-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2013-10-23
2015-12-25
Co może wyniknąć z połączenia tych dwóch popularnych nazwisk? Jaką książkę mogły stworzyć dwie z kilkunastu topowych aktualnie pisarek? Obie potrafią pisać zabawnie, lekko, ciekawie. Czytelniczki uwielbiają powieści zarówno Witkiewicz, jak i Sochy, której "Maminsynek" znalazł się wśród najlepszych książek, jakie czytałam w 2015 roku. Chciałam na tej liście umieścić także powyższą publikację, ale postanowiłam poczekać do Nowego Roku, by dać Wam znać, jaka jest rewelacyjna!!!
Całość opinii: http://asymaka.blogspot.com/2016/01/awaria-mazenska-magdalena-witkiewicz.html
Co może wyniknąć z połączenia tych dwóch popularnych nazwisk? Jaką książkę mogły stworzyć dwie z kilkunastu topowych aktualnie pisarek? Obie potrafią pisać zabawnie, lekko, ciekawie. Czytelniczki uwielbiają powieści zarówno Witkiewicz, jak i Sochy, której "Maminsynek" znalazł się wśród najlepszych książek, jakie czytałam w 2015 roku. Chciałam na tej liście umieścić także...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-10
Adrianna Trzepiota debiutuje w roli autorki książki i trzeba przyznać, że jest to debiut jak najbardziej udany. Historia przez nią stworzona przekonuje do siebie czytelnika, jest zgrabna i ciekawa. Już od pierwszych stron pochłania nas klimat i niezwykła atmosfera mazurskiej okolicy, pełna magii, tajemniczości, dwuznaczności...
"Zwilczona" jest opowieścią o kobiecie takiej, jak my. Jaśmina ma trzydzieści pięć lat, uczy języka polskiego, ma męża i małe dziecko, prawdziwe przyjaciółki, na które zawsze może liczyć. Mieszka na mazurskiej prowincji. Pozornie zdaje się być zadowoloną ze swojej egzystencji matką i żoną, ale im bardziej zagłębiamy się w lekturze tej pasjonującej i przepełnionej legendami historii, tym mocniej zaczynamy odczuwać, że czegoś w jej codzienności brakuje.
Czy idealny zdawałoby się partner, którego wybrała na zawsze, na dobre i na złe, może się zmienić praktycznie z dnia na dzień? Z jakiego powodu ulegnie tak diametralnej zmianie i czy jej małżeństwo przestanie istnieć? Jakby tego było mało, na horyzoncie pojawi się ktoś jeszcze. Ktoś, kto zrozumie, wysłucha, pocieszy, przytuli...
całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2015/10/zwilczona-o-kobiecej-intuicji.html
Adrianna Trzepiota debiutuje w roli autorki książki i trzeba przyznać, że jest to debiut jak najbardziej udany. Historia przez nią stworzona przekonuje do siebie czytelnika, jest zgrabna i ciekawa. Już od pierwszych stron pochłania nas klimat i niezwykła atmosfera mazurskiej okolicy, pełna magii, tajemniczości, dwuznaczności...
"Zwilczona" jest opowieścią o kobiecie...
Nazwisko Anny Kasiuk poznałam przy okazji czytania jej debiutanckiej powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym zatytułowanej „Piąte-nie zabijaj”. Już wtedy widziałam w niej wielki potencjał, ale nad warsztatem należało jeszcze popracować. W porównaniu z debiutem, „Lewy brzeg” wygrywa w przedbiegach. To książka dopracowana w każdym szczególe i zaskakująco dobra. Historia wciąga nas od pierwszych zdań, nie nudzi, a fascynuje i ciekawi. Z ogromnym zainteresowaniem śledzimy losy bohaterów, chcemy dowiedzieć się o nich jak najwięcej, zrozumieć ich metody postępowania i tok rozumowania. Powieść ta kryje w sobie wiele tajemnic, które chcemy jak najszybciej odkryć, znaleźć odpowiedź na dręczące nas i ich pytania.
Majka wierzy w ludzi, w to, że nie mogą być pozbawieni skrupułów, bez serca, z gruntu źli. Uważa, że praca w podupadającej praskiej przychodni jest idealnym miejscem dla niej. Tutaj czuje się dobrze, jest usatysfakcjonowana i szczęśliwa. Czegoś jednak brakuje w jej życiu. Spełnia się zawodowo, choć nie zarabia zbyt wiele. Może uważa, że pieniądze to nie wszystko?
Jej przyjaciółka Ewa chce od życia czegoś więcej i chętnie przystaje na propozycję pracy za lepsze pieniądze w prywatnej klinice na Ochocie, choć wiąże się to najprawdopodobniej z umówieniem się z raczej obleśnym i mało atrakcyjnym personalnym. Postanawia skorzystać z szansy, jaką otrzymała od losu, wszak zależy jej na rozwoju. Nie myśli o tym, jak zakończy się ta historia.
