-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-10-14
2015-07-24
„Musi istnieć jakiś powód, dla którego żyłam w tych wszystkich krainach, przetrwałam te wszystkie morskie przeprawy, podczas gdy inni padali od kul albo zamykali powieki i siłą woli kończyli żywot. Uniknęłam brutalnych zakończeń nawet wtedy, gdy otaczały mnie ze wszystkich stron. Nigdy jednak nie było mi dane tulić własnych dzieci, mieszkać z nimi i wychowywać je w sposób, w jaki przez dziesięć czy jedenaście lat wychowywali mnie rodzice, dopóki nasze życie nie zostało rozdarte na strzępy” – autorem tych bolesnych słów mógłby zostać każdy, kto jako dziecko został pozbawiony domu, kto został zabrany a następnie wywieziony i sprzedany na targu niczym zwierze. Każdy, kto został sprowadzony do roli rzeczy, którą właściciel może swobodnie dysponować. Każdy, kogo życie i śmierć były w rękach właściciela.
Niewolnictwo istniało nieprzerwanie od czasów starożytnych, ale dopiero rozwój techniki, możliwości przemieszczania się na większe odległości sprawiły, że swym zasięgiem objęło niemal cały świat. Od XV wieku szczególnym powodzeniem zaczęli cieszyć się niewolnicy murzyńscy sprowadzani z Afryki. Wpływ na to miały miedzy innymi plantacje zakładane w Ameryce i rosnące zapotrzebowanie na siłę roboczą, a także fakt, że przyzwyczajeni do ciężkich warunków mieszkańcy Afryki, stanowili wytrzymały i tani w utrzymaniu zasób pracy. Jedną z takich ofiar przemian gospodarczych i rosnącego apetytu białego człowieka, była Meena Dee, a właściwie Aminata Diallo, takie bowiem imię nosiła w dzieciństwie. Pierwsze dziesięć lat życia, spędzonych w wiosce Bayo w Afryce Zachodniej, upłynęły dziewczynce na pracy, ale również na dobrej zabawie. Otoczona miłością rodziców, została przez nich wychowana na osobę nieustannie poszukującą wiedzy i garnącą się do nauki. Jako Bamanka i Fulanka, nie tylko potrafiła mówić w języku tych dwóch plemion, ale znała również modlitwy adresowane do Allaha oraz potrafiła zapisać kilka znaków. Wystarczył jeden dzień, by przerwać jej dzieciństwo, by zmienić ją w młodą i doświadczoną przez życie kobietę – w Meenę, niewolnicę.
Historię tej niezwykłe mieszkanki Afryki, której rodzice i współplemieńcy zostali bestialsko zamordowani w nierównej walce, możemy poznać dzięki powieści „Aminata. Siła miłości”. Autor, Lawrence Hill, posługując się fikcyjną postacią tej niezwykłej kobiety, tak naprawdę stworzył postać, przez którą przemawia tysiące niewolników. Książka jest nie tylko wciągającą opowieścią o burzliwym życiu głównej bohaterki, ale również protestem przeciwko zezwierzęceniu, przeciwko dyskryminacji rasowej, przeciwko niewolnictwu. Autor, z niezwykłym wyczuciem kreśli tło społeczno-historyczne, nie szczędząc często brutalnych szczegółów opisujących urągające człowieczeństwu warunki w jakich niewolnicy byli przetrzymywali, a także absurdy kolejnych rządów, których deklaracje pomocy były nic nie znaczącymi, pustymi słowami. Po książkę powinni sięgnąć ci wszyscy, którzy pragną odpoczynku od infantylnych historii, którzy lekturze stawiają wysokie wymagania oraz ci, których wciągnął kanadyjski serial o tym samym tytule z Aunjanue Ellis w roli głównej.
(...)
Pełna treść recenzji dostępna na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2015/07/lawrence-hill-aminata-sia-miosci.html
„Musi istnieć jakiś powód, dla którego żyłam w tych wszystkich krainach, przetrwałam te wszystkie morskie przeprawy, podczas gdy inni padali od kul albo zamykali powieki i siłą woli kończyli żywot. Uniknęłam brutalnych zakończeń nawet wtedy, gdy otaczały mnie ze wszystkich stron. Nigdy jednak nie było mi dane tulić własnych dzieci, mieszkać z nimi i wychowywać je w sposób,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-28
Autyzm jest zaburzeniem rozwojowym, którego objawy możemy zaobserwować już we wczesnym dzieciństwie. Dziecko odcina się od zewnętrznego świata, nie wchodzi w interakcję z otoczeniem, cechuje go nadwrażliwość na bodźce, odczuwa nieustanny przymus niezmienności otoczenia, powtarza określone gesty, ruchy, słowa. Tak naprawdę każdy przypadek jest indywidualny, zaś występujące objawy często są próbą rekompensowania sobie określonego deficytu. ta ich wielość i różnorodność sprawia, że bardzo często autyzm mylony jest z zespołem Aspergera. Niezależnie od trudności w diagnozowaniu, jedno jest pewne – autyzm nie musi oznaczać wyroku ani dla dziecka, ani dla rodziców!
Usłyszałeś od lekarza, że twoje dziecko nigdy nie będzie mówić, że nie będzie mieć przyjaciół, że nigdy nie będzie prowadziło samodzielnego życia? Jeśli tak, to natychmiast … zapomnij o tej diagnozie. Raun K.Kaufman przekonuje, że wcale nie musi tak być, że „wyjście” z autyzmu jest możliwe. Zadajesz sobie pytanie, dlaczego masz uwierzyć w jego słowa? Może dlatego, że Kaufman sam był dzieckiem autystycznym i tylko wielka miłość oraz determinacja jego rodziców, którzy wbrew wszelkim zaleceniom podjęli się prowadzenia własnej terapii, sprawiły iż stał się on neurotypowy.
O tym, jak wyglądała ta wieloletnia walka możemy przeczytać w książce ojca Rauna, zatytułowanej „Przebudzenie naszego syna”, zaś on sam skoncentrował się na propagowaniu programu Son-Rise, dzięki któremu owo przebudzenie było możliwe. Pozycja „Autyzm. Przełom w podejściu” nie jest typowym poradnikiem – znajdziemy tu wiele wątków autobiograficznych, a także relacji z sesji prowadzonych zarówno przez autora, jak i pracowników Amerykańskiego Centrum Terapii Autyzmu. Przede wszystkim jednak autor dokładnie omawia założenia programu Son-Rise oraz udziela wskazówek tak, byśmy mogli samodzielnie pracować z autystycznymi dziećmi i osobami dorosłymi. Książka stanowi nieocenioną pomoc zarówno dla rodziców i opiekunów, jak i dla terapeutów, psychologów, logopedów oraz innych specjalistów stykających się ze spektrum autyzmu.
Pozycja Rauna K.Kaufmana jest wyjątkowa nie tylko z uwagi na innowacyjną terapię, którą omawia, ale i osobę samego autora, który jest najlepszym dowodem na jej skuteczność. Mężczyzna nie tylko ukończył studia ze stopniem naukowym z etyki biomedycznej, ale kilka lat spędził pracując poza granicami kraju, aktywnie pracuje z dziećmi autystycznymi i ich rodzicami, a przede wszystkim … jest otoczony gronem przyjaciół. Co by się stało, gdyby przed laty jego rodzice uwierzyli w diagnozę i ponure wizję roztaczane przez lekarzy? Małżeństwo Kaufmanów nie poddało się, starając się w swojej pracy z synem skupiać nie na jego brakach, ale na możliwościach.
(...)
Pełny tekst recenzji dostępny na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/06/raun-kkaufman-autyzm-przeom-w-podejsciu.html
Autyzm jest zaburzeniem rozwojowym, którego objawy możemy zaobserwować już we wczesnym dzieciństwie. Dziecko odcina się od zewnętrznego świata, nie wchodzi w interakcję z otoczeniem, cechuje go nadwrażliwość na bodźce, odczuwa nieustanny przymus niezmienności otoczenia, powtarza określone gesty, ruchy, słowa. Tak naprawdę każdy przypadek jest indywidualny, zaś występujące...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-26
Po co nam mózg?
Mózg fascynował człowieka już od wieków, zarówno pod względem swojej budowy, jak i nieograniczonych możliwości. Szczególne zainteresowanie naukowców skupia się też na konsekwencjach uszkodzenia mózgu, na związanych z tym zmianach w funkcjonowaniu jednostki, możliwościach ewentualnych działań naprawczych. Tym właśnie zajmuje się neurologia, neuropsychologia czy neurobiologia, badając i analizując budowę narządu i zachodzące w nim procesy, choć mimo tego zaangażowania wciąż jeszcze o mózgu wiemy tak naprawdę niewiele. Ten brak informacji sprawił, że obecnie funkcjonuje wiele mitów na temat tego narządu ośrodkowego układu nerwowego, wiele też narosło wokół niego kontrowersji.
Działanie tego genialnego instrumentu, nie tylko u ludzi, ale też u wielu gatunków żyjących na ziemi przybliża nam znakomity neurochirurg Jerzy Vetulani. W rozmowie z Marią Mazurek odpowiada on na szereg pytań, odkrywając przy okazji wiele tajemnic mózgu i wyjaśniając pewne mechanizmy jego działania. Czy Michał Anioł był debilem? Czy Polacy są uzależnieni od seksu? Dlaczego marihuana powinna być legalna i jaka jest recepta na długowieczność? To tylko kilka pytań, na które poznamy odpowiedź, a wszystko to dzięki Marii Mazurek, która wciągnęła neurochirurga w pasjonującą rozmowę. Z tej wymiany myśli, z fascynującego wywiadu, powstała książka opublikowana nakładem wydawnictwa PWN, „Bez ograniczeń. Jak rządzi nam mózg”. Mimo iż porusza ona kwestie z pogranicza biologii, psychologii, medycyny, to dzięki barwnemu stylowi i niezwykle klarownym objaśnieniom, licznym porównaniom, po publikację sięgnąć mogą nie tylko specjaliści zajmujący się mózgiem zawodowo, ale przede wszystkim ci, którzy zainteresowani są człowiekiem, którzy reprezentują holistyczne podejście do jednostki, którzy pasjonują się nauką i jej odkryciami.
