-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać12
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik1
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik7
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-10
2022-05-23
Jestem pod wielkim wrażeniem. Tak prosty styl może tyle treści zawierać - podoba mi się niesamowicie.
Akcja pędzi na łeb na szyję. Sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, wywołując chwilowe poczucie zagubienia. Wydarzenia bieżące przeplatają się ze wspomnieniami, wydarzeniami wcześniejszymi, zmieniają się perspektywy, jedno zdarzenie widzimy oczami kilku osób – jak w filmie. Trup ściele się gęsto, lejącą się krew można liczyć hektolitrami – Chigurh zabija wszystkich, którzy staną na jego drodze. Bell jako relikt starych dobrych czasów, kiedy to dzielny stróż prawa zawsze zwyciężał i odjeżdżał na swym koniu opromieniony blaskiem zachodzącego słońca (scena nasuwająca skojarzenie z bohaterem dzieciństwa – kowbojem Lucky Luke’em), ma świadomość, że dawne wartości się nie liczą i przestaną istnieć, gdy tylko jego pokolenie ustąpi miejsca młodszym.
(więcej na: missfeather.wordpress.com/2013/11/16/cormac-mccarthy-to-nie-jest-kraj-dla-starych-ludzi)
Jestem pod wielkim wrażeniem. Tak prosty styl może tyle treści zawierać - podoba mi się niesamowicie.
Akcja pędzi na łeb na szyję. Sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, wywołując chwilowe poczucie zagubienia. Wydarzenia bieżące przeplatają się ze wspomnieniami, wydarzeniami wcześniejszymi, zmieniają się perspektywy, jedno zdarzenie widzimy oczami kilku osób – jak w...
Lektura „Ani z Zielonego Wzgórza” daje nam możliwość oderwania się od codziennych trosk i podróży do XIX-wiecznego świata, który obserwujemy z perspektywy głównej bohaterki. Może nieco naiwny (zwłaszcza w zestawieniu ze współczesnością), wyidealizowany, pozbawiony zła, ale jest to świat widziany oczyma dziecka, które zawsze stara się dostrzegać dobre strony życia i mówi nam, że „wszystko można zacząć od nowa, jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”.
Młodszy czytelnik zyska towarzyszkę, która będzie dorastała wraz z nim, starszy przypomni sobie czasy, w których sam chodził po drzewach, dokuczał pierwszym szkolnym miłościom i opowiadał wieczorami straszne historyjki, po których bał się wysunąć chociażby kawałek stopy spod kołdry… (wiele razy mi się to przytrafiło!)
Powieść czytałam kilka razy, w przyszłości przeczytam co najmniej drugie tyle – i za każdym razem będą mi towarzyszyły te same odczucia, co podczas pierwszej lektury tej niezwykłej książki. Że nie wspomnę o ekranizacji z 1985 roku, którą mogę oglądać non stop :)
Polecam!
Lektura „Ani z Zielonego Wzgórza” daje nam możliwość oderwania się od codziennych trosk i podróży do XIX-wiecznego świata, który obserwujemy z perspektywy głównej bohaterki. Może nieco naiwny (zwłaszcza w zestawieniu ze współczesnością), wyidealizowany, pozbawiony zła, ale jest to świat widziany oczyma dziecka, które zawsze stara się dostrzegać dobre strony życia i mówi...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-26
“Na szczęście mleko…” to książeczka, która wywoła uśmiech na każdym obliczu! Neil Gaiman dowodzi, że meandry jego wyobraźni są absolutnie niezbadane, a Chris Riddell we wspaniały sposób wizualizuje świat wychodzący spod pióra tego pierwszego. Dzięki owej współpracy dostajemy świetnie ilustrowaną historię, której głównym bohaterem (?) jest.. karton mleka. Coś niesamowitego! :)
Dla czytelników w każdym wieku.
“Na szczęście mleko…” to książeczka, która wywoła uśmiech na każdym obliczu! Neil Gaiman dowodzi, że meandry jego wyobraźni są absolutnie niezbadane, a Chris Riddell we wspaniały sposób wizualizuje świat wychodzący spod pióra tego pierwszego. Dzięki owej współpracy dostajemy świetnie ilustrowaną historię, której głównym bohaterem (?) jest.. karton mleka. Coś niesamowitego!...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba bardziej odpowiednim tytułem byłoby "Requiem dla marzeń"...