Kobiety różnią się od siebie, ale nie przeszkadza im to w żadnym stopniu. Majka należy do osób raczej spokojnych, marzy o księciu z bajki, gromadce dzieci i prawdziwym, ciepłym i szczęśliwym domu, Ewa jest żywiołowa, stawia sobie jasne cele i dąży do nich uparcie. Nie martwi się na zapas, nie poddaje melancholii. Pierwsza z nich opiekuje się schorowanym ojcem, który tęskni za żoną. Jest idealistką w każdym calu, zakompleksioną i niepewną własnej wartości psycholożką. Druga doktor psychologii nie ogląda się za siebie, czerpie z życia garściami i zawsze doskonale wygląda.
Obie wybierają się do klubu, by uczcić nową pracę Ewy. Bawią się świetnie, ale Majkę zaczyna niepokoić utkwiony w niej wzrok pewnego mężczyzny. Czuje się dziwnie, nieswojo, oczami wyobraźni widzi sceny żywcem wyjęte z horrorów, które oglądała. Paweł, bo tak ma na imię przystojny mężczyzna, który budzi w niej niepokój, okazuje się całkiem zwyczajnym facetem. Przynajmniej pozornie. Nawiązują bliższą znajomość. Czyżby to on miał być jej upragnionym księciem, na którego czekała i o którym marzyła?
Dzięki niebywale plastycznym opisom, szybko i bez najmniejszego problemu przenosimy się w okolice, o których opowiada autorka. Niezwykle piękny jest krajobraz, jaki roztacza przed nami. Bohaterowie wykreowani zostali ciekawie, zaskakują nas i zadziwiają. Cała historia daje do myślenia i pozostawia w nas ogromny niedosyt. Z niecierpliwością oczekuję na kontynuację serii Łowiska i na kolejne spotkanie z nietuzinkowymi postaciami, jakie stworzyła Kasiuk.
Całość polecam zdecydowanie, szczególnie wielbicielom mrocznym sekretów, zagadek rodzinnych sprzed lat. Czy zawsze rany mają szansę zagoić się wraz z upływającym czasem, a miłość jest lekarstwem na wszelkie bolączki? Jak wielka siła tkwi w kruchej i mało przebojowej Majce? Tego wszystkiego dowiecie się z tej jakże pasjonującej i wciągającej lektury.
Anna Grzyb/blog Pisaninka
Nazwisko Anny Kasiuk poznałam przy okazji czytania jej debiutanckiej powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym zatytułowanej „Piąte-nie zabijaj”. Już wtedy widziałam w niej wielki potencjał, ale nad warsztatem należało jeszcze popracować. W porównaniu z debiutem, „Lewy brzeg” wygrywa w przedbiegach. To książka dopracowana w każdym szczególe i zaskakująco dobra. Historia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Augusta Docher to pseudonim początkującej autorki, która tworzy swoje historie szybko i z prawdziwym zaangażowaniem. Odnajduje się doskonale w każdej z życiowych ról, jakie odgrywa: jest szczęśliwą mężatką, matką i córką. Jak sama mówi, stuprocentową kobietą. Obecnie pracuje nad kontynuacją "Eperu", ale nie ogranicza się jedynie do tworzenia fantastyki. Do druku przygotowywana jest jej powieść o wielkiej namiętności. Która z nich bardziej przypadnie do gustu czytelnikom?
"Eperu" skierowana jest do odbiorcy co najmniej szesnastoletniego, ale równie dobrze może się nią zainteresować osoba mająca lat czterdzieści czy pięćdziesiąt. To książka, która wciąga od pierwszych stron, intryguje nas i zaskakuje. Poznajemy w niej młodą dziewczynę, Anię Wilk. W dzieciństwie mieszkała w Polsce, ale wraz z mamą i jej przyjaciółką oraz córką wyprowadziła się do Anglii.
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2015/07/eperu-augusta-docher-premiera-16072015.html
Augusta Docher to pseudonim początkującej autorki, która tworzy swoje historie szybko i z prawdziwym zaangażowaniem. Odnajduje się doskonale w każdej z życiowych ról, jakie odgrywa: jest szczęśliwą mężatką, matką i córką. Jak sama mówi, stuprocentową kobietą. Obecnie pracuje nad kontynuacją "Eperu", ale nie ogranicza się jedynie do tworzenia fantastyki. Do druku...
więcej mniej Pokaż mimo to
Natasza Socha to pisarka zabawnych, ale i niezwykle celnych, inteligentnych powieści. Moją sympatię zdobyła za sprawą "Macochy", z wielką niecierpliwością czekałam też na "Maminsynka", ale dopiero w książce "Rosół z kury domowej" pokazała, jak doskonałym kunsztem i talentem włada. Język polski nie ma przed nią tajemnic i jest jedną z lepszych obserwatorek życia wśród pisarek. Życia codziennego, bez przejaskrawienia, bez upiększania, bez zawoalowanego słownictwa. Prosto z mostu wygłasza prawdę o nas samych, o tym, jak bardzo jesteśmy stłamszone, zaniedbane, smutne... Czy naprawdę tak beznadziejnie i szaro musi wyglądać nasza codzienność? Kto może nam uświadomić i wytknąć nasze błędy lepiej od czterech bohaterek nietuzinkowej opowieści Nataszy Sochy? Osób takich jak my...