Książka składa się z piętnastu części, poprzedzonych krótkim wstępem dotyczącym ścieżki kariery Vetulaniego, a także kwestii samego mózgu, Dowiemy się, kiedy mózg powstał, jak bardzo różni się jego budowa u różnych gatunków na przestrzeni wieków, zidentyfikujemy funkcję neuronów, komórek glejowych oraz móżdżku. Pierwszy rozdział, „Nasz wewnętrzny GPS”, przybliża nam środowisko laureatów Nagrody Nobla, w tym O`Keefa, Edvarda Mosera i May-Britt Moser, którzy zwyciężyli dzięki odkryciu w mózgu komórek odpowiadających za orientację przestrzenną. Dowiemy się również, dlaczego potrafimy poruszać się w nocy po własnym domu, czym jest kognitywna mapa i czemu służy oraz jakie zwierzęta mają swój wewnętrzny GPS.
(...)
Pełna treść recenzji dostępna na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/08/jerzy-vetulani-maria-mazurek-bez.html
Po co nam mózg?
Mózg fascynował człowieka już od wieków, zarówno pod względem swojej budowy, jak i nieograniczonych możliwości. Szczególne zainteresowanie naukowców skupia się też na konsekwencjach uszkodzenia mózgu, na związanych z tym zmianach w funkcjonowaniu jednostki, możliwościach ewentualnych działań naprawczych. Tym właśnie zajmuje się neurologia, neuropsychologia...
2015-03-05
Żyjemy w świecie nowych technologii, a postęp wymusza nieustanne zmiany, zarówno w sferze działania, jak i myślenia. Na rynku pojawiają się miliony nowych produktów, każdego dnia upadają setki firm, które nie są w stanie dorównać konkurencji bądź też zaspokoić potrzeb coraz bardziej wymagających klientów. Dlatego też, jeśli chcemy odnaleźć się w tym gąszczu informacji nas otaczających, jeśli nie chcemy, by technologia stała się naszą zgubą, konieczne jest przyznanie i akceptacja faktu, iż jesteśmy częścią społeczeństwa informacyjnego. Konieczne jest tym samym dostrzeżenie fenomenu, jakim jest big data.
Czym jednak jest dokładnie to tajemniczo brzmiące określenie? Big data nie ma precyzyjnej definicji, bowiem w czasach gwałtownego postępu i przetwarzania miliardów informacji w każdej minucie, żadna definicja nie może taka być. Jednak podejmując próbę przybliżenia zjawiska można stwierdzić, że big data jest zdolnością społeczeństwa do korzystania z dostępnych informacji w taki sposób, by możliwe było lepsze zrozumienie rzeczywistości. Big data pozwala nam przewidzieć, w jakim tempie i na jakim obszarze będzie rozwijała się epidemia choroby, jak będą kształtowały się ceny biletów i kiedy warto je zakupić, a także odpowiada na dziesiątki innych pytań, co wymaga dokładnej analizy danych.
Termin big data i wszystko, co się z nim wiąże, ostało opisane w fascynującej książce opublikowanej nakładem wydawnictwa MT Biznes. „BIG DATA. Rewolucja, która zmieni nasze myślenie, pracę i życie”, to książka która otwiera nam oczy na przemiany zachodzące we współczesnym świecie i która ułatwia nam podejmowanie decyzji oraz działanie. Autorzy, Viktor Mayer-Schönberger oraz Kenneth Cukier, traktują omawiane zjawisko w kategoriach rewolucji, przełomu, który niepostrzeżenie dokonał się na naszych oczach. Uważają oni, że „termin ten obejmuje to, co może być zrealizowane w dużej skali, a nie może być wykonane w małej, w celu uzyskania nowej wiedzy lub stworzenia nowej wartości w sposób, który zmieni rynki, organizacje, relacje między rządami a obywatelami itd.”.
Big data jest początkiem wielkiej transformacji, zmiany, która już się rozpoczęła i której nie da się powstrzymać. W dziesięciu rozdziałach książki, autorzy zawarli dokładny opis tego, jaki jest przebieg tego zjawiska oraz w jaki sposób możemy go wykorzystać, by lepiej funkcjonować nie tylko na konkurencyjnym rynku, ale i w całym naszym życiu. Technologia i związana z nią ilość mniej lub bardziej użytecznych informacji generowanych każdego dnia, stanowi wyzwanie dla naszej interakcji z otoczeniem. O tym jak wygląda teraźniejszość, w której przewidywanie już opiera się na big data, dowiemy się w rozdziale pierwszym, omawiającym zmiany w metodach analizy informacji. Rozdział drugi zwraca uwagę na ilość analizowanych danych, co najczęściej zwalnia nas z konieczności zachowania dużej dokładności, o czym przeczytamy w rozdziale trzecim.
(...)
Pełen tekst recenzji dostępny na stronie: http://www.qulturaslowa.blogspot.com/
Żyjemy w świecie nowych technologii, a postęp wymusza nieustanne zmiany, zarówno w sferze działania, jak i myślenia. Na rynku pojawiają się miliony nowych produktów, każdego dnia upadają setki firm, które nie są w stanie dorównać konkurencji bądź też zaspokoić potrzeb coraz bardziej wymagających klientów. Dlatego też, jeśli chcemy odnaleźć się w tym gąszczu informacji nas...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-23
Pieter Bruegel, niderlandzki malarz zwany „Chłopskim”, z uwagi na tematykę obrazów, jaką podejmował, mimo upływu wieków wciąż zachwyca. Jego twórczość, głęboko zakorzeniona w tradycji malarskiej flamandzkich prymitywistów, skoncentrowana jest na szczegółach. To właśnie one przykuwają też uwagę miłośników malarstwa, pozwalają odkryć głębsze znaczenie obrazu czy ryciny, dają też pogląd na ówczesne życie.
Mimo iż Bruegel, malował przede wszystkim pejzaże, a jego obrazy wypełnione są prostymi ludźmi i ich codziennością, to znajdują odbiorców w różnych kręgach. Ze wspomnianej codzienności Bruegel czerpał zresztą inspiracje, bywał na weselach ludowych, kiermaszach, biesiadach, ale i inspirację dla niego stanowiła Biblia oraz … ludowe przysłowia.
Wszystkie najważniejsze dzieła możemy podziwiać teraz w przepięknie wydanym, monumentalnym wręcz albumie, opublikowanym nakładem Wydawnictwa Arkady. Książka pt. „Bruegel. Zbliżenia”, to niezwykłe spojrzenie zarówno na samego mistrza, jak i na jego prace, to również wiele wątków z jego życia osobistego, które miały wpływ na powstanie konkretnych dzieł czy ich tematykę. To wreszcie alternatywa w stosunku do wizyt w muzeach w Wiedniu czy Pradze (choć muzea polecam), która umożliwia zarówno poznanie obrazów, doświadczenie geniuszu malarza, jak i wędrówkę po jego świecie.
Tematyka dzieł mistrza została podzielona na osiem obszarów i poprzedzona obszernym wprowadzeniem w życie i twórczość malarza, załączone zostały dzieła – rysunki i obrazy, reprodukowane w całości oraz obdarzone numerami katalogowymi, a także danymi technicznymi (obejmującymi m.in. tytuł dzieła wraz z datą, obecne miejsce przechowywania czy wymiary). Pierwszy z motywów przewodnich / rozdziałów, dotyczy przyglądania się światu, bowiem świat stanowił dla Bruegel niewyczerpane źródło tematów. Nic dziwnego, że podziw dla rysunków czy obrazów artysty przedstawiających krajobrazy, żywili zarówno współcześni mu ludzie, jak i doceniamy je także obecnie. Poznamy tu m.in. najstarszy znany obraz artysty „Pejzaż z przypowieścią o siewcy”, jak i „Kazanie św. Jana Chrzciciela” czy „Ucieczkę do Egiptu”, bowiem również krajobrazy Biblijne stanowiły wdzięczy motyw przewodni. Wyjątkową siłą charakteryzuje się znana chyba wszystkim „Wieża Babel”, zaś uwagę zwraca też obraz „Myśliwi na śniegu”, będący jednym z licznych przykładów obrazów powstałych w okresie malowniczych scen na lodzie i scen zimowych.
Rozdział/temat związany z burzliwymi czasami, odzwierciedla okresy niepokojów w Niderlandach, które znalazły odbicie w twórczości mistrza. Znajdziemy tu takie dzieła, jak „Nawrócenie Szawła” czy „Walka karnawału z postem” – obraz doskonale odzwierciedlający tak powszechne widoki w Niderlandach, jak nędzarze czy żebracy. Jako kolejny z motywów pojawia się również cnota i grzech, bowiem system cnót i grzechów, kształtujący się w średniowieczu, miał bardzo duży wpływ na artystę i jego dzieła. Tyle tylko, że Bruegel podchodzi do tematu z lekką dozą ironii, ukrywając wiele znaczeń – zatem każde spotkanie z dziełem o tej tematyce może być prawdziwym zaskoczeniem. A znajdziemy w tej części takie dzieła, jak „Lenistwo”, „Pycha” czy „Wiara”.
Kolejna część - Potwory i demony – dowodzi niezwykłej kreatywności malarza w tym zakresie. Poznamy tu też typową dla Bruegela postać „głowonoga” – pierwotnego wytworu ludzkiej wyobraźni. W tej części pojawiają się takie dzieła, jak „Zstąpienie Chrystusa do Otchłani”, „Upadek maga Hermogenesa”. Rozdział „Pożytek i przyjemność” traktuje o wyjątkowej kompilacji znaczenia obrazów – pouczającego i rozrywkowego. Bruegel był mistrzem w takim łączeniu, bowiem wnikliwie obserwując ludzi, miał jednak duży do nich dystans, dzięki czemu dzieła w tym temacie zawierają duży ładunek humoru, a jednocześnie pewne przesłanie. Tu podziwiać możemy takie dzieła, jak „Zabawy dziecięce”, „Walkę karnawału z postem” czy „Mizantropa”.
