gulinka

Profil użytkownika: gulinka

Nie podano miasta Kobieta
Status Oficjalna recenzentka
Aktywność 2 godziny temu
652
Przeczytanych
książek
1 009
Książek
w biblioteczce
51
Opinii
333
Polubień
opinii
6
recenzji
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Prywatnie i zawodowo miłośniczka literatury. Redaktor językowy i korektor. Chce robić książki, jakie sama chciałaby czytać. Marzy o napisaniu własnej powieści.

Recenzje

Okładka książki Sebastian Mila. Autobiografia Sebastian Mila, Leszek Milewski
Ocena 6,5
Recenzja Piłkarska normalność

Kiedy ma się starszego brata, nie sposób uniknąć sportu w domu. Do jednej dyscypliny podchodziłam początkowo z niechęcią i dystansem, inne przyjmowałam od razu. Piłka nożna należała akurat do tych, które zawsze były mi bliskie, choć będąc rocznikiem ‘93, najjaśniej pamiętam dopiero...

Okładka książki Aryjskie papiery Jerzy Dynin
Ocena 6,6
Recenzja Spokojni byliśmy tylko we śnie

Często sięgam po powieści historyczne/wojenne, nie stronię również od publikacji typowo naukowych ani też tytułów biograficznych. Te ostatnie wydają się szczególnie cenne, bo przecież żadna, nawet najlepiej stworzona fabuła nie zdoła w pełni oddać tego, jak faktycznie wyglądały minione...

Opinie


Na półkach: , ,

https://gulinka-patrzy.blogspot.com
-----------------

„Matka Jagiellonów” Doroty Pająk-Pudy rozpoczyna się w 1454 roku, kiedy młodziutka Elżbieta przyjeżdża do Krakowa, gdzie ma wyjść za Kazimierza IV Jagiellończyka. Od tego momentu towarzyszymy jej przez całe życie, w którym miłość i szczęście przeplatają się z cierpieniem i stratą. Elżbieta Rakuszanka nie grzeszyła urodą, a jej ciało w wielu miejscach było zdeformowane prawdopodobnie ze względu na chorobę z dzieciństwa. Ale jej małżeństwo z synem Jagiełły, nie było tylko politycznym mariażem, który dla wielu kobiet w tamtych czasach kończył się źle, jeśli nie tragicznie. Elżbieta i Kazimierz stworzyli szczęśliwe małżeństwo, wydając na świat trzynaście dzieci, przez co królowa przeszła do historii jako Matka Królów.

Autorka posługując się narracją pierwszoosobową, skupia się na postaci Elżbiety. Patrzymy na świat jej oczami i poznajemy przede wszystkim jej życie, któremu rytm wyznaczają kolejne porody, a później kolejne śmierci. Mówiąc o budowie powieści, trzeba też wspomnieć, że została skonstruowana z rozdziałów, które odpowiadają kolejnym latom. O tyle jest to istotne, że od tego, a konkretnie od tego ile w danym roku było istotnych wydarzeń, zależy ich długość. I tak raz mamy rozdział liczący kilkadziesiąt stron, a raz… zaledwie pół strony. W tych momentach szczególnie odczuwałam, że narrację można by bardziej rozwinąć. To uczucie towarzyszyło mi też w momentach, gdy w obrębie rozdziału raz przeskok czasowy był zaznaczany gwiazdką, a innym razem po prostu w kolejnym akapicie znajdowaliśmy się już w innej sytuacji. Z tego powodu czasami trzeba było się naprawdę mocniej skupić, by zorientować się co się właśnie stało.

Na temat forma w jakiej przedstawiona została historia trochę już pomarudziłam, ale muszę jeszcze wrócić do sposobu narracji. Nie jest tajemnicą, że ogólnie za narracją pierwszoosobową nie przepadam. Ale odsuwając na bok moją antypatię, uważam, że taki wybór w przypadku powieści historycznej, osadzonej w tak dalekiej przeszłości, nie jest dobry. Raz, że przecież nie jesteśmy w stanie do końca wyobrazić sobie usposobienia i myślenia ludzi tamtej epoki, dwa, że historia wydaje się mocno spłycona i okrojona. Wiem, że celem autorki było przede wszystkim ukazanie portretu Matki Królów i trochę przy okazji sportretowanie jej dzieci, ale narracja z tej perspektywy spowodowała, że nie tylko ukazane zostały jedynie podstawowe wydarzenia, ale zostało im poświęcone bardzo niewiele miejsca. Kolejne koronacje, pokoje, wojny są wzmiankowane o tyle, o ile wzbudzają zainteresowanie Elżbiety Rakuszanki, albo na ile zostaje do nich dopuszczona jako kobieta. W ten sposób większość powieści to troska o Kazimierza, o dzieci kolejno przychodzące na świat przedstawiona na bardzo bladym tle historycznym.

