Gdzie leży granica?

Okładka książki Gdzie leży granica? David Lodge
Okładka książki Gdzie leży granica?
David Lodge Wydawnictwo: Rebis Seria: Salamandra literatura piękna
243 str. 4 godz. 3 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Salamandra
Tytuł oryginału:
How Far Can You Go?
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
1999-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1999-01-01
Liczba stron:
243
Czas czytania
4 godz. 3 min.
Język:
polski
ISBN:
83-7120-707-7
Tłumacz:
Krzysztof Puławski
Tagi:
literatura angielska zasady moralność
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
163 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2951
2859

Na półkach: , ,

Zaskoczyła mnie ta powieść! Spodziewałam się być rozerwana, ale nie aż tak! Znakomita angielska satyra, zderzająca Kościół katolicki i rewolucję seksualną młodych...
Z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią zostają opisane przemiany lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, gdzie z jednej strony nastąpiła rewolucja seksualna, a z drugiej rewolucja kościelna (jednak nie w sprawach seksualnych, to czasy 'panowania' zacofanego m.in. w sprawach antykoncepcji JP II).
Galimatias, poplątanie z pomieszaniem i mnóstwo śmiechu. Choć oczywiście, jak to u Lodge'a tematy satyryczne są połączone z kwestiami całkiem poważnymi, jak poronienie, ciąże, pytania o naturę "grzechu" oraz aborcja wśród nastolatek.


Najdziwniejsze, że ta książka jest nadal aktualna, choć sprzed 40 lat!!

Polecam.

Ja mam wydanie z 1993 roku, którego nie uwzględniono na LC, albo to błąd na stronie, że 1999 r.

Zaskoczyła mnie ta powieść! Spodziewałam się być rozerwana, ale nie aż tak! Znakomita angielska satyra, zderzająca Kościół katolicki i rewolucję seksualną młodych...
Z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią zostają opisane przemiany lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, gdzie z jednej strony nastąpiła rewolucja seksualna, a z drugiej rewolucja kościelna (jednak nie w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
233
26

Na półkach:

"Gdzie leży granica?" to jedna z najpopularniejszych książek Lodge'a, która mimo upływu lat nie traci na aktualności. Nie jest to jedna z powieści uniwersyteckich, jednak opowiada o środowisku zbliżonym, w niezwykły sposób łącząc wydarzenia historyczne lat 60. i 70., zmiany społeczne oraz tematykę kościoła katolickiego, tworząc poruszającą czarną komedię.

Książka opowiada o losach dziesiątki ludzi, którzy poznali się w czasach studiów, dzięki czwartkowym mszom i swojej wierze. Autor w niezwykły sposób splata ich losy, opowiada o ich życiu, zachodzących w nim zmianach, problemach, wzlotach i upadkach. Tematyka powieści obraca się cały czas wokół kościoła katolickiego, wiary. W bardzo inteligentny sposób zwraca uwagę na problematykę religii i mówi o czymś, czego jeszcze nigdy nie odnalazłam w literaturze - szczerze komentuje wydarzenia z życia katolików, na które zgadzają się w imię wiary.

Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie to bardzo zabawna książka, która po prostu umili mi czas. I, chociaż czyta się ją niebywale szybko, nie śmiałam się przy niej aż tak często. Problemy w niej poruszane są dużo bardziej poważne niż się wydaje. To, co przydarzało się bohaterom, dzieje się w życiu wielu wierzących ludzi - ich wszystkie rozterki, problemy tak naprawdę nie są zmyślone. Dotyczą dużej części społeczeństwa; nie zmienia tego brak świadomości ludzi ani wypieranie tego. Książka ta nazywa kwestie, które dawno powinny zostać nazwane i myślę, że powinna zostać przeczytana przez wszystkich, szczególnie w krajach, gdzie katolicyzm dominuje. W niezbyt komfortowy sposób zmusza do myślenia i odkrywa to, co większość chciałaby pozostawić w ukryciu. Bardzo podobała mi się szczerość autora - nie ułatwiał przyjęcia pewnych prawd, wprost mówił o religii, a to naprawdę rzadko się zdarza. Wiem, że osoby wierzące potraktowałyby tę książkę jako zabawną opowiastkę, historyjkę, która pół żartem, pół serio mówi o pewnych sprawach, jednak niewiele z niej wynika. Żałuję tego - ja nie umiałam się śmiać z pewnych akapitów, które mogłyby innych rozbawić. Jestem zbyt świadoma tragedii, które kryją się za ukrytymi pod fasadą humoru opowieściami. Ta wiedza nie jest przyjemna, pozbawia pewnych złudzeń, ale jednocześnie pozwala na dostrzeżenie serca instytucji kościoła - i kryjących się w nim problemów.

