-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
Autorka ma na koncie ponad 30 powieści – głównie romansów historycznych i paranormalnych – i to doświadczenie przebija z kart jej najnowszej książki. Bo nie sztuką jest napisać romans paranormalny, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których tego typu literatura produkowana jest niemal na masową skalę, i w większości jakość poszczególnych pozycji pozostawia wiele do życzenia. Sztuką natomiast jest w znany schemat wpleść fabułę na tyle ciekawą, aby czytelnik z zainteresowaniem śledził losy bohaterów zmierzających do wiadomego zakończenia. Lynsay Sands oklepany motyw wampira odświeżyła i podała nam w oryginalny sposób – lekko i z przymrużeniem oka. „Wampir pozna panią” zapewnia kilka godzin dobrej, niezobowiązującej rozrywki. Pozycja ta idealnie sprawdzi się jako lektura umilająca czas oczekiwania na wiosnę.
Autorka ma na koncie ponad 30 powieści – głównie romansów historycznych i paranormalnych – i to doświadczenie przebija z kart jej najnowszej książki. Bo nie sztuką jest napisać romans paranormalny, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których tego typu literatura produkowana jest niemal na masową skalę, i w większości jakość poszczególnych pozycji pozostawia wiele do...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-02
Można „Ocean na końcu drogi” czytać na rozmaite sposoby. Może to być jedynie współczesna baśń, mówiącą o sile przyjaźni. Dla niektórych może to być opowieść o czasie dojrzewania – gdy dziecko zaczyna dostrzegać coraz więcej elementów "dorosłego" świata i nie do końca umie się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Jeszcze inni mogą pokusić się o stwierdzenie, że Gaiman odziera mit dzieciństwa z cech arkadii - pokazując, że przeszłość wcale nie jest pozbawiona wad i że wcale nie jest to idylliczny „kraj lat dziecinnych”. I że nie powinniśmy tęsknić za tym, co minęło, ale wspomnieć z sentymentem i skupić się na teraźniejszości, którą przeżywamy. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Można „Ocean na końcu drogi” czytać na rozmaite sposoby. Może to być jedynie współczesna baśń, mówiącą o sile przyjaźni. Dla niektórych może to być opowieść o czasie dojrzewania – gdy dziecko zaczyna dostrzegać coraz więcej elementów "dorosłego" świata i nie do końca umie się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Jeszcze inni mogą pokusić się o stwierdzenie, że Gaiman...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-28
Jeśli nie rzucimy książki w kąt i uda nam się przebrnąć przez początkowe kilkadziesiąt (do stu) stron, nasz trud zostanie zrekompensowany po wielokroć – po dość topornym początku, akcja nabiera tempa i po pewnym czasie zapominamy, że mieliśmy jakiekolwiek problemy z wciągnięciem się w lekturę.
Dałam się porwać przygodom Niecnych Dżentelmenów i ciekawa jestem ich dalszych losów :)
Jeśli nie rzucimy książki w kąt i uda nam się przebrnąć przez początkowe kilkadziesiąt (do stu) stron, nasz trud zostanie zrekompensowany po wielokroć – po dość topornym początku, akcja nabiera tempa i po pewnym czasie zapominamy, że mieliśmy jakiekolwiek problemy z wciągnięciem się w lekturę.
Dałam się porwać przygodom Niecnych Dżentelmenów i ciekawa jestem ich dalszych...
2013-07-14
Świat powołany do życia przez Kańtoch fascynuje zarówno pięknem jak i powoli przedostającą się na jego powierzchnię brzydotą. Co czeka nas w finalnym tomie? Pozostaje żywić nadzieję, że autorka w ostatniej części „Przedksiężycowych” utrzyma dotychczasowy poziom i nie zabraknie jej pomysłów na spektakularne zakończenie – bo nie spodziewam się niczego innego.
Świat powołany do życia przez Kańtoch fascynuje zarówno pięknem jak i powoli przedostającą się na jego powierzchnię brzydotą. Co czeka nas w finalnym tomie? Pozostaje żywić nadzieję, że autorka w ostatniej części „Przedksiężycowych” utrzyma dotychczasowy poziom i nie zabraknie jej pomysłów na spektakularne zakończenie – bo nie spodziewam się niczego innego.
