-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-04-10
2013-06-04
Trudne relacje między matką a córką. Czy każda kobieta powinna mieć dziecko?
Ałbena Grabowska - Grzyb jest lekarzem neurologiem, epileptologiem mającym bułgarskie korzenie, stąd tak oryginalne i niecodzienne imię. Była wiele razy nagradzana za swoje osiągnięcia i prace naukowe. Ponadto jest mamą trójki szkrabów, dwóch chłopców i dziewczynki, Julka, Alinki i Frania. Bez pisania nie wyobraża sobie życia, ma sześć wydanych książek, a siódma czeka na swoją premierę. Pisze i dla dzieci, i dla dorosłych. Porusza tematy ważne, trudne, niebanalne. Pierwsza była książka o jej rodzinnych stronach zatytułowana "Tam, gdzie urodził się Orfeusz". To wszystko znajdziemy na okładce Olśnień, jednak krótki opis powieści, jaki wyczytałam z okładki właśnie pozwolił mi na wysunięcie wniosków jednoznacznych, że będę miała tu do czynienia z historią lekką, prostą i przyjemną, poznam kobietę zajmującą się modą i fatałaszkami.
Okazało się jednak, że tytuł "Coraz mniej olśnień" wywołał we mnie wiele emocji, musiałam przez dosyć długi czas dochodzić do siebie po przeczytaniu tej książki, a nawet teraz, gdy mam o tym wszystkim napisać, uczucia, jakie towarzyszyły mi przy czytaniu wracają. To historia, obok której nie możemy przejść obojętnie, wielokrotnie będziemy o niej myśleć i do niej wracać. Moim zdaniem to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Faktycznie bohaterką jest kobieta, która pracuje w świecie mody, ubrania są jej wielką pasją i miłością. Niestety nieodwzajemnioną, ponieważ Lena zostaje zwolniona z pracy i musi liczyć się z każdym groszem, może wystarczy jej na suchą bułkę, a może nie? Kolejna osoba, występująca w tej powieści to dziennikarka Maria, która zupełnie niespodziewanie spotyka swoją rzekomo zmarłą przyjaciółkę. Postanawia za wszelką cenę ją odnaleźć, dotrzeć do niej, porozmawiać z nią, rozstały się bowiem w gniewie. Jest też dziewczyna, która traci wzrok. Ela próbuje jakoś sobie z tym poradzić, zaczyna pisać wiersze i staje się sławna. Co łączy te wszystkie kobiety? Czy przyjaciółka Marii, Alina, która wiedzie teraz spokojne życie zupełnie zwyczajnej osoby będzie chciała zostać odnaleziona? Dlaczego zdecydowała się na taki krok, opuściła rodzinę, najbliższych poniekąd jej ludzi? Ela, dla której pracę zaczyna Lena nieustannie opowiada o swoich trudnych relacjach z matką, o tym, że nigdy nie była kochana, doceniana, traktowana jak ukochane i wyczekiwane dziecko, ma w sobie wiele żalu i gniewu. Ile w tej książce jest prawdy o nas samych, ile możemy dzięki niej zrozumieć, ile poczuć! Niebywale fascynująca powieść, która trzyma w napięciu do ostatnich stron, do samego końca! Jest i miłość, i nienawiść, i zagadka, elementy trudne, bolesne miejscami, ale i radosne, niosące nadzieję. Wszystko napisane naprawdę ciekawie i w sposób nietuzinkowy.
Trudne relacje między matką a córką. Czy każda kobieta powinna mieć dziecko?
Ałbena Grabowska - Grzyb jest lekarzem neurologiem, epileptologiem mającym bułgarskie korzenie, stąd tak oryginalne i niecodzienne imię. Była wiele razy nagradzana za swoje osiągnięcia i prace naukowe. Ponadto jest mamą trójki szkrabów, dwóch chłopców i dziewczynki, Julka, Alinki i Frania. Bez...
2013-01-06
Po przeczytaniu "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" w roku bodajże 2009 stałam się prawdziwą zwolenniczką pisarki i długo nie mogłam dojść do siebie po tej lekturze. Kiedy usłyszałam o nowej książce Romy Ligockiej, w której opisuje ona swoje nastoletnie życie wiedziałam, że to coś dla mnie, że i tutaj się nie rozczaruję i długo będę o tej książce myśleć...
Postanowiłam kupić ją sobie pod choinkę, ale okazało się, że pani Marta z Wydawnictwa Literackiego wysłała mi "Dobre dziecko". Chyba nigdy tak bardzo nie ucieszyłam się z żadnej przesyłki, szczególnie, że było to tuż przed świętami i nie spodziewałam się takiego prezentu! Piękna niespodzianka!
Oczywiście od książki nie mogłam się oderwać, oczywiście chłonęłam ją każdą cząstką swego umysłu, oczywiście przeżywałam losy bohaterki, jakby to było moje życie, wszystko to było dla mnie tak oczywiste, a jednocześnie tak bardzo było mi żal tej młodej dziewczyny! Tak strasznie chciałam jej pomóc, krzyknąć, że nikt nie może żądać od niej, by opiekowała się swoją matką, skoro sama jest jeszcze dzieckiem! Dlaczego musiała aż tyle przejść w życiu, szczególnie po tym, co spotkało ją we wczesnym dzieciństwie? Po tym, jak była żydowskim dzieckiem i przeżyła II wojnę światową? Chciałabym wziąć ją w ramiona, przytulić, kołysać, pocieszać...