Nie jestem w żadnej mierze ekspertem od Jagiellonów, ale przed sięgnięciem po tę powieść, miałam podstawową wiedzę na temat akurat tej dynastii. I niestety muszę powiedzieć, że nie dowiedziałam się niczego nowego. Autorka buduje swoją powieść w oparciu o bardzo podstawowe wydarzenia. A czasami nawet pojawiają się błędy. Przede wszystkim chodzi mi o fragment, gdzie Elżbieta myśląc o królowej Jadwidze, nazywa ją siostrą swej babki… Rakuszanka jak najbardziej jest wnuczką Zygmunta Luksemburskiego, ale jej babką jest jego druga żona. Maria Andegaweńska po prostu… nie miała dzieci. Moją uwagę zwrócił też fragment, gdzie pada sformułowanie „ochmistrz jego (króla) dworu”. Za to nie dam sobie ręki uciąć, ale… król nie miał ochmistrza. Dworem króla zarządzał marszałek, a ochmistrz, będąc odpowiednikiem marszałka, zarządzał dworem królowej. Może to skrót myślowy, może zbyt bliskie utożsamienie obu urzędów, ale i tak szkoda.

Źle mi się pisało tę recenzję. Z każdym kolejnym zdaniem miałam poczucie, że już wystarczy. Tym bardziej, że… mojej mamie się podobało. Podawała mi swoje argumenty, między innymi to, że sporo miejsca zostało poświęcone temu jak Elżbieta zmagała się ze swoim wyglądem, jej akceptacji. I to owszem było, ale nie mogę tego podkreślać, bo mnie samej to nawet przez myśl nie przeszło. Generalnie mam wrażenie, że ja słabiej dostrzegam istotę i wagę wątków „społecznych” w książkach, niż reszta czytelników, ale w tym wypadku zaważyło też na pewno to, że jeżeli książka jest historyczna, a ta warstwa nie do końca jest taka jak powinna, to prawdopodobnie nic już mnie nie przekona. Dlatego jeśli ktoś jest zainteresowany historią i chce przeczytać dobrą powieść osadzoną w XV/XVI wieku to ten tytuł raczej nie będzie najlepszym wyborem.

https://gulinka-patrzy.blogspot.com
-----------------

„Matka Jagiellonów” Doroty Pająk-Pudy rozpoczyna się w 1454 roku, kiedy młodziutka Elżbieta przyjeżdża do Krakowa, gdzie ma wyjść za Kazimierza IV Jagiellończyka. Od tego momentu towarzyszymy jej przez całe życie, w którym miłość i szczęście przeplatają się z cierpieniem i stratą. Elżbieta Rakuszanka nie grzeszyła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://gulinka-patrzy.blogspot.com
---------------

Powieść rozpoczyna się niepozornie. Trafiamy do hiszpańskiej wioski w górach, do domu dość ubogiej rodziny. Lena i Guillen mają kilkanaście lat i, odkąd ich rodzice wzięli ślub, wychowują się jako rodzeństwo, ale tak naprawdę nie łączy ich żadne pokrewieństwo. Ich życie toczy się swoim rytmem do momentu, gdy pewnej nocy w górach rozbija się francuski samolot. Z pozoru w ogóle nie dotyczące ich zdarzenie rozpoczyna ciąg zmian w ich życiu. Od tego momentu już nic nie będzie takie samo.