Ostatnie trzy części: „Humor obrazowy”, „Twarze i emocje”, a także „Joie de vivre” to doskonały przykład niezwykłej wyobraźni Bruegela, ale także – w przypadku emocji postaci, które artysta na obrazach zaczął ukazywać stosunkowo późno, niezwykłego ich przedstawienia. Emocje nie są bowiem oczywiste, nie wyrażają ich twarze, ale przede wszystkim postawa lub podejmowane działania przez daną postać.
Lektura książki przypomina powolne jej smakowanie, a jednocześnie zagłębianie się w wyjątkowy świat mistrza. Zarówno format, jak i doskonała jakość papieru podkreślają jeszcze majestatyczność i wyjątkowość obrazuj jednego z moich ulubionych malarzy.
Pieter Bruegel, niderlandzki malarz zwany „Chłopskim”, z uwagi na tematykę obrazów, jaką podejmował, mimo upływu wieków wciąż zachwyca. Jego twórczość, głęboko zakorzeniona w tradycji malarskiej flamandzkich prymitywistów, skoncentrowana jest na szczegółach. To właśnie one przykuwają też uwagę miłośników malarstwa, pozwalają odkryć głębsze znaczenie obrazu czy ryciny, dają...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-29
Siewcy idei
„Tylko ci posuwają naprzód historię, którzy potrafią powstać przeciw niej, kiedy trzeba” – pisał Albert Camus, a liczne przykłady z historii wydają się potwierdzać prawdziwość tych słów. Okresy największego rozwoju cywilizacyjnego przypadają na czas buntów wobec rzeczywistości, a także na czasy rozwoju nauki, która przesuwała granice tego, co wydawało się niemożliwe. Pierwszy statek parowy skonstruowany przez I.K. Brunela, pierwszy rower J. Fitrefza, pierwszy silnik spalinowy E. Lenoira - nie byłoby tych wynalazków bez światłych umysłów, które pragnęły czegoś więcej, pragnęły zmieniać świat. Kim byli? Doświadczenia minionych epok pokazują, że buntownik wcale nie musi używać przemocy fizycznej, że wystarczy nieszablonowy sposób myślenia, inne spojrzenie na wiele kwestii bądź paląca potrzeba, by stać się takim buntownikiem.
Tak naprawdę, nie wszyscy rodzą się liderami, owymi buntownikami. Mimo panujących opinii, że kreatywnym i zdolnym przekraczać granice pojmowania jest się już od dziecka, natomiast pozostałym osobom trudno jest o wykrzesanie z siebie nieszablonowych pomysłów, takie sytuacje zdarzają się stosunkowo rzadko. Przekonuje nas o tym Adam Grant, jeden z powszechnie znanych prowokatorów w sferze zarządzania, autor bestsellerów „New York Timesa”. Co więcej, dowodzi on, że każdy człowiek może zwiększyć swoją kreatywność, że warto w określonych przypadkach zaufać swojej intuicji, że możemy stymulować kreatywność również w naszych dzieciach. W jaki sposób? Poszukując odpowiedzi na to pytanie, warto sięgnąć po znakomitą książkę „Buntownicy”, opublikowaną nakładem Wydawnictwa MT Biznes. Lektura tej pozycji, dalekiej od typowych poradników kreatywności, bowiem opartej na wiedzy merytorycznej oraz licznych przykładach, może odmienić nasze życie. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady, bowiem czytając o buntownikach, o ludziach którzy byli gotowi – wbrew wszystkiemu i wszystkim – działać, dodaje nam odwagi, motywacji, ale i pokazuje pewne mechanizmy, skutkujące przełamaniem myślowych schematów. Jest to zatem lektura dla tych wszystkich, którzy pragną być aktywnymi członkami populacji, którzy wolą wychodzić przed szereg, niż ginąć w tłumie. To książka dla wszystkim pełnych wiary w swoje koncepcje, dla naukowców owładniętych nowymi ideami oraz dla biznesmenów, którzy pragną wprowadzić swoje firmy na głębokie i szerokie wody rozwoju. Nie jest to jednak pozycja, która skłania do podejmowania bezmyślnego ryzyka – tu jest ono raczej poprzedzone analizą, a także przygotowaniem się na różne scenariusze zdarzeń.
(...)
Pełna treść recenzji dostępna jest na stronie: http://www.qulturaslowa.pl/2017/05/adam-grant-buntownicy-kreatywni-liderzy.html
Siewcy idei
„Tylko ci posuwają naprzód historię, którzy potrafią powstać przeciw niej, kiedy trzeba” – pisał Albert Camus, a liczne przykłady z historii wydają się potwierdzać prawdziwość tych słów. Okresy największego rozwoju cywilizacyjnego przypadają na czas buntów wobec rzeczywistości, a także na czasy rozwoju nauki, która przesuwała granice tego, co wydawało się...
2017-01-15
Pieskie życie?
„Wiem, jestem tego całkowicie pewny, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią ciała. Myślę, że życie ma sens i że tym sensem jest samo życie, dawanie i doznawanie tyle szczęścia, ile to tylko możliwe” - pisał William Wharton. Takie ujęcie życie i jego sensu pojawia się w wielu wypowiedziach, choć są też i takie osoby, które poszukują go w oczach innych, a także w rzeczach którymi się otaczają. Rozmyślając nad istotą swojego pobytu na tej ziemi często posiłkujemy się wiarą, niekiedy też prowadzi nas serce, przekonanie, iż mamy do wypełnienia pewną misję. Rzadko jednak zastanawiamy się nad tym, czy te pytania o sens i treść życia są tylko domeną ludzi. Z góry bowiem zakładamy, że zwierzęta nie mają takich wątpliwości i dylematów, że wystarczy im tylko pełna miska oraz suchy kąt do spania, by były szczęśliwe. To pełne pychy podejście stawia nas w hierarchii ponad zwierzętami, czujemy się wywyższeni, ale czy słusznie?
Być może odpowiedź na to pytanie przyniesie lektura pięknej i niezwykle emocjonalnej powieści, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Kobiecego. W.Bruce Cameron tworząc książkę „Był sobie pies” nie tylko udowodnił, jak wspaniałymi i mądrymi towarzyszami człowieka są czworonogi, ale też sprawił, że patrzymy na swoich futrzastych przyjaciół z innej perspektywy. W oczach zwierząt odbija się bowiem nasze zachowanie, nasze wątpliwości, targające nami rozterki czy ból, zaś każde cierpienie odczuwają oni równie silnie. To jednak książka nie tylko dla tych, którzy mają u swojego boku psa czy dla tych, którzy takiego towarzysza posiadać pragną – to piękna opowieść dla wszystkich, którzy doceniają książki kryjące w sobie głęboką mądrość, piękno zawarte w prostocie słowa, a przy tym niecodzienne ujęcie tematu.
Autor zdecydował się bowiem oddać narrację w ręce (a właściwie łapy) psa i to psa niezwykłego, który … powraca na ziemię w kolejnych wcieleniach. Poznajemy go jako małego szczeniaka, dzikiego psa z głęboko wpojonym przez matkę przekonaniem, że ludzi trzeba się bać. Kiedy trafia wskutek interwencji kobiety zaangażowanej w opiekę nad zwierzętami do schroniska przekonuje się, że niekoniecznie tak jest. Choć jego matka wykorzystuje okazje i ucieka, on doskonale czuje się w Zagrodzie, potrafi docenić pełną miskę i towarzystwo innych psów. Przynajmniej do czasu, kiedy nie pojawia się nowy mieszkaniec – Spike, pies szkolony do walk. Walka w obronie brata kończy się dla małego bohatera trwałym uszkodzeniem nogi, a zanim ma okazje przekonać się, że pies z dysfunkcjami też może być kochany, ludzie podejmują decyzję o jego unicestwieniu … Jakież jest jego zdumienie, kiedy znów budzi się jako szczeniak – dochodzi wówczas do wniosku, że ma do spełnienia na tym świecie jakąś misję i nie odejdzie, dopóki nie zostanie ona zakończona.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2017/01/wbruce-cameron-by-sobie-pies.html
Pieskie życie?
„Wiem, jestem tego całkowicie pewny, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią ciała. Myślę, że życie ma sens i że tym sensem jest samo życie, dawanie i doznawanie tyle szczęścia, ile to tylko możliwe” - pisał William Wharton. Takie ujęcie życie i jego sensu pojawia się w wielu wypowiedziach, choć są też i takie osoby, które poszukują go w oczach innych, a...
2017-06-24
A co wkurza Ciebie?
Każdego dnia denerwują nas miliony rzeczy, począwszy od budzika, który nie zadzwonił, przypalonego mleka, korków na ulicach, poprzez despotycznego szefa, roszczeniowych klientów … Zapewne każdy z nas mógłby jeszcze długo wymieniać najczęściej występujące powody irytacji. Co jednak w tym wszystkim tak naprawdę wyprowadza nas z równowagi? Dlaczego się denerwujemy i jakie wówczas zmiany zachodzą w naszym ciele? Czy można naukowo podejść do kwestii zdenerwowania?
Okazuje się, że można, o czym świadczy książka „Co nas drażni, co nas wkurza”, autorstwa Joe Palca i Flory Lichtman. Opublikowana nakładem wydawnictwa PWN pozycja nie jest naukową rozprawą, a jednak dotyczy badań nad irytacją. Autorzy unikają przeintelektualizowanej formy, nadając książce lekkość, a także zabarwiając ją sporą dawką humoru. To sprawia, że po tę pozycję mogą sięgnąć zarówno nauczyciele, osoby zajmujące się zawodowo psychologią, prowadzące terapię, a także wszyscy ci czytelnicy, którzy zainteresowani są tematem, którzy – być może – pragną odkryć mechanizm działania i prawdziwe źródła własnego rozdrażnienia.