Dochodzę do wniosku, że wszystkie te osoby, które przewijają się w "Dobrym dziecku" same potrzebowały opieki, mimo dorosłego wieku, mimo posiadania rodziny, ponieważ wojna była zbyt traumatycznym przeżyciem, którego nie sposób zapomnieć, wyrzucić z pamięci, przejść nad tym do porządku dziennego, żyć normalnie. Odcisnęła swe piętno na tych wszystkich ludziach i cudem było, jeśli udało im się poukładać swoje życie, jakoś... bo nie spodziewałabym się, by mogli funkcjonować tak do końca zwyczajnie i normalnie po tym, czego doświadczyli. Ukrywali się czasem latami. Czuli jak zwierzęta, jak zaszczute psy, pozbawione wszystkiego.Bez poczucia jakiegokolwiek bezpieczeństwa, w każdej chwili mogli zginąć, bez ostrzeżenia, bez powodu... a Roma była dzieckiem... nikt z nią nie rozmawiał o tym, nikt nie chciał jej zrozumieć, nikt nie pytał, co myśli, co czuje... słyszała tylko, że wojna się już skończyła i trzeba zapomnieć... tylko jak to zrobić, kiedy te straszne obrazy przewijają się przed oczami, kiedy słyszy krzyki po niemiecku, kiedy czuje zapach strachu...?
Roma Ligocka kochała matkę bezgranicznie, niejednokrotnie wyciągała ją z opresji, przywracała do życia. Taką córkę chciałaby mieć każda matka, tylko nie jestem pewna, czy akurat ta rozumiała, jak wielki ma skarb, jak bardzo jest kochana...
Mamy tu do czynienia z bardzo osobistym, bolesnym, wstydliwym wyznaniem dziewczyny, która dorasta, dojrzewa, w końcu staje się kobietą. Nie pomagają jej w tym okresie relacje matki z żonatym mężczyzną, to, że jej ojciec nie żyje, że tak naprawdę ma tylko ciotkę, której matka okrutnie ją krzywdzi. W szkole właściwie nie ma koleżanek, w domu nie ma spokoju, za dużo to jak na barki tej ślicznej, mądrej młodej kobiety.
Książka jest moim zdaniem tak samo dobra jak "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku", a może nawet jeszcze lepsza, trudno mi oceniać taką powieść, szczególnie, że jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, że autorka naprawdę to wszystko przeżyła, że jest to w gruncie rzeczy pamiętnik Romy. Podziwiam ją bardzo i cieszę się, że napisała o tym, przez co przeszła, że podzieliła się tym z nami, czytelnikami, ponieważ gdyby nie ona wiele by nas ominęło, nie mielibyśmy pełnego obrazu na temat II wojny światowej i skutków tej strasznej, okrutnej wojny.
Polecam, a ze swojej strony naprawdę bardzo dziękuję pani Marcie i Wydawnictwu Literackiemu, książka jest jedną z najlepszych, z jakimi miałam w życiu do czynienia, a wiecie, że czytam naprawdę sporo! Z tym, że tematyka II wojny światowej w literaturze zawsze była mi najbliższa. Polecam tę lekturę, jak też Dziennik Anny Frank i wspomnianą tu "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku".
Po przeczytaniu "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" w roku bodajże 2009 stałam się prawdziwą zwolenniczką pisarki i długo nie mogłam dojść do siebie po tej lekturze. Kiedy usłyszałam o nowej książce Romy Ligockiej, w której opisuje ona swoje nastoletnie życie wiedziałam, że to coś dla mnie, że i tutaj się nie rozczaruję i długo będę o tej książce myśleć...
Postanowiłam...
2013-08-12
2009-02-12
Jakiś czas temu przeczytałam książkę "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej. Wzruszyła mnie podobnie jak kiedyś Dziennik Anny Frank. Jestem pod wrażeniem obu tych lektur, płakałam jak bóbr czytając je... czułam się, jak one, jak główne bohaterki...bardzo przeżywałam te wszystkie okrutne historie tam opisywane, które przecież są prawdą, żadną tam fikcją literacką. Nigdy przenigdy nie zrozumiem Niemców z czasu wojny... a najbardziej tego jednego... sprawcy tego wszystkiego... Muszę przytoczyć kilka fragmentów, jeśli nie chcecie to po prostu nie czytajcie...
"Stoję z mamą wśród tłumu ludzi. Czekamy. Jest bardzo, bardzo gorąco. Słońce parzy mnie przez czerwony płaszczyk. Moje nogi są tak zmęczone, że z trudem mogę stać wyprostowana. Strasznie mi się chce pić, moje gardło jest wyschnięte. Wiem jednak, że muszę stać. Mężczyźni w oficerkach skierowali w naszą stronę broń i obserwują nas. Jeden z nich pali papierosa. Jest wysoki jak drzewo, a spod jego czapki widać włosy. Są jasnoblond, jego oczy są niebieskie jak niebo. Nie uśmiecha się. Dlaczego miałby się uśmiechać? Bo stoi przed nim jakaś wstrętna, mała dziewczynka z czarnymi oczami? Żydowskie dziecko! Chętnie nadal bym mu się przyglądała, ale boję się patrzeć w jego twarz. To jest zabronione.
WEITER! LOS! Tłum pcha mnie do przodu, nie widzę już tego mężczyzny w oficerkach. KENNKARTE! Kontrolują papiery. Tuż przed nami mężczyźni w oficerkach. Wyciągają z szeregu młodą kobietę z niemowlęciem na ręku, która płacze i krzyczy, ale to tylko pogarsza sytuację. Blondyn wyrywa jej dziecko i rzuca je na ziemię. Dziecięca główka uderza z tępym dźwiękiem o twardy bruk.
Mama mocniej ściska moją rękę.
- Nie patrz tam!-szepcze.-Nie bój się...
Zawsze tak mówi, kiedy sama się boi."
"To mój przyjaciel. Wydaje mi się, że ma na imię Stefuś. Musimy być bardzo cicho. Inaczej...
