Łehehehe. Okej, mamy już bezsensowne wprowadzenie, możemy zająć się książką.
Wszystko o miłości. Szósta część cyklu Cynsterów i druga książka Laurens, po którą sięgnęłam. Pierwsza, gwoli ścisłości, była część czternasta. Nie ukrywam, że wtedy bardzo mi się spodobała. Tutaj natomiast miałam już nieco więcej wątpliwości, bo zauważyłam bardzo dużo podobieństw. Połączenie kryminału i romansu to coś, co lubię, ale mimo wszystko - nie zwykłam czytywać tego samego kilka razy. Tymczasem czytając "Wszystko o miłości", czułam się, jakbym to właśnie robiła. Nie bez powodu Cynsterowie to jeden cykl - postaci męskie chyba zawsze mają dokładnie te same charaktery. Z ich wybrankami zresztą chyba jest podobnie, choć trudno jest ocenić całą serię, kiedy przeczytało się dwie książki i to w dodatku nie po kolei. Mniejsza o to.

Autorka wprowadza nas w piękny świat, w którym nie ma komputerów, internetów i telefonu. W świat XIX wieku. De facto świat ten nie zawsze był piękny, ale książka nie opowiada wcale o klasie niższej, o robotnikach, a klasie średniej żyło się przecież dobrze. W każdym razie, gdybym nie znała autorki tego tekstu, zdecydowanie w pewnym momencie stwierdziłabym, że to musi mieć coś wspólnego z czternastą częścią Cysternów. Laurens zdecydowanie potrafi pisać, jednak ten cykl jest niezmienny. Zmieniają się jedynie bohaterowie i wątek kryminalny, fabuła toczy się podobnie. Te same wątki, te same rozterki.
Jeśli chodzi o to, co jak zwykle zainteresowało mnie najbardziej - wątek kryminalny - jestem całkiem zadowolona, choć nie powiem, żeby mnie jakoś specjalnie zaskoczył. Najważniejszy w całej intrydze szczegół był tak przewidywalny, jak... eee... szyba, czy coś. :D No, mniejsza o to. Książkę czytało się przyjemnie, ale momentami te podobieństwa mnie denerwowały. Styl bardzo mi się podoba. Nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po kolejną z cyklu Cynsterów i przeboleć fakt, że znowu czytam o tych samych charakterach z innymi imieniami. Do wad tej książki dołożyłabym jeszcze scenę wyznań Lucyfera, które wypadły w moich oczach dość tanio. Zakończenie oczywiście było bardzo słodkawe, ale czego spodziewać się po romansie historycznym? Chyba nie czytałam jeszcze takiego, przy którego końcu nie miałabym wrażenia, że biegam po tęczy :)

Łehehehe. Okej, mamy już bezsensowne wprowadzenie, możemy zająć się książką.
Wszystko o miłości. Szósta część cyklu Cynsterów i druga książka Laurens, po którą sięgnęłam. Pierwsza, gwoli ścisłości, była część czternasta. Nie ukrywam, że wtedy bardzo mi się spodobała. Tutaj natomiast miałam już nieco więcej wątpliwości, bo zauważyłam bardzo dużo podobieństw. Połączenie...