie idealnie wpasowują się w mój gust literacki - są drapieżne, niebezpieczne, tajemnicze. Autorka bowiem łączy ze sobą historie typowo młodzieżowe z nutą thrillera, który w tym przypadku działa cuda niebanalnym klimatem i wciąż rosnącym napięciem.
Długo czekałam na powyższą powieść. I miałam wobec niej ogromne oczekiwania! Na szczęście autorka wszystkie spełniła, dodając także przyjemne bonusy od siebie, dzięki czemu otrzymałam historię, która wciągnęła mnie na kilka cudownych godzin. Nie mogłam oderwać się od fabuły, nie mogłam przestać myśleć o tym co wydarzy się na kolejnym kroku. Trzymałam kciuki za bohaterów i liczyłam, że nie będą następni. Bo to, że komuś wydarzy się krzywda było pewne...
Lylah wraz z przyjaciółmi zaplanowała wieczór pełen wrażeń. Mieli udać się na imprezę, gdzie zapomną na moment o troskach i odrzucą w niepamięć szkolne obowiązki. W dodatku dziewczyna ma nadzieję, że w końcu zwróci na siebie uwagę Chace'a, swojego najlepszego przyjaciela. On nie jest zainteresowany, ale kto wie co wydarzy się na parkiecie? Nikt z nich jednak nie dociera na miejsce, ponieważ tuż przy drzwiach czeka na nich koperta. Anonimowy list kierowany do Sonny'ego wszystkich rozśmiesza. Drugi zawiera tylko dwa słowa - Twoja kolej. I przeraża. Sonny znika bez śladu. Kto będzie następny?
Pomysłowa kreacja bohaterów i nadanie każdemu z nich indywidualnych cech charakteru sprawiło, że podejrzeń nie było końca. Każdy z nich krył coś co mogło okazać się istotne dla śledztwa. Każdy z nich mógł być zamieszany w tragedię, która rozgrywała się na ich oczach. Tym samym nie byłam pewna czy sympatia, którą ich obdarzyłam była słuszna - może okaże się, że to tylko pozory, którymi się otaczają? Może ufam nie temu komu trzeba? Sama przez moment znalazłam się w grupce przyjaciół, żyłam ich historią i nie mogłam uwierzyć w to co dzieje się dookoła. Fabuła wciągnęła mnie w sam środek akcji i przyznaję, że nie mogłam wyjść z podziwu jak dobrze z tym wszystkim poradziła sobie autorka.
Natasha Preston dopracowała swoją historię w szczegółach. Stopniowała akcję, rozsądnie prowadziła ciąg przyczynowo-skutkowy, dzięki czemu każdy ruch bohaterów był podparty wcześniejszymi decyzjami. Połączyła to wszystko z emocjami, które aż prosiły się o upust i mocnym wątkiem morderstw, które przyprawiały o dreszcz przerażenia.
"Będziesz moja" to powieść, której nie można przegapić. Intrygująca, wciągająca, niebezpieczna. Napisana z pomysłem i z w pełni wykorzystanym potencjałem. W tej autorce drzemie mocno dobrego pisarza, którą - jestem tego pewna - jeszcze nie jeden raz poznamy. Natasha Preston przekonuje do siebie pomysłem, zatrzymuje niebanalna akcją, zapada w pamięci szokującym zakończeniem. Uwielbiam ją!
Miłość, oczekiwania, zabawa. Czy jeden wieczór, jedna impreza, jedna beztroska noc zmienią życie bohaterów? Koszmar właśnie się rozpoczął. Kto wygra grę z czasem?
Natasha Preston bardzo szybko trafiła do grona moich ulubionych autorek. Zauroczyła mnie serią Silence, która okazała się pełną emocji historią i przekonała do siebie pomysłem na książki. Jej historie idealnie...
