-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-14
2024-04-06
2023-12-20
2013-07-01
2023-04-15
Z literaturą pióra Szalińskiej zapoznałam się nie bez uprzedzeń. Jako kilkuletnia dziewczynka zetknęłam się "Ja jestem'', grą ewangelizacyjną, z której książka czerpie garściami, jeżeli chodzi o historię i dialogi." Ja jestem'', choć daleko mu do arcydzieła, w wersji elektronicznej stanowiło pewien przełom. Wersja papierowa nie wniosła niczego nowego.
Pierwsza połowa to fabularne kopiuj-wklej w stosunku do cyfrowego pierwowzoru. Ubiór Filipa się zgadza, opowieść o ojcu, co judo trenował jest, wizyta w kościele zaliczona, wypad nad jezioro też odbyty. Główny bohater, opisywany niegdyś w katolickich księgarniach jako "trochę zbuntowany'' chłopiec, siłą rzeczy jest nieciekawą, niezbyt wiarygodną postacią, wykreowaną przez panią w średnim wieku takimi metodami, aby trudno było się z nim utożsamiać. On nie myśli jak dwunastolatek. On myśli tak, jak pani po pięćdziesięciątce wyobraża sobie myślenie dwunastolatków. Posiada śladowe ilości czegoś, co można nazwać charakterem. Czyli prowadzi nienaturalnie brzmiące konwersacje, realizuje swoje poronione pomysły, naprzemiennie się burmuszy lub opowiada o Jezusie. W krótkim czasie zalicza wszystkie możliwe stany emocjonalne, co za jakieś 10 lat zamanifestować się może jako objaw choroby dwubiegunowej. A poza tym chodzi do szkoły, gra w piłkę i kłóci się z siostrą. Niezbyt fascynujące.
Druga połowa powieści jest odrobinę lepsza. Trochę dlatego, że nie trzyma się scenariusza gry (co stwarza okazję do niespodzianek), trochę dlatego, że pojawia się żeńska postać, trochę dlatego, że następuje spotkanie z czarnym charakterem. Są nienazwane amulety i jest wizyta w piekle. Z moralizatorskiego tworu biblijno-obyczajowego, który w wersji drukowanej wyszedł marnie, robi się średniej klasy powieść fantasy, inspirowana baśnią o Królowej Śniegu i figurą Stasia Tarkowskiego. Kończą się też specyficzne, osobliwe żarty ze strony autorki, które - brutalnie mówiąc - rzadko do mnie trafiały.
Co ta odyseja daje ostatecznie Filipowi? Nie wiadomo. Idzie na spotkanie z Jezusem, przez chwilę na niego patrzy i magiczna siła przenosi go z powrotem do współczesności. Powieść się kończy. Za tak rozczarowujące zakończenie grę wielokroć krytykowano; odbiorcy spodziewali się czegoś spektakularnego, a otrzymali figę z makiem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że powieść to zbiór niewykorzystanych pomysłów, które pierwotnie miały się znaleźć na dysku - i w których realizacji przeszkodził niski budżet.
Z literaturą pióra Szalińskiej zapoznałam się nie bez uprzedzeń. Jako kilkuletnia dziewczynka zetknęłam się "Ja jestem'', grą ewangelizacyjną, z której książka czerpie garściami, jeżeli chodzi o historię i dialogi." Ja jestem'', choć daleko mu do arcydzieła, w wersji elektronicznej stanowiło pewien przełom. Wersja papierowa nie wniosła niczego nowego.
Pierwsza połowa to...
2023-04-11
2022-12-31
2022-12-04
2022-11-01
2022-08-04
2022-07-21
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się wywiadu-rzeki z ostatnim polskim katem. Doznałam pewnego rozczarowania, bo ten niechętnie dzieli się prywatnymi informacjami. Nie ujawnia swojego imienia, nie wspomina młodości, a odpowiedzi udziela lakonicznych; deklaruje, że swoje czyny uważa za słuszne, zaś pracę za pożyteczną dla społeczeństwa. Równocześnie przez całą publikację przebija się wątek jego nałogów; sam Andrzejczak wspomina, iż spotkał go na mitingu Anonimowych Alkoholików.
Zachowanie ostatniego zabójcy w świetle prawa absolutnie mnie nie dziwi. Wykonywał profesję nie do pozazdroszczenia, zaś autor niniejszej pozycji zdawał się mylić zawód dziennikarza z prokuratorem - od rozmówców oczekiwałabym empatii, a nie oskarżycielskiego tonu. Skoro zatem ostatni warszawski oprawca niewiele mówi o sobie, to dzieli się historiami z życia zawodowego: przedstawia przebieg każdej egzekucji, wylicza skazańców, dyskutuje na temat słuszności wieszania czy rozstrzelania. Jego wypowiedzi to jakieś 20% książki.
A reszta? Historia zawodu małodoborego od Cesarstwa Rzymskiego poprzez oświecenie aż do Polski Ludowej, metody pozbawiania życia, życiorysy nadwiślańskich zbrodniarzy. Niby ciekawe, ale nie dla kogoś, kto - jak ja - słyszał to dziesiątki razy.
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się wywiadu-rzeki z ostatnim polskim katem. Doznałam pewnego rozczarowania, bo ten niechętnie dzieli się prywatnymi informacjami. Nie ujawnia swojego imienia, nie wspomina młodości, a odpowiedzi udziela lakonicznych; deklaruje, że swoje czyny uważa za słuszne, zaś pracę za pożyteczną dla społeczeństwa. Równocześnie przez całą publikację...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-06
Donald Tusk wiele by zyskał, gdyby stworzył książkę o połowę krótszą - treść nie doznałaby żadnego uszczerbku, a forma zyskała na przystępności.