„Zimowy wiatr...” to w równej mierze powieść historyczna, co obyczajowo-romansowa. Wybuchająca w Hiszpanii wojna domowa stawia dwójkę młodych ludzi, którzy dopiero co zdali sobie sprawę z tego, że się kochają, po przeciwnych stronach barykady. Ona zostaje pielęgniarką po stronie faszystowskiej, on zaczyna popierać ideały komunistyczne. Od tej pory ich życie to ciągłe odpychanie się i przyciąganie, tęsknota, cierpienie i walka o życie… Carla Montero zdecydowanie nie oszczędza swoich bohaterów. Gdy kończy się wojna w Hiszpanii i kraj zdaje się powoli odnajdywać spokój, w Europie wybucha II wojna światowa nie oszczędzająca nikogo. Razem z bohaterami trafiamy do Paryża, Niemiec, na front wschodni, do pociągu jadącego do Auschwitz, do wojennej Warszawy, a nawet północnej Afryki…

Bohaterowie to coś, co z całą pewnością udało się autorce doskonale wykreować. Każdy jest jakiś. Nie ma dwóch takich samych i to nie tylko dlatego, że dzieli ich gruby mur odmiennych poglądów. Ale przede wszystkim to bohaterowie niejednoznaczni. Ich wybory ideologiczne z naszego punktu widzenia, powodują przez moment konsternację i wahanie – któremu kibicować?, które bardziej polubić? Ale w miarę upływu fabuły to tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia. Bo to, po której stronie opowiedzieli się na początku życia, nie okazuje się być ich cechą determinującą. To tylko powoduje, że życie wrzuca ich w dane sytuacje, stawia ich przed zupełnie odmiennymi próbami…

Wątek miłosny w „Zimowym wietrze…” można by określi jako podobnie nieoczywisty, jak charakter bohaterów. Miłość w czasie wojny nigdy nie jest prosta, często zamiast szczęścia przynosi ból i cierpienie. Często zmusza do trudnych wyborów. W takich okolicznościach łatwo byłoby stworzyć ckliwą historię, ale nie tutaj. Mam wrażenie, że autorce udało się złapać tę cienką granicę między szczęśliwą miłością, a tą pełną przeciwności i problemów, nie przesadzając w żadnym z tych przypadków.

Jak już wspominałam równie wiele miejsca zajmuje tło historyczne. W końcu praktycznie całe życie naszych bohaterów toczy się w czasie wojny. Hiszpańska wojna domowa to nigdy nie był interesujący mnie temat i prawdopodobnie właśnie z powodu śladowej wiedzy trudno było mi się w niej odnaleźć. Dopiero przejrzenie informacji w internecie pozwoliło mi sobie poukładać, która strona jest która, która kogo popiera, za czym się opowiada i z kim walczy. Natomiast część skupiająca się na II wojnie światowej to z całą pewnością ciekawa odmiana względem innych powieści, które również przenoszą nas na front wschodni. Zazwyczaj wtedy trafiamy do Leningradu i obserwujemy cierpienie osób żyjących w oblężonym mieście. Tym razem znajdujemy się dokładnie na froncie, w ogniu walk. I to po stronie niemieckiej. A konkretnie w dywizji hiszpańskiej (dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że wojska hiszpańskie również tam walczyły?). Muszę się przyznać, że kiedy fabuła dotarła do Warszawy, we mnie włączyła się postawa – no to zobaczmy, czy wszystko się będzie zgadzać i czy będzie miało ręce i nogi. Otóż miało. Oprócz jednej rzeczy – bohaterowie znajdują się w małym getcie w momencie, gdy… ono już od prawie roku nie istnieje. Trochę szkoda.

Jeśli chodzi o fakty, zgrzyt z gettem był tylko moim jedynym zarzutem. Natomiast ogólnie co do tła historycznego mam zupełnie inne przemyślenie. Powieść Carli Montero to naprawdę dość gruba książka – prawie 700 stron lektury. Natomiast ja chętnie podzieliłabym ją na tomy i… rozwinęła tło historyczne. Przede wszystkim chciałabym, żeby Wilhelm Canaris dostał w tej opowieści więcej miejsca, bo z całą pewnością jeśli chodzi o II wojnę światową jest jedną z ciekawszych postaci.