Żyjemy sobie w błogiej nieświadomości i pozornym szczęściu, spokojnie i bez fajerwerków, a jednak wydaje nam się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W sumie nie mamy czasu na zastanowienie się, czy tego oczekiwałyśmy od życia, czy to spełnienie naszych marzeń? Gotujemy, prasujemy, jesteśmy coraz lepsze w wykonywaniu domowych obowiązków. Coraz częściej rządzimy i mamy cokolwiek do powiedzenia już tylko w kuchni, w ręku trzymając łyżkę, przygotowując posiłek dla ukochanego męża. Nieświadome tego, co właśnie robi nasz małżonek szorujemy z niebywałą dbałością i perfekcją posadzki, operujemy mopem doskonale!
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2015/06/roso-z-kury-domowej-natasza-socha.html
Natasza Socha to pisarka zabawnych, ale i niezwykle celnych, inteligentnych powieści. Moją sympatię zdobyła za sprawą "Macochy", z wielką niecierpliwością czekałam też na "Maminsynka", ale dopiero w książce "Rosół z kury domowej" pokazała, jak doskonałym kunsztem i talentem włada. Język polski nie ma przed nią tajemnic i jest jedną z lepszych obserwatorek życia wśród...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-09
Powiem Wam tak, od wielu dni chciałam przeczytać tę powieść. Nie mogłam o niej zapomnieć, intrygowała mnie i czułam podświadomie, że to będzie coś wyjątkowego, co doda mi energii i przywróci wiarę w prowadzenie bloga i recenzowanie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy otworzyłam e-mail, a w nim był pdf tej historii!
http://asymaka.blogspot.com/2015/01/coreczka-liliana-fabisinska.html
Powiem Wam tak, od wielu dni chciałam przeczytać tę powieść. Nie mogłam o niej zapomnieć, intrygowała mnie i czułam podświadomie, że to będzie coś wyjątkowego, co doda mi energii i przywróci wiarę w prowadzenie bloga i recenzowanie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy otworzyłam e-mail, a w nim był pdf tej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zdecydowanie polecam "W nadziei na lepsze jutro" i zapewniam, że nie zawiedziecie się sięgając po nią. To lektura warta uwagi, której zakończenie wbije nas w fotel i z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnej dawki twórczości Ewy Bauer. Na szczęście miałam ten komfort, że po skończeniu debiutanckiej powieści mogłam od razu zacząć czytać drugi tom opowieści o Annie, jaki znaleźć można w "Kruchości jutra". Opinia o kontynuacji niebawem, może jeszcze dzisiaj?
Całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/10/w-nadziei-na-lepsze-jutro-ewa-bauer.html
Zdecydowanie polecam "W nadziei na lepsze jutro" i zapewniam, że nie zawiedziecie się sięgając po nią. To lektura warta uwagi, której zakończenie wbije nas w fotel i z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnej dawki twórczości Ewy Bauer. Na szczęście miałam ten komfort, że po skończeniu debiutanckiej powieści mogłam od razu zacząć czytać drugi tom opowieści o Annie, jaki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chciałabym dzisiaj opowiedzieć Wam jeszcze o kolejnym udanym debiucie, który już w czwartek ukaże się pod moimi skrzydłami. Jestem naprawdę dumna, że mogę rekomendować taką prozę. Ciekawą, dającą do myślenia, pokazującą nam różne punkty widzenia danej sytuacji. Autorka niejednemu z nas utrze nosa, bo przecież tak łatwo jest nam osądzać innych, krytykować, oceniać. Czy w trakcie lektury zmienimy zdanie? Stwierdzimy, że jednak nie mieliśmy racji? Być może. Pozornie wydawać by się mogło, że czternastoletnia dziewczyna i od dawna dorosły mężczyzna, jej nauczyciel, nie powinni byli zapałać do siebie uczuciem, bo taka miłość niemożliwa jest do spełnienia, zakazana, grzeszna... Co takiego musiałoby się stać, byśmy zmienili zdanie?