Selby nie szczędzi nam drastycznych opisów i nie daje złudzeń – jego bohaterowie skazani są na porażkę, mimo że mają dobre chęci, planują wyjść na prostą i zrealizować marzenia. Brutalna rzeczywistość Brooklynu opisana jest wulgarnym językiem, używanym w „gorszej” dzielnicy Nowego Jorku, realistyczne opisy oddają dominujące wśród mieszkańców przedmieść metropolii poczucie beznadziei. Styl pisania Selby’ego nie ułatwia trudnej i tak lektury – w „Requiem dla snu” nie ma tradycyjnego podziału tekstu, do którego przywykliśmy, wypowiedzi bohaterów zlewają się ze sobą, interpunkcja jest albo jej nie ma, rzeczywistość przenika się ze sferą marzeń i wyobrażeń postaci i czasami nie wiemy, co jest jawą, a co złudzeniem.
„Requiem dla snu” to gorzka opowieść o ludziach zagubionych, od normalnego życia uciekających za pomocą środków odurzających w urojenia, które dają im złudne i krótkotrwałe poczucie spokoju i szczęścia. Pierwsze nasuwające się słowo, jakim mogłabym określić książkę Huberta Selby’ego Jr? Mocna. I jak najbardziej warta przeczytania.
[www.missfeather.wordpress.com/2013/06/16/hubert-selby-jr-requiem-dla-snu]
Chyba bardziej odpowiednim tytułem byłoby "Requiem dla marzeń"...
Selby nie szczędzi nam drastycznych opisów i nie daje złudzeń – jego bohaterowie skazani są na porażkę, mimo że mają dobre chęci, planują wyjść na prostą i zrealizować marzenia. Brutalna rzeczywistość Brooklynu opisana jest wulgarnym językiem, używanym w „gorszej” dzielnicy Nowego Jorku, realistyczne opisy...
2013-07-14
Świat powołany do życia przez Kańtoch fascynuje zarówno pięknem jak i powoli przedostającą się na jego powierzchnię brzydotą. Co czeka nas w finalnym tomie? Pozostaje żywić nadzieję, że autorka w ostatniej części „Przedksiężycowych” utrzyma dotychczasowy poziom i nie zabraknie jej pomysłów na spektakularne zakończenie – bo nie spodziewam się niczego innego.
Świat powołany do życia przez Kańtoch fascynuje zarówno pięknem jak i powoli przedostającą się na jego powierzchnię brzydotą. Co czeka nas w finalnym tomie? Pozostaje żywić nadzieję, że autorka w ostatniej części „Przedksiężycowych” utrzyma dotychczasowy poziom i nie zabraknie jej pomysłów na spektakularne zakończenie – bo nie spodziewam się niczego innego.
Pokaż mimo to2013-07-01
Richard Matheson zmierzył się z mitem wampira i wampiryzmu, przystosował go do współczesnych realiów, nadając mu cechy choroby i próbując wytłumaczyć zjawisko od wieków budzące trwogę. To, co zapewnia jego książce miejsce wśród powieści kultowych, to nowatorski pomysł na fabułę, realistyczne oddanie stanu psychicznego Roberta Neville’a oraz zakończenie, którego się absolutnie nie spodziewamy. „Jestem legendą” wydano po raz pierwszy ponad pół wieku temu, jednak jej treści są aktualne również dziś. Oprócz tematyki wampirów mamy tu także (a może przede wszystkim?) rozważania o samotności, istocie życia, tym, co tak naprawdę motywuje nas do codziennego wstawania z łóżka i wykonywania czynności umożliwiających nam dalszą egzystencję. A wszystko to opisane prostym stylem, za pomocą zwyczajnych słów i krótkich zdań. Aż kusi, aby myśl „utwór mający niewiele ponad 200 stron, skupiony wokół życia wewnętrznego bohatera a jednocześnie poruszający tak wiele uniwersalnych kwestii” ubrać w słowa.