Tak naprawdę to najbardziej podobało mi się w tej książce. Po raz kolejny się powtórzę, jednak nie znajduję lepszego sposobu na ujęcie moich myśli - szczerość autora sprawiła, że powieść jest autentyczna, wyrazista i wciąga czytelnika, porywa go do swojego świata. A realizm przedstawianej historii sprawia, że, jeśli ktoś na to pozwoli, autor przedstawi mu rzeczywistość w innym świetle, pokaże coś, na co dotąd patrzyło się przez mgłę. Z drugiej strony "Gdzie leży granica?" jest swego rodzaju parabolą, którą można odebrać jako przyjemną powieść czytaną do poduszki. Niektóre jej fragmenty były naprawdę zabawne, a lekka fabuła sprzyja lekturze, utrudnia odłożenie jej w imię innych obowiązków. Dawno nic mnie tak nie wciągnęło jak ta książka, żałuję, iż jest ona tak krótka - chętnie dowiedziałabym się więcej o jej bohaterach, dłużej poznawała ich perypetie. Widzę jednak zaletę w jej długości - dzięki temu nie ma czasu, by stać się nużącą i nie sposób odnaleźć w niej jakiekolwiek dłużyzny.

Cenię także ilość bohaterów, których mamy okazję poznać - jest ich dużo, aż dziesięć. To również dodaje wiele wątków i możliwość poprowadzenia mnóstwa krótkich historii, urozmaicających główną fabułę. Pokazuje to także jak niezwykłe jest życie - każdy z bohaterów przeżył coś innego, zamieszkał w innym miejscu, mimo tego, że wszyscy zaczynali z jednego miejsca. Jest coś uspokajającego w takiej rosnącej świadomości możliwych scenariuszy, wedle których możemy poprowadzić własne życie.

Lodge pozostawił jedynym wspólnym mianownikiem u bohaterów ich wiarę. To też jest czymś wspaniałym i otwierającym oczy - pokazał bardzo dużą liczbę odmiennych postaw religijnych i pozwolił czytelnikom zobaczyć ogrom czynników wpływających na wiarę. Tak szerokie omówienie kościoła katolickiego i jego wyznawców nie pozwala nie zmienić chociaż o odrobinę jego odbioru. I to jest naprawdę świetne - książka uzmysławia wiele, ale co najważniejsze może być impulsem do rozpoczęcia zupełnie nowych przemyśleń na temat, który nie powinien być pomijany.

"Gdzie leży granica?" to niezwykła lektura, z której każdy może wyciągnąć tyle, ile chce. Jednak żadnego czytelnika nie pozostawi bez zmian - nawet jeśli on nie będzie ich świadomy.

Jeśli podobała Ci się ta recenzja, zapraszam na mojego bloga: https://zgrajaksiazek.blogspot.com/

"Gdzie leży granica?" to jedna z najpopularniejszych książek Lodge'a, która mimo upływu lat nie traci na aktualności. Nie jest to jedna z powieści uniwersyteckich, jednak opowiada o środowisku zbliżonym, w niezwykły sposób łącząc wydarzenia historyczne lat 60. i 70., zmiany społeczne oraz tematykę kościoła katolickiego, tworząc poruszającą czarną komedię.