Joe Palca i Flory Lichtman prowadzą rozważania nad rozmaitymi powodami naszej irytacji, każdy rozdział poświęcając tym najbardziej denerwującym sprawom. W kolejnych rozdziałach książki, wraz z autorami przeanalizujemy zatem kwestię hałasu, zgłębiając to zagadnienie szerzej na podstawie między innymi … syreny. Okazuje się, że syrena z założenia ma budzić irytacje przykuwać uwagę, ma także związek z innym, współczesnym źródłem irytacji, jakim jest odgłos wydawany przez różne nowinki technologiczne, którymi się otaczamy. Okazuje się jednak, że nie na wszystkich syrena działa tak samo, są bowiem osoby, których nie drażni ona wystarczająco i którzy nie czują konieczności, by zjechać z drogi. Dlaczego jednak tak się dzieje, że do niektórych dźwięków jesteśmy nastawieni pozytywnie, inne zaś wybitnie nas denerwują? Okazuje się, że odpowiedzi najlepiej jest poszukać w świecie przyrody.
Zajmować się również będziemy chili, którą Kolumb uważał za przyprawę smakującą okropnie. Okazuje się, że smak papryczki chili znajduje się dokładnie na granicy pomiędzy przyjemnym a nieprzyjemnym doznaniem i intryguje, bowiem jedząc potrawy z jej dodatkiem zwykle próbujemy ustalić, dlaczego coś wydaje się nam nieprzyjemne. Poznamy również wpływ, jaki wywiera na nas jeden z najbardziej irytujących dźwięków czyi drapanie paznokciem po tablicy, który to autorzy wykorzystali, by przedstawić nam skalę słyszalności dźwięków przez ludzkie ucho.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://www.qulturaslowa.pl/2017/06/joe-palca-flora-lichtman-co-nas-drazni.html
A co wkurza Ciebie?
Każdego dnia denerwują nas miliony rzeczy, począwszy od budzika, który nie zadzwonił, przypalonego mleka, korków na ulicach, poprzez despotycznego szefa, roszczeniowych klientów … Zapewne każdy z nas mógłby jeszcze długo wymieniać najczęściej występujące powody irytacji. Co jednak w tym wszystkim tak naprawdę wyprowadza nas z równowagi? Dlaczego się...
Gimnastyka buzi i języka!
„Chodzi mi o to, aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomyśli głowa (…)” – pisał Juliusz Słowacki, zaś słowa te powinny stać się mottem wszelkiego rodzaju gabinetów terapeutycznych, logopedów, a także historyków czy polonistów, dbających o zachowanie poprawności językowej. Nie zawsze jest to jednak możliwe, bowiem zarówno otoczenie danego człowieka, jak i jego własne ograniczenia nie pozwalają na płynną realizację głosek, choć – podobnie jak nad posługiwaniem się piękną polszczyzną – można nad tym pracować. Szczególnie, że niekompetentny nauczyciel języka polskiego przestaje być już wymówką. Na rynku pojawiło się bowiem szereg opracowań, nawet adresowanych zarówno do najmłodszych, jak i trochę starszych czytelników, które w formie zabawy wciągają w świat słów, kształtując jednocześnie właściwe ich użycie czy prawidłową artykulację.
Jedną z książek, które dbają zarówno o sprawność artykulacyjną, jak i o etykietę językową, jest pozycja opublikowana nakładem Wydawnictwa PWN.
Książka pt. „Co robi język za zębami? Poprawna polszczyzna dla najmłodszych”, autorstwa Agaty Hącia, daleka jest jednak od powielania innych dostępnych na półkach książek poświęconych płynności wymowy, przybliżających trudne do wymówienia głoski i uczących czytania. Agata Hącia potraktowała temat języka kompleksowo, zawierając w swojej książce różnorodne zagadnienia językowe. Tym samym publikacja – choć adresowana do młodych czytelników – z pewnością zainteresuje również ich rodziców i opiekunów, a także logopedów i wszelkiego rodzaju terapeutów, którzy pracują nad rozwojem nie tylko mowy, ale i wszelkich sposobów komunikowania się, a także nad właściwymi modelami zachowań. Poszczególne rozdziały poruszają kolejne aspekty użycia języka, mowy czy reagowania w określony sposób, zaś część z nich inspirowana była felietonami autorki, nadawanymi w cyklu „Słowo do słowa, a będzie rozmowa” na antenie Polskiego Radia Dzieciom.
Z książki dowiemy się zatem, jak ważne jest prawidłowe oddychanie, poćwiczymy nieco język, by bez jego „łamania” powtórzyć bez problemu łamańce językowe, prześledzimy również, w jaki sposób pada akcent na różne sylaby w słowach, wypowiadanych w różnych językach. Zagłębimy się też w świat trudnych wyrazów oraz ciekawych słów, a nawet… nauczymy się (dzięki krasnoludkom) kochać i prześledzimy historię tego słowa. Poznamy też kilka przysłów i popularnych powiedzeń, a także nauczymy kultury i obycia, poczynając od mówienia „Dzień dobry” różnym grupom osób, z którymi na co dzień się spotykamy. To zaledwie kilka z wielu tematów poruszonych w książce, zaś wprowadzeniu do danego zagadnienia towarzyszą również próby interakcji z czytelnikiem, szczególnie tym najmłodszym. Przejawem tego są między innymi „Hopsasanki, wygibanki, powtarzanki”, czyli propozycje zabaw dla milusińskich oraz część „A jeśli masz więcej niż 7 lat, to dodatkowo…”, zawierająca zadania nieco bardziej złożone. To wszystko sprawia, że pozycja Agaty Hącia, znajdzie szerokie grono odbiorców, szczególnie tych zainteresowanych posługiwaniem się piękną polszczyzną i troszczących się o płynność mowy. Prosty język książki, jej przejrzysty układ, atrakcyjny graficznie, piękne wydanie książki oraz urocze ilustracje sprawiają, że po książkę sięga się z przyjemnością i przyjemnie się z nią pracuje, zgłębiając poprawną wymowę głosek, związki frazeologiczne czy gramatykę. Jako logopeda i oligofrenopedagog miałam możliwość wykorzystania już ćwiczeń proponowanych w książce, która – dodatkowo – stanowi inspirację do tworzenia scenariuszy lekcji. Mam nadzieję, że takowe również zostaną w przyszłości przygotowane, będzie to bowiem kolejna pozycja pióra Agaty Hącia, po którą z pewnością sięgnę.
Recenzja umieszczona na stronie: www.qulturaslowa.pl
Gimnastyka buzi i języka!
„Chodzi mi o to, aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomyśli głowa (…)” – pisał Juliusz Słowacki, zaś słowa te powinny stać się mottem wszelkiego rodzaju gabinetów terapeutycznych, logopedów, a także historyków czy polonistów, dbających o zachowanie poprawności językowej. Nie zawsze jest to jednak możliwe, bowiem zarówno otoczenie danego...
2017-02-04
Świat przędzą malowany …
Stąpając każdego dnia po miękkich dywanach, podziwiając na ekranach kin te olbrzymich rozmiarów, perskie cuda zaściełające podłogę czy zachwycając się pokrywającymi ściany gobelinami zwykle nie zastanawiamy się, ile trudu i znoju kosztowało ich stworzenie. Współczesna technika pozwala na maszynowe wykonanie dywanów, a tekstylia te dostępne są niemal w każdym sklepie zajmującym się sprzedażą produktów wystroju wnętrz. Jednak dywanów wyplatanych ręcznie nikt nie określi mianem tekstyliów, nikt nie umieści ich na półce z napisem „promocja” – to dzieła sztuki, zasługujące na szacunek zarówno za ich piękno, jak i kunszt wykonawcy.
O dywanach, ale tak naprawdę o życiu, pisze Anna Badkhen, dziennikarka, która po raz pierwszy wyjechała do Afganistanu w 2011 roku w charakterze korespondenta wojennego. Dziś i my mamy możliwość znaleźć się w małej wiosce, w Oce ukrytej wśród piasków afgańskiej pustyni i zatopić się w słowa, którymi – niczym pędzlem – autorka maluje codzienne życie, tak odmienne od naszego wygodnego, pełnego zdobyczy technologicznych, gdzie wszystko jest w zasięgu ręki. Książka „Cztery pory roku w afgańskiej wiosce”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego to pozycja wyjątkowa, bo traktująca wyjątkowych ludziach, którzy każdego dnia zmagają się z otaczającą ich rzeczywistością. To książka o pozorach normalności w kraju ogarniętym wojenną zawieruchą, o kobietach poświęcających długie godziny na stworzenie cudownych dywanów, o blaskach i cieniach ich funkcjonowania.
(...)
Pełna treść recenzji dostępna na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2017/02/anna-badkhen-cztery-pory-roku-w.html
Świat przędzą malowany …
Stąpając każdego dnia po miękkich dywanach, podziwiając na ekranach kin te olbrzymich rozmiarów, perskie cuda zaściełające podłogę czy zachwycając się pokrywającymi ściany gobelinami zwykle nie zastanawiamy się, ile trudu i znoju kosztowało ich stworzenie. Współczesna technika pozwala na maszynowe wykonanie dywanów, a tekstylia te dostępne są niemal...
2016-12-22
Jak mocno kochasz dziecko?
Prowadzenie rodzinnego domu dziecka czy też rodziny zastępczej to prawdziwa misja, którą tylko niektórzy gotowi są podjąć. Wychowywanie dzieci skrzywdzonych przez los, najczęściej przez samych rodziców, borykanie się z ich lękami i ograniczeniami oraz próba przekazania im prawdziwych wartości, pokazania prawidłowych schematów, budowania właściwych relacji, to nie tylko pełna poświęceń i wyzwań praca, ale i inwestycja w przyszłość tych dzieci. Prawidłowo prowadzony proces wychowawczy, otoczenie dziecka miłością, ale wytyczenie mu dokładnych granic, obdarzenie go zaufaniem, ale jednocześnie wyciąganie konsekwencji z popełnionych błędów – to najlepsze, co rodzic zastępczy może dać dziecku, wprowadzając go w świat. Taki młody człowiek będzie w stanie budować poprawne związki, wchodzić w relacje z innymi, nie powielając błędów biologicznych rodziców.
