-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-11-13
2018-03-17
2016-02-15
2019-09-16
2015-09-27
2015-04-16
2015-04-24
2016-09-17
2018-03-01
2016-08-19
2017-09-16
2014-01-22
2017-07-16
2014-10
2018-05-08
2015-08-30
2017-10-23
2019-07-23
Trudno jest pisać recenzję tego typu książek, bo nigdy nie wiadomo od czego zacząć. W końcu nie można nakreślić zarysu fabuły. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że chociaż fabuły nie ma, to książka wciąga jak dobra powieść.
„Borussia Dortmund” rozpoczyna się emocjonalnym wstępem i prologiem, a pierwszy rozdział rozpoczyna się w momencie, gdy za sterami niezwykle popularnego na arenie międzynarodowej zespołu znajduje się Jurgen Klopp. Dzięki czemu bez problemu wczytujemy się w książkę. Dopiero później Uli Hesse zabiera nas w chronologiczną podróż przez historię. Rozpoczyna od zarysowania charakteru robotniczego Zagłębia Ruhry i sytuacji sportu w Niemczech, przechodzi przez rozwój od lokalnego klubu, do triumfatora Ligi Mistrzów, a kończy na zamachu z 2017 roku i aktualnej sytuacji Borussi. Widzimy momenty zwycięstw, czy to w lidze, w końcu w Bundeslidze, czy też w Pucharach. Obserwujemy też największe porażki, których w historii tego zespołu nie brakowało. Śledzimy rywalizację z odwiecznym rywalem – Schalke. Widzimy zmiany trenerów, konflikty i poświęcenia dla drużyny…
„Borussia Dortmund. Siła żółtej ściany” to jednak nie tylko opowieść o drużynie, o piłkarzach, o meczach… To też historia ich kibiców. Kibiców, którzy zawsze tworzyli niepowtarzalną atmosferę, zwłaszcza na trybunie południowej – największe trybunie stojącej w Europie – nazywanej żółtą ścianą. Borussia w niemieckiej piłce nożnej jest ewenementem, który nadal nie ma jednego właściciela, którym byłby jakiś oligarcha, szejk… To też drużyna, która ma wielu kibiców poza krajem. Każdy z nas zna polską trójkę z Dortmundu, chociaż od kilku lat dwójka gra już w zupełnie innych klubach. Każdy też chociaż raz widział mecz Borussi. Może nawet jej kibicował – klubowi, który jest jednym z najpopularniejszych w Europie i który jest nazywany drużyną drugiego wyboru.
Książka Hessego została napisana bardzo przystępnie. Nie brak w niej anegdot, momentów, w których można się uśmiechnąć, emocjonalnych opisów meczy… To się po prostu bardzo dobrze czyta. Oczywiście jest też dużo nazwisk, a z racji że klub powstał na początku XX wieku, nie zawsze nam znanych, jeden sezon rozgrywek goni kolejny, ale wystarczy jedynie skupić się nieco bardziej, by nie mieć problemu z odnalezieniem się w tym kto, co gdzie i dlaczego.
Uli Hesse w swojej książce „Borussia Dortmund. Siła żółtej ściany” przedstawia nam pełny obraz historii zespołu z Dortmundu. Nie potrafię znaleźć czegoś, czego zabrakłoby do pełnego poznania klubu z Dortmundu. W książce znajdziemy też kilka zdjęć i posłowie do wydania polskiego, skupiające się na obecności polskich zawodników klubie. I muszę też dodać, że ta książka jest pięknie wydana, z dbałością o szczegóły. Jeżeli piłka nożna jest Wam bliska i chcecie poznać bliżej historię Borussi Dortmund serdecznie polecam Wam ten tytuł.
https://gulinka-patrzy.blogspot.com/2019/10/uli-hesse-borussia-dortmund-sia-zotej.html
Trudno jest pisać recenzję tego typu książek, bo nigdy nie wiadomo od czego zacząć. W końcu nie można nakreślić zarysu fabuły. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że chociaż fabuły nie ma, to książka wciąga jak dobra powieść.
„Borussia Dortmund” rozpoczyna się emocjonalnym wstępem i prologiem, a pierwszy rozdział rozpoczyna się w momencie, gdy za sterami niezwykle...
2017-05
"Chcesz mi polecić książkę, powiedz, że wszystkim czyta się koszmarnie" - taka właśnie była myśl, gdy prowadzący kazał nam przeczytać "Próchno" na zajęcia. I nie pomyliłam się.
Książka jest bardzo ciężka, to prawda. I wymaga ciągłego skupienia. Jeśli uciekniesz myślą chociaż na sekundą, poprzednie dwie strony musisz przeczytać jeszcze raz. Dlatego mam poczucie, że strasznie dużo mi uciekło i na pewno jeszcze do niej kiedyś wrócę w (naprawdę) wolnej chwili.
Ale nawet jeśli nie wyłapie się, nie zrozumie wszystkie w nawale dialogów i monologów zdecydowanie można poczuć to COŚ. (Coś zupełnie ponad tekstem co zawsze wydaje mi się najważniejsze.) Dekadencki nastrój, tragizm młodopolskich artystów. Którzy pomimo swojej niemocy zawsze dla mnie będą Artystami.
Dodatkowo - forma!
"Chcesz mi polecić książkę, powiedz, że wszystkim czyta się koszmarnie" - taka właśnie była myśl, gdy prowadzący kazał nam przeczytać "Próchno" na zajęcia. I nie pomyliłam się.
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest bardzo ciężka, to prawda. I wymaga ciągłego skupienia. Jeśli uciekniesz myślą chociaż na sekundą, poprzednie dwie strony musisz przeczytać jeszcze raz. Dlatego mam poczucie, że...