Książka opowiada...

więcej Pokaż mimo to

avatar
393
163

Na półkach: , ,

Kościół katolicki kontra rewolucja seksualna – dowiedziałam się z noty na okładce. Dodatkowo przeczytałam, że jest to komedia – co prawda czarna – ale komedia. A napisana z dużą znajomością tematu.
No nie ukrywam – rekomendacje naprawdę mnie zachęciły...
Powieść okazuje się poważną satyrą dotykającą obyczajowej sfery młodych Brytyjczyków z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Londyńscy studenci stają na starcie dorosłego (patrz dojrzałością płciową) życia, a że zostali wychowani w duchu jednoznacznych reguł religii katolickiej, jest to życie pełne rozterek, wstydu, a przede wszystkim strachu przed grzechem i piekłem.

David Lodge nieco karykaturalnie przedstawia swoich bohaterów – mierzących się ze wzrostem zainteresowania własną seksualnością i nowymi potrzebami, a jednocześnie w konflikcie z chrześcijańskimi prawdami wiary, które głoszą wszelką powściągliwość, unikanie przyjemności erotycznych i stosowanie metody termicznej jako jedynej antykoncepcji.
Zabawnie i prześmiewczo wyolbrzymia postawy wykształconych, światłych ludzi, którzy unikają współżycia przedmałżeńskiego, bo obsesyjnie boją się kary boskiej. Komicznie brzmią obawy młodego mężczyzny, który jest przekonany, że popełnia grzech śmiertelny, dopuszczając do siebie lubieżne myśli.

Myślę, że Lodge rzetelnie podszedł do tematu. Ukazał mozolny proces zmian światopoglądowych głównych bohaterów na tle radykalnych i w sumie gwałtownych zmian w obyczajowości seksualnej lat 50. i 60. XX wieku. Genialnie nakreślił rozterki ortodoksyjnych katolików w świetle zbliżającej się rewolucji seksualnej; niepewności i frustracje młodych ludzi rozdartych pomiędzy wiernością ideałom (wpojonym przez chrześcijańskie wychowanie),a wszechobecnymi erotycznymi bodźcami oraz zmianami w postrzeganiu własnej seksualności. Natomiast najważniejszym problemem – z którym bohaterowie sobie nie radzą – są zmiany w Kościele, głównie spowodowane przez Sobór Watykański II i papieską encyklikę przeciwko antykoncepcji. Tutaj naprawdę wielkie uznanie dla autora za przygotowanie merytoryczne. Dostajemy prawdziwe kompendium wiedzy na temat tamtego okresu w historii kościoła katolickiego.
Prawdopodobnie odnotowujemy w powieści wątki autobiograficzne. Wiemy, że podobnie jak jego bohaterowie, Lodge odebrał gruntowne katolickie wychowanie, a sam siebie określał jako "agnostycznego katolika".

Doskonale poradził sobie Autor z narracją. Myślę, że zdystansowany obserwator, który absolutnie nie ocenia, ale jedynie referuje nam postawy bohaterów (z ich rozterkami, i motywacjami, i pytaniem "Gdzie leży granica?"),jest najbardziej trafnym wyborem. Taka właśnie narracja sprawiła też, że nie odebrałam
powieści jako smutnej ani jako antyklerykalnej. Dziwnie zabrzmi, ale miejscami miałam skojarzenia z filmami przyrodniczymi... Jakby za postaciami podążała ukryta kamera, a obserwator-narrator opisywał ich wygląd i poczynania – konkludując naukowo, "z dużą znajomością tematu". Momentami niemal słyszałam głos Krystyny Czubówny...

Zabawna jest też konwencja przedstawienia czytelnikowi zasad religii katolickiej. Na początku – gwoli wprowadzenia – Lodge w dowcipny, prześmiewczy sposób opisuje – jak sam mówi – metafizyczny obraz świata, który wynika z katolickiego wychowania. Nazywa go grą w "Zbawienie". Celem gry jest dotarcie do nieba i uniknięcia piekła – czemu służą sakramenty, dobre uczynki, akty umartwiania – natomiast wszystko pozostałe stanowi grzech, najczęściej śmiertelny. "Orientację ułatwiała prosta, zdroworozsądkowa reguła: wszystko, czego się nie lubiło, było prawdopodobnie dobre, zaś wszystko, co sprawiało przyjemność – aktualnie lub potencjalnie złe. To ostatnie znaczy, że stwarzało okazję do grzechu."