Podział na tomy mógłby zmienić też jeszcze jedną istotną kwestię. „Zimowy wiatr...” obejmuje mniej więcej 50 lat. To dużo, nawet bardzo. A tylko raz zdarza się kilkuletni przeskok czasowy. Przez co większość fabuły jest pocięta na mniejsze fragmenty i gdy już zaczynamy orientować się w jednym okolicznościach, zżywamy się tam z bohaterami, zaczynamy im kibicować. nagle wszystko się zmienia, bohaterowie lądują w innym czasie, w skrajnie innych warunkach i cały proces musimy rozpoczynać od początku. I mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie doprowadziłam go w sobie do końca. Fabuła, bohaterowie, tło historyczne… to wszystko było ciekawe. Nawet wątek romantyczny po kilkuset stronach mnie do siebie przekonał, a jednak… nie zżyłam się z tymi bohaterami w stu procentach. Między mną i powieścią wytworzył się lekki dystans niwelowany tylko momentami.

Do wspomnianego dystansu, co może zabrzmi dziwnie, przyczynił się też język, styl autorki. Po lekturze „Córki piekarza” napisanej niezwykle miękko, płynnie, czasami poetycko, nie mogłam z przyjemnością zatopić się w lekturze pisanej dość… zwyczajnie – tak, wiem, że to okropne słowo, ale chodzi mi o to, że w narracji zabrakło większych emocji. Nie było żadnym zgrzytów, niedociągnięć, tylko w moim odczuciu lekka obojętność. I taka sama wytworzyła się po mojej stronie.

„Zimowy wiatr na twojej twarzy” Carli Montero to obiektywnie rzecz ujmując dobra książka. Już sam fakt, że wątek romantyczny mnie przekonał w końcu do siebie, za tym przemawia. Również ze względu na tło historyczne warto po nią sięgnąć. A to czy Was zachwyci zależy chyba tylko od waszych oczekiwań językowych i emocjonalnych.

https://gulinka-patrzy.blogspot.com
---------------

Powieść rozpoczyna się niepozornie. Trafiamy do hiszpańskiej wioski w górach, do domu dość ubogiej rodziny. Lena i Guillen mają kilkanaście lat i, odkąd ich rodzice wzięli ślub, wychowują się jako rodzeństwo, ale tak naprawdę nie łączy ich żadne pokrewieństwo. Ich życie toczy się swoim rytmem do momentu, gdy pewnej nocy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Córka piekarza” Sarah McCoy, tak jak obecnie wiele książek tego typu, jest zbudowana na dwóch planach czasowych. Pod koniec II wojny światowej (końcówka 1944 i 1945 rok) towarzyszymy Elsie Schmidt. Nastolatka jest córką piekarza wierzącego w idee III Rzeszy i siostrą uczestniczki programu Lebensborn. Elsie wybiera się na bal Bożonarodzeniowy partii w towarzystwie ważnego esesmana. Marzy o miłości, pierwszym łyku szampana… Jednak coraz bardziej jest zmęczona panującą wojną, coraz bardziej nie rozumie tego, co się dzieje, jest przerażona tym, jak niemieccy żołnierze traktują własnych rodaków… A w końcu w drzwiach piekarni staje żydowski chłopiec, prosząc ją o ratunek… Na drugiej płaszczyźnie czasowej jest rok 2007. Główną bohaterką tej części jest Reba Adams, dziennikarka mieszkająca w El Paso w Teksasie, zaręczona z Rikim. Dziewczyna właśnie przygotowuje artykuł do gazety na temat obchodzenia świąt w Niemczech. W tym celu zagląda do lokalnej, niemieckiej piekarni „U Elsie”. Kilka wizyt w tym miejscu całkowicie zmienia jej życie. Dziewczyna po wielu latach w końcu musi skonfrontować się ze sobą samą i z rodzinnymi tematami tabu. Riki stoi przed podobnymi problemami. Mężczyzna pracuje w Straży Granicznej, której głównym zadaniem w tym regionie jest zapobieganie nielegalnej migracji z Meksyku, co coraz bardziej męczy jego sumienie.