Donald Tusk wiele by zyskał, gdyby stworzył książkę o połowę krótszą - treść nie doznałaby żadnego uszczerbku, a forma zyskała na przystępności.
Pokaż mimo to2021-07-15
2020-12-02
2020-09-12
Ta książka ma 2 wady. Pierwszą wadą jest jej długość. O ile pierwszą część "Pokolenia IKEA" czytało się szybko i przyjemnie, o tyle druga część liczy ponad 300 stron, choć mogłaby połowę tego.
Drugą wadą jest powód jej powstania. Gdyby Piotr C. chciał zbudować zgrabną powieść (czy cokolwiek innego), wówczas do świeżo ukończonego pierwszego tomu dopisałby 2 rozdziały z kolejnego.
Ostatni rozdział "Pokolenia IKEA. Kobiety" niesie przełom i nadaje książce zasadniczej wartości - oto główny bohater zdaje sobie sprawę, że pędzi ku klęsce. Niekoniecznie finansowej, raczej moralnej. Gdyby ten wniosek umieścić w pierwszej książce, twórczość anonimowego autora oceniłabym znacznie wyżej. Bo szczerze wierzę, że Piotr C. - kimkolwiek by nie był - potrafi obserwować rzeczywistość, potrafi szydzić z głupoty, jest w gruncie inteligentnym człowiekiem. Czemu to marnuje?
Ta książka ma 2 wady. Pierwszą wadą jest jej długość. O ile pierwszą część "Pokolenia IKEA" czytało się szybko i przyjemnie, o tyle druga część liczy ponad 300 stron, choć mogłaby połowę tego.
Drugą wadą jest powód jej powstania. Gdyby Piotr C. chciał zbudować zgrabną powieść (czy cokolwiek innego), wówczas do świeżo ukończonego pierwszego tomu dopisałby 2 rozdziały z...
2020-06-02
Trudno mi wypowiedzieć się o "Pokoleniu IKEA", zwłaszcza, jeśli z lubością odwiedzam blog autora, operujący podobnym stylem i tematyką, a jednak.... o niebo lepszy. Problemem tej książki nie jest wulgarność, obsceniczność - ale brak fabuły. Jak się pisze powieść, nowelę czy cokolwiek innego, trzeba mieć pomysł na historię. Piotrowi C. takowego zabrakło - rzucił garścią anegdotek, opisał życie korposzczurów, z którego nic nie wynika. Żadnych wniosków, ciekawych bohaterów, wewnętrznej przemiany, przesłania dla czytelnika.
Każda postać jest kopią poprzedniej. Przez pewien czas nawet lubiłam Olgę, bo wydawało mi się, że ma resztki godności. Myliłam się. Każdy ponad każdym, wszyscy udają bogatych, wszyscy równie sfrustrowani i pozbawieni przyzwoitości. Za 30 lat nie będą mieli niczego oprócz spłaconego mieszkania czy samochodu. Bohaterowie nie dość, że są bez przyszłości, to jeszcze bez przeszłości. Nikt nie tłumaczy, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej.
Ale jakoś nie potrafię zmieszać książki z błotem. Bo Piotr C. jest, mimo wszystko, bystrym obserwatorem rzeczywistości. Kiedy opisuje pustotę ludzi, nie skupia się na jednym stereotypie, ale wymienia różne rodzaje - bo czym innym objawia się głupota nastolatka, czym innym stałego bywalca nocnych klubów, jeszcze czym innym typowego mieszkańca Ursynowa. Narrator potrafi też być zabawny. Na przykład, gdy pisze o spożyciu kwasu solnego z domieszką domestosa. Ta książka miała potencjał, niewykorzystany potencjał....
Trudno mi wypowiedzieć się o "Pokoleniu IKEA", zwłaszcza, jeśli z lubością odwiedzam blog autora, operujący podobnym stylem i tematyką, a jednak.... o niebo lepszy. Problemem tej książki nie jest wulgarność, obsceniczność - ale brak fabuły. Jak się pisze powieść, nowelę czy cokolwiek innego, trzeba mieć pomysł na historię. Piotrowi C. takowego zabrakło - rzucił garścią...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-07
2017-08-08
2020-06-06
2020-05-26
Wiersze są zróżnicowane pod względem jakości (są lepsze i gorsze), długości i przekazu. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu utwór Marii Konopnickiej "I mówię: odejdź..". Niewiele przekazuje dosłownie, skłania do refleksji. Można interpretować go na tysiąc sposobów, można go nie uznać za wiersz miłosny, a raczej za wyraz tęsknoty za kimś bliskim. Prawdziwy, dobry utwór!
Podobała mi się także "Zakochana" Małgorzaty Hilar, "Rozmowa liryczna" Gałczyńskiego oraz niemal wszystkie dzieła Baczyńskiego. Cieszę się, że nabyłam zbiór miłosnych poezji i jeżeli ktoś weźmie ze mnie przykład, będzie to dla mnie wielka radość. Klasyczną polską literaturę warto rozpowszechniać.
Wiersze są zróżnicowane pod względem jakości (są lepsze i gorsze), długości i przekazu. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu utwór Marii Konopnickiej "I mówię: odejdź..". Niewiele przekazuje dosłownie, skłania do refleksji. Można interpretować go na tysiąc sposobów, można go nie uznać za wiersz miłosny, a raczej za wyraz tęsknoty za kimś bliskim. Prawdziwy, dobry...
więcej Pokaż mimo to