O tym, jak bardzo krzywdzone mogą być dzieci, jak bardzo różnią się ich historie i przyczyny odebrania opieki rodzicom, doskonale wie Cathy Glass. Ta pisząca pod pseudonimem brytyjska autorka bestsellerów od ponad dwudziestu pięciu lat prowadzi rodzinę zastępczą, a swoje doświadczenia przenosi na karty książek. Ale nie są to pozycje wyłącznie dla zastępczych rodziców czy poradniki właściwego wychowania dzieci. Jej książki są czymś więcej, a sięgnąć po nie może każdy, kogo fascynują skomplikowane losy ludzkie. Również najnowsza książka autorki, „Córeczka tatusia”, opublikowana nakładem wydawnictw MUZA, opisuje historię związanej z pobytem w domu pisarki siedmioletniej dziewczynki odebranej hospitalizowanemu ojcu. Pozornie dziewczynka, rezolutna Beth, wydawała się wieść szczęśliwe życie u boku samotnie wychowującego ojca. Z każdym dniem zamieszkiwania jej pod dachem Cathy na jaw wychodziły nowe fakty, składające się na niepokojącą prawdę…
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/12/cathy-glass-coreczka-tatusia.html
Jak mocno kochasz dziecko?
Prowadzenie rodzinnego domu dziecka czy też rodziny zastępczej to prawdziwa misja, którą tylko niektórzy gotowi są podjąć. Wychowywanie dzieci skrzywdzonych przez los, najczęściej przez samych rodziców, borykanie się z ich lękami i ograniczeniami oraz próba przekazania im prawdziwych wartości, pokazania prawidłowych schematów, budowania właściwych...
2016-05-18
Stanowisko rzecznika prasowego jest marzeniem wielu adeptów dziennikarstwa lub filologii, choć fascynujący charakter tej funkcji, a także nieustanny rozwój, który w stanowisko jest wpisany, czynią go dobrym rozwiązaniem również dla innych grup zawodowych. Niestety ostatnie lata i gwałtowne przemiany na scenie gospodarczej i politycznej, zarówno tej krajowej, jak i międzynarodowej pokazały, że obiektywne dziennikarstwo, a także solidni rzecznicy prasowi, odchodzą już powoli do lamusa. Przedstawiciele firm odpowiedzialni za kontakty z prasą popełniają kardynalne błędy, do mediów przedostają się informacje uderzające w dobre imię osób i wizerunek przedsiębiorstw, które nie są w żaden sposób wyjaśniane, zaś strategią polityków powoli staje się brak strategii i kompletny brak poszanowania swoich wyborców.
Dlatego też sztuki dziennikarstwa, a przede wszystkim bycia rzecznikiem prasowym, należy uczyć się od najlepszych i to nie tylko jeśli chodzi o sam warsztat pracy, ale o etyczne podejście oraz wartości, którymi należy się kierować. Jedną z takich postaci, która może stać się pewnym wzorem, a nawet … mentorem, jest Dana Perino, obecnie dziennikarka kanału Fox News oraz współprowadząca The Five. W Polsce, mogliśmy spotkać się z nią w przeszłości głównie dzięki relacjom z Białego Domu, którego była rzecznikiem prasowym w okresie prezydentury George`a W.Busha. Ta wyjątkowa, silna kobieta, była pierwszą republikanką, która została rzecznikiem prasowym Białego Domu i, co więcej, która postanowiła się podzielić swoimi doświadczeniami z szerokim gronem czytelników. Jej książka „Dobre wieści”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego, to nie tylko wciągająca lektura o tym, w jaki sposób z rancza Wyoming można trafić do Gabinetu Owalnego, ale i książka o niezwykłym człowieku, jakim był George W.Bush, o lojalności i zasadach oraz o kulisach pracy w Białym Domu. Po książkę powinni sięgnąć wszyscy studenci dziennikarstwa, komunikacji, pretendujący do roli rzecznika prasowego, a także osoby piastujące już tę funkcję oraz ci czytelnicy, którzy lubią dobrze napisane i oparte na faktach relacje.
Pokusiłabym się o określenie książki Perino bibliografią, choć tak naprawdę wymyka się ona wszelkich schematom, Zajdziemy tu bowiem wspomnienia autorki z dzieciństwa, czytamy o dorastaniu na ranczu wśród zwierząt, o wycieczce do Waszyngtonu, którą odbyła jako siedmiolatka, o czasach licealnych i przewodniczeniu samorządowi szkolnemu, a także o studiach na Uniwersytecie Południowym Kolorado, które były czasem wytężonej nauki i żywiołowych dysput toczonych w klubie dyskusyjnym. Ukończenie studiów magisterskich na University of Ilinois Springfield oznaczało dla autorki powrót do Denver i krótki epizod z kelnerowaniem, ale wkrótce otrzymała ona możliwość pracy w biurze poselskim kongresmena Scotta McInnisa w Waszyngtonie, zaś stanowisko to było pierwszym, w drodze do objęcia funkcji rzecznika prasowego.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/05/przedpremierowa-recenzja-dana-perino.html
Stanowisko rzecznika prasowego jest marzeniem wielu adeptów dziennikarstwa lub filologii, choć fascynujący charakter tej funkcji, a także nieustanny rozwój, który w stanowisko jest wpisany, czynią go dobrym rozwiązaniem również dla innych grup zawodowych. Niestety ostatnie lata i gwałtowne przemiany na scenie gospodarczej i politycznej, zarówno tej krajowej, jak i...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-23
Porwana
Według policyjnych statystyk, większość zaginionych dzieci zostaje odnaleziona w ciągu pierwszych dwóch tygodni po zniknięciu. Z tego, około dziewięćdziesiąt pięć procent maluchów trafia z powrotem do swoich domów w ciągu pierwszych siedmiu dni. Co jednak, kiedy dni zamieniają się w tygodnie, zaś tygodnie – w miesiące, a miejsce pobytu porwanego pozostaje wciąż nieznane? Co czuje matka, nie mając gwarancji, że jej dziecko żyje, że jest nakarmione, przytulone, zadbane? Czy – w miarę upływu lat – zapomina się o tym, że jeden z elementów rodziny, jest tym brakującym?
Z cierpieniem po stracie dziecka musiała ponad czterdzieści lat zmagać się Angela – jej dziecko zostało porwane ze szpitala kilka godzin po narodzinach. Wyszła tylko wziąć prysznic przekonana, że w szpitalu nie może stać się dziecku nic złego. Po powrocie zastała tylko pustą kołyskę i blaknący wraz z upływem lat obraz noworodka w jej pamięci. Mimo, iż zaginiona Alice była z nią tylko kilka godzin, nigdy nie pogodziła się z jej utratą, zaś sprawa ta miała duży wpływ zarówno na jej małżeństwo, jak i macierzyństwo. Nic zatem dziwnego, że wiadomość o znalezieniu na placu budowy szkieletu noworodka, tak bardzo poruszyła Angelę. Kobieta jest przekonana, że odnalezione przez robotnika budowlanego szczątki, to jej mała córeczka. Czepia się desperacko tej myśli, bowiem niezależnie od wszystkiego, chce mieć po prostu wiedzę, co stało się z dzieckiem – nawet, jeśli ta wiedza oznacza koniec nadziei, że córka żyje.
Nie tylko Angela uważnie śledzi rozwój wypadków. Wiadomość o odnalezionym szkielecie noworodka wstrząsa również Emmą, burząc jej kruchą równowagę, osiągniętą przy pomocy leków. Zmagająca się od lat z chorobą kobieta pozostaje pod stałą opieką lekarską, czuwa nad nią również jej starszy o dwadzieścia lat mąż. Paul tkwi u jej boku zawsze, niezależnie od tego, jak bardzo jest z nią źle, stanowi dla niej prawdziwe oparcie. Ale nawet on nie zna jej wstydliwej tajemnicy, podobnie zresztą jak matka. Jude wyrzuciła ją z domu, kiedy dziewczyna miała szesnaście lat, wybierając nie dziecko, ale swojego ówczesnego partnera Willa. Emma przed wiele lat nie miała kontaktu z matką, przez wiele lat też usiłowała bezskutecznie poukładać swoje życie. Dopiero mąż nadał mu kierunek, dopiero jako dojrzała kobieta, zdecydowała się wybaczyć matce i nawiązać z nią kontakt.
Sensacyjna wiadomość o szkielecie dziecka ukrytym pod wielką donicą dociera również do Kate, reporterki z „Daily Post”. Mimo iż szanse na odnalezienie matki dziecka czy poznanie historii z lat 80. jest mało prawdopodobne, kobieta postanawia zająć się tematem. Zbulwersowana kierunkiem, w którym idzie dziennikarstwo, przytłoczona trywialnymi obowiązkami, które musi wykonywać od czasu rozwoju mediów elektronicznych, marzy o przeprowadzeniu prawdziwego śledztwa. Kiedy jeszcze nawiązuje kontakt z Angelą wie, że trafiła na temat życia. Jednak nawet ona nie przypuszcza, w jakim kierunku rozwinie się jej dochodzenie…
Tę fascynującą historię opisuje Fiona Barton, w opublikowanej nakładem Wydawnictwa Czarna Owca powieści pt. „Dziecko”. Ten psychologiczny thriller na zawsze zmieni postrzeganie rzeczywistości przez czytelników i sprawi, że już nigdy nie pozostawią swobody swoim dzieciom, nie spuszczą też ich z oczu. Ten strach o potomstwo spotęgowany jest znakomitym portretem psychologicznym cierpiącej po stracie Alice Angeli, ale również opisami zachowań Emmy, która rozpaczliwie stara się utrzymać na powierzchni, nie poddać ogarniającemu ją szaleństwu. Stworzone przez autorkę postacie są tak autentyczne, iż mamy wrażenie, że doskonale je znamy, zaś ich emocje stają się naszymi. Umiejętnie prowadzona akcja przynosi nowe fakty w sprawie, choć zdecydowanie śledztwo nie rozwija się w pożądanym przez Kate kierunku. Pojawiają się za to zdjęcia świadczące o seksualnym wykorzystaniu młodych kobiet, temat ciąży nastolatki, a także kolejny, dotyczący skomplikowanych relacji pomiędzy matką a córką. Barton stopniuje napięcie, umiejętnie dozując informacje, wprowadzając fałszywe tropy, ale chyba nikt nie spodziewa się tak spektakularnego zakończenia. To wszystko sprawia, że książkę pochłaniamy, śledząc rozwój akcji z zapartym tchem, zaś po skończeniu powieści niecierpliwie wypatrujemy kolejnej.