Zdecydowanie nie są zabawne fragmenty o niechcianych ciążach – nieraz w skutkach tragicznych dla matki, czy dziecka; bądź historie kobiet, które kolejne poronienia traktują jako karę bożą za grzeszne praktykowanie antykoncepcji (np. stosowanie prezerwatywy). Tutaj także nasuwa się pytanie: "Gdzie leży granica?" – granica zatwardziałości władz kościelnych, którzy w swoim kreowaniu naturalnych praw planowania rodziny wciąż ignorowali kryteria naukowe i medyczne. Z drugiej strony gorzko bardzo wybrzmiewa proces dezorientacji, frustracji i pogłębiającego smutku u bohaterów wskutek utraty wiary.
Książka naprawdę warta polecenia, zaspokoi różne gusta czytelnicze. Różne potrzeby doznań, i refleksji, i edukacji.

Kościół katolicki kontra rewolucja seksualna – dowiedziałam się z noty na okładce. Dodatkowo przeczytałam, że jest to komedia – co prawda czarna – ale komedia. A napisana z dużą znajomością tematu.
No nie ukrywam – rekomendacje naprawdę mnie zachęciły...
Powieść okazuje się poważną satyrą dotykającą obyczajowej sfery młodych Brytyjczyków z lat pięćdziesiątych i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
635
243

Na półkach:

Na jednym z zagranicznych portali czytelniczych książka Davida Lodge’a doczekała się sporej ilości omówień. Pierwsze, na które trafiłem, kończyło się retorycznym pytaniem: „Jestem ciekawa, jak katoliccy czytelnicy odbiorą tę powieść? Uznają ją za zabawną? Obraźliwą? Prawdziwą?”

Odpowiedziałem tak: „Jestem katolickim czytelnikiem i książka ta jest dla mnie przede wszystkim przeraźliwie smutna. Nie tylko ze względu na opis upadającej tradycyjnej moralności, ale również z powodu obrazu starzejących się bohaterów, którzy z różnym powodzeniem przechodzą kryzys wieku średniego.”

(Tak odpowiedziałem, chociaż moja angielszczyzna w dość toporny sposób wyraziła powyższą błyskotliwą analizę.)

Do rzeczy jednak – książkę znalazłem przypadkiem w pobliskiej bibliotece. Nazwisko autora rzecz jasna kojarzyłem, a i dorobek umiałem zlokalizować jakoś, jednak dopiero teraz chwyciłem za konkretny tytuł.

„Gdzie leży granica?” to powieść mająca bardzo ambitny zamiar – Lodge podjął się próby sportretowania pewnej generacji wychowywanej w restrykcyjnym i opresyjnym świecie sztywnych moralnych gorsetów. Młodzi katolicy regularnie uczęszczają na poranne msze święte, śpią z rękami na kołdrach, podkochują się w sobie wzajemnie, zaręczają, z rzadka tylko dopuszczając do siebie sprośne myśli o sekretach, jakie kryją małżeńskie sypialnie. Małżeńskie, gdyż wszelkie igraszki w tym świecie zarezerwowane są oczywiście dla sakramentalnych związków.

Tu zaczynamy. Na porannej mszy w zadymionym i zamglonym Londynie. Bohaterowie, grupka znajomych, którym narrator przygląda się „z góry”, roszcząc sobie prawo do wszechobecności i wszechwiedzy, powoli jednak wycofują się z wpojonych wcześniej zasad. Wątpią, pytają, szukają… Podważają kolejne katolickie doktryny, znajdując oparcie dla swoich wątpliwości w wątpliwych osiągnięciach II Soboru Watykańskiego. Świat poszedł do przodu, kościół w bok, a oni zostali zostawieni samym sobie.

Granice, wydawać się mogło kiedyś nieprzekraczalne (nie tylko dla katolików zresztą),teraz za sprawą budzącej się rewolucji seksualnej, stają się czymś śmiesznym i archaicznym. Bóg być może nie umarł, ale na pewno został zastąpiony przez istotę z pobłażaniem patrzącą na poczynania ludzi.