Taylor Jenkins Reid zdobyła fanów na całym świecie i nic w tym dziwnego, ponieważ jej powieści wychodzą poza schemat, udowadniają, że można napisać coś intrygującego, pełnego emocji oraz napięcia w sposób jakże delikatny, dojrzały oraz szczery. "Carrie Soto powraca" pięknie pokazuje co najlepszego odnaleźć można w twórczości autorki i zachęca do lektury już na wstępie cudowną szatą graficzną.
Książki Reid są bardzo osobiste. Za każdym razem mam wrażenie, że czytam czyjś pamiętnik a momentami nawet emocjonalną spowiedź, a wszystko to okraszone silnymi emocjami z którymi w pełni potrafię się utożsamić. Dlatego lubię sięgać po jej prozę: nie tylko mogę utożsamić się z główną bohaterką, ale i za zachwytem śledzę jej wewnętrzną przemianę, która w tym przypadku widoczna jest jak na dłoni a jednak wcale nie jest taka oczywista zważywszy na rozgrywane wydarzenia. O tym jednak polecam przekonać się samemu, ponieważ wnioski wyciągnięte z lektury wydają się bardzo osobiste, zależne od tego jak silnie będziemy przeżywać fabułę.
Czytamy o tytułowej Carrie Soto, tenisistce, której kariera rozwijała się lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Zdobyła dwadzieścia Wielkich Szlemów i pod okiem swojego ojca, trenera, podbiła świat. Teraz na emeryturze jest wdzięczna za każde zwycięstwo. Jednak pewnego dnia Niki Chan pobija jej rekord i zapisuje się jako nowa gwiazda tenisa. Tego Carrie nie może znieść. Powraca więc na kort, by odzyskać koronę i chociaż trener jest inny a ciało już nie tak sprawne jak kiedyś, kobieta walczy, bo wie, że to jej ostatnia szansa na zasłużony sukces.
Czy Carrie podjęła dobrą decyzję? To kwestia sporna i bardzo indywidualna. Zacięty charakter sportowca, duma z osiągniętych celów a także wielkie ambicje przełożyły się na podjęte przez główną bohaterkę decyzje. Bez tego nie byłoby fabuły a tak pełna była spontanicznych działań, zaskoczeń, przyspieszonego bicia serca (nowy trener odegrał tutaj kluczową rolę) a także wspominanej już wewnętrznej przemiany Carrie, która na naszych oczach zaczęła wyciągać wnioski i przewartościowywać swoje życie.
O czym jest ta książka? O drugich szansach, sile charakteru oraz sporcie, który często jest wynikiem trudnych wyborów i odrzucenia tego co mają inni. "Carrie Soto powraca" budzi wiele emocji, nie zawsze zgadzamy się z główną bohaterką, ale na pewno nie pozostawia nas obojętnym na to co dzieje się dookoła i angażuje nas w ostatni tenisowy sezon wraz z odniesieniami do detali tego sportu. Jeśli lubicie więc dowiedzieć się czegoś nowego, tenis nie jest Wam obcy a proza obyczajowa zawsze skupia Waszą uwagę - oto lektura obok której nie powinniście przejść obojętnie.
Taylor Jenkins Reid zdobyła fanów na całym świecie i nic w tym dziwnego, ponieważ jej powieści wychodzą poza schemat, udowadniają, że można napisać coś intrygującego, pełnego emocji oraz napięcia w sposób jakże delikatny, dojrzały oraz szczery. "Carrie Soto powraca" pięknie pokazuje co najlepszego odnaleźć można w twórczości autorki i zachęca do lektury już na wstępie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czasami nasze plany nie mają pokrycia w rzeczywistości. Podstępny los kryje w zanadrzu przyszłość, której nie chcieliśmy. Czy zatem można uniknąć rozczarowania i żyć tak, jak od początku zamierzaliśmy?
Oto historia miłosna, która wcale nie potoczyła się dobrze. Opowieść o akceptacji, oczekiwaniach i wielkich uczuciach, które zderzyły się z ponurą codziennością. Tracey Garvis-Graves w swojej powieści, która bazuje na gatunku New Adult, romansie oraz nucie historii obyczajowej nawiązała do wydarzeń z życia - tych smutnych i tych radosnych, budując dla swoich bohaterów niepewną przyszłość, a dla czytelników lawinę przeróżnych emocji.