Ewa Bartkowska mieszkała w wielu różnych miejscach, ale czternaście lat temu osiadła na stałe we Wrocławiu. Jak sama mówi, jest zwyczajną kobietą, matką, córką, przyjaciółką. Ukończenie książki było dla niej momentem przełomowym, z chwilą, kiedy ją napisała stała się nareszcie sobą w stu procentach.
Literatura odgrywa w jej życiu bardzo ważną rolę. Tuż obok książek postawiłaby wiele na podróże i otwarte przestrzenie, które uwielbia. Nigdy nie przywiązywała wagi do stanowisk, miejsca pracy, zmieniających się w jej życiu ról. Musiała odgrodzić się od tego wszystkiego, by zrealizować swoje największe pragnienie. Od dziecka marzyła bowiem, by napisać książkę i cieszy się, że wreszcie to marzenie udało jej się spełnić. Zastanawia się tylko, dlaczego zdecydowała się na ten krok tak późno?
"Ja, judaszka" samym tytułem intryguje nas, ciekawi, zastanawia, co też może się kryć pod tą kontrowersyjną i niejednoznaczną nazwą? Co znajdziemy na kartach tej powieści? Zainteresowani czytamy opis wydawcy i coraz bardziej chcemy zagłębić się w tej lekturze! Młoda dziewczyna zafascynowana swoim nauczycielem, teraz już dojrzała kobieta, opowiada nam swoją historię. Poznajemy też męski punkt widzenia, myśli i rozterki czterdziestoletniego mężczyzny, który na równi z czternastolatką zatraca się w uczuciu zakazanym. Początkowo cała ta sytuacja budzi nasz niesmak, bunt, gniew nawet. Bo jakże to! Dziewczyna jest przecież jeszcze dzieckiem, zostanie wykorzystana i porzucona, skrzywdzona! Powoli, krok po kroku, strona za stroną emocje, jakie w nas buzują, zmieniają się. To prawdziwa huśtawka nastrojów, najpierw podchodzimy do tej historii dosyć sceptycznie, by wreszcie... by wreszcie po raz kolejny zrozumieć, że nic nie jest czarno-białe, że istnieją różne odcienie szarości, że nie wolno nam jednoznacznie nikogo oceniać i szufladkować. Jeżeli chcemy na jakikolwiek temat się wypowiadać, warto najpierw zapoznać się z faktami.
Alicja miała czternaście lat, osiem miesięcy i czternaście dni. Właśnie rozpoczął się kolejny rok szkolny, dla niej niezwykły, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała. Nie wiedziała, czego doświadczy, jak bardzo zmieni się jej życie, jak wiele bólu i cierpienia ją czeka. Czy gdyby posiadała tę wiedzę, nie przekroczyłaby progu szkoły? Jej wielka miłość, najpiękniejsze uczucie, najszczersze jest tuż obok. Najwspanialszy człowiek, jakiego mogła spotkać na imię ma Wiktor. Spóźniony dotarł na apel inaugurujący rozpoczęcie roku szkolnego. Dla niej od samego początku było jasne, że łączy ich pokrewieństwo dusz. Czy i dla niego było to tak oczywiste? Czy możliwe do spełnienia jest uczucie zakazane, między uczennicą a nauczycielem? Jakich wyborów będą musieli dokonać, co poświęcić, by choć na moment stać się parą szczęśliwych ludzi?
Piękna opowieść o prawdziwej miłości. Miłości dojrzałej, mądrej, romantycznej. Niestety nie będzie idealna, wolna od błędów i dramaturgii. Na przykładzie dwójki głównych bohaterów tej książki zrozumiemy, że za szczęście w życiu musimy prędzej czy później zapłacić wysoką cenę, czy zatem warto zatracić się w uczuciu? Kochać i być kochanym, wbrew zasadom, przyjętym regułom, wbrew opiniom naszych bliskich i znajomych?
całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/10/ja-judaszka-ewa-bartkowska-patronat.html
Chciałabym dzisiaj opowiedzieć Wam jeszcze o kolejnym udanym debiucie, który już w czwartek ukaże się pod moimi skrzydłami. Jestem naprawdę dumna, że mogę rekomendować taką prozę. Ciekawą, dającą do myślenia, pokazującą nam różne punkty widzenia danej sytuacji. Autorka niejednemu z nas utrze nosa, bo przecież tak łatwo jest nam osądzać innych, krytykować, oceniać. Czy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-08
Recenzja przedpremierowa.
Dla mnie to była prawdziwa uczta, a Roma Ligocka według mnie zasługuje na miano najlepszej polskiej pisarki na ten czas. Wspaniała to proza, pokazująca prawdziwe życie, ubrana w ogromne, trudne do wyobrażenia emocje, poruszająca nas do głębi i pozostająca z nami na zawsze. Naprawdę warto otworzyć serce i umysł na najnowszą propozycję literacką autorki. A dla mnie szczególne ważne jest to, że marzyła, by pisać i choć twierdzi, że marzenia się nie spełniają, tylko wymieniamy je na nowe, to pragnienie się przecież spełniło! Jest pisarką, i to jaką pisarką! http://asymaka.blogspot.com/2014/10/droga-romo-roma-ligocka-recenzja.html
Recenzja przedpremierowa.