Ekranizowano ją kilkukrotnie, motyw żywych trupów toczonych dziwną chorobą wykorzystano w kulturze w każdy możliwy sposób, sam autor już za życia stał się legendą w świecie literatury i filmu. Książka Richarda Mathesona „Jestem legendą” w pełni zasługuje na miano kultowej. Zachęcam do zapoznania się z nią.
https://missfeather.wordpress.com/2013/07/04/richard-matheson-jestem-legenda/
Richard Matheson zmierzył się z mitem wampira i wampiryzmu, przystosował go do współczesnych realiów, nadając mu cechy choroby i próbując wytłumaczyć zjawisko od wieków budzące trwogę. To, co zapewnia jego książce miejsce wśród powieści kultowych, to nowatorski pomysł na fabułę, realistyczne oddanie stanu psychicznego Roberta Neville’a oraz zakończenie, którego się...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-18
Za dużo się nie dzieje w pierwszym tomie, autorka głównie wprowadza nas w stworzony przez siebie świat - ale może sobie na to pozwolić - mamy do przeczytania przecież trylogię :) Ale jest się na co pogapić oczami wyobraźni.
Kańtoch roztacza przed nami wizję pięknego świata, który tak naprawdę chyli się ku upadkowi. Pozorne dążenie do ideału zwiastuje nadejście rozkładu, który zaczyna się w odrzuconych poziomach, ale stopniowo pnie się ku górze, niosąc ze sobą śmierć i zniszczenie.
„Przedksiężycowi” to lektura jak najbardziej warta polecenia. Wciągnęło mnie już od samego początku. Jaka szkoda, że muszę trochę poczekać na tom 3...
Za dużo się nie dzieje w pierwszym tomie, autorka głównie wprowadza nas w stworzony przez siebie świat - ale może sobie na to pozwolić - mamy do przeczytania przecież trylogię :) Ale jest się na co pogapić oczami wyobraźni.
Kańtoch roztacza przed nami wizję pięknego świata, który tak naprawdę chyli się ku upadkowi. Pozorne dążenie do ideału zwiastuje nadejście rozkładu,...
Kiedy słyszymy „Omen”, nasuwa nam się skojarzenie z serią filmów grozy mówiących o nadejściu Antychrysta. Pratchett i Gaiman podeszli do tematu z humorem – stworzyli prześmiewczą wersję popularnego motywu, jeżącego włos na głowie. Lektura „Dobrego Omenu” zapewni sporo rozrywki każdemu, kto do tematu Nieba, Piekła i Armagedonu umie podejść z dystansem. Obie strony konfliktu mają równe szanse. Jednak kto tu naprawdę jest dobry, skoro jedynym celem jest wygranie wojny? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w świetnej książce dwóch znakomitych pisarzy, którą polecam zdecydowanie.
Kiedy słyszymy „Omen”, nasuwa nam się skojarzenie z serią filmów grozy mówiących o nadejściu Antychrysta. Pratchett i Gaiman podeszli do tematu z humorem – stworzyli prześmiewczą wersję popularnego motywu, jeżącego włos na głowie. Lektura „Dobrego Omenu” zapewni sporo rozrywki każdemu, kto do tematu Nieba, Piekła i Armagedonu umie podejść z dystansem. Obie strony konfliktu...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-20
Wielbiciele Świata Dysku znajdą w "Mgnieniu ekranu" opowiadania nawiązujące do znanych im już postaci i miejsc, natomiast osoby, które dotąd nie spotkały się z twórczością Terry’ego Pratchetta, będą miały okazję do niezobowiązującej lektury – o wiele łatwiej przeczytać zbiór opowiadań niż książkę wchodzącą w skład większej całości.
„Mgnienie ekranu” polecam zarówno miłośnikom Pratchetta jak i osobom, które nie czytały żadnej jego książki. Może okazać się bowiem, że spotkanie z krótszymi tekstami autora rozbudzi w czytelniku apetyt na więcej.
Wielbiciele Świata Dysku znajdą w "Mgnieniu ekranu" opowiadania nawiązujące do znanych im już postaci i miejsc, natomiast osoby, które dotąd nie spotkały się z twórczością Terry’ego Pratchetta, będą miały okazję do niezobowiązującej lektury – o wiele łatwiej przeczytać zbiór opowiadań niż książkę wchodzącą w skład większej całości.
