„Ludzie, którzy poszukują zmiany, innego życia, zaczynają coś od początku, czasami wyobrażają sobie, że zastaną wszystko gotowe tylko dlatego, że zmienili adres i zamieszkali pod inną szerokością geograficzną. Ale zmiana adresu- bez względu na to jak odległe i egzotyczne jest nowe miejsce zamieszkania- nie będzie niczym innym jak najzwyklejszą przeprowadzką. I gdy tylko rozejrzą się wokoło, zobaczą, że wszystko to, co, jak sądzili, zostawili za sobą, przybyło wraz z nimi. Wszystko. Tak więc, na tym wczesnym etapie mamy jakiś plan, to jedynie taki, by wlać w nasze życie energię i nadać mu nowy kształt- a nie odtwarzać to, co już było…” *

Marlena i Fernando, szczęśliwe małżeństwo z niezbyt długim stażem. Poznali się w Wenecji, jednak teraz, po trzech latach wspólnego życia, nadal szukają swojego miejsca na ziemi. Ciągle mają nadzieje, że jest na świecie miejsce, w którym mogliby znaleźć spokój i być naprawdę szczęśliwi… Przeprowadzają się do Toskanii- jednego z najpiękniejszych zakątków świata. Jeszcze nie wiedzą jak wiele wyniosą z tej zmiany. Nie wiedzą, że poznają tu prawdziwych przyjaciół, zmienią sposób patrzenia na pewne sprawy, zakosztują odmiennej kultury. Jednak czy odnajdą spokój i radość życia, o którym tak bardzo marzą?

Książka jest kontynuacją „Tysiąca dni w Wenecji”, w którym to autorka przedstawia nam swoje życie przed spotkaniem Fernanda, oraz późniejsze życie u jego boku przez trzy kolejne lata. „Tysiąc dni w Toskanii” wprowadza nas w życie, kulturę i zwyczaje kulinarne osób mieszkających w Toskanii. Kulinaria pojawiają się w tej książce prawie wszędzie. Począwszy od krótkich opisów potraw zawartych w tekście, skończywszy na przepisach, które są umieszczone po każdym rozdziale książki. Nie należy zapominać, że przede wszystkim jest to jednak historia wspólnego życia Marleny i Fernanda. Jest to opis ich perypetii, które niekoniecznie mogą się skończyć dobrze, gdyż oboje mają wybuchowy temperament.

Co do książki to muszę się z czystym sumieniem przyznać, że o wiele bardziej przypadła mi do gustu pierwsza część losów Marleny zawarta w „Tysiącu dni w Wenecji”. Według mnie więcej się tam działo, a poza tym uwielbiam Wenecję co też miało niebagatelny wpływ na odbiór całej historii. Recenzowaną książkę czytało mi się mozolnie. Czytałam i czytałam, a końca nie było widać. W pewnym sensie przeczytałam ją tylko dlatego, że cały czas miałam nadzieję, że w końcu się coś wydarzy. Dobijały mnie też opisy dań i ich przygotowania, które spotkać można było praktycznie na każdej stronie. Mimo niezbyt przyjemnego języka jakim książka jest napisana, i dość wolno rozwijającej się akcji, książki tak do końca skreślić nie mogę. Opowiada ona piękną historię młodego małżeństwa, młodego pod względem stażu, gdyż wiekowo nie do końca. Ponadto pobudza naszą wyobraźnie odnośnie Toskanii, jej krajobrazów, kultury i ludności, która jak na Włochów przystało jest bardzo przyjazna, otwarta i gościnna.

Książkę mogę polecić tym, którzy lubią książki spokojne, opowiadające prawdziwe historie z życia, gdyż książki te powstały na podstawie życia autorki. Książkę powinni przeczytać i ci, którzy mieli okazję przeczytać „Tysiąc dni w Wenecji”. Polecam również tym, których zachęciła ta książka mimo mojej niezbyt pochlebnej opinii ;)

„W miłości jest miejsce na rozpacz i radość. Oba te uczucia-plus wszystko inne. Co należy do inwencji kochanków i granic, jakie sobie wyznaczą- to pewien układ stały. Kochające się osoby nigdy nie wytrzymują zbyt długo bez siebie. Gdy radość poprzedzona jest rozpaczą, czy staje się przez to pełniejsza? Tak jak jedzenie smakuje lepiej, gdy doskwiera głód, sen zaś jest twardszy gdy poprzedza go długie czuwanie? A jeśli to prawda, czy nie powinniśmy wyglądać rozpaczy z takim samym utęsknieniem, jak czekamy na radość?”**


*”Tysiąc dni w Toskanii” Marlena de Blasi str. 51
**”Tysiąc dni w Toskanii” Marlena de Blasi str. 116

„Ludzie, którzy poszukują zmiany, innego życia, zaczynają coś od początku, czasami wyobrażają sobie, że zastaną wszystko gotowe tylko dlatego, że zmienili adres i zamieszkali pod inną szerokością geograficzną. Ale zmiana adresu- bez względu na to jak odległe i egzotyczne jest nowe miejsce zamieszkania- nie będzie niczym innym jak najzwyklejszą przeprowadzką. I gdy tylko...