Ma w ręce mały kamyk. Nie wolno nam się poruszać. Ale my bawimy się w pewien rodzaj gry. On wkłada kamyk do mojej ręki, a ja mu go oddaję. Tam i z powrotem, tam i z powrotem. Raz za razem. Kamień robi się wilgotny i ciepły. Jest piękny i gładki. Jest nasz. Mam przyjaciela. Nagle Stefuś znika. Widzi swoją mamę, pędzoną przez mężczyznę w mundurze na ciężarówkę. Biegnie do niej. Coś plaska u naszych stóp. Stefuś upada na ziemię. Czy się potknął? Dlaczego nie wstaje? Widzę jego stopy. Jego dużo za duże buty. Ma rozwiązane sznurówki. Pewnie dlatego się potknął. Z jego otwartej dłoni wypada nasz kamyk, toczy się po chodniku, leży spokojnie. Tak spokojnie jak Stefuś. Dlaczego on nie wstaje?
Wąski, czerwony strumyk, który wypływa spod jego płaszcza, jest dla mnie odpowiedzią."
Ten krótki opis pochodzi z dnia 20 marca 2009 r. , lecz nigdy przenigdy nie zapomnę tej książki, podobnie jak filmu "W ciemności" z Robertem Więckiewiczem.
Jakiś czas temu przeczytałam książkę "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej. Wzruszyła mnie podobnie jak kiedyś Dziennik Anny Frank. Jestem pod wrażeniem obu tych lektur, płakałam jak bóbr czytając je... czułam się, jak one, jak główne bohaterki...bardzo przeżywałam te wszystkie okrutne historie tam opisywane, które przecież są prawdą, żadną tam fikcją...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-17
Czternaście miesięcy we lwowskich kanałach oczami dziecka.
"Jestem ostatnią żyjącą z naszej grupy ocalonych, uważam, że mam obowiązek opowiedzieć, co się z nami działo. Jeśli nie ja, to kto? Jeśli ja tego nie upamiętnię, kto to zrobi? Jeśli historia naszego przetrwania w kanałach odejdzie nieopowiedziana wraz ze mną, przyszłe generacje mogą uwierzyć, że Holokaust nigdy się nie wydarzył, był mitem, wymysłem."*
To tematyka, która zajmuje w moim sercu szczególne miejsce, historie tragiczne, traumatyczne przejścia napisane przez samo życie zawsze będą o wiele bardziej ciekawe niż wydarzenia nieprawdziwe, wymyślone. Warto pamiętać, o tych wszystkich, którzy żyli odważnie, bohatersko, umierali zbyt młodo, przedwcześnie, zupełnie bez sensu... Im więcej o tym czytam, tym bardziej nie mogę pojąć, ogarnąć tego, co się zdarzyło, jaki mogło do tego dojść?
"Pamięć to zabawna rzecz. Taka sprytna gierka, którą toczymy sami ze sobą, by podtrzymać związek z tym, kim byliśmy, co myśleliśmy, jak żyliśmy. Poprzerywana jak sen, powraca w okruchach i fragmentach. Jest odpowiedzią na zapominanie."*
Krystyna Chiger opowiada o swoim życiu, o tym, co zapamiętała mała Krzysia z okresu: przed wojną, w czasie wojny i po wojnie. Wcześniej byli normalną rodziną, dobrze sytuowaną, niczego im nie brakowało. Krzysia miała piękne ubranka, zabawki, nic nie martwiło jej i nie smuciło. W późniejszym okresie musiała opiekować się młodszym braciszkiem, ukrywać się wraz z nim w ciasnych miejscach i czekać na powrót rodziców, choć pewności, co do tego powrotu nigdy nie miała. Zbyt wielki to był ciężar dla dziecka, przerażonego, zagubionego małego człowieka, który powinien mieć zapewnione bezpieczeństwo, powinien w spokoju, miłości i zrozumieniu dorastać, nie bać się każdego dnia o życie swoje, młodszego brata i całej swojej rodziny. Mała dziewczynka nie powinna widzieć śmierci, być tuż obok, gdy inni umierali, nie powinna cierpieć głodu, zimna i na pewno nie powinna ukrywać się w nieludzkich warunkach, wśród szczurów, bez dostępu do powietrza i wody, chyba, że nie było innego wyjścia, a nie było niestety. To prawdziwe bohaterstwo, że udało im się przeżyć w kanałach, przetrwać tam 14 miesięcy, dla nas to nie do wyobrażenia, prawda??? A jednak to nie tylko książka, to nie tylko film znany ("W ciemności"), to prawdziwe życie, to wszystko działo się we lwowskich kanałach.
Czytałam wcześniej relację ojca Krystyny Chiger, ciekawym doświadczeniem było skonfrontowanie tego, co on zapamiętał, z tym, co ona dostrzegła i co rozumiała. Była dzieckiem niezwykle mądrym i inteligentnym, spostrzegawczym i pomocnym w wielu sytuacjach. Nie skarżyła się i naprawdę dobrze znosiła całą tę trudną walkę o przetrwanie, miała wybujałą wyobraźnię i wciągała w ciche zabawy też braciszka.
Dziewczynka w zielonym sweterku była jedną z jedenastu ocalonych przez kanalarzy lwowskich Żydów, którzy uciekli z getta, dosłownie w ostatniej chwili, gdy było już ono likwidowane. Plan ucieczki przygotowywany był już od jakiegoś czasu, ale gdyby nie pomoc Poldka Sochy i jego kolegów, nigdy nie przeżyliby tak długo w takim miejscu. To oni dostarczali im pożywienie, dbali i opiekowali się nimi, codziennie przychodzili. Najbardziej przywiązany do ocalałych był jednak Socha, szczególnie polubił mamę Krzysi, o jej rodzinie mówił " Kania z pisklętami", nie bacząc na zagrożenie, z narażeniem własnego życia starał się chronić ich.
Książka pokazuje, że warto mieć nadzieję, że mimo traumatycznych wydarzeń, mimo tego, że ludzie zachowywali się czasem jak krwiożercze zwierzęta, byli i tacy, którym należy się szacunek i pamięć. Sięgnijcie po ten tytuł, bo naprawdę warto.