Często jest tak, że jeden z wątków wypada chociaż trochę lepiej. Tutaj tym wątkiem lepszym, zdecydowanie ciekawszym jest wątek dziejący się w Niemczech. Szybko wciągnęłam się w losy Elsie i obserwowałam życie w Garmisch jej oczami. Obraz wojennych Niemiec przedstawia nam dość szeroki wachlarz ludzkich postaw. Mamy żołnierzy złych i tych, którzy wciąż walczą sami ze sobą, z własnym sumieniem. Mamy osoby ratujące życie Żydów w kraju, gdzie wymyślono fabryki śmierci. Mamy dzieci, które są najzacieklejszymi wyznawcami III Rzeszy. Wątek współczesny, chociaż również dotyka poruszających tematów, nie wciągnął mnie aż tak. Historia Reby i Rikiego jakoś odstawała od całości. Depresja i trauma po wojnie w Wietniamie, czy problemy nielegalnej imigracji, konieczność spotkania się ze sobą, by móc się otworzyć na innych to również mogłyby być elementy naprawdę dobrej, wciągającej powieści. Niestety tutaj nawet mimo spajającej oba wątki postaci Elsie obie historie nie stworzyły spójnej całości. Nawet miałam poczucie, że potencjał wprowadzenia Elsie we współczesność został niewykorzystany, bo jej historię poznajemy tylko w rozdziałach osadzonym w czasie wojny.

Musimy jeszcze wrócił do warstwy historycznej. Z jednej strony „Córka piekarza” pokazuje realia życia w Niemczech w tamtym czasie, które wcale nie były dużo łatwiejsze niż gdzieś indziej. I tam ludzie znikali wyciągani z domu, by już nigdy nie wrócić, a w piekarni Schmidtów brakowało podstawowych składników. Chociaż… nie da się ukryć, że używanie orzechów zbieranych w lesie zamiast mąki jest nawet całkiem obiecującą perspektywą, w porównaniu z pitą w tym czasie w Polsce kawą z żołędzi. Z drugiej strony powieść przedstawia wątek Programu Lebensborn, do którego należała Hazel, siostra Elsie. Mam wrażenie, że nie jest to szeroko znana część prawdy o II wojnie światowej. W Polsce mówiło się o wywożeniu dzieci do Niemiec, by tam oddać je Niemieckim rodzinom i przekształcić w „prawdziwych Niemców”, natomiast druga część tej historii gdzieś zginęła, chociaż domy Lebensborn istniały również na terenie Polski. Oficjalnie z zewnątrz miała to być organizacja opiekuńcza mająca pomagać samotnym matkom, przyczyniać się do zmniejszenia liczby aborcji, ale tak naprawdę wyłania się obraz fabryki aryjskich dzieci. Domy Lebensborn można by nazwać elitarnymi domami publicznymi, do których wybierani byli tylko oficerowie z najlepszymi wynikami badań, a przebywające w nich kobiety miały za zadanie rodzić dzieci narodu, do których nie miały praw. Wątek Hazel chociaż pokazywany jedynie za pośrednictwem listów jest trudny, ale ważny. Wyłania się dramat kobiety, matki, której nie wolno czuć, która ma tylko rodzić idealne dzieci, a jeśli któreś nie spełnia oczekiwań… Przemysł śmierci jest zbyt dobrze rozwinięty, by ktoś chciał się nim przejmować.

Sarah McCoy to autorka, której wcześniej nie znałam, ale po którą mam ochotę znów sięgnąć. I to nie tylko ze względu na fabułę, na przedstawioną historię, ale na jej styl. Zaczynając czytać „Córkę piekarza”, wspomniałam na instagramie, że od pierwszej strony zostałam oczarowania warstwą literacką i to się już do końca nie zmieniło. Fabuła, choć naprawdę bogata w wydarzenia, toczy się powoli. Autorka płynnie prowadzi nas przed kolejne wydarzenia, wszystko spajając je szerszymi opisami. Zawsze mam trudność jak dokładnie opisać narrację, bo najczęściej cisną mi się skojarzenia z przejrzystością, bądź fakturą czegoś – chropowatością, miękkością… A to raczej nic nikomu nie powie. Ale w tym przypadku narracja była dla mnie właśnie miękka, wręcz aksamitna.

„Córka piekarza” nie była idealna. Opisałam większość swoich zarzutów, gdzieś mogłabym jeszcze dodać lekkie zmarginalizowanie jakichś wydarzeń, czy kontrowersyjność jednego z nich, ale wątek historyczny był naprawdę na tyle dobry, ciekawy i ważny, że bardzo polecam tę powieść. Myślę, że naprawdę warto wybrać się do Garmisch i zajrzeć do piekarni Schmidtów, gdzie mimo panującej wojny rozchodzi się zapach świeżego pieczywa.