Pokaż mimo to2013-07-01
Richard Matheson zmierzył się z mitem wampira i wampiryzmu, przystosował go do współczesnych realiów, nadając mu cechy choroby i próbując wytłumaczyć zjawisko od wieków budzące trwogę. To, co zapewnia jego książce miejsce wśród powieści kultowych, to nowatorski pomysł na fabułę, realistyczne oddanie stanu psychicznego Roberta Neville’a oraz zakończenie, którego się absolutnie nie spodziewamy. „Jestem legendą” wydano po raz pierwszy ponad pół wieku temu, jednak jej treści są aktualne również dziś. Oprócz tematyki wampirów mamy tu także (a może przede wszystkim?) rozważania o samotności, istocie życia, tym, co tak naprawdę motywuje nas do codziennego wstawania z łóżka i wykonywania czynności umożliwiających nam dalszą egzystencję. A wszystko to opisane prostym stylem, za pomocą zwyczajnych słów i krótkich zdań. Aż kusi, aby myśl „utwór mający niewiele ponad 200 stron, skupiony wokół życia wewnętrznego bohatera a jednocześnie poruszający tak wiele uniwersalnych kwestii” ubrać w słowa.
Ekranizowano ją kilkukrotnie, motyw żywych trupów toczonych dziwną chorobą wykorzystano w kulturze w każdy możliwy sposób, sam autor już za życia stał się legendą w świecie literatury i filmu. Książka Richarda Mathesona „Jestem legendą” w pełni zasługuje na miano kultowej. Zachęcam do zapoznania się z nią.
https://missfeather.wordpress.com/2013/07/04/richard-matheson-jestem-legenda/
Richard Matheson zmierzył się z mitem wampira i wampiryzmu, przystosował go do współczesnych realiów, nadając mu cechy choroby i próbując wytłumaczyć zjawisko od wieków budzące trwogę. To, co zapewnia jego książce miejsce wśród powieści kultowych, to nowatorski pomysł na fabułę, realistyczne oddanie stanu psychicznego Roberta Neville’a oraz zakończenie, którego się...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-18
Za dużo się nie dzieje w pierwszym tomie, autorka głównie wprowadza nas w stworzony przez siebie świat - ale może sobie na to pozwolić - mamy do przeczytania przecież trylogię :) Ale jest się na co pogapić oczami wyobraźni.
Kańtoch roztacza przed nami wizję pięknego świata, który tak naprawdę chyli się ku upadkowi. Pozorne dążenie do ideału zwiastuje nadejście rozkładu, który zaczyna się w odrzuconych poziomach, ale stopniowo pnie się ku górze, niosąc ze sobą śmierć i zniszczenie.
„Przedksiężycowi” to lektura jak najbardziej warta polecenia. Wciągnęło mnie już od samego początku. Jaka szkoda, że muszę trochę poczekać na tom 3...
Za dużo się nie dzieje w pierwszym tomie, autorka głównie wprowadza nas w stworzony przez siebie świat - ale może sobie na to pozwolić - mamy do przeczytania przecież trylogię :) Ale jest się na co pogapić oczami wyobraźni.
Kańtoch roztacza przed nami wizję pięknego świata, który tak naprawdę chyli się ku upadkowi. Pozorne dążenie do ideału zwiastuje nadejście rozkładu,...
Kiedy słyszymy „Omen”, nasuwa nam się skojarzenie z serią filmów grozy mówiących o nadejściu Antychrysta. Pratchett i Gaiman podeszli do tematu z humorem – stworzyli prześmiewczą wersję popularnego motywu, jeżącego włos na głowie. Lektura „Dobrego Omenu” zapewni sporo rozrywki każdemu, kto do tematu Nieba, Piekła i Armagedonu umie podejść z dystansem. Obie strony konfliktu mają równe szanse. Jednak kto tu naprawdę jest dobry, skoro jedynym celem jest wygranie wojny? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w świetnej książce dwóch znakomitych pisarzy, którą polecam zdecydowanie.