Obok Dziennika Anny Frank, "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, jedna z najlepszych powieści, jakie napisało samo życie. Polecam całym sercem.
* fragmenty pochodzą z książki
Dziewczynka w zielonym sweterku. W CIEMNOŚCI. Krystyna Chiger Daniel Paisner, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011
Czternaście miesięcy we lwowskich kanałach oczami dziecka.
"Jestem ostatnią żyjącą z naszej grupy ocalonych, uważam, że mam obowiązek opowiedzieć, co się z nami działo. Jeśli nie ja, to kto? Jeśli ja tego nie upamiętnię, kto to zrobi? Jeśli historia naszego przetrwania w kanałach odejdzie nieopowiedziana wraz ze mną, przyszłe generacje mogą uwierzyć, że Holokaust nigdy...
2012-07-01
Nie zawiodłam się na tej książce... tak jak wcześniej myślałam, jest bardzo romantyczna i pozwala zapomnieć o całym otaczającym świecie, a napisana jest tak lekko, językiem zrozumiałym dla przeciętnego czytelnika... jestem zafascynowana i ciągle pod urokiem tej opowieści
Nie zawiodłam się na tej książce... tak jak wcześniej myślałam, jest bardzo romantyczna i pozwala zapomnieć o całym otaczającym świecie, a napisana jest tak lekko, językiem zrozumiałym dla przeciętnego czytelnika... jestem zafascynowana i ciągle pod urokiem tej opowieści
Pokaż mimo to2014-01-08
To piękna, wzruszająca opowieść, która chwyta za serce. W moim przypadku nie obyło się bez łez. Napisana w prosty i przystępny sposób, idealny dla młodego czytelnika, pokazuje codzienność dzieci z tamtego okresu. I wielką miłość, jak też szacunek, niezwykłą więź, jaka wytworzyła się między dyrektorem a wychowankami domu.
"-Mówiłaś, że mógł się uratować -odzywam się po chwili i patrzę na babcię. Ma wilgotne oczy. Kiwa głową. -Ale przecież nie mógł zostawić swoich dzieci. Dzieci są najważniejsze."*
Moim zdaniem ta książka powinna znaleźć się w każdej biblioteczce, w każdym polskim domu. Pamiętajmy o tych, którzy byli bohaterami, którzy oddali swe życie. Nasze dzieci powinny poznać tę i podobne opowieści.
http://asymaka.blogspot.com/2014/01/jest-taka-historia-opowiesc-o-januszu.html
To piękna, wzruszająca opowieść, która chwyta za serce. W moim przypadku nie obyło się bez łez. Napisana w prosty i przystępny sposób, idealny dla młodego czytelnika, pokazuje codzienność dzieci z tamtego okresu. I wielką miłość, jak też szacunek, niezwykłą więź, jaka wytworzyła się między dyrektorem a wychowankami domu.
"-Mówiłaś, że mógł się uratować -odzywam się po...
2013-03-26
Na czym polega fenomen tej książki? Autorka świetnie obserwuje swoje pociechy, najbliższe otoczenie, ma masę pomysłów i wybujałą wyobraźnię. Do tego niesamowita dawka poczucia humoru i recepta na rewelacyjną powiastkę dla młodszego czytelnika gotowa!
Poznajemy dzieci, w tym naszą narratorkę Liliannę, nie mylić z Lilaną, w żadnym wypadku!!! Ma ona 8 lat, jest bardzo rezolutną i mądrą młodą damą, powiedzmy... Na pewno jest szczera, i na sto procent nie można się z nią nudzić. Wakacyjne plany rodzeństwa krzyżuje drobna niedogodność, noga starszej siostry Wiki. Mieli jechać w swoje ukochane miejsce, do ciotki Franki, a zostaną wysłani do innej ciotki, Jadźki, co
"Ma pypeć na nosie i każe pić syrop z cebuli i pokrzywy. Poza tym ma czarny zeszyt z różnymi przepisami. Założyłam się kiedyś z siostrą, że ciotka Jadźka jest czarownicą..."*
I co o tym wszystkim myślicie? Czy wakacje tych trzech urwisów naprawdę będą takie do niczego? Czy będzie nudno, deszczowo, nieprzyjemnie, bez słodyczy, bez telewizji? A może czekają ich niesamowite przygody, a to, co wydaje się być takie straszne, potworne, nagle okaże się wspaniałe, pełne możliwości, sympatii?
Mądra, zabawna, świetnie skrojona, szyta na miarę każdej Hello Kitty, czy innej Monster High, czy nawet Supermana, Batmana, i tak dalej... powieść dla młodego czytelnika. Niby ze mnie jest trochę starszy i w szaty dziecięcych bohaterów się na pewno nie zmieszczę, ale na to zawsze można przymknąć oko. Gwarantuję szaloną, znakomitą zabawę, wątek kryminalny jest po prostu the best!
Jedno mnie tylko zastanawia, czy dzieci Magdaleny Witkiewicz są takie na co dzień, czy dają jej choć odrobinę wytchnienia? Czy ten prawdziwy Mateusz tak samo jak książkowy Matewka sprzedałby nawet siostry za coś pysznego, co można skonsumować?
Wiecie co, ja chyba przeczytam "Lilkę i spółkę" jeszcze raz, bo znowu mi się buzia śmieje, na samo wspomnienie!
Na czym polega fenomen tej książki? Autorka świetnie obserwuje swoje pociechy, najbliższe otoczenie, ma masę pomysłów i wybujałą wyobraźnię. Do tego niesamowita dawka poczucia humoru i recepta na rewelacyjną powiastkę dla młodszego czytelnika gotowa!
Poznajemy dzieci, w tym naszą narratorkę Liliannę, nie mylić z Lilaną, w żadnym wypadku!!! Ma ona 8 lat, jest bardzo...