https://gulinka-patrzy.blogspot.com/2020/04/sarah-mccoy-corka-piekarza.html

„Córka piekarza” Sarah McCoy, tak jak obecnie wiele książek tego typu, jest zbudowana na dwóch planach czasowych. Pod koniec II wojny światowej (końcówka 1944 i 1945 rok) towarzyszymy Elsie Schmidt. Nastolatka jest córką piekarza wierzącego w idee III Rzeszy i siostrą uczestniczki programu Lebensborn. Elsie wybiera się na bal Bożonarodzeniowy partii w towarzystwie ważnego...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika gulinka

z ostatnich 3 m-cy
gulinka
2024-05-11 03:11:43
gulinka dodała książkę Lato o smaku miłości na półkę Chcę przeczytać
2024-05-11 03:11:43
gulinka dodała książkę Lato o smaku miłości na półkę Chcę przeczytać
Lato o smaku miłości Edyta Świętek
Średnia ocena:
6.7 / 10
19 ocen
gulinka
2024-05-09 12:47:50
gulinka dodała książkę Obiecaj, że wrócisz na półkę Chcę przeczytać
gulinka
2024-05-09 12:36:13
gulinka dodała książkę Miłość w cieniu wojny na półkę Chcę przeczytać
2024-05-09 12:36:13
gulinka dodała książkę Miłość w cieniu wojny na półkę Chcę przeczytać
Miłość w cieniu wojny Carolyn Kirby
Średnia ocena:
7.4 / 10
5 ocen
gulinka
2024-05-01 13:44:27
gulinka dodała książkę Ostatnie dni beztroski na półkę Chcę przeczytać
2024-05-01 13:44:27
gulinka dodała książkę Ostatnie dni beztroski na półkę Chcę przeczytać
gulinka
2024-05-01 13:29:26
gulinka dodała książkę Dziewczyna z Siódmej Alei na półkę Chcę przeczytać
gulinka
2024-05-01 13:13:50
gulinka dodała książkę Wichry losu na półkę Chcę przeczytać
2024-05-01 13:13:50
gulinka dodała książkę Wichry losu na półkę Chcę przeczytać
gulinka
2024-04-28 14:41:29
gulinka dodała książkę Wariant zerowy na półkę Chcę przeczytać
2024-04-28 14:41:29
gulinka dodała książkę Wariant zerowy na półkę Chcę przeczytać
gulinka
2024-04-28 13:48:27
gulinka dodała książkę Córka z Włoch na półkę Chcę przeczytać
2024-04-28 13:48:27
gulinka dodała książkę Córka z Włoch na półkę Chcę przeczytać
Córka z Włoch Soraya Lane
Cykl: Utracone córki (tom 1)
Średnia ocena:
7.1 / 10
572 ocen
gulinka
2024-04-28 13:26:24
gulinka dodała książkę Sekret listu na półkę Chcę przeczytać
2024-04-28 13:26:24
gulinka dodała książkę Sekret listu na półkę Chcę przeczytać
Sekret listu Lucinda Riley
Średnia ocena:
7.4 / 10
1247 ocen
gulinka
2024-04-19 01:31:30
gulinka dodała książkę Damy Władysława Jagiełły na półkę Przeczytane, 2024
2024-04-19 01:31:30
gulinka dodała książkę Damy Władysława Jagiełły na półkę Przeczytane, 2024
Damy Władysława Jagiełły Kamil Janicki
Cykl: Damy (tom 2)
Średnia ocena:
7.1 / 10
140 ocen

ulubieni autorzy [11]

Michaił Bułhakow
Ocena książek:
7,4 / 10
46 książek
4 cykle
Pisze książki z:
1305 fanów
Julian Tuwim
Ocena książek:
7,5 / 10
287 książek
2 cykle
Pisze książki z:
612 fanów
Remigiusz Mróz
Ocena książek:
7,1 / 10
68 książek
14 cykli
6491 fanów

Ulubione

Jonathan Carroll - Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Krew elfów Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Wisława Szymborska Nic dwa razy: Wybór wierszy - Nothing Twice: Selected Poems Zobacz więcej
Paulo Coelho Alchemik Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Winston Groom Forrest Gump Zobacz więcej
C.S. Lewis Cztery miłości Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
652
książki
Średnio w roku
przeczytane
41
książek
Opinie były
pomocne
333
razy
W sumie
wystawione
398
ocen ze średnią 6,3

Spędzone
na czytaniu
3 424
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
37
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]