Kiedy słyszymy „Omen”, nasuwa nam się skojarzenie z serią filmów grozy mówiących o nadejściu Antychrysta. Pratchett i Gaiman podeszli do tematu z humorem – stworzyli prześmiewczą wersję popularnego motywu, jeżącego włos na głowie. Lektura „Dobrego Omenu” zapewni sporo rozrywki każdemu, kto do tematu Nieba, Piekła i Armagedonu umie podejść z dystansem. Obie strony konfliktu...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-20
Wielbiciele Świata Dysku znajdą w "Mgnieniu ekranu" opowiadania nawiązujące do znanych im już postaci i miejsc, natomiast osoby, które dotąd nie spotkały się z twórczością Terry’ego Pratchetta, będą miały okazję do niezobowiązującej lektury – o wiele łatwiej przeczytać zbiór opowiadań niż książkę wchodzącą w skład większej całości.
„Mgnienie ekranu” polecam zarówno miłośnikom Pratchetta jak i osobom, które nie czytały żadnej jego książki. Może okazać się bowiem, że spotkanie z krótszymi tekstami autora rozbudzi w czytelniku apetyt na więcej.
Wielbiciele Świata Dysku znajdą w "Mgnieniu ekranu" opowiadania nawiązujące do znanych im już postaci i miejsc, natomiast osoby, które dotąd nie spotkały się z twórczością Terry’ego Pratchetta, będą miały okazję do niezobowiązującej lektury – o wiele łatwiej przeczytać zbiór opowiadań niż książkę wchodzącą w skład większej całości.
„Mgnienie ekranu” polecam zarówno...
2013-03-25
Świetny dodatek do gry i obowiązkowa pozycja dla miłośników tytułu, jednak doskonale czyta się ją również bez wcześniejszych przygód z grą. Polecam szczególnie miłośnikom szeroko rozumianej fantastyki. Jestem pod wrażeniem!
https://missfeather.wordpress.com/2013/04/10/gavin-smith-crysis-eskalacja/
Świetny dodatek do gry i obowiązkowa pozycja dla miłośników tytułu, jednak doskonale czyta się ją również bez wcześniejszych przygód z grą. Polecam szczególnie miłośnikom szeroko rozumianej fantastyki. Jestem pod wrażeniem!
https://missfeather.wordpress.com/2013/04/10/gavin-smith-crysis-eskalacja/
2013-03-24
2013-03-16
Siła tej powieści tkwi głównie w nawiązaniu do baśniowej konwencji. W czasach, w których rynek zalewają historie o wampirach, wilkołakach, zombie, różnych kombinacjach miłosnych wielokątów oraz „powieści porno” spod znaku Greya, książka Zoë Marriott kusi odmiennością. Mamy w niej to, co charakterystyczne dla baśni: wyraźną granicę między dobrem i złem, ostateczny triumf tego pierwszego oraz pochwałę najważniejszych wartości, o których często zdarza nam się zapomnieć.
Więcej na:
http://missfeather.wordpress.com/2013/03/18/zoe-marriott-krolestwo-labedzi/
Siła tej powieści tkwi głównie w nawiązaniu do baśniowej konwencji. W czasach, w których rynek zalewają historie o wampirach, wilkołakach, zombie, różnych kombinacjach miłosnych wielokątów oraz „powieści porno” spod znaku Greya, książka Zoë Marriott kusi odmiennością. Mamy w niej to, co charakterystyczne dla baśni: wyraźną granicę między dobrem i złem, ostateczny triumf...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tom pierwszy uważany jest za najsłabszy z całej serii. Warto jednak pamiętać, że po raz pierwszy wydany został w 1982 roku – nawet od najwybitniejszych nie należy oczekiwać, że od samego początku i przez cały czas będą w szczytowej formie. W końcu, to praktyka czyni mistrzem. „Roland” zgrabnie wprowadza nas do świata Mrocznej Wieży, który intryguje i wciąga bez reszty. Ogarnia nas przemożna chęć, by krok w krok z ostatnim z rewolwerowców konsekwentnie brnąć w wyznaczonym kierunku, nie bacząc na liczne przeszkody i niebezpieczeństwa, jakie niewątpliwie pojawią się na obranej ścieżce. Zdecydowanie polecam i sięgam na półkę po tom drugi, „Powołanie Trójki”.
