-
ArtykułyOto najlepsze kryminały. Znamy finalistów Nagrody Wielkiego Kalibru 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel25
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik3
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-06
2024-03-29
2023-12-20
2023-06-19
2023-06-19
2023-05-29
2023-04-15
2023-04-11
2023-01-29
2022-12-31
2022-12-04
2022-11-01
2022-08-22
2022-08-04
2022-07-21
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się wywiadu-rzeki z ostatnim polskim katem. Doznałam pewnego rozczarowania, bo ten niechętnie dzieli się prywatnymi informacjami. Nie ujawnia swojego imienia, nie wspomina młodości, a odpowiedzi udziela lakonicznych; deklaruje, że swoje czyny uważa za słuszne, zaś pracę za pożyteczną dla społeczeństwa. Równocześnie przez całą publikację przebija się wątek jego nałogów; sam Andrzejczak wspomina, iż spotkał go na mitingu Anonimowych Alkoholików.
Zachowanie ostatniego zabójcy w świetle prawa absolutnie mnie nie dziwi. Wykonywał profesję nie do pozazdroszczenia, zaś autor niniejszej pozycji zdawał się mylić zawód dziennikarza z prokuratorem - od rozmówców oczekiwałabym empatii, a nie oskarżycielskiego tonu. Skoro zatem ostatni warszawski oprawca niewiele mówi o sobie, to dzieli się historiami z życia zawodowego: przedstawia przebieg każdej egzekucji, wylicza skazańców, dyskutuje na temat słuszności wieszania czy rozstrzelania. Jego wypowiedzi to jakieś 20% książki.
A reszta? Historia zawodu małodoborego od Cesarstwa Rzymskiego poprzez oświecenie aż do Polski Ludowej, metody pozbawiania życia, życiorysy nadwiślańskich zbrodniarzy. Niby ciekawe, ale nie dla kogoś, kto - jak ja - słyszał to dziesiątki razy.
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się wywiadu-rzeki z ostatnim polskim katem. Doznałam pewnego rozczarowania, bo ten niechętnie dzieli się prywatnymi informacjami. Nie ujawnia swojego imienia, nie wspomina młodości, a odpowiedzi udziela lakonicznych; deklaruje, że swoje czyny uważa za słuszne, zaś pracę za pożyteczną dla społeczeństwa. Równocześnie przez całą publikację...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-18
Bywało śmiesznie, ale bez większych niespodzianek, bo Czesi są bardzo podobni do nas. My jesteśmy religijni i waleczni, gotowi bronić krzyża od Giewontu do Bałtyku, oni raczej cierpliwi i bierni. Więcej różnic nie odnotowałam.
Bywało śmiesznie, ale bez większych niespodzianek, bo Czesi są bardzo podobni do nas. My jesteśmy religijni i waleczni, gotowi bronić krzyża od Giewontu do Bałtyku, oni raczej cierpliwi i bierni. Więcej różnic nie odnotowałam.
Pokaż mimo to2007
2022-07-06
Fajna książka do przeczytania w jedno popołudnie. Jest historia powstania serialu, kilka słów o dzieciństwie reżysera, prezentacje głównych bohaterów, opisy koreańskich zabaw, ba, nawet przepis na cukrowe ciastka. Z oczywistych względów wolumin zawiera masę spoilerów, mnie to jednak nie przeszkadza - "Squid Game" obejrzałam zaraz po premierze i jestem jego wielką fanką. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to nieliczne błędy językowe, fleksyjne, tudzież tłumaczeniowe -nie rzucają się w oczy, ale bywają.
Fajna książka do przeczytania w jedno popołudnie. Jest historia powstania serialu, kilka słów o dzieciństwie reżysera, prezentacje głównych bohaterów, opisy koreańskich zabaw, ba, nawet przepis na cukrowe ciastka. Z oczywistych względów wolumin zawiera masę spoilerów, mnie to jednak nie przeszkadza - "Squid Game" obejrzałam zaraz po premierze i jestem jego wielką fanką....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-02
2021-08-29
Z literaturą pióra Szalińskiej zapoznałam się nie bez uprzedzeń. Jako kilkuletnia dziewczynka zetknęłam się "Ja jestem'', grą ewangelizacyjną, z której książka czerpie garściami, jeżeli chodzi o historię i dialogi." Ja jestem'', choć daleko mu do arcydzieła, w wersji elektronicznej stanowiło pewien przełom. Wersja papierowa nie wniosła niczego nowego.
Pierwsza połowa to fabularne kopiuj-wklej w stosunku do cyfrowego pierwowzoru. Ubiór Filipa się zgadza, opowieść o ojcu, co judo trenował jest, wizyta w kościele zaliczona, wypad nad jezioro też odbyty. Główny bohater, opisywany niegdyś w katolickich księgarniach jako "trochę zbuntowany'' chłopiec, siłą rzeczy jest nieciekawą, niezbyt wiarygodną postacią, wykreowaną przez panią w średnim wieku takimi metodami, aby trudno było się z nim utożsamiać. On nie myśli jak dwunastolatek. On myśli tak, jak pani po pięćdziesięciątce wyobraża sobie myślenie dwunastolatków. Posiada śladowe ilości czegoś, co można nazwać charakterem. Czyli prowadzi nienaturalnie brzmiące konwersacje, realizuje swoje poronione pomysły, naprzemiennie się burmuszy lub opowiada o Jezusie. W krótkim czasie zalicza wszystkie możliwe stany emocjonalne, co za jakieś 10 lat zamanifestować się może jako objaw choroby dwubiegunowej. A poza tym chodzi do szkoły, gra w piłkę i kłóci się z siostrą. Niezbyt fascynujące.
Druga połowa powieści jest odrobinę lepsza. Trochę dlatego, że nie trzyma się scenariusza gry (co stwarza okazję do niespodzianek), trochę dlatego, że pojawia się żeńska postać, trochę dlatego, że następuje spotkanie z czarnym charakterem. Są nienazwane amulety i jest wizyta w piekle. Z moralizatorskiego tworu biblijno-obyczajowego, który w wersji drukowanej wyszedł marnie, robi się średniej klasy powieść fantasy, inspirowana baśnią o Królowej Śniegu i figurą Stasia Tarkowskiego. Kończą się też specyficzne, osobliwe żarty ze strony autorki, które - brutalnie mówiąc - rzadko do mnie trafiały.
Co ta odyseja daje ostatecznie Filipowi? Nie wiadomo. Idzie na spotkanie z Jezusem, przez chwilę na niego patrzy i magiczna siła przenosi go z powrotem do współczesności. Powieść się kończy. Za tak rozczarowujące zakończenie grę wielokroć krytykowano; odbiorcy spodziewali się czegoś spektakularnego, a otrzymali figę z makiem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że powieść to zbiór niewykorzystanych pomysłów, które pierwotnie miały się znaleźć na dysku - i w których realizacji przeszkodził niski budżet.
Z literaturą pióra Szalińskiej zapoznałam się nie bez uprzedzeń. Jako kilkuletnia dziewczynka zetknęłam się "Ja jestem'', grą ewangelizacyjną, z której książka czerpie garściami, jeżeli chodzi o historię i dialogi." Ja jestem'', choć daleko mu do arcydzieła, w wersji elektronicznej stanowiło pewien przełom. Wersja papierowa nie wniosła niczego nowego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPierwsza połowa to...