Po przeczytaniu "Macochy" z wielką niecierpliwością czekałam na kolejną propozycję literacką Nataszy Sochy. Pokochałam jej specyficzne poczucie humoru, nieszablonowość i inteligencję. Autorka w sposób niebanalny i subtelny przedstawiła nam prawdziwy obraz naszego świata, problemy, z jakimi borykają się kobiety w różnym wieku. Pokazała spojrzenie nieco przejaskrawione, ale dzięki temu bardziej dla nas znośne, mniej nas dotykające. Potrafi nas rozbawić, ale też zmusić do myślenia, do zastanowienia, jak sami poradzilibyśmy sobie w danej sytuacji.
"Maminsynek" to opowieść o ogromnej miłości. Miłości chorobliwej i rzadko spotykanej, przynajmniej tak wydaje nam się na samym początku. Żadna z nas nie chciałaby stać się partnerką człowieka, którego więź z matką byłaby tak silna i nierozerwalna. Nie zazdrościmy jej, raczej współczujemy. Przewrotność pisarki jest godna pochwały, zaskakuje nas i zadziwia, szczególnie nietuzinkowy finisz. Zakończenie książki bowiem jest niezwykłe, moim zdaniem doskonałe i żadne inne nie mogło wchodzić w grę w przypadku powieści Nataszy Sochy.
W historii tej poznajemy w zasadzie trójkę głównych bohaterów. Tytułowego maminsynka, Leandra, jego nadopiekuńczą mamusię i jego dziewczynę, Amelię. Matka przelała na niego wszystkie pozytywne uczucia, jakie w sobie miała, odpychając ojca dziecka zaraz po tym, jak spełnił swoje zadanie. Miała już ukochanego syna, obiekt miłości, na cóż więc potrzebny byłby jej mąż? Stał się całkowicie zbędny, więc musiał odejść z ich życia. Chowany pod kloszem i ze wszech miar uzależniony od swej rodzicielki chłopiec nie może wyrosnąć na odpowiedzialnego i idealnego mężczyznę. Zresztą, o czym my tu mówimy, ideałów nie ma, ani wśród płci pięknej, ani tej brzydszej.
Szaleńczo przystojny Leander nie ma problemów z nawiązaniem relacji z kobietami, jednak do tej pory żadna nie miała szans w konfrontacji z Matką. Wymieniał je zatem bez skrupułów, jak zużyte rękawiczki, wszak mieszkał nadal z jedyną dla niego przedstawicielką rodzaju żeńskiego. To ona wszystko robiła najlepiej, gotowała, prała, sprzątała, opiekowała się nim. Po co więc miałby narażać się na związek z jakąkolwiek inną kobietą, która marudziłaby, narzekała, doprowadzała do konfliktów?
Amelia kocha go jednak naprawdę. Chyba tak samo mocno jak Matka, bo nie daje za wygraną. Z całych sił stara się z nią wygrać, okazuje się niełatwą przeciwniczką, godną rywalką. Jak rozwinie się ta niecodzienna sytuacja, kto będzie poszkodowanym, a kto zwycięzcą?
To pasjonująca, świetnie napisana książka. Czyta się ją szybko, z wielkim zainteresowaniem. Okładka i tytuł powieści przyciągają, ale i treść w żaden sposób nas nie zawiedzie. Będziemy się świetnie bawić, zrelaksujemy się, ale i bardziej wymagający czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie, bo to tylko z pozoru historia łatwa, lekka i przyjemna.
Takie jajko z niespodzianką, to, co najbardziej cenię. Zaskoczenie jest, emocje są, dlatego polecam z całego serca, również na okładce książki.
W tej powieści znajdziecie również zestaw cech kobiety idealnej i listę rzeczy, które mężczyznę najbardziej denerwują w przedstawicielkach płci przeciwnej. Zaciekawiłam Was?
Więcej na: http://asymaka.blogspot.com/2015/03/maminsynek-natasza-socha.html
Po przeczytaniu "Macochy" z wielką niecierpliwością czekałam na kolejną propozycję literacką Nataszy Sochy. Pokochałam jej specyficzne poczucie humoru, nieszablonowość i inteligencję. Autorka w sposób niebanalny i subtelny przedstawiła nam prawdziwy obraz naszego świata, problemy, z jakimi borykają się kobiety w różnym wieku. Pokazała spojrzenie nieco przejaskrawione, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-14
"Auschwitz to nie jest Polska. To kawałek niemieckiej skóry, przetransplantowany, przyszyty do polskiego ciała, do polskiego miasta."
"Mała Zagłada" to lektura doprawdy przejmująca. Strach i ból udzielają się czytającemu, przenosimy się w ten dramatyczny czas. Janko opowiedziała nam o tym, że wojna nigdy się nie kończy, zmienia tylko miejsce. Dlaczego jednak ta zagłada nie jest wielka, dlaczego o niej tak szybko zapomniano? Czy nie jest godna opisania, sfilmowania? Polecam z całego serca.
Więcej na: http://asymaka.blogspot.com/2015/01/anna-janko-maa-zagada.html
"Auschwitz to nie jest Polska. To kawałek niemieckiej skóry, przetransplantowany, przyszyty do polskiego ciała, do polskiego miasta."
"Mała Zagłada" to lektura doprawdy przejmująca. Strach i ból udzielają się czytającemu, przenosimy się w ten dramatyczny czas. Janko opowiedziała nam o tym, że wojna nigdy się nie kończy, zmienia tylko miejsce. Dlaczego jednak ta zagłada...
2013-08-15
Cienka nić granicy między dobrem a złem...