[http://missfeather.wordpress.com/2013/03/02/stephen-king-mroczna-wieza-1-roland/]
Tom pierwszy uważany jest za najsłabszy z całej serii. Warto jednak pamiętać, że po raz pierwszy wydany został w 1982 roku – nawet od najwybitniejszych nie należy oczekiwać, że od samego początku i przez cały czas będą w szczytowej formie. W końcu, to praktyka czyni mistrzem. „Roland” zgrabnie wprowadza nas do świata Mrocznej Wieży, który intryguje i wciąga bez reszty....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-08
Tolkien stworzył od podstaw całkiem nowy świat, z własną mitologią, legendami, krainami – jak to ma miejsce w literaturze fantasy – traktując go jak świat historyczny, który kiedyś istniał. W tym przebogatym świecie dzieje się historia prosta, pełna ciepła i uroku. „Hobbit” to opowieść o przygodzie, która może nas spotkać w najmniej oczekiwanym momencie życia i tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się wyjść z przytulnej norki i mimo niesprzyjających okoliczności pokazać innym, na co nas stać. Jest to również opowieść o rodzącej się przyjaźni i zaufaniu, w które przeradzają się początkowe uprzedzenia. I o tym, że czasem odrobina przemyślności i inteligencji może nam pomóc o wiele bardziej niż broń (sceny rozmów Bilba z Gollumem i Smaugiem). „Hobbit, czyli tam i z powrotem” to napisana pięknym, bogatym językiem powieść drogi. Polecam każdemu – zwłaszcza jako prolog do sławetnego „Władcy Pierścieni”.
http://missfeather.wordpress.com/2013/01/15/john-ronald-reuel-tolkien-hobbit-czyli-tam-i-z-powrotem/
Tolkien stworzył od podstaw całkiem nowy świat, z własną mitologią, legendami, krainami – jak to ma miejsce w literaturze fantasy – traktując go jak świat historyczny, który kiedyś istniał. W tym przebogatym świecie dzieje się historia prosta, pełna ciepła i uroku. „Hobbit” to opowieść o przygodzie, która może nas spotkać w najmniej oczekiwanym momencie życia i tylko od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ziemiomorze to świat stworzony za pomocą słowa – każda rzecz u początków istnienia została określona sobie tylko przypisaną nazwą. Poznać istotę danej rzeczy, to poznać jej prawdziwe imię, a poznanie jest równoznaczne ze zdobyciem władzy nad nazwanym. Dlatego ludzie posługują się tak zwanymi imionami użytkowymi (Ged jest powszechnie znany jako Krogulec), imiona prawdziwe wyznając tylko najbliższym w dowód zaufania. Poznanie imienia Cienia, uświadomienie sobie jego istoty i ostateczne zaakceptowanie go jako integralnej części stanowi kolejny przełom w życiu Geda. Od tej pory będzie on tylko silniejszy – po najważniejszej próbie zwycięsko wkroczył w dorosłość, pełen pokory i świadom tego, że im większą moc posiada, tym większa odpowiedzialność spoczywa na jego barkach.
Polecam „Czarnoksiężnika z Archipelagu” wszystkim razem i każdemu z osobna. Dla osób nazywających się miłośnikami literatury fantasy jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.
Więcej zachwytów na:
http://missfeather.wordpress.com/2013/01/07/ursula-k-le-guin-czarnoksieznik-z-archipelagu/
Ziemiomorze to świat stworzony za pomocą słowa – każda rzecz u początków istnienia została określona sobie tylko przypisaną nazwą. Poznać istotę danej rzeczy, to poznać jej prawdziwe imię, a poznanie jest równoznaczne ze zdobyciem władzy nad nazwanym. Dlatego ludzie posługują się tak zwanymi imionami użytkowymi (Ged jest powszechnie znany jako Krogulec), imiona prawdziwe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dla miłośników fantastyki naukowej pozycja obowiązkowa, niemalże kanoniczna. Motywy zawarte w „Wehikule czasu” przewijają się przez naszą kulturę od ponad 100 lat i mają się całkiem dobrze, biorąc pod uwagę ilość powstających powieści, komiksów, filmów w ten czy inny sposób podejmujących temat podróży w przyszłość lub przeszłość. Wells porusza w swej powieści wątek nieuchronnej zagłady świata – Podróżnik w Czasie mógł zobaczyć, jaki będzie świat w odległej przyszłości i jest to wizja dość pesymistyczna.