Recenzja umieszczona na stronie www.qulturaslowa.pl
Porwana
Według policyjnych statystyk, większość zaginionych dzieci zostaje odnaleziona w ciągu pierwszych dwóch tygodni po zniknięciu. Z tego, około dziewięćdziesiąt pięć procent maluchów trafia z powrotem do swoich domów w ciągu pierwszych siedmiu dni. Co jednak, kiedy dni zamieniają się w tygodnie, zaś tygodnie – w miesiące, a miejsce pobytu porwanego pozostaje wciąż...
2015-05-09
„Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć” – pisał Carlos Ruiz Zafón. Są zatem tacy, którzy nigdy nie odkryją swego przeznaczenia ze strachu przed światem, przed drogą wiodącą ich w nieznaną przyszłość. Są też tacy, ludzie małej wiary, którzy nie mają świadomości tego, jak wielka jest ich moc sprawcza…
Taką właśnie istotą, zakompleksioną, żyjąc w cieniu swojej siostry jest Elisa de Riqueza, młodsza córka króla krainy Orovalle. Ze swoim miękkim sercem, umiłowaniem nauki i pokaźną nadwagą, dziewczyna nie wzbudzałaby żadnego zainteresowania, gdyby nie pewien istotny fakt – Elisa jest wybranka Boga. W jej pępku lśni Boski Kamień, niebieski klejnot będący symbolem siły Pana. To największe wyróżnienie dla grzesznej istoty, jaką jest człowiek, zaś Bóg obdarza nim tylko jedną osobę na sto lat. To jednocześnie znak, że właściciel kamienia jest osobą predestynowaną do rzeczy wielkich, że ma do spełnienia pewną misję.
Elisa nie jest do końca świadoma, jak wielka odpowiedzialność na niej spoczywa. Jej ród należy do Reformatorów, przekonanych o mądrości Boga i stojących na stanowisku, iż rzeczy powinny toczyć się własnym rytmem. dlatego też dziewczyna trzymana jest w niewiedzy, nie zna ani legend mówiących o Boskim Kamieniu, ani jego możliwości. Jednak rzeczywistość wymaga spojrzenia w oczy prawdzie i … przeznaczeniu. Nadchodzi bowiem dzień szesnastych urodzin Elisy, a jednocześnie dzień jej zaślubin. Wybrankiem jest niejaki Alejandro de Vega, król rządzący rozległą i dochodową krainą Joya d`Arena. Zaaranżowany przez ojca ślub budzi w niej przerażenie, jest jednak świadoma, że to siostra przejmie tron po śmierci ojca, zostając królową Orovalle, zatem ona musi stworzyć sobie własną przestrzeń. Czy uda się tego dokonać z przystojnym królem u boku?
Elisa nie rozumie, jaką rolę w życiu Alejandro ma odegrać. Zdaje sobie sprawę, że nigdy nie zastąpi jego zmarłej żony, nie wyobraża sobie również, w jaki sposób sprawować ma opiekę nad sześcioletnim synem męża. Ona, infantylna grubaska, od której nie wymaga się nawet spełnienia obowiązków żony podczas nocy poślubnej, jest tak naprawdę częścią umowy zawartej pomiędzy władcami dwóch państw. Stawką jest armia, którą ojciec Elisy jest gotów wysłać do walki z nękającymi ziemie Joya d`Arena Inviernymi. Nie jest to jednak jedyny powód. Otóż w Orovalle ktoś czyhał na życie nieatrakcyjnej księżniczki i tylko dzięki jej służce, testerce żywności, udało się uchronić Elise przed otruciem. Odprawienie jej z dworu i wysłanie do kraju, gdzie mało kto wierzy w Boga, kto nie zna jej pozycji i nie wie, że jest Wybranką, jest zatem strategicznym posunięciem.
Plany wobec niej ma również Alejandro – zamierza utrzymywać ich związek w tajemnicy, przedstawiając ją na własnym dworze nie jako małżonkę, tylko jako specjalnego gościa. Wyznacza jej równocześnie niezwykle odpowiedzialne zadanie, Elisa ma bowiem szpiegować podczas nieobecności króla i donosić mu o wszystkich przypadkach budzących jej niepokój. Dumna z tego, iż może służyć pomocą, dziewczyna cierpi jednocześnie z powodu odrzucenia. To bowiem nie jej ciało pociąga męża, ale brylującej na salonach pięknej córki hrabiego Treviña. Elisa nie ma jednak czasu, by rozpaczać nad niewiernością męża i nad swoim nieszczęściem. Wkrótce po wyjeździe Alejandro, zostaje bowiem porwana, zaś oprawcy doskonale wiedzą, jaką przedstawia ona wartość. Nie chcą jej śmierci, potrzebna jest im raczej jej moc. Porwanie zaś było w istocie aktem desperacji i próbą ratowania życia mieszkańców najbardziej odległych od zamku króla terenów Joya d`Arena. Invierni plądrują bowiem ich wioski, zabijają niewinnych ludzi, którzy w zderzeniu z potężnymi magami nie maja żadnych szans. Szczególnie, że magowie ci wykorzystują moc niezwykłych kamieni – Boskich Kamieni – zbieranych pieczołowicie przez setki lat.
(...)
Pełna treść recenzji jest dostępna na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2015/05/rae-carson-dziewczyna-ognia-i-cierni.html
„Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć” – pisał Carlos Ruiz Zafón. Są zatem tacy, którzy nigdy nie odkryją swego przeznaczenia ze strachu przed światem, przed drogą wiodącą ich w nieznaną przyszłość. Są też...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-07
„Los Angeles to nie dom. To miejsce, które wymazuje całą pamięć o przeszłości” – te słowa oddają cały ból, ogrom samotności mieszkającej w sercu i bólu pamięci, a raczej niepamięci. Znamionują one ogrom doświadczenia przygniatającego barki, a także ogrom historii do opowiedzenia. I rzeczywiście, ich autorem jest starsza już kobieta, którą wichry historii i tragiczne wydarzenia przeszłości przygnały z Kermanszahu na obrzeża miasta Los Angeles.
O miłości i nienawiści, o zazdrości zatruwającej serce i duszę oraz o wspomnianej już samotności pisze Parnaz Foroutan, w pięknej, ale i bolesnej powieści „Dziewczyna z ogrodu”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego historia przenosi nas do Iranu, gdzie poznajemy losy dwóch braci, dwóch żydowskich rodzin połączonych wspólnym celem – dać światu syna na chwałę Pana. Przyjemność płynącą z lektury znajdą ci czytelnicy, którzy przywiązują uwagę nie tylko do fabuły, ale i do klimatu książki, którzy stronią od lekkich i łatwych opowieści. Ta bowiem z pewnością nie jest ani łatwa, ani lekka, bowiem porusza zarówno tematy związane z kulturą i zwyczajami panującymi w Iranie, wynikającymi z religii i tradycji, zajmuje się również emocjonalną stroną bohaterów, którzy w reakcji na zachodzące wydarzenia prezentują całe spektrum zachowań i postaw.
Dwóch braci zrodzonych z jednego ojca i jednej matki, a jednak skrajnie różnych – Ibrahim ze swoją młodą żoną oraz Aszer i jego Rahel to bohaterowie tego dramatu, który obejmuje coraz to nowe osoby. Najważniejsza w tej konfiguracji jest jednak postać Aszera, głowy domu, którego talent i zdolności biznesowe sprawiają, że konsekwentnie pomnaża pozostawiony przez ojca majątek. Rola, którą w zarządzaniu dobrami powierzył bratu nie jest zbyt znacząca może dlatego, że Ibrahim ze swoją religijnością i delikatnością niezbyt sprawdza się w brutalnym świecie interesów. Ibrahim ma jednak coś, czego ponad wszystko pragnie Aszer…
Aszerowi, który ma wszystko – zarówno szacunek w okolicy, piękny dom i dobre zdrowie, a także piękną i pracowitą żonę, do szczęścia brakuje wyłącznie syna. Ten jednak nie pojawia się mimo starań, dlatego z każdym miesiącem rośnie frustracja mężczyzny i jego wymagania wobec młodej kobiety u jego boku. Ultimatum, które jej daje, jest wyrazem jego determinacji, ale też i pychy, a także płonącego w sercu pożądania, skierowanego ku innej kobiecie. Już przed swoim ślubem zwrócił on uwagę na piękną żonę kuzyna, zaś teraz, kiedy została rozwódką i odesłano ją do braci, poślubienie jej może stać się nie tylko spełnieniem jego pragnień, ale i aktem łaski wobec odtrąconej Kokab.