„Mgnienie ekranu” polecam zarówno...
Czytelniku, który lubisz doszukiwać się drugiego (i każdego następnego) dna, z utworem Lewisa powinieneś zapoznać się czym prędzej. Jest na świecie tyle interesujących książek, że rzadko zdarza mi się po raz kolejny wracać do tytułu, który już przeczytałam. Nie ukrywam jednak, iż kilka takich pozycji jest. „Dopóki mamy twarze” czytałam dwa razy i wynikiem drugiego czytania jest odkrycie treści niedostrzeżonych wcześniej. Na pierwszy plan wysuwa się motyw odrzucenia wiary, oskarżenie kierowane w stronę bogów oraz ostateczne pojednanie się z nimi i stwierdzenie, że pewnych rzeczy nie da się jednak pojąć i lepiej zostawić je w sferze wiary – wynika to z osobistych przeżyć autora, ale to wątek na inny tekst, być może w innym czasie.
http://missfeather.wordpress.com/2013/05/10/clive-staples-lewis-dopoki-mamy-twarze/
Czytelniku, który lubisz doszukiwać się drugiego (i każdego następnego) dna, z utworem Lewisa powinieneś zapoznać się czym prędzej. Jest na świecie tyle interesujących książek, że rzadko zdarza mi się po raz kolejny wracać do tytułu, który już przeczytałam. Nie ukrywam jednak, iż kilka takich pozycji jest. „Dopóki mamy twarze” czytałam dwa razy i wynikiem drugiego czytania...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-19
„Bracia Sisters” to historia o ciemnej stronie Dzikiego Zachodu. DeWitt pokazuje nam czasy gorączki złota, w których szaleństwo ogarniało każdego. Ludzie – bez względu na grupę społeczną, z której się wywodzili – porzucali z miejsca cały posiadany dobytek i najbliższych po to, ruszyć w stronę rzeki rzekomo pełnej złotego pyłu. W tym świecie jedyne, czego możesz być pewien, to to, że twoja dotychczasowa dobra passa na pewno skończy się w najmniej spodziewanym momencie.
[http://missfeather.wordpress.com/2013/04/26/patrick-dewitt-bracia-sisters/]
„Bracia Sisters” to historia o ciemnej stronie Dzikiego Zachodu. DeWitt pokazuje nam czasy gorączki złota, w których szaleństwo ogarniało każdego. Ludzie – bez względu na grupę społeczną, z której się wywodzili – porzucali z miejsca cały posiadany dobytek i najbliższych po to, ruszyć w stronę rzeki rzekomo pełnej złotego pyłu. W tym świecie jedyne, czego możesz być pewien,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-25
Świetny dodatek do gry i obowiązkowa pozycja dla miłośników tytułu, jednak doskonale czyta się ją również bez wcześniejszych przygód z grą. Polecam szczególnie miłośnikom szeroko rozumianej fantastyki. Jestem pod wrażeniem!
https://missfeather.wordpress.com/2013/04/10/gavin-smith-crysis-eskalacja/
Świetny dodatek do gry i obowiązkowa pozycja dla miłośników tytułu, jednak doskonale czyta się ją również bez wcześniejszych przygód z grą. Polecam szczególnie miłośnikom szeroko rozumianej fantastyki. Jestem pod wrażeniem!
https://missfeather.wordpress.com/2013/04/10/gavin-smith-crysis-eskalacja/
2013-03-24
Tom pierwszy uważany jest za najsłabszy z całej serii. Warto jednak pamiętać, że po raz pierwszy wydany został w 1982 roku – nawet od najwybitniejszych nie należy oczekiwać, że od samego początku i przez cały czas będą w szczytowej formie. W końcu, to praktyka czyni mistrzem. „Roland” zgrabnie wprowadza nas do świata Mrocznej Wieży, który intryguje i wciąga bez reszty. Ogarnia nas przemożna chęć, by krok w krok z ostatnim z rewolwerowców konsekwentnie brnąć w wyznaczonym kierunku, nie bacząc na liczne przeszkody i niebezpieczeństwa, jakie niewątpliwie pojawią się na obranej ścieżce. Zdecydowanie polecam i sięgam na półkę po tom drugi, „Powołanie Trójki”.