Dla mnie to była prawdziwa uczta, a Roma Ligocka według mnie zasługuje na miano najlepszej polskiej pisarki na ten czas. Wspaniała to proza, pokazująca prawdziwe życie, ubrana w ogromne, trudne do wyobrażenia emocje, poruszająca nas do głębi i pozostająca z nami na zawsze. Naprawdę warto otworzyć serce i umysł na najnowszą propozycję literacką...
2014-07-15
Twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej znam dosyć dobrze, szczególnie nowsze publikacje literackie, które wyszły spod Jej pióra. Wszystkie stworzone przez nią historie łączy jedno-wielkie emocje, jakie wyzwalają w czytelniku.
Tym razem autorka zabierze nas do miejsca pełnego niesamowicie pachnącej lawendy, poznamy Dalmację Południową widzianą oczami naszych bohaterów. Saga obejmować będzie trzy tomy, każdy z nich to opowieść o innej z sióstr, tak różnych, jak to tylko możliwe. Spotkamy wśród lawendy Zuzannę, w części pierwszej, Zosię w drugiej i Gabrysię, w trzeciej. Trzy kobiety, które łączą więzy krwi i ogromna przyjaźń, trzy ciekawe i intrygujące historie miłosne, a w tle niebanalne okoliczności przyrody!
Na pomysł napisania tej książki, stworzenia całej serii zresztą, wpadła pisarka w sierpniu 2013 roku, przebywając wraz z rodziną i przyjaciółmi właśnie na urlopie w Chorwacji. To na Półwyspie Pelješac zrodził się cały wstępny plan dotyczący poszczególnych losów bohaterów Lingas-Łoniewskiej. Opisała zatem w najnowszej swojej serii miejsca, które zna, wśród których czuje się wyjątkowo dobrze, które są dla niej ważne. Tom pierwszy to historia Zuzanny, najstarszej z sióstr Skotnickich, która odnosi sukcesy na polu zawodowym, jednak jej życie prywatne dalekie jest od ideału. Wciąż nie potrafi zapomnieć o wielkie, szalonej miłości sprzed szesnastu lat, choć stara się z całych sił nie myśleć o przeszłości i nie odgrzebywać starych ran. Co takiego wydarzyło się wtedy w jej życiu, co spowodowało ucieczkę w pracę, by tylko nie myśleć, nie wspominać, nie czuć?
Wydana pod moim patronatem medialnym.
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/09/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-zuzanna-tom.html
Twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej znam dosyć dobrze, szczególnie nowsze publikacje literackie, które wyszły spod Jej pióra. Wszystkie stworzone przez nią historie łączy jedno-wielkie emocje, jakie wyzwalają w czytelniku.
Tym razem autorka zabierze nas do miejsca pełnego niesamowicie pachnącej lawendy, poznamy Dalmację Południową widzianą oczami naszych bohaterów. Saga...
2014-08-01
I kolejna recenzja książki wydanej pod moimi skrzydłami
Dzisiaj premiera, zapraszam na blog na KONKURS.
Książkę polecam zdecydowanie. Czyta się ją doprawdy błyskawicznie. Dawno nie bawiłam się tak wyśmienicie, jak przy lekturze tej i poprzedniej propozycji literackiej autorki. Widać, że ma ogromny talent i niczym nieposkromioną wyobraźnię, a w wykreowanym przez nią świecie odnajdziemy się niemalże natychmiast, od pierwszych stron opowiedzianej przez Nią historii.
Anna Kleiber, wydawnictwo Red.media
http://asymaka.blogspot.com/2014/09/gupia-baba-anna-kleiber-patronat.html
I kolejna recenzja książki wydanej pod moimi skrzydłami
Dzisiaj premiera, zapraszam na blog na KONKURS.
Książkę polecam zdecydowanie. Czyta się ją doprawdy błyskawicznie. Dawno nie bawiłam się tak wyśmienicie, jak przy lekturze tej i poprzedniej propozycji literackiej autorki. Widać, że ma ogromny talent i niczym nieposkromioną wyobraźnię, a w wykreowanym przez nią...
Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne, powieść skomplikowaną i trudną. Mam tutaj na myśli tytuł "Coraz mniej olśnień". Poza tym jest kobietą niezwykle ciepłą, sympatyczną. Każda napisana przez nią historia jest niebanalna, przemyślana i dopracowana. Nie jest istotne, czy tworzy dla młodego czytelnika, czy dla starszego, każdego z nich traktuje w sposób wyjątkowy, z szacunkiem. Pozwala nam na samodzielne myślenie, analizowanie podczas czytania, a to chyba najlepsze, najważniejsze, co może dać nam dobra lektura.