Czy można się zatem dziwić, że serce Rahel zaczyna trawić zazdrość, szczególnie że piękna żona Ibrahima właśnie powiła syna, a ona sama bezskutecznie próbuje zajść w ciążę? Czy rzeczywiście w łonie Rahel zamieszkał dżinn, który nie dopuszcza do poczęcia dziecka, dziedzica Aszera? Jak zakończy się ta opowieść przepełniona bezsilnością kobiety oskarżanej o bezpłodność, która pod wpływem presji otoczenia oraz wymagań, które stawia jej mąż powoli pogrąża się w odmętach szaleństwa poddając się zazdrości, która szaleje w jej sercu? Jak zachowuje się kobieta, której odebrano dziecko? Na te wszystkie pytania znajdziemy odpowiedź w pięknej książce „Dziewczyna z ogrodu”, która nie tylko opowiada historię, ale również kreśli nam tło społeczno-polityczne tło wydarzeń, które przybliża nam losy kobiet całkowicie uzależnionych od mężczyzn, których przyszłość zależy wyłącznie od tego, czy powiją syna czy też nie będzie im to dane.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/02/parnaz-foroutan-dziewczyna-z-ogrodu.html
„Los Angeles to nie dom. To miejsce, które wymazuje całą pamięć o przeszłości” – te słowa oddają cały ból, ogrom samotności mieszkającej w sercu i bólu pamięci, a raczej niepamięci. Znamionują one ogrom doświadczenia przygniatającego barki, a także ogrom historii do opowiedzenia. I rzeczywiście, ich autorem jest starsza już kobieta, którą wichry historii i tragiczne...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-12
Kompendium wiedzy o e-marketingu
Gwałtowny rozwój technologii i nowe formy komunikacji wymusiły na firmach wiele zmian, związanych nie tylko z profilem działalności, asortymentem, ale też i sposobami pozyskiwania oraz utrzymania klientów. Naturalną konsekwencją tego, jest również konieczność modyfikacji szeroko pojętych działań marketingowych. Najszybciej wśród wszystkich mediów upowszechnił się Internet i to właśnie o jego wykorzystaniu trzeba myśleć decydując się na prowadzenie i rozwój firmy, co jednak nie oznacza rezygnacji z działań poza siecią.
O tym, w jaki sposób podejmować działania wykorzystując nowe technologie, o czym nie wolno zapomnieć, na co zwrócić uwagę, szczegółowo wyjaśnia jedna z niewielu profesjonalnie przygotowanych publikacji dotyczących współczesnych trendów w marketingu, czyli „E-marketing”. Jarosław Królewski i Paweł Sala to redaktorzy merytoryczni tego grupowego opracowania, tworzonego przez specjalistów, ale adresowanego do szerokiego grona odbiorców, zarówno tych osób, które zagadnieniami związanymi z marketingiem zajmują się zawodowo, studentów tego kierunku, jak i wszystkich, którzy interesują się tematem. Szerokie spojrzenie na marketing, prezentowane przez autorów opublikowanego przez PWN kompendium wiedzy, obejmującego zarówno podstawową wiedzę, jak i specjalistyczne narzędzia oraz cenne wskazówki, czyni książkę niezwykle wartościową i – głęboko w to wierzę – przynoszącą wartość dodaną w postaci nowych klientów.
Pierwszą część publikacji otwiera tekst Pawła Tkaczyka, zajmującego się między innymi budowaniem marki, mówcy publicznego, autora książek „Zakamarki marki” oraz „Grywalizacja”. We wstępie do artykułu pisze on: „Marka jest jak pogoda – zawsze jest „jakaś”, nawet kiedy nie jest najlepsza”. Jak jednak zbudować markę z potencjałem? Zanim odpowiemy na to pytanie, poznamy dwie wartości liczące się na rynku: szacunek i miłość, przeanalizujemy tradycyjny sposób podejmowania decyzji i dowiemy się, jakie są trzy waluty zakupów. Z kolei Michał Dziekoński, ekspert w zakresie strategii marketingowych i controllingu marketingowego, przybliża nam trzy fale marketingu w Polsce, a także prezentuje pięć strategii w warunkach wirtualizacji rzeczywistości, istniejących obok czterech klasycznych (penetracji rynku, rozwoju rynku, rozwoju produktu i dywersyfikacji). Przedstawia również swoje spojrzenie na to, jak powinien wyglądać model sukcesu w erze Marketingu 3.0.
Tomasz Surmacz omawia najważniejsze zagadnienia i wskaźniki związane z rynkiem internetowym, zarówno w Polsce, jak i na świecie, a Krzysztof Bełech z kolei analizuje wpływ Internetu na gospodarkę, zwracając szczególną uwagę na rozwój e-usług oraz zmiany w profilu konsumenta. O social media pisze Dominik Kaznowski, podkreślając znaczenie planowania, strategii i uwarunkowań komunikacji w mediach społecznościowych, natomiast Paweł Kolenda zwraca uwagę na rolę edukacji w środowisku online, która ma na celu zarówno zrozumienie, jak i właściwe wykorzystanie możliwości Internetu.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/07/jarosaw-krolewski-pawe-sala-e-marketing.html
Kompendium wiedzy o e-marketingu
Gwałtowny rozwój technologii i nowe formy komunikacji wymusiły na firmach wiele zmian, związanych nie tylko z profilem działalności, asortymentem, ale też i sposobami pozyskiwania oraz utrzymania klientów. Naturalną konsekwencją tego, jest również konieczność modyfikacji szeroko pojętych działań marketingowych. Najszybciej wśród wszystkich...
2017-02-13
Z historią w tle
„Zabicie wroga nie jest złem. Zabijanie wrogów to wojna. Zabicie przyjaciela to zbrodnia. Zabicie zdrajcy to sprawiedliwość. Ukrywanie prawdy to kłamstwo, oszustwo to zrobienie z kłamstwa prawdy. Robienie złych rzeczy dobrze jest wielkim grzechem” – te słowa pochodzące z filmu Athadu w reżyserii Trivikrama Srinivasa doskonale oddają podwójną moralność niektórych ludzi przekonanych, że są orężem sprawiedliwości, że ich postępowanie jest słuszne. Tym usprawiedliwiają każde okrucieństwo, którego się dopuszczają, tym uspokajają swoje sumienie. Oni nie zabijają – oni wymierzają sprawiedliwość. Przynajmniej w swoim mniemaniu …
Co jednak wspólnego cytat ten ma z niecodziennym morderstwem, którego dokonano w Tatrach? Przekonamy się o tym sięgając po powieść kryminalną autorstwa Remigiusza Mroza, będącą jednocześnie pierwszym tomem cyklu z komisarzem Forstem w rolach głównych. Książka „Ekspozycja”, opublikowana nakładem wydawnictwa Filia to nie tylko mroczna wyprawa w głąb wypaczonych umysłów zbrodniarzy, ale i pasjonująca zagadka historyczna. Wielbiciele twórczości Mroza wiedzą doskonale, że po autorze można spodziewać się ponadto wartkiej akcji i zaskakujących jej zwrotów oraz charakterystycznych bohaterów, którym daleko do pozytywnych wzorców.
W „Ekspozycji” tym niepokornym jest właśnie Wiktor Forst, nieszablonowy komisarz policji, określany mianem degenerata, na którym żadne zbrodnie nie robią wrażenia. Niecodzienny styl bycia charakteryzujący się sporą nonszalancją, brak poszanowania dla wyższych instancji (i stanowisk), ale również analityczny umysł i wysoka skuteczność w wykrywaniu przestępstw z jednej strony blokują mu awans, a z drugiej sprawiają, że wciąż zasila szeregi policji. To jednak może się zmienić po tajemniczym morderstwie na Giewoncie. Znaleziono tam nagie ciało wiszące na przecięciu ramion krzyża, a wszystko wskazuje na to, iż ofiara umierała w straszliwych męczarniach, niemal do końca zachowując świadomość. Na dodatek nie ma śladów pozwalających naprowadzić policję na trop mordercy – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Forst znajduje bowiem w ustach ofiary tajemniczą, starą monetę, która okazuje się być tetradrachmą. Również tożsamość ofiary jest zastanawiająca, bowiem zwłoki należą do wykładowcy z Uniwersytetu Rzeszowskiego, doktora habilitowanego Marka Chalimoniuka.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2017/02/remigiusz-mroz-ekspozycja.html
Z historią w tle
„Zabicie wroga nie jest złem. Zabijanie wrogów to wojna. Zabicie przyjaciela to zbrodnia. Zabicie zdrajcy to sprawiedliwość. Ukrywanie prawdy to kłamstwo, oszustwo to zrobienie z kłamstwa prawdy. Robienie złych rzeczy dobrze jest wielkim grzechem” – te słowa pochodzące z filmu Athadu w reżyserii Trivikrama Srinivasa doskonale oddają podwójną moralność...
2017-06-18
Ból samotności
„Teraz samotność to nowy rak – wstydliwa, żenująca przypadłość, której człowiek nabawił się niejasny sposób. Przerażająca, nieuleczalna, tak straszna, że lepiej w ogóle o niej nie wspominać; inni nie chcą o niej słyszeć z obawy, że mogliby się nią zarazić albo skusić los, by zesłał na nich podobne nieszczęście. W przypadku większości ludzi ich odejście z tego świata byłoby osobistą stratą przynajmniej dla garstki bliskich. Ja jednak nikogo takiego nie miałam” – te pełne goryczy słowa mogła wypowiedzieć tylko osoba, która sama doświadczyła smutku i wszelkich konsekwencji związanych z brakiem bliskiej osoby. Z brakiem jakiegokolwiek towarzystwa. Smutne jest to, że współcześnie coraz więcej osób boryka się z tą samotnością, niekiedy na własne życzenie, czasami jednak jest to wynik splotu wielu okoliczności. I choć próbujemy tę pustkę wokół nas zagłuszyć różnymi sposobami – rzucając się w wir zakupów, pracy czy nałogów – to ona i tak zagląda nam w oczy każdego poranka.