Poznanie twórczości Jolanty Kwiatkowskiej rozpoczęłam od "Przewrotności dobra" i uważam, że to był wybór idealny. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wstrząsnęła mną i wyczerpała mnie emocjonalnie. Nie da się przejść obok niej obojętnie i każdy czytelnik powinien ją przeczytać, zrozumieć i polecać swoim znajomym, by jak najwięcej osób mogło poznać tragiczną historię naszej Dorotki. Tytuł trafiony w stu procentach, a zawartość powieści daje do myślenia, pobudza nasze szare komórki. To nie jest lekka, łatwa i przyjemna lektura, ale naprawdę jest to kawał świetnej literatury!
"Przewrotność dobra" to doskonale napisana historia młodej dziewczyny, bardzo samotnej i zagubionej. Od dziecka los jej nie szczędził, nie dawał taryfy ulgowej i właśnie to jej traumatyczne dzieciństwo określiło, jaka stanie się będąc dorosłą kobietą. Odcisnęło na niej swe piętno, wywarło wpływ na jej postrzeganie świata, zatarło granicę między dobrem a złem. Dorotka przestała widzieć między nimi różnicę.
Mamy tu tak wnikliwą analizę postaci, przedstawiona jest ona w sposób znakomity, zaczynamy ją rozumieć, nie oceniamy, a kibicujemy jej, litujemy się nad nią, bo w gruncie rzeczy nie jest to do końca zła, pozbawiona sumienia kobieta. Raz Dorotka, raz Dorota, pielęgnuje w sobie z zadziwiającą precyzją tak dobro, jak i zło, miesza te dwa składniki w taki sposób, że czasem nie wiemy już, co było dobrem, a co złem, co było bielą, a co czernią. Idealnie wykreowana bohaterka, przemyślana, dopracowana, mamy tu istne studium psychologiczne, trudną do oceny postać Doroty. Do samego końca nie wiadomo, jak skończy się ta historia, co będzie dobrym zakończeniem, co da jej szczęście i spokój, co mogłoby jej pomóc.
Dorotka znalazła jedyny z możliwych sposobów na to, by poradzić sobie w sytuacji, w jakiej się znalazła. Nic innego nie przyszło jej do głowy, nie miała w nikim oparcia, nikt nie chciał jej pomóc, więc musiała sobie jakoś radzić. Biedne, małe dziecko, jakich niestety nie brakuje tuż obok nas, zagubione, zalęknione... wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć...niestety...
W dorosłym życiu to dziecko pozostało w niej, nie odeszło, pomimo wielu prób ta mała, zastraszona dziewczynka, ta dobra Dorotka nie zniknęła. Czy teraz, gdy już stała się pełnoletnia, uwolniła się od duchów przeszłości, czy było to możliwe? Dodatkowo, pomimo dojrzałości nadal natrafiała na osoby pozbawione skrupułów, po prostu chore, koszmar trwał.
Czasem musiałam głośno odetchnąć i przerwać lekturę, bo jak dla mnie było to zbyt wiele, wyobraźnia szalała, emocje nie dawały mi spokoju, targało mną wiele uczuć, bynajmniej nie przyjemnych.
Książka powinna robić wrażenie, jeżeli jesteśmy w stanie tak bardzo się w nią wczuć, że zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości, to trafiliśmy idealnie. Powoduje gęsią skórkę, włosy jeżą się nam na głowie, nie jesteśmy w stanie tak po prostu o niej zapomnieć, przejść nad tym, co przeczytaliśmy do porządku dziennego, bo jak to możliwe? Los bywa niesprawiedliwy, wokół nas zapewne jest niejedno okaleczone dziecko w skórze dorosłego człowieka, oby było takich osób jednak jak najmniej.
Kluczowe słowo w tej historii to manipulacja, nasza bohaterka uczy się jej od lat dziecięcych, poddawana jej jest każdego dnia, by wreszcie sama stać się jej mistrzynią, tak tworzy rzeczywistość, by wyszło to na dobre tylko jej samej. Wielka to sztuka, bo nikt nie jest w stanie zorientować się, jaka naprawdę jest nasza bohaterka, kreuje się bowiem na osobę miłą, sympatyczną, szarą myszkę, która jest po prostu dobra. A jaka jest prawda? Czy Dorota to ucieleśnienie zła?
"Przewrotność dobra" to powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. Dzięki niej możemy dowiedzieć się wiele o samych sobie, odpowiedzieć na pytania, których nigdy nie zadawaliśmy, przemyśleć znaczenie słowa dobro w odniesieniu do mnóstwa życiowych sytuacji, jak też zastanowić się nad tym, co było złe w naszym życiu, z czego to wynikało, skąd się wzięło. Polecam całym sercem.
"Przewrotność dobra" Jolanta Kwiatkowska, Wydawnictwo Dobra Literatura, 2012
Cienka nić granicy między dobrem a złem...
Poznanie twórczości Jolanty Kwiatkowskiej rozpoczęłam od "Przewrotności dobra" i uważam, że to był wybór idealny. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wstrząsnęła mną i wyczerpała mnie emocjonalnie. Nie da się przejść obok niej obojętnie i każdy czytelnik powinien ją przeczytać, zrozumieć i polecać swoim znajomym, by jak...
2013-07-08
Miłość bliska matczynej i słowo dane matce...
To oczywiście tematyka, która najbardziej mnie interesuje w literaturze, więc od razu mogę napisać, że książka wciągnęła mnie i nie mogłam się od niej oderwać. O II wojnie światowej i jej wpływie na losy ludzkie mogę czytać, czytać i czytać. Tego nigdy nie przedawkuję, bo od zawsze ciekawi mnie ten okres w historii, trudny, traumatyczny, wprost niewyobrażalnie niesprawiedliwy, który jednak miał miejsce, naprawdę się wydarzył i trzeba o tym pamiętać, ku przestrodze i dla tych wszystkich ludzi, którzy wtedy niewinnie zginęli...