Nie miałam pojęcia, czego mogę spodziewać się po najnowszej powieści Ałbeny Grabowskiej. Byłam pewna, że mnie zaskoczy, bo po przeczytaniu "Coraz mniej olśnień" wiedziałam już, że inaczej być nie może. Próbowałam przewidzieć, jakiego typu niespodzianki pojawią się w "Lady M", ale oczywiście odgadnąć, co czeka mnie na kartach najnowszej powieści pisarki nie było wcale tak łatwo.
W tej książce poznajemy Małgorzatę, kobietę zdawałoby się twardą i silną, zawsze stawiającą na swoim. Nie liczy się z uczuciami innym, za wszelką cenę próbuje wyzwolić we własnym mężu poczucie wartości. Nie myśli jednak w tym wszystkim o sobie, o nie, ona chce, aby to Krzysztof był szczęśliwy, jej chorobliwa ambicja nie może niestety doprowadzić do niczego dobrego.
Krzysztof z kolei stara się ze wszech miar zadowolić swoją żonę, próbuje sprostać jej oczekiwaniom, choć niezbyt dobrze czuje się w roli, jaką wyznaczyła dla niego Małgorzata. Może nie jest na tyle dojrzały emocjonalnie, by spojrzeć prawdzie w oczy, by zrozumieć, że taki układ tylko pozornie daje im szczęście?
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/03/abena-grabowska-lady-m-recenzja.html
Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-23
PATRONAT MEDIALNY PISANINKI
Dziwne, że wcześniej nie zainteresowałam się twórczością autorki, biorąc pod uwagę, że mieszka tak blisko mnie. Nigdy nie słyszałam jednak o żadnej książce Karoliny Kubilus. Nie miałam pojęcia, że tworzy w zaciszu domowego ogniska, tuż obok mnie niemalże, w Trzciance, w której przecież uczył się przez pięć lat mój mąż. Cieszę się jednak, że wreszcie udało mi się sięgnąć po książkę autorki i zapoznać się z Jej twórczością.
Pisze zabawnie, lekko, z niebywałą prostotą, bez zbędnego patosu, o sprawach niezwykle istotnych. Jej najnowsza książka opowiada historię kobiety, z którą spokojnie możemy się utożsamić, podać sobie dłonie i pokiwać głową ze zrozumieniem. Kubilus zdaje się być doskonałą znawczynią kobiecych zmartwień, smuteczków i problemików. Specjalnie zdrobniłam te określenia, ponieważ chyba tylko my, przedstawicielki płci pięknej, potrafimy „zrobić z igły widły”. To my dorabiamy całą ideologię do nic nieznaczących gestów, westchnięć czy spojrzeń naszych mężczyzn. Takie jesteśmy, może nie wszystkie i nie na każdym kroku, ale takie właśnie bywamy.
Karolina Kubilus to osoba, która odznacza się zapewne sporym poczuciem humoru i dystansem tak do własnej osoby, jak otaczającego Ją świata. Gdyby było inaczej nie udałoby się Jej stworzyć tak ciekawych, niebanalnych i zabawnych postaci. Dialogi, przemyślenia i refleksje poszczególnych bohaterów wykreowanej przez autorkę rzeczywistości dają nam powody do uśmiechu, chciałoby się wręcz powiedzieć: „Skąd ja to znam”. Teściowa Magdy, głównej postaci „Szczęścia w kolorze burgunda”, zdaje się być żywcem wyjęta z naszej codzienności, jej powiedzonka, spostrzeżenia i kłopoty, wszystko, o czym mówi, przypomina nam o naszej własnej „kochanej mamusi”.
Całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/karolina-kubilus-szczescie-w-kolorze.html
PATRONAT MEDIALNY PISANINKI
Dziwne, że wcześniej nie zainteresowałam się twórczością autorki, biorąc pod uwagę, że mieszka tak blisko mnie. Nigdy nie słyszałam jednak o żadnej książce Karoliny Kubilus. Nie miałam pojęcia, że tworzy w zaciszu domowego ogniska, tuż obok mnie niemalże, w Trzciance, w której przecież uczył się przez pięć lat mój mąż. Cieszę się jednak, że...
2014-07-01
„Czy to możliwe, aby pokrewieństwo dusz połączyło obcych sobie ludzi w chwili, gdy podali sobie ręce? Czy taka metafizyczna bliskość może się zrodzić w świecie ogarniętym szaleństwem? W mieście, w którym każdy lej po bombie i każdy spalony dom krzyczą, że życie nie ma wartości?”[1]
Nie wiem, czy uda mi się opisać słowami, jak ważna to była dla mnie lektura, jak trudno było przebrnąć przez niektóre fragmenty, szczególnie, że znałam od samego początku jej tragiczne zakończenie.