Eleanor Oliphant, trzydziestoletnia pracownica księgowości, sięga po alkohol. To on towarzyszy jej wieczorami, to on tuli do snu. Poza nim kobieta ma jeszcze audycje radiowe, książki na wiele dziwnych tematów oraz rozmowy z matką. Wszystko to w przeraźliwej regularności, przywodzącej na myśl zaburzenia kompulsywno-obsesyjne, Eleanor bowiem nie tylko regularnie raczy się wódką, ale także codziennie rozwiązuje w porze lunchu krzyżówki, zawsze zjadając kanapki. Poza tym unika zarazków, bakterii, nieprzewidzianych zdarzeń oraz … bliższych kontaktów z innymi ludźmi. Od lat nikt, poza pracownikami socjalnymi i osobami przeprowadzającymi odczyt liczników nie przestąpił progu jej mieszkania, od lat też nie kupiła sobie nic nowego. Dziwne? Może się takie wydawać, szczególnie, że Eleanor, będąc z wykształcenia filologiem klasycznym, nie rozumie metafor, przerażają ja również żarty. Czyżby cierpiała na zespół aspergera?
Rozwiązanie tej zagadki nie jest takie proste szczególnie, że Eleanor, bohaterka powieści „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze”, wcale nie chce dać się poznać. Gail Honeyman stworzyła wyjątkową postać kobiety po przejściach, która tak naprawdę sama dla siebie jest zagadką. Książka, opublikowana nakładem Wydawnictwa HarperCollins, łącząca w sobie elementy powieści obyczajowej i dramatu, to pozycja dla tych, którzy wobec lektury mają wysokie oczekiwania, którzy lubią zagłębiać się w psychikę bohaterów i badać motywy ich zachowania. Przy Eleanor taka analiza staje się prawdziwym wyzwaniem, bowiem ona sama niewiele pamięta z okresu dzieciństwa. Zamiast wspomnień ma bliznę na twarzy i uczucie panicznego strachu przed matką.
(...) Pełna treść recenzji na stronie: http://www.qulturaslowa.pl/2017/06/gail-honeyman-eleanor-oliphant-ma-sie.html
Ból samotności
„Teraz samotność to nowy rak – wstydliwa, żenująca przypadłość, której człowiek nabawił się niejasny sposób. Przerażająca, nieuleczalna, tak straszna, że lepiej w ogóle o niej nie wspominać; inni nie chcą o niej słyszeć z obawy, że mogliby się nią zarazić albo skusić los, by zesłał na nich podobne nieszczęście. W przypadku większości ludzi ich odejście z tego...
2016-10-22
Jak pomóc sobie?
Nie wyobrażamy sobie braku codziennej higieny jamy ustnej, dbania o stan skóry, włosów, ubranie czy porządek w otoczeniu. Dlaczego zatem, wykonując te pielęgnacyjne działania, zapominamy o higienie psychicznej? Dlaczego pozwalamy, bo wciąż dotykały nas te same rzeczy i zachowania, dlaczego wciąż rozpamiętujemy porażki i cierpimy w wyniku odrzucenia?
Te pytania zadał sobie właśnie dr Guy Winch, praktykujący psycholog, który w trakcie swojej psychoterapeutycznej pracy dostrzegł, że w wielu kwestiach jesteśmy w stanie pomóc sobie sami, że niekoniecznie musimy od razu sięgać po pomoc psychologiczną czy farmaceutyki. Stworzony przez niego pewnego rodzaju program pierwszej pomocy zawiera się w książce opublikowanej nakładem wydawnictwa MUZA. „Emocjonalne SOS. Jak uleczyć negatywne emocje” to poradnik, nie znajdziemy w nim jednak ogólnych rad, jak być szczęśliwym i przestać się martwić. Autor podszedł do pracy z merytorycznym zacięciem przekonując, że proponowanie natychmiastowej ulgi oraz praca nad głębokimi emocjami wcale się nie wykluczają. Winch twierdzi, że każdy powinien mieć dostęp do pierwszej pomocy w emocjonalnych urazach i uczy, jak tej pomocy (sobie) udzielić. Książka nie jest napisana naukowym językiem, a choć dotyka istotnych z punktu widzenia psychologii problemów i technik pracy z pacjentem, to jednak każdy czytelnik nie tylko będzie w stanie przyswoić sobie rady autora, ale też zastosować je w praktyce. Po książkę mogą sięgnąć zarówno osoby, które borykają się z poczuciem odrzucenia, niskim poczuciem własnej wartości, samotnością, traumą, ale też osoby, które spotykają się z takimi problemami w swoim otoczeniu.
W poszczególnych rozdziałach autor omawia siedem najczęściej występujących urazów psychicznych, jakich doznajemy w swoim życiu. Wśród nich są zarówno te wspomniane wcześniej, jak i poczucie winy, rozpamiętywanie czy porażka. Każdy rozdział podzielony został na dwie części, z czego w pierwszej Winch przybliża czytelnikowi rany psychiczne wywołane przez te urazy, zaś w drugim – proponuje skuteczne kuracje. Dowiemy się zatem, że choć zupełnie nie doceniamy bólu wywołanego przez odrzucenie, to tak naprawdę jest ono „psychicznym skaleczeniem, które rozdziera naszą emocjonalną skórę i penetruje ciało”. Tak wielka skala tego cierpienia jest według autora wynikiem ewolucyjnej przeszłości, kiedy to odrzucenie przez plemię było niemalże równoznaczne ze śmiercią. Z racji tego, iż odrzucenie powoduje cztery różne rany emocjonalne, autor proponuje cztery różne kuracje, z czego kuracja A obejmuje radzenie sobie z samokrytycyzmem, kuracja B ma na celu odbudowanie poczucia własnej wartości, kuracja C – uzupełnianie więzi społecznych, zaś opcjonalna kuracja D, czyli odwrażliwianie, jest najbardziej ryzykowną metodą, dlatego należy ją stosować oszczędnie. W podobnym schemacie utrzymane są poszczególne rozdziały, w których – jako lek na urazy psychiczne – stosować będziemy między innymi pracę nad zwalczaniem pesymizmu, pokonywaniem fali wewnętrznego sceptycyzmu, podejmowaniem działania, przyjmowaniem punktu widzenia drugiej osoby czy stwarzaniem okazji do nawiązywania znajomości. To tylko kilka z kuracji proponowanych przez autora w odniesieniu do konkretnych urazów, a każdą z nich poprzedzają ogólne wskazówki odnośnie jej przeprowadzania. Autor zaznacza jednak, że są sytuacje wymagające kontaktu ze specjalistą z zakresu zdrowia psychicznego i udziela nam porad, kiedy taki kontakt jest najbardziej wskazany.
(...)
Pełna treść recenzji znajduje się na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/10/dr-guy-winch-emocjonalne-sos-jak.html
Jak pomóc sobie?
Nie wyobrażamy sobie braku codziennej higieny jamy ustnej, dbania o stan skóry, włosów, ubranie czy porządek w otoczeniu. Dlaczego zatem, wykonując te pielęgnacyjne działania, zapominamy o higienie psychicznej? Dlaczego pozwalamy, bo wciąż dotykały nas te same rzeczy i zachowania, dlaczego wciąż rozpamiętujemy porażki i cierpimy w wyniku odrzucenia?
Te...
Modną być!
Donna Karan, Marc Jacobs, Oscar de la Renta czy Ralph Lauren – to tylko kilka z gorących nazwisk, które zna chyba każdy, nawet jeśli jego zainteresowania dalekie są od śledzenia najnowszych krojów, kolorów czy uczestniczenia w pokazach. Ci światowej sławy designerzy już od lat obecni są na rynku, a ubrania czy dodatki sygnowane ich nazwiskami znajdziemy w najlepszych butikach na całym świecie. Wyznaczają oni modowe trendy, decydują o kolorach na nadchodzące sezony, wzorach i fasonach, jakie pojawią się na ulicach. Co jednak sprawia, że właśnie te nazwiska wciąż są znane, zaś ubrania nielicznej grupy projektantów czy domów mody osiągają horrendalne ceny? Być może kluczem do sukcesu jest elastyczność i reagowanie na zmiany w otoczeniu społeczno-gospodarczym, a nawet niejako wyprzedzanie tych zmian. Trudno bowiem zaprzeczyć temu, iż swego rodzaju konsumpcja odzieży jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje w danej chwili i miejscu, zaś za modowymi rewolucjami niemal zawsze stoją ważne wydarzenia historyczne, katastrofy ekonomiczne czy przeobrażenia technologiczne.
Dziś moda otacza nas, niemal na bieżąco możemy śledzić w sieci pokazy wielkich projektantów, którzy zbliżając się do szerszego grona odbiorców, projektują kolekcje adresowane do mniej zamożnej części społeczeństwa. Warto zatem, szczególnie jeśli interesujemy się modą, prześledzić jej rozwój, a nawet zainspirować się minionymi czasami i trendami. Trudno bowiem nie uświadamiać sobie, że moda jest ważną częścią naszego wizerunku, za pomocą stroju możemy wyrazić siebie, podkreślić swoje atuty, swój indywidualizm lub – przeciwnie – wtopić się w tłum. O tym, jak ta moda wyglądała na przestrzeni lat, możemy dowiedzieć się z fascynującej książki, opublikowanej nakładem wydawnictwa ARKADY. Pozycja „100 lat mody”, autorstwa Cally Blackman, to prawdziwa gratka dla tych wszystkich, którzy zawodowo związani są z modą – dla modelek, dziennikarzy i blogerów modowych, a także dla projektantów, którzy czerpać z niej mogą wenę twórczą. To także książka dla tych, którzy pragną zmienić swój styl ubierania się, a także tych, którzy zainteresowani są socjologicznym aspektem tych przemian.
(...)
Pełna treść recenzji jest dostępna na stronie: http://qulturaslowa.blogspot.com/2016/10/cally-blackman-100-lat-mody.html
Modną być!
więcej Pokaż mimo toDonna Karan, Marc Jacobs, Oscar de la Renta czy Ralph Lauren – to tylko kilka z gorących nazwisk, które zna chyba każdy, nawet jeśli jego zainteresowania dalekie są od śledzenia najnowszych krojów, kolorów czy uczestniczenia w pokazach. Ci światowej sławy designerzy już od lat obecni są na rynku, a ubrania czy dodatki sygnowane ich nazwiskami znajdziemy w...