[http://missfeather.wordpress.com/2013/03/02/stephen-king-mroczna-wieza-1-roland/]
Tom pierwszy uważany jest za najsłabszy z całej serii. Warto jednak pamiętać, że po raz pierwszy wydany został w 1982 roku – nawet od najwybitniejszych nie należy oczekiwać, że od samego początku i przez cały czas będą w szczytowej formie. W końcu, to praktyka czyni mistrzem. „Roland” zgrabnie wprowadza nas do świata Mrocznej Wieży, który intryguje i wciąga bez reszty....
więcej mniej Pokaż mimo to
"Zaklinacz koni" to nie "romansidło".
Jest coś takiego w tej powieści, że wraca do mnie w najmniej spodziewanych momentach - kiedyś jako jedna z lektur, później czytana "dla siebie", a nie dla szkoły, wreszcie, jako prezent "bez okazji".
Sporo osób w "Zaklinaczu" znajdzie coś dla siebie: historię o walce o marzenia, opowieść o miłości w różnych jej obliczach, motywację do walki o rzeczy na pierwszy rzut oka niewykonalne, przyjaźń człowieka ze zwierzęciem, która przetrwała najtrudniejszą próbę, czy plastyczne opisy otaczającego świata.
Na pierwszy plan wybija się oczywiście historia nastoletniej Grace, jednak - jak się bardzo szybko okaże - zwiąże i poplącze ona ze sobą los jej najbliższych oraz osób, o których istnieniu dotychczas nie miała pojęcia.
Polecam :)
"Zaklinacz koni" to nie "romansidło".
Jest coś takiego w tej powieści, że wraca do mnie w najmniej spodziewanych momentach - kiedyś jako jedna z lektur, później czytana "dla siebie", a nie dla szkoły, wreszcie, jako prezent "bez okazji".
Sporo osób w "Zaklinaczu" znajdzie coś dla siebie: historię o walce o marzenia, opowieść o miłości w różnych jej obliczach, motywację...
2013-01-08
Tolkien stworzył od podstaw całkiem nowy świat, z własną mitologią, legendami, krainami – jak to ma miejsce w literaturze fantasy – traktując go jak świat historyczny, który kiedyś istniał. W tym przebogatym świecie dzieje się historia prosta, pełna ciepła i uroku. „Hobbit” to opowieść o przygodzie, która może nas spotkać w najmniej oczekiwanym momencie życia i tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się wyjść z przytulnej norki i mimo niesprzyjających okoliczności pokazać innym, na co nas stać. Jest to również opowieść o rodzącej się przyjaźni i zaufaniu, w które przeradzają się początkowe uprzedzenia. I o tym, że czasem odrobina przemyślności i inteligencji może nam pomóc o wiele bardziej niż broń (sceny rozmów Bilba z Gollumem i Smaugiem). „Hobbit, czyli tam i z powrotem” to napisana pięknym, bogatym językiem powieść drogi. Polecam każdemu – zwłaszcza jako prolog do sławetnego „Władcy Pierścieni”.
http://missfeather.wordpress.com/2013/01/15/john-ronald-reuel-tolkien-hobbit-czyli-tam-i-z-powrotem/
Tolkien stworzył od podstaw całkiem nowy świat, z własną mitologią, legendami, krainami – jak to ma miejsce w literaturze fantasy – traktując go jak świat historyczny, który kiedyś istniał. W tym przebogatym świecie dzieje się historia prosta, pełna ciepła i uroku. „Hobbit” to opowieść o przygodzie, która może nas spotkać w najmniej oczekiwanym momencie życia i tylko od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ukochana książka mego dzieciństwa. Przepłakałam chyba kilka nocy po zakończeniu lektury. Piękna, mądra, wzruszająca.
Ukochana książka mego dzieciństwa. Przepłakałam chyba kilka nocy po zakończeniu lektury. Piękna, mądra, wzruszająca.
Pokaż mimo to