"Przysięga Gertrudy. Opowieść o miłości i dobroci w czasie wojny i Zagłady" Rama Orena to historia niezwykła, napisana przez samo życie. Tytułowa bohaterka tej powieści to opiekunka małego żydowskiego chłopca, która obiecała jego matce, że zajmie się nim jak mama rodzona, że nie opuści go i zrobi wszystko, by przeżył wojnę. Michał nie miał nikogo, na kogo mógłby liczyć, została mu tylko, lub aż, Gertruda. Po latach została odznaczona jako Sprawiedliwa wśród Narodów Świata, ale największą nagrodą dla niej zapewne było to, że dzisiejszy Michael przeżył i że nigdy się nie rozstawali. Dotrzymała danego słowa, zawiozła chłopca do Palestyny i chociaż sama była katoliczką, wychowała go tak, jak życzyła sobie jego mama - zgodnie z religią przodków.
Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tragedię, jaka miała miejsce w czasie II wojny światowej, jej ogrom?
Wiele rodzin żydowskich należało do elity, było dobrze sytuowanych i wykształconych, inteligentnych, posiadających władzę i pieniądze. Nagle stracili wszystko, nic nie znaczyło to, jak bardzo byli majętni czy jakie mieli wpływy, nic nie miało już znaczenia. Teraz rozpoczęła się walka na śmierć i życie, poniżani, mordowani z zimną krwią, często w bestialski sposób, czuli się jak zaszczute zwierzęta, ciężko to wszystko sobie wyobrazić, niełatwo o tym w ogóle myśleć.
Jak dzielna i odważna musiała być Gertruda, by dać sobie radę całkiem sama, by lawirować pomiędzy grożącymi im z każdej strony niebezpieczeństwami, by udawać, że chłopiec jest jej synem, by pracować za marne grosze, wszystko po to, by uchronić dziecko przed losem, który spotkał jego najbliższą rodzinę. Kontrast pomiędzy wcześniejszym życiem a ponurą i okrutną rzeczywistością, teraźniejszością był ogromny, wielki jak przepaść, ale ona nie zważała na to. Nie myślała o tym, co było, ile poświęciła, jak bardzo narażała się dla Michała, pokochała go bowiem jak własne dziecko. Za niego gotowa była oddać własne życie.
Książka napisana jest przez przyjaciela Michaela Stołowickiego, Rama Orena. Michael i Gertruda przeżyli wojnę i to było najważniejsze. Niestety los dalej ich nie rozpieszczał, "walczyli o przetrwanie w nowym kraju"*, ona "od rana do wieczora pracowała jako sprzątaczka w północnej części miasta, skąd wracała z bólem w stawach i znużeniem w oczach. Michael witał ją pocałunkiem, zdejmował jej buty, gotował skromną kolację i słał łóżko. Wiedział, że ona trudzi się ponad siły po to tylko, by zdobyć pieniądze na jego naukę i utrzymanie. Poprzysiągł sobie, że pewnego dnia hojnie odpłaci jej za wszystko, co dla niego uczyniła - za to, że ocaliła go przed śmiercią, że poświęciła mu życie, że dbałą, by niczego mu nie zabrakło."*
Piękna to miłość, przywiązanie, rzadkość w dzisiejszych czasach. Cudownie czyta się o tym, co łączyło tych dwoje niezwykłych ludzi, niepowiązanych więzami krwi, za to związanych więzami o wiele silniejszymi, Gertruda i Michał, kobieta i chłopiec, matka i syn...
Bardzo ciekawym wątkiem w tej powieści jest również osoba niemieckiego oficera, który zanim zasilił szeregi SS poślubił Żydówkę, mieli razem córkę. Dorastającą dziewczynę udało mu się w porę ocalić, wysłać w jedyne bezpieczne miejsce, niestety żony nie zdołał uratować. Długo nie wiedział, jaka była prawda o jej zniknięciu, nie mógł uwierzyć w to, co się działo, bo chociaż był Niemcem starał się pomagać Żydom, nie uważał ich za kogoś gorszego, nie popierał szaleńczych ideologii swych kolegów i pracodawców. To trudny temat, ale dzięki niemu poznałam całkiem nowe, nieznane mi wcześniej mechanizmy tego wszystkiego. Jak Hitler zdobywał zwolenników, władzę, aprobatę Niemców. Żona Karla Rinka dużo wcześniej przeczuła zbliżające się niebezpieczeństwo, które on niestety bagatelizował. Ona wiedziała, że każą mu wybierać między żydowską rodziną a partią. Straszne to musiały być dylematy, zapewne nie tylko tej jednej "mieszanej" familii. Warto i o tym pomyśleć, poznać i tę część historii.
Mogłabym o tej powieści, opartej na faktach pisać jeszcze długo, ponieważ jest ona ciekawa, pełna wielu wątków, które warto poznać. Zazwyczaj książki, które czytałam na temat Holokaustu kończyły się wraz z zakończeniem wojny, tu jest inaczej. Wraz z naszą dwójką bohaterów zmierzamy do Palestyny, ale jest to podróż pełna trudów i znojów, po raz kolejny Gertruda musi wykazać się wielką determinacją, ponieważ chcą ją rozdzielić z Michałem. Wszelkie próby jednakże spełzają na niczym i nawet sugestia dalszej rodziny chłopca, którą odnajdują na miejscu nie jest w stanie ich rozłączyć. To niemożliwe. Nie po tym, co razem przeszli. Dopiero śmierć, ostateczna i nieunikniona, jest jedynym sposobem na to, by się rozstali.