Annika Rose zawsze czuła się inna niż jej rówieśnicy. Dlatego pozwoliła, by jej czas wypełniały książki i szachy a brak zrozumienia ze strony innych ludzi nigdy nie był problemem. Jednak pewnego dnia do klubu szachowego, którego jest członkinią dołącza Jonathan. Nowa znajomość zmienia wszystko w życiu dziewczyny. Okazuje się, że spotkała pierwszą osobę od dawna, która nie ma problemu z jej wycofanym zachowaniem a wręcz nietuzinkowy sposób bycia dziewczyny przyciąga chłopaka jak magnes. Odnajdując w sobie pocieszenie oraz zrozumienie otwierają drzwi miłości, która przychodzi nagle i gwałtownie. Jednak wspólna przyszłość o której obydwoje tak bardzo marzyli nie jest im pisana. Jedna tragedia rozdziela ich na dziesięć lat i chociaż dochodzi do nieoczekiwanego, ponownego spotkania nikt nie jest pewien, czy nie powrócą demony przeszłości.
Garvis-Graves wykreowała dynamicznych bohaterów, którzy zmieniają się wraz z biegiem fabuły. Niepozorna Annika i jej nowy przyjaciel na początku zaskarbiają sobie sympatię czytelnika jako nieśmiali, idealnie pasujący do siebie bohaterowie, których los świadomie postawił na swojej drodze. Jednak gdy dorastają ich oczekiwania i sposób bycia zmieniają się tak, jak to bywa w przypadku każdego z nas - doświadczenia życiowe zweryfikowały ich plany oraz marzenia co odbiło się na sylwetkach obu bohaterów. Wciąż byli intrygujący, wciąż ich los nie pozostawał mi obojętny, ale to co fascynowało mnie najbardziej to właśnie ten płynny obraz przejścia od początku dorosłości do zapuszczania w niej korzeni.
Wydaje się, że to schematyczna opowieść, prawda? Pierwsze wielkie miłosne rozczarowanie, uroki prawdziwego życia, spotkanie po latach. Już to gdzieś kiedyś było i to nie raz. Ale jest w tej historii także urok, wewnętrzne piękno za które w dużej mierze odpowiada styl autorki a to wszystko nie pozwala choćby na moment myśleć o losach Anniki i Jonathana jako o wydarzeniach jednych z wielu. To indywidualna opowieść napisana z perspektywy obu postaci, wprowadzająca mnóstwo emocji, wyjaśniająca początek o raz sens tragedii, która ich dotknęła. Przyznaję, że nie mogłam oderwać się od tej książki i z każdą kolejno przerzucaną stroną żałowałam, że co raz bliżej do finału.
Ważne tematy, których nie boi się podejmować Tracey Garvis-Graves idealnei skomponowały się z wyjątkowym uczuciem, które na nowo zakiełkowało między bohaterami. Autyzm, depresja, odrzucenie, potrzeba akceptacji to jedne z wielu istotnych aspektów poruszanych w fabule. Ale nie szukajcie w niej burzowych chmur, prędzej promieni słońca! Jest tutaj mnóstwo uroku, radości, szczęścia oraz emocji obok których nie sposób przejść obojętnie. Takiej powieści dawno nie czytałam a właśnie takiej potrzebowałam.
Czasami nasze plany nie mają pokrycia w rzeczywistości. Podstępny los kryje w zanadrzu przyszłość, której nie chcieliśmy. Czy zatem można uniknąć rozczarowania i żyć tak, jak od początku zamierzaliśmy?
więcej Pokaż mimo toOto historia miłosna, która wcale nie potoczyła się dobrze. Opowieść o akceptacji, oczekiwaniach i wielkich uczuciach, które zderzyły się z ponurą codziennością. Tracey...