Krzysztof Kamil Baczyński i Jego twórczość na stałe zamieszkali w moim nastoletnim wówczas sercu, bo jako licealistka właśnie zaczytywałam się w Jego wierszach. Szczególnym sentymentem darzyłam oczywiście te, w których opowiadał o nieuchronności losu, o czekającej go w czasie wojennej rzeczywistości rychłej śmierci. Był młodym, wspaniałym człowiekiem, bezsprzecznie utalentowanym i wartościowym. Pisał moim zdaniem genialnie. Chciał normalnie żyć, zakochał się z wzajemnością, o czym wiedziałam już wcześniej dzięki Jego poezji, wierszom napisanym specjalnie dla żony Basi.
całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/ty-jestes-moje-imie-katarzyna-zyskowska.html
„Czy to możliwe, aby pokrewieństwo dusz połączyło obcych sobie ludzi w chwili, gdy podali sobie ręce? Czy taka metafizyczna bliskość może się zrodzić w świecie ogarniętym szaleństwem? W mieście, w którym każdy lej po bombie i każdy spalony dom krzyczą, że życie nie ma wartości?”[1]
Nie wiem, czy uda mi się opisać słowami, jak ważna to była dla mnie lektura, jak...
Często bywa tak, że kontynuacja nie wnosi nic nowego do całej historii, a już przy trzeciej części nudzimy się i brakuje nam ciekawej i świeżej fabuły, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wszystko jest takie nijakie, czujemy się, jakbyśmy jedli odgrzewane kotlety schabowe, nic nas nie intryguje, nie zaskakuje, nie ma emocji, przeżuwamy, ale bez przyjemności… Myślicie, że w przypadku powieści stworzonej przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską jest to możliwe? By w jej książkach brakowało emocji?
Wybaczenie to trzeci tom „Łatwopalnych”. O czym będzie mowa w tej właśnie części?
„Musimy spojrzeć na siebie i własne życie, dostrzec pozytywy, bo w każdej egzystencji, nawet najbardziej tragicznej i bolesnej, można znaleźć jaśniejszy przebłysk nadziei. Musimy zweryfikować wszystkie złe posunięcia, spróbować naprawić całe zło, które wyrządziliśmy i wyprostować to wszystko, co zepsuliśmy. A na koniec… Musimy wybaczyć. To najcięższe niekiedy, innym razem wręcz niemożliwe. Ale nie ruszymy dalej, jeśli nasze serce nie oczyści się z wszystkich negatywnych, bolesnych odczuć, a nasze umysły będą wciąż i wciąż zatruwane przez okrutne obrazy z przeszłości, sączące nienawiść, pielęgnowaną przez to, że nie jesteśmy w stanie się od tego uwolnić.
Wybaczenie.
Jedyna droga ku temu, aby życie toczyło się bez zamierzchłego bólu w naszych sercach.”*
*fragment pochodzi z książki
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/06/atwopalni-iii-wybaczenie-agnieszka.html
Często bywa tak, że kontynuacja nie wnosi nic nowego do całej historii, a już przy trzeciej części nudzimy się i brakuje nam ciekawej i świeżej fabuły, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wszystko jest takie nijakie, czujemy się, jakbyśmy jedli odgrzewane kotlety schabowe, nic nas nie intryguje, nie zaskakuje, nie ma emocji, przeżuwamy, ale bez przyjemności… Myślicie, że w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dorosnąć nie tylko do miłości w skomplikowanej rzeczywistości Tarczyna i okolic.
Nazwisko Kasi Bulicz-Kasprzak czytelnicy kojarzą z zabawnymi powieściami o oryginalnych tytułach, takich jak: „Nie licząc kota czyli kolejna historia miłosna” czy „Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek”. Są to historie napisane lekko i ciekawie, z przymrużeniem oka, jest w nich i miłość, i humor, i tajemnicza przeszłość, i zaskakujące sytuacje, jest też interesująca fabuła.
„Meandry miłości” to z kolei książka troszeczkę inna, po pierwsze dlatego, że nie dzieje się współcześnie. Autorka postanowiła pokazać nam zupełnie inne oblicze, zaskoczyć nas kompletnie odmiennym podejściem do świata literatury, ukazać swoją drugą twarz – romantyczki? Czy istnieje kobieta, która nie chciałaby jeździć konno, być adorowana, zapraszana na bale, chodzić w zjawiskowo pięknej sukni prosto z Paryża? Która z nas choć przez chwilę nie chciałaby poczuć się jak ktoś niezwykły, kim trzeba się opiekować, kogo śliczna główka nie powinna zaprzątać sobie uwagi sprawami męskimi, jak rachunki, wydatki, polowania? Oczywiście tamten świat nie jest pozbawiony wad, bo małżeństwa zawierane są bez miłości, często z rozsądku, decyzję o zamążpójściu podejmują rodzice, ważne są tu nie emocje, nie uczucia, a pozycja, posag. Tamte czasy nie obywały się również bez skandali, chorób, bankructwa, namiętności.