Bohaterowie, których poznajemy jako przykładnych wierzących i praktykujących (no, przynajmniej za takich chcą uchodzić),z czasem łamią kolejne przykazania. Flirtują, romansują, zdradzają. Miotają się w oplatających ich coraz ciaśniej sieciach obowiązków dorosłości. Żenią się, wychodzą za mąż, płodzą kolejne dzieci. Żyją i uświadamiają sobie z rosnącym zdumieniem, jak łatwo przychodzi im sprzeniewierzać się zasadom, w które dawno dawno temu wierzyli.

Podobał mi się dystans, z jakim Lodge opowiada o przemianach obyczajowych, które dotknęły (chciałem napisać „spadły na”) Zachód. Autor nie potępia pęczniejącego permisywizmu ani wyborów swoich pogubionych bohaterów. Nie obrywa się Kościołowi, któremu pośrednio można zarzucić przecież nieumiejętność przekonania wiernych do swoich racji. Nikt też nie oskarża o nic „czasów”, których duch wieje we wszystkich kierunkach jednocześnie.

Tak się stało, zdaje się mówić powieść, i nic na to nie poradzimy. Ale mnie jakoś tak przykro było, gdy pomyślałem sobie o martwym już świecie porządnych dziewczyn i porządnych chłopaków, z których nagle zdjęto obowiązek przyzwoitości i odpowiedzialności i otworzono przed nimi zbyt szeroko bramę do świata rozkoszy cielesnych.

Mój znajomy czytał kiedyś „Bruddenbrooków” Tomasza Manna i pod koniec lektury wyznał, że to przygnębiające, gdy czyta się na początku książki o młodości jakiegoś bohatera, a potem dochodzi się do momentu, gdy postać ta żegna się ze światem. Tak, mnie to też zawsze przygnębiało. Uświadamiało upływający czas o wiele silniej niż bezpośrednie doświadczenie przemijania. „Gdzie leży granica?” należy do tych powieści, które zmusiły mnie do stanięcia przed lustrem i liczenia kolejnych siwych włosów w rzednących włosach…

Lodge znany jest ponoć ze swojego poczucia humoru. Mniej najbardziej śmieszyła podróż jednego z bohaterów, który jadąc do lekarza-specjalisty wiózł z sobą próbkę stolca do analizy. Dużo za dużą próbkę…

Niech da to Wam pewne wyobrażenie na temat tego, co mnie bawi…

Na jednym z zagranicznych portali czytelniczych książka Davida Lodge’a doczekała się sporej ilości omówień. Pierwsze, na które trafiłem, kończyło się retorycznym pytaniem: „Jestem ciekawa, jak katoliccy czytelnicy odbiorą tę powieść? Uznają ją za zabawną? Obraźliwą? Prawdziwą?”

Odpowiedziałem tak: „Jestem katolickim czytelnikiem i książka ta jest dla mnie przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
134
131

Na półkach:

To jest, niestety, książka, w której tak bardzo chodziło o tezę, że autor trochę zapomniał o literaturze. Bohaterowie zachowują się jakby grali w filmiku instruktażowym - ich losy są przewidywalne, psychika płytka, a ewentualne relacje między nimi są jak z broszury "współczesne zachowania młodzieży - przykłady pozytywne i negatywne". Oczywiście, Lodge jest za dobrym pisarzem, żeby czyniło to książkę nieznośną. Ale, moim zdaniem, jest to najsłabsze z jego dzieł.

Na dodatek los trochę z Lodge'a zakpił - okazało się, że część jego przestróg nie została naukowo potwierdzona (kto jeszcze pamięta, że zwolennicy antykoncepcji straszyli młode pary, że od kalendarzyka małżeńskiego ich dzieci będą rodziły się z bruzdami świadczącymi o zespole Downa!). Przez to książkę czyta się chwilami z lekkim uśmiechem pobłażania.

Natomiast gdyby ktoś chciał przeczytać udaną książkę Lodge'a na ten sam temat, szczerze polecałabym "British Museum w posadach drży". To zupełnie inny standard traktowania inteligencji czytelnika.