Wzruszałam się niejednokrotnie przy czytaniu i poznawaniu losów tej dwójki bohaterów, ale dopiero, gdy zobaczyłam fotografie, które są moim zdaniem doskonałym dopełnieniem całości tej historii, nie mogłam powstrzymać łez. Cudownie, że udało im się przeżyć, że mogli zachować wspomnienia, jak też, że przetrwały zdjęcia, na których uśmiecha się do nas żona Karla, Mira Rink z malutką córeczką Helgą, jest sześciotygodniowy Michał, jest także dorosły Michael przytulający uśmiechniętą Gertrudę. Jest tu też Michał przy grobie Gertrudy i pomniku symbolizującym drogę do Auschwitz i napis u dołu grobu: "Nie zapomnimy cię". Pisząc to po raz kolejny ocieram łzę, trudno uwierzyć, że takie rzeczy mają miejsce, a jednak...
Miłość silniejsza od wojny, nie można jej ominąć szerokim łukiem i o niej zapomnieć. Rzadko zdarzają się tak odważne, pełne uczuć osoby jak Gertruda Babilińska, katoliczka, która dochowała obietnicy danej na łożu śmierci matce Michała, ocaliła żydowskiego chłopca.
*cytaty pochodzą z książki
"Przysięga Gertrudy" Ram Oren Wydawnictwo Naukowe PWN, 2012
recenzja pochodzi z mojego bloga http://asymaka.blogspot.com/2013/07/przysiega-gertrudy-ram-oren.html
Miłość bliska matczynej i słowo dane matce...
To oczywiście tematyka, która najbardziej mnie interesuje w literaturze, więc od razu mogę napisać, że książka wciągnęła mnie i nie mogłam się od niej oderwać. O II wojnie światowej i jej wpływie na losy ludzkie mogę czytać, czytać i czytać. Tego nigdy nie przedawkuję, bo od zawsze ciekawi mnie ten okres w historii, trudny,...
Książka miała swoją premierę 19 marca, ja skończyłam ją czytać już jakiś czas temu, ale myślę o niej od tamtej pory bardzo często... To jedna z najlepszych książek, jakie dane mi było czytać w ostatnim czasie, ale nie ma się co dziwić, tematyka tej powieści trafia bowiem idealnie w mój gust czytelniczy. O II wojnie światowej mogę czytać zawsze, od zawsze i na zawsze! Nigdy mi się ten okres w historii nie znudzi, nigdy nie dowiem się na tyle dużo, by nie mieć ochoty na więcej.
Ten tytuł spodobał mi się szczególnie, ponieważ porusza problematykę nadzwyczajnie ciekawą i zajmującą, intrygującą. Poznajemy tu Polkę, uciekinierkę z obozu koncentracyjnego, poszukiwaną przez Gestapo. Mamy tytułowe, późne lato, Berlin, rok 1943. Trwa wojna. Nasz główny bohater to niezwykle inteligentny człowiek, całkowicie przeciwny temu, co robi Hitler, to Niemiec, znający prawdę, doskonale zdający sobie sprawę z tego, co dzieje się z Żydami, z ludźmi, którzy nie utożsamiają się z poglądami i działaniami Trzeciej Rzeszy, starający się żyć i funkcjonować w miarę normalnie w tej trudnej wojennej rzeczywistości. Ciężko mu się pogodzić z tym, jaki stał się przed śmiercią jego własny syn i żona, wstydzi się za nich i nie potrafi ich zrozumieć. Syn zginął na froncie wschodnim, a żonę odebrała mu choroba, może tak było lepiej?
"Berlin, późne lato" pokazuje nam to, co działo się wewnątrz Niemiec, co myśleli i czuli ludzie, którzy tam żyli, czy byli świadomi tego, co wyprawiają ich rodacy poza granicami ich kraju? Jest to spojrzenie z zupełnie innej, nieznanej mi wcześniej strony, być może dzięki tej książce nieco łagodniej podejdę do Niemców tamtych czasów, może nie wszyscy z ich byli przesiąknięci złem, nienawiścią i pogardą dla rasy odmiennej od aryjskiej. Zwolennicy Hitlera bez skrupułów mordowali swoich rodaków, jeżeli tylko doszły ich słuchy o jakimkolwiek odchyleniu od normy, nie mogło być wśród nich na przykład homoseksualistów, zanieczyszczali oni bowiem ich cudowną, czystą rasę.
Miłość, jaka łączy dwoje zupełnie obcych, całkowicie różnych ludzi, rodzi się tak niespodziewanie, jest nawet dla nich samych ogromnym zaskoczeniem, to trudna i skomplikowana sytuacja, z jednej strony Polka, Halina, kobieta walcząca i nienawidząca Niemców, z drugiej właśnie Niemiec, który o Polakach słyszał same kłamstwa, że nie dbają o higienę, że są prości i pozbawieni rozumu, jak uda im się nawiązać nić porozumienia, dlaczego zaufają sobie nawzajem, co takiego przyciągnie ich do siebie? Oboje są po ciężkich przeżyciach, ona bliska śmierci... I jeszcze to zakończenie...
To naprawdę rewelacyjna książka, która wyzwoliła we mnie wiele emocji. Niejednokrotnie musiałam zastanowić się, przemyśleć, otrzeć łzę, westchnąć i pokręcić głową nad tymi okrutnymi czasami, nad tym nonsensem, jak jeden człowiek mógł zgotować tylu bezbronnym, niewinnym ludziom taki los...
To historia napisana w sposób tak realny, rzeczywisty, że aż boli... czułam strach bohaterów, oddech Gestapo na szyi niemalże... dylematy...do końca miałam nadzieję...
Moim zdaniem każdy myślący człowiek powinien poznać ten tytuł, bo rzadko zdarza się trafić na tak znakomity i smaczny kąsek. Polecam :)
Książka miała swoją premierę 19 marca, ja skończyłam ją czytać już jakiś czas temu, ale myślę o niej od tamtej pory bardzo często... To jedna z najlepszych książek, jakie dane mi było czytać w ostatnim czasie, ale nie ma się co dziwić, tematyka tej powieści trafia bowiem idealnie w mój gust czytelniczy. O II wojnie światowej mogę czytać zawsze, od zawsze i na zawsze! Nigdy...
więcej Pokaż mimo to