Główną bohaterką „Meandrów miłości” jest dorastająca dziewczyna – panna Helena, która marzy o wielkiej romantycznej miłości, opartej na literackich wzorcach, jakie podsunęła jej Miss Flora, guwernantka. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki bajkowej wróżki zjawia się obok niej Jan, przystojny doktor, który… uważa ją za głupiutką i roztrzepaną pannicę! Za to uwagę jego zwraca dojrzała, piękna kobieta, matka naszej bohaterki.
W tej książce czytelnik nie znajdzie spokojnej, nudnej fabuły, będzie zaskakiwany niemalże co chwilę, jego emocje będą się zmieniały wraz z każdą kolejną stroną powieści, jak w kalejdoskopie. Choć wszystko dzieje się przed ponad 150-ciu laty relacje ludzkie, ich uczucia, pragnienia nie zmieniły się aż tak bardzo przez wieki, ciągle są tak samo skomplikowane, zawiłe i trudne do wyjaśnienia. Jak na przykład kobieta może zrozumieć mężczyznę, jeżeli on sam nie potrafi pojąć swojego zachowania?
Helena to początkowo niewinne dziecko, choć mające już swoje zdanie, popełniające mniejsze lub większe gafy, roztrzepane i rozgadane, to jednak nadal niedoświadczone i niedojrzałe, nie tylko emocjonalnie. Pod wpływem traumatycznych przeżyć i tragicznych wydarzeń dziewczyna zaczyna jednak ewoluować, zmienia się w dojrzałą i mądrą kobietę. Czy zajęta od rana do nocy ratowaniem rodzinnego majątku znajdzie czas na coś więcej, czy zauważy kogoś, kto kocha ją całym sercem, czy da szansę temu uczuciu? Czy chociaż ona będzie w tym niełatwym świecie szczęśliwa?
Autorka doskonale poradziła sobie w nowej roli, podeszła do tematu umiejętnie i z przygotowaniem. Na uwagę zasługuje fakt, że jej bohaterowie są "jak żywi", doskonale wykreowani, z wadami i zaletami, z dylematami idealnie osadzonymi w ówczesnych czasach. Szybko przeniosłam się w wymyśloną przez pisarkę rzeczywistość, nie miałam z tym żadnego problemu również dlatego, że w ostatnim czasie zwiedzałam Zamek w Łańcucie, piękny, ogromny, dostojny, pełen przepychu. To w tych wnętrzach wyobraziłam sobie stworzone przez autorkę postaci, to tam je widziałam. Niesamowita to była przygoda!
Moim zdaniem brakuje w polskiej literaturze współczesnej takiej tematyki. Próba podjęta przez Bulicz-Kasprzak wypadła znakomicie, przysporzy jej kolejnych zwolenników i czytelników, jestem tego pewna. Szczególnie, że „Meandry miłości” nie są tylko opowieścią o romansach, mamy tu poruszone i problemy biedniejszej klasy społecznej, ludzi żyjących w naprawdę prymitywnych warunkach, jak też zubożałej szlachty. Ludzkie losy opisane przez pisarkę wzruszają, zasmucają, zaskakują, uczą nas i pobudzają do refleksji, zastanowienia się nad naszym własnym życiem.
Książka zaczyna się balem, nadziejami pokładanymi w przyszłości, ale któż z bohaterów tamtego świata mógłby przypuszczać, że tak potoczą się ich dzieje, że życie to nie bajka i że za błędy trzeba będzie zapłacić czasem bardzo wysoką cenę? Że chwila zapomnienia poniesie za sobą skomplikowane konsekwencje? Trudna to lekcja, gorzka do przełknięcia pigułka otrzymana od losu, ale i pouczająca. Polecam całym sercem.
"Meandry miłości" Kasia Bulicz-Kasprzak Wydawnictwo Czarno na białym, 23.10.2013
Dorosnąć nie tylko do miłości w skomplikowanej rzeczywistości Tarczyna i okolic.
więcej Pokaż mimo toNazwisko Kasi Bulicz-Kasprzak czytelnicy kojarzą z zabawnymi powieściami o oryginalnych tytułach, takich jak: „Nie licząc kota czyli kolejna historia miłosna” czy „Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek”. Są to historie napisane lekko i ciekawie, z przymrużeniem oka,...