To jest, niestety, książka, w której tak bardzo chodziło o tezę, że autor trochę zapomniał o literaturze. Bohaterowie zachowują się jakby grali w filmiku instruktażowym - ich losy są przewidywalne, psychika płytka, a ewentualne relacje między nimi są jak z broszury "współczesne zachowania młodzieży - przykłady pozytywne i negatywne". Oczywiście, Lodge jest za dobrym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
251
63

Na półkach:

Lubię takie książki- niespodzianki. Nic nie mówiło mi nazwisko autora, okładka niewiele zdradzała, recenzji przed lekturą zwykle nie czytam. Przerzucając strona po stronie tę niewielkich rozmiarów książkę, otwierałem szerzej oczy ze zdumienia jak trafnie, prawdziwie i pięknie zarazem, z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią opisać można przemiany lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, gdzie z jednej strony nastąpiła rewolucja seksualna, a z drugiej rewolucja kościelna (jednak nie w sprawach seksualnych).
Oto mamy grupkę angielskich katolików, którzy dorastając, niemal na każdym kroku zadawać sobie muszą wiele pytań, między innymi to, gdzie leży granica. Tytułowe pytanie można by sformułować inaczej: jak sobie radzić w świecie religijnych wierzeń i praktyk, które są nie tylko restrykcyjne, ale które praktycznie duszą w zarodku wolność człowieka, tę wolność zarazem opiewając i głosząc. Sugestywne obrazy ognia piekielnego, obsesja czystości i grzechu zaszczepione młodym ludziom (pamiętajmy, że to czasy przedsoborowe w Kościele) będą im towarzyszyć przez całe ich dorosłe życie mając przeogromny wpływ na ich wybory i decyzje lub ich brak. Ci posłańcy mieszczańskiej moralności wtłoczeni zostali w zamkniety krąg, który trafnie wyraża jedna z bohaterek, bo "do szczęścia brakuje jej zawsze wyrzutów sumienia, a gdy je wreszcie ma, czuje się nieszczęśliwa z ich powodu". Próbują się z tego wyrwać, od tego uciec. Tracą dziewictwo ( nie bez wyrzutów sumienia i lęku przed piekłem),wyobrażają sobie, "jak to będzie, kiedy obudzą się pewnego ranka i przeczytają w gazetach, że papież pozwolił w końcu na stosowanie środków antykoncepcyjnych", próbują sobie radzić z miłością i śmiercią w cieniu tych obsesji.
Książka kończy się wyborem Jana Pawła II na papieża i pytaniem: co się stanie teraz? "Rachuby zawodzą, przyszłość wydaje się mglista i niepewna".
My już wiemy po ćwierćwieczu pontyfikatu tego papieża-konserwatysty, co się stało. Na tyle wiemy, że zanucić sobie możemy stadionową przyśpiewkę: Nic się nie stało, [Polacy], nic się nie stało....A raczej, nic się nie zmieniło...

Lubię takie książki- niespodzianki. Nic nie mówiło mi nazwisko autora, okładka niewiele zdradzała, recenzji przed lekturą zwykle nie czytam. Przerzucając strona po stronie tę niewielkich rozmiarów książkę, otwierałem szerzej oczy ze zdumienia jak trafnie, prawdziwie i pięknie zarazem, z wyczuciem, ale i humorem oraz ironią opisać można przemiany lat 60-tych i 70-tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
161
53

Na półkach:

Róże oblicza obchodzenia się z ludzką seksualnością. Polecam tą lekturę.

Róże oblicza obchodzenia się z ludzką seksualnością. Polecam tą lekturę.

Pokaż mimo to

avatar
424
138

Na półkach:

Religia i seks. Gdzie leży granica?
Polecam!

Religia i seks. Gdzie leży granica?
Polecam!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    256
  • Chcę przeczytać
    101
  • Posiadam
    43
  • Ulubione
    4
  • Teraz czytam
    3
  • 2013
    3
  • Literatura angielska
    3
  • 2019
    2
  • POSIADAM
    1
  • ♥♥ Priorytety ♥♥
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Gdzie leży granica?


Podobne książki

Przeczytaj także