Nie wiem, jak jest w przypadku innych ludzi, ale ja chyba nie chciałabym odbyć takiej podróży w odległą przyszłość, wolę nie wiedzieć, co stanie się z ludźmi za setki lat – bieżące informacje ze świata, które do mnie docierają, nie rysują przyszłości w jasnych barwach. Czy wizja świata przedstawiona przez XIX-wiecznego pisarza straciła na aktualności? Nie wydaje mi się, mimo upływu tylu lat od publikacji powieści.
Przy okazji lektury warto zatrzymać się choć chwilę i zastanowić nad sobą samym – co robimy z miejscem, w którym żyjemy i czy możemy oddalić perspektywę ostatecznej zagłady? A może kiedyś doprowadzimy do tego, ze faktycznie ludzkość będzie musiała schronić się pod powierzchnią ziemi – co się wtedy z nami stanie? Moje wnioski z czytania nie napawają optymizmem – stary dobry Wells jednak zmusza do myślenia.
Na marginesie wspomnę tylko, iż moje dość wiekowe już wydanie „Wehikułu czasu” posiada bardzo dobry wstęp J.K. Palczewskiego, przedstawiający początki powieści fantastyczno-naukowej, co osobom zainteresowanym tematem może pomóc uporządkować posiadaną wiedzę z zakresu narodzin gatunku. Polecam z ręką na sercu.
Dla miłośników fantastyki naukowej pozycja obowiązkowa, niemalże kanoniczna. Motywy zawarte w „Wehikule czasu” przewijają się przez naszą kulturę od ponad 100 lat i mają się całkiem dobrze, biorąc pod uwagę ilość powstających powieści, komiksów, filmów w ten czy inny sposób podejmujących temat podróży w przyszłość lub przeszłość. Wells porusza w swej powieści wątek...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Rozkosze nocy” to miłe czytadło, które nie wymaga od odbiorcy zbyt wiele. Po prostu, mamy bez zbytniego główkowania i rozmyślania cieszyć się serwowaną nam opowieścią o miłości. Wbrew opiniom, z którymi się spotykałam, scen seksu nie ma tam aż tak dużo (wybaczcie, jestem po „lekturze” cyklu o Greyu – a tam poza seksem i miałkimi dialogami nie ma praktycznie nic więcej, stąd moje śmiałe stwierdzenie). Na plus przemawia wplecenie wątków mitologicznych (głównie z mitologii antycznej), co pozwala w inny sposób spojrzeć na tak oklepany współcześnie temat wampirów. Zdarzały się momenty wywołujące uśmiech, na przykład wizja przerażających Mrocznych Łowców, w trakcie bezsennych nocy grających w „DOOMa” lub porozumiewających się dzięki specjalnemu komunikatorowi. Minusem książki jest okładka, na której widnieje dość wątły szatyn, podczas gdy Kyrian opisywany jest jako bardzo dobrze zbudowany blondyn o stalowych mięśniach. Zauważyłam też kilka literówek.
Owszem, fabuła przewidywalna, między parą bohaterów zacznie iskrzyć, ona zrobi wszystko, aby być z nim, on zrobi wszystko, aby się od niej odsunąć, świadomy dzielących ich różnic i własnej przynależności do Artemidy. Jednakże, jak zaznaczyłam – „Rozkosze nocy” to przyjemna książka na kilka godzin, która nie obciąży mózgu i pozwoli odpocząć po stresach dnia codziennego.
„Rozkosze nocy” to miłe czytadło, które nie wymaga od odbiorcy zbyt wiele. Po prostu, mamy bez zbytniego główkowania i rozmyślania cieszyć się serwowaną nam opowieścią o miłości. Wbrew opiniom, z którymi się spotykałam, scen seksu nie ma tam aż tak dużo (wybaczcie, jestem po „lekturze” cyklu o Greyu – a tam poza seksem i miałkimi dialogami nie ma praktycznie nic więcej,...
więcej Pokaż mimo to